sobota, 18 stycznia 2025

Lauren Asher - Drobnym drukiem



Rowan

Zajmuję się tworzeniem bajek. Parki rozrywki, studia filmowe, pięciogwiazdkowe hotele – to wszystko mogłoby być moje, gdybym odnowił Krainę Marzeń. Pomysł na zatrudnienie Zahry z początku wydawał się dobry… A potem ją pocałowałem. Sprawy całkiem wymknęły się spod kontroli, kiedy pod pseudonimem wysłałem do niej SMS.

Zanim zdałem sobie sprawę, gdzie popełniłem błąd, było już za późno. Ludzie tacy jak ja nie doczekują szczęśliwych zakończeń. Moim przeznaczeniem jest je niszczyć.

Zahra

Po tym, jak po pijanemu wysłałam aplikację na inne stanowisko i przy okazji skrytykowałam najdroższą atrakcję w Krainie Marzeń, Rowan Kane powinien wywalić mnie na zbity pysk. Zamiast tego zaproponował mi wymarzoną pracę. Gdzie w tym haczyk? Otóż musiałam pracować dla najbardziej wymagającego szefa, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Rowan okazał się niesympatyczny i niedostępny, ale mojego serca to nie obchodziło. Przynajmniej dopóki nie odkryłam sekretu Kane’a.

Nadszedł czas, aby nauczyć miliardera, że pieniądze nie mogą wszystkiego naprawić. A już na pewno nie nas.


"Drobnym drukiem", jak i zresztą cała seria, to zdecydowanie jeden z najpopularniejszych romansów ostatnich lat na booktoku. Na pewno ciężko znaleźć osobę, która jeszcze jej nie poznała. Naturalnie więc i we mnie wzbudziła ciekawość, no bo skoro ma ponad pół miliona ocen na Goodreads i wyskakuje mi prawie z lodówki, to musi być tak dobra, prawda? Otóż... nie. "Drobnym drukiem" to kolejny ciekawy przypadek książki wychwalanej pod niebiosa, która w rzeczywistości jest niestety powierzchownym, bardzo przeciętnym romansem, na miejsce którego znalazłabym dziesiątki lepszych.

Kraina Marzeń to miejsce bajek, park rozrywki prosto z marzeń każdego dzieciaka. Dla Rowana Kane'a jest to jednak miejsce pełne bolesnych wspomnień i ostatnie, na co ma ochotę, to tam wracać. Gdy jednak do braci Kane trafiają listy od zmarłego dziadka, gdzie każdemu daje zadanie do wykonania, a Rowanowi przypada wyzwanie odnowienia świetności Krainy Marzeń, aby mógł spokojnie za parę miesięcy powrócić do swojego życia w Chicago, nie ma innego wyjścia, jak przejąć stery. Nie spodziewa się natomiast Zahry - kobiety zupełnie nie z jego świata, którą postanawia zatrudnić do swojego teamu, jednocześnie próbując zwalczyć pragnienie, by połączyło ich coś więcej. Rowan to niedostępny, okrutny szef, za którym mało kto przepada, a Zahra zaraża radością i kreatywnością. Jednak czy uda jej się zmienić miliardera, dla którego dotychczas nie liczyło się nic, poza pieniędzmi?

Szykujcie się na jazdę bez trzymanki, bo mam wiele do powiedzenia na temat tej książki. Począwszy od tego, jak bardzo jestem zawiedziona tym, że ta książka w praktyce oferuje nawet przyjemną, lekką lekturę, a w rzeczywistości jest jedynie jej powierzchownym szkieletem. To historia tak płytka, że nie mogłam się w nią wciągnąć do samego końca i chociaż w połowie zaczęła się trochę polepszać, ja byłam już tak znudzona i niezainteresowana bohaterami, że tylko zmuszałam się, aby dobrnąć do końca. Przeczytałam już dziesiątki takich samych książek z bohaterami o innych imionach i w pewnym momencie ma się już zwyczajnie dosyć.

Bohaterowie tej historii nie mają żadnych osobowości. Nie znosiłam Rowana tak bardzo, że gdyby nie moja silna wola (albo głupota), chyba oczy by mi wypadły od przewracania nimi za każdym razem, gdy robił lub mówił coś niepotrzebnie okrutnego. Jestem świadoma, że to miał być moralnie szary charakter, ale takich też trzeba umieć stworzyć, a dla mnie Rowan był wkurzającą, mdłą kluchą bez żadnej charyzmy, którego jedynymi cechami charakteru są jego kompleks tatusia, nieuśmiechanie się i komunikowanie się warknięciami i mrożącym spojrzeniem. Między wierszami autorka stara się przedstawić jego smutną przeszłość i trudy dorastania z lekceważącym ojcem, co jak najbardziej starałam się zrozumieć, gdyby nie wykorzystywała tego jako wymówki dla jego okrutnego i zimnego zachowania wobec wszystkich, którzy nie są Zahrą. To miliarder z klapkami uprzywilejowania na oczach, który traktuje swoich pracowników jak maszyny do robienia pieniędzy. I nie, nie uważam, żeby romantyczne było to, że pojawia się w nim trochę ludzkości, bo zwraca na niego uwagę ładna dziewczyna - biorąc pod uwagę wszystkie rzeczy, których dokonał jako myślący, dorosły człowiek, zreflektowanie się, że nie tędy droga, to dosłownie minimum.

Nie lepsza jest Zahra, która traciła jakąkolwiek zdolność myślenia, gdy w jej towarzystwie pojawiał się Rowan, bo była zbyt napalona, żeby w ogóle używać swojego mózgu. Odbieranie pracownikom ubezpieczenia na życie i obniżenie płacy minimalnej tak, że większość z nich ledwo wiąże koniec z końcem, bycie nieuprzejmym szefem, którego każdy się boi? To nic, ważne, że dla niej jest dżentelmenem (tutaj też bym się spierała, ale najwyraźniej kręcą ją typy, którzy zmieniają zdanie co pięć minut) i daje jej orgazmy! To postać tak frustrująco głupia, z klapką na oczach w postaci penisa Rowana, że aż brak mi słów, by opisać, jak bardzo mnie wkurzała, gdy w jednej sekundzie rzucała mu prawdą w oczy, gdy zachowywał się okrutnie, po to, by pięć minut później lecieć do niego w podskokach.

Oto tak właściwie całe podsumowanie ich relacji: oboje są na siebie tak napaleni, że nic innego nie ma znaczenia, dorzućmy do tego kompleks tatusia Rowana, który stoi u podstawy wszystkich ich problemów i dostajemy najnudniejszą książkę ever. Mam wrażenie, że jedyne, co ich łączyło, to pociąg seksualny, a nawet tego nie rozumiem, bo w ich interakcjach nie było żadnej iskry. Na dodatek cały wątek ze Scottem tak mi zniesmaczył ich relację (no bo czy tylko dla mnie to było zwyczajnie nie w porządku?), że do ostatniej strony nie mogłam tak po prostu o tym zapomnieć. W drugiej połowie pojawiła się nadzieja, zaczęliśmy się zagłębiać w historię bohaterów, poznawać ich bliżej, tylko po to, by Rowan znowu to zepsuł swoim jęczeniem i niewyparzoną gębą (serio, czy zabolałoby, gdyby choć raz się przymknął i nie rzucał jadem na prawo i lewo?). Polecam terapię!

Gdzieś między wierszami ta historia miała potencjał być czymś dobrym i być może dlatego nie skreśliłam jej całkowicie. Autorka daje głos osobom niepełnosprawnym, porusza temat traumy, porzucenia, żałoby. Niestety cały czas miałam wrażenie, że to tylko środek do celu mający uczłowieczyć Rowana, aniżeli świadoma decyzja, by zgłębić trudne i ważne tematy. Nie wspominając o wszystkich tych scenach, w których jedna z postaci mówi o trudnych momentach, aby chwilę później temat znowu zszedł na seks i na to, jak bardzo są na siebie napaleni. Naprawdę, zrozumiałam za pierwszym razem.

Czytanie "Drobnym drukiem" mnie wykończyło. Cała ta historia była chaotyczna, bez większego sensu i polotu, między bohaterami brakowało iskry, a sama ich kreacja pozostawiła naprawdę wiele do życzenia. Ich dialogi momentami wypełnione są niby żartami czy flirciarskim podtekstem, ale nie były ani trochę zabawne i czytało się je strasznie niezręcznie i nienaturalnie. A to ciągłe przyciąganie i odpychanie sprawiło, że traciłam ostatnie szare komórki, które i tak już wymęczyłam, by tę książkę skończyć. Niestety, to przykład kolejnej nad wyraz nagłośnionej historii, która jest zwyczajnie rozczarowująca. Pewnie dam jeszcze szansę kolejnym tomom, ale po tej książce zdecydowanie potrzebuję długiej przerwy od tych postaci.


Tytuł: Drobnym drukiem
Autorka: Lauren Asher
Seria: Miliarderzy z Krainy Marzeń. Tom 1
Data premiery: 14.03.2023
Wydawnictwo: Papierówka
Liczba stron: 440
Ocena: 3/10

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia