sobota, 29 maja 2021

K. A. Tucker - Say You Still Love Me


Życie Piper Calloway jest prawdziwą mieszanką wybuchową.

Z jednej strony jest 29-letnią wiceprezeską w wartej miliony dolarów firmie deweloperskiej swojego ojca i singielką mieszkającą z dwójką najlepszych przyjaciół w eleganckim penthousie w centrum miasta. Z drugiej strony w świecie zdominowanym przez mężczyzn jest tylko parą seksownych nóg i codziennie musi udowadniać, że jest ponad to. Dodatkowo zmuszona jest codziennie widywać swojego narcystycznego byłego narzeczonego – byłego wiceprezesa – który ma biuro naprzeciwko niej.

Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy wpada na Kyle’a Millera – nowego atrakcyjnego ochroniarza w Calloway Group Industries – który jest przypadkowo również jej pierwszą miłością.

Mężczyznę, którego nie widziała, ani o którym nie słyszała, od kiedy byli razem opiekunami obozowymi podczas wakacji. Niegrzecznego chłopca. Mężczyznę, który najwyraźniej nawet nie pamięta jej imienia.

Piper może i jest silną bizneswoman, ale wkrótce zdaje sobie sprawę, że być może jej nastoletnie zauroczenie nie tylko odżywa, ale jest silniejsze niż było i zaczyna ją dekoncentrować. Co więcej, chłodne traktowanie Kyle’a sprawia, że kobieta zaczyna myśleć, iż ich spotkanie wcale nie było tak przypadkowe, a jego uczucia do niej są nadal głęboko zakorzenione. I zdeterminowana jest zmusić go do wypowiedzenia ich na głos, nieważne jakie będą tego konsekwencje.

K. A. Tucker to jedna z moich ulubionych autorek, ale niestety nie ma u nas jej książek za wiele. Nadal trzymam się nadziei, że kiedyś to się zmieni, bo jej sukces przy takich książkach jak "Zostań ze mną", czy też "Dziesięć płytkich oddechów" nie wziął się znikąd, ale w między czasie postanowiłam sięgnąć po coś spod jej pióra po angielsku. Taka okazja nadarzyła się, gdy za grosze udało mi się nabyć jedną z jej nowszych pozycji, "Say You Still Love Me" - historia o drugiej szansie, z idealnym letnim klimatem. I muszę przyznać, chociaż ogólnie Tucker jest dla mnie jedną z tych autorek po której książki sięgam bez zastanowienia, ta pozycja szybko wskoczyła na listę moich ulubionych. Przeczytałam ją błyskawicznie i równie szybko się w niej zakochałam.

Piper Calloway za sprawą ciężkiej pracy wspina się po szczeblach drabiny swojej kariery w renomowanej firmie deweloperskiej swojego ojca. I mężczyźni, którzy z nią pracują, jej za to nienawidzą. Na każdym kroku musi mierzyć się z seksistowskimi komentarzami swoich współpracowników i udowadniać, że jej pozycja w firmie jest tyle samo warta, co reszty. Na dodatek codziennie musi widywać swojego byłego narzeczonego, z którym jej ojciec nadal stara się ją ponownie spiknąć. Rzeczy komplikują się jeszcze bardziej, gdy pewnego dnia wpada na Kyle'a Millera - jej pierwszą wielką miłość, z którą kiedyś planowała przyszłość. Jako nastolatek był jej pierwszym wszystkim, po czym złamał jej serce, a jako dorosły mężczyzna... jej nie pamięta. Okazuje się, że jest nowym ochroniarzem w jej firmie i teraz codziennie musi znosić jego widok ze świadomością, że ona nie była dla niego tak ważna, jak on kiedyś był dla niej. Jego chłód i obojętność ją ranią, ale gdy Piper zdaje sobie sprawę, że jej serce nigdy nie wyleczyło się z Kyle'a, postanawia zagłębić się w przyczynę jego ponownego pojawienia się w jej życiu po tylu latach. I jednocześnie zmusić go do przyznania się, że nie jest mu obojętna i nadal kocha ją równie mocno, jak ona jego. Nie zważając na możliwe konsekwencje.

Historia Piper i Kyle'a podzielona jest na dwie części - przeplatają się między sobą rozdziały z przeszłości, gdy bohaterowie byli młodsi i zakochali się w sobie po raz pierwszy, oraz z teraźniejszości, gdy po latach wpadają na siebie ponownie. Ogółem tego typu historie zawsze pełne są bólu, dramatu i nieporozumień. W tym przypadku mam wrażenie, że wcale tak nie było. I piszę to jako ogromny pozytyw tej książki, bo chociaż uwielbiam motyw drugiej szansy, czasami mnie on wykańcza psychicznie, a ciężko trafić na coś lżejszego. Zarówno teraz, jak i kiedyś, Piper i Kyle po prostu do siebie pasują. Wystarczy jedno spotkanie, by wszyscy zauważyli, że jest to jasne jak słońce - nawet pomimo upływu lat wszyscy wiedzą, że oni są sobie pisani. Jakby wcale się nie rozstali i nie poszli w swoją stronę.

Kiedyś Kyle był dla Piper wielką, letnią miłością. Poznali się na obozie, gdzie oboje pracowali jako opiekuni i od razu wpadli sobie w oko. Kyle przyciągał uwagę innych swoimi tatuażami, luźnym stylem bycia i tym, że w ogóle nie przejmował się zasadami. Palił papierosy, skradał się po ciszy nocnej na imprezy i korzystał z życia. Ale to jego ogromne serce, zadziorność i lekkość ducha, pomimo wielu mrocznych rzeczy, które o sobie ukrywał, sprawiły, że Piper go pokochała z największą łatwością. W ogóle do siebie nie powinni pasować. On był biedny i pochodził z rodziny kryminalistów, a ona pieniędzy miała co nie miara i nie musiała się martwić niczym, czym nie mógłby zająć się jej bogaty tata. Ale pasowali do siebie jak nikt inny, bo znaleźli w sobie prawdziwe zrozumienie i miłość. Nawet pomimo tego, że rodzice Piper nigdy nie zaakceptowaliby jej związku z delikwentem. Uwielbiam tę część książki, bo od razu przywiodła mi na myśl słoneczne, ciepłe, letnie wieczory z przyjaciółmi. Była lekka, radosna i nieskomplikowana, a obserwowanie jak ta dwójka się w sobie zakochuje to była czysta przyjemność.

Ale zupełnie szczerze nie potrafiłabym wybrać, czy bardziej wolę przeszłość czy teraźniejszość, bo obydwie czytałam z równie wielką przyjemnością. Pomimo upływu lat Piper jest właściwie tą samą osobą, chociaż życie zdążyło nauczyć ją wiele rzeczy. Stała się jeszcze silniejszą kobietą, która nikomu nie pozwala sobą pomiatać. To Kyle na pierwszy rzut oka przechodzi ogromną zmianę - nie pali, nie jest tak rozrywkowy jak kiedyś, trzyma się zasad i za wszelką cenę stara się nie dać po sobie poznać, że tęsknił za Piper jak szalony. A nawet mimo to ta dwójka przyciąga się jak magnesy. Pewnie nie każdemu akurat się to spodoba, bo raczej nie dostaniemy tutaj łez i złamanego serca, ale za to namiętności, miłości i pikanterii jest nad wymiar. Ja doceniam tę zmianę, bo trochę mam już dość dramatów wyssanych z palca, ciągnących się bez sensu przez całą książkę. W przypadku Piper i Kyle'a oczywiście też nie jest przesadnie łatwo i mają swoje problemy do przepracowania, ale ich miłość jest piękna i czuła, czym mnie całkowicie do siebie przekonali. Może jednak pierwsza miłość może być miłością na całe życie?

Strasznie mi się podobało też to, że to nie jest tylko historia miłosna, ale przede wszystkim historia o przyjaźni, która przetrwa wszelkie przeciwności losu. Poza Piper i Kyle'm poznajemy całą rewelacyjną ekipę - Ashley, Christę, Erica, którzy pozostają przyjaciółmi nawet pomimo upływu lat. Ich wspólne sceny z obozu, kiedy liczyła się tylko wolność, młodość, sprawiły, że uśmiech mi z ust nie schodził. Ta lekkość i urok od razu udziela się czytelnikowi. Zresztą cała ta książka sprawiła, że czułam się tak lekko i wesoło, podniosła mnie na duchu i uszczęśliwiła. Oczywiście były też takie momenty, kiedy było ciężej, Tucker w swoim stylu poruszyła cięższe tematy i chociaż przedstawiła dość typową historię o dwójce osób z całkowicie innych rodzin, którzy za wszelką cenę chcą ich rozdzielić, zrobiła to na swój sposób i zrobiła to dobrze. Teraz "Say You Still Love Me" zostaje moją nową ulubioną książką tej autorki i z pewnością jeszcze nie raz do niej wrócę. Mogę mieć tylko nadzieję, że doczekamy się także jej polskiego wydania. Polecam!




K.A. TUCKER - K.A. Tucker to kanadyjska pisarka urodzona w małym mieście niedaleko Ontario. Pierwszą książkę napisała w wieku sześciu lat - z pomocą zaprzyjaźnionej bibliotekarki i pudełka kredek. Jest bibliofilką, lubiącą czytać książki bardzo różnorodnych gatunków - począwszy od fantasy, po literaturę z gatunku chick lit. Jest autorką bestsellerowych serii: Dziesięć płytkich oddechów oraz Burying Water. Pisze również porywające historie, takie jak: Przez niego zginę oraz Zanim odejdziesz (wkrótce). Obecnie mieszka wraz z mężem i dwiema pięknymi córeczkami w spokojnym miasteczku niedaleko Toronto.





Tytuł: Say You Still Love Me
Autor: K.A. Tucker
Data premiery: 13 stycznia 2019
Liczba stron: 374
Język: angielski
Ocena: 10/10



Czytaj dalej »

środa, 26 maja 2021

Ella Frank, Brooke Blaine - Wedlocked. Poślubiony



Minęło kilka miesięcy, od kiedy Ace Locke, największy hollywoodzki gwiazdor kina akcji, oświadczył się w nadawanym na żywo programie Carly Wilde swojemu partnerowi Dylanowi Prescottowi. Lecz ich życie zamiast zwolnić nabrało tempa. Ace spędza długie godziny na planie nowego filmu, zaś Dylan bierze udział w kampaniach reklamowych w różnych częściach świata. Panowie spędza zatem niewiele czasu razem, a na dodatek paparazzi gonią za nimi, gdziekolwiek by się nie udali.

Największą część wolnego czasu pochłaniają przygotowania do wesela. Kiedy i gdzie się odbędzie? To tylko dwie z najważniejszych decyzji, jakie trzeba podjąć, a przecież Ace i Dylan muszą ułożyć także listę gości, wybrać muzykę i przetrwać degustację oszałamiającej liczby tortów.

Tymczasem na horyzoncie pojawiają się chmury pod postacią biologicznej matki Dylana, Brendy...


Seria "PresLocke" podbiła moje serce jakiś czas temu i muszę przyznać, że jest to teraz jedna z moich najukochańszych historii z wątkiem LGBT. Czy pod względem fabularnym jest jakaś niesamowita? Raczej nie. Im dalej, tym mniej się dzieje. Ale bohaterki stworzyły tak cudownych, kochanych bohaterów, że w każdej kolejnej części powracam do nich z szerokim uśmiechem na twarzy. Niestety "Wedlocked. Poślubiony" to już ostatnia książka z tej trylogii, więc na tym kończy się przygoda Dylana i Ace'a. Ale jak sam tytuł mówi, kończymy z przytupem - bo ślubem chłopaków, i to jakim. Czytałam tę część drugi raz w życiu i płakałam na koniec ze wzruszenia równie mocno, jak za pierwszym. Ta historia po prostu natychmiastowo sprawia, że jestem szczęśliwsza i lżejsza, bo bohaterowie mnie tym zarażają.

Ace i Dylan przeżyli wiele, aby znaleźć się w punkcie, w którym teraz są, ale po bardzo publicznych zaręczynach w telewizji w głowie mają tylko jedno - aby wreszcie połączył ich węzeł małżeński. Planowanie ślubu to jednak wiele stresu i decyzji do podjęcia, o czym szybko się przekonują. Nie pomaga też fakt, że odkąd dowiedział się o nich cały świat, paparazzi i gazety nie dają im żyć. I nie tylko oni, bo wkrótce odzywa się do nich także przeszłość. Za rogiem premiera ich filmu, na planie którego się poznali, więc sytuacja jest tym bardziej napięta. Ale ich miłość do siebie pozostaje niezmienna i pomimo kolejnych narastających problemów wiedzą, że dla siebie znieśliby wszystko. Czy uda im się w końcu powiedzieć "tak", nim wszystko dookoła się pokruszy?

Rany, jak ja uwielbiam Dylana i Ace'a. Chłopaki byli ze mną już od kilku lat i stali się jednymi z tych bohaterów, do których historii powracam kiedy czuję się źle, bo wiem, że oni sprawią, że będzie lepiej. Ich miłość do siebie jest inspirująca, a ich szczęście zaraźliwe. I nawet pomimo tego, że ta część wypada fabularnie najsłabiej, bo chociaż pojawiają się jakieś konflikty, to są one kompletnie nieznaczące, przez co nie dzieje się tutaj za wiele. I cała akcja zmierza do tego jednego wydarzenia, o czym czytelnik wie od razu. No i jeśli mam być kompletnie szczera, osoby, które nie pokochały chłopaków w poprzednich częściach, raczej będą czuli się dość znudzeni czytając kolejną książkę o tym samym, bo w sumie nie dzieje się tutaj nic nowego. Ale to jedna z tych serii, w których bohaterowie na głowę biją fabułę i to właśnie dla nich czytamy dalej. A trzeba się mocno postarać, żeby Dylana i Ace'a nie polubić i żeby im nie kibicować. Ja ich pokochałam bardzo mocno.

"Wedlocked" to przede wszystkim przygotowania do ślubu. Autorki wrzuciły także wieczór (a raczej weekend) kawalerski, podczas którego mamy okazję zobaczyć nawet bohaterów innej serii Elli Frank, a mianowicie Tate'a i Logana (z "Pokusy"), co na pewno ucieszy niejedną osobę. Ja miałam szeroki uśmiech na twarzy widząc kolejnych ulubionych chłopaków. W tej części książki zadziało się jednak coś dziwnego - z narracji pierwszoosobowej przechodzimy na trzecio osobową i nagle śledzimy akcję oczami kamerzysty, który nagrywa całe wydarzenie na pamiątkę. To akurat niezbyt mi się podobało, bo chociaż zajęło jedynie kilka stron, trochę mnie wybiło z rytmu i nie mogłam się przestawić. Poza tym te sceny skupiały się głównie na innych bohaterach, a Ace i Dylan zjawiali się gdzieś tam w tle i być może to dlatego tak mi się ta część książki ciągnęła. A może to tylko ja i innym osobom w ogóle to nie będzie przeszkadzać.

Myślę, że "Wedlocked. Poślubiony" to był taki ukłon w stronę fanów od autorek. Odbieram tę część jako taki jeden, wielki epilog, dzięki któremu możemy w pełni usatysfakcjonowani pożegnać się z ukochanymi bohaterami i zobaczyć, jak dostają swoje szczęśliwe zakończenie. W żaden sposób książka ta nie rozwija ich historii, ale jest takim dopełnieniem, dzięki któremu możemy spędzić z bohaterami jeszcze trochę czasu. A ja zawsze czuję takie słodko-gorzkie emocje, gdy mam się pożegnać z bohaterami, których tak bardzo lubię, więc w ogóle nie narzekam. I będę strasznie tęsknić, bo dla mnie to taka historia, która mnie uszczęśliwia i ociepla serducho. Ace i Dylan przeszli kawał drogi, aby znaleźć się w tym miejscu i żegnałam ich ze łzami w oczach i szerokim uśmiechem. A już zwłaszcza czytając ten epilog... Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ich zobaczę w innych seriach autorek. I nie żegnam się na zawsze, bo na pewno jeszcze nie raz do nich wrócę! Jeśli znacie poprzednie części i je lubicie, koniecznie przeczytajcie i tę :)



Ella Frank jest amerykańską pisarką tworzącą powieści romantyczne, Brooke Blaine również zajmuje się działalnością literacką. Zostały współautorkami powieści "ACED Wymarzony", która zdobyła wierne grono fanów na całym świecie.

Tytuł: Wedlocked. Poślubiony
Autor: Ella Frank & Brooke Blaine
Seria: PresLocke. Tom 3
Data premiery: 12 kwietnia 2021
Liczba stron: 312
Wydawnictwo: Papierówka
Ocena: 8/10



Czytaj dalej »

poniedziałek, 24 maja 2021

Shelby Mahurin - Krew i Miód



Po uniknięciu śmierci z rąk Dames Blanches, Lou, Reid, Coco i Ansel uciekają przed sabatem, królestwem oraz Kościołem. Są teraz zbiegami, którzy nie mają się gdzie ukryć.

Lou i Reid potrzebują sojuszników, aby uratować się przed czarownicami i chasseurami depczącymi im po piętach. Ochrona ma jednak swoją cenę, dlatego zmuszeni są podjąć oddzielne misje, aby odbudować siły. Gdy Lou i Reid próbują przezwyciężyć tworzącą się między nimi przepaść, nikczemna Morgane wciąga ich w zabójczą grę w kotka i myszkę, która w konsekwencji grozi zniszczeniem czegoś, co warte jest więcej niż jakikolwiek sabat.


Bałam się tej książki. Czułam wewnętrzny niepokój, bo odkąd skończyłam czytać pierwszą część, "Gołębia & Węża", przeczuwałam, że coś się tutaj może królewsko popsuć. I cóż, moje przeczucia mnie nie zawiodły - tak wiele rzeczy poszło nie tak, a zapowiada się, że będzie jeszcze gorzej i naprawdę żałuję, że nie ma jeszcze trzeciej części, bo ta niewiedza mnie chyba rozniesie. "Krew i Miód" to była książka, przez którą rwałam sobie włosy z głowy i zarywałam nocki, jednocześnie sfrustrowana i przerażona, jak i zaintrygowana. I chociaż muszę przyznać, że pierwszy tom podobał mi się bardziej, to nadal jestem ogromną fanką tej serii. Uwaga: W recenzji znajdują się spoilery z pierwszej części!

Lou, Reid, Ansel, Coco, Beau i Madame Labelle udało się uciec z Chateau, gdzie Lou miała zostać złożona jako ofiara przez jej matkę. Ale to nie jest koniec niebezpieczeństwa, a właściwie jego początek. Teraz wszyscy muszą się ukrywać, gdyż na ulicy pojawiły się ogłoszenia poszukiwawcze z podobiznami Lou i Reida, po tym jak na jaw wyszła prawda o tym, że Lou jest czarownicą, a Reid, aby ją chronić, zamordował Arcybiskupa. Już nigdzie nie są bezpieczni, bo każdy pragnie ich krwi. Teraz całą grupą zmuszeni są opracować plan, który pomógłby im pokonać Morgane. Potrzebują wszelkich sojuszników, więc wyruszają na poszukiwania. Na drodze czeka ich wiele niebezpieczeństw, pomiędzy Lou i Reidem pojawiają się kolejne sekrety, a wkrótce grupa zostaje zmuszona się rozdzielić, aby zdążyć przekonać do siebie czarownice, wilkołaków oraz chausserów, którzy pomogliby im raz na zawsze pokonać morderczą matkę Louise, zanim będzie za późno. Morgane jednak gra w niebezpieczną grę w kotka i myszkę, która może kosztować ich o wiele więcej, niż ich życie.

Jego imię przeszyło mnie jak nóż, sprawiając ostry ból. Tęskniłam. Bez jego stałej obecności czułam się... niezręcznie. Jakby brakowało mi jakiejś części mnie. I w pewnym sensie to była prawda.

Mam wrażenie, że ta część pod wieloma względami bardzo różni się od pierwszej. Zaczyna się prawdziwa walka o przetrwanie, tym razem Lou nie może liczyć na ochronę ze strony Reida i chausserów - nie po tym jak całe królestwo dowiedziało się o jej mocach, a już zwłaszcza nie po tym jak Reid zdradził swoich własnych braci oraz zabił Arcybiskupa. A po tym jak wyszły na jaw wszystkie sekrety o ich rodzinach, o nich samych, już nic nie jest takie samo - a już zwłaszcza między Reidem i Lou, ale do nich przejdę za chwilę. Pojawiają się dziesiątki nowych bohaterów, którzy mieszają jeszcze bardziej, a na dodatek autorka zrzuca kilka szokujących bomb, których w ogóle bym się nie spodziewała. Rozwija też wiele pobocznych relacji i tutaj muszę przyznać, że zrobiła to znakomicie. Moim ulubionym bohaterem całej serii nadal jest Ansel, absolutnie uwielbiam jego postać. Przez większość czasu miałam ochotę go przytulić i nie puszczać.

To nadal ten sam mroczny, pokręcony świat, w którym nic nie jest takie, jakie się wydaje. Ale muszę przyznać, chociaż książka bardzo mi się podobała i ze względu na rosnącą miłość do tych bohaterów nigdy bym jej nie skreśliła, momentami wydawała mi się lekko naciągana. Zwłaszcza jej pierwsza połowa trochę się ciągnęła i niektórych fragmentów spokojnie można się było pozbyć, bo niewiele wnosiły do fabuły. Inni pewnie się ze mną nie zgodzą, ale takie jest moje odczucie. Chociaż akcji było co niemiara, a samo zakończenie zostawiło mnie we łzach i ze złamanym sercem, dlatego też postanowiłam o nim za wiele nie pisać, bo chyba znowu bym się popłakała - to patrząc na całość zdałam sobie sprawę, że niewiele się ruszyliśmy do przodu, przynajmniej z głównymi wątkami. Całe szczęście nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo, chyba zbyt bardzo się wciągnęłam i zbyt bardzo pokochałam wszystkich bohaterów, żeby szczerze zacząć narzekać.

Skłamałem, kiedy powiedziałem, że dokonałem wyboru.
Tak naprawdę nie miałem żadnego wyboru. Nigdy nie miałem. Kochałem ją.
I gdybym musiał uciekać, chować się i walczyć o tę miłość, tobym to robił. Do końca życia.

Przechodząc do samego wątku miłosnego... w tej części najbardziej bolała mnie ta rosnąca wyrwa między Lou i Reidem. Co prawda wcale mnie ona nie dziwi, nie po tym przez co przeszli w zeszłej części, ale to nie sprawia, że czytało się o niej łatwo. Oboje bardzo się zmieniają. Dręczą ich demony, od których za wszelką cenę starają się uciec, co coraz bardziej ich od siebie odsuwa. Reid nie może znieść świadomości, że płynie w nim krew czarownicy, a Lou nie znosi tego, że jej ukochany gardzi tak ważną częścią jej. Pojawiają się kolejne sekrety, kolejne przemilczane słowa, a mnie serce bolało, kiedy musiałam to obserwować. Tak mnie frustrowało ich zachowanie, bolały mnie ich słowa i myśli, bo pragnęłam jedynie nimi potrząsnąć, zanim będzie za późno, aby to naprawić. Ale jednocześnie cały czas trzymałam się tego, że pomimo ogromnych problemów z komunikacją, ta dwójka jest sobie pisana i ich miłość nie gaśnie nawet pomimo licznych problemów. Udowadniają to na każdym kroku, w obliczu zagrożenia zawsze gotowi są skoczyć za sobą w ogień i dzięki temu cały czas wiedziałam, że nie ma niczego, co zniszczyłoby ich miłość. Tak, frustrowali mnie. Tak, czasami ich nie znosiłam. I tak, w pewnym momencie nawet zaczęli mnie męczyć. Ale chyba też rozumiałam ich oboje i cały czas trzymałam kciuki, żeby wreszcie im się udało zaznać trochę spokoju.

"Krew i Miód" jak na kontynuację wypadło troszkę słabiej niż "Gołąb i wąż", ale nadal bawiłam się rewelacyjnie i aż do ostatniej strony nie mogłam się oderwać. Shelby Mahurin dokonała wszelkich starań, aby stworzyć nietuzinkowy świat i wielowarstwowych bohaterów, o których na długo się nie zapomni. Ja na pewno nie zapomnę! A za to zakończenie chyba nigdy jej nie wybaczę. I nie wiem jak mam czekać na trzeci tom kilka miesięcy, bo teraz czuję chyba jeszcze większy niepokój niż przed lekturą tej części. Trochę wypadła ona jako taki "zapychacz" przed finałem, ale myślę, że fani pierwszego tomu i tak będą się na niej świetnie bawić. Ja polecam! I trzymam kciuki, żeby w trzecim tomie ci bohaterowie wreszcie zaznali trochę szczęścia i spokoju.


Shelby Mahurin dorastała na małej farmie w rolniczej Indianie, gdzie patyki zmieniała w czarodziejskie różdżki, a krowy w smoki. Mimo upływu czasu wciąż ma bujną wyobraźnię, więc każdego dnia czaruje – tym razem słowa, nie krowy. Kiedy Shelby nie tworzy magicznych opowieści, ogląda serial Biuro i zachłannie czyta. Obecnie mieszka w pobliżu farmy z dzieciństwa z bardzo wysokim mężem i na wpół zdziczałymi dziećmi. Gołąb i wąż to jej debiutancka powieść. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, wejdź na stronę www.shelbymahurin.com.


Tytuł: Krew i Miód
Autor: Shelby Mahurin
Seria: Gołąb i Wąż. Tom 2
Tytuł w oryginale: Blood & Honey
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: We Need YA
Data premiery: 14 kwietnia 2021
Ocena: 7/10






Czytaj dalej »

piątek, 21 maja 2021

Marek Rybarczyk - Elżbieta, Filip, Diana, Meghan. Zmierzch świata Windsorów



Od lat śledzimy dzieje rodziny Windsorów. Choć brytyjską monarchię zna niemal każdy, to większość z nas nie zdaje sobie sprawy z dramatów, jakie przez lata rozgrywały się za bramami Pałacu Buckingham. Życie królewskiej pary, Elżbiety i Filipa, było źródłem wielu, jeśli nie większości, problemów Windsorów. Skandal gonił skandal. Małżeństwa ich kolejnych dzieci kończyły się. Inwazja dziennikarzy, aparatów i kamer na królewską rodzinę sprawiła, że skrzętnie skrywane tajemnice znalazły się na pierwszych stronach tabloidów. Skostniała monarchia nie nadążała za nowoczesnością. Ostatnią próbą luzowania dworskiego gorsetu było wpuszczenie za mury pałaców Windsorów amerykańskiej rozwódki Meghan Markle. Miała zostać nową gwiazdą, "Kate na dopalaczach", jak pisały gazety. Okazała się – przynajmniej dla Windsorów – "Dianą plus".

Książka "Elżbieta, Filip, Diana i Meghan. Zmierzch świata Windsorów" powstała w historycznym momencie. Zmiana jest tuż-tuż. Królowa Elżbieta ma prawie 95 lat. Nadchodzi kres pewnej epoki i małżeństwa, którego dzieje stały się telenowelą przełomu XX i XXI wieku. W tle pojawiają się pytania – czy następca tronu książę Karol będzie w stanie udźwignąć ciężar korony? Czy Brytyjczycy zaakceptują jako swoją królową Kamilę? Jaka naprawdę była Diana? Jaki wpływ na decyzje podejmowane przez Harry’ego ma Meghan? Dlaczego Windsorowie stracili szansę na wspaniałą czwórkę – Meghan, Harry, Kate, Willliam?


Kilka osób pewnie się zastanawia skąd u mnie recenzja książki "Zmierzch świata Windsorów", bo normalnie nie czytam literatury faktu, zresztą to raczej widać po moim blogu. Ale jak na studentkę filologii angielskiej przystało, jednym z moich zainteresowań jest Brytyjska rodzina królewska. Ostatnio udało mi się skończyć oglądać wszystkie cztery sezony "The Crown" i w tym czasie mniej więcej wyszła właśnie ta książka, więc się na nią skusiłam. A już zwłaszcza z powodu Diany, której historia od zawsze mocno mnie interesowała. Więc co takiego możemy się spodziewać po tej pozycji i czy mi się w ogóle podobała?

Jak sam tytuł mówi, autor bardzo skrupulatnie przedstawia nam tu historię Windsorów, począwszy od młodości Królowej Elżbiety II, jej koronacji, małżeństwa z Księciem Filipem, po lata panowania aż do czasów Diany, byłej żony Księcia Karola, a potem także Meghan, żony Księcia Harry'ego, która przez wielu nazywana jest dzisiaj "Dianą 2.0". No więc jak to rzeczywiście jest z tą rodziną królewską? Jak naprawdę wygląda ich życie i co stoi za tymi wszystkimi skandalami, o których słyszało się na przestrzeni dziesiątek lat? Na pewno niejeden zainteresowany poszukuje odpowiedzi na to pytanie, a ja jako wielbicielka "The Crown" uważam tę książkę za bardzo fajny dodatek, który informuje o pewnych rzeczach dogłębniej, bez żadnej dozy fikcji, jaką możemy znaleźć w popularnym serialu Netflixa.

Autor bardzo interesująco porusza tu różne tematy, które niejednokrotnie postawiły całą rodzinę królewską pod ostrzałem mediów i narodu. Wszelkie skandale, tajemnice i brudy szybko są wyjawiane, bo każdy z chęcią spija z ust tabloidów wszelkie plotki na ich temat. Na pewno wszyscy, którzy interesują się tym tematem, docenią wszelkie szczegóły, które zapewnia autor. Ja osobiście najbardziej zainteresowana byłam tą częścią o Dianie i Meghan, reszta niezupełnie mnie zaskoczyła, ale i tak cała pozycja została poprowadzona w interesujący sposób. Chociaż autor mógł sobie darować niektóre docinki w stronę Diany i Meghan, i bardziej pozostać przy neutralnym podejściu. Bardzo fajnie opisuje skandale, ale niektóre fragmenty dość mocno opierały się na plotkach i jego stronniczości, co mi akurat niezbyt się spodobało. Ale to właściwie moje jedyne większe zastrzeżenie wobec tej książki.

Na pewno nie jest to pozycja dla tych, którzy szukają książki ze stricte historycznymi faktami. Chociaż przystrojona jest piękną szatą graficzną i wieloma zdjęciami monarchii, co zdecydowanie działa tutaj na ogromny plus, to książka łącząca fakty historyczne i różne dygresje, napisana raczej w lekkim, niewymagającym stylu. Powiedziałabym nawet, że bardziej pod publikę, która w wolnym czasie ogląda "The Crown" dla przyjemności i z czystego zainteresowania rodziną królewską, nie dla totalnych miłośników, których interesuje każdy suchy fakt. Jednym się to spodoba, innym nie. Ja akurat jestem zadowolona.

Uważam, że "Elżbieta, Filip, Diana, Meghan. Zmierzch świata Windsorów" Marka Rybarczyka to naprawdę interesująca pozycja. Gdyby nie wyraźna stronniczość autora, pewnie dałabym wyższą ocenę, ale przecież każdy ma swoją własną opinię na temat rodziny królewskiej. Myślę, że to może być bardzo fajna pozycja dla takich osób jak ja, które lubią od czasu do czasu poczytać coś o Windsorach, ale bez większych wymagań. Trochę mogło być więcej o Dianie i Meghan, bo to jednak pozycja głównie o Królowej i jej życiu, no ale z drugiej strony innym może akurat się to spodoba.


Były dziennikarz BBC i wieloletni korespondent „Gazety Wyborczej” w Londynie. Potem dziennikarz „Przekroju” oraz publicysta „Newsweeka” i „Newsweeka Historia”. Autor Tajemnic Windsorów (2013). Pisuje do „Polityki” i „Focusa”. Polak, ale także Brytyjczyk. Cynik patrzący z dystansem na oba narody. Uwielbia kuchnię indyjską i koty. Mieszkał w New Delhi i Szanghaju.


Tytuł: Elżbieta, Filip, Diana, Meghan. Zmierzch świata Windsorów
Autor: Marek Rybarczyk
Wydawnictwo: MUZA
Liczba stron: 336
Premiera: 17 marca 2021
Ocena: 7/10

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu MUZA!




Czytaj dalej »

czwartek, 20 maja 2021

Shelby Mahurin - Gołąb i Wąż



Louise uciekła przed dwoma laty z sabatu, wyrzekając się magii i swoich mocy.

Plan był prosty: schronić się w Cesarine i żyć z tego, co będzie wstanie ukraść dzięki własnej przebiegłości i sprytowi. Ale tu, w mieście ogarniętym strachem przed magią, wiedźmy takie jak Lou są ścigane. I palone na stosach.

Reid Diggory, łowca czarownic na usługach Kościoła, kieruje się w życiu jedną zasadą: wiedźmy muszą zginąć! Ścieżki Reida i Lou miały się nigdy nie przeciąć, lecz niegodziwy rozkaz zmusza ich do niemożliwego – małżeństwa.

Pradawna wojna wiedźm z Kościołem trwa, a najniebezpieczniejsi wrogowie Lou szykują się, by zgotować jej los o wiele gorszy od stosu. Niezdolna do ignorowania coraz potężniejszych uczuć i zmiany tego, kim jest, Lou musi podjąć decyzję, która zaważy na jej przyszłości, i odpowiedzieć sobie na pytanie… Czy miłość robi z nas głupców?


Żadna książka nie rzucała mi się w ostatnim czasie w oczy tak często jak "Gołąb i Wąż". Cała ta seria cieszy się tak ogromną popularnością wśród czytelniczek, że w końcu sama musiałam się na nią skusić i sprawdzić co jest w niej takiego, że zbiera tyle pochwał. I rozumiem to. Rozumiem, czemu tyle osób oszalało na jej punkcie, bo ja sama przepadłam w przeciągu kilku pierwszych rozdziałów. Miałam pewne oczekiwania, ale ta książka je nawet przerosła.

Louise Le Blanc dwa lata temu uciekła ze swojego sabatu, z dala od swojej matki i dodatkowo wyrzekła się wszelkiej magii. Aby przeżyć, nauczyła się kraść i manipulować innymi. Nie może nikomu zdradzić, że jest czarownicą, bo w mieście Cesarine wszelka magia jest zakazana, a tacy jak ona są ścigani i paleni na stosie. Lou poszukuje magicznego pierścienia, który ochroni ją przed poszukującą ją matką, ale niefortunny splot zdarzeń sprawia, że zostaje przyłapana przez Kościół i jego chausserów, a na dodatek jej ścieżki splatają się z Reidem Diggorym, kapitanem łowców czarownic, którego niezamierzenie ośmiesza przed całym narodem. Aby uratować swoje życie, w ramach rozkazu Arcybiskupa, Reid i Lou zostają zmuszeni do małżeństwa. Związek między czarownicą, a łowcą czarownic to najgorszy możliwy pomysł – zwłaszcza, że Lou ściga mordercza matka, a w Reidzie płynie głęboko zakorzeniona nienawiść, która popchnęłaby go jako pierwszego do spalenia jej na stosie, gdyby dowiedział się, kim naprawdę jest jego nowa żona. Czy ich historia może mieć w ogóle szczęśliwe zakończenie?

Nasze życie odzwierciedla to, co w naszych sercach.
Wszyscy byli hipokrytami, ale ja byłam największą hipokrytką ze wszystkich.

Shelby Mahurin dobrze wiedziała co robi, łącząc związkiem małżeńskim czarownicę i łowcę czarownic. Lou i Reid przysporzyli mi tyle zabawy i emocji, jak żadna inna książkowa para od długiego czasu. W końcu ich związek dosłownie jest skazany na porażkę. Reid wychowywany przez Kościół ma jeden cel w życiu – nie pozwolić żadnej wiedźmie przeżyć. Odwieczna wojna między czarownicami, a Kościołem doprowadziła do tak ogromnego rozłamu, że wiedźmy są palone na stosie, a chausserzy trenowani, by je zabijać. Płynie w nim ta głęboka nienawiść, przekonany, że jego celem jest chronić lud przed okrutnymi kreaturami, które niszczą i zabijają wszystko, co stanie im na drodze. Jest przy tym bezwzględny, zdeterminowany i chłodny. Lou jest tą, którą przysiągł zabić, spalić na stosie. I chociaż dwa lata temu zrezygnowała z magii, płynie w niej krew czarownicy i wie, że nie może dłużej ukrywać swoich mocy, jeśli chce przeżyć z rąk matki, która ma dla niej plan o wiele gorszy niż zostanie spaloną na stosie.

Właśnie dlatego ten związek małżeński jest w tej książce tak dobry. Czytelnik od razu sobie myśli „przecież z tego nic nie wyjdzie, prawda?”. A jednak sposób w jaki autorka rozwinęła tę relację jest rewelacyjny. Chociaż jest to związek zbudowany na kłamstwach i braku uczuć, oboje zaczynają się do siebie zbliżać i pragną, aby siebie wzajemnie chronić. Ona jest wyszczekana, plecie co jej ślina na język przyniesie, nie daje sobą pomiatać i na dodatek ma reputację złodziejki, a on jest świętoszkowaty, nie przeklina, kieruje się według swoich zasad i zakochany był tylko raz, w dziewczynie, która odrzuciła jego oświadczyny. Ale pomimo tych różnic pomiędzy tą dwójką po prostu od razu coś kliknęło. Reid zaczyna pokazywać, że jest człowiekiem honoru, lojalnym i gotowym zrobić wszystko, aby ochronić lud i tych, których kocha. A Lou zmienia go na człowieka bardziej otwartego, wyluzowanego. I vice versa. Lou, pomimo swoich wad i przewinień pokazuje swoją wewnętrzną wojowniczkę, gotowość do walki o ukochane osoby i o swoją własną przyszłość. Ci bohaterowie co chwilę zaskakują, czasami negatywnie, czasami pozytywnie, ale gwarantuję, że nigdy nie można się z nimi nudzić. Są wielowarstwowi, skomplikowani, czasami frustrujący, ale jednocześnie nietuzinkowi. Najpiękniejsze było obserwowanie jak z nienawiści i uprzedzeń między Lou i Reidem zradza się uczucie – tak potężne, że gotowi byli pójść za sobą wszędzie. Kibicowałam im niesamowicie, od początku do końca i nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć co czeka ich dalej.

Miłość to nie tylko kwestia serca i umysłu. Nie chodziło o coś, co się czuje, a potem zapomina. Nie chodziło o to, by być dotykaną, ale nie oddawać dotyku. Nie... nasza miłość była inna. Nie można jej ubrać w słowa. Można było ją poczuć duszą.

Oczywiście romans odgrywa tutaj dużą rolę, ale najbardziej intrygującą częścią tej serii jest ten świat, który wciąga czytelnika od pierwszej strony. Autorka świetnie bawi się konceptem dobra i zła, ukazując, że na świecie właściwie nic nie jest tylko czarne i białe. Cała fabuła skupia się na odwiecznej wojnie między czarownicami, a Kościołem, który potępia ich czyny. Chociaż instynktownie chcielibyśmy obrać jedną ze stron, szybko okazuje się, że wcale nie jest to tak łatwe. Każdy ma coś za uszami, każdy coś ukrywa, a każda kolejna tajemnica, która wychodzi na jaw szokuje jeszcze bardziej, sprawia, że ta historia jest tak złożona i intrygująca, że nie sposób się od niej oderwać. A mając w samym środku Reida i Lou, którzy przecież powinni być wrogami, a nie małżeństwem, to wszystko okazuje się być jeszcze bardziej pokręcone. To mroczny świat, w którym każdy cierpi, każdy posuwa się do morderstw, każdy kieruje się własnymi wartościami i jednocześnie posuwa się do niemoralnych czynów – nawet nasi główni bohaterowie. I możliwe, że właśnie to mnie tak kupiło. Ta niejednoznaczność, to zepsucie, a jednocześnie walka o przetrwanie.

Jak na debiut literacki ta autorka wykonała naprawdę kawał świetnej roboty, a cała seria bez dwóch zdań trafi teraz na listę moich ulubionych. Kreacja świata przeszła moje najśmielsze oczekiwania, bohaterowie, zarówno główni, jak i drugoplanowi, bo ci także skradli moje serce (zwłaszcza mój ulubieniec, Ansel!), są intrygujący i wielowarstwowi, wątek miłosny wywołuje szybsze bicie serca, a liczne zagadki, intrygi i cały ten mrok sprawia, że po prostu brniemy w tę książkę na oślep, całkowicie uzależnieni. Może mnie po prostu łatwo zachwycić, nie wiem. Ale „Gołąb i Wąż” to była rewelacyjna książka, wywołała we mnie całą burzę emocji, od śmiechu, motylków w brzuchu, do łez, strachu i bólu, i nawet jak na pierwszy tom serii, nie było nawet chwili, w której bym się nudziła. Czytajcie koniecznie!

Shelby Mahurin dorastała na małej farmie w rolniczej Indianie, gdzie patyki zmieniała w czarodziejskie różdżki, a krowy w smoki. Mimo upływu czasu wciąż ma bujną wyobraźnię, więc każdego dnia czaruje – tym razem słowa, nie krowy. Kiedy Shelby nie tworzy magicznych opowieści, ogląda serial Biuro i zachłannie czyta. Obecnie mieszka w pobliżu farmy z dzieciństwa z bardzo wysokim mężem i na wpół zdziczałymi dziećmi. Gołąb i wąż to jej debiutancka powieść. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, wejdź na stronę www.shelbymahurin.com.


Tytuł: Gołąb i Wąż
Autor: Shelby Mahurin
Seria: Gołąb i Wąż. Tom 1
Tytuł w oryginale: Serpent & Dove
Liczba stron: 476
Wydawnictwo: We Need YA
Data premiery: 17 czerwca 2020
Ocena: 9/10





Czytaj dalej »

niedziela, 16 maja 2021

Mia Sheridan - Bez Powrotu



Zamożna i obracająca się w najlepszym towarzystwie Olivia Barton nigdy by nie przypuszczała, że w trakcie podróży służbowej jej narzeczony zniknie bez śladu. Jest tym bardziej zrozpaczona i zdezorientowana, kiedy wynajęty przez nią prywatny detektyw namierza go na drugim końcu świata, w nadmorskim miasteczku w Kolumbii. Kraj został niedawno dotknięty potężnym trzęsieniem ziemi i śmiercionośnym tsunami, a w efekcie pozbawiony łączności ze światem, co prawie uniemożliwia wszelkie podróże. Olivia mimo to postanawia dotrzeć do Kolumbii i znaleźć odpowiedzi, których tak rozpaczliwie potrzebuje. Musi w tym celu zatrudnić przewodnika – najchętniej uzbrojonego. Pojawia się Thomas, mężczyzna, który woli kryć się w cieniu, otoczony aurą tajemnicy. Obiecuje pomóc Olivii przedostać się w głąb zdewastowanego, opanowanego przez przestępczość kraju. Niebezpieczeństwa nabierają nowego wymiaru, kiedy bohaterowie przekonują się, że muszą też walczyć z wzajemnym rosnącym zainteresowaniem. W południowoamerykańskiej dżungli wszystkie reguły się zmieniają, a Thomas i Olivia stopniowo odkrywają, że czasem to, czego się szuka, i to, co się znajduje, to zupełnie różne rzeczy.

Dawno nie czytałam już nic napisanego przez Mię Sheridan, dlatego kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź jej nowej książki wiedziałam, że muszę ją przeczytać. To autorka, która napisała jedne z moich ukochanych książek, do której mam ogromny sentyment i po każdą jej książkę sięgam w ciemno. "Bez Powrotu" właściwie pojawiło się już w zeszłym roku w wydaniu elektronicznym, ale dopiero teraz mamy okazję nabyć ją w wersji papierowej, a ja zabrałam się za nią od razu jak tylko do mnie przyszła i znalazłam wolną chwilę. Sam opis zapowiadał coś zupełnie innego, niż dotychczas czytałam od tej autorki i poczułam się zaintrygowana. Ale jak to wypadło w rzeczywistości? Cóż, niestety dość rozczarowująco.

Moim pierwszym zaskoczeniem, gdy dotarła do mnie ta książka, była jej grubość. Całość liczy sobie mniej niż dwieście stron, więc od razu zapaliła mi się w głowie czerwona lampka, bo ja ogółem nie mam zbyt wielkiego zaufania do krótkich nowelek. No ale okej, pomyślałam sobie, że nie będę się nakręcać zanim nie przeczytam i dałam jej szansę. I cóż, moje zmartwienia okazały się słuszne, bo niestety to dwieście stron to było zdecydowanie za mało, aby w pełni rozwinąć fabułę, którą autorka sobie wymyśliła.

Narzeczony Olivii znika bez śladu w trakcie podróży służbowej. Mijają miesiące poszukiwań bez żadnej wiadomości i kobieta zaczyna powoli wątpić w całe ich dotychczasowe wspólne życie. Postanawia sobie jednak za cel go odnaleźć i dostać odpowiedzi na pytania. Prywatny detektyw, które wynajmuje, namierza go na drugim końcu świata, w Kolumbii, kraju nie tak dawno dotkniętym trzęsieniem ziemi i tsunami, teraz kompletnie odłączonym ze światem. Podróże tam są niemalże niemożliwe. Olivia wynajmuje przewodnika, tajemniczego i niebezpiecznego Thomasa, który ma pomóc jej przedostać się w głąb tego zdewastowanego kraju, by mogła wreszcie dowiedzieć się co takiego się wydarzyło. Niebezpieczeństwa jakie napotykają to jednak nic, biorąc pod uwagę wzajemne zainteresowanie i rosnące przyciąganie. Żadne z nich jednak nie zapomina o powodzie dla którego się poznali, a ich życia nie mogłyby być bardziej różne - więc czy między Olivią, a Thomasem ma prawo coś zajść?

Sposób, w jaki Sheridan piszę tę książkę jest szybki, konkretny i właściwie nie ma kiedy się nudzić. Niestety w moim odczuciu ta "szybkość" zaszkodziła fabule, która w moim pierwszym odczuciu zapowiadała się naprawdę ciekawie. Spodziewałam się trochę tajemniczości, kryminału, zaskakującej akcji podczas podróży bohaterów, a w rezultacie wszystko to wypadło... płasko. Jakby autorka miała pomysł, ale niewystarczająco czasu, aby się w to wszystko zagłębić. Począwszy od swoich bohaterów, ich relację i uczucie, skończywszy na zwrocie akcji i w sumie wszystkim, co działo się w tle. Niby przeskakiwaliśmy od jednej sceny do drugiej, ale autorka w nic się nie zagłębiła, przez co w ogóle nie udało mi się przywiązać do bohaterów, zaciekawić ich losami, ani nawet przejąć wystarczająco, by pojawiły się jakieś emocje, które przecież zawsze odczuwam tak intensywnie podczas czytania czegoś spod pióra Mii Sheridan. Gdzie to się podziało?

Chyba moim największym problemem jest to jak słabo liźnięta została relacja między Thomasem i Livvy. Co więcej, autorka przedstawia nam dość szczegółowo przeszłość bohaterów, ale nie robi tego w sposób, którego można by się spodziewać od autorki, która przecież znana jest z emocjonalnych romansów, które zapadają w pamięci. Tutaj miałam wrażenie, że rzucane były suche fakty - zero emocji, zero szansy na jakieś poruszenie. A relacja między nimi rozwija się natychmiast, począwszy od niechcianego przyciągania seksualnego, które potem w sumie znikąd rozwija się w miłość. Fakt, że bohaterowie odbywają razem niebezpieczną podróż i razem zmuszeni są do przeżycia w różnych warunkach, co na pewno w jakiś sposób zbliża do siebie, pomógł w tym nagłym rozwoju uczuć, ale i tak czułam, że ich relacja to było takie "insta love". Nie czułam ich chemii, emocje poczułam dopiero pod koniec, ale nawet wtedy wszystko skończyło się, zanim na dobre się zaczęło, przez co nawet epilog zostawił mnie nieusatysfakcjonowaną.

Czy to była zła książka? Oczywiście, że nie. Ale jestem trochę zaskoczona, bo Mia Sheridan, którą znam i uwielbiam pisze książki pełne emocji, bólu, miłości, w sposób, który porusza czytelnika i nie daje o sobie zapomnieć. Tego wszystkiego mi tutaj zabrakło, nawet jeśli pomysł na fabułę naprawdę bardzo mi się podobał i wierzę, że gdyby ta książka była dwa razy grubsza, to mogłaby być świetna historia, może nawet jedna z moich ulubionych. Ale taka nie jest. "Bez Powrotu" to była błyskawiczna lektura, taka, która mnie nie usatysfakcjonowała w pełni, od której spodziewałam się trochę więcej. Thomas i Olivia nie mieli szansy mnie w sobie rozkochać, ważne wątki nie zostały wystarczająco dopracowane i przez to nawet wielkie zaskoczenie pod koniec (tu muszę przyznać, autorce udało się mnie zaskoczyć, bo zupełnie się nie spodziewałam takiego rozwoju) wypadło płasko, bo nie czułam wcześniej tej tajemniczości, której się spodziewałam. Czuję się względem tej książki dość neutralnie, bo absolutnie nie uważam, że jest zła, ale jednocześnie wiele mi w niej zabrakło. Twórczości Mii Sheridan jednak absolutnie nie skreślam i czekam aż ponownie zaskoczy mnie jakąś emocjonalną, zapadającą w pamięć książką w stylu "Bez Słów" czy "Bez Szans". 

MIA SHERIDAN  to pisarka urodzona w Stanach Zjednoczonych. Wielokrotnie odznaczana za swoją twórczość, między innymi nagrodą New York Timesa w kategorii Bestseller Author. Do tej pory Mia Sheridan napisała 10 książek. Wszystkie spotkały się z gorącym przyjęciem, a sama autorka ma rzeszę oddanych fanów.

Prywatnie żona i matka czworga dzieci. Jej największą pasją jest "tkanie prawdziwych miłosnych historii o ludziach, którym przeznaczone jest, by być razem". Postacie kreowane w jej opowieściach są wielowymiarowe, zazwyczaj z dużym bagażem doświadczeń, który ukształtował ich życie. Jej powieści cechuje duże poczucie humoru i przedstawianie miłości w jej najpiękniejszych odsłonach.

Utwory wychodzące spod jej pióra porywają czytelników na całym świecie. Ludzie, którzy czytają te książki, odbywają z ich bohaterami podróż, na końcu której są z nim tak związani, że po jakimś czasie z utęsknieniem powracają do lektury odświeżając sobie perypetie "nowych przyjaciół".


Tytuł: Bez Powrotu
Autor: Mia Sheridan
Tytuł oryginału: Seek
Data premiery: 5 maja 2021
Wydawnictwo: Edipresse
Liczba stron: 200
Ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Edipresse.




Czytaj dalej »

piątek, 14 maja 2021

Claire McFall - Intruzi



Dylan i Tristanowi udało się zrobić coś nieprawdopodobnego – oszukać przeznaczenie i uciec z zaświatów. Nie mają prawa znajdować się tam, gdzie są: Dylan powinna była zginąć w wypadku kolejowym, a Tristan dalej pełnić swoją służbę jako przewoźnik zmarłych dusz. Teraz, powróciwszy do życia, bohaterowie odkrywają, że łączy ich coś mocniejszego niż miłość. Ich dusze są związane ze sobą. Oboje umarliby, gdyby się rozdzielili. Kiedy przekroczyli granicę i wrócili do świata, nie tylko złamali odwieczne prawo życia i śmierci, lecz również wskazali drogę ucieczki innym. Teraz bohaterowie muszą zmierzyć się z konsekwencjami swojego czynu.


"Intruzi" to druga część popularnej trylogii "Przewoźnik" Claire McFall, która rozpoczyna się w tym samym momencie, na którym skończył się tom pierwszy. Dylan i Tristanowi udało się przejść z powrotem do świata śmiertelników i oszukać przeznaczenie. Dylan musi jednak zmierzyć się z konsekwencjami - czeka ją długa rekonwalescencja po wypadku pociągu, w którym już przecież raz zginęła. Jej matka nie jest zadowolona z tego, że u jej boku nagle pojawia się chłopak, o którym nigdy jej nie mówiła i stara się ich rozdzielić. A na dodatek Tristan i Dylan wkrótce zdają sobie sprawę, że ich podróż z zaświatów ma ogromne konsekwencje - ich dusze są związane ze sobą, a rozdzielenie się oznaczałoby śmierć ich obojga. Zniknęliby na zawsze. Ich podróż do świata żywych złamała wszelkie prawa natury i otworzyła drogę ucieczki innym, którzy sieją spustoszenie w mieście. Bohaterowie muszą zapłacić za swoje czyny.

Nie jestem pewna która część podobała mi się bardziej. Z seriami nigdy nie wiadomo czy autor nie przeciąga historii na siłę, ale w tym przypadku na szczęście w ogóle nie miałam wrażenia, że ta część była niepotrzebna. Autorka opiera ją solidnie na "Przewoźniku" i chociaż wracamy już do normalnego świata, nadal da się wyczuć nutkę niepokoju i tajemniczości, gdy bohaterowie muszą zmierzyć się z konsekwencjami swojego czynu, a także z ogromnym poczuciem winy, że ich wolność oznacza wyrok na wielu niewinnych ludzi. Dylan i Tristan na nowo muszą się nauczyć jak żyć po tym wszystkim, przez co przeszli na pustkowiu. Tristan jest teraz człowiekiem, a jego ucieczka od obowiązków i swojego przeznaczenia ma dla niego tragiczne konsekwencje. Dylan natomiast oszukała śmierć, o czym przypomina sobie, gdy zaczyna zdawać sobie sprawę, że powrót do rzeczywistości wcale nie będzie taki łatwy.

Tutaj do głosu dochodzi także kolejna postać, której do tej pory jeszcze nie znaliśmy, Susanna. Z początku podchodziłam do niej z bardzo dużą dawką sceptycyzmu i nieufności. Dowiadujemy się o niej tyle, że również jest Przewoźniczką i marzy o tym, aby powędrować za Tristanem do świata żywych, aby rozpocząć z nim życie wolne od obowiązków, aby wreszcie spróbować tego wszystkiego, co było jej zakazane. Rozdziały napisane jej oczami wprowadzały mnie w pewną konsternację i w pewnym momencie zaczęłam się nawet zastanawiać po co to wszystko, bo pojawiły się obawy, że Claire McFall wprowadzi tutaj jakiś trójkąt miłosny - głównie dlatego, że nigdy do tej pory nawet o niej nie słyszeliśmy od Tristana, więc jej pojawienie się było całkowicie niespodziewane. Jej obecność jednakże spotęgowała tylko wrażenie jak ogromne znaczenie miała ucieczka Tristana i Dylan z zaświatów. Ta postać wprowadziła swego rodzaju zamieszanie, ale koniec końców to, w jaki sposób potoczył się jej los, złamało mi serce, bo chociaż popełniła kilka błędów, nikt nie zasłużył na to, by być jedynie pionkiem w czyjejś grze i nie mieć prawa do decydowania o własnym losie. Dlatego chociaż na początku podchodziłam do jej postaci nieufnie, to na koniec muszę przyznać, że była bardzo interesującym dodatkiem ze strony autorki. Ciekawa jestem czy pojawi się także w trzecim, finalnym tomie.

Tristan i Dylan nadal są jednak moją ulubioną częścią tej historii. Pomijając wszystkie problemy, jakie pojawiają się w ich życiu po przekroczeniu przejścia do świata śmiertelników, miło było obserwować jak zaczynają budować razem życie jako normalna para i jak ich miłość rośnie z każdym dniem. Nawet wbrew temu, że rodzice Dylan najchętniej wyrzuciliby Tristana za drzwi, a w szkole zmuszeni byli udawać kuzynów, aby chłopak mógł bez legalnych papierów do niej uczęszczać. Obydwoje uczyli się od podstaw bycia w związku i te wszystkie kroki do normalności wywoływały uśmiech na mojej twarzy - skradzione uśmiechy i pocałunki w szkole, potajemne trzymanie się za ręce, potańcówki, odkrywanie siebie nawzajem i budowanie zaufania. Wszystkie kłody, jakie los rzucał im pod nogi sprawiły, że ich relacja była tylko silniejsza. Z szerokim uśmiechem na twarzy śledziłam te małe momenty, kiedy uświadamiali sobie, że mogą trzymać się w ramionach, że dostali szansę i że nie pozwolą sobie odejść.

Claire McFall świetnie wie jak napisać powieść, która wciągnie aż do ostatniej strony i sprawi, że będziemy chcieć więcej. Cała seria bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Akcja jest konkretna, zwięzła, w żadnym momencie nie jest przeciągana na siłę i chociaż sama fabuła pewnie nie przemówi do każdego czytelnika, ja osobiście mogę ją polecić. Zwłaszcza jeśli szukacie jakiejś serii młodzieżowej z dużą dawką romansu i elementami paranormalnymi. 

Claire McFall jest pisarką i nauczycielką. "Przewoźnik" to pierwsza jej książka przetłumaczona na język polski. Szkocka autorka została za tę powieść nominowana do kilku nagród przyznawanych twórcom literatury młodzieżowej, a niezwykły sukces książki sprawił, że już zostały sprzedane prawa do jej ekranizacji.


Tytuł: Przewoźnik
Autor: Claire McFall
Tytuł w oryginale: Trespassers
Seria: Przewoźnik. Tom 2
Data premiery: 29 kwietnia 2021
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 344
Ocena: 8/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka!





Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia