niedziela, 16 maja 2021

Mia Sheridan - Bez Powrotu



Zamożna i obracająca się w najlepszym towarzystwie Olivia Barton nigdy by nie przypuszczała, że w trakcie podróży służbowej jej narzeczony zniknie bez śladu. Jest tym bardziej zrozpaczona i zdezorientowana, kiedy wynajęty przez nią prywatny detektyw namierza go na drugim końcu świata, w nadmorskim miasteczku w Kolumbii. Kraj został niedawno dotknięty potężnym trzęsieniem ziemi i śmiercionośnym tsunami, a w efekcie pozbawiony łączności ze światem, co prawie uniemożliwia wszelkie podróże. Olivia mimo to postanawia dotrzeć do Kolumbii i znaleźć odpowiedzi, których tak rozpaczliwie potrzebuje. Musi w tym celu zatrudnić przewodnika – najchętniej uzbrojonego. Pojawia się Thomas, mężczyzna, który woli kryć się w cieniu, otoczony aurą tajemnicy. Obiecuje pomóc Olivii przedostać się w głąb zdewastowanego, opanowanego przez przestępczość kraju. Niebezpieczeństwa nabierają nowego wymiaru, kiedy bohaterowie przekonują się, że muszą też walczyć z wzajemnym rosnącym zainteresowaniem. W południowoamerykańskiej dżungli wszystkie reguły się zmieniają, a Thomas i Olivia stopniowo odkrywają, że czasem to, czego się szuka, i to, co się znajduje, to zupełnie różne rzeczy.

Dawno nie czytałam już nic napisanego przez Mię Sheridan, dlatego kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź jej nowej książki wiedziałam, że muszę ją przeczytać. To autorka, która napisała jedne z moich ukochanych książek, do której mam ogromny sentyment i po każdą jej książkę sięgam w ciemno. "Bez Powrotu" właściwie pojawiło się już w zeszłym roku w wydaniu elektronicznym, ale dopiero teraz mamy okazję nabyć ją w wersji papierowej, a ja zabrałam się za nią od razu jak tylko do mnie przyszła i znalazłam wolną chwilę. Sam opis zapowiadał coś zupełnie innego, niż dotychczas czytałam od tej autorki i poczułam się zaintrygowana. Ale jak to wypadło w rzeczywistości? Cóż, niestety dość rozczarowująco.

Moim pierwszym zaskoczeniem, gdy dotarła do mnie ta książka, była jej grubość. Całość liczy sobie mniej niż dwieście stron, więc od razu zapaliła mi się w głowie czerwona lampka, bo ja ogółem nie mam zbyt wielkiego zaufania do krótkich nowelek. No ale okej, pomyślałam sobie, że nie będę się nakręcać zanim nie przeczytam i dałam jej szansę. I cóż, moje zmartwienia okazały się słuszne, bo niestety to dwieście stron to było zdecydowanie za mało, aby w pełni rozwinąć fabułę, którą autorka sobie wymyśliła.

Narzeczony Olivii znika bez śladu w trakcie podróży służbowej. Mijają miesiące poszukiwań bez żadnej wiadomości i kobieta zaczyna powoli wątpić w całe ich dotychczasowe wspólne życie. Postanawia sobie jednak za cel go odnaleźć i dostać odpowiedzi na pytania. Prywatny detektyw, które wynajmuje, namierza go na drugim końcu świata, w Kolumbii, kraju nie tak dawno dotkniętym trzęsieniem ziemi i tsunami, teraz kompletnie odłączonym ze światem. Podróże tam są niemalże niemożliwe. Olivia wynajmuje przewodnika, tajemniczego i niebezpiecznego Thomasa, który ma pomóc jej przedostać się w głąb tego zdewastowanego kraju, by mogła wreszcie dowiedzieć się co takiego się wydarzyło. Niebezpieczeństwa jakie napotykają to jednak nic, biorąc pod uwagę wzajemne zainteresowanie i rosnące przyciąganie. Żadne z nich jednak nie zapomina o powodzie dla którego się poznali, a ich życia nie mogłyby być bardziej różne - więc czy między Olivią, a Thomasem ma prawo coś zajść?

Sposób, w jaki Sheridan piszę tę książkę jest szybki, konkretny i właściwie nie ma kiedy się nudzić. Niestety w moim odczuciu ta "szybkość" zaszkodziła fabule, która w moim pierwszym odczuciu zapowiadała się naprawdę ciekawie. Spodziewałam się trochę tajemniczości, kryminału, zaskakującej akcji podczas podróży bohaterów, a w rezultacie wszystko to wypadło... płasko. Jakby autorka miała pomysł, ale niewystarczająco czasu, aby się w to wszystko zagłębić. Począwszy od swoich bohaterów, ich relację i uczucie, skończywszy na zwrocie akcji i w sumie wszystkim, co działo się w tle. Niby przeskakiwaliśmy od jednej sceny do drugiej, ale autorka w nic się nie zagłębiła, przez co w ogóle nie udało mi się przywiązać do bohaterów, zaciekawić ich losami, ani nawet przejąć wystarczająco, by pojawiły się jakieś emocje, które przecież zawsze odczuwam tak intensywnie podczas czytania czegoś spod pióra Mii Sheridan. Gdzie to się podziało?

Chyba moim największym problemem jest to jak słabo liźnięta została relacja między Thomasem i Livvy. Co więcej, autorka przedstawia nam dość szczegółowo przeszłość bohaterów, ale nie robi tego w sposób, którego można by się spodziewać od autorki, która przecież znana jest z emocjonalnych romansów, które zapadają w pamięci. Tutaj miałam wrażenie, że rzucane były suche fakty - zero emocji, zero szansy na jakieś poruszenie. A relacja między nimi rozwija się natychmiast, począwszy od niechcianego przyciągania seksualnego, które potem w sumie znikąd rozwija się w miłość. Fakt, że bohaterowie odbywają razem niebezpieczną podróż i razem zmuszeni są do przeżycia w różnych warunkach, co na pewno w jakiś sposób zbliża do siebie, pomógł w tym nagłym rozwoju uczuć, ale i tak czułam, że ich relacja to było takie "insta love". Nie czułam ich chemii, emocje poczułam dopiero pod koniec, ale nawet wtedy wszystko skończyło się, zanim na dobre się zaczęło, przez co nawet epilog zostawił mnie nieusatysfakcjonowaną.

Czy to była zła książka? Oczywiście, że nie. Ale jestem trochę zaskoczona, bo Mia Sheridan, którą znam i uwielbiam pisze książki pełne emocji, bólu, miłości, w sposób, który porusza czytelnika i nie daje o sobie zapomnieć. Tego wszystkiego mi tutaj zabrakło, nawet jeśli pomysł na fabułę naprawdę bardzo mi się podobał i wierzę, że gdyby ta książka była dwa razy grubsza, to mogłaby być świetna historia, może nawet jedna z moich ulubionych. Ale taka nie jest. "Bez Powrotu" to była błyskawiczna lektura, taka, która mnie nie usatysfakcjonowała w pełni, od której spodziewałam się trochę więcej. Thomas i Olivia nie mieli szansy mnie w sobie rozkochać, ważne wątki nie zostały wystarczająco dopracowane i przez to nawet wielkie zaskoczenie pod koniec (tu muszę przyznać, autorce udało się mnie zaskoczyć, bo zupełnie się nie spodziewałam takiego rozwoju) wypadło płasko, bo nie czułam wcześniej tej tajemniczości, której się spodziewałam. Czuję się względem tej książki dość neutralnie, bo absolutnie nie uważam, że jest zła, ale jednocześnie wiele mi w niej zabrakło. Twórczości Mii Sheridan jednak absolutnie nie skreślam i czekam aż ponownie zaskoczy mnie jakąś emocjonalną, zapadającą w pamięć książką w stylu "Bez Słów" czy "Bez Szans". 

MIA SHERIDAN  to pisarka urodzona w Stanach Zjednoczonych. Wielokrotnie odznaczana za swoją twórczość, między innymi nagrodą New York Timesa w kategorii Bestseller Author. Do tej pory Mia Sheridan napisała 10 książek. Wszystkie spotkały się z gorącym przyjęciem, a sama autorka ma rzeszę oddanych fanów.

Prywatnie żona i matka czworga dzieci. Jej największą pasją jest "tkanie prawdziwych miłosnych historii o ludziach, którym przeznaczone jest, by być razem". Postacie kreowane w jej opowieściach są wielowymiarowe, zazwyczaj z dużym bagażem doświadczeń, który ukształtował ich życie. Jej powieści cechuje duże poczucie humoru i przedstawianie miłości w jej najpiękniejszych odsłonach.

Utwory wychodzące spod jej pióra porywają czytelników na całym świecie. Ludzie, którzy czytają te książki, odbywają z ich bohaterami podróż, na końcu której są z nim tak związani, że po jakimś czasie z utęsknieniem powracają do lektury odświeżając sobie perypetie "nowych przyjaciół".


Tytuł: Bez Powrotu
Autor: Mia Sheridan
Tytuł oryginału: Seek
Data premiery: 5 maja 2021
Wydawnictwo: Edipresse
Liczba stron: 200
Ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Edipresse.




Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia