czwartek, 30 maja 2024

Liz Tomforde - The Right Move | Recenzja patronacka



Dwudziestosiedmioletnia Indy rozstała się z facetem i musi od nowa ułożyć sobie życie. Najlepsza przyjaciółka proponuje jej, żeby wprowadziła się do jej brata Ryana Shaya, który ma dużo miejsca w mieszkaniu i nie wchodzi w stałe relacje z kobietami, więc na co dzień nikt nie będzie jej przeszkadzał.
Ta propozycja wydaje się świetna, zważywszy na sytuację, w której obecnie znajduje się Indy, jednak pojawia się jeden poważny problem. Dziewczyna jest przekonana, że brat przyjaciółki jej nienawidzi. W dodatku to gwiazda koszykówki, popularny i zdecydowanie zbyt gorący facet.

Jednak oboje zgadzają się na ten układ. Wkrótce okazuje się, że nie tylko na ten.

Ryan pilnie potrzebuje poprawić swoją reputację i proponuje Indy, żeby została jego dziewczyną na niby.

Tylko jak rozpoznać różnicę między tym, co udawane a co prawdziwe?


Gdyby ktoś mnie zapytał, dlaczego tak bardzo kocham czytać romanse - właśnie dlatego. Z powodu historii takich jak "The Right Move", które dają nadzieję na to, że na każdego z nas czeka ta jedna, właściwa osoba, która postawi nas na pierwszym miejscu, nauczy się każdego małego kawałka nas i okaże miłość, nawet gdy cała reszta świata będzie przeciwko nam. Która pokaże nam, czym tak naprawdę jest prawdziwy dom. To książka wyjątkowa pod wieloma względami, a ja mam największą przyjemność jej patronować i mogę mieć tylko nadzieję, że Indy i Ryan skradną także wasze serca (o ile jeszcze tego nie zrobili).

Indy Ivers nie tak planowała sobie życie jeszcze rok temu. Wtedy była szczęśliwie zakochana w chłopaku, który od zawsze był częścią jej życia. Planowała z nim przyszłość, dom, rodzinę. A potem jedna noc, gdy przyłapała go na zdradzie, zniszczyła wszystko. Teraz ledwo wiąże koniec z końcem i nie ma dachu nad głową, więc bardzo niechętnie zgadza się na propozycję jej przyjaciółki, Stevie, aby wynajęła pokój u jej brata, słynnego koszykarza NBA, Ryana Shay'a, który prowadzi bardzo prywatne życie. Być może nie miałaby nic przeciwko mieszkaniu z najprzystojniejszym facetem, jakiego kiedykolwiek widziała, gdyby nie to, że wszystkie ich poprzednie spotkania kończyły się katastrofą. Indy pragnie sprawić, aby ich wspólne mieszkanie nie było niezręczne, ale on z determinacją trzyma się od niej z daleka. Ryan, jako nowy kapitan, ma już na głowie swoją drużynę, nie potrzebuje przejmować się jeszcze emocjonalną przyjaciółką swojej siostry. A jednak, gdy jego menadżer wyraża niezadowolenie jego brakiem zaangażowania w drużynę i nieprzystępnością, to Indy przychodzi mu do głowy jako jego koło ratunkowe. Nim się zdąży zastanowić, przedstawia ją jako swoją dziewczynę - w końcu tak ciepła i towarzyska osoba u jego boku powinna poprawić jego reputację w oczach menadżera. Jednak czy udawanie miłości ze swoją współlokatorką, z którą i tak spędza już wiele czasu, to dobry ruch? Czy ich gra nieuchronnie skończy się emocjonalnym zawirowaniem?

Miłość Ryana i Indy to przykład uczucia, o którym marzy chyba każda osoba na świecie. Takiej miłości, która przyjmuje nas z każdą naszą wadą, każdym naszym potknięciem, która akceptuje nasze słabości i kompleksy, która pomaga stać się lepszym człowiekiem i otwiera oczy na zupełnie nową rzeczywistość. Ta dwójka pokazuje, że miłość to nie zawsze muszą być głośne słowa i wielkie gesty, czasami wystarczy ulubiona kawa w lodówce, świeży bukiet ulubionych kwiatów na stole, czy też pomocna dłoń w trudniejszy dzień. Słowami nie potrafię wyrazić, jak bardzo zakochałam się w tych bohaterach - odkrywanie wszystkich tych sposobów, na które okazują sobie miłość, to było wyjątkowe przeżycie. Takie, którego zawsze poszukuję w książkach, a które wcale nie jest łatwo odnaleźć.

Ich historia zaczyna się od dobrze nam już znanego motywu, jako że Ryan i Indy zawierają między sobą układ: on użyczy jej wolnego pokoju w swoim mieszkaniu, a ona zostanie jego udawaną dziewczyną przed menadżerem drużyny, który nieufnie patrzy na Ryana jako na nowego kapitana i musi poprawić swoją reputację. Obydwoje czerpią z tego układu korzyści, a o prawdziwych uczuciach i tak nie powinno być mowy, w końcu Indy nie tak dawno wyszła z wieloletniego związku z facetem, z którym planowała swoją przyszłość, a który ją zdradził. A jednak wspólne mieszkanie i kolejne okazje, przez które muszą spędzać razem czas, zmuszają ich do tego, aby się bliżej poznali.

Już za to zdążyłam pokochać twórczość Tomforde w pierwszym tomie, ale tutaj tylko się o tym przekonałam - autorka rewelacyjnie tworzy swoich bohaterów. Mamy niemalże wrażenie, jakbyśmy czytali o przeżyciach prawdziwych osób, bo ich doświadczenia i uczucia są realistyczne i tak naturalne, że stają się nam bliscy. Indy pokochałam za jej otwartość i towarzyskość, ale też jej piękną, romantyczną duszę, która nie wstydzi się tego, że podchodzi do życia bardzo emocjonalnie. Widziałam w niej tak wiele siebie - jest marzycielką, która pomimo nieudanego związku, przez który bardzo ciężko było jej się podnieść, nadal prawdziwie wierzy, że czeka ją jeszcze lepsza miłość, jak z jej ukochanych romansów.

Ryan natomiast na pierwszy rzut oka może się wydawać bardzo zdystansowany i chłodny, zresztą na tym mu zależy, bo woli trzymać się z daleka od ludzi, którzy nie są jej siostrą, ale ma przeogromne serce. Zakochałam się w tym facecie bez pamięci. W tym, jak uważnie obserwował Indy, ucząc się jej na pamięć. Jak zauważał te małe rzeczy, które zwykłej osobie by umknęły. Jak zależało mu, by udowodnić jej, że miłość powinna być bezwarunkowa, a ona nigdy nie powinna się zmieniać dla innych, aby ją otrzymać. Zarówno za Indy, jak i za nim, ciągną się trudne doświadczenia związane z miłością i niespełnionymi marzeniami, a jednak to dzięki sobie uczą się, że czasami życie może płatać nam figle, ale może mieć też o wiele lepszy plan, który wszystko nam wynagrodzi. Tak bardzo pokochałam ich jako osobne postaci, ale również razem.

Liz Tomforde udowadnia tą historią, że nie potrzeba wielkich zwrotów akcji i wymyślnej fabuły, aby poruszyć serce czytelnika. Napisała dość prostą historię, a jednak zawarła w niej tak wiele ciepła, uczuć, emocji. Poruszyła ważne tematy, dzięki którym jest to niesamowicie wartościowa historia. I sprawiła przy tym, że czułam się tak mocno poruszona, że co chwilę ocierałam łzy, przytłoczona tym, jak bardzo pokochałam tych bohaterów - Indy i Shay'a, ale również Stevie i Zandersa, którzy są równie ważną częścią historii tej dwójki. Kocham tę małą rodzinkę, która się tu utworzyła i nie mogę się doczekać, aż będzie się powiększać z każdą kolejną częścią. Zostawiam w tej historii kawałek mojego serca, a więc mam nadzieję, że przyjmiecie ją z równie wielką miłością!


Urodzona i wychowana w Kalifornii Północnej Liz Tomforde jest najmłodszą z piątki dzieci. Dorastała tam, grając w różne sporty i je oglądając. Uwielbia wszystko, co jest związane z romansami, podróżowaniem, psami i hokejem. Sama jest stewardesą, a kiedy nie podróżuje i nie pisze, skupia się na czytaniu dobrych książek lub zabieraniu Luki, swojego golden retrievera, na wędrówki po rodzinnym mieście.


Tytuł: The Right Move
Autorka: Liz Tomforde
Seria: Windy City. Tom 2
Data premiery: 23.05.2024
Wydawnictwo: NieZwykłe
Liczba stron: 563
Ocena: 10/10

Współpraca reklamowa/patronacka z Wydawnictwem NieZwykłym:



Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia