środa, 27 czerwca 2018

Vi Keeland - Bossman


Reese Annesley i Chase Parker poznali się, będąc na randkach z różnymi ludźmi. Reese była w trakcie telefonowania do przyjaciółki, aby ocaliła ją przed nudną randką, kiedy z ciemności wyjawił się nieznajomy mężczyzna, komentując jej okropne zachowanie. Zdenerwowana Reese kazała mu nie wsadzać nosa w nie swoje sprawy i wróciła do swojej beznadziejnej randki. Przystojny nieznajomy miał jednak zupełnie inne zamiary i wkrótce przysiadł się do jej stolika, odgrywając przed jej partnerem rolę jej pierwszego chłopaka i przyjaciela z dzieciństwa, tym samym zawstydzając Reese. Po ich spotkaniu w restauracji, Reese była przekonana, że już nigdy nie spotka Chase'a, chociaż ten wydawał się nie opuszczać jej myśli. Szybko jednak wszystko się komplikuje, bo Reese dostaje nową posadę w firmie, gdzie szefem jest nikt inny, jak seksowny mężczyzna z restauracji.

Jeszcze nie tak dawno nie byłam zbyt wielką fanką twórczości Vi Keeland. Przeczytałam kilka jej erotyków, jedne mi się podobały, inne były takie sobie. Dopiero po lekturze "Egomaniaca" zaczęłam się przekonywać do jej książek. Natomiast po przeczytaniu "Bossmana" autorce udało się całkowicie zdobyć moją sympatię.

Tytułowym Bossmanem jest Chase Parker, właściciel dobrze prosperującej firmy usytuowanej w Nowym Jorku. Jest bogaty, jego pracownicy go lubią, a w jego łóżku nigdy nie brakuje pięknej kobiety. Jego postać polubiłam od razu, chociażby ze względu na jego charyzmę i umiejętność dopasowania się do każdej sytuacji. Zdecydowanie bym go polubiła, gdybyśmy spotkali się w prawdziwym życiu. Jego humor, kreatywność, troskliwość, ogromne serducho sprawiły, że zupełnie dla niego przepadłam. Najbardziej zapadły mi w pamięci ostatnie strony, to jak zaopiekował się Reese - nie zdradzę sytuacji, ale rany, zupełnie wtedy rozmiękłam. Chase Parker to facet do którego aż miło powzdychać, nawet jeśli przez kartki książki. Moją sympatię zdobyła również Reese. Jest kobietą pełną pasji, o równie ciepłym sercu jak Chase. Wiemy o niej o wiele mniej, ale wystarczająco, by wczuć się w jej postać i ją polubić. Mam do niej ogromny szacunek, za to jaką wyrozumiałością się wykazywała, kiedy Chase walczył z demonami przeszłości.

Postać Chase'a trochę przyćmiła Reese, głównie dlatego, że jego historia została bardziej zgłębiona. Autorka przedstawiła pewne sytuacje z jego życia, wstawiając co jakiś czas rozdziały z jego przeszłości. Przedstawiła historię, która ukształtowała go na człowieka, jakiego poznaje Reese. Wstawki były świetnym pomysłem, chociaż jednocześnie żałuję, że Reese także nie dostała czegoś takiego, bo miała równie ważną historię do opowiedzenia. Chase i Reese przeszli przez wiele, a jednak oboje byli niezwykle silnymi, łatwymi do polubienia postaciami.

Dynamika pomiędzy nimi była świetna i dawno nie czułam tyle chemii pomiędzy postaciami. Zaczęło się od zaprzeczania jakiegokolwiek przyciągania i wspólnych przekomarzanek. Oboje sprawdzali jak daleko są w stanie zajść w tej relacji, niepewni czy powinni stworzyć coś więcej, a jednak niegotowi, aby dać drugiej osobie odejść. Niektóre sytuacje nie pozwalały, aby z mojej twarzy zniknął uśmiech na długo po zakończeniu rozdziału. Uwielbiam też to, że nie wskoczyli razem do łóżka od razu, bo tak naprawdę to pojawiło się dużo, dużo później. Budowanie seksualnego napięcia pozwoliło na większą intensywność wrażeń, kiedy wreszcie do tego doszło. Wszystko nagle stało się większe, ważniejsze.

Myślę, że na długo zapadnie mi w pamięci rozpoczęcie i zakończenie książki. Vi Keeland świetnie sobie to przemyślała i chociaż może być to trochę cliche, nawet pisząc o tym teraz i wspominając te rozdziały, mam szeroki uśmiech na twarzy. O ile początek to po prostu zapoznanie Chase'a i Reese (które swoją drogą sprawiło, że śmiałam się jak głupia), tak zakończenie wydawało się idealnym zawiązaniem ich historii, a miało o wiele głębsze znaczenie, niż mogło się wydawać.

"Bossman" to genialna książka, taka którą pożera się za jednym podejściem, bo wręcz nie da się jej odłożyć. Uzależnia swoim humorystycznym, seksownym tonem, jednocześnie skontrastowanym z sytuacjami, które łamią serce i wywołują łzy. Historia Reese i Chase'a to idealne połączenie wszystkiego, czego lubię w takich erotykach - świetna, wciągająca historia, oraz wręcz namacalna chemia między głównymi bohaterami. Może nie jest to książka, która odmieni wasze życie, ale warto ją przeczytać chociażby dlatego, że świetnie spędza się przy niej czas. Gwarantuję wam, że główni bohaterowie skradną wasze serca!

Tytuł: Bossman
Autor: Vi Keeland
Data premiery: 21 czerwca 2018
Liczba stron: 326
Wydawnictwo: Kobiece
Ocena: 9/10





Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.


Czytaj dalej »

niedziela, 24 czerwca 2018

Brittainy C. Cherry - Disgrace | PRZEDPREMIEROWO


Grace Harris codziennie modliła się, aby mąż ją ponownie pokochał. Aby jej nie zostawiał, aby o nią zawalczył. Ale kiedy po piętnastu latach małżeństwa ją zostawia, wydaje się, jakby całe jej życie rozpadło się na kawałki. Kobieta ze złamanym sercem, poczuciem winy i tysiącami pytań bez odpowiedzi wraca do rodzinnego Chester na lato, gdzie musi zacząć nieznane życie jako samotna kobieta. Kiedy na jej drodze staje Jackson Emery, zimny, odległy, znienawidzony przez całe miasto "potwór", staje się on jej odskocznią od bólu i cierpienia. Byli zbyt zniszczeni, zbyt zranieni przez życie, by móc zobaczyć w sobie coś więcej niż letni romans. Ale kiedy ich mury zaczynają opadać, nagle lato staje się niewystarczające. Grace nie spodziewała się, że to Jackson sprawi, że na jej twarzy znowu zawita uśmiech. Że jej serce zacznie bić w przyspieszonym tempie. Że jej pragnienia i nadzieje zaczną wiązać się z człowiekiem, do którego jej serce nie powinno należeć.

Dopiero czytałam "Poza Rytmem", która jest najnowszą książką Brittainy C. Cherry wydaną u nas w Polsce (recenzję możecie znaleźć tutaj), a dzisiaj mam za sobą już kolejną książkę autorki. Udało mi się załapać na ARC, czyli wersję recenzencką, na którą czekałam do późnej nocy, nie mogąc przegapić takiej okazji. Po lekturze wyżej wspomnianej książki, która chociaż była wspaniała i bardzo dobrze napisana, czekałam na coś co całkowicie rozerwie moje serce na strzępy, wywoła we mnie wylew łez - czegoś prawdziwie w stylu znanej mi Brittainy C. Cherry. "Disgrace" okazało się być idealną pozycją.

"Była w tym dobra. Była dobra w sprawianiu, że oddychałem, kiedy o tym zapominałem."

Grace to kobieta, która została zniszczona przez człowieka, który powinien kochać ją do grobowej deski. Opuszczona, zraniona, zostawiona dla innej kobiety, wraca do rodzinnego miasta, w którym to przychodzi grać jej rolę idealnej córki pastora. Wszyscy wokół oceniają rozpad jej małżeństwa, komentując jej wybory i zachowania. Moje serce łamało się dla tej kobiety. Nikt nie powinien mieć nad drugą osobą takiej siły, aby krok po kroku ją niszczyć, a wydaje się, że każdy po kolei robił właśnie to. Ludzie z miasta, matka, mąż. Byłam taka dumna, kiedy wreszcie postawiła siebie na pierwszym miejscu.

"Wybierz mnie dzisiaj, a ja wybiorę cię jutro."

Jackson, oh, Jackson. Mam chyba słabość to smutnych, nierozumianych, pełnych wściekłości mężczyzn, bo przez całą książkę miałam ochotę odebrać jego ból i po prostu go przytulić. Jako dziecko był chłopcem samotnym, poniżanym przez rówieśników, a potem na jego barki spadł cały ciężar świata, kiedy odeszła jego matka, a ojciec popadł w alkoholizm. Miasto wyrobiło sobie o nich opinię odludków, potworów, którzy niszczą wszystko i wszystkich, nie dając mu nawet szansy, kiedy błagał o pomoc. Nikt nie powinien mieć w sobie tyle bólu, złości, nienawiści i nie mieć nikomu, do kogo można się z tym zwrócić. Czułam nienawiść do ludzi z tego miasta, którzy nie potrafili przejrzeć przez fasadę tego potwora, jakim go stworzyli. Wypowiadali okrutne słowa, na które ani trochę nie zasługiwał. Jego historia, jego życie złamały moje serce.

"Jeśli jeszcze kiedykolwiek się w kimś zakochasz, proszę pozwól, abym był to ja."

Jackson i Grace odnaleźli siebie w chwili największego cierpienia. Odnaleźli w sobie schronienie, które pozwoliło im oddychać, gdy wszystko wokół się rozpadało. Autorka stworzyła bardzo autentyczną historię, bo wszystko działo się w swoim własnym tempie. Chociaż główni bohaterowie dość szybko ustalili pomiędzy sobą umowę, mówiącą na czym będzie polegał ich związek, to prawdziwe uczucia rozwijały się stopniowo, krok po kroku, w swoim czasie. Cherry ogromną wagę skupiła na miłości do samego siebie, nad czym przez długi czas pracowali Jackson i Grace, zanim mogli zacząć nowe życie razem. Chyba to jest moją ulubioną częścią tej historii, bo gdyby nie to, historia straciłaby wiele na znaczeniu.

"Kochaliśmy prosto. Kochaliśmy blizny naszej przeszłości i kochaliśmy nieznajomość naszej przyszłości. Kochaliśmy błędy. Kochaliśmy świętowanie. Kochaliśmy nasz mrok i światło."

"Disgrace" niesie ze sobą wiele ważnych przesłań, które dają do myślenia. Chociażby postacie drugoplanowe, które wyrządzały wiele krzywd, jak matka Grace, czy jej przyjaciółka, a jednak zostały ukazane w sposób, że potrafiłam spojrzeć ponad ich okrutne czyny i zobaczyć co tak naprawdę za nimi stało. Cherry dała mi możliwość "przybliżenia" ich osobowości i poczucia empatii, nawet jeśli w wielu momentach na to nie zasługiwały. Autorka uświadamia, że nawet za brzydkimi, bolesnymi czynami jest coś więcej, coś nad czym warto się zastanowić, nawet dla własnego dobra. Myślę, że jedyną osobą, którą tak naprawdę mocną znielubiłam, był Finley, czyli były mąż Grace. Gardzę mężczyznami, takimi jak on, jednak nie będę tu wspominać o jego czynach, bo to zostawię do odkrycia wam. Ogromnie zniesmaczyło mnie także zachowanie społeczeństwa Chester, a przecież nie jest to niczym nowym, bo spotykamy się z tym codziennie. Ile osób wokół nas plotkuje, ocenia, myśląc, że znają szczegóły życia innych, nie wiedząc tak naprawdę nic? Ile osób rani tym ludzi, którzy już wystarczająco zostali zniszczeni? A ilu z nas nawet nie zdaje sobie sprawy, że sam jest osobą, która szybko ocenia, nie próbując zajrzeć za fasadę, jaką ktoś ukazuje światu?

"Wykrwawią cię aż staniesz się nikim, a potem zapytają jak umarłeś."

"Disgrace" to przepiękna książka, dająca do myślenia, wzruszająca, rozdzierająca. Historia Grace i Jacksona jest smutna, a jednak sprawia, że czujemy nadzieję i wiarę. Mimo najgorszych dni zawsze przychodzą te lepsze, warte każdej łzy i bólu. Mocno przywiązałam się do głównych bohaterów. Chociaż ich historia zakończyła się dość łatwo i prosto, to kiedy spojrzałam na to z perspektywy ich całej książki, powiedziałam sobie "cholernie na to zasłużyli". Bo tak jest. Wszyscy zasługujemy na szczęśliwe zakończenie. Autorka po raz kolejny napisała przepiękną historię o miłości nie tylko do drugiej osoby, ale do samego siebie. Jest to książka, którą naprawdę warto przeczytać, pozwolić na łzy, złamane serce i zaufać, że ich historia was uzdrowi.

Premiera w języku angielskim już 28 czerwca! :)

Tytuł: Disgrace
Autor: Brittainy C. Cherry
Data premiery: 28 czerwca 2018
Język: Angielski
Ocena: 10/10


ZA EGZEMPLARZ RECENZENCKI SERDECZNIE DZIĘKUJĘ AUTORCE, BRITTAINY C. CHERRY


Czytaj dalej »

środa, 20 czerwca 2018

K. A. Linde - Teraz Albo Nigdy


Morgan Wright od kilkunastu lat wzdychała do Patricka Younga, dla którego zawsze była jedynie małą siostrzyczką najlepszego przyjaciela. Podczas gdy on przebierał w kobietach i nigdy nie zwracał na nią uwagi, ona pozwalała sobie na usychanie z tęsknoty. Ale kiedy w wieku dwudziestu siedmiu lat wreszcie staje na szczycie kariery i zostaje prezesem w swojej rodzinnej firmie, spełniając jedno ze swoich największych marzeń, postanawia dostać wreszcie to, z czego rezygnowała od tak długiego czasu. Postanawia zaprosić Patricka na randkę, jednakże w momencie kiedy wreszcie ląduje w jego łóżku, on ją od siebie odsuwa. Zraniona Morgan postanawia, że czas najwyższy porzucić nastoletnie zauroczenie niedostępnym mężczyzną, nie wiedząc, że w tym samym czasie Patrick walczy z niespodziewanymi uczuciami do kobiety, która powinna być dla niego niedostępna. 

O książkach z serii "Mr. Wright" do dawna czytam same pozytywne opinie. I chociaż od miesięcy obiecywałam sobie, że je w końcu przeczytam, to czas mijał, a ja nadal po żadną nie sięgnęłam. Dopiero odrobina wolnego czasu i chęć przeczytania czegoś szybkiego i lekkiego (czym w założeniu miało być "Teraz albo Nigdy") skłoniły mnie do sięgnięcia po tą wychwalaną serię.

Zaczęłam zupełnie od końca, bo "Teraz albo Nigdy" to już czwarty tom historii o rodzinie Wrightów. Uwierała mi z lekka nieznajomość historii bohaterów z poprzednich części, ale nie na tyle, by przeszkodziło mi to w lekturze. Czasami bywało, że byłam trochę skołowana sytuacjami, które miały już miejsce, a do których nawiązywali bohaterowie, na szczęście autorka śpieszyła z pomocą i jako tako przybliżała obraz. Morgan to siostra braci, których historie poznajemy w poprzednich książkach, natomiast Patrick jest najlepszym przyjacielem Austina, jednego z braci. Znają się od ponad dziesięciu lat i chociaż się przyjaźnią, nigdy nie było pomiędzy nimi nic więcej. Do czasu...

"Miłość nie umiera w trudnych czasach. Właśnie wtedy potrzebujemy jej najbardziej."

Rzadko kiedy to bohaterkę lubię bardziej od bohatera, tutaj jednak tak się stało. Strasznie polubiłam postać Morgan i autorka zyskuje u mnie za to ogromny szacunek. Jest kobietą sukcesu, która jest zażarta, niezależna, szykowna i nie daje sobie w kaszę napluć. Ukazuje również swoją wrażliwszą stronę, którą ukrywa przed innymi. Można powiedzieć, że jest pracoholiczką, lekko zwariowaną na punkcie swojej ukochanej pracy, która zawsze silnie walczy o swoje miejsce. Uwielbiam to, że autorka przełamała schematy i to z kobiety zrobiła inteligentną biznesmenkę, która mimo wszystko dwa razy mocniej musiała zapracować na swoją posadę. Dyskretnie ukazała prawdę o pozycji kobiet w społeczeństwie, pokazując, że my również potrafimy. Polubiłam także Patricka, o którym wiemy trochę mniej niż o rodzeństwie. Zaimponował mi swoją lojalnością, dobrocią i ogromnym sercem, a zwłaszcza jego zaangażowaniem w związek z Morgan.

"Nie mając lęków, nie miałaby czego pokonywać. Nie mając wątpliwości, nie miałaby czego zdobywać. Nie mając słabych punktów, byłaby nieprawdziwa. Bo nikt nie jest doskonały. Siła i słabość czyniły z niej taką, a nie inną osobę. I właśnie taką ją chciałem."

Chociaż to dopiero moje pierwsze spotkanie z rodzinką Wrightów, strasznie ich wszystkich polubiłam. Wnieśli do książki wspaniały, ciepły i humorystyczny nastrój, sprawiając, że ciągle miałam uśmiech na twarzy. Już wiem, że muszę sięgnąć również po poprzednie książki (i następne), bo zdecydowanie warto. Autorka skupia się również na bohaterach drugoplanowych, nie pozwalając czytelnikowi na znudzenie. Posługuje się prostym językiem, zrozumiałym, a jednak wciągającym.

""Przykro" to puste słowo. Nic nie znaczyło, nic nie mówiło i nic nie zmieniało. Było w najwyższym stopniu zbędne, jeśli nie szło za nim działanie. Kiedy było totalnym kłamstwem."

"Teraz albo Nigdy" wzięłam do ręki z nadzieją na szybką, lekką lekturę i tak też było. Książkę przeczytałam w kilka godzin, zupełnie pochłonięta historią i bohaterami. Od razu zakochałam się w świecie jaki stworzyła autorka. Historia Morgan i Patricka jest zabawna, słodka, seksowna i ma w sobie wszystko, co lubię. Chociaż jest to erotyk, autorka wspaniale opisuje sceny seksu, przy czym nie nudzi i nie przesadza. "Teraz albo Nigdy" to historia o miłości zakazanej, o dwójce przyjaciół, pomiędzy którymi pojawiło się niespodziewane uczucie, o korzystaniu z szans, jakie daje nam los. To powieść zdecydowanie warta polecenia :)


Tytuł: Teraz Albo Nigdy
Autor: K. A. Linde
Seria: Mister Wright. Tom 4
Data premiery: 6 czerwca 2018
Wydawnictwo: Burda Publishing Polska
Liczba stron: 350
Tytuł oryginału: The Wright Secret
Ocena: 9/10
Czytaj dalej »

niedziela, 17 czerwca 2018

Aurora Rose Reynolds - Until Lilly


Cash Mayson zakochał się w Lilly Donovan w chwili, kiedy oblała go kawą w kawiarni. Mieli być razem już zawsze, kiedy dowiedział się, że jego była spodziewa się z nim dziecka. Chociaż złamało mu to serce, zerwał z Lilly kontakt, pragnąc wszystkiego co najlepsze dla swojego syna. Przez lata starał się stworzyć dla niego szczęśliwą rodzinę, nic jednak nie dawało mu zapomnieć o jego prawdziwej miłości. Gdy pewnego dnia spotyka ją podczas wyjścia z synem, jego życie ponownie staje na głowie. Nie może wierzyć, że patrzy w oczy dawnej ukochanej, a do tego zauważa w jej towarzystwie małą dziewczynkę, która mogłaby być bliźniaczką jego syna. Lilly przez lata starała się być silna, jednak w ciągu jednej chwili staje naprzeciw mężczyźnie, który złamał jej serce i pozostawił samą z wychowaniem ich córki. Cash i Lilly dostają od losu kolejną szansę, aby naprawić to co zostało zniszczone i stworzyć prawdziwą, kochającą się rodzinę. Ale na ich drodze staje wiele przeszkód, które w ostatecznym rozrachunku mogą zniszczyć wszystko, na czym tak im zależy.

Seria "Until" to dla mnie dość specyficzna seria. Sięgam po nią, kiedy mam po prostu ochotę na coś lekkiego, niewymagającego, bo te książki są do tego idealne. Po niezbyt udanej lekturze "Until November" oraz "Until Trevor", nie miałam żadnych oczekiwań względem trzeciego tomu. Poprzednie książki dość mnie wymęczyły i obiecałam sobie, że jeśli historia Casha będzie równie słaba, po prostu podziękuję dalszym książkom. Strasznie zaskoczyło mnie to, że książka okazała się o wiele lepsza niż jej poprzedniczki i nawet dobrze się przy niej bawiłam.

"Doświadczenie to najbardziej surowy nauczyciel. Najpierw robi sprawdzian, a potem udziela lekcji."

Historię Casha i Lilly poznajemy już w "Until Trevor". Dowiadujemy się, że Cash zakochał się w Lilly, jednak dalsza kontynuacja ich relacji nie będzie mogła nastąpić, ponieważ Cash spodziewa się dziecka z inną kobietą. Tak naprawdę nie było żadnego zaskoczenia w ich sytuacji, bo wszystkiego dowiedzieliśmy się wcześniej i naprawdę żałuję, że autorka nie zostawiła niektórych spraw w sekrecie, aby zaskoczyć czytelników. Cała fabuła nie była niczym zaskakującym, bo schematy z poprzednich historii się powtarzały i łatwo było się domyślić, jak wszystko się zakończy. Normalnie z pewnością bym się do tego przyczepiła, ale zauważyłam, że tym razem autorka popracowała nad bohaterami i głównie to przyciągnęło moją uwagę.

Aurora Rose Reynolds wreszcie stworzyła postacie, które mnie nie irytowały! Cash jest moim ulubieńcem wśród braci Mayson, bo jest mniej zaborczy, kontrolujący i wreszcie czułam, że za jego czynami stoi miłość i troska o swoją rodzinę. Zupełnie inaczej było w przypadku chociażby Trevora, który chciał, aby wszystko szło po jego myśli i nie przyjmował żadnej odmowy. Oczywiście pojawiały się momenty, kiedy Cash przejawiał zazdrość, ale było to zrozumiałe po wszystkim, przez co musieli przejść razem z Lilly, aby znaleźć spokój i szczęście. Cash to świetny facet, o ogromnym sercu, pragnącym dla bliskich wszystkiego co najlepsze. Popełnił kilka błędów, które rozumie, akceptuje i stara się je naprawić. Obawiałam się też postaci Lilly, bo tu jak w przypadku facetów, autorka również tworzyła schematyczne bohaterki. November i Liz to kobiety uległe, myślące nieodpowiednimi częściami ciała i strasznie płaczliwe i byłam przygotowana, że Lilly trafi do ich grupki, a tu niespodzianka! Lilly zachowywała się rozsądnie, odpowiedzialnie i nigdy nie robiła z siebie ofiary losu. Polubiłam ją i jestem w szoku, że wreszcie mogę napisać, że autorka dobrze spisała się tworząc bohaterów.

"Jesteś jak księżyc nad oceanem naszej rodziny. Jesteś magnesem, zawsze będziemy za tobą podążać, by dawać ci to, co ty dajesz nam."

Historia Lilly i Casha jest moją ulubioną, bo wreszcie było tu coś więcej, niż przyciąganie seksualne. Od razu widać, że łączy ich prawdziwa miłość i chociaż życie dało im w kość i odebrało wiele lat, które mogli spędzić wspólnie, żadne z nich nie pozwoliło, aby druga szansa uciekła im pod nosem. Niektóre rzeczy działy się zbyt szybko i mam tu na myśli głównie początek książki, ale z drugiej strony - skoro poznaliśmy już wcześniej ich historię, nie było sensu wszystkiego przedłużać. Potem takie odczucie zniknęło i wszystko działo się w swoim tempie. Bardzo polubiłam rodzinę, jaką stworzyli, wielokrotnie przywołując uśmiech na mojej twarzy. Było słodko, zabawnie i uroczo.

Nie ma co się oszukiwać, że są to wspaniałe książki, bo tak nie jest. "Until Lilly" może i pobiła swoje poprzedniczki, ale nadal nie znajdziecie tu żadnego efektu "wow", bo jest to po prostu prosty, niewymagający erotyk, z małym dramatem w tle. Ale tym razem nie narzekam, bo polubiłam zarówno Casha, Lilly, ich dzieci, jak i kilka postaci drugoplanowych. Miałam jedynie ochotę zadźgać byłą Casha, ale to nie tylko ja ;) Ich historia jest w sam raz na jeden wieczór, bo ma niewiele ponad dwieście stron. Czyta się ją przyjemnie, jest połączeniem słodkości, humoru oraz pikanterii i nie żałuję, że dałam jej szansę. "Until Lilly" to dobra historia o popełnianiu błędów, drugich szansach, rodzinie i miłości.


Tytuł: Until Lilly
Autor: Aurora Rose Reynolds
Seria: Until. Tom 3
Data premiery: 5 czerwca 2018
Wydawnictwo: Editio
Liczba stron: 220
Ocena: 7/10
Czytaj dalej »

czwartek, 14 czerwca 2018

Brittainy C. Cherry - Poza Rytmem


Jasmine Greene pojawiła się w życiu Elliotta Adamsa pewnego, deszczowego dnia. Grał na saksofonie na ulicy Frenchman Street w Nowym Orleanie, wylewając całe swoje serce przed publicznością. Kiedy zauważa go w szkole w towarzystwie chłopaków, którzy znęcają się za jego problemy z wymową i wygląd, podchodzi do niego i staje w jego obronie. Z niezrozumiałych dla niej powodów pragnie dać mu to samo, czym on obdarował ją. Chce odwdzięczyć mu się za chwile spokoju, jakie odnalazła słuchając jego muzyki. Jednak ich przyjaźni i szybko rozwijającemu się uczuciu na drodze staje życie - tragedia i niespodziewane wydarzenia rozdzielają ich od siebie. Kiedy lata później spotykają się ponownie, nic nie jest takie samo. Oboje stali się chłodni, zamknięci w sobie i chociaż uczucia nigdy nie zgasły, muszą popracować nad pozwoleniem, aby muzyka ponownie zagrała w ich duszach.

Brittainy C. Cherry skradła moje serce swoją serią "Żywioły" oraz książką "Kochając Pana Danielsa". Jest to autorka, która tworzy jedne z najpiękniejszych, wzruszających historii miłosnych, obok których nie da się przejść obojętnie. Dlatego po jej nowości sięgam już wręcz na ślepo - wystarczy mi, że na okładce znajduje się jej nazwisko. Autorka i tym razem stworzyła serdeczną, piękną historię, z której wypływa wręcz muzyka.

"Jesteś muzyką w niemym świecie, a moje serce bije dlatego, że przy mnie jesteś."

Bohaterów poznajemy kiedy mają zaledwie szesnaście lat i są zagubionymi, samotnymi nastolatkami. Ich drogi splatają się zupełnie niespodziewanie, a ich dusze łączy muzyka. Jasmine odnajduje siebie w muzyce jaką na saksofonie wygrywa Elliott i pragnie się do niego zbliżyć. Jest nowa, piękna i popularna w szkole, z tego też powodu Elliott jej nie ufa. Jego życie wygląda całkowicie inaczej, ludzie uważają go za dziwaka, poniżają go, a jego najlepszy i zarazem jedyny przyjaciel wyprowadził się do Nebraski. Uwielbiam to, że Cherry zerwała tu ze schematami i nie stworzyła kolejnego, typowego przystojnego badboya. Elliott jest zupełnie zwyczajnym chłopcem, cichym, zamkniętym w sobie, jest chudy i ma problemy z wymową, a do tego kochany, troskliwy i od razu czuje się do niego sympatię. Jasmine jest jego przeciwieństwem, bo jest odważna, popularna i zadaje się z popularnymi ludźmi, jednakże jest równie dobra, miła i inteligentna. Bardzo ich polubiłam jako postacie, bo są realistyczni, prawdziwi i próbują odnaleźć swoje miejsce w świecie.

"Oni nie mogą przypinać ci etykietki. Nie mogą ci mówić, kim jesteś."

Było wiele momentów, kiedy miałam łzy w oczach, chociażby kiedy uczniowie znęcali się nad Elliottem. Ich czyny były potworne i rozdzierały serce, a autorka nie szczędziła od szczegółów. Fabuła trzyma w napięciu, bo chociaż dla niektórych może nie działo się nic nadzwyczajnego, tak ja nie potrafiłam się od niej oderwać. Może dlatego, że była taka smutna, a jednocześnie radosna. Rozdziera serce, a jednak skleja je na nowo i ukazuje nadzieję i miłość. Jest prawdziwa i porusza sytuacje, które tak naprawdę dzieją się wokół nas.

"Nauczyłem się, że bycie silnym oznacza wstawanie każdego dnia z łóżka, nawet jeśli twój świat się rozpada. [...] Bycie silnym to kochanie bliskich, nawet jeśli nie są doskonali. Bycie silnym to płakanie każdego wieczoru w poduszkę, by każdego ranka wierzyć w piękno świata. Bycie silnym to wybaczanie."

Uwielbiam to, że ogromną rolę w tej książce odegrała rodzina. Autorka ukazuje, że nie chodzi o więzy krwi, a o miłość. Tworzy wokół Jasmine i Elliotta małą rodzinkę, która chociaż nie jest związana ze sobą biologicznie, bezwarunkowo siebie kocha i zawsze może na siebie liczyć. Warto tu wspomnieć o matce Eliego, ojczymie Jasmine, czy TJ'u, który jest wujkiem Elliotta. Każda z tych osób ma wpływ na życie głównych bohaterów, ale jest także wspaniałym dopełnieniem lektury, dając nam poczucie rodzinnego ciepła i wypływającej ze stron książki miłości.

"Jeśli ktokolwiek sprawi, że poczujesz, jakbyś nie była sobą... Jeśli cię skrzywdzi i będziesz musiała uciec, ucieknij tutaj. Do mnie, a ja się o ciebie zatroszczę. Zawsze będę się o ciebie troszczył."

Moim ulubionym aspektem tej książki jest muzyka, która stanowi jej bardzo ważną część. Nie ma mowy, abyście jej nie poczuli podczas czytania. Jazz, soul, występy uliczne, to wszystko sprawia, że "Poza Rytmem" to książka niezwykle klimatyczna. Brittainy bardzo dobrze wie jak operować słowami tak, by wpłynąć nimi na nasze odczucia i emocje. Nawet zwykłe opisy muzyki sprawiły, że ją czułam, a to sobie ogromnie cenię u twórców.

"Poza Rytmem" to kolejna przepiękna, głęboka historia w repertuarze Brittainy C. Cherry. Jest idealnie smutna i radosna, daje czytelnikowi nadzieję i sprawia, że na kilka godzin znika w świecie Nowego Orleanu, muzyki i miłości. Uwielbiam styl pisania autorki, bo po raz kolejny rozwaliła mnie emocjonalnie, aby potem zostawić mnie uśmiechającą się przez spływające po policzkach łzy. Tylko ona tak potrafi! "Poza Rytmem" to zdecydowanie książka warta uwagi i przeczytania.

Tytuł: Poza Rytmem
Autor: Brittainy C. Cherry
Seria: The Music Street
Data premiery: 6 czerwca 2018
Wydawnictwo: Filia 
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: Behind The Bars
Ocena: 10/10
Czytaj dalej »

niedziela, 10 czerwca 2018

Mia Sheridan - Bez Lęku


Sport był dla Holdena Scotta wszystkim. Osiągnął sukces, sławę, bogactwo, a żadna kobieta mu się nie opierała. Nie spodziewał się, że jego marzenia pewnego dnia będą źródłem zniszczenia, że przez nie popadnie w uzależnienie. Jego przyjaciel zabiera go do willi położonej w głębi lasu, gdzie wokół nie ma nikogo. Holden próbuje dojść do siebie i na poukładać swoje życie, okazuje się jednak, że nie jest sam. W pobliżu dostrzega dziewczynę w białej sukience, która zaraz znika niczym zjawa. Pragnie ją poznać, jednak przed tym powstrzymuje go jego własna przeszłość i demony, z którymi musi stoczyć walkę. Jego zagubiona dusza łaknie do tajemniczej, prawie nierealnej kobiety. Kim jest jego Nocna Lilia?

Zaciekawieni opisem? Może zaciekawię was jeszcze bardziej, jeśli powiem, abyście mu nie ufali? ;)

Mia Sheridan to bez dwóch zdań królowa współczesnych romansów. Nie ma książki, którą by mnie zawiodła i zawsze wiem, że sięgając po jej twórczość, dostanę coś oryginalnego, wspaniałego, emocjonującego i zapadającego w pamięć. Sięgając po jej powieści, zawsze spodziewałam się rollercoasteru emocji - nie byłam jednak gotowa na uczucia, które towarzyszyły mi podczas czytania "Bez Lęku", a nawet długo po zakończeniu.

""Gdzie lądujesz?"
W twoich ramionach. Ląduję w twoich ramionach, a ty w moich."

"Bez Lęku" to zdecydowanie książka wyróżniająca się wśród innych spod pióra Sheridan. Recenzja tej powieści jest prawdopodobnie jedną z najtrudniejszych, jaką przyszło mi napisać, ze względu na skomplikowaną fabułę, której wręcz nie mogę wam zdradzić. A trudno jest tu mówić o czymkolwiek, żeby tego nie zrobić. Autorka napisała coś zupełnie niespodziewanego i innego, o czym można wywnioskować nawet z samego tajemniczego opisu, a potem także prologu, przez który już na samym początku w naszej głowie pojawia się tysiące pytań.

"To takie dziwne, że człowiek ze wszystkimi swoimi myślami, pomysłami i uczuciami może być tutaj w jednej chwili, a w następnej po prostu... zniknąć."

Historia Lily i Holdena jest złożona z wielu warstw, niełatwa do zrozumienia, jeśli nie zwraca się uwagi nawet na najmniejsze szczegóły. Niektórym czytelnikom przeczytanie tej powieści jednokrotnie nie wystarczy, bo ja sama niektóre fragmenty odtwarzałam kilkukrotnie, a samo zakończenie analizowałam przez kilka dni. Mia Sheridan stworzyła powieść niezwykle tajemniczą, wręcz dziwną. Czasami trudno było się połapać w wydarzeniach, umysł szedł ścieżkami, które okazywały się błędne, pozostawiając jedynie z kolejnymi pytaniami i podejrzeniami.

"Ludzie, którzy widzą nasze brzemię, a mimo to nas pragną, to ci, przy których powinniśmy trwać."

Postacie Holdena i Lily dogłębnie dotknęły moje serce. Są osobami dotkniętymi przez los, zagubionymi w swoim bólu i samotności. Poszukują nowego początku, nadziei, drogi, która poprowadzi ich w stronę szczęścia i uleczenia. W chwilach najgorszej rozpaczy odnajdują siebie, a autorka po raz kolejny tworzy niepowtarzalną, prawdziwą i głęboką relację między dwójką zranionych ludzi, przeznaczonych do bycia razem.

"Jeśli się zatracisz, wyruszę by cię odnaleźć, nawet jeśli wtedy sam będę musiał na trochę się zgubić."

Pierwsza połowa książki daje poczucie zwykłego, wręcz banalnego romansu. Pojawia się jednak gdzieniegdzie nuta niepewności, tajemniczości, dziwnych sytuacji, które zwracają naszą uwagę, nawet jeśli bohaterowie niekoniecznie mają ich świadomość. Dopiero w drugiej połowie fabuła szokuje, sprawia, że serce bije w niebezpiecznym rytmie. Ostatnie strony książki czytałam z trzęsącymi się dłońmi, a na koniec autorka zostawiła mnie ze zdezorientowanym wyrazem twarzy i milionami pytań w głowie.

"Bądź dumny z tych małych zwycięstw. Bo tym właśnie są - triumfem twojej siły. I mają znaczenie."

Książka ta zdecydowanie nie jest typowym romansem. Sheridan odchodzi od popularnych schematów, tworzy historię niespotykaną, głęboką, bardzo artystyczną i przemyślaną w każdym calu. W słowa warto się wczytywać i zastanowić się nad ich głębszym znaczeniem, bo tu nic nie jest proste i przewidywalne. Autorka pisze pięknie, poetycko i po raz kolejny udowadnia jak wielki jest jej talent. Porusza tematy, które po raz kolejny zmuszają nas do refleksji i zastanowienia się nad sobą - naszymi wyborami, czynami, słowami. Pisze o miłości, która ma moc wyzwolenia nawet w najmroczniejszych, najtrudniejszych chwilach życia.

"Zatraciłem się w niej. Byłem zatracony, a zarazem odnaleziony. Jak to się stało?"

"Bez Lęku" zdecydowanie wywołuje mieszane uczucia. Autorka pogrywa sobie z uczuciami czytelnika. W głowie pojawiają się pytania, na które tak naprawdę nie ma prostej odpowiedzi, a samo zakończenie jest jedną wielką zagadką, jeśli nie przeczytało się książki uważnie, ze skupieniem i analizowaniem każdej sceny. Tajemniczość i niejasne wydarzenia sprawiają, że książka jest intrygująca, ciekawa i trzyma w napięciu, ale zdecydowanie znajdą się tu też osoby, które poczują po prostu niedosyt i frustrację. W jej zrozumieniu bardzo pomogła mi grupa na Facebooku, którą utworzyła sama autorka, aby rozpocząć dyskusje na temat książki. Spędziłam dobre kilka godzin na czytaniu każdego wpisu i komentarza, z książką pod ręką, aby poukładać sobie wszystko w głowie i zrozumieć najlepiej, jak mogę. A nawet dzięki temu, pewnie nigdy nie zrozumiem jej całkowicie. Książka jest fantastyczna i godna polecenia, bo chociaż nie jest łatwa w odbiorze, opowiada piękną, wzruszającą historię, o której się nie zapomina. Z pewnością będzie w waszych myślach przez długi czas.

Tak na koniec, chcę was uspokoić, że nie jest to książka paranormalna. Nic z tych rzeczy. Aby zrozumieć na czym polega, trzeba ją po prostu przeczytać :)

Jeśli macie za sobą lekturę książki, jakie są wasze teorie? Udało wam się zrozumieć w jakim kierunku zmierza historia? 

Tytuł: Bez Lęku
Autor: Mia Sheridan
Cykl: Sign of Love
Data premiery: 4 czerwca 2018
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 328
Tytuł oryginału: Midnight Lily
Ocena: 10/10
Czytaj dalej »

środa, 6 czerwca 2018

J. Daniels - Gdy Upadnę


Reed Tennyson dziewięć lat temu obiecał sobie, że już nigdy nie pozwoli kobiecie zawładnąć jego sercem. Liczą się tylko jednorazowe przygody, które nie mają dla niego żadnego znaczenia. Do czasu kiedy do jego życia wkracza Beth, dziewczyna po przejściach, która ucieka od starego życia. Powala go jednym, olśniewającym uśmiechem i urzeka, jak żadna inna. Do tego w jego życiu ponownie pojawia się była dziewczyna, która bezpowrotnie zmiażdżyła mu serce. Równie mocno pragnie zbliżyć się do Beth, jak uciekać od niej jak najdalej. Jak ochronić swoje serce przed ponownym, ostatecznym upadkiem?

Reed to przyjaciel Tessy, który wielokrotnie przewijał się w poprzednich dwóch częściach i zawsze miał u swojego boku inną dziewczynę. Igraszki z kobietami są dla niego źródłem przyjemności i nigdy nie było mu śpieszno do poważnego związku. Polubiłam jego postać, bo jest szczery, kochany i troskliwy. Ma za sobą przykre doświadczenia, które odbijają się na jego życiu uczuciowym, ale dla rodziny i przyjaciół byłby w stanie zrobić wszystko. Lubiłam go w poprzednich tomach i ciekawa byłam kobiety, której uda się go usidlić. I tutaj pojawia się problem... bo Beth tak naprawdę nie wywarła na mnie żadnego wrażenia. Podczas gdy bohaterowie się nad nią zachwycali, dla mnie była po prostu mdła, nudna. Często jej zachowanie mnie irytowało i chociaż rozumiałam jej pobudki i myślenie, to w wielu momentach po prostu robiła z siebie ofiarę, kiedy ludzie wokół niej zrobili by dla niej wszystko. Chciałabym zobaczyć trochę tej jej siły, o której Reed tak ciągle mówił (zwracał się do niej "dzielna dziewczyna"), ale nie było mi to dane - dodatkowo autorka zrujnowała wszystko jedną sytuacją, która miała miejsce pod koniec, a która mnie po prostu zdenerwowała.

Fabuła sama w sobie nie ma w sobie nic oryginalnego. Pojawia się wiele wątków, które czytałam już w innych książkach - jest to po prostu typowy erotyk. Na plus są tu ciągle pojawiający się bohaterowie z poprzednich tomów i wgląd w ich życia, w których dzieje się bardzo dużo ważnych rzeczy. Mia i Ben mierzą się z niespodziewaną, przerażającą sytuacją, co podejrzewam ma związek z kolejnym tomem, który jest kontynuacją ich losów, a także Tessa i Luke dostają kilka minut w świetle reflektorów. Nakreślenie sytuacji znanych już postaci było ciekawe, ale jeśli chodzi o historię Beth i Reeda, według mnie nie było tu żadnych fajerwerków.

No chyba, że mówimy o scenach łóżkowych. Autorka i tym razem nie miała żadnych oporów opisując namiętne, gorące sceny. Byłam przygotowana na ich ilość i jakość, skończyło się jednak na tym, że większość pomijałam, bo było ich po prostu za dużo jak na mój gust. Za to jeśli są tu fani książek typu "Pięćdziesiąt Twarzy Greya", książka powinna wam się spodobać, bo bohaterowie lubią poeksperymentować w łóżku i bardzo często używają do myślenia nie tych narządów co trzeba ;)

Jeśli chodzi o ocenę całości, dla mnie "Gdy Upadnę" wypada najsłabiej pośród dwóch poprzednich. Fabuła była trochę nijaka, Beth jako główna bohaterka wypadła słabiutko w porównaniu z Mią i Tessą, a do tego większość książki to liczne sceny seksu. Momentami było zabawnie, ale nie na tyle, żeby mnie do siebie całkiem przekonać. "Gdy Upadnę" jest lekką, niewymagającą książką, o namiętnej, gorącej miłości, więc jeśli szukacie takiego erotyka, pewnie wam się spodoba. Ja jednak nie jestem do książki przekonana, w moich oczach "Moje Miejsce na Ziemi" nadal zajmuje pierwsze miejsce.

Tytuł: Gdy Upadnę
Autor: J. Daniels
Seria: Alabama Summer. Tom 3
Wydawnictwo: Edipresse
Data premiery: 23 maja 2018
Liczba stron: 472
Tytuł oryginału: When I Fall
Ocena: 5/10
Czytaj dalej »

niedziela, 3 czerwca 2018

K.A. Tucker - Chroń Ją


Noah Marshall wiedzie wygodne życie, dzięki zasługom swojej matki komendant, Jackie. Wszystko legnie w gruzach, kiedy pewnej nocy na jaw wychodzą skrywane tajemnice na temat jej przyjaciela i partnera w pracy, Abe'a, który został zamordowany kilkanaście lat temu. Jego matka odbiera sobie życie, a jej ostatnie słowa mówią o tym, że była w to wszystko zamieszana i odpowiedzialna jest za rozpad jego rodziny. Jackie zostawia coś Noahowi i karze mu przekazać to córce Abe'a, Grace. W tym celu Noah udaje się w dwunastogodzinną podróż z Teksasu to Tucson, gdzie poznaje dawnych przyjaciół rodziny. Pomimo różnić dzielących go z Grace, oboje pragną poznać odpowiedzi na te same pytania. W tym celu rozpoczynają swoje własne poszukiwania, pragnąc sprawiedliwości. Nie spodziewają się jednak, że odpowiedzi będą tak mroczne i pokręcone.

Jak pisałam przy recenzji "Aż do Śmierci" Jennifer L. Armentrout, nie czytam kryminałów zbyt często, a jeśli już to robię, muszę mieć pewność, że będą dobre. K.A. Tucker to jedna z pierwszych autorek, z jakimi miałam do czynienia w moich początkach z literaturą. Poznałam ją czytając serię "Dziesięć Płytkich Oddechów" i od tamtej pory zawsze chętnie sięgam po jej inne książki. Z tego też powodu zdecydowałam się na przeczytanie "Chroń Ją", która miała być kryminałem połączonym z romansem.

Fabuła książki podzielona jest na cztery perspektywy: Jackie i Abe'a, którzy opowiadają nam swoją przeszłość, oraz Noaha i Grace, którzy doszukują się prawdy o swoich rodzicach. Postaram się nie zdradzać wam fabuły, bo jest bardzo ciekawa i pokręcona, i warto poznać ją samemu. "Chroń Ją" wciągnęło mnie już od pierwszych stron, bo nic w tej książce nie było oczywiste. Autorka krok po kroku przedstawiała wydarzenia z przeszłości, stawiając wiele pytań, przy których wręcz nie dało się domyślić, co będzie dalej. Fabuła trzyma w napięciu i chociaż mamy jakieś swoje domysły, to Tucker tak sprawnie sobie to wymyśliła, że każda nowo odkryta tajemnica jest dla czytelnika zupełnym zaskoczeniem. Tylko jedno moje podejrzenie się sprawdziło, chociaż tak naprawdę do samego końca nie byłam pewna, czy to nie jest po prostu kolejna gierka autorki, aby zmylić czytelnika.

K.A. Tucker wątek kryminalny poprowadziła po mistrzowsku. Oczywiście nie jestem tu żadną znawczynią, bo nie czytam ich często, więc nie mam żadnego odniesienia. Wiem jednak, że udało jej się wielokrotnie wprowadzić mój umysł w ślepy zaułek, zaskakując czymś, czego się nie spodziewałam. Tajemnicza śmierć Abe'a okazała się być o wiele mroczniejsza, niż mogło się to wydawać.

Przed lekturą czytałam wiele opinii, mówiących, że romans schodzi tutaj na drugi plan, bo całość przyćmiewa kryminał. I w pewnym sensie się tu zgadzam - rzeczywiście relacja Grace i Noaha nie jest tu w centrum uwagi, co wcale nie oznacza, że nie jest ważna. Ich związek rozwija się powoli i subtelnie. W świetle nowo odkrywanych tajemnic i problemów, jakie mieli między sobą ich rodzice, wydaje się, że nie powinni być razem. Jednak rodzące się pomiędzy nimi uczucie staje się dla nich schronieniem w tych trudnych momentach, czymś niezwykle intymnym i prawdziwym. Bardzo polubiłam ich jako bohaterów, bo zostali nakreśleni realistycznie. Oboje byli szczerzy, lojalni i silni. Noah ma ogromne serce, a Grace, chociaż jej życie było od dziecka ciężkie, nigdy nie traciła wiary, że kiedyś będzie lepiej. Tucker stworzyła także wiele postaci drugoplanowych, a każdy z nich wnosi coś do lektury, ale nie będę o nich wspominać, bo chcę, abyście mieli zaskoczenie.

"Chroń Ją" to świetna pozycja dla tych, którzy lubią dobre kryminały z przewijającym się prawdziwym romansem. K.A. Tucker po raz kolejny mnie nie zawiodła i napisała wspaniałą książkę, pokazując inną stronę swojej twórczości, niż ta, która była mi do tej pory znana. Jest to niezwykle intrygująca, pełna napięcia historia, zdecydowanie warta polecenia! :)

Tytuł: Chroń Ją
Autor: K.A. Tucker
Data premiery: 23 maja 2018
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Filia
Tytuł oryginału: Keep Her Safe
Ocena: 10/10
Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia