wtorek, 30 listopada 2021

Abby Jimenez - Życie jest zbyt krótkie



Adrian Copeland, zabójczo przystojny prawnik, poznaje youtuberkę Vanessę, gdy którejś nocy, nad ranem, puka do jej drzwi zaniepokojony płaczem noworodka. Okazuje się, że sąsiadka opiekuje się córeczką swojej młodszej siostry (uzależnionej od narkotyków i niezdolnej do opieki nad dzieckiem). Adrianowi udaje się uspokoić małą Grace i dać Vanessie chwilę wytchnienia, a to nocne spotkanie staje się początkiem pięknej… przyjaźni. Przyjaźni i tylko przyjaźni, bo i on, i ona (oboje koło trzydziestki) stanowczo deklarują, że nie umawiają się na randki i nie szukają miłości.

Oboje zresztą mają swoje powody. Adrian jest facetem po przejściach, niedawno przeżył bolesne rozstanie. A Vanessa, przekonana, że cierpi na nieuleczalną chorobę (ALS, stwardnienie zanikowe boczne), nie chce nikogo obciążać swoimi problemami. Prowadzi na youtubie kanał podróżniczy i dzięki temu ma pieniądze nie tylko na utrzymanie najbliższych, ale i na badania nad lekiem na ALS.

Przyjaźń Adriana i Vanessy rozkwita, wspierają się nawzajem i mogą na siebie liczyć w obliczu kolejnych życiowych wyzwań. A że od przyjaźni do zakochania tylko jeden krok, to – mimo wcześniejszych postanowień, że „nigdy” i „wcale” – już wkrótce młodzi dają się porwać fali namiętności.


Abby Jimenez rozkochała mnie w swoim stylu pisania już za sprawą swojego debiutu, którym była książka "To tylko przyjaciel". Druga część serii podobała mi się może odrobinę mniej, ale nawet to nie powstrzymało mnie przed sięgnięciem po trzecią część, a już zwłaszcza, że od tygodni czytam o niej same dobre opinie. I tak jak przeczuwałam - przepadłam kompletnie. Po raz kolejny autorka udowodniła, że jak nikt inny potrafi pisać o ciężkich tematach, o których w tego typu książkach tak naprawdę się nie czyta, sprawiając, że jej słowa docierają do najczulszych stron czytelnika. Poznając historię Vanessy i Adriana moje serce rosło ze szczęścia i płakało z bólu, czasami te dwie rzeczy na raz, bo Jimenez przedstawiła tutaj historię zapadającą w pamięci. Ukazała w przepiękny sposób, jak rzadko ludzie zatrzymują się, aby docenić swoje krótkie życie - jak łatwo zapominają, że może nam  zostać w okrutny sposób odebrane. Ta historia zapadła w moje serce i bez dwóch zdań trafi na listę najlepszych powieści tego roku.

Bo wirowała porwana przez tornado i uspokajała się tylko, kiedy była ze mną.
I nagle to do mnie dotarło.
Byłem dla niej stworzony. Właśnie ja. (...)
To był przywilej, którego nie mogłem zlekceważyć, Zaszczyt, że jestem tym, do którego ona biegnie, gdy chce, by ktoś ją złapał. Jakimś cudem, wskutek topograficznego zbiegu okoliczności, to właśnie ja poznałem Vanessę i stałem się dla niej kimś ważnym,
I skłamałbym, gdybym powiedział, że bycie dla niej kimś ważnym nie stało się nagle sensem mojego życia.

Vanessa i Adrian od kilku miesięcy mieszkają obok siebie, jednak do tej pory ich drogi ani razu się nie przecięły. Połączy ich jedna wspólna noc - i to wcale nie noc pełna przyjemności - a raczej wypełniona przeraźliwie głośnym płaczem dziecka. Vanessa, dwudziestokilkuletnia YouTuberka-podróżniczka, nigdy nie spodziewała się, że z dnia na dzień spadnie na nią obowiązek opieki nad noworodkiem. Gdy jej uzależniona od narkotyków nastoletnia siostra podrzuca jej swoją córeczkę i znika, kobieta stara się zrobić wszystko co w jej mocy, aby się nią zaopiekować. Jednak kiedy spędza pół nocy próbując uspokoić małą Grace, zaczyna kwestionować wszelkie swoje umiejętności. Wtedy z pomocą przychodzi jej przystojny sąsiad. Adrian puka do drzwi Vanessy gotowy pomóc przy opiece nad dziewczynką. Jedna sytuacja prowadzi do drugiej, a Vanessa i Adrian coraz bardziej się ze sobą zaprzyjaźniają. Błyskawicznie odnajdują nić porozumienia, uwielbiają spędzać ze sobą czas, a zakochanie się w sobie to najprostsza rzecz na świecie. Problemem jest tylko jedno - Vanessa nie może sobie pozwolić na związek. Nie może się przywiązać do malutkiej Grace i tej małej rodzinki, którą mogłaby stworzyć razem z Adrianem. Nad jej życiem wisi klątwa swojej rodziny, w postaci możliwie wadliwego genu choroby ALS, przez którą prawdopodobnie nie dożyje do trzydziestki - tak jak większość kobiet w jej rodzinie. Jak mogłaby pozwolić komukolwiek wejść z nią w związek ze świadomością, że wkrótce może umrzeć?

Schroniła się w moich ramionach, jakby to była jedyna bezpieczna przystań na całym świecie - a ja chciałem być dla niej taką przystanią. Uświadomiłem sobie dzisiaj, że zawsze chciałem być dla niej wsparciem. Szukałem okazji, żeby móc coś dla niej zrobić. Marzyłem o tym. Obserwowałem ją i czekałem na moment, kiedy będzie mnie potrzebowała, żebym mógł ją pochwycić w ramiona. Patrzyłem, jak wodzi wokół swoimi pięknymi oczami i jej spojrzenie zatrzymuje się na mnie - znak, że mam ją wyrwać z wirującego tornada i uspokoić.

Wiecie co jest najzabawniejsze? Że ja unikam książek z wątkiem choroby jak ognia. A już zwłaszcza jeśli jestem świadoma, że główna bohaterka może umrzeć, bo czytamy o tym na okładce. Ale nikomu nie ufam w tej kwestii bardziej, niż Abby Jimenez, bo wiem, że autorka dostarczy mi mnóstwo emocji i nietuzinkową historię, o której już nigdy nie zapomnę. I właśnie tak było w przypadku tej książki. Nie dostajemy tu przytłaczającej, tragicznej otoczki wokół śmierci (bo przecież jest to oczywiste), ckliwych pożegnań i oczywistego cierpienia. I oczywiście nie zdradzę wam końcówki tej historii, warto jednak zaznaczyć, że "Życie jest zbyt krótkie" to przede wszystkim historia, która na pierwszym miejscu stawia życie. Nawet w obliczu potencjalnej choroby, która może doprowadzić do śmierci. Vanessa jest tak niesamowicie pozytywną bohaterką, a jej historia była inspiracją dla mnie samej. Jako popularna YouTuberka nie kryje się z tym, że może zachorować na śmiertelną chorobę, na którą od lat umierały kobiety w jej rodzinie. Zamiast tego korzysta z życia najlepiej jak może, podróżuje po świecie, zbiera doświadczenia i nagrywa filmy, a dochód z nich przeznacza na leczenie choroby ALS. Nie załamuje się nawet wtedy, gdy zaczyna dostrzegać u siebie pierwsze potencjalne objawy. Już lata temu postanowiła, że nie pozwoli na to, aby choroba odebrała jej chociażby minutę więcej życia. Nie pozwoli na to, aby swoje ostatnie chwile spędziła przywiązana do łóżka, niezdolna do niczego.

- Chciałem cię pocałować niemal codziennie od dnia, w którym cię poznałem.

Opieka nad Grace, córeczką jej siostry, która walczy z nałogiem, odrobinę komplikuje jej plany, ale kobieta stara się jak może, aby o nią zadbać. Nawet jeśli wie, że w końcu będzie musiała odnaleźć swoją siostrę albo oddać Grace do rodziny zastępczej, która zaopiekuje się nią, gdy jej zabraknie. Nie mogłam wyjść z podziwu, że ta kobieta brnęła przez życie z niewyobrażalną i inspirującą siłą, podczas gdy większość ludzi na jej miejscu prawdopodobnie by się załamała. Wyobrażacie sobie żyć ze świadomością, że być może nosicie w sobie gen śmiertelnej choroby i wasze dni mogą być policzone? Jej pozytywizm zarażał mnie na każdym kroku i najzwyczajniej w świecie ją podziwiałam. Jej pozytywizm nie wynika też z naiwności, czy ignorancji - jest wiele sytuacji, kiedy dostrzegamy trudniejsze momenty, a nawet małe załamania, które są przecież najnormalniejszą reakcją. On wynika z tego, że ta bohaterka wybiera radość ponad smutek i chyba każdy z nas mógłby się od niej tego czasami pouczyć.

- Niech to będzie najwspanialszy okres naszego życia. Żyjmy codziennie tak, jakby to miał być twój ostatni dzień.
- A jeśli któryś z nich naprawdę będzie ostatni?
- Jesteś moją bratnią duszą. Odnajdę cię w przyszłym życiu. Tak jak odnalazłem cię w tym.

Uwielbiam to, jak różny pod tym względem jest Adrian. Jako poukładany prawnik, który zawsze przestrzega zasad, żyje według schematów i planu, a już zwłaszcza nie lubi spontaniczności, jest zupełnym przeciwieństwem Vanessy. Gdy go poznajemy jest zupełnie inną osobą, niż tą, którą staje się pod wpływem przyjaźni z naszą główną bohaterką i to była przeurocza zmiana - zobaczyć ile radości i lekkości budzi w nim przebywanie w towarzystwie Vanessy i Grace. Jak wychodzi poza swoją strefę komfortu, nie tyle dla nich, co nawet dla samego siebie, bo relacja z Vanessą pomaga mu dostrzec pewne rzeczy, których do tej pory nawet nie zauważał. Poza tym moje serce puchło z miłości do całej tej trójki, bo to jedna z najsłodszych małych rodzin, o jakich miałam szansę przeczytać. Kto powiedział, że rodzinę muszą łączyć więzi krwi? Połączyła ich najczystsza miłość, najpiękniejsza jej forma, a ja czytałam tę historię z bolącym sercem, błagając autorkę o szczęśliwe zakończenie.

Śmiałem się tak, że aż bolał mnie brzuch, dostrzegałem piękno wokół mnie i zdumiewałem się, że w ogóle przestałem je widzieć. Miałem poczucie, że byłem na wpół martwy i nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, snułem się przez życie otumaniony, dopóki Vanessa mnie nie obudziła.

Przygotujcie się na to, że czytając "Życie jest zbyt krótkie" w jednym momencie będziecie płakać ze śmiechu po to, aby za chwilę po policzkach ciekły wam łzy. Ale uwierzcie mi, warto przejść przez ten rollercoaster emocji, bo to jedna z najbardziej inspirujących i najpiękniejszych historii, jakie miałam szansę przeczytać w tym roku. Jedna z tych, która pomagają dostrzec świat odrobinę inaczej i docenić to, co mamy. Poza tym nie obawiajcie się smutku, czy cierpienia, ponieważ chociaż jest on tutaj obecny, to historia Vanessy i Adriana tylko udowadnia, że smutek to jedynie część naszego życia, a naszym zadaniem jest nauczyć się wybierać szczęście i nie patrzeć w stronę słońca. Przy tej książce, pomimo smutnych momentów, serce puchło mi z radości i miłości, a uśmiech nie schodził z twarzy. Zakochałam się w Adrianie, Vanessie i Grace równie mocno, jak swego czasu zakochałam się w Joshu i Kristen. Teraz mogę napisać tylko tyle, że musicie koniecznie przeczytać tę książkę. A ja już wyczekuje kolejnej!

Abby Jimenez, autorka, to początkująca amerykańska pisarka, która zasłynęła dzięki publikacjom z takich gatunków literackich jak: literatura kobieca, romans, literatura erotyczna oraz literatura obyczajowa. Może się poszczycić tytułem bestsellerowej autorki USA Today. Założycielka własnej piekarni Nadia Cakes, która spotkała się z wyjątkowo ciepłym odbiorem. Ma sklepy na terenie dwóch stanów i wypieka babeczki sławne na cały świat. Teraz skutecznie podbija branżę wydawniczą. Jest domatorką, największą przyjemność sprawia jej relaks w towarzystwie psa, z dobą książką i kawą. Mieszka w Minnesocie.


Tytuł: Życie jest zbyt krótkie
Autor: Abby Jimenez
Tytuł w oryginale: Life's Too Short
Seria: The Friend Zone. Tom 3
Data premiery: 10 listopada 2021
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 400
Ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza :)




Czytaj dalej »

sobota, 27 listopada 2021

Corinne Michaels - Windą do nieba



Święta, Gwiazdka, choinka, kolędy i ogień w kominku... Holly nie cierpi Bożego Narodzenia i wolałaby, by je ktoś odwołał. Świąteczne dni przypominają jej jedynie o tym, że jest sama. Tym razem nie będzie inaczej, choć ostatnia randka z Deanem, kolegą z pracy, dawała jej pewną nadzieję. Uprawiała z nim najlepszy seks w całym swoim życiu i nawet świetnie im się rozmawiało, ale przecież nie umawiali się na nic więcej. Holly czuje się jednak lekko zawiedziona.

I wtedy los bierze sprawy w swoje ręce. Awaria windy sprawia, że Holly i Dean zdani są tylko na swoje towarzystwo. Odcięci od świata i skazani na siebie będą mogli wszystko sobie wyjaśnić. Czy to cudowne zrządzenie losu sprawi, że Holly znów poczuje niepowtarzalny klimat świąt? Czy Dean okaże się dla niej wymarzonym prezentem pod choinkę, czy może Święty Mikołaj znów o niej zapomni?


"Windą do nieba" to najnowsza króciutka historia świąteczna Corinne Michaels, którą po raz pierwszy miałam okazję przeczytać w antologii "Naughty and Nice", która wyszła jakiś czas temu. Miałam okazję obejrzeć również króciutki film, który został na jej podstawie nakręcony dla Passionflixa (gdzie nadal możecie go znaleźć, jeśli jesteście zainteresowani). Autorka jednakże postanowiła powrócić do historii Deana i Holly, i w "Windą do nieba" dostajemy przedłużoną wersję ich historii - mamy szansę zaobserwować ich kolejne święta razem i było to absolutnie przeurocze doświadczenie. Oczywiście cała książka ma jedynie 100 stron, więc nie ma co się spodziewać niczego wielkiego, ale każdy miłośnik powieści świątecznych się w tej krótkiej historii zakocha. Była szybka, lekka i słodka jak cukierek.

Dla Holly święta to najgorszy okres w całym roku. Kojarzy jej się tylko z kolejnymi porażkami i nieudanym związkiem, a na dodatek pewnego dnia zostaje zamknięta w windzie ze współpracownikiem - pierwszym mężczyzną od czasu byłego narzeczonego, na widok którego szybciej bije jej serce. Mężczyzną, z którym się przespała i który od tamtego czasu ją unikał. Czy los mógłby z niej jeszcze bardziej zadrwić? Godziny spędzone w windzie w oczekiwaniu na naprawę pozwalają jednak, aby Holly i Dean oczyścili między sobą powietrze i wyjawili sobie uczucia. Może jednak tegoroczne święta nie będą stracone?

Ogółem mówiąc jestem czytelniczką, która za krótkimi opowiadaniami nie przepada. Z wyjątkiem moich ulubionych autorów (jak w tym przypadku) po prostu po nie nie sięgam, bo nie lubię nierozwiniętych historii, które kończą się szybciej niż mogą się zacząć. Jednak Corinne Michaels udało się w tych stu stronach zmieścić przeuroczą historię, sympatycznych bohaterów i wprowadzić czytelnika w ten magiczny, niepowtarzalny świąteczny klimat. Czego mogłabym więcej oczekiwać? Historia Deana i Holly to właściwie chyba moja ulubiona powieść świąteczna, nawet jeśli jest króciutka. Czytałam ją z szerokim uśmiechem na twarzy, z wypiekami na policzkach i szybciej bijącym sercem.

Bardzo mnie cieszy to, że autorka postanowiła ją rozwinąć poza scenę z windy, która była oryginalnie całością historii tych bohaterów. Dzięki temu dostajemy szansę spojrzeć na życie Deana i Holly lata po ich spotkaniu w windzie, a te kilka dodatkowych scen sprawiło, że zakochałam się w nich jeszcze mocniej. Szczerze? Nie obraziłabym się, jeśli autorka wracałaby do tej historii co roku, dając nam szansę na obserwowanie jak rozwija się związek tej dwójki. Uważam, że fajnie byłoby rozwinąć ją w pełną powieść świąteczną, bo taka krótka historia to za mało. Holly i Dean są absolutnie rozkoszni. Nieważne, że to historia słodsza niż cukierek i mało realistyczna - w końcu o to właśnie chodzi w historiach świątecznych.

"Windą do nieba" to idealna historia na jeden wieczór, zwłaszcza dla osób z taką obsesją na punkcie świąt jak ja. Pozwólcie się owinąć tą świąteczną magią, miłością i lekkim stylem pisania autorki, dzięki któremu nawet największy pesymista zaczyna wierzyć, że może jest w tym okresie coś takiego, że budzi się w nas nadzieja na lepsze jutro. Chętnie utknęłam w tej windzie razem z Deanem i Holly, zakochując się w ich miłości i zarażając się tą radością. To była idealna powieść podnosząca na duchu, nawet jeśli fabularnie nie miała w sobie nic innowacyjnego. Polecam!



CORINNE MICHAELS to amerykańska autorka poczytnych romansów, która niedawno wkroczyła na polski rynek i od razu znalazła się również w polskiej czołówce najbardziej lubianych i popularnych autorów tego gatunku. Wiele z jej pobudzających zmysły i kradnących całą uwagę czytelników powieści znalazło się na listach bestsellerów takich czasopism jak „New York Times”, „Wall Street Journal” oraz „USA Today”. Corinne Michaels dorastała w New Jersey, na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Miłością do literatury romantycznej zapałała już jako trzynastolatka, kiedy zamiast oglądać telewizję zaczęła zaczytywać się w książkach Daniel Steele i Nory Roberts – autorka do dzisiaj pamięta, jak przeżywała z bohaterami tych książek zakręty życiowe, problemy, dylematy, tragedie i miłości. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła podczas wielomiesięcznej rozłąki ze swoim mężem, oficerem marynarki wojennej. Corinne Michaels przez dłuższy czas zabijała swoją samotność, czytając mnóstwo książek, aż w końcu sama usiadła przed klawiaturą i napisała pierwsze słowa swojej własnej powieści.


Tytuł: Windą do nieba
Autor: Corinne Michaels
Tytuł oryginału: A holiday lift
Data premiery: 17 listopada 2021
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 111
Ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza!



Czytaj dalej »

wtorek, 23 listopada 2021

Elle Kennedy - The Legacy



Cztery historie. Cztery pary. Trzy lata prawdziwego, dorosłego życia po ukończeniu studiów...

Wesele.
Zaręczyny.
Sekretny ślub.
I niespodziewana ciąża.

Zgadniecie co odnosi się do której pary?

Sięgnij po książkę dla dramy, zostań dla zabawy! Sprawdź co u twoich ulubionych bohaterów serii Off-Campus, którzy radzą sobie z nowymi zmianami, które przychodzą wraz z dorastaniem i odkrywają, że podejmowanie decyzji może przynieść pewne konsekwencje... lub nagrody.


Nie ma na świecie wielu takich serii, do których mogłabym wracać dziesiątki razy i nigdy by mi się nie znudziły. Mało kto potrafi też zrobić na mnie takie wrażenie, że samo rozstawanie się z ukochanymi bohaterami odczuwam jak ból fizyczny. Elle Kennedy od lat rozkochuje mnie w swoim stylu pisania za sprawą jej serii sportowych "Off-Campus" oraz "Briar U". Kiedy czytałam "Wyzwanie", czyli ostatnią część "Briar U", już wtedy szykowałam się na ból pożegnania. Jednak dopiero kiedy sięgnęłam po "The Legacy", która ma być ostatecznym pożegnaniem z tymi hokeistami, zrozumiałam, jak bardzo nie byłam na to przygotowana. I chociaż liczne negatywne opinie sprawiły, że podeszłam do tej książki z dużą rezerwą, dość szybko okazało się, że mało co mogłoby sprawić, że nie zakochałabym się w tej książce równie mocno, jak w każdej poprzedniej. Płakałam ze śmiechu, zakochiwałam się w tych bohaterach na nowo i chociaż owszem - pojawiło się kilka rzeczy, które bym zmieniła - czytanie tej książki to było rewelacyjne przeżycie.

"You make me feel everything," I finally reveal. "You make me smile. You make me hard. You drive me crazy." My voice breaks slightly. "You make me feel safe."
- Grace & Logan

Autorka podzieliła książkę na cztery oddzielne historie, które skupiają się na wszystkich parach z serii Off-Campus: Grace i Logana, Allie i Deana, Sabriny i Tuckera, Hannah i Garretta. Nie polecam jednak czytania jej zaraz po "Celu" (tj. historii Sabriny i Tuckera), ponieważ akcja tej książki dzieje się już po wydarzeniach ze spin-offu, a w tym czasie mija dobre kilka lat. Bardzo miłym dodatkiem było również to, że dostaliśmy trochę informacji o bohaterach z "Briar U", nawet jeśli gdzieś w tle, więc warto zapoznać się najpierw z nimi. Strasznie się bałam zacząć ją czytać, chociaż kupiłam ją niemalże od razu po premierze. Nazbierało się tyle negatywnych i rozczarowanych opinii, że zaczęłam się spodziewać najgorszego i ciągle odkładałam ją w czasie. Okazało się jednak, że zupełnie nie było się czego bać. Bawiłam się na tej książce rewelacyjnie, ciągle wybuchałam śmiechem, a kilkukrotnie nawet polały się łzy ze wzruszenia. Nie była to oczywiście książka bez wad i potrafię zrozumieć gdzie fani serii mogą mieć problem, nie uważam jednak, że zasłużyła na taki negatywny odzew. Zresztą, co ja tam wiem - przemawia przeze mnie wieloletnia fanka, w oczach której nie da się tej historii za bardzo zepsuć.

I hide a smile. She's so goddamn cute. Her sparkling eyes. Her smoking body in that short dress. She's honestly my favourite person in the whole world.
- Allie & Dean

Zastanawiałam się, czy powinnam zrecenzować każdą historię oddzielnie, ale doszłam do wniosku, że nie dałoby się tego zrobić bez zaspoilerowania wam najważniejszych rzeczy, dlatego postaram się napisać moje ogólne wrażenia. W opisie książki dostajemy informację, że czeka nas wesele, oświadczyny, sekretny ślub i niespodziewana ciąża - której pary co się tyczy, możecie się domyślać. Od zakończenia studiów mija już dobre kilka lat, bohaterowie, których poznaliśmy w "Off-Campus" są już dojrzalsi, mają swoje kariery, zaczynają się ustatkowywać i zakładać rodziny. Absolutnie rozczuliło mi to serce, że dostaliśmy szansę obserwowania, jak po tych wszystkich przygodach budują swoją przyszłość. Nie obyłoby się bez kilku wybojów po drodze (co, jak mniemam, wzbudziło największe oburzenie wśród fanów serii), w końcu nie byłaby to historia Elle Kennedy, ale w moim odczuciu był to tylko dowód na to, że te pary - pomimo nieporozumień, dystansu, kłótni, problemów, które przecież są zupełnie normalną rzeczą w każdym związku - zawsze na pierwszym miejscu będą stawiać swoją miłość i o siebie walczyć. Zresztą, jakby spojrzeć na całość, te konflikty zajęły może 10% książki i nawet nie były niczym poważnym. Pojawiły się i za chwilę zostały rozwiązane, a ja się tutaj spodziewałam jakiejś apokalipsy, złamanych serc, zerwań - o czym nawet nie było mowy.

"And just so you know, no matter what, I'm always gonna be there for you. I've got your back."
"I know. And I've got yours. I love you. Always."
- Tucker & Sabrina

Moją ukochaną parą z tej serii zawsze byli Dean i Allie, i pewnie dlatego to ich krótka historia spodobała mi się najmocniej. Nie zdradzę wam co Kennedy skryła w zanadrzu dla tej dwójki, ale muszę przyznać, nawet problem, który stanął im na drodze, absolutnie mnie rozczulił, bo został rozwiązany w tak uroczy sposób. Podobała mi się też bardzo krótka historia Grace i Logana, która chyba ze wszystkich okazała się być najmniej konfliktowa i przesłodka - na dodatek działa się w okresie świątecznym, więc idealnie wpasowała się w czas, w którym ją czytałam. Natomiast rozczarowały mnie odrobinę historie Tuckera i Sabriny oraz Hannah i Garretta, ponieważ rzeczywiście spodziewałam się trochę czegoś innego. Jestem bardzo zadowolona ze sposobu, w jaki zakończyły się wszystkie te historie i nadal kocham tych bohaterów całym sercem, ale żałuję, że autorka nie poświęciła tym dwóm parom trochę więcej czasu, bo mam wrażenie, że chciała wrzucić za wiele, jak na tak małą ilość stron. Zwłaszcza jeśli chodzi o historię Tuckera i Sabriny, która w ogóle spośród czterech była najkrótsza, a najbardziej (i niepotrzebnie) skomplikowana. Z drugiej jednak strony i tak bawiłam się na nich świetnie i uśmiech nie schodził mi z twarzy, więc autorka musiała zrobić coś dobrze.

"She's the single thing in my life I don't have to stress about. We're just good, always, no matter what. When everything else is out of control, this woman grounds me."

Jakby przymknąć oko na te małe niedociągnięcia, ta książka to była kwintesencja tego, za co tak bardzo tę serię pokochałam lata temu i kocham nadal do dziś. Była przezabawna - do tego stopnia, że ciekły mi łzy ze śmiechu, zwłaszcza za sprawą Alexandra (który był rewelacyjną niespodzianką ze strony autorki) i wszystkich scen z chłopakami; słodka i urocza. Czytało mi się ją z lekkością i uważam, że to było naprawdę dobre pożegnanie tych bohaterów, ponieważ właśnie tak zawsze wyobrażałam sobie zakończenie ich historii. Żałuję tylko, że nie dostaliśmy więcej wglądu w życiu bohaterów z Briar U, nawet jeśli ta seria jest jeszcze świeża. Kilka z nich co prawda zostało wspomnianych, ale to zdecydowanie za mało. Mam nadzieję, że autorka powróci również do nich za jakiś czas, bo bardzo chciałabym zobaczyć jak cała reszta zakłada rodziny. Z niecierpliwością wyczekuję polskiej wersji tej książki, żeby każdy mógł na nowo zakochać się w tych bohaterach!

ELLE KENNEDY to kanadyjskiego pochodzenia autorka romansów. Napisała takie książki jak "Błąd" czy "Układ". Znalazła się na liście bestsellerów New York Time, USA Today oraz Wall Street Journal. Jest również znana pod pseudonimem Leeanne Kenedy.

W 2010 roku pisarka była nominowana do prestiżowej nagrody RITA Award za swoją debiutancką powieść "Silent Watch". Ponadto nominowano ją do Goodreads Choice Award w kategorii: najlepszy romans.

Elle Kennedy dorastała w Toronto, Ontario, natomiast w 2005 r. ukończyła anglistykę na Uniwersytecie Nowojorskim. Już od najmłodszych lat wiedziała, że pragnie zostać pisarką i już jako nastolatka usilnie próbowała spełnić to marzenie. Na chwilę obecną pisze dla kilku różnych wydawców. Ponadto twierdzi, iż uwielbia silne bohaterki oraz seksownych alfa bohaterów.


Tytuł: The Legacy
Autor: Elle Kennedy
Język: angielski
Seria: Off-Campus. Tom 5
Liczba stron: 330
Data premiery: 21.09.2021
Ocena: 8/10



Czytaj dalej »

sobota, 20 listopada 2021

Anna Langner - Niegrzeczni chłopcy dają najlepsze prezenty



Ginger to perfekcjonistka z obsesją na punkcie świąt. Odkąd obchodzi je wyłącznie w towarzystwie ojca, to na jej barkach spoczywa przypilnowanie, aby wszystko było idealnie, a żadna bombka na choince nie obróciła się ornamentem w złą stronę. W tym roku jednak wszystko się zmienia – na cały grudzień do jej małej rodziny ma dołączyć narzeczona ojca wraz ze swoim synem, Jasonem, o którym Ginger wiele słyszała. Szkoda, że nic dobrego…

Niepokorny i niedający się wpisać w żadne plany Jason wprowadzi w życiu Ginger prawdziwą rewolucję. Na drodze ich skomplikowanej i burzliwej relacji stoją jednak dwie przeszkody. Po pierwsze Jason i Ginger już wkrótce będą przybranym rodzeństwem. A po drugie okazuje się, że chłopak skrywa niejedną tajemnicę. W jakim celu tak naprawdę zjawił się w Huntley?


Zazwyczaj nie jestem zbyt chętna do czytania erotyków polskich autorek, ponieważ motywowana zbyt wieloma rozczarowaniami po prostu przestałam się zamęczać, ale coś w opisie najnowszej książki Anny Langner mnie podkusiło. Nigdy dotąd nie miałam szansy poznać twórczości tej autorki, więc zupełnie nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Miałam ochotę na powieść świąteczną, więc pomyślałam sobie - czemu nie spróbować? Dość szybko okazało się, że ja i ta historia się nie polubimy. A gdy zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy pojawiła się na Wattpadzie, nie tylko wiele rzeczy mi się przejaśniło, ale niestety straciłam zainteresowanie. Była to właśnie taka typowa Wattpadowa historyjka dla młodszych czytelników oparta na schematach w stylu bad boy/grzeczna dziewczynka i okazała się być kolejnym rozczarowaniem.

Główna bohaterka książki, Ginger, ma obsesję na punkcie świąt. Wszystko musi być idealnie zaplanowane z odpowiednim wyprzedzeniem, dom pięknie przystrojony, jedzenie przygotowane, choinka ubrana, prezenty kupione. Święta zawsze były dla niej specjalnym czasem, a gdy zmarła jej mama, stały się jeszcze ważniejsze, aby ją upamiętnić. Nie może sobie pozwolić, aby coś poszło nie po jej myśli. Jednak właśnie tego roku wszystko idzie nie tak - na święta przyjeżdża nowa narzeczona jej ojca i ma zostać z nimi do Nowego Roku. Ale to nie ona jest problemem, a jej gburowaty, mroczny syn, który jej towarzyszy. Jason ma zostać jej przyrodnim bratem, ale każdego dnia działa jej na nerwy i wzbudza niepokój, jednak Ginger od początku czuje do niego przyciąganie. Intrygują ją jego liczne tajemnice i otaczający go mrok, jednak dobrze wie, że relacja między nimi jest zakazana. Wszystko wskazuje na to, że to będą najbardziej burzliwe święta w jej życiu - ale może obiorą nieoczekiwany kierunek i okażą się być najlepszym prezentem świątecznym od losu?

Mogłam przewidzieć kierunek historii już po prologu, w którym to nastoletnia bohaterka wzdycha do niegrzecznego chłopca bez koszulki. I to tyle w sumie, po prostu marzy jej się jakiś gorący chłopak. I chociaż potem przeskakujemy w przyszłość o kilka lat, właściwie nadal trzymamy się tej samej myśli - Ginger poznaje niegrzecznego chłopca ze swoich skrytych fantazji i nagle zaczyna jej na jego punkcie odbijać. Nienawidzi go za jego chłód i gburowatość, boi się jego tajemnic i dziwnego zachowania, jednak czuje do niego tak silne przyciąganie, jakiego nie czuła do nikogo w swoim życiu, więc wyłącza całe logiczne myślenie. Sytuacji na pewno nie pomaga też fakt, że Ginger i Jason mają wkrótce zostać przybranym rodzeństwem. Szczerze - jeśliby szukać książki napisanej w oparciu o wszystkie możliwe schematy, to "Niegrzeczni chłopcy dają najlepsze prezenty" nadałoby się tutaj idealnie.

Jason to taki typowy "bad boy", który ma burzliwą przeszłość i problemy z ojcem. Ja bym powiedziała, że ma zaburzone postrzeganie świata, bo oczywiście nie byłby to typowy Wattpadowy bohater, gdyby nie nie manipulował wszystkimi dookoła, wliczając w to naszą główną bohaterkę. Ginger to natomiast szara myszka, która skrycie marzy o niegrzecznym chłopcu, ale zbyt bardzo wstydzi się o to, aby poprosić. Myślałam, że tego typu historie mamy już za sobą, ale niestety, najwyraźniej nie, bo oto czytamy kolejną wersję "After" z odrobiną świątecznego klimatu. Bohaterowie tej książki przypominali mi setki innych bohaterów, o których już czytałam. On przedstawiony został jako tajemniczy, seksowny, niegrzeczny chłopiec, którego różne manipulacje, gierki, a nawet molestowanie seksualne przedstawione było jako "seksowne i intrygujące". A ona doprowadzała mnie do szału swoją dziecinnością, randomowymi wybuchami płaczu z najdziwniejszych powodów i tą łatwością, z jaką dawała się traktować jak wycieraczkę.

Poza tym można by urządzić grę w picie alkoholu za każdym razem, gdy Ginger nazywała siebie "napaloną suką", przyznając się do tego, że pragnie Jasona, chociaż jednocześnie go nienawidzi. Ja przepraszam, ale co? Ta bohaterka to jedna z najbardziej żałosnych żeńskich postaci, o jakich miałam szansę przeczytać w tym roku. I na dodatek chyba cierpi na jakieś rozdwojenie jaźni, bo dosłownie przez większość książki musieliśmy obserwować jej rozterki, w których to w jednej sekundzie leciała na Jasona, a w drugiej tego żałowała i przypominała sobie swojego (byłego) chłopaka, z którym niby zerwała, ale jednak nie do końca. W momencie, kiedy po raz setny próbowała uratować ten związek, przekonana, że muszą spróbować ponownie, a chwilę później leciała prosto do Jasona, bo przecież nie mogła mu się oprzeć, myślałam, że wyrwę sobie wszystkie włosy z głowy. Przez większość czasu śledziłam jej tok rozumowania z ogromnym pytajnikiem na twarzy, bo zmieniała zdanie szybciej niż rękawiczki. Mamy 2021 rok, może zostawmy już tego typu krzywdzące romanse za sobą?

Warto też zaznaczyć, że połowę stron tych książki zajmują opisy scen seksu - w różnych pozycjach, w różnych miejscach, w różnych sytuacjach. Także jeśli szukacie romansu z jakimkolwiek rozwojem wątku miłosnego, który nie opierałby się na ciągłym skakaniu sobie do gardeł i seksie, albo gadaniu o seksie, to tutaj tego nie znajdziecie. Na palcach u jednej ręki mogłabym policzyć ile razy ci bohaterowie porozmawiali ze sobą o czymś, co nie było związane z seksem i tym, że siebie pragną. Dopiero pod koniec ich historia zaczęła się robić znośna, a nawet urocza. Gdy skończyły się te irytujące gierki, wykorzystywanie się, kłamstwa i manipulacje, a zaczęły się prawdziwe rozmowy i wreszcie pojawiły się prawdziwe uczucia. Zdarzyły się nawet urocze momenty, ale czy nie trochę za późno?

Z drugiej strony, chociaż absolutnie nie znoszę bohaterów i doprowadzali mnie oni do szału, autorka dobrze wie, jak wciągnąć czytelnika i sprawić, ze od książki nie da się oderwać. Chociaż Ginger i Jason byli nieznośni, a przez sceny łóżkowe w pewnym momencie zaczęłam przeskakiwać, czytanie tej książki było trochę jak obserwowanie nieuchronnego wypadku - wiesz, że zbliża się katastrofa, a i tak nie możesz oderwać wzroku. No i trzeba przyznać, że historia spełniła się jako świąteczna powieść, bo klimat był obecny z każdej strony i czułam się trochę tak, jakby święta trwały tam miesiąc. Mnóstwo dekoracji, świąteczna muzyka, śnieg, przygotowania - wbrew wszelkim negatywom, ta część historii podobała mi się bardzo i tutaj muszę oddać autorce, że z tą świąteczną częścią książki poradziła sobie świetnie.

"Niegrzeczni chłopcy dają najlepsze prezenty" to nie była najgorsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam, ale już mam tego typu historii trochę dość. Dawno przestały mnie interesować schematyczne historyjki o niegrzecznych chłopcach i cichych dziewczynach, które dają się traktować jak wycieraczki. Ginger i Jason zbyt bardzo przypominali mi Hardina i Tessę z "After", których szczerze nie cierpię, żebym potrafiła im kibicować. A mogła z tego wyjść tak urocza świąteczna historia - gdyby tylko autorka na siłę nie próbowała stworzyć całej tej mrocznej otoczki wokół Jasona i nakręcając dziecinną nienawiść między bohaterami. Kocham wątek hate-love, ale trzeba umieć postawić granice. Ale jeśli nie przeszkadzają wam toksyczni bohaterowie i lubicie tego typu Wattpadowe historie, to kimże jestem, żebym wam zabronić ich czytać? Ja osobiście tej książki nie polecam, ale może akurat wam się spodoba. Wbrew wszystkiemu, uważam, że autorka ma talent i wie jak wciągnąć czytelnika w historię, więc może kiedyś dam jej jeszcze jedną szansę.


Anna Langner – pisarka, autorka romansów oraz książek z gatunku New Adult. Absolwentka Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Uzależniona od czytania książek i jedzenia pizzy, uwielbia wplatać do swoich tekstów metafory związane z jedzeniem. Przygodę z pisaniem rozpoczęła w wieku siedmiu lat, namiętnie zapełniając zeszyt w linie, jednak popularność zyskała dopiero gdy zdecydowała się publikować swoje teksty w internecie. Zadebiutowała powieścią „Wszystko, czego pragnę w te święta” (2019), która wspięła się na szczyty list bestsellerów w kategorii romans i przysporzyła autorce tysiące czytelniczek.  


Tytuł: Niegrzeczni chłopcy dają najlepsze prezenty
Autor: Anna Langner
Data premiery: 13 października 2021
Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki (Kobiece)
Liczba stron: 424
Ocena: 5/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję księgarni Tania Książka!




Czytaj dalej »

sobota, 13 listopada 2021

Casey McQuiston - One Last Stop



Nowa powieść Casey McQuiston to historia o dwóch dziewczynach, które czują do siebie prawdziwy pociąg…

Przeprowadzka do Nowego Jorku ma być dla dwudziestotrzyletniej August potwierdzeniem tego, co już od dawna wie: magia i miłość jak z filmów są tylko fikcją, a jedyny rozsądny sposób na życie to trzymanie wszystkich na dystans. Wygląda na to, że świat nie próbuje zmienić jej przekonań: mieszkanie z paczką bardzo dziwnych współlokatorów i studencka praca w całodobowej naleśnikarni bynajmniej nie sprawiają, że August ma szansę stać się bardziej towarzyska. Nie pomagają też codzienne dojazdy metrem na uniwersytet – to zło konieczne, pełne nudy, tłoku i okazjonalnych przerw w dostawach prądu.

Cóż, przynajmniej tak było do dnia, gdy w pociągu zauważa Jane.

Tajemniczą, olśniewającą Jane w skórzanej kurtce, z opadającymi na czoło włosami i łagodnym, pełnym wdzięku uśmiechem.

Jane, która pojawia się w życiu August akurat wtedy, gdy najbardziej tego potrzebuje.

Potajemne wzdychanie do nieznajomej z metra staje się najlepszą częścią dnia dziewczyny, póki nie pojawia się pewien kłopot. Pewnego dnia August odkrywa, że Jane nie tylko wygląda tak, jakby wyrwała się z lat siedemdziesiątych… ona naprawdę przeniosła się dekady w przód, aż do XXI wieku! Żeby pomóc tej zagubionej w czasie podróżniczce, August będzie musiała sięgnąć do przeszłości, którą zamierzała na zawsze zostawić za sobą. No i oczywiście dopuścić do siebie myśl, że czasem trzeba uwierzyć w to, co dotąd wydawało się niemożliwe…


"One Last Stop" to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tego roku z tego powodu, że poprzednia książka Casey McQuiston, to jest "Red, White & Royal Blue", to moja absolutnie ukochana książka, do której wracałam już niezliczoną ilość razy. Zakochana w stylu pisania, bohaterach i w ogóle we wszystkim, po najnowszą premierę sięgnęłam na ślepo. Dosłownie. Nie przeczytałam nawet opisu, wiedziałam jedynie tyle, że to romans LGBT o dwóch kobietach. Co skutkowało ogromnym zaskoczeniem, bo jak się okazuje - obydwie książki McQuiston są jak ogień i woda, jeśli chodzi o fabułę. "One Last Stop" okazała się być bardzo intrygującym, niespodziewanym romansem science-fiction. Na początku trochę mnie to wytrąciło z równowagi, ale już chwilę później wciągnęłam się całkowicie, a Casey po raz kolejny udowodniłx, że nieważne o czym pisze, nie da się nie zatracić w tym świecie i bohaterach. I chociaż historia nie ujęła mnie tak mocno jak RW&RB, naprawdę miło spędziłam czas czytając ją.

Historia rozpoczyna się w momencie, gdy August po raz kolejny zmienia miejsce zamieszkania i tym razem ląduje w Nowym Jorku. Zamieszkuje razem z jasnowidzem, jego troszkę świrniętą, artystyczną dziewczyną i chłopakiem, który pojawia się w mieszkaniu w tak dziwnych porach, że najprawdopodobniej prowadzi podwójne życie. Ale chociaż cała trójka na początku wydaje się jej odrobinę dziwaczna, zaskakująco łatwo łapie z nimi kontakt. Na dodatek w pociągu jadącym na jej uczelnię wpada na olśniewającą dziewczynę w skórzanej kurtce, która okazuje się być lekarstwem na najgorszy możliwy dzień. August jest przekonana, że już nigdy się nie spotkają i tajemnicza dziewczyna zostanie tylko jej przelotnym zauroczeniem, ale szybko okazuje się, że dziwnym trafem Jane codziennie jeździ tą samą linią, tym samym pociągiem, o tej samej porze. Co zaczęło się niewinnym zauroczeniem, szybko zmienia się w intrygującą zagadkę do rozwiązania, gdy August zaczyna sobie zdawać sprawę, że fakt, że ciągle na siebie wpadają, nie może być przypadkiem. Zwłaszcza, gdy okazuje się, że Jane fizycznie nie może opuścić pociągu. Co takiego mogło się wydarzyć, że kobieta utknęła w czasie, w tej jednej linii? I jak August ma jej pomóc, jednocześnie nie zakochując się w jej pięknym uśmiechu, zadziorności i ciekawości świata?

Casey McQuiston jest mistrzynią w tworzeniu realistycznych, pełnowymiarowych postaci. I to nie tylko głównych, czy nawet drugoplanowych, ale również tych epizodycznych. Chociaż jest to romans skupiający się głównie na August i Jane, naprawdę poczułam się tak, jakbym znała każdą inną osobę, która gdzieś się przewijała. A najmocniej moje serce skradli współlokatorzy głównej bohaterki, ponieważ każdy z nich czymś się wyróżniał na swój niespodziewany, ekscentryczny sposób, ale wszyscy idealnie do siebie pasowali. Czułam się niemalże tak, jakbym sama stała się częścią ich małej, zwariowanej rodzinki.

Kiedy August do nich trafia, właśnie po raz kolejny rozpoczyna nowy rozdział w zupełnie nowym mieście, poszukując na świecie miejsca dla siebie. Czegoś, co sprawiłoby, że poczułaby, że gdzieś przynależy. Że ma swój dom i przyjaciół. Jej matka całe życie zafiksowana była na sprawie tajemniczego zaginięcia jej brata w latach 70., a August - czy tego chciała, czy nie - nie znała innego życia, niż tego, pełnego ciągłych poszukiwań, braku normalnych znajomości i przyjaciół, a nawet braku normalnej matki. Przywykła do ciągłego ruchu, niestałości, poszukiwań. W pewnym momencie zaczęła mieć już tego jednak dość. Nowy Jork stał się dla niej kolejną nową szansą i wreszcie zaczęło się wszystko układać.

To postać Jane jest jednak największą tajemnicą tej historii, bo przez dłuższy czas tak naprawdę nie wiemy co się z nią stało, dlaczego zdaje się, że utknęła w czasie w tej jednej linii pociągowej, w której spotkała August i jakie jest wyjście z sytuacji. Sięgając po tę książkę zupełnie nie byłam przygotowana na wątek podróży w czasie, nie wiedziałam nawet, że to historia z gatunku sci-fi, dlatego muszę przyznać, chwilę mi zajęło wciągnięcie się w fabułę. Początek książki trochę mi się ciągnął, pełen monotonnych, powtarzających się wydarzeń, ale potem McQuiston zacząłx wrzucać te małe wskazówki i w końcu byłam już w pełni zaintrygowana i chciałam wiedzieć do czego ta historia prowadzi. Raczej nie czytam książek z tego gatunku, było więc to dla mnie dość nowe doświadczenie i chociaż sama fabuła była dość przewidywalna i poza kilkoma momentami nie działo się za wiele, sam styl pisania sprawił, że śledziłam losy Jane i August z zapartym tchem.

Casey naprawdę świetnie sobie radzi z tworzeniem chemii między postaciami, bo wręcz wylewała się ona między stronami. Relacja Jane i August rozwijała się co prawda powoli, ale kiedy już coś się działo, w moim żołądku budziło się stado motylków, aż w końcu na dobre tam zamieszkały. Chyba nawet najbardziej cyniczne osoby zakochałyby się w tej dwójce. Ich historia wypełniona była tyloma malutkimi momentami, które tylko udowadniały, jak Jane i August się w sobie zakochiwały, że za każdym razem gdy je odkrywałam, uśmiech mi nie schodził z twarzy.

Moją ulubioną częścią jest jednak fakt, jak różnorodna pod wieloma względami jest ta powieść. Jak pięknie różni i kolorowi są bohaterowie, jak cudownego klimatu nadaje ulokalizowanie akcji tej powieści w Nowym Jorku i położenie nacisku na tamtejsze występy drag. Tak wiele różnych kultur, ras, orientacji seksualnych, płci, wszystkiego. Właśnie tego tak mi brakuje w dzisiejszych romansach - tego piękna, które pochodzi z tego, że na świecie istnieje miliardy różnych od siebie ludzi i tylko część z nich to osoby białe i hetero. Ta książka to celebracja inności, celebracja osób queer, napisana przez osobę queer dla społeczności LGBTQ+. I to mocno chwyta za serce, zwłaszcza, że tego typu historie są niestety rzadkością na rynku czytelniczym.

"One Last Stop" to naprawdę dobra, piękna historia, już chociażby za to, że jest celebracją różnorodności i stanowi tak piękną reprezentację osób queer. Ta magia wręcz zaraża czytelnika pozytywizmem, miłością do samego siebie, pięknem. I chociaż sama fabuła momentami troszkę mi się dłużyła, a początek nie był najlepszy, to bohaterowie tutaj błyszczeli i właśnie dla nich czytałam do samego końca. I to właśnie dla nich bardzo tę historię polecam.


Casey McQuiston to autorka bestsellera "Red, White & Royal Blue" oraz miłośniczka ciast. Pisze książki o mądrych ludziach, którzy zakochują się nie w tym, w kim trzeba. Urodzona i wychowana w południowej Luizjanie, obecnie mieszka w Nowym Jorku z Pepperem, pudlem na etacie osobistego asystenta.

Tytuł: One Last Stop
Autor: Casey McQuiston
Data premiery: 14 września 2021
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 512
Ocena: 7.5/10


Czytaj dalej »

poniedziałek, 8 listopada 2021

Lena Kiefer - Don't Hate Me | Recenzja patronacka



ON ją okłamał.

ONA chce o nim zapomnieć.

Ale los ma wobec tych dwojga inne plany.

KENZIE przyrzekła sobie, że nigdy więcej nie będzie mieć kontaktu z klanem Hendersonów. Po tym, jak Lyall złamał jej serce, chce po prostu skupić się na nauce. Chwilę później otrzymuje jednak kuszącą ofertę od Theodory Henderson, aby pomóc w zaprojektowaniu kurortu na Korfu. Kenzie podejmuje wyzwanie, nie wiedząc, czego może się spodziewać.

LYALL próbuje wszystkiego, by zapomnieć o Kenzie, po tym, jak zdemaskowała jego kłamstwo i go porzuciła. Plany dotyczące rodzinnej firmy są teraz jego najwyższym priorytetem. Kiedy matka potrzebuje pomocy przy projekcie hotelu w Grecji nie zastanawia się dwa razy. Nie ma jednak pojęcia, jak bardzo jego serce zostanie tam wystawione na próbę...


Lena Kiefer to stosunkowo nowa autorka na polskim rynku wydawniczym, jednak skradła moje serce już wtedy, kiedy czytałam jej pierwszą książkę - "Don't Love Me". Zauroczyła mnie swoim stylem pisania, wielowarstwowymi bohaterami, nutką tajemniczości i przede wszystkim epickim wątkiem miłosnym. Zakończenie pierwszej części tak mi zmiażdżyło serce, że na szpilkach wyczekiwałam kontynuacji historii Lyalla i Kenzie - aż wreszcie jest! Miałam tę ogromną przyjemność objąć ją patronatem medialnym i nie mogłabym być bardziej dumna, ponieważ ta część podobała mi się nawet bardziej niż pierwsza. Zaserwowała mi jeszcze więcej emocji, a zakończenie po raz kolejny pozostawiło z wyrwą w sercu i pragnieniem natychmiastowego dowiedzenia się co dalej.

Zanim przejdziecie do recenzji tej książki, pragnę zaznaczyć, że możliwe są spoilery z pierwszego tomu! Jeśli jeszcze go nie czytaliście, nie zalecam kontynuowania czytania :)

Gdy rozstajemy się z Kenzie i Lyallem w "Don't Love Me", na jaw wychodzi okrutne nagranie z przeszłości mężczyzny, po którym jego była dziewczyna zginęła. Kenzie czuje się zdradzona i oszukana, ponieważ przez tygodnie kiedy razem planowali przyszłość i coraz bardziej się w sobie zakochiwali, on nigdy nie zdradził jej prawdy na temat tego, co się zdarzyło w jego przeszłości. Bardziej od tego, czego dowiaduje się na nagraniu, boli ją brak zaufania i liczne kłamstwa, którymi ją karmił. Rozstają się w deszczową noc na miesiące wypełnione tęsknotą, bólem i poczuciem zdrady. Kenzie stara się zapomnieć o Lyallu i ruszyć dalej z innymi, złamane serce jednak nie chce się uleczyć nawet pomimo upływu czasu. Spokoju nie dają jej zdarzenia z poprzedniego lata i świadomość, że tak ślepo zaufała komuś, kto okazał się być kimś zupełnie innym, niż myślała. Lyall natomiast skupia się na studiach i desperacko pragnie zapomnieć o dziurze w sercu, która powstała po utracie jedynej kobiety, którą był w stanie pokochać od czasu tragicznych wydarzeń z przeszłości. Chociaż tęsknota go wyniszcza, wie, że nigdy na nią nie zasługiwał. Wtedy los jednak ponownie bierze sprawy w swoje ręce. Gdy Kenzie dostaje szansę pracy nad budową i renowacją wielkiego kompleksu hotelowego w Grecji od swojej byłej szefowej i zarazem mamy Lyalla, nie zastanawia się dłużej i od razu przyjmuje pracę. Odpoczynek i zajęcie głowy czymś innym, niż myślami o nim na pewno dobrze je zrobią. Po tygodniu jednak rzeczy zaczynają się sypać, a do pomocy przylatuje nie kto inny, jak... Lyall. Wspólna praca na nowo budzi w nich skrywane uczucia, ale czy można wybaczyć liczne kłamstwa, które tak zraniły? Czy jest dla nich jeszcze jakakolwiek szansa, czy być może los postawił ich na swojej drodze ponownie by wreszcie raz na zawsze zamknąć ten rozdział za sobą i ruszyć do przodu?

Patrząc na nią, nie potrafiłem oprzeć się myśli, że istniała jeszcze jedna rzecz, która była idealna: to, co wydarzyło się między nami.

Pierwsza połowa tej książki kompletnie złamała mi serce. I nie wiem czy to dlatego, że sięgnęłam po nią w idealnym humorze na historię o złamanych sercach, bólu przeszłości i drugich szansach, a wiedziałam, że właśnie to tutaj dostanę, ale dosłownie co chwilę powstrzymywałam potok łez. Ciągle z tyłu głowy miałam wydarzenia z pierwszego tomu i to, jak wielka miłość zaczęła się rozwijać między tymi bohaterami tylko po to, aby zaraz wszystko tak okrutnie się zakończyło. Na to miejsce dostajemy miesiące cierpienia, tęsknoty, prób ruszenia dalej, poczucia winy i nienawiści. W każdym momencie, kiedy Kenzie i Lyall na siebie spoglądali, zarazem z bólem w oczach i tęsknotą w sercach, miałam ochotę wejść do środka, zmusić ich do rozmowy i przy okazji przytulić, powiedzieć, że w końcu będzie dobrze. Tak wiele się wydarzyło, tak wiele słów zostało niewypowiedzianych i bardzo podobało mi się to, że autorka wcale się nie śpieszyła z fabułą. Z każdym kolejnym rozdziałem obserwujemy, jak ta dwójka ponownie buduje zaufanie między sobą, przypomina sobie dlaczego kiedyś było im razem tak dobrze i pozwala ponownie zaakceptować miłość, która ich połączyła.

W tej części dostajemy też trochę więcej szczegółów z wydarzenia z Adą, która ciągle kładzie cień na życiu Lyalla. Jak się można było spodziewać, nic nie jest tak proste jak mogłoby się wydawać, ale tym razem nawet bardziej skupiamy się na poczuciu winy bohatera, które od lat go dręczy i nie pozwala w spokoju ruszyć dalej. Nie tylko ze swoim życiem, ale przede wszystkim w relacjach z innymi. Serce mi się łamało widząc, że sam siebie karał za błędy młodości, nie pozwalając sobie na bycie z Kenzie i wytłumaczenie jej wszystkiego, ponieważ czuł, że nie zasługiwał na jej miłość i szczęście. Już w pierwszym tomie od razu wiedziałam, że to będzie jeden z tych bohaterów, którzy na długo zapadną mi w pamięci, tutaj jednak umocniłam się w tym przekonaniu jeszcze mocniej.

Co można zrobić, jeżeli człowiek nie potrafi myśleć o nikim innym niż tym, kogo chce zapomnieć? Jak można sobie poradzić z tym, że te uczucia są tak prawdziwe, że każdy inny wybór wydaje się co najwyżej drugim wyborem?

Strasznie podobało mi się również to, że dostajemy także wgląd we wszystko, przez co przeszła Kenzie przez niego i wydarzenia z lata. Chociaż serce krwawiło mi dla Lyalla, równie mocno współczułam jej, bo chcąc czy nie chcąc, złamał jej serce i zniszczył wszelkie zaufanie, jakim go obdarzyła. Możemy obserwować jej wahania, które brały się z tego, że go kochała i jakaś jej część zawsze pragnęła z nim być, zaufać swojej intuicji, że Lyall nigdy nie był potworem, jakim wszyscy go malowali, ale ogromna część niej kierowała się przede wszystkim bólem złamanego serca i milionem pytań jak do tego doszło i jak mogła mu tak ślepo zaufać. Kenzie przechodzi ogromną drogę do uzdrowienia i zrozumienia pewnych rzeczy i sytuacji. I cieszę się, że autorka poświęciła dużo czasu na odbudowę jej zaufania do Lyalla i na liczne rozmowy, dzięki którem oboje zrozumieli ogrom cierpienia, przez jaki musieli przejść, aby ponownie być razem.

Nawet tym razem historia owiana jest nutką tajemniczości, chociaż mam wrażenie, że już nie na takim poziomie, jak w tomie pierwszym. Za Lyallem ciągłe ciągnie się wątek śmierci Ady i zaczynają się dziać kolejne dziwne rzeczy, a my do końca nie wiemy kto za nimi stoi. Że już nie wspomnę o tym zakończeniu, które pozostawia czytelnika z milionem pytań i wyrwą w sercu. Trochę boję się pomyśleć co nas czeka w finale tej historii, bo nie wiem ile moje serce jeszcze zniesie. Potrzebuję tylko odrobinę szczęścia, proszę! Mimo wszystko jestem bardzo zaintrygowana i nie mogę się doczekać premiery "Don't Leave Me".

- Jeśli chcesz mnie na coś namówić, to lepiej się rozbierz czy coś.
Popatrzyła na mnie, czekając, co zrobię.
- Myślałem, że sama to zrobisz - odbiłem piłeczkę.

"Don't Hate Me" to w moim odczuciu jeszcze lepsza, pełna uczuć i emocji kontynuacja historii Lyalla i Kenzie. Jeśli zakochaliście się w nich równie mocno jak ja, to z pewnością z ogromną chęcią powrócicie do tej dwójki. Ta droga może i jest pełna wybojów, bólu i łez, ale zdecydowanie warto, bo nawet pomimo intensywności uczuć dostajemy także wiele cudownych momentów, przez które tak tę historię pokochałam. Takich momentów, dzięki którym rośnie serce, a uśmiech nie schodzi z twarzy, bo w głębi serca wiemy, że nie ma dwójki bardziej pisanych sobie osób. Jestem gotowa na jeszcze więcej emocji w trzecim tomie! A tymczasem ogromnie wam polecam "Don't Hate Me" oraz "Don't Love Me", zwłaszcza jeśli lubicie romanse pełne emocji, rozterek miłosnych i rodzinnych zawirowań.

Lena Kiefer już jako dziecko opowiadała wymyślane przez siebie historie. Powrót do fascynacji literaturą, tym razem w roli autorki, nastąpił w wieku dorosłym. Pisarka mieszka z mężem w pobliżu Bremy. Pisze powieści fantasy oraz powieści obyczajowe dla dorosłych i młodzieży.

Mówi o sobie: "Jestem pisarką, która obsesyjnie wszystko planuje, uzależnioną od kalendarzy i harmonogramów. Kolekcjonuję bluzy, spędzam połowę swojego czasu w świecie koni, bo jestem ich absolutną miłośniczką, ale nade wszystko kocham frytki. Uwielbiam silne bohaterki, historie miłosne, fantastyczne światy, większość chodzących po ziemi czworonogów i... ciasteczka!"


Tytuł: Don't Hate Me
Autor: Lena Kiefer
Seria: Don't Love Me. Tom 2
Wydawnictwo: Jaguar
Premiera: 27 października 2021
Liczba stron: 448
Ocena: 10/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar! :)



Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia