wtorek, 18 czerwca 2024

Elle Kennedy - The Dixon Rule



Diana Dixon has a lot going on this summer. She’s rehearsing for a ballroom dance competition, juggling two jobs, and dealing with an ex-boyfriend who can’t take the hint it’s over. Yet despite all that, she still has plenty of time and energy to tell Shane Lindley to screw off.

Shane just moved into her apartment building and seems dedicated to sleeping his way through her entire cheerleading squad. Sure, he’s a tall, gorgeous hockey player, but he’s messing with her turf. This calls for some ground rules: no parties in her apartment, leave her teammates alone, and—most importantly—leave her alone.

What Diana doesn’t realize is that Shane’s sick of hookups and tired of being on the rebound after his long-term girlfriend called it quits. He wants a relationship. And when his ex comes back into the picture, he pretends he has one to make her jealous…and who better to play the girlfriend role than his sassy new neighbor?

Despite Diana’s reluctance to break her rule, a fake relationship is the perfect solution for her own ex issues, and soon she can’t deny something is sizzling between her and Shane. Something hot and completely unexpected.

And it might just be getting a little too real.


Nie jestem pewna co Elle Kennedy dodaje do swoich książek, ale znowu to zrobiła - sprawiła, że przewróciłam ostatnią stronę z bólem brzucha od głośnego śmiechu, wypiekami na twarzy i szerokim, szczęśliwym uśmiechem. Nawet nie byłam przekonana, czy mam ochotę na ten tom, bo byłam lekko rozczarowana, że po historii Gigi (córki Garretta i Hannah z "Układu") i Rydera przechodzimy do historii nowych bohaterów, ale bawiłam się z tą dwójką tak wspaniale, że nawet już mnie to w tym momencie nie obchodzi. Przysięgam, Diana i Shane oficjalnie stali się jedną z moich ukochanych par w całym hokejowym uniwersum Kennedy.

Diana Dixon ma na głowie zbyt wiele, by przejmować się jeszcze swoim nowym, irytującym sąsiadem hokeistą. Shane Lindley wprowadza się do mieszkania obok niej i już pierwszego dnia zachodzi jej za skórę, dziewczyna więc wymyśla listę zasad, których ma się trzymać, aby nie wchodzić jej w drogę. Jednymi z nich są nie zbliżanie się do niej oraz trzymanie się z dala od dziewczyn z jej drużyny cheerleaderek. Kiedy jednak na horyzoncie pojawia się była dziewczyna Shane'a, chłopak musi ponownie zmierzyć się ze swoimi uczuciami i prosi o pomoc Dianę - udawanie pary mogłoby wzbudzić w jego byłej trochę zazdrości i być może w końcu udałoby mu się ją odzyskać. A kto byłby lepszy w tej roli niż jego sąsiadka o ciętym języku, z którą ma niesamowitą chemię? Chociaż początkowo niechętnie, Diana w końcu się zgadza na ten układ, bo sama może czerpać z niego korzyści. Ale co jeśli ich udawane uczucia zaczną się robić odrobinę zbyt prawdziwe?

Wiecie, do jakiego wniosku doszłam po lekturze tej książki? Że tak bardzo pokochałam Dianę i Shane'a, bo oni mają bardzo podobną dynamikę do Allie i Deana z "Podboju", a ta dwójka jest w ogóle moją parą numer jeden spośród wszystkich części. Diana i Shane po prostu nadają na tych samych falach pod wszystkimi względami, nawet jeśli żadne z nich nie chce się do tego przyznać. Wiedzą, jakie docinki rzucać, aby rozjuszyć drugą osobę, którą strunę poruszyć, aby wywołać reakcję, rozumieją swój humor i żarty, a na dodatek chemia między nimi jest tak intensywna i gorąca, że mogliby cały budynek postawić w ogniu. Czytając ich historię byłam jak rozchichotana nastolatka. Nie mogłam opanować motylów w brzuchu, nawet kiedy sobie dogryzali i doprowadzali do szału, bo było w tym tyle pasji. Wiecie, jak niewiele książek potrafi wywołać u mnie taką reakcję?

Najbardziej w książkach autorki uwielbiam to, jak bardzo realnie udaje jej się opisać rozwój zarówno postaci, jak i ich relacji, i tym razem również udało jej się to bez najmniejszego problemu. Już w "The Graham Effect" można było zauważyć, że Diana nie znosi Shane'a i tego, co sobą reprezentuje. Ciągnie się za nim reputacja kobieciarza odkąd zerwał ze swoją wieloletnią dziewczyną rok temu i za wszelką cenę stara się o niej zapomnieć, a Diana jest wkurzona za to, że musiał się dobrać nawet do cheerleaderek z jej zespołu, zakłócając jej spokój. Na dodatek teraz muszą mieszkać obok siebie, a Shane'a wyraźnie bawi doprowadzanie jej do szału, a więc nie daje jej spokoju. A jednak nawet w ich docinkach widać wyraźnie, że kiełkuje tu coś więcej i z czasem zaczyna się rozwijać się w coś poważniejszego, i w bardzo naturalny sposób.
 
Ta książka już totalnie mnie kupiła w momencie, gdy Diana i Shane zaczęli udawać parę oraz ćwiczyć do konkursu tanecznego, do którego w jakichś sposób udało się Dianie przekonać Shane'a. Za obydwojgiem ciągną się historie związane z poprzednimi związkami, a więc udawanie pary ma im z różnych powodów pomóc, a jednak obraca się to przeciwko nim, bo wkrótce wszystko inne przestaje mieć znaczenie, poza ich niezaprzeczalną chemią. Nawet nie macie pojęcia, jak wielką przyjemność i satysfakcję sprawiło mi obserwowanie, jak przechodzą od wzajemnie irytujących się sąsiadów, do swego rodzaju przyjaciół z korzyściami, którzy w końcu zdają sobie sprawę, że są dla siebie idealni. Nawet jeśli im to trochę zajęło, czerpałam radość z każdej chwili tej podróży.

Zresztą, jak zwykle, książki Elle Kennedy to o wiele więcej niż zwykły romans - to dopracowane, wielowątkowe powieści, które naprawdę wciągają i pozwalają na każdym poziomie zapoznać się z wszystkimi postaciami, ich historiami i doświadczeniami. Jak też wspomniałam, Shane i Diana mają swoje własne doświadczenia, w które się trochę zagłębiamy. Shane już wcześniej zdradzał, że nadal tęskni za swoją byłą dziewczyną i z bólem rozstania radzi sobie poprzez umawianie się z różnymi kobietami, ale jak sam mówi - jest typem faceta, który kocha być w związku i obserwujemy tutaj jego drogę do zrozumienia, czego tak naprawdę pragnie. W końcu czasami może nam się wydawać, że chcemy jednego, ale życie nas uczy, że nie zawsze jest to właściwe. Jak na tak małostkowego - na pierwszy rzut oka - okazuje się być uczuciowym i wspaniałym facetem, którego bardzo polubiłam.

Natomiast Diana to moja idolka, dziewczyna, przed którą składam pokłony, bo aspiruję, aby być taka, jak ona - pełna energii, pasji, tak bardzo nieprzepraszająca za to, kim jest, cheerleaderka z niewyparzonym językiem. Absolutnie uwielbiam to, jak rozstawiała Shane'a po kątach, jak zawsze miała ciętą ripostę na jego zachowanie i nie pozwalała sobie w kaszę napluć. To może być jedna z moich ulubionych książkowych postaci żeńskich, bo przy niej po prostu nie sposób się nudzić. Jak zauważa sam Shane, kiedy Diana czegoś zapragnie, zrobi wszystko, aby tego dokonać, bo nic jej nie powstrzyma (wliczając to zmuszenie go do konkursu tanecznego, co absolutnie uwielbiam). Chyba jestem w niej zakochana nawet bardziej niż w Shanie.

Co więcej, ta książka jest przezabawna. Zdarza mi się to pisać o książkach, ale mam tu na myśli humor tak dobry, że o późnych godzinach czasami wybuchałam śmiechem tak głośnym, nieatrakcyjnym i niespodziewanym, że z pewnością nie raz obudziłam mieszkańców mojego bloku. Wyobraźcie sobie setting trochę jak z Przyjaciół, budynek pełen różnych, czasami przedziwnych mieszkańców, z cienkimi ścianami i wścibskim sąsiadem, który nienawidzi nawet lekkiego hałasu (trochę taki pan Heckles, który dobijał się do Moniki i Rachel szczotką), a pośród wszystkiego chaos dwóch nemezis, którzy ciągle drą koty... a potem robią inne rzeczy. A, nie mogłabym nie wspomnieć o comiesięcznych spotkaniach mieszkańców, napalonej pięćdziesięcioletniej Veronice i group chacie, na którego za żadną cenę Diana nie pozwala dodać Shane'a. To był jeden wielki chaos, który absolutnie uwielbiam. Dawno się tak dobrze nie bawiłam.

Ale też w typowym dla Elle Kennedy stylu, nie zawsze może być za pięknie i za lekko, bo były w tej historii wątki i chwile, które wywoływały wiele emocji. Ja sama zupełnie się tego nie spodziewałam, ale w pewnym momencie rozpłakałam się prawdziwym potokiem łez, bo przytłoczyły mnie emocje pewnych wydarzeń. W tym momencie byłam już tak zaangażowana w tych bohaterów, że odczuwałam to wszystko razem z nimi - a to niesamowity talent, sprawić, by czytelnik tak się czuł. Nie wspomniałam jeszcze o byłym chłopaku Diany, z którym wiąże się jedna z najważniejszych historii bohaterki, bo nie chcę niczego zdradzać, ale jej przeżycia, emocje i strach chwyciły mnie za serce do tego stopnia, że czasami pragnęłam uścisnąć nie tylko ją, ale i każdą kobietę, która przez coś takiego przeszła.

Oficjalnie stwierdzam więc, że Elle Kennedy ponownie zakochała mnie w swojej hokejowej historii. Nie powinnam być zaskoczona, jeszcze żadna historia z jej hokejowego uniwersum Briar mnie nie zawiodła. Uśmiałam się po wsze czasy, motylki szalały w brzuchu, a nawet sceny erotyczne, które zazwyczaj mnie męczą, tym razem mnie tak zaangażowały, że czytałam je z wypiekami na twarzy (w tej książce przeczytacie jedną z najgorętszych scen w całej tej serii). No i czy wspominałam, że znajome twarze również się tu pojawiają? Autorka ciągle rzuca okruszki i wskazówki, że planuje powrócić jeszcze do dzieci reszty bohaterów (co zresztą już potwierdziła) i nie mogę się doczekać, bo bardzo pragnę zobaczyć Logana i Deana w roli nadopiekuńczych ojców. Potrzebuję tego jak powietrza. Z każdą kolejną książką zakochuję się w tej serii tylko mocniej. Wystarczy mi samo wspomnienie imion znanych bohaterów, abym szalała z radości, bo mają tak szczególne miejsce w moim czytelniczym serduszku. Czekam niecierpliwie na polskie wydania tych historii, bo nie mogę się doczekać, aż wy również pokochacie Shane'a i Dianę, a wcześniej także Gigi i Rydera.



ELLE KENNEDY to kanadyjskiego pochodzenia autorka romansów. Napisała takie książki jak "Błąd" czy "Układ". Znalazła się na liście bestsellerów New York Time, USA Today oraz Wall Street Journal. Jest również znana pod pseudonimem Leeanne Kenedy.

W 2010 roku pisarka była nominowana do prestiżowej nagrody RITA Award za swoją debiutancką powieść "Silent Watch". Ponadto nominowano ją do Goodreads Choice Award w kategorii: najlepszy romans.

Elle Kennedy dorastała w Toronto, Ontario, natomiast w 2005 r. ukończyła anglistykę na Uniwersytecie Nowojorskim. Już od najmłodszych lat wiedziała, że pragnie zostać pisarką i już jako nastolatka usilnie próbowała spełnić to marzenie. Na chwilę obecną pisze dla kilku różnych wydawców. Ponadto twierdzi, iż uwielbia silne bohaterki oraz seksownych alfa bohaterów.


Tytuł: The Dixon Rule
Autor: Elle Kennedy
Seria: Campus Diaries. Tom 2
Język: angielski
Liczba stron: 490
Data premiery: 14.05.2024
Ocena: 9.5/10



Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia