niedziela, 30 listopada 2025

K. L. Walther - Może to miałeś być ty



Wszyscy w Bexley wierzą, że Sage Morgan i Charlie Carmichael są sobie przeznaczeni.

Charlie co miesiąc ma nową dziewczynę, a Sage nigdy nie była w poważnym związku. Mimo to ich przyjaciele są pewni, że tych dwoje wkrótce zrozumie, że są w sobie zakochani. Lecz kiedy na kampusie pojawia się nowy uczeń Luke, wszystko staje na głowie. Charlie i Luke od razu znajdują wspólny język, a Sage niespodziewanie zbliża się do brata bliźniaka Charliego Nicka.

To skutkuje niemałym zamieszaniem, bo:
a) Charlie boi się reakcji innych na to, że jego relacja z Lukiem może okazać się czymś więcej niż przyjaźnią,
b) Sage natomiast obawia się, że jeśli jej związek z Nickiem rozwinie się zbyt szybko, to ich uczucie nie przetrwa poza murami szkoły.

Pełni rozterek bohaterowie będą musieli zaufać sobie i swojej wieloletniej przyjaźni, aby zrozumieć, co tak naprawdę czują.

Czy Charlie odważy się pokochać Luke’a wbrew oczekiwaniom innych? Czy Sage otworzy się na uczucia Nicka? A co najważniejsze - czy przyjaźń Charliego i Sage przetrwa tę próbę?


Po przeczytaniu książki "Lato złamanych zasad" byłam tak zachwycona twórczością K. L. Walther, że kupiłam dwie kolejne dostępne książki autorki z nadzieją, że nadrobię je w wolnej chwili. Ta chwila nadeszła oczywiście później niż miałam nadzieję, ale nie z mniejszą ekscytacją. Jesienna okładka i fabuła zawierająca dwie historie miłosne w jednym zachęciły mnie do sięgnięcia po "Może to miałeś być ty", chociaż nie byłam świadoma, że jest to debiutancka powieść autorki, co niestety można było wyczuć. Nie pomogło też to, że książka pełna jest motywów, za którymi nie przepadam... i które odebrały mi trochę przyjemność z czytania i pozostawiły z bardzo mieszanymi odczuciami.

Każdy, kto zna Sage i Charliego wie, że kiedyś ta dwójka będzie razem. Przyjaciele od dzieciństwa, którzy wszystko robią razem i nie ma znaczenia, że Charlie co miesiąc ma inną dziewczynę, a Sage nie jest zainteresowana umawianiem się z chłopakami na poważnie, skoro i tak za chwilę kończą szkołę średnią - jest tak, jakby ich los został już zapisany. W rzeczywistości nie mogliby się bardziej mylić. Kiedy w szkole pojawia się nowy uczeń, Luke, świat Charliego staje do góry nogami. Chłopak nagle musi zmierzyć się z uczuciami, które przez lata tak sukcesywnie zduszał w zarodku... a Sage nieoczekiwanie zbliża się do jego brata bliźniaka, Nicka. Sytuacja staje się tym bardziej skomplikowana, że żadne z nich nie jest gotowe mówić na głos o swoich uczuciach - łatwiej jest im trzymać się swoich ról, które starannie grają od lat. Życie w kłamstwie i ukrywanie relacji nigdy nie wyszło nikomu na dobre, Sage i Charlie zostają więc wkrótce zmuszeni zmierzyć się ze swoimi wewnętrznymi rozterkami - zanim czyjeś serca zostaną złamane...

Jeśli miałabym wybrać relację, która interesowała mnie bardziej, zdecydowanie wybrałabym Charliego i Luke'a. Niestety wątek Sage i Nicka bardzo szybko stoczył z torów i stał się pełną dramatów i nieporozumień historią, którą się zmęczyłam. Już sam początek nie zrobił na mnie większego wrażenia, bo jestem raczej czytelniczką preferującą slow burny, a nie relacje trwające od pierwszych rozdziałów, ale mi nie przeszkadzali jakoś bardzo - połączyła ich bardzo naturalna i urocza więź, wynikająca z wieloletniej przyjaźni (choć oczywiście innej, niż tej łączącej Sage i Charliego), a ich wspólne schadzki wywoływały uśmiech. Brakowało jednak jakichś scen, które pozwoliłyby mi lepiej zrozumieć ich przeszłość i rozwijającą się na przestrzeni lat przyjaźń, bo autorka wrzuca nas w ich wątek bez żadnego tła. Miałam też duży problem z jednym: z niechęcią Sage do przyznania na głos, że łączy ją coś z Nickiem, aby nie skrzywdzić Charliego... i cóż, samej siebie. A gdzie w tym wszystkim Nick? Choć pod wieloma względami ją rozumiem, bo cała ta historia ma skomplikowane warstwy, to jednocześnie z tyłu głowy cały czas dokuczała mi myśl, że tak wiele rzeczy można było rozwiązać rozmową, zwłaszcza, że przecież ma ich łączyć tak długa historia. Niestety, w pewnym momencie szlag wszystko trafia i robi się takie zamieszanie, że kompletnie przestałam czerpać przyjemność z czytania o ich relacji. A już szczególnie wtedy, kiedy do całego chaosu zostały wplątane osoby trzecie i przestało mieć znaczenie, kto kogo krzywdzi.

Relacja Charliego i Luke'a też nie jest wolna od komplikacji ani trudnych uczuć, jednak zdecydowanie łatwiej było mi zrozumieć ich emocjonalne zawirowania oraz wewnętrzne rozterki. Zwłaszcza jeśli chodzi o Charliego, który do tej pory nawet przed samym sobą nie przyznawał się, że może być zainteresowany chłopakami. To są trudne chwile, z którymi każdy musi zmierzyć się we własnym tempie i bardzo podobało mi się to, że w całym tym bałaganie i bólu serca, nawet sam Luke nie wywierał na Charliem presji, nieważne jak wiele go to kosztowało - a jednocześnie chronił przy tym własne serce. To takie chwile najbardziej w tej historii uderzały, bo to są rzeczy, przez które przechodzi miliony osób na całym świecie i nawet nie wyobrażam sobie poczucia samotności i strachu, jakie się wtedy odczuwa. 

Chciałabym więc napisać, że polubiłam ich historię, ale tak naprawdę pewnie wypadnie mi z pamięci za jakiś czas i już do niej nie wrócę. Całej tej książce brakowało jakiegoś takiego polotu i naturalności w dialogach (co tak pokochałam w "Lato złamanych zasad"), przez co nawet na scenach Luke'a i Charliego zaczęłam się ostatecznie nudzić i męczyć. Chyba moim ulubionym aspektem całej tej historii są przyjaźnie, szczególnie ta pomiędzy Lukiem i Sage, bo to chyba jedyna relacja pełna otwartości i szczerości. Cała reszta mocno cierpiała na unikanie rozmów o uczuciach i duszenie w sobie wszystkiego w zarodku, co prowadziło do samych problemów  - a najmocniej frustrowało mnie to w przypadku Sage i Charliego, którzy mieli być przecież najlepszymi przyjaciółmi. Może nie każdemu będzie to tak bardzo przeszkadzać, ale dla osoby nie mającej cierpliwości do nieporozumień i braku komunikacji w książkach, czasami zachowanie tych postaci było męczące.

Ogromnie żałuję, że nie polubiłam się z tą historią bardziej, bo potencjał był duży. Jak na tak złożoną książkę (w końcu mamy tu dwie historie miłosne w jednym i aż czterech głównych bohaterów), autorka wkłada zaskakująco mało wysiłku w rozwinięcie tych bohaterów i wszystkich ich złożonych relacji ponad bardzo płytką powierzchnię, przez co nie poczułam się emocjonalnie zaangażowana w żaden z wątków. Nie pomaga też to, że jest tu mnóstwo bohaterów pobocznych, ale nikt się szczególnie nie wyróżnia, a wszystkie dziewczyny Charliego to karykatury przedstawione jedynie po to, by wprowadzić zamieszanie (nie podobało mi się też to, jak je wszystkie traktował i z jaką łatwością wszyscy przymykali na to oko). Ilość nieporozumień i dramatów to było dla mnie już za dużo. Szczerze mówiąc, pod koniec nie mogłam się już doczekać, aż tę książkę skończę, a to nigdy nie jest dobry znak. Zdecydowanie lepiej bawiłam się podczas czytania "Lata złamanych zasad".



K. L. WALTHER jest autorką bestsellerowych powieści młodzieżowych i young adult, napisała między innymi: “Lato złamanych zasad", “Spotkajmy się o północy”, w której nie brakuje nawiązań do piosenek Taylor Swift. Dorastała w Pensylwanii. Dużo podróżowała. Ukończyła literaturę angielską na Uniwersytecie Wirginii.


Tytuł: Może to miałeś być ty
Autorka: K. L. Walther
Tytuł w oryginale: Maybe Meant to Be
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Moondrive
Liczba stron: 376
Ocena: 5/10

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia