niedziela, 15 grudnia 2019

Renee Carlino - Gdybyś Tu Był


Charlotte to urocza kelnerka, która pracuje w podrzędnej restauracji w Los Angeles. Jej życiu brakuje wyrazistości, a ona sama tęskni za czymś, co wreszcie nada mu sens. Kiedy los stawia na jej drodze charyzmatycznego malarza Adama, jest pewna, że spotkała miłość swojego życia.

Ten klasyczny romantyczny scenariusz przybiera jednak nieoczekiwany kierunek po wspólnej nocy. Chłodne zachowanie Adama pozostawia porzuconą Charlotte z pytaniami i jak się okazuje, nie na wszystkie chciałaby znać odpowiedź. Kiedy odkrywa, że Adam odtrącił ją, by chronić ją przed trudną prawdą, wie jedno – wykorzysta jak najlepiej każdą minutę z tych, które jeszcze im zostały.

Renee Carlino jest mi znana z powieści "Zanim Zostaliśmy Nieznajomymi", którą miałam okazję przeczytać w zeszłym roku. Niestety należałam do tej części czytelników, którym historia zupełnie nie podeszła. Ale nie jestem osobą, która skreśla autora po jednej książce, więc postanowiłam dać jej jeszcze jedną szansę i zdecydowałam się na lekturę "Gdybyś Tu Był". Niestety, ta książka również okazała się być wielkim rozczarowaniem, na dodatek składała się z wątków, których strasznie nie lubię w romansach.

Charlotte jest kelnerką w restauracji w Los Angeles. Jej życie jest proste, ale nie dzieje się w nim nic ekscytującego. Pewnego wieczora poznaje przystojnego, charyzmatycznego malarza Adama, który wyzwala w niej uczucia, jakich jeszcze nigdy przy nikim nie czuła. Podejmuje ryzyko i spędza z nim najlepszą noc w swoim życiu. Niestety następnego ranka mężczyzna zaczyna się dziwnie zachowywać i wyrzuca ją z mieszkania, a Charlotte postanawia o nim zapomnieć. Miesiące później zaczyna się spotykać z uroczym, przystojnym sportowcem, Sethem, przy którym rusza dalej. Niestety jej serce nadal nie może zapomnieć o mężczyźnie, który być może był tym jedynym. Gdy ich losy ponownie się spotykają, dziewczyna odkrywa szokującą tajemnicę mężczyzny, która zmienia ją na zawsze.

Opis "Gdybyś tu był", jaki znajduje się na tyle okładki, tak naprawdę niewiele zdradza z historii i naprowadza na coś innego, niż dostajemy. Ja na pewno spodziewałam się trochę innej historii i być może gdybym wiedziała wcześniej, wcale bym się na tę książkę nie zdecydowała. Przede wszystkim głównymi motywami są dwa tropy, których bardzo nie lubię w książkach i staram się unikać. Jednym z nich jest trójkąt miłosny, a drugiego nie zdradzę, żeby nie zepsuć historii tym, którzy mają tę książkę w planach. Ale to nawet nie to tak mnie zawiodło, bo same wątki potrafiłabym przeżyć. Uważam, że najgorzej wypadło tutaj samo wykonanie. Książka nie wywołała we mnie żadnych emocji, czego można by się spodziewać po tematyce. Natomiast bohaterowie sprawiali, że ciągle przewracałam oczami.

Już bardzo dawno nie miałam do czynienia z tak irytującą główną bohaterką, jaką była Charlotte. Jej zachowanie było żałosne, nieprzyjemne, samolubne, a na dodatek ciągle wszystkich oceniała i źle traktowała, bo tak naprawdę myślała tylko o sobie. Już na początku jej postawa mnie zniechęciła, a to tylko się pogłębiało z każdą kolejną stroną. Każdą napotkaną na swojej drodze osobę musiała ocenić, skrytykować (w myślach, ale wciąż), a na dodatek zachowywała się jak hipokrytka wobec swojej własnej przyjaciółki. Krytykowała jej spontaniczne zachowanie pomimo tego, że przecież ona sama poszła do łóżka z facetem poznanym pięć minut temu i od razu się w nim zakochała. Wielokrotnie miałam ochotę nią potrząsnąć i krzyknąć, żeby wyjęła głowę z tyłka, bo ani to urocze, ani seksowne. Że już nie wspomnę o tym, jak okropnie potraktowała Seth'a, na którego ani trochę nie zasłużyła. Nie mogłam jej znieść i przez to czytanie o historii jej życia zupełnie mnie nie interesowało. Być może dlatego w ogóle nie mogłam się emocjonalnie przywiązać do tej historii.

Mamy również Adama, który, nie będę ukrywać, na początku mocno mnie zaintrygował. Autorka subtelnie wskazywała na dziwne triki w jego zachowaniu i chociaż nasza główna bohaterka, zbyt zapatrzona w siebie samą, wcale tego nie zauważyła, to jednak nietrudno było stwierdzić, że coś jest nie tak. Jednakże w momencie kiedy Adam pojawia się w książce ponownie ja byłam już tak niezainteresowana, że nie potrafiłam się przejąć jego postacią. Pierwsze spotkanie Adama i Charlotte miało wyjść uroczo i słodko, bo autorka dążyła do czegoś w stylu miłości od pierwszego wejrzenia, ale zupełnie jej to nie wyszło. Może to dlatego, że ja nie wierzę w coś takiego, a może ich pierwsza wspólna noc była po prostu dziwna, niezręczna i wszystko działo się zdecydowanie za szybko i nierealistycznie. Naprawdę zabrakło mi jakiegoś głębszego rozwoju ich relacji, poza sferami łóżkowymi. Za nic na świecie nie czułam między nimi chemii, nieważne jak mocno się starałam. Obydwoje byli mdli, nudni i chociaż ich historia mogła być tak poruszająca i łamiąca serce, to nieważne jak bym się starała, nie potrafiłabym uronić na niej łzy.

Moją ulubioną postacią w książce był Seth, który w żadnym stopniu nie zasłużył na los, jaki go spotkał. Pojawia się on w życiu Charlotte na chwilę po tym, jak dziewczyna leczy serce po nieudanym związku z Adamem i bardzo stara się zdobyć u niej szansę. Poznają się na portalu randkowym i od razu wpadają sobie do oka. Ale jak się można domyślić, w momencie kiedy zaczynają ze sobą kręcić, Charlotte się wycofuje, ponieważ wciąż nie może zapomnieć o Adamie. Nienawidziłam tego, jak ciągle wodziła go za nos i dawała mu złudne nadzieje. Nikt nie zasługuje na to, by być w życiu ukochanej osoby "tym drugim". Miłość nie na tym polega. Seth był kochany, cierpliwy, wyrozumiały i traktował dziewczynę jak księżniczkę, a ona w zamian traktowała go jak śmiecia i nie czuła przy tym nawet cienia skruchy. W tym momencie Charlotte straciła resztki mojego szacunki i mocno powstrzymywałam się przed rzuceniem tą książką.

To nie tak, że "Gdybyś Tu Był"  jest w całości złą książką. Porusza ciężkie tematy i na pewno znajdą się osoby, których historia poruszy. Czyta się ją szybko, a język pisania autorki jest przystępny, ale historia była nudna, nie potrafiłam się w nią emocjonalnie zaangażować, a bohaterowie zupełnie się nie zmienili w czasie trwania książki. Lektura była szybka, ale nie miała żadnej głębi. A historia w tym stylu powinna być poruszająca, łamiąca serducho i wywołująca potok łez. Dotarłam do końca dla postaci Setha, którego naprawdę polubiłam, ale przykre było to, jak autorka go potraktowała, bo zasługiwał na więcej. Najwyraźniej książki Renee Carlino nie są dla mnie i czas jej po prostu podziękować. Mam nadzieję, że innym osobom spodoba się bardziej, niż mi.
Renee Carlino, rodowita Kalifornijka, która całe życie mieszkała w małych miasteczkach w południowej części tego stanu. Pisze od dzieciństwa, a miejsca, w które wysyła swoich bohaterów, zawsze mają znaczenie i zmieniają ich kameralny świat. Jej osobistą obsesją są miłosne dramaty i zażyłości pomiędzy bohaterami, dlatego kreowanym postaciom funduje zaskakujące zwroty akcji, trudne wybory moralne i odwagę, dzięki której decydują się stawiać wszystko na jedną kartę. Oprócz pisania kocha również muzykę, która jest jej siłą napędową.


Tytuł: Gdybyś tu był
Autor: Renee Carlino
Tytuł w oryginale: Wish You Were Here
Data premiery: 2 października 2019
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 325
Ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

1 komentarz:

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia