sobota, 25 kwietnia 2020

Kasie West - Może Tym Razem



Jeden rok. Dziewięć zdarzeń. Dziewięć szans... na miłość.

Sophie pracuje w lokalnej kwiaciarni, więc można ją spotkać na każdym wydarzeniu w jej małym rodzinnym mieście. Śluby. Pogrzeby. Grille. Imprezy sylwestrowe. Wymień jakąkolwiek okazję, a Sophie Evans na pewno tam nie zabraknie.

Andrew Hart jest uczniem prestiżowej szkoły, oprócz tego to pewny siebie i pyskaty arogant. Jako syn nowego szefa kuchni w mieście nagle musi uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach, w których bierze udział Sophie. Dziewczyna chce po prostu wykonać swoją pracę, a w międzyczasie dokończyć szkice, które mają zapewnić jej wstęp do wymarzonej szkoły architektonicznej. Ale na każdym kroku napotyka Andrew, który wchodzi jej w drogę i komplikuje życie. Pewnego dnia Sophie zaczyna się zastanawiać, czy wszystko, co jest w życiu piękne, musi być proste...


Kasie West to jedna z tych autorek, po której książki sięgam kiedy czuję, że nie dam rady przeczytać nic wymagającego. Jest jedną z niewielu autorek, której ufam z młodzieżówkami, jako że ostatnio kompletnie przestałam je czytać. Moją ostatnią książką spod jej pióra jaką przeczytałam była "Przeznaczenie i pierwszy pocałunek" i bardzo długi czas się nad nią zachwycałam. I chociaż niedługo później nabyłam "Może Tym Razem", dopiero teraz zdołałam po nią sięgnąć i muszę przyznać, wcale się nie zawiodłam. Spełniła swoje zadanie - była szybka, urocza, przyjemna i skutecznie umiliła czas.

Sophie pracuje w lokalnej kwiaciarni, dlatego bierze udział w niemalże każdym wydarzeniu w miasteczku. Śluby, pogrzeby, grille i wszystkie inne okazje - zawsze ją tam znajdziesz. Tym razem przypada jej praca na przyjęciu, przy którym pracuje także jej najlepsza przyjaciółka, Micah. Okazuje się, że firma cateringowa ojca Micah zgłosiła się do programu jednego z najbardziej wpływowych szefów kuchni w kraju i przez rok będzie z nim współpracować. I że ów szef ma syna w wieku Sophie, który od pierwszego spotkania zachodzi jej za skórę. Uczeń prestiżowej szkoły, pewny siebie, arogancki działa jej na nerwy najmniejszym czynem. A wszystko zapowiada się na to, że przez rok będą musieli się znosić na przeróżnych wydarzeniach. Sophie pragnie jedynie wyrwać się z miasteczka i spełnić marzenia o studiach w Nowym Jorku, Andrew na każdym kroku jednak wchodzi jej w drogę i komplikuje życie. Jeden rok. Dziewięć wydarzeń. Jak wiele może się zmienić w tym czasie?

Forma, jaką obrała autorka w tej powieści, to jest osadzenie akcji podczas dziewięciu wydarzeń w ciągu roku, od razu przypomniała mi o książce Colleen Hoover "November 9", gdzie bohaterowie spotykali się razem co roku tego jednego dnia, 9 listopada. To od razu zwróciło moją uwagę i ciekawa byłam, jak poradzi sobie z tym West. Czy podczas dziewięciu wydarzeń w ciągu roku jest szansa na miłość? Sophie, nasza główna bohaterka, jest bardzo zdeterminowana, aby w przyszłości przenieść się do Nowego Jorku i tam studiować projektowanie mody. Poza rodziną i przyjaciółką tak naprawdę nic jej nie trzyma w rodzinnym mieście, nie angażuje się w związki, nie przywiązuje się do nikogo i niczego. Kiedy poznaje Andrew, syna szefa kuchni dla którego pracuje ojciec jej najlepszej przyjaciółki, ciężko jest jej się do niego przekonać. Już ich pierwsze spotkanie idzie w każdym calu źle. Sophie uważa go za buca, a on ją za snobkę. Każda ich rozmowa kończy się na kłótni i dlatego wolą trzymać się od siebie z daleka. Jednak im więcej szans los im daje, tym bliżej się poznają i zaczynają się do siebie przekonywać.

Autorka zdecydowała się na wątek hate-to-love, jeden z moich ulubionych i tutaj to bardzo pasowało. Uczucie między Andrew i Sophie rozwija się powoli, przemyślanie i nie mamy wrażenia, że zbyt szybko wskakują w związek, znając się jedynie z kilku eventów w ciągu roku. No i jak na Kasie West przystało, jest niesamowicie uroczo, zabawnie i nie ma szans na nudę. Cała książka przeskakuje od wydarzenia do wydarzenia, więc od razu dostajemy same dobre wątki, bez zbędnych zapełniaczy. A poza wątkiem miłosnym autorka porusza także wiele innych, przede wszystkim mówi o przyjaźni, rodzinie, a także spełnianiu własnych marzeń. Postać Micah także odgrywa swoją rolę, pojawiają się spięcia między przyjaciółkami. Chociaż książka utrzymana jest w przyjemnym, lekkim tonie, poruszone są poważne problemy i wątki, które nadają powieści troszeczkę powagi.

"Może Tym Razem" to bardzo przyjemna, niewymagająca młodzieżówka, w sam raz na ciepły, wiosenny wieczór. Uwielbiam to, że oparta jest na symbolice kwiatów, na dodatek akcja dzieje się na pięknych, klimatycznych eventach, przez co czujemy się, jakbyśmy tam byli razem z bohaterami. Sophie i Andrew to charyzmatyczni bohaterowie, których relacja przynosi wiele zabawy i uśmiechu, a każdy bohater poboczny ociepla historię. Może i nie jest to książka, która zapadnie w pamięci na dłużej, ale i tak uważam, że warta jest polecenia. Zwłaszcza tym, którzy szukają czegoś lekkiego i słodkiego.

Jeśli upaść spektakularnie, to teraz. Mamy całe życie na to, żeby się podnosić.


KASIE WEST to amerykańska powieściopisarka mieszkająca w środkowej Kalifornii. Ukończyła Uniwersytet Stanowy w Kalifornii we Fresno, a obecnie kończy studia doktoranckie. Prywatnie jest matką czwórki dzieci - trzech dziewcząt i chłopca. Pisze powieści młodzieżowe oraz jest autorką bloga. Aktualnie pisarka mieszka w Kalifornii wraz z mężem i czwórką dzieci. Amerykańska autorka debiutowała powieścią pod tytułem „Pivot Point” w 2013 roku. Czytelnicy docenili West zwłaszcza za konstrukcję bohaterów, którym daleko do papierowych ideałów. Postacie jej powieści żyją pełną piersią, ponoszą konsekwencje swoich czynów oraz popełniają błędy, do których są w stanie się przyznać. Dzięki tym zaletom obok książek West trudno jest przejść obojętnie.




Tytuł: Może Tym Razem
Autor: Kasie West
Tytuł w oryginale: Maybe This Time
Data premiery: 1 lipiec 2019
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Feeria Young
Ocena: 8/10




Czytaj dalej »

niedziela, 19 kwietnia 2020

Helen Hoang - Test na Miłość



Dwudziestosześcioletni Khai cierpi na zaburzenia autystyczne. Jego głównym problemem jest brak zdolności do odczuwania głębszych emocji. Mama chłopaka postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i znaleźć synowi idealną kandydatkę na żonę. Wkrótce na swojej drodze dość przypadkowo spotyka Esme, której proponuje zostanie „próbną” narzeczoną jej syna. Dziewczyna początkowo się waha, ale w końcu uznaje, że to dla niej jedyna szansa na lepszą przyszłość.

Uwiedzenie Khaia okazuje się jednak nie lada wyzwaniem. Starania Esme nie przynoszą pożądanych efektów, a chłopak wydaje się nieczuły na jej zaloty. Khai ceni sobie rutynę i ustalony porządek, a narzucona przez matkę narzeczona wprowadza w jego życie niepotrzebny chaos. Chłopak nie ma wiele czasu, żeby wreszcie zrozumieć, jak działa jego serce. Inaczej Esme wróci do domu na drugi koniec świata. Czy dwoje nieznajomych może stworzyć udany związek? Czy małżeństwo aranżowane okaże się receptą na szczęście? Jak zachowa się Khai, gdy pozna sekret, którego strzeże dziewczyna?


W zeszłym roku na naszym rynku pojawiła się debiutancka książka Helen Hoang "Więcej Niż Pocałunek" i przyjęła się bardzo dobrze. Miałam okazję ją przeczytać i naprawdę dobrze się przy niej bawiłam, szczególnie, że autorka poruszyła w niej wiele tematów, o których naprawdę warto rozmawiać. Już wtedy doceniłam to, ile wartości Hoang nadaje swoim powieściom, ale dopiero podczas lektury "Test na Miłość" dostrzegłam, że autorka naprawdę stara się pisać tak, aby czytelnikom coś przekazać, aby nie stworzyć kolejny, mało znaczący romans. Zresztą, nie bez powodu ta książka zebrała tyle nagród i pozytywnych ocen.

Esme to młoda kobieta wychowująca samotnie swoją małą córeczkę. Mieszkająca w Wietnamie w skrajnym ubóstwie razem z matką i babką, robi wszystko, aby zapewnić jej dostateczne utrzymanie - nawet jeśli oznacza to szorowanie toalet do końca życia. Jako bardzo wczesna matka nie miała okazji podążyć za swoimi marzeniami i pójść na studia, brakuje jej jakiegokolwiek wykształcenia i nawet jeśli pragnie coś w swoim życiu zmienić, wie, że jest to niemalże niemożliwe. Do czasu kiedy napotyka pewną kobietę, która proponuje jej aranżowane małżeństwo z jej synem. Aby podjąć się tego zadania, Esme musiałaby opuścić nie tylko kraj, ale i swoją rodzinę, i przenieść się do Ameryki, do całkiem innego świata. Kobieta postanawia jednak podjąć się ryzyka i zgadza się na propozycję kobiety.

Khai bardzo lubi swoje życie, swoją pracę, swój dom, w życiu prywatnym idzie mu jednak kiepsko. Od zawsze miał duże problemy z angażowaniem się w związki z ludźmi, głównie z powodu autyzmu. Jego rodzina nie potrafi przyjąć do wiadomości z czym wiąże się jego schorzenie i dlatego mężczyzna od zawsze czuł się w swojej rodzinie jak czarna owca. Przekonany, że niezdolny jest do uczuć i kochania, trzyma się z daleka od wszystkich. Do czasu, aż jego mama postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wprowadza do jego domu tajemniczą kobietę, która ma zostać jego nową narzeczoną.

Esme ma kilka miesięcy, aby rozkochać w sobie Khaia, który gruntownie stoi przy swoim, że nigdy się nie zakocha. Może skończyć się albo ślubem, albo złamanym sercem i powrotem Esme do domu. Czy kobiecie uda się rozkochać w sobie mężczyznę, który uważa, że jest niezdolny do uczuć?

Zdążyłam zauważyć, że Helen Hoang wkłada w tworzenie swoich postaci bardzo dużo ciepła i realizmu. Uwielbiam czytać jej końcowe notki, ponieważ jeszcze więcej dowiaduję się o procesie tworzenia takich bohaterek jak Stella (z "Więcej Niż Pocałunek"), czy właśnie nasza Esme. Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie to, że ta historia początkowo miała wyglądać zupełnie inaczej, a Esme tak naprawdę istniała jedynie w tle - do czasu aż zaczęła przyćmiewać oryginalną główną bohaterkę. Nic dziwnego, ponieważ Esme ma naprawdę wiele do opowiedzenia, a jej historia porusza do łez i daje dużo do myślenia. Młoda, samotna matka, która gotowa jest poświęcić wszystko, aby zapewnić lepsze życie swojej córeczce, podejmuje ogromne ryzyko i wylatuje do innego kraju, na inny kontynent. Nie znając dobrze języka, kultury, ludzi. I chociaż na początku jej celem jest rozkochanie w sobie Khaia, przystojnego mężczyzny, który uważa, że niezdolny jest do miłości, to dość szybko okazuje się, że ta bohaterka ma o wiele więcej do powiedzenia, a w tej książce wcale nie chodzi tylko o wątek miłosny. Esme postanawia jak najlepiej skorzystać z danej okazji i zaczyna uczyć się języka. Zapisuje się na kursy, stara się o dyplom i zaczyna obmyślać swoją przyszłość. Nie poddaje się, kiedy coś idzie nie tak i chociaż jest jej niesamowicie ciężko, zawsze stara się patrzyć na sprawy pozytywnie. Wielokrotnie miałam ochotę ją uściskać i powiedzieć, żeby się nie poddawała, bo w końcu wszystko się ułoży. Kiedy coś szło nie tak i ktoś podcinał jej skrzydła, serce łamało mi się razem z nią. Nie potrafię nawet stwierdzić ile odwagi i przerażenia musiała w sobie mieć, decydując się na taką decyzję. A przecież ludzie na całym świecie codziennie tak walczą.

Bardzo polubiłam również Khaia, dla którego potrzeba dużo zrozumienia. Jako postać z zespołem Aspergera ma równie dużo do powiedzenia i cieszę się, że autorka poruszyła tak ważny temat, o którym ludzie naprawdę niewiele wiedzą i często wykazują się ignorancją. Tak właśnie całe życie traktowała go jego własna rodzina - jak odludka, kogoś dziwnego, bo przeżywał wszystko inaczej niż inni i nie okazywał emocji na zewnątrz. To w dużej mierze odbiło się na tym, że zaczął mówić o sobie jako o wybrakowanym i niezdolnym do miłości. Autorka stara się przekazać jego historią, że nie ma nic złego w jego odmienności. Khai przechodzi ogromną drogę od początku do końca książki i przy tym uczy czytelnika ogromną lekcję. Nie jest idealny, popełnia błędy i często doprowadza do frustracji, ale warto wykazać przy nim cierpliwość, bo ta postać także ma dużo do powiedzenia.

Bardzo rzadko mam do czynienia z wątkiem aranżowanego małżeństwa, ale tutaj bardzo mi się to podobało. Esme i Khai rzuceni są na głęboką wodę, gdy muszą razem zamieszkać i udawać narzeczeństwo podczas wesel u rodziny Khaia. Mężczyznę doprowadza do szału to, że kobieta wprowadza zamieszanie do jego uporządkowanego życia, a ona pragnie zrobić wszystko, aby udało jej się go w sobie rozkochać. Wszystko wychodzi jednak uroczo nieporadnie i bardzo podoba mi się to, że ich relacja nie jest pisana na kolanie, a wszystko dzieje się w swoim czasie. Stopniowo zachodziły w nich subtelne zmiany, które pokazywały, że ta dwójka wcale nie jest sobie obojętna. Bohaterowie mieli między sobą niezaprzeczalną chemię, dało się to wyczuć nawet przez kartki.

"Test na Miłość" to naprawdę wartościowa, dająca do myślenia pozycja, będąca jednocześnie bardzo uroczym, lekkim romansem. Główni bohaterowie mają wiele do powiedzenia i myślę, że każdy z nas może się od nich czegoś nauczyć. To historia o mężczyźnie, który całe swoje życie czuł się, jakby nigdzie nie pasował, przekonany, że przez swoją chorobę niezdolny jest do uczuć. To historia kobiety, która zbiera się na odwagę i przenosi do całkiem innego kraju, aby zapewnić sobie i swojej rodzinie lepsze warunki do życia. To historia dwójki ludzi, którzy odnajdują w sobie bratnią duszę i zrozumienie, jakiego nigdy dotąd nie czuli. A jednocześnie to historia o przyjaźni, rodzinie, spełnianiu marzeń i nie poddawaniu się, gdy robi się ciężko. Naprawdę uważam, że warto dać jej szansę. Polecam z całego serca.
HELEN HOANG to Amerykańska pisarka. Ukończyła studia ekonomiczne i pracowała w finansach, zanim zaczęła pisać powieści. W 2016 zdiagnozowano u niej zespół Aspergera, co zainspirowało ją do napisania powieści „Więcej niż pocałunek”, która zdobyła nagrodę czytelników portalu Goodreads dla najlepszej książki, znalazła się w Top 100 książek Amazona i Top 50 „Washington Post” w 2018 roku. Pilgrim Media Group nabył prawa do filmu na podstawie tej powieści.






Tytuł: Test na Miłość
Autor: Helen Hoang
Tytuł w oryginale: The Bride Test
Data premiery: 25 marca 2020
Liczba stron: 447
Wydawnictwo: Muza
Ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza!






Czytaj dalej »

środa, 15 kwietnia 2020

Ella Frank - Try



Seks. Logan Mitchell uwielbia go, od kiedy w młodym wieku zdał sobie sprawę z tego, że jest seksowny. I nie ma problemu z wykorzystaniem tego na swoją korzyść. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety wpadają do jego łóżka — w końcu Logan nie jest kimś, kto dyskryminuje.
Żyje według jednego motta — jeśli coś go interesuje, to dlaczego nie spróbować i... skosztować?

Tym razem ma apetyt na Tate Morrisona.

Przystojny barman, który dopiero, co zatrudnił się w ulubionym barze Logana, właśnie kończy upiorny czteroletni związek ze swoją byłą żoną. Zaczyna od nowa i ostatnie, o czym myśli, to romans. Niestety przykuł uwagę Logana, a ten zawsze dostaje to, czego chce.

Logana nie kręcą związki, a Tate'a mężczyźni. Jednak, co by się stało, gdyby każdy z nich złamał swoje postanowienia... chociaż na chwilę?


Na początku roku miałam okazję przeczytać serię PresLocke napisaną przez Ellę Frank w duecie z Brooke Blaine i niemalże od razu się zakochałam. Bohaterowie byli charyzmatyczni, historia lekka i niewymagająca i wszystko to złożyło się na to, że lektura tej serii była czystą przyjemnością. Dlatego kiedy otrzymałam informację, że wydawnictwo zamierza wydać historię Tate'a i Logana, którzy w tamtej serii także się pojawiali, od razu się zgodziłam. Muszę jednak przyznać, że nie jestem do niej do końca przekonana.

Tate Morrison jest właśnie w trakcie rozwodu ze swoją okropną żoną, która niczego mu nie ułatwia. Pracuje jako barman i nie narzeka na powodzenie u kobiet, nie jest jednak zainteresowany wplątywaniem się w kolejny związek, nie dla niego są też przelotne romanse. Gdy w jego barze pojawia się Logan Mitchell - facet znany z tego, że zalicza każdego, kto mu wpadnie w oko, jego życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Ponieważ zawiesza oko na Tacie, a jeśli Logan czegoś zapragnie, to nigdy się nie poddaje. Jest tylko jeden problem - Tate nigdy nie był z żadnym mężczyzną i zupełnie nie rozumie swojego zainteresowania Loganem.

Tate i Logan są mi znani jako para będąca w stabilnym związku, dlatego dziwnie było cofnąć się do ich początków. Oboje są tak zupełnie różni, a początek ich relacji tak niecodzienny, że na początku kompletnie nie widziałam dla nich przyszłości. Logan to żigolak, lubiący zabawę wszędzie i z każdym, zresztą autorka nie oszczędza nam szczegółów jego podbojów, a Tate jest spokojny, opanowany, przechodzący przez rozwód po nieudanym, kilkuletnim małżeństwie. Gdy spotykają się z klubie, w którym pracuje Tate, obydwoje od razu wzbudzają w sobie zainteresowanie. Z taką różnicą, że Logan nie ukrywa swoich myśli i pragnień zaciągnięcia barmana do łóżka, a Tate irytuje się jego nachalnością i brakiem zrozumienia dla tego, że, cóż, nigdy nie interesowali go mężczyźni. Logan jednak się nie poddaje i każdego wieczora pojawia się w klubie z nadzieją, że w końcu złamie Tate'a.

Mój największy problem z tą pozycją jest taki, że nie ma tu żadnej fabuły. Tak naprawdę cała książka, a jest dość gruba, to opisy tego jak Logan i Tate tańczą wokół siebie oraz uprawiają seks. Bardzo dużo seksu. Tak dużo, że momentami się nudziłam i niektóre sceny pomijałam, bo nawet ja mam swoje granice i co za dużo, to niezdrowo. Na dodatek większość z nich to była powtórka wcześniejszych scen. Ta historia to w całej swojej okazałości erotyk bez większego nacisku na rozwój fabuły, bohaterów i ich relacji. A bardzo zabrakło mi tego rozwoju ich związku w sferze emocjonalnej, bo kiedy zaczęło się rodzić jakieś uczucie, kompletnie nie potrafiłam się do tego przekonać. To historia o biseksualnym facecie i facecie hetero, który na nowo poznaje swoją seksualność - i nic więcej. O ile seria PresLocke również nie jest żadnym majstersztykiem, tak tam przynajmniej działo się coś interesującego i bohaterowie byli żywi. Bardzo mi tego zabrakło tutaj. Kompletnie nie potrafiłam się wkręcić i przez większość czasu się nudziłam.

Trzeba jednak przyznać, że książka wreszcie zaczęła się robić interesująca pod koniec, kiedy pojawiło się trochę dramatyzmu i w życie bohaterów wkradły się problemy. Dopiero wtedy poczułam, że autorka zaczęła ich rozwijać i nadawać im jakichś cech, żeby nie wypadali nudno. Mam nadzieję, że w drugim tomie skupi się mniej na ich relacji fizycznej, a bardziej rozwinie ją pod względem uczuciowym. Bardzo chciałabym zobaczyć jak ich połączenie rozwija się na głębszym poziomie i staje się czymś więcej, niż czystym fizycznym przyciąganiem.

"Try" to bardzo lekki, niewymagający erotyk m/m, nie zrobił na mnie jednak większego wrażenia. Miałam dość duże oczekiwania, autorka niestety nie do końca je spełniła. Mam jednak nadzieję, że drugi tom zostanie lepiej rozwinięty i bohaterowie dostaną jakieś cechy i staną się bardziej realistyczni. Po takim zakończeniu zapewne sięgnę po kontynuację, wolałabym jednak nie zawieść się po raz kolejny.


Ella Frank jest amerykańską pisarką tworzącą powieści romantyczne, znana głównie ze swoich romansów m/m.




Tytuł: Try
Autor: Ella Frank
Seria: Pokusa. Tom 1
Data premiery: 25 marca 2020
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 488
Ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu :)


Czytaj dalej »

poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Jennifer L. Armentrout - Elixir



Aiden St. Delphi gotów jest zrobić wszystko, by ocalić Alex. Nawet jeśli oznacza to zrobienie jednej rzeczy, której nigdy sobie nie wybaczy. Nawet jeśli oznacza to wypowiedzenie wojny bogom.


Po przeczytaniu czwartego tomu serii Covenant, "Moc Apoliona", miałam taką depresję, że nie miałam ochoty zabierać się za żadną inną książkę. Niestety na ostatni tom trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, ale za to podczas przeglądania Goodreads wpadłam na informację o niedługiej nowelce "Elixir", napisanej oczami Aidena i będącej dopełnieniem czwartego tomu. Więc oczywiście musiałam się za nią zabrać i przeczytałam ją w ciągu godziny.

"Elixir" to nowelka, która opowiada historię z samego początku "Mocy Apoliona", dlatego nie zalecam jej czytania, jeśli nie zapoznaliście się jeszcze z tym tomem. Dzieje się tuż po Przebudzeniu Alex, kiedy to zostaje połączona z Sethem, a jej bliscy muszą zrobić wszystko, aby utrzymać ich z daleka od siebie. Obserwowanie takiej Alex było niesamowicie bolesnym doświadczeniem, bo dziewczyna z wielu powodów nie była sobą. Opryskliwa, żądna mordu, gotowa zabić, aby połączyć się z drugim apolionem, zupełnie niczym nie przypominała tej Alex sprzed Przebudzenia. To jedynie Aiden nie tracił wiary, że uda jej się to połączenie przerwać i do niego wróci. Nawet pomimo tego, że wbijała mu nóż w plecy za każdym razem. Wiemy, że w tym czasie działo się wiele rzeczy, o których Alex nie miała pojęcia, albo których nie była świadoma. I Jennifer L. Armentrout dała nam szansę się z nimi zapoznać dzięki perspektywie Aidena.

Miłość jest taka szalona i lekkomyślna. Nie może być zaplanowana, ani narzucona. Nie może być kontrolowana. Nie może istnieć w zgodzie z Przeznaczeniem, ani nie może wystąpić przeciwko niemu. Miłość to jedyna rzecz silniejsza niż przeznaczenie.

Alex zawsze najmocniej obawiała się dwóch rzeczy - zatracenia siebie w więzi z Sethem oraz poddania się działania Eliksiru, który pozbywa jej wszelkiej mocy i siły. Obydwie rzeczy się niestety wydarzyły i Aiden zmierza się z ogromnym poczuciem winy, że nie mógł jej przed tym uchronić i podejmował decyzje, które zrobiły z niej kukłę, a nie człowieka. Kiedy w "Mocy Apoliona" autorka wspominała o niektórych rzeczach, jakie się zdarzyły, nie spodziewałam się, że było aż tak źle. A dopiero oczami Aidena poznaliśmy wszystkie okropne szczegóły, wszystko co działo się z Alex, gdy poddali ją działaniu Elixiru, a czego nie pamięta. Uważam, że naprawdę warto się z tą nowelką zapoznać właśnie dlatego, że zdradza o wiele więcej, niż dowiadujemy się w tomie czwartym.

Jako, że uwielbiam postać Aidena i z wielką łatwością stał się on jednym z moich ulubionych męskich postaci książkowych, dostanie szansy przeczytania czegoś z jego perspektywy to coś, o czym marzyłam. Szansa na bezpośrednie zajrzenie do jego myśli, uczuć, emocji sprawiła, że pokochałam go jeszcze mocniej, a nie sądziłam, że będzie to możliwe. Właśnie dzięki tej nowelce uderzyło we mnie jak silna jest jego miłość do Alex i jak wiele jest w stanie dla niej przeżyć, jeśli oznaczałoby to, że będzie bezpieczna. Ta Alex to nie ta sama dziewczyna, którą kocha, a jednak ani razu nie poddaje się, by ją stamtąd wydostać. Wierzy, że gdzieś tam w głębi nadal jest i musi być coś, co zerwie jej więź z Sethem i do niego wróci. Aiden wielokrotnie udowadnia, że nie podda się tak łatwo i nie przestanie w nią wierzyć. Uwielbiam też to, że dostaliśmy kilka dodatkowych fragmentów, jak chociażby jego wspomnienie pierwszego razu, gdy ją zobaczył, o czym dotychczas nie wiedzieliśmy. Te wszystkie małe dodatki rozczuliły mi serducho. A siła jego uczucia udowodniła, że Alex jest jego priorytetem i gotów jest poświęcić dla niej wszystko.

Spaliłbym cały świat, jeśli oznaczałoby to, że Alex będzie bezpieczna.

"Elixir" to krótki dodatek, a jednak uważam, że każdy fan serii powinien się z nim zapoznać. Niestety niedostępny jest w polskim języku, ale mam nadzieję, że wydawnictwo kiedyś postanowi tę nowelkę wydać. Jest dużo emocji, dużo akcji, a przede wszystkim dużo Aidena i Alex, którzy walczą o swoją miłość nawet w najtrudniejszym momencie. Interesujące było zobaczyć te małe przebłyski miłości Alex do Aidena nawet, gdy nie była sobą. Ale to nie wszystko, dzieje się tu wiele rzeczy ważnych dla fabuły, pojawiają się bogowie i wyjaśnia się wiele rzeczy, które w "Mocy Apoliona" są tylko ledwo muśnięte. Polecam mocno!



JENNIFER L. ARMENTROUT - Bestsellerowa autorka New York Timesa i USA Today.  Jennifer pochodzi z Zachodniej Virginii i tam też mieszka do tej pory z mężem i psami. Urodziła się 11 czerwca 1980 roku. Autorka twierdzi, iż pisze przez 8 godzin niemal każdego dnia. Jeśli tego nie robi, swój czas spędza czytając, ćwicząc, oglądając filmy zombie i udając, że pisze.
W 2011 roku w Stanach Zjednoczonych jej książki sprzedały się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy, dostały się do finałów Goodreads Choice Awards, w 2017 roku wygrały w plebiscycie romansów RITA, a także były nominowane do wielu innych nagród. 


Tytuł: Elixir
Autor: Jennifer L. Armentrout
Język: angielski
Seria: Covenant. Tom 3.5
Data premiery: 27 listopada 2012
Liczba stron: 74
Ocena: 10/10



Czytaj dalej »

środa, 8 kwietnia 2020

Jennifer L. Armentrout - Moc Apoliona



Nie można zadzierać z przeznaczeniem, a teraz także z Alex.

Dziewczyna od zawsze obawiała się dwóch rzeczy: utraty siebie podczas przebudzenia i poddania działaniu eliksiru. Miłość jednak jest silniejsza niż los, a Aiden St. Delphi gotowy jest pójść na wojnę z bogami, jak i samą Alex, aby przywrócić jej rozsądek.

Bogowie zgładzili tysiące osób, gotowi są zetrzeć w proch całe miasta, aby powstrzymać Setha przed przejęciem mocy Alex, dzięki której może stać się wszechpotężnym zabójcą boga. Zerwanie połączenia między dwoma apolionami nie jest jedynym problemem. Niby nie można ich pokonać, jednak w całej tej historii występuje kilka luk. W dodatku jedyna osoba, która może powstrzymać destrukcję, od stuleci jest martwa.

Nie będzie łatwo przebić się przez bariery strzegące Zaświatów, odszukać jedną duszę pomiędzy miliardami i bez uszczerbku wrócić na ziemię. Alex może uchronić Setha przed rolą zabójcy boga albo sama się nim stać.


"Moc Apoliona" to już czwarta, przedostatnia część serii Covenant, a zarazem moja ulubiona dotychczas. Po takim zakończeniu tomu trzeciego od razu sięgnęłam po kolejny, nie mogąc usiedzieć na miejscu. Ta część... nie ma słów, które opisałyby moje uczucia po skończeniu tej książki. Przeszłam przez niejedno załamanie nerwowe, płakałam z nadmiaru uczuć, a po przekręceniu ostatniej kartki nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Biorąc pod uwagę, że przede mną jeszcze ostatni tom, nie wiem, czy to przeżyję.

Startujemy zaraz po wydarzeniach z końcówki "Boskiego Gniewu" i od razu zostajemy wrzuceni w wir akcji. Armentrout nie próżnuje, nie dając nawet chwili na odpoczynek. Alex w swoim życiu najbardziej bała się dwóch rzeczy: tego, że połączy się z Sethem i zatraci siebie, oraz poddania się działaniu Eliksiru. Po Przebudzeniu jednak spełnia się jej najgorszy koszmar i nie jest już sobą, a połączenie dwóch apolionów jest zbyt silne, aby ktokolwiek mógł je przerwać. Aiden gotów jest jednak zrobić wszystko, by przywrócić do siebie swoją ukochaną. Trzymana w ukryciu przed Pierwszym, Alex nie pamięta niczego, co czuła przed Przebudzeniem. Teraz, gdy Seth zwrócił się przeciwko ludzkości i bogom, rozpoczęła się wojna, a najbliżsi Alex muszą znaleźć sposób, aby ją przywrócić, zanim będzie za późno.

Miłość nie jest słaba. Jest najsilniejszym, co może być na świecie.

Za każdym razem zadziwia mnie jeszcze mocniej jak ogromną drogę przeszła Alex od pierwszego tomu, kiedy to ledwo się potrafiłam do niej przekonać. Ta Alex to silna i niezależna wojowniczka, dojrzała i potężna, gotowa pójść na wojnę i ratować niewinnych, a także tych, których kocha. A jednocześnie to nadal ta sama dziewczyna z ciętym językiem, którą zdołaliśmy tak mocno pokochać w poprzednich tomach. Z każdą częścią czuję do niej co raz większe przywiązanie i bolało mnie fizycznie i psychicznie wszystko to, co się jej w tej części przytrafiło. A wydarzyło się tak wiele, że nawet nie wiem od czego zacząć. Sam początek wbił mnie w łóżko, bo patrzenie na nią po Przebudzeniu to było coś mocnego. Ale to, co działo się dalej... z Armentrout nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, a jednak niektóre wydarzenia poturbowały mnie doszczętnie i serce mi się łamało dla Alex, a także dla reszty bohaterów.

To, co Armentrout poprowadziła rewelacyjnie, to związek Aidena i Alex. Jeśli chodzi o protektora, to myślałam, że nie da się go kochać bardziej, a tu proszę. Myślę, że wystarczająco się nawzdychałam do tego chłopaka w recenzjach poprzednich tomów, a jednak za każdym razem uderza we mnie ogrom jego miłości do Alex. Jego skłonność do poświęcenia nawet pomimo tego, że przecież ich związek jest zakazany przez prawo i nie powinien mieć prawa bytu. Ta dwójka dopełnia siebie na wszystkie najlepsze sposoby, wydobywa z siebie wszystko, co najlepsze. W trzech poprzednich tomach widzieliśmy głównie tę jego stronę, która jest silna, twarda, nieustraszona, pracująca, aby zrobić z Alex najlepszą możliwą protektorkę. W tej części autorka ukazuje nam całkiem inną jego stronę, wrażliwszą, przerażoną, dostrzegamy jak wpływa na niego wszystko co się dzieje, przez co musi przechodzić Alex i jak mocno dręczą go wyrzuty sumienia spowodowane pewnymi decyzjami, które musiał podjąć dla jej dobra. Jego postać może i nie jest idealna, ale dla mnie Aiden z największą łatwością stał się chłopakiem książkowym numer dwa, zaraz po Daemonie z Lux (oczywiście jeśli chodzi o postacie JLA). No nie da się inaczej.

Był tu ze mną. Jak zawsze mnie przytrzymywał, gdy nie mogłam stać i kiedy wiedział, że go potrzebowałam. Oznaczał coś więcej niż schronienie. Był moją drugą połówką.

W tej części Seth staje się trochę bardziej obecny, chociaż jedynie przez więź z Alex i muszę przyznać, że jego postać staje się coraz bardziej interesująca. Czytam te książki z bijącym sercem, bo tak naprawdę zupełnie nie potrafię przewidzieć jak wszystko zakończy się dla każdego z bohaterów. Widzę to trochę jako sytuację bez wyjścia, zwłaszcza, że kiedy myślę, że nie może być gorzej, autorka za każdym razem udowadnia mi, że owszem, jednak może. A Seth to jedna z postaci, która wywołuje setki sprzecznych emocji. Szybko stał się wrogiem numer jeden większości fanów serii, a jednak Alex ciągle walczy o odzyskanie dawnego Setha, tego, na którym jej zależało, i to sprawia, że i my zaczynamy dostrzegać te małe przebłyski jego dawnej postaci. W całej tej furii i nienawiści do tego, co zrobił, musi być jakieś drugie dno i jego przyszłość jest jedną z najbardziej interesujących. I chociaż go nie lubię, nie potrafię go znienawidzić. Boję się zakończenia tego bałaganu, a jednocześnie mam złudną nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży.

Armentrout w "Mocy Apoliona" przechodzi samą siebie. Ten tom to akcja za akcją, zaskoczenie za zaskoczeniem i nie ma chwili odpoczynku. Jak wspomniałam wyżej, ciężko mi przewidzieć jak autorka zakończy serię, zwłaszcza, że wszystko się tak bardzo pogmatwało. Boję się o losy tych bohaterów, a jednocześnie nie mogę się doczekać premiery piątego tomu. Ta część to jak na razie najlepsza część spośród wszystkich, przyniosła mi wiele zabawy, ale też sprawiła, że siedziałam jak na szpilkach. Polecam całą serię mocno!



JENNIFER L. ARMENTROUT - Bestsellerowa autorka New York Timesa i USA Today.  Jennifer pochodzi z Zachodniej Virginii i tam też mieszka do tej pory z mężem i psami. Urodziła się 11 czerwca 1980 roku. Autorka twierdzi, iż pisze przez 8 godzin niemal każdego dnia. Jeśli tego nie robi, swój czas spędza czytając, ćwicząc, oglądając filmy zombie i udając, że pisze.
W 2011 roku w Stanach Zjednoczonych jej książki sprzedały się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy, dostały się do finałów Goodreads Choice Awards, w 2017 roku wygrały w plebiscycie romansów RITA, a także były nominowane do wielu innych nagród. 


Tytuł: Moc Apoliona
Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytuł oryginału: Apollyon
Seria: Covenant. Tom 4
Data premiery: 20 marca 2020
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: Filia
Ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia! :)

Czytaj dalej »

wtorek, 7 kwietnia 2020

Podsumowanie marca


Witajcie, kochani! Dzisiaj przychodzę z kolejnym miesięcznym podsumowaniem. Marzec to chyba najdziwniejszy miesiąc w moim życiu, w waszym zapewne także. Ale nawet mimo tego, że w końcu skończyliśmy zamknięci w domach, osobiście nie potrafiłam zmusić się do czytania przez bardzo długi czas. Dopiero pod koniec miesiąca zorganizowałam sobie maraton czytelniczy z JLA i tak jakoś ruszyłam. W marcu przeczytałam dziewięć książek, w tym jedną nowelkę. A lista wygląda tak:

J. Harrow, Nieodpowiednia dziewczyna - ★★★★★★☆☆☆☆
Sarina Bowen & Elle Kennedy, Zostań - ★★★★★★★★★☆
Colleen Hoover, Without Merit - ★★★★★★★★★★
Penelope Bloom, Jego Przesyłka - ★★★★★★★★★☆
Jakub Przytarski, #EraTindera - ★★★★★☆☆☆☆☆
Jennifer L. Armentrout, Czyste Serce - ★★★★★★★☆☆☆
Jennifer L. Armentrout, Boski Gniew - ★★★★★★★★★☆
Jennifer L. Armentrout, Moc Apoliona - ★★★★★★★★★★
Jennifer L. Armentrout, Elixir - ★★★★★★★★★★



NAJLEPSZA KSIĄŻKA MIESIĄCA:

Jeśli śledzicie mnie na moim bookstagramie, na pewno nie przegapiliście momentu, w którym zaczęłam czytać serię Covenant Jennifer L. Armentrout i zupełnie dla niej przepadłam. Chociaż jestem wielką fanką tej autorki to miałam małe zastrzeżenia do pierwszego tomu i obawiałam się, że ta seria może nie być dla mnie... a okazała się być strzałem w dziesiątkę. Tom piąty jeszcze przede mną, ale już mogę powiedzieć, że to jedna z moich ulubionych serii autorki (prawdopodobnie stało się to za sprawą Aidena...). Zwłaszcza, że historia mocno opiera się na mitologii greckiej, którą osobiście uwielbiam! Dodatkowo warto tutaj też wspomnieć o "Without Merit" Colleen Hoover, która spotkała się ze zróżnicowanymi opiniami, a na mnie zrobiła mega pozytywne wrażenie. Autorka troszkę inaczej niż zwykle podeszła do swojej książki i moim zdaniem wyszło jej to bardzo dobrze. Jestem w stanie stwierdzić, że to jedna z moich jej ulubionych powieści.


NAJGORSZA KSIĄŻKA MIESIĄCA:

Z przykrością stwierdzam, że w marcu najmniej podobała mi się pozycja #EraTindera, ale to głównie dlatego, że niestety nie pasuje mi takie psychologiczne podejście do tematu miłości. To chyba nie moje klimaty. Zbyt bardzo mi się dłużyła, bohaterowie byli tacy jacyś nudni i wszystko, co wychodziło z ich ust, wypadało sztucznie i "na siłę".


A wam ile książek udało się przeczytać w marcu?
Czytaj dalej »

sobota, 4 kwietnia 2020

Jennifer L. Armentrout - Boski Gniew



Alexandria nie jest pewna, czy doczeka dnia swoich osiemnastych urodzin i przebudzenia. Dawno zapomniany i fanatyczny zakon stara się ją zabić, a jeśli Rada odkryje, co zrobiła w Catskills, będzie miała przerąbane... tak jak i Aiden.

Jeśli to nie jest wystarczająco przerażające, Alex „trenuje” z Sethem, co chłopak wykorzystuje tylko jako przykrywkę, aby spędzać z nią czas sam na sam. Na jej skórze pojawia się kolejny znak apoliona, co stanowi następny krok do przedwczesnego przebudzenia. Super.

Przed zbliżającymi się urodzinami, pod wpływem pewnej informacji, jej świat legnie w gruzach, a dziewczyna pozostanie w zawieszeniu pomiędzy tym, którego kocha, a tym, który jest jej przeznaczony. Jeden zrobi wszystko, by ją chronić. Drugi okłamuje ją od samego początku. Kiedy zjawią się bogowie i uwolnią swój gniew, życie nieodwołalnie się zmieni... lub zostanie zniszczone.

Ci, którzy przetrwają, odkryją, że miłość naprawdę może być potężniejsza niż los…


Historia lubi się powtarzać, a zeszłym razem sprawy obrały nieciekawy obrót. Im bliżej do osiemnastych urodzin Alex, a zarazem jej Przebudzenia, tym bardziej niespokojnie się robi na świecie. Bogowie wiedzą, że istnienie dwóch apolionów w tym samym czasie jest nie do zaakceptowania. Jedno z nich musi zginąć, drugie zostanie ocalone. Gdy jedni są gotowi ją zabić, a Seth zaczyna się dziwnie zachowywać, Alex zaczyna się przygotowywać na jedno - że być może nie dane jej będzie przeżyć. Gotowa jest jednak walczyć, nawet jeśli oznacza to wojnę przeciwko bogom.

Bardzo ciężko będzie tu coś napisać, żeby nie zaspoilerować czegoś ważnego, ale rany, dzieje się w tej części, i to dużo. O ile "Dwa Światy" i "Czyste Serce" czytało się dość spokojnie, tak tutaj nie ma chwili na wzięcie oddechu, ponieważ akcja się toczy i autorka nie daje się czytelnikowi nudzić. Wydarzenia z drugiej części chodzą za Alex i po tym co wydarzyło się pod koniec drugiej części, dziewczyna trzymana jest praktycznie w zamknięciu dla bezpieczeństwa. Towarzystwa dotrzymuje jej Seth, który zdecydowanie zbyt bardzo lubi przebywać w jej pokoju. Gdy Alex dostaje pewną szokującą wiadomość, jej świat się zatrzymuje.

Jego oddech był ciepły, kuszący na moich wargach, po chwili Aiden dotknął mnie lekko ustami. Skradł mi tym dech i serce. Ale kiedy się odsunął, uświadomiłam sobie, że nie mógł zabrać czegoś, co już do niego należało.

Alex to nadal ta sama twardzielka, którą znamy z poprzednich tomów. W tej części nie ma jednak nawet chwili odpoczynku, gdy spada na nią tragedia za tragedią. Poddana jest ogromnemu testowi, gdy musi wybrać między tym co jest jej przeznaczone, a tym w co wierzy. Gdy Seth zaczyna się dziwnie zachowywać i wzbudzać w niej nieufność, Alex musi podjąć decyzję, która może narazić na niebezpieczeństwo nie tylko ją, ale i tych, których kocha. Uwielbiam Alex z tej części, bo zdecydowanie łatwiej było mi się z nią połączyć i razem przeżywać wszystko to, przez co musiała przechodzić. Nadal pozostaje irracjonalną, impulsywną i wyszczekaną sobą, ale nauczyłam się doceniać w niej te cechy, bo to nadaje jej niepowtarzalnego charakteru. Zdarza jej się nadal podejmować głupie, pochopne decyzje, widać jednak, że bohaterka przechodzi wielką zmianę i zaczyna dorastać. Przede wszystkim doceniam w niej wierność wobec swoich wierzeń i skłonność do poświęcenia w imię ludzkości oraz tych, których kocha. To nie jest postać, która użala się nad swoim losem, a ten zdecydowanie nie jest ciekawy, ona walczy aż do końca.

Ponieważ cię kocham, to są nasze problemy. Kiedy walczymy, robimy to razem. Zamierzam być przy tobie bez względu na wszystko, czy ci się to spodoba czy też nie. Właśnie na tym polega miłość, Alex.

Wiem, że wielu fanów po drugiej części stało murem za Sethem (żeby nie było, ja jestem #TeamAiden całą sobą ;)), tutaj jednak relacja Alex i Setha przybiera niespodziewany kierunek. Wiele się dzieje i w całym tym szaleństwie dziewczyna zwraca się o pomoc do Aidena, któremu coraz ciężej jest się oprzeć uczuciom do dziewczyny. Wreszcie autorka poświęciła mu należytą ilość uwagi, bo po drugim tomie czułam ogromny niedosyt. Tutaj wątek jego i Alex rusza do przodu i uwierzcie, jest się czym ekscytować. O ile w pierwszych dwóch tomach Aiden mógł się wydawać nudny i przeciętny, nie można mu już tego zarzucić. Chłopak gotów jest stanąć przeciwko bogom, jeśli miałoby to oznaczać, że ochroni Alex przed niebezpieczeństwem, a jego niewiarygodna siła i zawziętość robią ogromne wrażenie. Po tak długim czasie ukrywania się przed naszą główną bohaterką, budowania wokół siebie muru, wreszcie dostajemy szansę na poznanie jego prawdziwych uczuć i myśli, a tylko na to cały czas czekałam. Jego miłość do Alex sprawiła, że puchło mi serducho, a był taki jeden moment, kiedy nawet poleciały mi łzy. Jeśli ktoś wie, jak stworzyć epicką historię miłosną (pamiętacie Daemona i Kat?), to jest to nie kto inny, jak Armentrout.

- Wiem, co się stało - powiedział po chwili.
Zmarszczyłam brwi.
- O czym mówisz?
Ruchem głowy wskazał na tablicę.
Spojrzałam na nią i mało nie padłam. Ułożył z tych małych głupich kwadracików słowa "seks" i "Aiden". Przerażona, poderwałam się na nogi i zgarnęłam litery.
- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi!
Apollo przechylił głowę i zarechotał głośnym śmiechem.

Nawet nie wiecie, jaką czułam ekscytację, śledząc jak autorka nadaje życie tylu postaciom mitologicznym. Zawsze lubiłam mity i legendy, ale do tej pory nie wiedziałam, jak wiele radości będzie mi sprawiała historia na tym oparta. W poprzednich tomach bogowie byli tylko tłem dla historii, teraz wreszcie zaczynają się pojawiać w prawdziwej postaci. Odkryłam w sobie wewnętrzną fanatyczkę za każdym razem kiedy pojawiał się jakiś bóg. Apollo? Hades? Artemida? Posejdon? Trzeba mieć naprawdę wielki talent, żeby sobie to inteligentnie obmyślić, a Jennifer L. Armentrout nie przestaje mnie zadziwiać. Los Alex i reszty bohaterów pełen jest tak wielu niewiadomych, w tej części dzieje się tak wiele zaskakujących, niespodziewanych rzeczy, że nie zdołacie się oderwać. Ja musiałam się wręcz zmuszać, żeby położyć się spać.

Cała - sercem i duszą - zawsze będę należeć do niego.

W starym, dobrym stylu, Armentrout bawi, cieszy, wzrusza, irytuje i wywołuje motylki w brzuchu. "Boski Gniew" to jedna z najlepszych części całej serii, a zwłaszcza jej druga połowa. Im dalej jestem, tym mocniej przywiązuję się do tych bohaterów i coś czuję, że zakończenie całej serii będzie bolało jak nie wiem. Aiden i Alex już skradli moje serce na tysiąc sposobów, a i każdy drugoplanowy bohater ma tu ogromne znaczenie. Ta książka wywołała mnie cały rollercoaster emocji i doprawdy nie wiem jak przeżyję ostatnie części. W moich oczach ciężko pobić Lux, inną serię JLA, ale ta z łatwością zajmuje drugie miejsce (pomijając powieści napisane pod innym pseudonimem). Jestem gotowa, aby mieć złamane serce w tomie czwartym i piątym. Na małe daimonki, szykuje się niezła jazda.


JENNIFER L. ARMENTROUT - Bestsellerowa autorka New York Timesa i USA Today.  Jennifer pochodzi z Zachodniej Virginii i tam też mieszka do tej pory z mężem i psami. Urodziła się 11 czerwca 1980 roku. Autorka twierdzi, iż pisze przez 8 godzin niemal każdego dnia. Jeśli tego nie robi, swój czas spędza czytając, ćwicząc, oglądając filmy zombie i udając, że pisze.
W 2011 roku w Stanach Zjednoczonych jej książki sprzedały się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy, dostały się do finałów Goodreads Choice Awards, w 2017 roku wygrały w plebiscycie romansów RITA, a także były nominowane do wielu innych nagród. 


Tytuł: Boski Gniew
Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytuł oryginału: Deity
Seria: Covenant. Tom 3
Data premiery: 20 października 2019
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: Filia
Ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia! :)


Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia