niedziela, 28 stycznia 2024

Ella Maise - To Hate Adam Connor



Wyobraź sobie, że w domu obok ciebie mieszka aktor-celebryta.

Czy nie skusiłaby cię możliwość podglądania seksownego sąsiada?

Ja poczułam się skuszona. I to bardzo.

Ale nawet tak uroczy przystojniak w mgnieniu oka może się okazać totalnym dupkiem i twoim wrogiem numer jeden… Na przykład wtedy, kiedy wpakuje cię do aresztu za stalking.

Po czymś takim nie można się zakochać, nawet jeśli serce i ciało właśnie tego się domagają.

Po prostu nie mogłam mu wybaczyć.

Gdybym jednak puściła w niepamięć to, jak mnie potraktował, kto wie, co mogłoby się między nami wydarzyć…


Ella Maise skradła moje serce lata temu i szybko stała się jedną z tych autorek, której książki mogą mieć wady i niedoskonałości, ale zawsze w jakiś sposób trafiają prosto do mojego serca. W przypadku "To Hate Adam Connor" przemówiła już do mnie sama dedykacja autorki, jej słowa, że napisała tę powieść dla każdego, który w jakimś momencie swojego życia stracił wiarę w to, że jest coś wart. Bo właśnie tym jest dla mnie historia Lucy, Adama i Aidena - małym promyczkiem nadziei, że na każdego z nas czeka nasze własne szczęśliwe zakończenie, bo zasługujemy na to, by znaleźć swój dom, kogoś, z kim będziemy mogli tańczyć bez muzyki, śmiać się i brnąć przez życie, czy to przyjaciół, czy partnera.

Lucy wierzy, że nad jej rodziną wisi klątwa. Kobiety z jej rodu ogółem mają ogromnego pecha i zakochanie się w kimś zawsze kończy się katastrofą. Raz zdarzyło jej się oddać swoje serce innemu, a on je zwrócił w kawałkach i zniknął z jej życia. Teraz jest zdeterminowana już nigdy więcej się nie zakochać i nie popełnić błędów swojej rodziny. Przygodny seks? Jasne. Ale żadnych więcej uczuć. Zmuszona opuścić mieszkanie zamieszkuje ze swoją najlepszą przyjaciółką i jej mężem, który jest słynną gwiazdą filmową. Największym plusem okazuje się być jednak jej nowy sąsiad - Adam Connor, aktor, świeży rozwodnik i samotny ojciec. Lucy i Olive nie potrafią się oprzeć i postanawiają zajrzeć zza płotu w życie tego ekscytującego aktora. W końcu jak często się zdarza, że mieszka się tuż obok jednego z najbardziej atrakcyjnych, rozchwytywanych i samotnych aktorów? Czas jednak pryska, gdy ten sam mężczyzna ją przyłapuje i pakuje do aresztu za stalking. Teraz już w ogóle nie ma mowy o zakochiwaniu się... a może jednak?

Po raz pierwszy czytałam tę historię jakoś dwa lata temu, będąc na fali poznawania całej twórczości Elli Maise i byłam nią zachwycona. I cóż, nawet po latach podtrzymuję moje zdanie, bo ta historia to jedna z najlepszych komedii romantycznych z warstwą emocjonalną, jakie czytałam - być może dlatego, że sama rezonuję z wieloma wątkami, które zostają tu poruszone. Nie tylko zwyczajnie świetnie się bawiłam, śledząc perypetię szalonej Lucy i Adama, który pragnie zdobyć jej serce, ale najbardziej trafiło do mnie to, że sednem tej powieści jest po prostu historia dziewczyny, która uwierzyła, że nie jest warta oszałamiającej miłości prosto z filmów i krok po kroku uczy się oswajać z myślą, że każdy z nas zasługuje na to, aby poczuć się jak główna postać swojej własnej historii.

Przyznaję, sama Lucy jest bardzo specyficzną postacią. Ma lekką obsesję na punkcie seksu, skłonności stalkerskie, plecie co ślina jej na język przyniesie i zdarza jej się zachowywać jak dzieciak. Zresztą, gdy ją poznajemy, spędza tygodnie na obserwowaniu przez płot Adama, co samo w sobie jest szalone (chociaż nie oszukujmy się, kogo nie zaintrygowałaby gwiazda filmowa mieszkająca za płotem naszego domu?). I pewnie znajdą się osoby, którym ta bohaterka wyda się zbyt śmiała, ekscentryczna i głośna, a może nawet infantylna. Bo rzeczywiście dokładnie taka jest - a jednak ja pokochałam ją już w pierwszym tomie (bo dla tych, którzy nie wiedzą, historię Olive i Jasona możecie przeczytać w "Pokochać Jasona"), a w tej części uwielbiam ją jeszcze bardziej. Jest taka inna od typowych, spokojnych bohaterek romansów - Lucy znana jest z tego, że nie ma filtra w ustach i nie daje nikomu sobą pomiatać. Jest też osobą z ogromnym murem wokół własnego serca, który zbudowała w wyniku tego, że zostało złamane już zbyt wiele razy, zarówno przez własną rodzinę, jak i byłego chłopaka.

Adam jest dla niej w moim odczuciu idealny - poukładany facet, który samotnie wychowuje swojego pięcioletniego synka, Aidena (który swoją drogą zyskał całe moje serce, a jego relacja z Lucy była przeurocza), wprowadza pewną równowagę do jej życia. I chociaż ich relacja nie mogłaby się zacząć bardziej katastrofalnie, obserwowanie ich drogi od nieznajomych, do wrogów, do przyjaciół, aż w końcu do miłości, to była przepiękna, pełna emocji i różnych zawiłości droga, od której nie mogłam się oderwać. Adam swoimi czynami i słowami rozłożył mnie na łopatki. Jego miłość do syna była godna podziwu, ale to jego uczucia do Lucy w dalszej części historii kompletnie mnie rozwaliły. Jego gotowość do walki o jej serce, wyrozumiałość i cierpliwość, a dodatkowo jego osobista historia, to wszystko sprawiło, że pokochałam jego postać.

Jeśli macie ochotę na taką lekką historię o gwiazdorze i dziewczynie, która (dosłownie) wpada na jego podwórko, pełną przezabawnych sytuacji, poruszających momentów i solidnej dawki pikantnych scen (które z pewnością wywołają rumieńce na twarzy), to "To Hate Adam Connor" nada się do tego idealnie. Ta historia składa się z tak wielu warstw, pewnych osobistych tragedii i uczuć, że nie sposób się w niej nie zakochać.



Ella Maise to pochodząca ze Szwecji młoda pisarka, która zdobyła już pokaźne grono wiernych czytelników. Tworzy powieści z gatunku literatury kobiecej i obyczajowej. Z lekkością przemyca do swoich historii poczucie humoru i skłaniające do refleksji wypowiedzi, a także rozmaite emocje. Wśród opublikowanych przez nią pozycji znajdują się między innymi “The Hardest Fall” oraz “Marriage for One”.


Tytuł: To Hate Adam Connor
Autor: Ella Maise
Data premiery: 10.01.2024
Wydawnictwo: Znak JednymSłowem
Liczba stron: 448
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Znak:


Czytaj dalej »

czwartek, 25 stycznia 2024

Chloe Walsh - Keeping 13. Część 1 | Recenzja patronacka



Kontynuacja historii Shannon i Johnny’ego z Binding 13!

Shannon tonie. Koszmarna rzeczywistość ją dopadła. Tajemnice stają się trudniejsze do utrzymania i to nawet dla kogoś tak wprawionego w ich strzeżeniu.

Tymczasem Johnny został na pół roku uziemiony. Będzie musiał odłożyć swoją ukochaną koszulkę z numerem 13 na półkę. Na razie nie ma szans na grę. Chłopak jest załamany. Jednak jego problemy nie są tak wielkie jak te, z którymi boryka się dziewczyna tak bardzo wypełniająca jego myśli.

Czy zamiast ją ranić, Johnny dostrzeże, że jedyne, czego potrzebuje teraz Shannon, to jego pomoc? Jednak jak można pomóc komuś, kto udaje, że wszystko jest dobrze i tak pilnie strzeże swoich sekretów?

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.


Dzisiaj premierę ma kolejna część historii, która parę miesięcy temu kompletnie odmieniła moje życie i której tym razem mam największą przyjemność patronować. W pierwszej części "Keeping 13" ponownie powracamy do Shannon i Johnny'ego, którzy pozostawili nas w momencie, który kompletnie roztrzaskał moje serce na kawałki. I mogę wam napisać jedynie tyle, że ten tom koniecznie czytajcie z zapasem chusteczek pod ręką, bo wylew łez gwarantowany. Przez połowę tej książki niekontrolowanie płakałam i musiałam robić sobie przerwy, bo nic nie widziałam. Brakuje mi słów, by opisać ogrom emocji, jaki towarzyszy podczas czytania tej serii - tego po prostu trzeba doświadczyć.

Bez przeczytania "Binding 13" ani rusz, bo "Keeping 13" rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym kończy się poprzednia książka i jest wierną kontynuacją historii wszystkich bohaterów, których poznajemy wcześniej. Johnny zostaje uziemiony po tym, jak doprowadził swoje ciało do tragicznego stanu i jego sportowa kariera wisi na włosku. Czekają go miesiące rekonwalescencji i rehabilitacji po ciężkiej operacji, co jest ostatnim, na co ma ochotę, przy zbliżających się klasyfikacjach do drużyny profesjonalnej. No i jest też Shannon, dla której koszmarna sytuacja w domu sprawia, że dziewczyna tonie. Wydaje się, że ona i jej bracia już nigdy nie zaznają spokoju - nie, gdy nawet ich własna matka nie potrafi ich ochronić przed ojcem, który jest potworem. Gdy sekrety ich rodziny w końcu zaczynają wychodzić na jaw i sytuacja zaczyna się stabilizować, rodzeństwo Lynchów może chwilowo ochłonąć, ale widmo rzeczywistości ciągle nad nimi wisi. Johnny dostrzega cierpienie Shannon i bardzo stara się jej pomagać, ale jak zdjąć z kogoś tak wielki ciężar, jeśli samemu nie ma się pojęcia na temat cierpienia, z jakim zmagał się od lat?

Wiem, że długość tej serii może przerażać, w końcu cztery książki na jedną parę to dość niecodzienne zjawisko, ale ta historia po prostu bezpowrotnie pochłania i trafia prosto w serce. To nie jest kolejna typowa historia o licealnej miłości, chociaż oczywiście jest ona jej ważnym elementem. To o wiele więcej. Nie zliczę, ile wylałam na niej łez, jak często wybuchałam tak głośnym śmiechem, że musiałam się powstrzymywać, jak wiele razy miałam ochotę zwinąć się kocykiem w kokon bezpieczeństwa i uchronić tych bohaterów przed ich bólem. To nie jest seria ukierunkowana jedynie na jeden konkretny wątek i właśnie dlatego uważam, że jest wyjątkowa i niesamowita - autorka przybliża nam tych bohaterów pod każdym możliwym względem i tworzy niezapomniane doświadczenie.

Początek "Keeping 13" zmiażdżył mnie tak mocno, że długo nie mogłam się pozbierać. Wątek przemocy domowej nigdy nie jest łatwy, ani do przedstawienia, ani do czytania, ale sposób, w jaki Chloe Walsh ukazuje najmniejsze niuanse, jak tak pełne przemocy życie potrafi zniszczyć całą rodzinę, to była jedna z najtrudniejszych rzeczy, jakie przyszło mi czytać. To poczucie beznadziei, rosnąca obojętność na przyszłość i codzienny strach o własne życie. To, jak całe rodzeństwo Lynchów musiało tak wcześnie dorosnąć, aby się sobą wzajemnie zaopiekować. I jak obydwie osoby, które powinny kochać ich i chronić bezwarunkowo, całkowicie zniszczyły ich ducha na dwa zupełnie różne sposoby. To łamie serce na kawałeczki.

Historia Johnny'ego i Shannon to prawdopodobnie najpowolniejszy slow burn, jaki czytałam w swoim życiu (a przypominam, jestem największą fanką twórczości Mariany Zapaty), ale było warto pod każdym względem, Obydwoje mierzą się z tak traumatycznymi doświadczeniami, ale w tym momencie chronienie swoich serc przed uczuciem już nie ma sensu. Gdy na jaw wychodzą sekrety Shannon, Johnny pragnie jedynie jej pomóc i o nią zadbać, a ona - zdaje się - ma już tak dość mierzenia się ze wszystkim w pojedynkę, że opiera na nim swój ciężar. Jego wsparcie i miłość w tym tomie tak bardzo mnie wzruszyły. On naprawdę chciał zrobić wszystko, aby zapewnić jej bezpieczeństwo i sprawić, aby już nigdy nie czuła takiego strachu i bólu, jak w jej własnym domu. Jednocześnie bardzo podoba mi się to, że autorka nie zapomina o tym, że oni są nadal jedynie nastolatkami, którzy nie mają pojęcia, jak radzić sobie z takimi sytuacjami. Zresztą, jeśli większość dorosłych w tych książkach sobie nie radzi, to jak mają zrobić to oni sami? 

Sytuacja Lynchów jest jednak daleka od ideału i to widać nie tylko na Shannon, ale przede wszystkim na Joey'u, który zawsze był dla swojego rodzeństwa ojcem, jakiego nigdy nie mieli. To on trzymał ich w kupie, gdy matka znikała w swoim własnym cierpieniu. Jest ich spoiwem, bez którego nie potrafią oddychać i to chyba przez jego postać wylałam najwięcej łez - bo mimo wszystko nawet on jest tylko nastoletnim chłopakiem, którzy przejął na siebie obowiązki dorosłych i widać, jak bardzo go to wyniszcza. Nawet nie chcę myśleć, co czeka nas w kolejnych tomach poświęconych jemu i Aoife, bo nie wiem czy moje serce to wytrzyma. Nie po niektórych wydarzeniach, o których czytamy w tej części.

To, co mnie w tej serii urzeka najbardziej, to kreacja całego tego świata i wszystkich bohaterów. Naprawdę czuję się tak, jakbym była częścią jakiejś grupy przyjaciół i wcale nie mam wrażenia, że czytam o licealistach - być może dlatego, że każdy zmaga się z czymś, przez co musieli o wiele szybciej dorosnąć. Można powiedzieć, że to są jedne z tych książek, które nie musiały być aż tak długie, bo rzeczywiście przewijają się tu sceny, które nie wnoszą nic do fabuły, ale ja osobiście nie mogłabym żadnej z nich usunąć. To właśnie dzięki tym przyziemnym, często głupiutkim i zabawnym momentom, ta historia jest po prostu tak naturalna i prawdziwa. I nawet pomimo wielu trudnych i bolesnych wątków, autorka świetnie wplata w fabułę też te lżejsze. Moimi ulubionymi są wszystkie te, w których pojawia się Gibsie - ten chłopak to moja ikona. Coraz bardziej nie mogę doczekać się historii jego i Claire.

Jestem zachwycona tą serią i z każdą kolejną częścią tylko przekonuję się o tym, jaka jest wspaniała. Ale chociaż ją tak gorąco polecam, to proszę, dbajcie o siebie i podejmijcie świadomą decyzję o lekturze tej książki, bo chociaż to historia o nastolatkach, to nie powiedziałabym, że jest odpowiednia dla młodzieży (a na pewno nie dla osób poniżej 16 roku życia). Porusza wiele naprawdę trudnych wątków, o których nie czyta się łatwo.



CHLOE WALSH to autorka międzynarodowych bestsellerów, która pochodzi z małego miasta, w pięknych okolicach zachodniego Cork na południowym brzegu Irlandii. Mieszka z dwójką dzieci oraz wysokim, ciemnowłosym i przystojnym mężczyzną swojego życia - Garrym - oraz z przerośniętym szczeniakiem. Jest typową dwudziestodziewięciolatką z pasją do czytania i jeszcze większą pasją do pisania. Niezwykle dumna orędowniczka zdrowia psychicznego - Chloe nie ukrywa osobistych walk i przekłada je w swojej twórczości.


Tytuł: Keeping 13. Część 1
Autorka: Chloe Walsh
Seria: Boys of Tommen. Tom 2.1
Data premiery: 25.01.2024
Wydawnictwo: NieZwykłe
Liczba stron: 511
Ocena: 10/10

Współpraca patronacka z Wydawnictwem NieZwykłym:
Czytaj dalej »

niedziela, 21 stycznia 2024

Lucy Score - To, co skrywamy przed światem



Nash Morgan, komendant lokalnej policji w Knockemout, zawsze uważany był za lepszego z braci Morganów. Teraz wraca do zdrowia po niebezpiecznym postrzale. Czuje się jedynie cieniem człowieka, którym był przedtem. Mimo to nie chce, żeby ktokolwiek z jego otoczenia dowiedział się, jak trudno mu się pozbierać emocjonalnie. Nie da się tego bynajmniej ukryć przed nową sąsiadką – bystrą, seksowną Liną. Ta kieruje się w życiu żelazną zasadą – nie przepada za dotykiem drugiego człowieka, o ile sama go nie zainicjuje, lecz z jakichś przyczyn dotyk Nasha działa na nią inaczej. On też to czuje. Każdy kontakt fizyczny między nimi rozpala płomień, który jemu daje poczucie spokoju i stabilności, a ją intryguje na tyle, by zbadać, czy pogłębienie tej bliskości jest warte ryzyka.

Niestety, Lina ma własne tajemnice i jeśli Nash odkryje prawdziwy cel jej pobytu w miasteczku, może jej tego nigdy nie wybaczyć. Ponadto kobieta nie uznaje stałych związków. Gorący, przelotny romans z lokalnym stróżem prawa? Oczywiście. Ale związek z mężczyzną, który chciałby, żeby zapuściła korzenie? Na pewno nie! Nash zaś nie pozwoli, żeby cokolwiek odwiodło go od planu zdobycia Liny… nawet gdyby w tym celu musiał zmierzyć się z niebezpieczeństwem, z którym poprzednią konfrontację niemal przypłacił życiem.


W zeszłym roku, mniej więcej o tej porze, bezpowrotnie zakochałam się w miasteczku Knockemout i jego mieszkańcach. Poznając historię Knoxa i Naomi, od razu czułam, że to będzie jedna z tych otulających ciepełkiem serii, przy której można się po prostu zanurzyć w fikcyjnym świecie, zakochać w bohaterach i nigdy nie chcieć wrócić do rzeczywistości. Dlatego nie mogłam się doczekać, aż w końcu przysiądę do historii Nasha, tego mniej gburowatego brata Knoxa, którego dobrze już poznaliśmy w pierwszym tomie. Fabuła zapowiadała się naprawdę ciekawie, tym bardziej, że autorka kontynuuje tu jeden z ważniejszych wątków, ale niestety... pod pewnymi względami trochę się rozczarowałam.

Jeśli mieliście szansę przeczytać "To, co zostaje w nas na zawsze" (a zdecydowanie polecam to zrobić przed sięgnięciem po ten tom), losy Nasha nie są wam obce. Po traumatycznych dla wszystkich wydarzeniach z końcówki pierwszego tomu, w wyniku których został postrzelony, zostały mu nie tylko blizny na ciele, ale też te mniej widoczne. Nikt z jego bliskich nie wie, co skrywa i w jaką popadł depresję. Męczą go koszmary i ataki paniki, a samo wychodzenie z domu sprawia mu problemy. Do czasu, gdy obok niego wprowadza się Lina - przyjaciółka Knoxa, która do Knockemout przyjechała służbowo. Z jakiegoś powodu przy niej Nash czuje nie tylko przyciąganie, jakiego nie poczuł od tamtego wydarzenia, ale też spokój i bezpieczeństwo. Jedyny problem jest taki, że Lina nie planuje być w miasteczku dłużej, niż to konieczne, ani tym bardziej angażować się w żaden związek...

Minęło trochę czasu odkąd skończyłam tę książkę czytać, ale nawet pisząc jej recenzję nie do końca wiem jak ją ocenić. Myślę po prostu, że jeśli miałabym ją oceniać z perspektywy samego romansu, który mimo wszystko jest tutaj głównym wątkiem, byłabym niestety bardzo zawiedziona. Chyba nie tego się spodziewałam, gdy wyczekiwałam historii Nasha. Uwielbiałam jego postać już od pierwszej chwili, gdy poznaliśmy go w poprzednim tomie, ale po strzelaninie zaszło w nim wiele zmian i czytanie o tym, jak czuł się złamany i pokiereszowany naprawdę łamało mi serce. Niegdyś pełen optymizmu, flirciarski i może odrobinę arogancki, jak to na braci Morgan przystało, teraz stał się jedynie skorupą dawnego siebie. Autorka realistycznie oddaje jego traumę, ukazując zarówno jego próby podniesienia się, jak i te mroczniejsze, boleśniejsze chwile, gdy stery nad nim przejmuje depresja, panika i koszmary przeszłości.

Pojawienie się Liny w jego życiu jest jak zapałka, która nagle rozjaśnia mu drogę. Piękna, odważna, jest jak powiew świeżego powietrza po długich tygodniach w mroku. Dla mnie jednak... między nimi zabrakło czegoś bardzo znaczącego. Niby od razu wybucha między nimi zainteresowanie seksualne, ale na próżno szukać by tu chemii. Dodatkowo mam wrażenie, że ich relacja rozwijała się w tak przedziwnym tempie, że od wspólnego spania w jednym łóżku, bo Nash rzekomo "czuje się przy niej bezpiecznie", przechodzimy za chwilę do wzajemnej nienawiści, a potem do wielkiej miłości. Zabrakło tu jakiegoś fundamentu, który pozwoliłby mi uwierzyć w ich miłość, bo tak naprawdę czułam się tak, jakby niewiele ich łączyło. Pomijając już fakt, że nie jestem też największą fanką Liny, która czasami naprawdę frustrowała mnie swoim egoizmem, gdy ktoś wytykał jej błędy.

Kiedy jednak przestałam czytać tę książkę dla romansu, nagle ponownie zaczęłam się dobrze bawić, bo poza Liną i Nashem mamy całą masę innych wątków i bohaterów miasteczka, na których można się skupić. To właśnie cała reszta niesie tę część na swoich barkach, utrzymuje ją w ciepłym, rodzinnym tonie. Czytając tę serię, za każdym razem czuję się jak na planie Gilmore Girls. Różne dramaty między członkami miasteczka, duchy dawnych związków, ploteczki, ale też wspaniały motyw przyszywanej rodziny, która się tu stworzyła. Poznajemy nową postać, osobiście moją ulubioną, czyli pieska Piper, który skradnie wasze serducha. Zagłębiamy się w historię Luciana i Sloane, którzy chyba intrygują każdego z nas od pierwszego spotkania. I możemy też obserwować ślubne zawirowania Knoxa i Naomi, którzy po prostu ocieplali moje serducho, które pokochało ich w zeszłym roku.

Dodatkowo Lucy Score po raz kolejny po mistrzowsku łączy solidną dawkę romansu i komedii z suspensem, który cały czas trzyma czytelnika w napięciu. Kontynuowany jest tu wątek z poprzedniej części, którego nie chcę nikomu spoilerować, ale trzeba przyznać, że naprawdę świetnie się to wszystko połączyło. Może nie jest to nic odkrywczego i czego nie można by przewidzieć, ale przecież nie czytamy kryminału - ta nutka tajemnicy i napięcia mimo wszystko robi swoje.

Pomimo niedociągnięć i z lekka rozczarowującego wątku miłosnego, nadal uważam, że warto tę część przeczytać - chociażby dla całej reszty, bo to właśnie społeczność Knockemout jest sercem tej serii. Ja sama przyłapałam się na tym, że skończyłam ją czytać kompletnie wzruszona i we łzach (ale tych dobrych, bez obaw), bo strasznie się zdążyłam przywiązać. I już nie mogę się doczekać historii Sloane i Luciana w "To, co chcemy zostawić za sobą", aby wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce.


Lucy Score to autorka bestsellerowych komedii romantycznych oraz współczesnych romansów – bestsellerów New York Timesa, USA Today, Amazona i Wall Street Journal – które do tej pory zostały przetłumaczone na wiele języków.

Dorastała na wsi w Pensylwanii, a swój wolny czas poświęcała na czytanie. Dorastała w literackiej rodzinie, która upierała się, że stół kuchenny służy do czytania książek. Pasja do pisania pojawiła się u Lucy w wieku pięciu lat – kiedy nauczyła brata pisać jego imię na drzwiach łazienki.

Lucy uzyskała dyplom z dziennikarstwa, a zanim została pełnoetatową pisarką, zajmowała się planowaniem imprez, roznoszeniem gazet czy nauczaniem jogi.

Obecnie pisze na pełen etat z domu w Pensylwanii, który dzieli z mężem oraz „swoim nieznośnym kotem” Cleo. Kiedy nie spędza godzin na pisaniu łamaczy serc i kreowaniu niesamowitych bohaterek, Lucy można znaleźć na kanapie, w kuchni lub na siłowni. Ma nadzieję, że pewnego dnia będzie mogła pisać z żaglówki, pięknego domku nad oceanem lub tropikalnej wyspy z niezawodnym Wi-Fi.


Tytuł: To, co skrywamy przed światem
Autorka: Lucy Score
Tytuł w oryginale: Things We Hide From The Light
Seria: Knockemout. Tom 2
Data premiery: 08.11.2023
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 688
Ocena: 6/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Media Rodzina:


Czytaj dalej »

czwartek, 18 stycznia 2024

Julia Popiel - The Science of Temptation



Briana Larsen właśnie rozpoczęła kolejny rok nauki na Uniwersytecie Indiana. Kiedy pojawia się na wykładzie z psychopatologii – przedmiotu, który uchodzi za najtrudniejszy na całym kierunku – okazuje się, że za sprawą nowego profesora pierwszy semestr studiów magisterskich będzie dla niej trudniejszy, niż się spodziewała.

Reed Easton wygląda tak, jakby przysłał go z piekła sam diabeł. Już na samym początku daje studentom do zrozumienia, że jeżeli nie będą postępować zgodnie z jego zasadami, na sali wykładowej pozostaną po nich jedynie puste miejsca.

Z każdym wykładem niechęć Briany do bezwzględnego profesora przybiera na sile. Jednak wszystko zmienia się pewnej nocy, gdy mężczyzna niespodziewanie pojawia się w klubie, w którym dziewczyna pracuje jako barmanka.

Reed nie rozpoznaje swojej studentki i staje w jej obronie przed natarczywym klientem. A później, za sprawą podjętej pod wpływem chwili decyzji, wszystko komplikuje się jeszcze bardziej.


Rzadko wychodzę z mojej książkowej strefy komfortu, bo nie lubię zmian. A dark romanse z dużą ilością erotyka zdecydowanie nie leżą w moim polu zainteresowań, dlatego "The Science of Temptation" z jednej strony mnie intrygowało, a z drugiej wywoływało skomplikowane uczucia. Nie sposób nie zauważyć, że ta książka szturmem podbiła serca czytelniczek, najpierw na Wattpadzie, a potem na papierze - do tego stopnia, że od miesięcy widzę ją dosłownie wszędzie. I może gdyby nie była to książka Julki, której twórczość uwielbiam od jej pierwszej książki, nie skusiłabym się na nią, ale w końcu dałam jej szansę. I cóż... to z pewnością było interesujące doświadczenie.

Briana Larsen to studentka psychologii, która każdą wolną chwilę poświęca na naukę albo pracę w nocnym klubie, dzięki czemu może opłacić swoje studia i inne zobowiązania. Jej poukładane życie trzęsie się jednak w posadach, gdy okazuje się, że jej nowym wykładowcą na zajęciach z psychopatologii zostaje profesor Reed Easton - diabeł ubrany cały na czarno, który za swój cel powziął sobie poznęcać się nad swoimi studentami. Pewnego razu Briana z zaskoczeniem zauważa swojego profesora podczas jednej ze swoich nocnych zmian w klubie. I chociaż on jej nie rozpoznaje, a wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią o tym, że powinna trzymać się od niego z daleka... ta jedna noc zmienia między nimi wszystko.

Sięgając po tę książkę wiedziałam, na co się piszę i bardzo doceniam też przejrzystość Julki w kwestii poruszanych przez nią wątków i tematów, ale ja od razu byłam świadoma tego, że tego typu historie to kompletnie nie są moje klimaty. Szybko się w tym przekonaniu utwierdziłam, bo w tej historii nie ma nic z cukierkowych historii miłosnych przepełnionych nadzieją, słodyczą, humorem, które osobiście preferuję. Jest za to mroczna namiętność, przekraczanie granic i zakazane uczucie, które stawia świat bohaterów do góry nogami. Rozumiem, skąd wziął się taki rozgłos wokół niej, bo ostatnio tego typu historie są bardzo przez czytelniczki uwielbiane. Jeśli jednak o mnie chodzi, zdecydowanie wolę poprzednie książki autorki.

Może to fakt tego, że to dopiero pierwsza część z dwóch, ale cały czas doskwierało mi uczucie, że między Brianą i Reedem czegoś brakuje. Nie pomogło też to, że jakoś nie do końca mogłam się do tych bohaterów przekonać. Briana jak na tak inteligentną osobę czasami niezmiernie mnie irytowała swoją dziecinną porywczością, natomiast Reed czasami balansował na granicy arogancji i niepokojącego, niemoralnego zachowania, które - szczerze mówiąc - w normalnym życiu by mnie obrzydziło i kazało uciekać jak najdalej. Miał potencjał na tę mroczną, skomplikowaną postać, na jaką był wzorowany od pierwszego wrażenia, ale po drodze coś nie zagrało i wypadł jakoś tak nijako.

To samo niestety przełożyło się na ich relację, która w dużej mierze opierała się na ich pokręconej namiętności, która nie powinna mieć miejsca między profesorem, a studentką. Ale do tej pory nie wiem skąd się wzięła ta totalna obsesja Reeda na jej punkcie, a ich szczeniackie kłótnie i prowokacyjne teksty rzucane, żeby tylko się wzajemnie rozzłościć, trochę mnie męczyły. Tym bardziej, że poza ich wątkiem w tej książce nic innego się niestety nie dzieje. Gdyby nie ostatnie parę rozdziałów, w których w końcu ta relacja zaczęła się rozwijać poza fizyczność, w ogóle by mnie niestety nie zainteresowali.

Na plus jest natomiast styl pisania autorki, który nawet pomimo fabuły, która była prosta, potrafi wciągnąć. To zawsze lubiłam w twórczości Julki najbardziej - jej umiejętność posługiwania się słowami, wprowadzenia fajnej atmosfery i zwrócenia uwagi czytelnika. Myślę więc, że to będzie idealna rozrywka dla tych osób, które lubią czasami przeczytać coś takiego właśnie w stylu Wattpada, niewymagającego myślenia, bez skomplikowanej fabuły, z dużą ilością smuta. Ja niestety nie jestem do końca przekonana, ale to nie oznacza, że książki nie polecam - w końcu każdy z nas ma inny gust i być może akurat wam ta historia się o wiele bardziej spodoba.


JULIA POPIEL to autorka pisząca pod pseudonimem. Absolwentka studiów magisterskich na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Na co dzień odpowiada za ochronę środowiska i bezpieczeństwo w międzynarodowej firmie działającej w branży chemicznej. Do spróbowania swoich sił w pisaniu namówił ją mąż, dzięki któremu zamiłowanie do czytania zamieniła w nowoodkrytą pasję. Jej ulubionymi gatunkami książkowymi są romanse i kryminały. W wolnych chwilach uwielbia oglądać seriale i spotykać się z przyjaciółmi. Uważa, że uśmiechem można zmienić świat na lepsze. Ryzykowny Pocałunek to jej debiutancka powieść.

Tytuł: The Science of Temptation
Autorka: Julia Popiel
Seria: Science. Tom 1
Data premiery: 08.11.2023r.
Liczba stron: 380
Wydawnictwo: NieZwykłe
Ocena: 5/10

Współpraca reklamowa z Julią Popiel i Wydawnictwem NieZwykłym:


Czytaj dalej »

sobota, 13 stycznia 2024

Beth O'Leary - Ostatni dzwonek



Dwoje zaprzysięgłych wrogów. Upadający biznes hotelowy. Miłość to ostatnie, czego potrzebują.

Dwoje hotelowych recepcjonistów – i arcywrogów – znajduje kolekcję starych obrączek ślubnych i rywalizując o to, które z nich zwróci je właścicielom, odkrywa własną historię miłosną.

Recepcjoniści Izzy i Lucas nienawidzą się nawzajem. Robią wszystko, co w ich mocy, żeby ich zmiany w recepcji hotelowej nigdy się nie pokrywały, ale w grudniu tego roku są tylko we dwoje. Co gorsza, w hotelu właśnie zawalił się sufit. Tylko pięć pokoi nadaje się do użytku, a właściciel wyznaczył Izzy i Lucasowi różne żmudne zadania, by opłacało mu się zatrudniać ich w czasie remontu.

Podczas porządkowania rzeczy pozostawionych przez gości odkrywają pudełko z obrączkami ślubnymi i pierścionkami zaręczynowymi, oznaczonymi datami ich znalezienia. Gorączkowo przeszukują hotelową dokumentację, by odnaleźć właścicieli, i w końcu… wyruszają w drogę.

Pudełko zawiera nie tylko biżuterię – to skarbnica historii miłosnych, uniesień i rozczarowań. Od długo oczekiwanego pierścionka zaręczynowego po obrączkę ślubną, która przybywa w samą porę na przyjęcie rozwodowe, każda zguba ma do opowiedzenia swoją historię.

Jeżdżąc po Wielkiej Brytanii i zwracając precjoza ich właścicielom, Izzy i Lucas zaczynają dostrzegać, że romanse nie zawsze biegną prostą drogą do szczęśliwego zakończenia. Mogą zaczynać się na różne sposoby. A wrogów od kochanków dzieli tylko mały krok…


Najnowsza książka Beth O'Leary to idealna pozycja dla wielbicieli komedii romantycznych z wątkiem dwóch rywali, którzy walczą ze sobą w miejscu pracy. Niczym w moim ukochanym "The Hating Game" Sally Thorne, gdzie koncept na historię jest bardzo podobny, od razu wiedziałam, że to będzie historia idealna dla mnie. Nie miałam wobec niej jakichś większych oczekiwań, ale w okresie po świętach miałam ochotę na coś właśnie tak niewymagającego i dokładnie tego udało się autorce dokonać - nawet, jeśli książka miała czasami swoje gorsze momenty.

Jeszcze rok temu Izzy wzdychała do swojego współpracownika, Lucasa, gotowa zrobić w końcu krok do przodu i zaprosić go na randkę. Taki był też cel jej listu miłosnego, który miał trafić do niego podczas bożonarodzeniowej imprezy w hotelu, w którym razem pracują. Jednakże czekając na jego odpowiedź i pierwszy pocałunek pod jemiołą, nie spodziewała się zobaczyć go w miłosnych objęciach z jej teraz już byłą współlokatorką i najlepszą przyjaciółką. Ani że wyśmieje on jej list. To była wystarczająca pobudka, po której już nigdy nie patrzyła na Lucasa tak samo. Rok później atmosfera aż iskrzy od ich wzajemnej niechęci do siebie i niewypowiedzianych słów oraz rozczarowania zeszłego roku, ale gdy ich ukochany hotel staje na skraju bankructwa, Izzy i Lucas zmuszeni są odłożyć na bok swoje uczucia i zacząć razem współpracować. Porządkując stary magazynek, trafiają na pudełko ze zgubionymi przez gości obrączkami i pierścionkami zaręczynowymi. Okazuje się, że oddanie ich właścicielom może być dobrym sposobem, aby uratować hotel. Izzy i Lucas zakładają się więc, komu pierwszemu uda się odnaleźć byłych właścicieli biżuterii. Tym razem jednak ich wzajemna rywalizacja zmusza ich nie tylko do konfrontacji z niepewną przyszłością hotelu, ale również z ich własnymi uczuciami...

Fabuła tej książki jest prosta i być może nie jakaś wymyślna, ale dokładnie dlatego mnie zauroczyła. Tym bardziej, że otula grudniową, świąteczną atmosferą oraz wiszącą w powietrzu magią drugich szans. Izzy i Lucas pałają do siebie czystą niechęcią i kompletnie nie potrafią się dogadać. Ich różne osobowości kolidują ze sobą na każdym kroku do tego stopnia, że nie mogą przebywać ze sobą na tych samych zmianach, bo nawet ich współpracownicy mają ich dość. Wisi nad nimi widmo poprzednich świąt, które skończyły się nieprzyjemną awanturą i całą masą pytań, których nie zadali sobie na głos. 

To typowy przypadek braku komunikacji, a dokładniej błędnej interpretacji sytuacji, która ciągnęła się przez miesiące i przyznaję, na początku ogromnie mnie to frustrowało. Nie zajęło mi to długo, by się zorientować, co tak naprawdę zaszło, że tak się znienawidzili i obiektywnie patrząc, całe to nieporozumienie było bardzo głupie i można je było z łatwością rozwiązać. Ale z drugiej strony było źródłem wielu genialnych sytuacji, dzięki którym ta książka zapewniła mi godziny naprawdę świetnej rozrywki.

Bohaterowie tej książki czasami naprawdę testują cierpliwość czytelnika, ale jakby zapomnieć o całym powodzie ich wzajemnej niechęci, to autorka naprawdę rewelacyjnie radzi sobie z przedstawieniem skomplikowanej natury ich relacji, a przede wszystkim tych wszystkich uczuć, których na pierwszy rzut oka w ogóle nie widać. Chociażby zazdrość Lucasa o Izzy, nawet jeśli nie chciał się do niej przyznać, wywoływała motylki w moim brzuchu i sprawiała, że miałam ochotę chichotać jak mała dziewczynka. Nie bez powodu mówi się "kto się czubi, ten się lubi", bo oni byli jak dzieciaki w przedszkolu, którzy sobie dokuczają, bo nie do końca rozumieją swoich uczuć. Moimi ulubionymi momentami były jednak te chwile, kiedy zrzucali warstwy ochronne i wychodziły na jaw miesiące ich zranienia. Bo właśnie wtedy nie tylko poznajemy ich przeszłość, ale zgłębiamy się w te postacie, odkrywamy ich uczucia, obawy, żal, tęsknotę i pragnienie.

Nie będę ukrywać, Izzy nie stała się moją nową ulubioną bohaterką i to właśnie ona najbardziej testowała moją cierpliwość. Potrafiła być taka uparta i niepotrzebnie okrutna, że czasami aż się prosiła o to, by ktoś nią potrząsnął. I chociaż rozumiem powody jej zranienia, w końcu nikt nie chce być w kółko odrzucany przez obiekt swoich zainteresowań, to były takie chwile, kiedy jej porywczość i emocjonalność to było po prostu za dużo. Natomiast Lucas był bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Na początku robi wrażenie stoickiego, gburowatego robota, ale im bliżej go poznajemy, tym bardziej zapada w serce. A poza tym, czy wspominałam, że jest Brazylijczykiem i mówi po portugalsku? To mi wystarczy, żeby totalnie dla niego przepaść. Uwielbiam jego determinację i spryt, aby wykorzystać jego zakład z Izzy, by w końcu ujrzała go w innym świetle.

Nawet pomimo tego, że czytając tę książkę trzeba się uzbroić w trochę cierpliwości, to i tak uważam ją za jedną z przyjemniejszych świątecznych komedii romantycznych. Tym bardziej, że czyta się ją błyskawicznie i nawet te momenty chwilowego zniecierpliwienia zachowaniem bohaterów giną w atmosferze zimowego ciepła, rodzinnej atmosfery oraz brytyjskiego humoru. A wisienką na torcie jest umiejscowienie fabuły w klimatycznym, pełnym historii hotelu oraz walki z czasem, by go uratować. Jeśli więc lubicie lżejsze książki na dwa wieczorki, to polecam.



BETH O'LEARY to brytyjska autorka. Absolwentka filologii angielskiej, zaczynająca swoją karierę w wydawnictwie publikującym książki dla dzieci. Mieszka na przedmieściach Londynu, swoją pierwszą powieść napisała w podmiejskim pociągu. Teraz jest pełnoetatową powieściopisarką, która jeśli akurat nie pisze, na pewno czyta coś porywającego, owinięcia kocem, z filiżanką herbaty w ręce.



Tytuł: Ostatni dzwonek
Autor: Beth O'Leary
Tytuł w oryginale: The Wake-up Call
Data premiery: 8 listopada 2023
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Ocena: 8/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Albatros:




Czytaj dalej »

wtorek, 9 stycznia 2024

Rebecca Ross - Divine Rivals. Pojedynek bogów | Recenzja ambasadorska



Po stuleciach uśpienia bogowie znów toczą bitwy, a krucha równowaga między światami wydaje się zagrożona. Trwa wojna, od której zależą losy ludzkości, a w niej najlepszym orężem może okazać się… miłość.

Dla osiemnastoletniej Iris Winnow liczy się tylko rodzina, zrobi więc wszystko, by ją chronić. Ukochany brat niedawno zaginął na froncie – na wojnie toczącej się między dwojgiem bogów - a bezrobotna matka topi smutki w butelce. Teraz to na Iris spoczął ciężar utrzymania domu, dlatego dziewczyna stara się o pracę felietonistki w „Oath Gazette”, najpoczytniejszej gazecie w mieście. Poznaje tam Romana Kitta, ambitnego, przystojnego i aroganckiego młodego mężczyznę, który również pragnie tej posady.

Są jak ogień i woda: ona, uboga dziewczyna, która walczy o przetrwanie; on, wykształcony syn bogatych rodziców, któremu niczego nie brakuje.

Sytuacja w domu Iris jest coraz trudniejsza – z tęsknoty i rozpaczy dziewczyna zaczyna pisać do brata listy. Nie wie jednak, dokąd je wysłać, dlatego wkłada je do szafy. A one - w magiczny sposób - trafiają w ręce redakcyjnego rywala nastolatki. Między dwojgiem dziennikarzy rodzi się nieoczekiwana więź. Czy sprawi ona, że ich wzajemne antagonizmy zejdą na drugi plan?


Nie umiem ująć słowami, jak przepiękna, poruszająca i zapadająca w serce jest ta książka. O Divine Rivals słyszałam wiele, zapewne jak my wszyscy, ale nigdy bym się nie spodziewała historii tak cudownej, że po jej skończeniu czułam się tak, jakbym już na zawsze zostawiła razem z nią cząstkę mojej duszy. Historii pełnej emocji, poruszającej bolesną tematykę wojny, śmierci i rozstań, ale zawierającej w sobie też odrobinę magii, która nadaje jej tym bardziej specjalnego znaczenia. Historii o dwóch duszach, które odnalazły się pomimo przeciwności, dzielących ich kilometrów i uprzedzeń.

Dwie osoby z dwóch zupełnie różnych światów i jedno magiczne połączenie, które zmieni wszystko. Iris to uboga dziewczyna, która pracuje w lokalnej gazecie, aby mieć za co jeść i wesprzeć swoją matkę, która topi smutki w alkoholu. Na swojej starej maszynie do pisania pisze listy do brata, który od miesięcy przebywa na wojnie, i chowa je w szafie z nadzieją, że któregoś dnia dostanie odpowiedź. Listy znikają bez śladu do czasu... aż któregoś dnia otrzymuje pierwszą tajemniczą wiadomość. Dziewczyna nie jest świadoma, że listy trafiają prosto w ręce jej przystojnego, aczkolwiek irytującego rywala z pracy. Roman od miesięcy walczy z nią o najlepszą posadę oraz najlepsze tematy artykułów. Odpisując na listy dziewczyny tęskniącej za bratem, nie spodziewa się tego magicznego połączenia, które ich do siebie zbliży. Wtedy jednak w życiu Iris przydarza się tragedia i dziewczyna nie mając już nic do stracenia, postanawia stawić czoło wojnie i wyjeżdża z miasta, zabierając ze sobą jedynie swoją maszynę...

Łatwo byłoby określić tę książkę jedynie wymienieniem paru głównych motywów, ale uwierzcie mi, ta historia to zbiorowisko przepięknych momentów, cytatów zapadających w serce i przemyśleń na temat życia, których nie sposób ująć słowami. Co chwilę coś zaznaczałam, coś pisałam, a niektóre słowa trafiły do najczulszych strun mojej duszy, przytłaczając mnie ich intymnością, wrażliwością i prawdziwością. Pomiędzy stronicami historii o miłości, która rozwija się pomimo tragizmu wojny i straty, autorka przytacza prawdziwe mądrości na temat odwagi, smutku, żałoby, własnego miejsca na świecie, naszych najskrytszych pragnień i obaw. Jej słowa uzależniają, bo w tak piękny sposób ujmują myśli, na które najczęściej nam po prostu brakuje słów.

Iris i Roman to bohaterowie, którzy zostaną ze mną na długo. Iris, ze swoją samotnością i bólem straty, której nikt poza nią nie rozumie. I Roman, który na pierwszy rzut oka ma wszystko, ale tak naprawdę tonie w echu oczekiwań jego rodziny, od której nie może się odwrócić. Motyw listów pozwala nam poznać tych bohaterów na zupełnie innym, głębszym poziomie. Bez barier w postaci uprzedzeń, dumy, oczekiwań. Są tylko ich słowa na papierze, ich wyznania, marzenia, najgłębsze obawy, pragnienia. Odkrywają w sobie bezpieczną przystań i zrozumienie, jakiego nie okazał im jeszcze nikt w całym ich życiu, nawet pomimo dzielących ich kilometrów i różnic.

Dziejąca się w tle wszystkiego wojna nie jest tylko dodatkowym fantastycznym elementem tej historii, ale przede wszystkim surowym i ciężkim do przełknięcia spojrzeniem na prawdę. Wylałam wiele łez, czytając o otaczających bohaterów chwilach grozy, nieuchronnej śmierci i ciągłego strachu o to, że niewinne życia zostaną stracone. Ale też byłam wdzięczna za każdy moment piękna, który pozwalał nam odetchnąć i przypomnieć sobie, że życie jest pełne wzlotów i upadków, szczęścia i smutku, bo tak naprawdę jedno nie może istnieć bez drugiego. I że nie ma nic złego w szukaniu radości w cięższych chwilach.

Ta historia pochłania bez reszty od pierwszej strony, a potem tylko coraz mocniej zakorzenia się w sercu czytelnika. I chociażbym próbowała, nie dam rady opisać, jak wiele emocji czułam, gdy ją czytałam. Tę historię trzeba po prostu przeżyć. Poczuć ją, doświadczyć, zjednoczyć się z bohaterami. Bo myślę, że to tego typu powieść, która pochłonie bez reszty nawet tych czytelników, którzy na ogół nie sięgają po fantastykę - tym bardziej, że ma do zaoferowania o wiele więcej. Nie pozostaje mi więc nic innego, niż napisać wam, że koniecznie ją musicie przeczytać.


Autorka powieści fantasy dla nastolatków i dorosłych. Mieszka u podnóża Appalachów, w północno-wschodniej Georgii, z mężem, owczarkiem australijskim i górą książek, którą trudno ogarnąć wzrokiem. Zanim odważyła się przelać na papier rodzące się w niej opowieści, pracowała m.in. na ranczo w Kolorado i w szkolnej bibliotece. Kocha kawę, stare maszyny do pisania i znaczki pocztowe. Gdy nie pisze - czyta lub pracuje w ogrodzie, gdzie hoduje polne kwiaty i pomysły na swoje historie. Rzeka zaklęta to pierwsza część dylogii Żywioły Cadence.


Tytuł: Divine Rivals. Pojedynek bogów
Autor: Rebecca Ross
Seria: Letters of Enchantment. Tom 1
Data premiery: 10.01.2024r.
Wydawnictwo: You & YA Books
Liczba stron: 352
Ocena: 10/10

Współpraca ambasadorska z Wydawnictwem You & YA Books:


Czytaj dalej »

poniedziałek, 8 stycznia 2024

Alice Oseman - Heartstopper. Tom 5



W piątej części "Heartstoppera" towarzyszymy Nickowi i Charliemu w chwilach przełomowych – przed nimi pierwsze doświadczenia seksualne i pierwsze dorosłe decyzje. Nieubłaganie zbliża się koniec szkoły i Nick musi podjąć decyzję o tym, dokąd pojedzie na studia. Czy wybierze uczelnię blisko domu, żeby nie opuszczać mamy i ukochanego chłopaka, czy może zdecyduje się podążyć za własnym pragnieniem? Podczas gdy on zastanawia się, kim właściwie jest, Charlie pracuje nad relacją z matką i nad sobą samym. 


Heartstopper to jedna ze stałych w moim życiu, których zawsze wyczekuję z przyjemnością. Kocham świadomość, że będę mogła powrócić do tych bohaterów, którzy stali mi się bliscy w ostatnich latach, czy to w formie komiksów, czy kolejnego sezonu serialu. Ta historia wnosi do mojego życia dawkę czystej radości, otula ciepełkiem jak kocyk w zimną noc. I chociaż kolejne tomy tych komiksów można pochłonąć w mniej, niż pół godzinki, to zawsze dzięki nim czuję się jakoś lżejsza, a Nick i Charlie stają się coraz bliżsi mojemu sercu.

Czasami nie mogę uwierzyć, jak wiele przeszli razem, odkąd poznaliśmy ich w pierwszej części. Dużo wspaniałych i pięknych momentów, ale też takich, które ukazały nam, że nie wszystko w życiu jest usłane różami - zmagania ze zdrowiem psychicznym, z problemami rodzinnymi, homofobią. Teraz wszystko zdaje się powoli ustabilizowało, ale przed chłopakami pojawia się kolejny problem - za rok Nick kończy szkołę i czeka go podjęcie decyzji, czy zdecyduje się na studia blisko domu, czy czeka go związek na odległość z Charliem.

Jedną z rzeczy, które uwielbiam w tej serii najbardziej, jest to, jak autentyczni i szczerzy są Nick i Charlie w obliczu wszystkich wątpliwości i problemów, które stają na ich drodze. Alice Oseman skrupulatnie trzyma się tego, by przedstawić ich relację naturalnie i nawet, gdy coś jest nie tak, nie rezygnują ze siebie i wszystko rozpracowują w swoim czasie. To taki powiew świeżego powietrza w literaturze, co zawsze mnie ogromnie cieszy, bo książki przyzwyczaiły mnie do dramatów, zerwań i nieporozumień. Tymczasem ta dwójka zawsze tworzy wspólny front, nawet wtedy, gdy nadchodzą trudniejsze dni - bo przecież nasze życie to przeplatanka szczęścia i porażek, ale każdy z nas musi się nauczyć, jak sobie z tym poradzić i nigdy się nie poddawać.

Wątek zmagania się z perspektywą przyszłości i wyboru swojej ścieżki, z czym zmaga się w tym tomie Nick, jest mi aż zbyt bliski. Jeszcze kilka lat temu sama znajdowałam się na jego miejscu i szczerze mówiąc, nawet teraz, wiele lat po ukończeniu szkoły średniej, czasami dopadają mnie wątpliwości i stres przed niewiadomą, gdzie zaprowadzi mnie życie. Wybór szkoły wyższej to taka pierwsza ważniejsza decyzja i ciężko było mi obserwować zagubienie Nicka, bo było aż zbyt prawdziwe.

Z drugiej strony jest też Charlie, który nie tak dawno mierzył się ze swoim zdrowiem i nadal próbuje ustalić tempo życia, które będzie dla niego najbardziej odpowiednie. Czasami nadal czuje frustrację, że jego bliscy oceniają go z perspektywy jego gorszych dni z przeszłości. I chce być tylko normalnym chłopakiem, który kocha swojego chłopaka i cieszy się obecną chwilą, jak każdy inny. W tym tomie coraz większe zainteresowanie w chłopakach budzi wejście z ich związkiem na poziom cielesności, co było jednocześnie rozkosznie urocze, jak i bardzo prawdziwe. Pojawia się pewna niezręczność, nieśmiałość, nie jest może tak, jak opisują to wszystkie książki i filmy, ale jest pięknie na swój sposób, bo to zbliża bohaterów do siebie na zupełnie innym poziomie. I uważam, że Oseman po raz kolejny poradziła sobie z tym rewelacyjnie.

Ciężko mi uwierzyć, że powoli zbliżamy się do końca przygód Nicka i Charliego, bo strasznie się zdążyłam do nich przywiązać. Z drugiej strony powrót do nich to za każdym razem czysta przyjemność i gwarantowany szeroki uśmiech na twarzy, więc z pewnością jeszcze nie raz zorganizuję sobie taki maraton z wszystkimi tomami. To jedna z najpiękniejszych, takich prawdziwe życiowych historii nie tylko o byciu osobą LGBT, ale też po prostu o byciu nastolatkiem. I polecam ją z przyjemnością,



Alice Oseman - brytyjska pisarka, autorka wielu komiksów i jednocześnie studentka anglistyki na Uniwersytecie Durham. Jej pierwsza publikacja została wydana, gdy miała 17 lat. W swoich historiach skupia się na życiu nastolatków we współczesnej Wielkiej Brytanii.


Tytuł: Heartstopper. Tom 5
Autor: Alice Oseman
Seria: Heartstopper. Tom 5
Tytuł oryginału: Heartstopper. Vol 5
Data premiery: 7 grudnia 2023
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 336
Ocena: 10/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Jaguar:




Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia