wtorek, 13 lutego 2018

[Recenzja] Tijan - Anti-Stepbrother. Antybrat


Tytuł: Anti Stepbrother. Antybrat
Autor: Tijan
Data premiery: 2018-01-29
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Kobiece
Ocena: 5/10

Tijan Meyer to autorka, o której ostatnio było głośno w świecie książek. Na rynku pojawiły się między innymi "Fallen Crest. Akademia" oraz "Antybrat". Dlatego z czystej ciekawości sięgnęłam po jedną z jej książek, aby sprawdzić czy rzeczywiście jest się czym zachwycać. Zaczęłam od "Antybrata" przyciągnięta okładką, chociaż sam opis niezbyt mnie zachęcił - intuicja mówiła mi, że książka nie wpasuje się w mój gust. I trochę żałuję, że jej nie posłuchałam.


Summer Stoltz od lat pragnęła Kevina Matthewsa - najpopularniejszego chłopaku w liceum, a także syna nowej małżonki swojego ojca. Jednak chłopak nie wydawał się być nią zainteresowany, a dziewczyny zmieniał jak rękawiczkami. Summer poszła za nim do college'u, mając nadzieję, że wreszcie zostanie jego. Do czasu aż poznaje Cadena Banksa, wroga Kevina, niezwykle przystojnego i tajemniczego mężczyznę, który okazuje się być idealnym rozproszeniem uwagi od swojego przyrodniego brata.

Rany, jak ja nie lubię pisać negatywnych recenzji, ale niestety nie jest to książka dla mnie. Zacznijmy od tego, że to ja sama strzeliłam sobie w kolano. Opis aż krzyczał "trójkąt, trójkąt, TRÓJKĄT!!!", a ja nie znoszę trójkątów miłosnych w książkach, jednak dałam się zwieść dobrym opiniom. Tu był mój błąd, bo sięgnęłam po lekturę, której unikam szerokim łukiem.
"Rzucił mi bombę, a potem odsunął się i czekał, aż wybuchnie. Czułam się jak wrak człowieka. Byłam w stanie tylko pokiwać głową, bo w tej chwili dałabym mu wszystko, co tylko by chciał."
Summer przez dużą część książki zachowywała się jak zakochana, naiwna dziewczyna, która lata za chłopakiem i żyje bajkami o księciu i księżniczce, którzy odjeżdżają razem na jednorożcu w stronę słońca. Byłabym w stanie to zrozumieć, gdyby nie fakt, że jej zachowanie sprawiło, że byłam zirytowana prawie przez całą książkę. Czasami kiedy wreszcie gadała z jakimś sensem, zaraz robiła coś co sprawiało, że po prostu przewracałam oczami. Kevin, jej obiekt westchnień, sprawił, że miałam ochotę rzucić książką. Do tej pory nie rozumiem co takiego miał w sobie, że tyle dziewczyn na niego leciało. Brakowało mu charakteru, uroku, właściwie był po prostu egoistycznym, samolubnym dupkiem, który myśli, że cały świat kręci się wokół niego. Dobrze, że przynajmniej mieli świadomość swoich głupich zachowań. Jedyne co podtrzymywało mnie w dalszym czytaniu to Caden. To jedyna postać, która sprawiła, że lektura stawała się przyjemna. Przy nim nawet Summer wydawała się być znośna! Może ma to coś wspólnego z moją słabością do tajemniczych, przystojnych, aroganckich samców alfa, ale to jego polubiłam najbardziej. Mam wrażenie, że to on jedyny kierował się tu rozsądkiem. Brakowało mi jednak kilku informacji, które autorka poruszyła, a później chyba o nich zapomniała bez wyjaśnienia.

Tijan Meyer stworzyła także wielu bohaterów drugoplanowych i starała się nadać im jakąś historię. Niestety tu także niczym mnie nie zachwyciła - wprowadziła po prostu typową, nudną dramę, która kręciła się wokół imprez, zdrad i fałszywych przyjaźni. Polubiłam jedynie Coltona, jednego z braci Cadena, oraz Diego, przyjaciela Cadena. Właściwie gdyby autorka stworzyła osobną historię dla Cadena, Coltona i Diego byłabym w siódmym niebie.
"Chcę czegoś więcej. Chcę ciebie całą. Twój śmiech. Twoje przypadkowe, głupkowate komentarze, które tak mnie bawią. Twoją dobroć. Twoją siłę. I twoją miłość, chociaż na nią nie zasługuję."
Nie wiem, czy to tylko ja, ale według mnie ta książka została napisana chaotycznie. Trudno się ją czytało, ciągle musiałam się zastanawiać czy nie pominęłam czegoś ważnego, bo nagle to co czytałam nie miało sensu. Czułam się jakby bohaterowie rozmawiali jakimś kodem, którego osoba trzecia nie rozszyfruje. Jeśli chodzi o samą fabułę, to była ciekawa, z nutą humoru, za który powieść zyskała ode mnie dużego plusa. Ale znowu, miałam wrażenie, że autorka pisała co jej się pojawiało w głowie, bez większego przemyślenia.

Autorka porusza również temat samobójstwa i tego, jak jeden błąd może mieć wpływ na przyszłość. Nie chcę zdradzać o co chodzi, ale to była jedyna część książki, która mnie zainteresowała. Szkoda tylko, że autorka potraktowała ten temat tak powierzchownie. Brakowało mi wielu rzeczy, które miały ważny wpływ na historię, a jednak nie zostały poruszone.

Jestem pewna, że wielu osobom ta historia przypadnie do gustu, ale dla mnie nie było w niej nic takiego, czego już bym nie przerabiała. Może po prostu przeczytałam dużo romansów i oczekuję więcej. No i fakt, że większość bohaterów niesamowicie mnie irytowało. Plusem jest sam Caden i jego historia oraz to, że historia miała ten humor, który od czasu do czasu przywoływał na moją twarz uśmiech. Wiem jednak, że obyłabym się bez przeczytania jej. I myślę, że osobom, które jak ja, nie lubią dramatów z jedną dziewczyną i dwoma chłopakami w roli głównej, ta historia raczej też się nie spodoba.

Czytaliście tę pozycję? Jakie jest wasze zdanie?

4 komentarze:

  1. Nie czytałam i raczej nie sięgnę :) Mam w planach zbyt wiele książek, by brać się za tę :)
    Pozdrawiam,
    Od książki strony

    OdpowiedzUsuń
  2. Liczę, że może w ten weekend za nią się wezmę, bo Akademia Fallen Crest mi się podobała :) A czekają na mnie jeszcze inne perełki, więc może być ciężko :D Zapraszam do siebie http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że tobie ta pozycja ci się spodoba :)

      Usuń

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia