poniedziałek, 30 grudnia 2019

Penelope Bloom - Jego Babeczka



Posiadanie seksownego szefa wcale nie jest szczególnie kłopotliwe. Łatwo powiedzieć!

Muszę tylko opierać się jego urokowi przez parę najbliższych miesięcy, bo przecież z nadejściem stycznia lecę do Paryża, realizować marzenie o zostaniu artystką. Wielka szkoda, że nie można zjeść ciastka i mieć ciastka.

Zapomniałam wspomnieć... mój seksowny szef był też moją szkolną miłością.

Tak jakby. Na początku chciałam go zaprzytulać na śmierć. A pod koniec już tylko okrutnie zabić. Teraz wrócił, choć powinien mieć napisane „Nie dotykać!” na koszulce.

Mam takie pytanko: czy dotykanie bez użycia rąk się liczy?

Pozwólcie, że sama sobie odpowiem: Tak, Emily, napalona suczko, liczy się! Poza tym moje marzenie czeka na mnie niczym świąteczny upominek owinięty w błyszczący papier i przewiązany wstążką. Jest w moim zasięgu, jeśli tylko należycie się zachowam. Byłabym ostatnią idiotką, gdybym postawiła to na szali. Poza tym mam jednak za sobą długą i chlubną tradycję nie bycia idiotką, którą chciałabym podtrzymać.

Chyba, że podejdę do tego inaczej. Trzymając się szkolnej analogii – ostatecznie, skoro przez cały semestr naprawdę bardzo się starałam, to chyba mogę sobie w końcu pozwolić na oblanie jednego testu. Trzy miesiące to szmat czasu, więc gdyby miał mi postawić wielką, tłustą, brudną „pałę” to tylko dodało by odrobinę pikanterii temu nudnemu matematycznemu równaniu. Przede mną proste zadanie. Muszę przygotować kilka plakatów i rekwizytów na imprezę Halloween, którą urządza.

Potem odejdę, zostawię jego cudowne oczy i doskonałe ciało, złapię samolot i zapomnę o naszych pięknych dzieciach w domku na przedmieściach...


Gdybym miała porównać tę serię Penelope Bloom do czegoś, porównałabym ją do dobrego, starego sitcomu, do którego zasiada się, żeby się pośmiać, odprężyć i zniknąć z otaczającego nas świata. Ale jak nie każdy przepada za taką formą seriali, tak zapewne nie każdy doceni błyskotliwe i humorystyczne teksty bohaterów tych książek, czy wręcz absurdalne wydarzenia, które mają bawić, ale do których trzeba jednak podejść z otwartym umysłem. Całe szczęście ja od zawsze z wielką chęcią zasiadałam do takich produkcji, czy książek, a Penelope Bloom udało się mnie kupić już pierwszą książką i dokonuje tego nadal z każdą kolejną. "Jego Babeczka" sprawiło, że zaśmiewałam się do łez.

Emily jest aspirującą artystką, niestety znalezienie dobrze płatnej pracy w tej dziedzinie graniczy niemalże z cudem. Gdy wreszcie udaje jej się zdobyć propozycję pracy w Paryżu, jest zdeterminowana by w styczniu porzucić Nowy Jork i wyruszyć w świat, by spełniać marzenia. Ale wtedy los na jej drodze stawia Ryan'a - przystojnego, cudownego mężczyznę, który ma być jej szefem na kilka najbliższych tygodni. Dziewczyna w jego oczach od razu rozpoznaje swoją dawną, szkolną miłość. Niestety on miał wtedy dziewczynę i nigdy nie dane im było być razem. A potem bezczelnie rozsmarował na jej obrazie babeczki i nawet nie przeprosił. Ale od tamtej pory minęło już wiele lat i młodzieńcza uraza już dawno przeminęła. W końcu miała teraz przed sobą mężczyznę z krwi i kości, dobrze zwiastującego biznesmena, z urokiem, któremu ciężko się oprzeć i uśmiechem wartym milion dolarów. Emily nie może jednak zapomnieć, że nie pozwoli, aby ktokolwiek stanął jej na drodze do spełnienia marzeń o zostaniu artystką. Nawet tak cudowny facet, jak Ryan. Kompletnie nie opłaca jej się wdawać z nim w romans, skoro za kilka miesięcy wyprowadzi się na inny kontynent. Ma plan - wykonać swoją pracę, spędzając jak najmniej czasu z Ryan'em, a potem odejść i się za siebie nie odwracać... łatwiej powiedzieć, niż zrobić.

Ta cieniutka, niepozorna książka ma w sobie tyle uroku, że dzięki niej uśmiech nie schodził mi z twarzy. I owszem - jeśli szukacie tu jakiejś porywającej fabuły, dramatu i realizmu, to żadnej z tych rzeczy nie znajdziecie. Historia jest bardzo prosta, nieskomplikowana, bohaterowie dają się lubić i czyta się ją w mgnieniu oka. A co za tym idzie, raczej nie zapadnie ona na dłużej w pamięć. Ale nie szkodzi, bo ja Ryan'a i Emily bardzo polubiłam i ich historia skutecznie umiliła mi czas i doceniam to, że autorka przywołała uśmiech na mojej twarzy.

Jeśli czytaliście dwie poprzednie części, to powinniście wiedzieć, że autorka lubi wprowadzać w fabułę przeróżne, absurdalne wręcz wydarzenia, jak chociażby kradzież łodzi, wielki wybuch z powodu skradzionego banana, czy bieganie po lotnisku obsmarowanym babeczkami. I oczywiście tym razem też tego tutaj nie zabrakło. Dzięki Bogu! Najbardziej cenię sobie poczucie humoru autorki, bo bez tego te książki nie miałyby w sobie uroku i wypadłyby po prostu słabo. Te wszystkie teksty bohaterów, różne akcje Williama (bohatera drugiej części), docinanie sobie, to sprawia, że czytelnik pokłada się ze śmiechu.

Emily i Ryan zostają moją drugą ulubioną parą, zaraz po Williamie i Hailey. Myślę, że nic nie pobije postaci Williama, który swoim szaleństwem i lekkomyślnością niejedną osobę doprowadziłby do szału, a jednak miał w sobie to coś, za co z łatwością wszyscy go polubiliśmy. Ale miło było poznać kogoś, kto plasuje się gdzieś pomiędzy zimnym, stonowanym Brucem, a szalonym, niepoprawnym Williamem. Ryan jest tak naprawdę zwyczajny, ma swoje aspiracje i cele, ale przy tym prowadzi dość nudne życie prywatne. Po wielu związkowych porażkach trzyma się z dala od kobiet, nie dla niego są też jednorazowe numerki. Dlatego, gdy poznaje Emily, na początku jest niezainteresowany, chociaż jego ciało i serce mówią co innego. Stara się utrzymywać czysto przyjacielskie stosunki i dać jej wykonywać swoją pracę.

Emily natomiast jest zdeterminowana, aby żaden facet nie stanął jej na drodze do spełnienia marzeń. Nawet jeśli wywołuje on w niej tak silne uczucia, jak Ryan. Serce pragnie jednak, czego pragnie, i ani Emily, ani Ryan, nie potrafią przejść obok siebie obojętnie. Im bardziej starali się trzymać od siebie z daleka, tym bliżsi sobie się stawali. Bardzo spodobało mi się to, jak autorka poprowadziła ich historię. Rozwijała się powoli, a chemia między bohaterami była niesamowita. Duży plus także za to, że ciągle gdzieś w tle przewijali się bohaterowie z poprzednich części, bo zawsze miło jest ich zobaczyć. Szczególnie Williama, który jest moim ulubieńcem.

"Jego Babeczka" to świetna kontynuacja serii i mam nadzieję, że tak to pozostanie. Jak na razie autorka utrzymuje poziom i swoimi historiami bawi do łez. Myślę, że jak ktoś nie lubi tego typu książek, gdzie nie dzieje się nic znaczącego, a na główny plan wychodzi romans między głównymi bohaterami, napisany z humorem i nutką pikanterii, to ciężko mu będzie przez tę książkę przebrnąć. Bo to ten typ historii, do którego podchodzi się z otwartym umysłem i świadomością, że czyta się go po to, aby się zrelaksować i trochę pobawić. Dlatego nie poleciłabym jej tym bardziej wymagającym czytelnikom, bo najzwyczajniej wam się nie spodoba. Ale jeśli szukacie czegoś lekkiego, szybkiego - ta pozycja będzie idealna. Już nie mogę się doczekać części poświęconej Lilith!



PENELOPE BLOOM - Bestsellerowa autorka według "USA Today", jedna z 5 najpopularniejszych autorek na Amazonie! Kocha pisać o takich romansach, jakie sama chciałaby przeżyć. Podobają jej się mężczyźni o grzesznych myślach i złotym sercu skrzętnie za nimi ukrytym. Żeby na poważnie zająć się pisaniem, porzuciłam pewny etat nauczycielki. Zawsze marzyła o tym, by zostać pisarką, i w końcu postawiła wszystko na jedną kartę, by udowodnić swoim córko, że nie ma rzeczy niemożliwych ani marzeń zbyt wielkich i śmiałych - niezależnie od tego, co mówią nam inni. Wszystkie bezsenne noce, fale zwątpienia i ataki lęku warte były tego, by stać się żywym dowodem na to, że chcieć znaczy móc. Pisanie okazało się dla Penelope niezwykłą podróżą, w trakcie której odkrywała siebie i swój niepowtarzalny styl.


Tytuł: Jego Babeczka
Autor: Penelope Bloom
Seria: Obiekty Pożądania. Tom 3
Tytuł w oryginale: His Treat
Wydawnictwo: Albatros
Data premiery: 30 października 2019
Liczba stron: 256
Ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros!


1 komentarz:

  1. Bardzo popularna jest ta seria, spodziewałam się jednak erotyku (tytuły dwóch pierwszych tomów jakoś mnie naprowadziły na ten trop), a nie komedii. Recenzja zachęca do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia