czwartek, 27 kwietnia 2023

Alexandra Christo - Księżniczka Dusz



Przeklęta wiedźma. Zuchwały żołnierz. Nieśmiertelny król.

Czy uda się im uciec przed przeznaczeniem i ocalić duszę?

Selestra Somniatis jest szesnastoletnią wiedźmą. Uwięziona w zamku przygotowuje się do zajęcia miejsca swojej matki i przejęcia funkcji prawej ręki króla Serytha. Związana krwią, by kraść dusze dla nieśmiertelnego władcy, Wiedźma z Somniatis przepowiada śmierć uczestników Festiwalu Przepowiedni. Ucieczka przed przeznaczeniem to szansa na ocalenie duszy i kradzież nieśmiertelności Króla. Ale jeśli umrzesz, twoja dusza przepadnie. I chociaż tysiące próbowały, nikt nigdy nie pokonał śmierci.

Nox Laedric to najlepszy żołnierz w Ostatniej Armii. Wierzy, że ma szansę przetrwać Festiwal i pokonać króla. Kiedy jednak Seryth nakazuje Selestrze przewidzieć jego śmierć, losy dwójki zostają splecione na zawsze. Żadne z nich nie jest bezpieczne.

Muszą połączyć siły i zawrzeć sojusz, aby pokonać króla, uwolnić Sześć Wysp i… przeżyć.


Po przeczytaniu "Pieśni sereny", która niespodziewanie skradła moje serce jakiś czas temu, wiedziałam, że muszę przeczytać "Księżniczkę dusz". Bardzo lubię czasami sięgnąć po takie jednotomowe historie fantasy i chociaż ciężko jest w jednej książce rozwinąć wszystkie wątki wystarczająco, Alexandra Christo już drugi raz udowadnia, że jest w tym mistrzynią. Jej najnowsza książka to bardzo interesujące i mroczne spojrzenie na znaną nam wszystkim baśń o Roszpunce, ale z wszystkimi intrygującymi zwrotami akcji, które nie pozwalają tej książki odłożyć na półkę, dopóki nie przekręcimy ostatniej kartki.

Selestra Somniatis pochodzi z rodu wiedźm, które przyrzeczone są starożytną przysięgą krwi królowi, by służyć mu w jego nieśmiertelnym życiu. Dziewczyna powoli przygotowuje się do przejęcia pełni mocy i objęcia roli swojej matki u boku króla Serytha, ale tak naprawdę nikt nie wie, że wcale tego nie chce. Odbywający się raz w roku Festiwal Przepowiedni, w którym wiedźma służąca królowi przewiduje ludności przyszłość i śmierć, to tylko pretekst, aby król nakarmił się duszami, pozwalającymi mu utrzymać nieśmiertelność. Coś dziwnego dzieje się, gdy Selestra zostaje zmuszona, by spojrzeć w przyszłość najlepszego żołnierza Ostatniej Armii, Noxa Laedrica - widzi nie tylko jego śmierć, ale też swoją. Niespodziewanie okazuje się, że ich losy są ze sobą splecione i gdy umrze Nox, umrze także Selestra. Dziewczyna postanawia więc zadbać, aby chłopak przeżył miesiąc próby, który jest jego szansą na ocalenie swojej duszy. Nie wie jednak, że on ma inny plan i pragnie zabić króla oraz każdą osobę z nim związaną - w tym ją.

Czy można oszukać śmierć? I czy dwójka wrogów z dwóch różnych światów ma szansę zagrać z przeznaczeniem oraz wygrać w wojnie przeciwko nieustraszonemu i nieśmiertelnemu królowi? Pomysł na tę historię zaintrygował mnie już od pierwszej chwili, a już szczególnie koncept złączenia przeznaczeniem dwóch wrogów. Autorka od początku bawi się kwestią śmierci i przeznaczenia, wplatając gdzieniegdzie wątki zainspirowane historią uwięzionej na wieży Roszpunki. Historia Selestry rozpoczyna się bardzo podobnie i jednym z głównych motywów tej powieści jest właśnie jej droga do uwolnienia się spod więzów rodzinnej przeszłości i zobowiązań wobec króla oraz swojej matki. Dziewczyna nie tylko powoli odkrywa swoje możliwości i moce, ale uczy się z nich korzystać i je w pełni akceptować.

Pojawienie się w jej życiu porywczego i nieodpowiedzialnego Noxa, żołnierza Ostatniej Armii, ulubieńca króla, tylko komplikuje jej życie, gdy okazuje się, że ich losy są ze sobą splątane (i to na więcej sposobów, niż może się zdawać). A ja jestem za niego ogromnie wdzięczna, bo dzięki tej postaci po prostu nie da się nudzić. Nox jest nie tylko narwany i momentami zbyt nieustraszony, gdy dla pomszczenia śmierci ojca jest gotów zrobić wszystko, nawet przepłacić własnym życiem, ale też niesamowicie charyzmatyczny i wielowarstwowy. Nic dziwnego, że tak szybko skradł moje serce. A dzięki temu, że książka napisana jest z obydwu perspektyw, naprawdę możemy zobaczyć jak złożona i interesująca jest jego postać.

Nox i Selestra są od siebie tak różni, a ich relacja tak interesująca, że obserwowałam jej rozwój jak najciekawszą rozrywkę. Ostatnie, co można o nich powiedzieć, to że pasują do siebie idealnie - ona to przeklęta wiedźma, której los został zapoczątkowany wieki temu, a on jest żądnym zemsty żołnierzem, który pragnie się jej pozbyć. A jednak kiedy zaczynają razem współpracować, coś wskakuje na miejsce, jakby tak właśnie miało być od początku. Z rozbawieniem czytałam, jak rozważna i zdeterminowana Selestra próbuje uratować impulsywnego i nieustraszonego Noxa z sytuacji, w które się pakował. Chemia między nimi była niesamowita, ale najbardziej pokochałam ich przemianę od wrogów do partnerów, którzy wzajemnie się podbudowywali i wspierali. 

Ogromne wrażenie robi też klimat tej książki i to, jak intrygujący, ciekawy i nietuzinkowy jest świat, jaki autorka przedstawia. Jestem naprawdę zachwycona tym, że chociaż jest to krótka książka, to Christo udało się zarówno w zrozumiały i ciekawy sposób rozwinąć główne wątki tej książki, ale też zrobić to tak, aby czytelnik nigdy nie miał poczucia, że akcja ciągnie się zbyt wolno albo rozwija za szybko. Ciekawi są nie tylko główni bohaterowie, ale też ci poboczni i epizodyczni (moje serce skradł szczególnie Micah), nieważne czy dobrzy czy źli - każdy z nich miał ważną rolę w tej historii i dzięki temu książka tętniła życiem. Sam system magii został przedstawiony w tak mroczny i niespotykany sposób, że pochłaniałam kolejne strony tej książki, nie mogąc się od niej oderwać.

Myślę, że po dwóch książkach mogę już z łatwością stwierdzić, że Alexandra Christo to moja nowa ulubiona autorka młodzieżowych powieści fantasy. Czasami naprawdę brakuje mi tego typu prostych, krótkich i szybkich książek, a ona zawsze przychodzi z odsieczą, gdy tego potrzebuje. Ta książka będzie idealna dla każdego, kto nie lubi długich, wielotomowych serii fantasy, czy też po prostu nie ma na nie ochoty, bo jest szybka, interesująca, ale też niezbyt skomplikowana, więc można z nią przyjemnie spędzić jedno popołudnie. "Księżniczka dusz" to też świetna powieść dla osób dopiero wkręcających się w ten gatunek, bo nie przytłacza zbyt wieloma szczegółami, ale też nie nudzi. Ja jestem zachwycona tą historią i chociaż nie pobiła w moim odczuciu "Pieśni syreny", to i tak bardzo ją polecam! A ja z niecierpliwością czekam na kolejne powieści tej autorki. 


Alexandra Christo postanowiła, że będzie pisać książki już w wieku czterech lat. Obroniła licencjat w dziedzinie kreatywnego pisania i obecnie mieszka w Anglii z mnóstwem kaktusów. Jak twierdzi pisarka to są jedyne rośliny, które potrafi utrzymać przy życiu.

Kiedy nie jest zajęta pisaniem to dwudziestoparoletnia autorka ogląda koreańskie dramy. Pisze książki dla młodzieży głównie w gatunku fantasy.


Tytuł: Księżniczka dusz
Autor: Alexandra Christo
Tytuł w oryginale: The Princess of Souls
Wydawnictwo: Young
Data premiery: 08.03.2023r.
Liczba stron: 416
Ocena: 7/10

Post we współpracy z Wydawnictwem Young:




Czytaj dalej »

sobota, 22 kwietnia 2023

Rebecca Yarros - Rzeczy, których nie dokończyliśmy



Georgia Stanton dowiaduje się, że jej zmarła prababcia Scarlett – sławna autorka romansów – nie dokończyła swojej ostatniej książki. Kobieta postanawia podzielić się ze światem historią nestorki, choć najpierw musi ją spisać.

Tymczasem pojawia się Noah Harrison, autor bestsellerowych romansów. Mężczyzna na żywo okazuje się tak samo arogancki, jak w wywiadach. Georgia postanawia nie dopuścić, by dokończył książkę jej prababci, nawet jeśli wydawca upiera się, że ten przystojny autor romansów świetnie się do tego nadaje.

Dla Noah wymyślenie zakończenia powieści legendy pióra to jedno, jednak uporanie się z jej piękną, upartą i cyniczną prawnuczką Georgią, to zupełnie inna sprawa.

Wkrótce jednak rozpoczynają wspólną pracę i zaczynają rozumieć, dlaczego autorka nigdy nie dokończyła swojej książki.

Razem odkrywają, że Scarlett skrywała najwspanialszą historię miłosną wszech czasów – swoją własną. Podczas drugiej wojny światowej zakochała się w atrakcyjnym i tajemniczym pilocie Jamesonie.

Czy Georgii i Noahowi przyjdzie stawić czoła prawdzie, że nie we wszystkich romansach można liczyć na szczęśliwe zakończenie?


Czekałam na ten moment od lat i wreszcie na polski rynek czytelniczy powraca Rebecca Yarros, jedna z moich ukochanych autorek romansów, której książki zawsze wywołują u mnie całe morze łez. Może kojarzycie jej pierwszą (i z tego co mi wiadomo jedyną) serię "Odważmy się kochać", która została wydana u nas jakąś dekadę temu. Dla mnie właśnie wtedy rozpoczęła się cała przygoda z jej twórczością i do tej pory wspominam jej książki jako jedne z najpiękniejszych, najbardziej wzruszających wyciskaczy łez. "Rzeczy, których nie dokończyliśmy" zdecydowanie trafia na tę listę, bo przez tę książkę nie da się przebrnąć bez płaczu. Ta historia nie tylko mnie oczarowała - ona mnie pochłonęła, wyrwała serce, aby zaraz otulić je ciepłem.

Książka opowiedziana jest w dwóch oddzielnych osiach czasowych, z czterech różnych perspektyw. Skupia się przede wszystkim na dwudziestokilkuletniej Georgii oraz jej niedawno zmarłej prababci Scarlett. Georgia właśnie leczy serce po nieudanym małżeństwie i rozwodzie. Wraca do rodzinnego miasta, w którym się wychowała, do domu, który odziedziczyła po jedynej kobiecie, która była dla niej matką – jej prababci. Jedyną niezbyt przyjemną niespodzianką jest obecność jej matki, która – jak się szybko okazuje – pod jej nieobecność próbowała sprzedać prawa do ostatniej, niedokończonej książki Scarlett, która jest jednocześnie jej biograficzną, tragiczną historią miłosną.

Rozwijająca się w czasach drugiej wojny światowej miłość do pilota wojennego, Jamesona, na zawsze naznaczyła jej serce, nawet wiele lat po jej utracie. I urywa się w najbardziej tragicznym momencie jej życia, niemalże jakby nie potrafiła napisać nic więcej. A teraz wedle woli matki Georgii ma zostać ukończona i wydana przez słynnego autora, Noaha Harrisona, który znany jest z bolesnych zakończeń. W rzeczywistości jest równie arogancki jak w wywiadach, za grosz nie zna się na romansach, z których słynie jej babcia, a na dodatek jest przystojny jak diabli, co może oznaczać jedynie kłopoty. Dla Noaha jest to okazja życia. Chociaż osiągnął już w życiu wiele, a scenarzyści dobijają się do niego, aby zekranizować jego powieści i jest niewiele rzeczy, których w życiu nie robił, ukończenie książki Scarlett Stanton, jego idolki, byłoby spełnieniem marzeń. Musi tylko przekonać jej piekielnie piękną i upartą prawnuczkę, że może mu zaufać... i otworzyć na niego swoje serce.

Sięgając po tę książkę spodziewałam się ogromu emocji, morza wylanych łez i niezapomnianej historii, ale chyba nie przewidziałam tego, jak bardzo mnie poruszy. Miałam już szansę czytać inne książki autorki o podobnej tematyce i to są powieści, które zostaną ze mną do końca życia. A w tej książce dostajemy nie jedną historię, a dwie - i obydwie mają w sobie coś takiego, że na kilka godzin przenosimy się do fikcyjnego świata i żyjemy życiem tych bohaterów, niemalże jakbyśmy przeżywali to wszystko razem z nimi. Miłość, przyjaźń, stratę, cierpienie związane z wojną, żałobę i wszystkie te inne emocje, z którymi muszą się zmierzyć bohaterowie.

W książce mamy czterech głównych bohaterów – Scarlett, Jamesona, Georgię oraz Noaha. Ich przeplatające się historie miłosne pozwalają nam w pełni zanurzyć się w ich przeżycia i doświadczenia, które pomimo tego, że odgrywają się w tak różnych czasach, poruszają w równym stopniu. To bohaterowie z krwi i kości – ich cierpienie, szczęście, miłość czy żałoba odczuwane są tak mocno, że przeżywamy je razem z nimi. Rozdziały z przeszłości Scarlett i Jamesona, w których rozwija się ich miłość, przeplatają się z teraźniejszością, gdzie mamy szansę śledzić jak pomiędzy Noah i Georgią tworzy się ich własna historia. Dodatkowo autorka wplata pomiędzy rozdziały listy miłosne, które Scarlett i Jameson posyłali sobie w momentach rozłąki na skutek wojny. To wszystko zostało skrupulatnie przemyślane i połączone tak, by czytelnik w niczym się nie pogubił. Wątki się dopełniają, kolejne fragmenty historii wskakują na swoje miejsce, a autorka krok po kroku wywołuje w czytelniku całą gamę emocji.

Georgia i Noah poznają się, gdy zmuszeni są, by wspólnie popracować nad ostatnią książką babci bohaterki, która zmarła nie ukończywszy maszynopisu. To nie jest kolejny z jej romansów, które pisała całe swoje życie, ale historia jej życia, która urywa się w tragicznym momencie i nie ma kontynuacji. Zatrudniony Noah, który jest pisarzem, musi zmierzyć się nie tylko z rodzinnym dziedzictwem Georgii, ale jej wizją na zakończenie, z którą się nie zgadza. Ta dwójka, w przeciwieństwie do Scarlett i Jamesona - których miłość była wręcz bajkowa, ale skomplikowana z powodu wojny - nie zaczyna najlepiej. Nie dogadują się, mają zupełnie inne spojrzenia na książkę i pomimo niezaprzeczalnej chemii, jaka między nimi się pojawia, nie potrafią dojść do porozumienia. Ale ich historia pełna docinek, ognistej chemii i niezaprzeczalnego zainteresowania, idealnie dopełnia tę drugą historię miłości dziadków Georgii - wieczną, niekończoncą się nawet po śmierci. Chłonęłam ich interakcje i nie mogłam się przestać uśmiechać, obserwując ich kłótnie, a w końcu rozwijającą się przyjaźń oraz miłość.

Osadzona w czasach wojennych historia Scarlett i Jamesona ma zupełnie inny klimat, ale jest poruszająca na innym poziomie. Czasy wojenne wiążą się ze zrozumiałym cierpieniem i strachem, ale ich rozwijająca się w środku wszystkiego miłość niesie pokrzepienie i otuchę. Takiej miłości, jaka ich połączyła, życzyłabym każdemu – wiecznej, skorej do poświęceń, pełnej wzajemnej adoracji. Uwielbiam to, że mieliśmy szansę poznać ich historię nie tylko dzięki rozdziałom im poświęconym, ale też przeplatającym się gdzieniegdzie listom miłosnym, które między sobą wymieniali przez lata. Ze łzami w oczach brnęłam do końca, cierpiąc z powodu niesprawiedliwości i trudów życia w okresie wojennym, z jakim przyszło im się zmierzyć. Jednocześnie płakałam ze wzruszenia, bo to ich ogromna miłość zapoczątkowała tę piękną historię, której częścią stają się także Georgia i Noah.

"Rzeczy, których nie dokończyliśmy" to jedna z tych książek, o których nie sposób zapomnieć. Jej lektura coś w nas zmienia, coś porusza i uderza dokładnie w to miejsce, w które ma uderzyć, aby na zawsze pozostała w naszych sercach. Wiem, że będę niejednokrotnie wracać myślami do Scarlett, Jamesona, Georgii i Noaha, bo zostawili stały ślad na moim sercu. Ich historie ukazują, jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić i zaryzykować w imię miłości oraz jak głęboko może sięgać ból utraty. Wylałam na niej tony łez, ale było warto - to jedna z najpiękniejszych książek, jakie dane było mi przeczytać nie tylko w tym roku, ale w całym moim życiu.


REBECCA YARROS to autorka z list bestsellerów "Wall Street Journal" i "USA Today", na których znalazło się ponad dziesięć jej książek. Mieszka w Kolorado z rodziną i od dziewiętnastu lat jest żoną przebywającego już na emeryturze pilota wojskowego. Ma sześcioro dzieci. Zadebiutowała jako pisarka w 2014 powieścią Wszystkimi zmysłami, dzięki której dołączyła do czołówki autorek literatury dla młodych dorosłych. Rozpoczęła nią serię wydawaną również w Europie i wysoko ocenianą przez czytelniczki Goodreads.


Tytuł: Rzeczy, których nie dokończyliśmy
Autorka: Rebecca Yarros
Tytuł w oryginale: The Things We Leave Unfinished
Liczba stron: 544
Wydawnictwo: Filia
Data premiery: 12.04.2023r.
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Filia (Hype):




Czytaj dalej »

środa, 19 kwietnia 2023

Abby Jimenez - To nie może się udać



Życie Alexis Montgomery zostaje wywrócone do góry nogami z powodu pewnego zwariowanego zakładu, pysznej kanapki z grillowanym serem i małej kózki w piżamce.

A tak naprawdę z powodu Daniela Granta, niemożliwie seksownego i wyluzowanego stolarza, młodszego od niej o dziesięć lat i będącego całkowitym przeciwieństwem wielkomiejskiej elegantki, jaką jest Alexis. Wydawałoby się, że wszystko ich dzieli, a jednak chemia między nimi jest niezaprzeczalna.

Bogaci i wpływowi rodzice chcieliby, żeby Alexis zgodnie z rodzinną tradycją została światowej sławy chirurgiem. Ale ona wcale nie pragnie sławy. Wystarcza jej praca lekarki na oddziale urazowym. A każda chwila spędzona z Danielem i społecznością małego miasteczka, w którym on mieszka, uświadamia Alexis, co jest naprawdę ważne w życiu.

Jeśli jednak ich związek stanie się czymś więcej niż przelotnym romansem, młoda lekarka będzie musiała odrzucić rodzinne dziedzictwo. Alexis uważa za niemożliwe wprowadzenie Daniela do swojego świata, ale też nie potrafi wyrzec się szczęścia, które on jej daje. Czy mimo tylu różnic uda im się stworzyć trwały związek?






Czytałam już inne powieści Abby Jimenez, które pokochałam, ale jej najnowsza książka mnie po prostu urzekła na zupełnie innym poziomie i nigdy nie chciałam jej kończyć. Naprawdę rzadko mi się zdarza, że po przekręceniu ostatniej strony mam ochotę zacząć czytać książkę od nowa, ale dokładnie tak poczułam się po lekturze "To nie może się udać". To była niezapomniana, przepiękna i urzekająca lektura - powiedziałabym nawet, że magiczna. Są takie książki, które poruszają te struny w twoim sercu, o których istnieniu nie masz nawet pojęcia i ja dokładnie tak się czułam, poznając historię Daniela i Alexis.

Co się stanie, gdy zderzą się ze sobą dwa zupełnie różne od siebie światy? Alexis Montgomery, wywodząca się z bogatej i szanowanej rodziny lekarzy kobieta, już od urodzenia miała zaplanowane całe życie. Pójść w ślady rodziców i pracować w ich rodzinnym szpitalu jako światowej klasy chirurg oraz wyjść za szanowanego mężczyznę. Ten plan szlag trafia, gdy kończy toksyczny związek z facetem, z którym była od lat (co niestety nie podoba się jej rodzinie, ani jej znajomym), a jej własny brat ucieka z nową panną młodą na drugi koniec świata i to na nią spada ciężar utrzymania dziedzictwa. Jej życie tym bardziej się komplikuje, gdy wracając z rodzinnego wydarzenia trafia do małego miasteczka, gdzie spotyka młodszego od siebie o dziesięć lat Daniela Granta. Wystarczy jeden zakład, ciepło małego miasteczka, tak innego od elegancji, do której kobieta jest przyzwyczajona, mała kózka w piżamce i wspólna noc z niezwykle atrakcyjnym stolarzem, aby jej życie stanęło na głowie - bo chociaż wie, że powinna wrócić do swojego życia i postępować według woli swojej rodziny, przyłapuje się na tym, że powraca do Wakan po raz kolejny i coraz bardziej zakochuje się w Danielu, z którym nie może mieć żadnej przyszłości.

Historia Alexis i Daniela to klasyczna przypowieść o ludziach z dwóch różnych światów. Ona, trzydziestokilkuletnia lekarka z dużego miasta, wychowana w prestiżu i elegancji, na której barkach ciąży waga jej rodzinnego dziedzictwa. On, dziesięć lat młodszy stolarz z małego miasteczka, który ciężko pracuje, aby wykupić swój rodzinny dom. Dzieli ich nie tylko odległość, ale i status oraz wiek, co niemalże od razu skreśla jakikolwiek związek między nimi. A jednak wystarczy jedno spotkanie, które potem prowadzi do kolejnych, aby wybuchła między nimi ogromna chemia, namiętność, a w końcu także miłość, która trafia się raz na milion i zrezygnowanie z siebie staje się coraz trudniejsze.

Kiedy myślę o prawdziwej miłości, myślę właśnie o takim uczuciu, które połączyło Alexis i Daniela - uzdrawiającym, podnoszącym na duchu, uskrzydlającym i trzymającym na powierzchni. Chociaż dzieli ich wszystko, stają się dla siebie bezpieczną przystanią, tą osobą, do której uciekają, gdy wszystko inne ich przytłacza. To dzięki sobie uczą się, co w życiu przynosi im największe szczęście i odkrywają, jak walczyć o to, co jest dla nich ważne. Każda ich wspólna scena, każdy uśmiech, pocałunek, rozmowa, dotyk, rozczulały moje serce. A to, co ich rozdzielało, łamało je na kawałeczki.

Chociaż jest to podnosząca na duchu powieść, która wywołuje szeroki uśmiech na twarzy i budzi całe stado motylków w żołądku, to muszę też przyznać, że uroniłam na niej parę łez. Bohaterowie szybko przekonują się, że nic, co w życiu jest dobre, nie przychodzi z łatwością i muszą naprawdę zawalczyć o ten związek, gdy wszystko zdaje się działać przeciwko nim. Czytając tę książkę zdążyłam się tak bardzo przywiązać do tych bohaterów, że nienawidziłam widząc ich nieszczęśliwych i cierpiałam razem z nimi.

Pokochałam nieustraszoną i silną Alexis, która nauczyła się stawiać siebie na pierwszym miejscu w obliczu osób, który obdzierali ją ze szczęścia i pewności siebie. I absolutnie przepadłam dla Daniela, który błyskawicznie stał się moim nowym książkowym ulubieńcem - kocham jego prostotę, niewinność, dobre serce. Mam już tak dość schematycznych męskich bohaterów, którzy charakteryzują się arogancją, pewnością siebie i powodzeniem u kobiet, że ta naturalność, młodość i czysta dobroć Daniela to był taki powiew świeżości. To człowiek, który samą swoją obecnością wywołuje uśmiech (i rumieńce!) na twarzy. A przede wszystkim pokochałam to, jak idealnie ze sobą współgrali i jak bardzo czuć było chemię i miłość wylewającą się między stronami.

Chociaż kocham wątek miłosny, to ta historia zauroczyła mnie też z innego powodu, bo autorka pokusiła się tutaj o coś, z czym jeszcze nie spotkałam się w jej książkach. Między prostotą tej powieści przewijają się elementy, które nadają jej pewnej bajkowości, magii, ale mogą łatwo nam umknąć, jeśli nie będziemy zwracać uwagi na szczegóły. Ja dopiero czytając posłowie od autorki zdałam sobie sprawę, ile takich szczególików, które sprawiają, że ta historia staje się jeszcze bardziej wyjątkowa, autorce udało się ukryć. Same miasteczko Wakan, do którego się przenosimy, pełne jest symbolicznych dodatków, ukrytych znaczeń, których odkrywanie jest jak dodatkowa zabawa - ono żyje na własnych zasadach, niemalże jakby bawiło się przeznaczeniem bohaterów. Wręcz nie mogę się doczekać, aż w przyszłości jeszcze raz powrócę do historii, aby odkryć je na nowo.

Autorka urzekła mnie tym, że naprawdę widać, jak wiele pracy i zaangażowania włożyła w stworzenie tej powieści. Począwszy od samych bohaterów i tego jak wielowarstwowa oraz wartościowa jest ich historia, po dorzucenie tych magicznych i nietuzinkowych elementów, a nawet nazwanie miasteczka Wakan tak, aby poszanować rdzenną ludność Siuksów tych obszarów (w tym celu autorka dokonała darowizny na rzecz Native Languages of the Americas), aż po ilość niesamowicie ważnych wątków, które w tej powieści porusza. Bo to nie jest tylko romans, ale też historia o niesamowicie silnych kobietach, które żyją w strachu przed swoim toksycznym partnerem lub rodzicem. O szukaniu siły wewnątrz siebie, aby zmienić to, co nas unieszczęśliwia. O proszeniu o pomoc, gdy tego potrzebujemy. To niesamowicie wartościowa powieść i mogę mieć tylko nadzieję, że zauroczy was równie mocno, jak zauroczyła mnie.

Abby Jimenez, autorka, to początkująca amerykańska pisarka, która zasłynęła dzięki publikacjom z takich gatunków literackich jak: literatura kobieca, romans, literatura erotyczna oraz literatura obyczajowa. Może się poszczycić tytułem bestsellerowej autorki USA Today. Założycielka własnej piekarni Nadia Cakes, która spotkała się z wyjątkowo ciepłym odbiorem. Ma sklepy na terenie dwóch stanów i wypieka babeczki sławne na cały świat. Teraz skutecznie podbija branżę wydawniczą. Jest domatorką, największą przyjemność sprawia jej relaks w towarzystwie psa, z dobą książką i kawą. Mieszka w Minnesocie.


Tytuł: To nie może się udać
Autor: Abby Jimenez
Tytuł w oryginale: Part of Your World
Seria: Part of Your World. Tom 1
Data premiery: 22 marca 2023
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 448
Ocena: 10/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Muza:





Czytaj dalej »

niedziela, 16 kwietnia 2023

Bianca Iosivoni - Finding Back to Us | Recenzja patronacka



Callie, studentka medycyny, na prośbę siostry i przybranej mamy wraca do rodzinnego domu w małym miasteczku na południu Stanów, by spędzić wakacje z najbliższymi, zanim siostra wyruszy w podróż dookoła świata. Dziewczyna nie ma pojęcia, że w tym samym czasie zjawi się tam również Keith, którego od lat darzy szczerym uczuciem nienawiści.

To przez niego jej ojciec zginął w wypadku samochodowym. Nie widzieli się od siedmiu lat, a Callie uporczywie unika z nim kontaktu – jej największym pragnieniem jest nie oglądać go już do końca swoich dni. Wraz z pojawieniem się Keitha wracają do niej ból i złość, którym towarzyszą też inne uczucia, powodując totalny mętlik w jej głowie. 

Bo Keith to nie tylko człowiek, którego Callie nienawidzi najbardziej na świecie, ale także jej przybrany brat...


Jeśli chodzi o twórczość niemieckich autorek, Bianca Iosivoni przoduje na liście moich ulubionych pisarek romansów. Do tej pory z przyjemnością powracam do jej innych serii "Hailee & Chase" oraz "Firsts", które pojawiły się u nas kilka lat temu. Kiedy wydawnictwo odezwało się do mnie z propozycją objęcia patronatem jej najnowszej książki "Finding Back to Us", będącej jednocześnie początkiem nowej trylogii, nie wahałam się nawet przez chwilę. I ależ ta książka to był emocjonalny rollercoaster!

Główną bohaterką tej powieści jest Callie, która wraca do swojego rodzinnego domu po raz pierwszy odkąd wyjechała na studia. To z tym miejscem wiążą się najboleśniejsze wspomnienia tragicznego wypadku, w którym siedem lat temu straciła tatę. Na prośbę swojej młodszej siostry i przybranej matki postanawia jednak zrobić wszystko, aby miło spędzić z nimi te ostatnie wspólne wakacje. Do czasu, aż okazuje się, że w tym samym czasie do domu powraca Keith - jej przybrany brat, do którego niegdyś miała słabość, i który lata temu spowodował wypadek, w którym straciła ojca, a potem zniknął z ich życia na dobre. I jak się okazuje, wcale nie ma zamiaru tym razem wyjeżdżać. Nienawiść i uraza buzujące w niej od lat dają o sobie znać, gdy przypomina sobie, za co był odpowiedzialny, ale pojawia się coś jeszcze - niesamowita chemia i uczucia, które, jak sądziła, zniknęły lata temu. Keith zachodzi jej za skórę i nie daje o sobie zapomnieć, a Callie musi zmierzyć się z coraz bardziej niejasnymi uczuciami, jakie w niej buzują. Czy po tym wszystkim, co się wydarzyło lata temu, uda im się odnaleźć drogę powrotną do siebie?

Opisując tę historię jako "emocjonalny rollercoaster", wcale nie wyolbrzymiam. Pomimo upływu wielu lat, Callie nadal cierpi z powodu wspomnień tragicznego wypadku i utraty ukochanego ojca. Powrót Keitha, jej przybranego brata odpowiedzialnego za te wydarzenia, budzi w niej emocje, których nie chce już czuć i ból, z którym nadal nie potrafi sobie poradzić. Wydarzenie to nawiedza bohaterów przez całą książkę i możemy zaobserwować, jak radzą sobie z żalem i stratą. To nie jest słodka historia miłosna, w której wystarczy przegadać sytuację i wszystko się pięknie ułoży. Callie i Keith nie tylko muszą zmierzyć się z niezrozumiałymi uczuciami, które rozwijają się między nimi, ale i z poczuciem winy oraz poczuciem straty, które od lat tkwią w nich samych.

Autorka bardzo dobrze ukazała, jak bardzo rozdarta czuje się Callie. Z jednej strony chciałaby móc ruszyć dalej, jak wszyscy wokół niej, a z drugiej nadal cierpi i tęskni za ojcem, bo tak naprawdę nigdy tej traumy nie przepracowała. Jej uczucia do Keitha tylko bardziej wszystko komplikują, bo gdy nienawiść zaczyna zanikać, zaczyna się zastanawiać, czy wybaczając mu, zdradzi własnego ojca. I chociaż jej niezdecydowanie może zdawać się frustrujące, to były to uczucia zrozumiałe - gdyby wybaczyła mu z łatwością, jej podróż do akceptacji i zdrowienia nie byłaby taka realistyczna. Z drugiej strony brakowało mi tutaj trochę perspektywy Keitha, co jest chyba moją jedyną krytyką wobec tej książki. Historia skupia się głównie na przeżyciach Callie, a dopiero pod koniec Keith zdradza swoje własne uczucia, które ukrywał przed lata. Chciałabym móc spojrzeć na tę sytuację jego oczami, bo jak to w życiu bywa, zazwyczaj każda sytuacja ma dwie strony.

Chyba właśnie dlatego tak mnie ta historia poruszyła - bo to realistyczna powieść o dwójce osób, których rozdzieliła niefortunna tragedia i każdy z nich poradził sobie z nią na swój sposób, aby jakoś przetrwać. A kiedy dodamy do tego wszystkiego to niesamowicie napięcie i chemię, jaką autorka buduje między tą dwójką od samego początku, naprawdę ciężko jest się oderwać. Callie i Keith przyciągają się i odpychają, walczą z uczuciami i im ulegają - obserwowanie ich spojrzeń, przypadkowych dotyków, niewypowiedzianych słów, to była słodka tortura. A najlepsze w tym wszystkim było to, że naprawdę można było zauważyć, jak krok po kroku ich relacja się przemienia, jak pomimo tak wielkiej tragedii, która stoi między nimi, znajdują w sobie zrozumienie i poczucie bezpieczeństwa, jakiego jeszcze nikt im nie zapewnił.

Jestem też świadoma, jaką reakcję może wywołać przeczytanie opisu tej książki i wiadomość, że Callie i Keith mają być przybranym rodzeństwem. I całkowicie to rozumiem, bo ja sama nie byłam pewna, czy ten motyw mi nie będzie przeszkadzać. W swoim życiu przeczytałam może dwie tego typu historie, ale normalnie raczej po nie nie sięgam. Uważam jednak, że w tej historii autorka naprawdę świetnie sobie z nim poradziła i ani razu nie miałam poczucia, że to niewłaściwe i dziwne. Być może dlatego, że ich relacja od samego początku była daleka od relacji brata i siostry, bo już nawet jako dzieci coś do siebie czuli, a ich uczucie stało się tylko dojrzalsze i silniejsze, gdy spotkali się ponownie w dorosłym życiu. Ważne jest też to, że tak naprawdę nie mają nawet wspólnych rodziców, a w dzieciństwie żyli w jednym domu jedynie przez trzy lata, po czym w ogóle utracili ze sobą kontakt. Zrozumiałe, że ten element zakazanej miłości nie będzie dla każdego, uważam jednak, że autorka świetnie go rozwinęła.

"Finding Back to Us" to bardzo melancholijna, skupiona na traumie i emocjach bohaterów historia. Czyta się ją spokojnie, nie spodziewajcie się więc szokujących zwrotów akcji, czy wyssanych z palca dramatów. Mnie urzekła właśnie tą prostotą i powolnością - bohaterowie potrzebowali tego czasu, aby nauczyć się rozumieć ból tej drugiej osoby i odbudować wzajemnie zaufanie. I chociaż wiem, że nie będzie to książka dla każdego, chociażby właśnie ze względu na ten element przybranego rodzeństwa, to i tak uważam, że warto ją przeczytać. Dla mnie to była bardzo emocjonalna historia, która skradła kawałek mojego serca. I już nie mogę się doczekać kolejnych tomów, tym bardziej, że druga część ma być o Parkerze, najlepszym przyjacielu Callie!

BIANCA IOSIVONI to niemiecka autorka romansów i powieści fantasy. Zaczęła pisać już w wieku kilkunastu lat. Od zawsze miała głowę pełną pomysłów, a odkąd w pełni poświęciła się pisarstwu, przestała walczyć z ich zalewem. Studiowała nauki społeczne w Hanowerze. W 2017 roku ukazała się powieść jej autorstwa zatytułowana "First Last Look".


Tytuł: Finding Back to Us
Autorka: Bianca Iosivoni
Seria: Finding Back to Us. Tom 1
Data premiery: 12 kwietnia 2023
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 352
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Jaguar:

Czytaj dalej »

czwartek, 13 kwietnia 2023

Kevin Van Whye - Date Me, Bryson Keller



Wszyscy w szkole wiedzą o wyzwaniu: na początku każdego tygodnia Bryson Keller musi zgodzić się na chodzenie z pierwszą osobą, która go o to poprosi w poniedziałkowy poranek - w innym wypadku przegra zakład. Bryson nie wierzy w licealne miłości, a zakład jest jego sposobem na udowodnienie wszystkim romantykom, że umawianie się w liceum jest bezsensowne i do niczego nie prowadzi. 

Wszystko jednak zmienia się, kiedy o chodzenie prosi go kolega z kółka teatralnego. Kai nie spodziewa się, że Bryson zgodzi się umówić z nim na randkę, kiedy pod wpływem chwili postanawia go o to poprosić. Gdy Bryson podejmuje wyzwanie i postanawia umawiać się z nim w sekrecie przed resztą szkoły, Kai nie ma pojęcia, jak się zachować. Każdy kolejny dzień zbliża go jednak do Brysona. Szybko okazuje się, że ten popularny szkolny sportowiec skrywa w sobie o wiele więcej, niż pokazuje na co dzień. To, co z początku było tylko powierzchowną znajomością, zaczyna przeistaczać się w coś o wiele głębszego i absolutnie wyjątkowego.

Czy to jeszcze gra, czy już prawdziwy związek? Kai doskonale wie, jak może się skończyć historia geja zakochanego w chłopaku, który jest hetero, więc panicznie boi się złamanego serca. Sytuację komplikują dodatkowo szkolne problemy oraz mocno religijna rodzina, która nie wie o jego orientacji. Kai stara się nie robić sobie nadziei - w końcu "związek" ma trwać tylko pięć dni, a Bryson Keller jest popularny, przystojny i przecież woli dziewczyny... Bo woli, prawda?


Szukacie młodzieżówki podobnej do "Heartstoppera", która otuli was ciepełkiem i miłością, wywoła szeroki uśmiech na twarzy, ale też poruszy serducho? To mam dla was książkę idealną, bo ja właśnie tak się czułam, czytając "Date Me, Bryson Keller". Szczerze mówiąc, sięgnęłam po tę książkę zupełnie w ciemno, nie wiedząc nic o autorze, ani nawet o historii - przeleciałam jedynie wzrokiem opis i stwierdziłam, że to może być coś słodkiego. I miałam rację, bo to była przesłodka, szybka queerowa młodzieżówka, która mnie zauroczyła.

Wychowywany w religijnej rodzinie Kai od lat tkwi w szafie, z pewnym bólem obserwując jak jego rówieśnicy i przyjaciele otwarcie przeżywają swoje pierwsze miłości. Przerażony perspektywą wyznania, że jest gejem, jedynie z daleka wzdycha do chłopców w swojej szkole, przekonany, że nigdy nie wejdzie w związek z chłopakiem z obawy o swoje bezpieczeństwo i brak akceptacji ze strony rodziny. Do czasu, aż na imprezie ktoś rzuca wyzwanie popularnemu kapitanowi piłki nożnej, Brysonowi Kellerowi. Znany ze swojego przekonania, że licealne randkowanie nie ma sensu, Bryson przez kolejne miesiące zmuszony jest zgadzać się na tygodniowe randkowanie z każdą osobą, która zaproponuje mu to na początku tygodnia. Zakład może i trwałby w najlepsze, gdyby nie jedna sytuacja, która w natłoku emocji popchnęła Kaia do poproszenia Brysona o randkę. W końcu nikt nie powiedział, że w wyzwaniu muszą brać udział tylko dziewczyny. Nagle chłopcy zaczynają się potajemnie spotykać, odkrywając, że jest im ze sobą zaskakująco dobrze... ale czy ich związek ma jakąkolwiek szansę na przetrwanie?

Młodzieżówki nie przemawiają już do mnie tak, jak kiedyś, więc nie sięgam po nie za często, ale z ręką na sercu mogę napisać, że ta jest jedną z lepszych, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Być może dlatego, że jest po prostu taka lekka i kochana - jak ciepełko koca, którym otulamy się mroźną zimą. Chociaż nie zabrakło tej emocjonalnej warstwy zmagania się z własną tożsamością i orientacją seksualną w społeczeństwie, który tego nie akceptuje, jest to przede wszystkim urocza historia miłosna dwóch chłopców, którzy zupełnie przypadkiem odnajdują w sobie bratnie dusze.

Na ogół nie jestem fanką szybko rozwijającej się akcji, a biorąc pod uwagę, że cała ta historia trwa tydzień, zdecydowanie można by ją określić "szybką", ale nawet jakoś mi to tym razem nie przeszkadzało. Kai i Bryson z łatwością się ze sobą zaprzyjaźniają i zaczynają spędzać każdą chwilę razem. Niemalże jakby tak właśnie miało być od samego początku. Ogromnie przypominali mi Nicka i Charliego z "Heartstoppera" Alice Oseman i do samego końca nie mogłam sobie wybić ich obrazu z głowy. Bardzo podobało mi się to, jak naturalnie rozwinęła się ich relacja. Szybko okazało się, że mają ze sobą wiele wspólnego, a spędzanie razem czasu przynosi im wiele szczęścia. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy krok po kroku się w sobie zakochiwali.

Chociaż jest to lekka i szybka historia, porusza też bardzo ważne tematy, za co autor jeszcze bardziej u mnie zaplusował. I to nie tylko związane z seksualnością i presją rówieśników oraz rodziny, ale nawet własną tożsamością i rasą, z czym zmaga się Kai od lat. Pod koniec książki serce mi się lekko złamało dla tych bohaterów, gdy musieli się zmierzyć z rzeczywistością i przyszłością ich relacji. Autor świetnie ukazuje zmagania młodych osób, którzy nie tylko szukają własnego miejsca i miłości oraz akceptacji, ale muszą to robić w świecie pełnym homofobii i nienawiści. Poza tym bardzo podoba mi się to, że nie ukazuje tego tak prostolinijnie - nawet religijni rodzice Kaia, którzy popełniają błędy, nie są ukazani jako "ci źli". Wiele postaci w tej historii ma swoje drugie dno.

Uważam, że "Date Me, Bryson Keller" to wartościowa i przyjemna młodzieżówka i z pewnością spodoba się osobom, którego pokochały "Heartstoppera", bo bardzo podobnie mi się ją czytało. Może i nie jest to jakaś nad wyraz oryginalna książka, ale nie uważam, aby historii LGBT kiedykolwiek mogło być za dużo. Cieszy mnie, że powstaje coraz więcej takich lekkich, podnoszących na duchu książek, które być może akurat pomogą komuś, kto tego potrzebuje. Polecam!


Kevin van Whye urodził się i wychował w RPA. Jego miłość do opowiadania historii zaczęła się w bardzo młodym wieku.  Talent i zamiłowanie do opowieści doprowadziły Kevina do szkoły filmowej, gdzie studiował pisanie scenariuszy. Obecnie mieszka w Johannesburgu, a w przerwach od czytania wymyśla historie, których bohaterowie zawsze mogą liczyć na happy end rodem z komedii romantycznych. W końcu każdy zasługuje na szczęśliwe zakończenie!


Tytuł: Date Me, Bryson Keller
Autor: Kevin Van Whye
Data premiery: 08.02.2023
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 336
Ocena: 7.5/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Jaguar:


Czytaj dalej »

poniedziałek, 10 kwietnia 2023

Micalea Smeltzer - Wytrwałość dzikich kwiatów



Salem właśnie skończyła szkołę średnią. Niestety wciąż nie ma sprecyzowanego planu na dalsze życie. Postanawia więc chwilowo pozostać w rodzinnym miasteczku, gdzie pracuje w sklepie z antykami. Dziewczyna dorywczo podejmuje się również opieki nad dzieckiem nowego sąsiada. Ale czy to naprawdę dobry plan na najbliższy rok?

Thayer ma trzydzieści jeden lat i samotnie wychowuje sześcioletniego syna. Jest typem poukładanego i nieprzystępnego sztywniaka, który dokładnie planuje każdą minutę dnia. Mimo wątpliwości angażuje do opieki nad Forrestem żywiołową i spontaniczną sąsiadkę. Dzieli ich absolutnie wszystko: osobowość, temperament oraz etap życia, na którym obecnie się znajdują, a przede wszystkim wiek – aż trzynaście lat. Jednocześnie Salem i Thayer szybko się orientują, że są w stanie dać sobie właśnie to, czego najbardziej im dotąd brakowało.

Na pozornie nieurodzajnym terenie zaczyna z wolna rozkwitać uczucie o niebywałej sile. Czy bohaterom uda się je ochronić?


Trigger warnings: zdrada, śmierć dziecka, wykorzystywanie seksualne

Łatwo skusić mnie do przeczytania danej książki pięknymi cytatami i śliczną okładką, a właśnie z tego powodu bardzo chciałam przeczytać "Wytrwałość dzikich kwiatów". Po wielu opiniach spodziewałam się emocjonalnej historii, która kompletnie roztrzaska mi serce i na to też się szykowałam... ale niestety się rozczarowałam. Zdecydowanie należę do mniejszości, bo wiem, że historia ma ogrom wielbicielek i potrafię zrozumieć dlaczego. Dla mnie jednak przewinęło się w tej książce zbyt wiele rzeczy, których nie lubię, zabrakło tej emocjonalnej warstwy, a co najważniejsze - uważam, że nie była to dobrze dopracowana historia. Bardzo ją do końca męczyłam.

Główna bohaterka, Salem, właśnie ukończyła szkołę średnią i czuje się zdezorientowana, nie wiedząc co dalej powinna robić w życiu. Podczas gdy jej chłopak planuje niedługo wyjechać na studia, ona postanawia zostać w ich małym miasteczku i pomóc mamie w prowadzeniu sklepu. Wszystko się zmienia, gdy do domu obok wprowadza się Thayer - starczy od niej o ponad dekadę samotny ojciec. Mężczyzna od razu budzi w niej zainteresowanie i uczucia, jakich nigdy dotąd do nikogo nie czuła. I tylko on rozumie ją, jak nikt inny. Wspiera ją, gdy tego potrzebuje. Rozmowy z nim, a wkrótce także więcej, stają się dla niej jej słodką małą tajemnicą. Jednakże czy między nimi może zaistnieć coś prawdziwego, kiedy dzieli ich tak wiele?

Chociaż nie czytam zbyt wielu romansów z różnicą wieku, to zazwyczaj mi ten wątek nie przeszkadza - niestety w tej historii był on nad wyraz zauważalny. Główna bohaterka, Salem, niedawno skończyła szkołę średnią, a w porównaniu z jej obiektem miłosnym, trzydziestojednoletnim samotnym ojcem po rozwodzie, dzieliła ich niemalże przepaść. I chociaż bohaterka za wszelką cenę starała się być poważniejsza i dojrzalsza niż wskazywałby to jej wiek, jej zachowanie wskazywało na coś odwrotnego. Właściwie to miałam wrażenie, że przez większość czasu zachowywała się jakby nadal była w liceum. Na dodatek jeśli nie lubicie książek, w których zdrada jest motywem przewodnim, to nie polecam wam tej historii. Ja wkopałam się w nią nieświadoma tego faktu i okropnie mnie to frustrowało. A zachowanie głównej bohaterki budziło niesmak i irytację. Salem to jedna z najbardziej egoistycznych postaci, o jakich przyszło mi czytać i nie mam tutaj na myśli jedynie sytuacji z Calebem i Thayerem - udowodniła to tym bardziej w momencie, gdy uderzyła w nich tragedia i myślała tylko o sobie, chociaż to nie ona została we wszystkim poszkodowana.

Porównując ją z Thayerem, poukładanym, spokojnym mężczyzną, a nawet jej chłopakiem Calebem, jej zachowanie było dziecinne. I tym bardziej nad tym ubolewam, bo gdyby nie jej postać, ta książka mogłaby być jedną z moich ulubionych. Jedynym powodem, dla którego w ogóle doczytałam ją do końca, są właśnie bohaterowie poboczni. Thayer, jego syn Forrest, Caleb (który swoją drogą zasługuje na swoją własną książkę i szczęśliwe zakończenie po tym, jak został potraktowany), nawet mama Salem. Thayer był świetnym bohaterem, łatwo dającym się polubić i za każdym razem imponował mi tym, jak wiele był w stanie zrobić, aby zadbać o swoich najbliższych, ludzi, których kochał. A jego syn to absolutny promyczek tej historii i nawet jeśli jego kwestie były zdecydowanie zbyt dojrzałe i nierealistyczne jak na sześciolatka, zauroczył mnie sobą.

Niestety chociaż polubiłam się z tymi bohaterami, styl pisania autorki pozostawił wiele do życzenia i przez to bardzo czułam się oderwana od ich historii i zupełnie nie potrafiłam się w nią zaangażować emocjonalnie. To miała być poruszająca, łamiące serce powieść. Taka, na której wyleję tony łez i długo się nie pozbieram. Ja miałam jednak wrażenie, że wszystko poszło tutaj za... gładko. Wszystko tu było takie proste - prosty styl pisania, krótkie dialogi i jeszcze krótsze opisy, ale co najważniejsze, autorka bardzo szybko przeskakiwała z jednego wątku na drugi. Poruszyła wiele ważnych wątków, ale nie rozwinęła ich należycie. Nie wspominając już o tym, że właśnie sam wątek miłosny między Thayerem i Salem dokładnie tak wypadł - jakby nie został dobrze rozwinięty. Strasznie szybko pojawiła się między nimi miłość, ale w ogóle jej nie kupuję. Nie poczułam między tą dwójką żadnej chemii ani namiętności. Bywały momenty kiedy się nudziłam i po prostu chciałam mieć już tę historię z głowy.

A nic nie rozwścieczyło mnie bardziej, niż to zakończenie. Zapewne wiele osób się ze mną nie zgodzi i to rozumiem, ale czułam się ogromnie zawiedziona kierunkiem, który obrała autorka, wyraźnie nie wiedząc jak namieszać w życiu bohaterów, gdy zaczęło się robić zbyt spokojnie i idyllicznie. Tym bardziej, że ostrzeżenie pojawiające się na początku książki nie do końca sprecyzowało, że właśnie taki wątek się pojawi, co uważam za nieodpowiedzialne, bo dla wielu osób może być to wstrząsający moment. To zakończenie było wymuszone, bezsensowne, a na dodatek w tym momencie byłam już tak zmęczona tą historią, że nawet mnie nie poruszyło. Nie rozumiem też do końca dlaczego w ogóle pojawił się pomysł podzielenia tej historii na dwa tomy, bo już w pierwszym niewiele się działo i czasami robiło się nudno. Zdecydowanie można było zrobić z niej jednotomówkę.

Nie tego się spodziewałam, gdy sięgałam po "Wytrwałość dzikich kwiatów" i niestety nie planuję tej historii kontynuować. Chyba mam nauczkę, by nie sięgać po książki z powodu ładnych cytatów i pięknych okładek, bo zbudowałam sobie oczekiwania, a ta historia mnie zawiodła pod wieloma względami. Bardzo starałam się w nią zaangażować, ale to nie było to. Wiem jednak, że należę z moją opinią do zdecydowanej mniejszości, więc nie chcę wam odradzać jej czytania - może wy odbierzecie tę historię zupełnie inaczej. 


Micalea Smeltzer – urodzona w 1993 roku autorka pochodzi z Nowej Wirginii w Stanach Zjednoczonych. Na jej dorobek literacki składają się liczne romanse z wątkami obyczajowymi lub fantastycznymi. Jest opiekunką czterech psów i nałogową czytelniczką. Przeszła zabieg przeszczepienia nerki i od tego czasu skupia się na promowaniu idei dawstwa narządów i zabiegów transplantacji.

Tytuł: Wytrwałość dzikich kwiatów
Autor: Micalea Smeltzer
Tytuł w oryginale: The Confidence of Wildflowers
Seria: Wildflower. Tom 1
Data premiery: 22.02.2023
Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki
Ocena: 4/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Niegrzeczne Książki:


Czytaj dalej »

czwartek, 6 kwietnia 2023

Mikołaj Milcke - Chłopak z drugiego planu



Czy miłość ma szansę wygrać ze światłami reflektorów?

Dominik, zawodowo nauczyciel śpiewu w talent show Next Superstar, a prywatnie romantyk z głową w chmurach, od zawsze był obiektem żartów z powodu drobnej niedoskonałości - jedną nogę ma krótszą od drugiej. Sukcesy w pracy nie przekładają się w jego przypadku na życie prywatne, które składa się głównie ze spotkań z przyjaciółmi przy kieliszku wina i narzekań na własne związki (lub ich brak). Dominik wciąż jednak wierzy w miłość i nieśmiało zerka w stronę Adama Gaca, przystojnego i nieco zadufanego w sobie uczestnika aktualnej edycji programu.

Kiedy Adam orientuje się, że ze względu na mierne umiejętności wokalne i kiepski dobór utworów może niedługo odpaść, postanawia wykorzystać durzącego się w nim Dominika jako prywatnego trenera i odźwiernego do świata show biznesu. Choć na początku zakłada, że będzie to relacja "coś za coś", szybko zaczyna czuć coś więcej do tego wrażliwego, uroczego mężczyzny.

Tylko jak zareaguje Dominik, kiedy plan Adama wyjdzie na jaw?


Bardzo nie lubię pisać negatywnych recenzji książek i zawsze staram się znaleźć jakiś pozytyw, ale niestety czytając "Chłopaka z drugiego planu" zaliczyłam ogromne rozczarowanie. Nigdy dotąd nie miałam styczności z twórczością autora, ale opis książki bardzo mnie zaciekawił i miałam nadzieję na uroczy, queerowy rom-com, a wiecie co dostałam? Godziny frustracji, zniesmaczenia i irytacji. Jeśli to miał być romans, to ja współczuję każdemu, kto ma takie standardy, jak nasz główny bohater - uciekałabym od takiej miłości gdzie pieprz rośnie.

Jestem czytelniczką, dla której w książkach w pierwszej kolejności ważni są bohaterowie, a dopiero na drugim miejscu jest sama fabuła. Jeśli nie polubię się z nikim i nie poczuję z nimi przywiązania, to jaki jest sens czytania ich historii? Zawsze jest mi wtedy o wiele trudniej zaangażować się w ich przeżycia. Niestety właśnie tutaj pojawił się mój największy problem z tą historią - jej bohaterowie byli najzwyczajniej w świecie nieznośni. I nie mam tu na myśli tego, że popełnili jakiś błąd i wyciągnęli z niego wnioski, nie. Ci bohaterowie nie nauczyli się niczego, byli nie do przeżycia, kompletnie nie rozumiałam ich sposobu myślenia i dlaczego w ogóle okazali się być tak okropnymi osobami.

Zacznijmy od Adama, naszej największej gwiazdy tej historii i obiektu miłosnego głównego bohatera. Kiedy piszę "gwiazdy", mam na myśli dosłownie i w przenośni - nie tylko jest to jedna z głównych gwiazd muzycznego talent show, na plan którego zabiera nas autor, ale też największa, zaślepiona chęcią wygranej diva, która idzie po trupach do celu i nie zważa na uczucia innych. Wykorzystuje, manipuluje, bawi się uczuciami Dominika, zdradza, szydzi. Nie znalazłam w nim ani jednej cechy, która pomogłaby mi zrozumieć jego czyny, ale za to z każdą kolejną informacją, której dowiadywałam się na jego temat, budził we mnie coraz większe zniesmaczenie. Nawet próba wybielenia jego czynów i przedstawienia jego problemów pod sam koniec książki nie pomogła, bo jestem zdania, że nawet najbardziej poturbowany, zmagający się z problemami człowiek, nie ma prawa traktować innych jak śmieci.

Dominik to natomiast najbardziej naiwna osoba na świecie. I o ile przeżyłabym to jego chodzenie w chmurach i marzenie o prawdziwej miłości do tego stopnia, że nie zauważa ostrzeżeń i czerwonych flag, które ma przed oczami, tak nie potrafiłam zaakceptować jego cech, które odkrywał z biegiem czasu. Miałam go początkowo za marzyciela i romantyka, ale szybko pokazał swoje prawdziwe oblicze osoby gotowej do oszukiwania i manipulacji w imię miłości. Kojarzycie tych znajomych, którzy zaczynają was traktować jak powietrze albo nawet gorzej, gdy wchodzą w związek? Właśnie tego typu człowiekiem okazał się być Dominik, gdy jego relacja z Adamem nabrała wiatru w żagle. Posuwał się do rzeczy, które budziły we mnie niesmak i rozczarowanie. Aż było mi szkoda jego przyjaciół, Filipa i Heleny, którzy chyba jako jedyni w tej książce dali się lubić i od samego początku go ostrzegali przed Adamem i mimo wszystko okazywali mu wsparcie, na które nie zasługiwał.

Nawet gdyby przymknąć oko na kreację tych bohaterów i na ich zachowanie, zupełnie nie rozumiem tego wątku miłosnego. Nie było tutaj ani grama chemii, zauroczenie Dominika wzięło się znikąd, ich sceny mnie nudziły. Na domiar złego, gdy książka już i tak budziła we mnie irytację, zupełnie znikąd do wszystkiego zostaje zaangażowany były chłopak Dominika, Aleks, który do tej pory nie był nawet obecny. Po co? Nie wiem. To chyba główny motyw tej książki, nie wiadomo jaki jest jej cel i co autor starał się osiągnąć, bo ten wątek był równie absurdalny, jak ta rzekoma miłość między Dominikiem i Adamem.

Zupełnie inaczej odebrałabym tę historię, gdyby nie była zaklasyfikowana jako romans, no bo co tutaj jest romantycznego? Wykorzystywanie drugiej osoby? Zdradzanie jej? Traktowanie jej jak śmiecia? Manipulowanie jej uczuciami? Może bardziej powinno się ją reklamować jako poradnik "jak nie traktować drugiej osoby". I chociaż w pierwszej kolejności skusił mnie wątek talent show, nawet to nie sprawiło, że czytałabym tę książkę z ciekawością. Z pewnością nie pomogła też narracja trzecioosobowa, przez którą poczułam się jeszcze bardziej oderwana. Niestety książki nie polecam.


Mikołaj Milcke urodził się w Sokołowie Podlaskim. Jest absolwentem Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Jest jednym z najpoczytniejszych autorów literatury LGBT w Polsce. Zadebiutował w 2011 roku powieścią „ Gej w wielkim mieście”. W 2013 roku ukazała się druga część pt. „Chyba strzelę focha!”. Obydwie książki odniosły komercyjny sukces i w środowisku LGBT uchodzą za kultowe.

Przez wiele lat zawodowo związany z TVP, a następnie z Polskim Radiem i Wirtualną Polską. Publikował też w Onecie, portalu Polki.pl, magazynie „Sukces”, a także w „Polityce”, współpracował też z TVN24 i Radiem Kolor. Mieszka w Warszawie.

Tytuł: Chłopak z drugiego planu
Autor: Mikołaj Milcke
Data premiery: 14.02.2023
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 512
Ocena: 2/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Prószyński i S-ka:


Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia