poniedziałek, 29 września 2025

Emily Henry - Great Big Beautiful Life



Alice Scott is an eternal optimist still dreaming of her big writing break. Hayden Anderson is a Pulitzer-prize winning human thundercloud. And they’re both on balmy Little Crescent Island for the same reason: To write the biography of a woman no one has seen in years--or at least to meet with the octogenarian who claims to be the Margaret Ives. Tragic heiress, former tabloid princess, and daughter of one of the most storied (and scandalous) families of the 20th Century.

When Margaret invites them both for a one-month trial period, after which she’ll choose the person who’ll tell her story, there are three things keeping Alice’s head in the game.

One: Alice genuinely likes people, which means people usually like Alice—and she has a whole month to win the legendary woman over.

Two: She’s ready for this job and the chance to impress her perennially unimpressed family with a Serious Publication

Three: Hayden Anderson, who should have no reason to be concerned about losing this book, is glowering at her in a shaken-to-the core way that suggests he sees her as competition.

But the problem is, Margaret is only giving each of them pieces of her story. Pieces they can’t swap to put together because of an ironclad NDA and an inconvenient yearning pulsing between them every time they’re in the same room.

And it’s becoming abundantly clear that their story—just like the tale Margaret’s spinning—could be a mystery, tragedy, or love ballad…depending on who’s telling it.


Sposób, w jaki Emily Henry pisze swoje powieści, jest nieporównywalny do niczego, co czytałam w swoim życiu. Mam wiele ukochanych autorek i uwielbiam ich twórczość z przeróżnych powodów, ale proza Henry potrafi wycisnąć ze mnie tak wiele emocji, zmusić do refleksji nad rzeczami, nad którymi pozornie nie chcę się zastanawiać i zawsze zostaje ze mną na długo po tym, jak książkę skończyłam czytać. A czasami powraca po latach i uderza jeszcze inaczej, niż za pierwszym razem. Potrafi ująć w swoich książkach każdą prawdę, brzydką czy piękną, na temat życia, straty, miłości, przyjaźni - i za to tak bardzo ją kocham. Ale czy udało jej się tego dokonać również w jej już szóstej powieści?

Alice Cooper jest dziennikarką, która marzy o wielkim pisarskim sukcesie. Hayden Anderson właśnie wygrał Pulitzera i szuka kolejnej historii wartej opowiedzenia. I obydwoje znajdują się na małej wyspie z tego samego powodu: aby napisać biografię życia żyjącej w ukryciu od dwudziestu lat Margaret Ives, jednej z ostatnich żyjących dziedziczek najbardziej skandalicznej i intrygującej rodziny dwudziestego wieku. Margaret skrupulatnie zatrzymała dla siebie tylko jedną, malutką rzecz: oboje mają miesiąc, aby przekonać ją, że są odpowiednimi kandydatami na napisanie tej książki. Po tym okresie drugie z nich niestety pożegna się z pracą. Alice jest więc zdeterminowana wykazać się od jak najlepszej strony, zwłaszcza, że konkuruje z wysoko nagradzanym pisarzem... gdyby nie Hayden, który jest przekonany, że ma tę książkę w kieszeni. Obydwoje zgadzają się nie wchodzić sobie w drogę, co zdaje się być o wiele trudniejsze w miasteczku, w którym każdy zna każdego i gdzie ciągle na siebie wpadają. Czy ich historia będzie miała szczęśliwsze zakończenie niż ta, którą poznają z rąk Margaret, gdy stawka jest tak wysoka dla każdej zaangażowanej osoby?

Nie będę ukrywać - Great Big Beautiful Life nie będzie raczej książką odpowiednią dla każdego. Przede wszystkim jest to spowodowane tym, że to historia dość inna od wszystkich poprzednich romansów autorki i moim zdaniem nie jest to nawet romans. Jasne, mamy wątek miłosny, w końcu to nadal Emily Henry, ale sama powieść jest bardziej literaturą kobiecą, a fabularnie dostajemy coś w rodzaju dwóch historii w jednej. Mi samej trochę zeszło, aby się w tę książkę wciągnąć i nawet nie będę ukrywać, że pierwsze kilka rozdziałów czytałam przez dobre kilka dni. Ale jak to z jej twórczością bywa, wkrótce zaczęłam się wciągać i przyłapałam się na tym, że nie czytam już tej książki powoli, ponieważ ciężko mi się zaangażować, a dlatego że jej historie jak żadne inne potrafią zmusić mnie do spowolnienia, rozkoszowania się tym, co czytam i czerpania przyjemności z ukrytych przesłań i wartości, które wiem, że zawsze u niej odnajdę.

Chociaż główną bohaterką powieści jest Alice, tak naprawdę fabuła kręci się wokół życiorysu wielopokoleniowej, słynnej rodziny Ives i jednej z ostatnich dziedziczek, Margaret, która ostatnie dwadzieścia lat spędziła żyjąc w ukryciu w małym miasteczku, gdzie powoli odeszła kompletnie w zapomnienie w oczach publiki. Początkowo myślałam, że wątek Alice i Haydena rywalizujących o napisanie o niej książki oraz cały ten proces poznawania postaci Margaret będą jedynie tłem dla ich historii miłosnej, ale tym razem autorka poszła w odrobinę innym kierunku - wplątała w jedną historię drugą.

Postać Margaret początkowo nie była dla mnie zbyt interesująca i trochę martwiłam się tym, że będę miała ochotę pomijać wywiady z nią związane oraz wstawki historii życia jej rodziny. Jednak wkrótce przyłapałam się na tym, że dałam się ponieść temu światu pełnego splendoru, pieniędzy, tragedii, od początków istnienia ich dynastii już w dziewiętnastym wieku, poprzez wszystkie wzloty i upadki kolejnych pokoleń, udokumentowanych przez ciekawskie media, ich błędy, samotność, nadzieje, miłość, cierpienie, po narodziny samej Margaret i jej osobiste tragedie, radości oraz żal. Siadałam do tej książki i nie mogłam się doczekać, czego dzisiaj dowiem się o jej życiu, jakbym razem z Alice odkrywała fascynujące fakty na temat rodziny tak bogatej w historię, jakkolwiek tragiczną i smutną.

I może to wielu zaskoczyć, ale chociaż zaczęłam tę książkę dla wątku Haydena i Alice, to ostatecznie chyba najmocniej za serce chwyciła mnie właśnie historia Margaret. Została tak pięknie opisana, z rozdziału na rozdział dowiadujemy się więcej, aż w końcu wyłania się łamiąca za serce i emocjonalna całość, która podsumowuje nie tylko losy jej postaci, ale mówi wiele na temat samego życia i istnienia. Myślę, że też dlatego tym razem wątek miłosny mnie nie zachwycił - nie czułam, jakby był integralną rolą w tej powieści, a raczej dziejącym się gdzieś w tle wątkiem, który od czasu do czasu ma trochę zmienić nastrój i dać czytelnikowi chwilę odpoczynku od kolejnych odkrywanych faktów.

Nie zrozumcie mnie źle - nie wiem czy dałabym radę nie polubić jakiejkolwiek postaci napisanej przez Emily. Alice i Hayden są świetnie wykreowanymi postaciami, z własnymi historiami i przeżyciami, z którymi muszą się zmierzyć, gdy samotnie odkrywają historię Margaret i poniekąd rywalizują o prawa do jej opowiedzenia. Alice pozytywnie mnie zaskoczyła, bo jest inna niż wszystkie bohaterki Emily, które dotychczas poznałam - jest niesamowicie optymistyczna, widzi w ludziach dobro i ma ogromne serce. W przeciwieństwie do Haydena, który już od ich pierwszego spotkania zdaje się być bardzo powściągliwy i zamknięty w sobie. 

Niestety to w tym miejscu ta historia dla mnie wypada najsłabiej. Może to przez fakt, że opowiedziana jest w całości oczami Alice, więc Hayden do samego końca pozostaje jedynie postacią mocno drugoplanową, ale cały czas miałam wrażenie, że wszystko co z nimi związane nie jest w pełni wykorzystane. Ta dwójka miała taki potencjał na świetny romans, zwłaszcza, że od początku podobała mi się ich dynamika. Ale z jakiegoś powodu autorka postanowiła pójść bardziej w stronę lekko wyidealizowanego, wielkiego uczucia, które pojawia się szybko i gwałtownie, co jest zupełnym przeciwieństwem jej zwyczajowych slow burnów i po drodze coś poszło nie tak. Bo polubiłam ich razem, uważam ich relację za słodką i pięknie poprowadzoną, ale niestety się w nich nie zakochałam.

Jeśli miałabym więc jakoś tę książkę podsumować, to napisałabym, że jest pięknie napisana i emocjonalna, ale nie do końca do mnie przemówiła. Z pewnością nie tak, jak inne jej powieści, które zostały ze mną na dłużej. Jest inna, co zapewne jednym spodoba się bardzo, a innym trochę mniej i nie ma w tym nic złego - fajnie jest zobaczyć, że warsztat autorki rozwija się poza jej zwyczajowe romanse, a nie każda jej książka musi trafić do każdej osoby. Mimo wszystko mam nadzieję, że wyjdzie w najbliższym czasie także po polsku, bo jestem ogromnie ciekawa waszych reakcji.


Emily Henry to amerykańska autorka powieści młodzieżowych oraz takich przeznaczonych tylko dla dorosłych. Kilka jej książek osiągnęło status bestsellerów. Studiowała kreatywne pisanie w Hope College i nieistniejącym już New York Center for Art & Media Studies. Obecnie spędza większość czasu w Cincinnati w Ohio, ale też w sąsiednim stanie, Kentucky. W Polsce znana choćby jako autorka powieści "Ludzie, których spotykamy na wakacjach" czy "Book Lovers".


Tytuł: Great Big Beautiful Life
Autor: Emily Henry
Język: angielski
Data premiery: 22 kwietnia 2025
Liczba stron: 432
Ocena: 6.5/10

Czytaj dalej »

czwartek, 25 września 2025

Kyra Parsi - Failure to Match



I’ve never failed to match a client—until him.

Jackson Sinclair has dragged me through eight months of matchmaking hell, and I have the carnage of broken hearts to prove it.
But I refuse to get fired from my dream job because of some infuriatingly gorgeous billionaire and his absurd criteria for a wife.
 
The plan is simple.
All I have to do is infiltrate his penthouse, pretend to be his blind date, and figure out what the actual f*ck his actual f*cking problem is.
It’ll be fine. He doesn’t know what I look like.
 
Except I nearly drown in Satan-clair’s massive pool, he figures out who I am, and now I’m forcibly glued to his side for the next 30 days.

It’s a nightmare, until it’s not.
I hate him, until I discover everything he’s been hiding.
We fight, until the tension boils over into sizzling temptation.

Jackson Sinclair may not believe in soulmates, and he may not believe in love, but little does he know, he’s finally met his match…


Znacie to uczucie, kiedy czytając romans czujecie się tak, jakbyście z rozdziału na rozdział zakochiwali razem z bohaterami? Niewielu autorów potrafi wywołać u mnie taką reakcję, ale odkryłam, że Kyra Parsi znajdzie się na mojej liście, bo już drugą książką w tym roku udało jej się trafić prosto do mojego serca. Historia Jamie i Jacksona była tak przesłodka i zabawna, że pomimo niepozornego początku (co, jak odkrywam, jest pewną cechą łączącą książki autorki) w pewnym momencie nie mogłam przestać uśmiechać się do czytnika, a w moim brzuchu szalało całe stado motylków. Jeśli kochacie komedie romantyczne, to koniecznie musicie dać szansę twórczości Kyry Parsi, bo czytając jej książki można się poczuć tak, jakby się oglądało swój ukochany, komfortowy film. Nawet jeśli pierwsze spotkanie Jacksona i Jamie w niczym nie przypomina filmowego meet cute...

Kariera Jamie, zawodowej swatki, wisi na włosku. Odkąd osiem miesięcy temu firma, dla której pracuje - zajmująca się profesjonalnym łączeniem ludzi w pary - podjęła jako klienta Jacksona Sinclaira, jednego z najbardziej wpływowych i najbogatszych kawalerów w kraju, prawie nie zmrużyła oka, próbując znaleźć dla niego idealną partnerkę. Nikt jej niestety nie ostrzegł, że Jackson okaże się być diabłem wcielonym, który odsyła z kwitkiem każdą kobietę, z którą go umawiają. Kiedy jej szefowa grozi jej zwolnieniem, jeśli nie wywiąże się wkrótce ze swoich obowiązków, Jamie z przyjaciółmi z pracy sięgają po ostatnią deskę ratunku... wysyłają Jamie na randkę z Jacksonem, aby pod przykrywką mogła ocenić, co takiego robią nie tak. Pech tak chce, że ich plan kończy się katastrofą, a teraz aby uratować reputację firmy i nie stracić Sinclairów jako klientów, Jamie i Jackson zostają zmuszeni do współpracy. Z jakiegoś powodu ciotka Jacksona jest zdeterminowana zmusić go do znalezienia żony, a Jamie nie chce na dobre skreślić swojej zawodowej przyszłości. Zamierza więc przez najbliższy miesiąc być najlepszą swatką pod słońcem. Obserwować Jacksona 24/7, zamieszkać pod jego dachem i zostać jego trenerką w randkowaniu. A fakt, że dla niego każda chwila spędzona w towarzystwie Jamie jest jak kara, to tylko wisienka na torcie... Gra oficjalnie rozpoczęta!

Brakuje ostatnio wśród romansów takiego prawdziwego enemies to lovers, z należycie budowanym napięciem i emocjami sięgającymi zenitu. Zdaje się, że to trochę utracony wątek, złagodzony na potrzeby zwykłego romansu (bo nie mówię tu o darkach czy bully romansach, które nie są w moim guście). I nie zrozumcie mnie źle, ja sama kocham czasami przeczytać tę inną wersję w stylu nienawidzimy się, chociaż tak naprawdę pod tymi uczuciami kryje się coś więcej. Ale jeśli chodzi o Jacksona i Jamie? Tutaj zdecydowanie nie ma nic więcej. Wręcz przeciwnie, napisać, że ta dwójka się nie znosi już od pierwszego spotkania, to wręcz niedopowiedzenie. Bo nie ma między nimi nawet cienkiej nici porozumienia, jest za to czysta nienawiść i niechęć. I dało mi to taki zastrzyk adrenaliny i ekscytacji, jak dawno nie dała mi żadna inna książka.

Ze względu na okoliczności, frustrację Jamie zachowaniem Jacksona i jego niechęć do współpracy, ta dwójka kompletnie nie może się porozumieć. Nie pomaga też to, że wbrew jego sprzeciwom, Jamie zostaje osobiście przypisana, aby pomóc mu w znalezieniu idealnej kandydatki na żonę - wliczając to mieszkanie pod jego dachem przez najbliższy miesiąc i śledzenie każdego jego kroku. Jackson zresztą nie robi dobrego pierwszego wrażenia nie tylko na głównej bohaterce, ale też na czytelniku. Przez pierwsze kilka rozdziałów zachowywał się okropnie, był przysłowiową zrzędą, ponurym miliarderem, który robił wrażenie faceta obrośniętego w pióra, ze spaczoną wizją rzeczywistości. Nie żartuję, czasami czułam się tak, jakbym została przeniesiona do jakiejś alternatywnej rzeczywistości, bo nie mogłam uwierzyć w to, co czasami mówił.

Ale jak już się zdążyłam przekonać, jeśli chodzi o powieści autorki, u niej nigdy nie jest tak, jak mogłoby się wydawać. Bo im więcej czasu spędzamy razem z Jamie na poznawaniu jego osoby, tym bardziej jego zachowanie zdaje się zrozumiałe, a kolejne części układanki wręcz łamią serce. I gdzieś w międzyczasie ich niechęć do siebie i wszelkie uprzedzenia, jakie zdążyli sobie wytworzyć w swoich głowach, zaczynają się przemieniać we flirciarskie przekomarzanki, wzajemne zainteresowanie i prawdziwe uczucie. Chyba największy uśmiech wywołało u mnie właśnie to, jak powoli otwierali się na siebie, zaczęli zwracać uwagę na szczegóły, które pozwoliły im nawiązać prawdziwe połączenie - takie oparte na chemii i żartach z siebie, ale też na zaufaniu, wsparciu i dawaniu sobie czasu, gdy tego potrzebowali.

Autorka tworzy tutaj nie tylko świetną komedię romantyczną, na której można się pośmiać  i powzruszać, ale też nietuzinkowych i złożonych bohaterów, o których się pamięta nawet po skończeniu książki. Nawet się nie spodziewałam, że poznając ich bliżej, tyle razy się wzruszę. Że tak polubię Jamie za jej determinację, jej trochę szaloną stronę, ale też za jej wielkie serce. I że tak pokocham Jacksona, który ani trochę nie jest tym człowiekiem, za którego możemy go wziąć na początku. Poznając tę dwójkę i czytając, jak się do siebie zbliżają i z jaką starannością oraz delikatnością się traktują, sprawiło, że przez większość czasu nie mogłam się przestać uśmiechać. I odwlekałam moment, kiedy będę musiała się z nimi pożegnać.

Żałuję jedynie, że nie mieliśmy tym razem okazji spędzić zbyt wiele czasu z Jamie i Rią, których przyjaźń była jedną z moich ulubionych części poprzedniej książki. Kocham czytać ich rozmowy, zawsze czuję się trochę tak, jakby ktoś opisał moją własną przyjaźń z bliskimi mi osobami, więc tym bardziej tęskniłam za tymi momentami. Autorka trochę zastępuje ten brak innymi nowymi postaciami (w szczególności Molly i Mabel, które były gwiazdami tej historii i doprowadzały mnie do łez ze śmiechu), ale ja kocham kiedy książki w seriach się prawdziwie łączą, a bohaterowie przeplatają, a tutaj mi tego zabrakło.

Failure to Match to prawdziwa perełka dla wielbicielek komedii romantycznych, a więc mam tylko nadzieję, że po nadchodzącej polskiej premierze Jak poskromić Diabła nie będziemy musieli długo czekać na ogłoszenie premiery tego tytułu. Mogę wam śmiało obiecać, że znajdziecie tu samą dobroć i jeszcze więcej - słodycz, pikanterię, błyskotliwy humor, trochę chaosu i emocjonalnych zawirowań, ale też momenty wzruszeń, ciepła i prawdziwej miłości. Historię, przez którą nie można usiedzieć na miejscu, bo ma się ochotę o niej mówić i piszczeć z radości oraz odczuwanych emocji. Dla mnie to najlepszy znak dobrej książki, a więc mogę śmiało napisać, że to już druga książka autorki, która trafi na moją listę ulubieńców tego roku.


Tytuł: Failure to Match
Autorka: Kyra Parsi
Seria: Bad Billionaire Bosses. Tom 2
Data premiery: 01.03.2025
Język: angielski
Liczba stron: 430
Ocena: 8/10
Czytaj dalej »

piątek, 19 września 2025

Rebecca Ross - The Queen's Resistance | Współpraca ambasadorska



Brienna ukończyła naukę jako mistrzyni wiedzy i powoli odnajduje się w nowej roli – córki lorda Dawina MacQuinna, który powrócił do Maevany, by odzyskać swoje dziedzictwo. Choć niedawno przetrwała rewolucję i pomogła przywrócić królową na tron, jej największe wyzwania dopiero się zaczynają. Musi zdobyć zaufanie rodu MacQuinnów i jednocześnie wiernie służyć królowej jako jej najbliższa powierniczka. W tym wszystkim znów pojawia się także Cartier – dawny mistrz, teraz lord, który zajmuje coraz więcej miejsca w jej sercu.

Cartier, a właściwie Aodhan Morgane, odzyskał swoje imię i tytuł, ale wciąż uczy się, jak być przywódcą zrujnowanego rodu. Podczas odbudowy zamku odkrywa małego chłopca o tajemniczym pochodzeniu. W tym samym czasie jego relacja z Brienną pogłębia się, a on sam zaczyna rozumieć, że nie musi już dźwigać ciężaru odpowiedzialności w pojedynkę.

Gdy zbliża się proces zdrajcy Lannona, Brienna i Cartier muszą odłożyć osobiste uczucia na bok. Czas budować sojusze, wymierzyć sprawiedliwość i zadbać o to, by koronacja królowej przebiegła bez zakłóceń. Jednak opór wciąż rośnie – a nie ma nic bardziej niebezpiecznego niż miłość w czasach zdrady.


Jeśli po skończeniu lektury The Queen's Rising nurtowało was pytanie, co dalej czeka bohaterów, no to szykujcie się na całe mnóstwo emocji, zwrotów akcji i fabułę, która nigdy nie spowalnia. W przeciwieństwie do tomu pierwszego, tutaj ciągle coś się dzieje, bohaterowie nie mają odpoczynku, wytrwale dążą do sprawiedliwości. Nie ma już tej lekkiej, prostej historii o pasjach, odkrywaniu własnego dziedzictwa - teraz jest walka o to, co zostało okrutnie odebrane, walka o pokojową przyszłość. To epicka kontynuacja historii, która z każdym rozdziałem staje się coraz lepsza.

Pisząc recenzję pierwszej części wspominałam o tym, że Ross przedstawia nam raczej powolną fantastykę skupiającą się na historii, odkrywaniu rodzinnych tajemnic i powolnego dążenia do prawdy. Do czasu, aż pod koniec razem z bohaterką dowiadujemy się prawdy na temat okrucieństwa, jakie spotkało rody Maevany, a historia robi przeskok z pozornie prostej powieści na coś o wiele większego i ważniejszego - zmienia się w walkę o przywrócenie władzy należytej królowej i odebranie go okrutnemu władcy. Historia jednak nie kończy się na jednej wygranej walce, jak przekonujemy się w tym tomie. Przed bohaterami długa praca, by naprawić to, co przez ponad dwie dekady było niszczone. Ród okrutnego króla musi zostać skazany, a rodziny MacQuinnów, Morgane'ów i Kavanaghów próbują przywrócić porządek na swoich ziemiach. Kiedy jednak Brienna, jej rodzina i przyjaciele przygotowują się do koronacji królowej Izoldy, poszukują nowych sojuszy, okrutnie zdają sobie sprawę, że nie każdy jest chętny przyznać posłuszeństwo nowej królowej. Zwolennicy byłego króla stają się coraz bardziej niebezpieczni i coraz trudniej jest ufać nawet tym, którzy są im najbliżsi. Czy uda im się w końcu przywrócić porządek w królestwie, czy ich działania od początku były skazane na niepowodzenie?

Niesamowite jest to, że jak na debiutancką serię autorki już w tym tomie widać, jak bardzo rozwija się i zmienia styl pisania Rebekki. Fabularnie oferuje czytelnikowi jeszcze więcej, przedstawia niesamowicie emocjonalną i poruszającą historię, a akcja ciągle trzyma w napięciu. Świetne jest też to, że subtelnie przypomina wydarzenia z pierwszego tomu, więc łatwo jest się połapać we wszystkim, co się dzieje, nawet jeśli zdążyliśmy wiele rzeczy zapomnieć. Historia nadal nie jest jakoś niesamowicie skomplikowana (nie oczekujcie żadnego high fantasy), ale nie zabraknie emocjonalnych rozterek, mocnych zwrotów akcji i chwil, kiedy aż wstrzymujemy oddech w napięciu.

Dużym plusem tego tomu jest to, że do głosu dochodzi Cartier, który w pierwszej części był raczej epizodycznym bohaterem, nawet pomimo tego, że jest głównym obiektem miłosnym Brienny. Historia w pewnym sensie tego wymaga, bo - bez spoilerów - staje się ważnym elementem fabularnym i w końcu otrzymujemy szansę zgłębić jego osobę oraz jego własną historię. I jak wcześniej był mi raczej obojętny, tak tutaj naprawdę go polubiłam i to chyba właśnie jego wątki wzruszyły mnie najbardziej. Jego rozterki pomiędzy tym, co dobre, a co złe, jego pragnienie zemsty, ale też przywrócenia dobrego imienia jego rodziny i bycia lepszym, niż człowiek, który odebrał mu wszystko.

Podobnie jak Cartier, Brienna również zmaga się z wpasowaniem się w nową rzeczywistość. Jako nowa córka MacQuinna, w której płynie krew wroga, budzi w ludziach nieufność, ale nie chce tym obarczać ojca. Zamiast tego stara się znaleźć odpowiednie miejsce dla siebie i pomóc królowej najlepiej, jak potrafi. Bardzo podobało mi się to, że autorka zdecydowała się przedstawić ten tom z perspektywy osób, które przeżywają tak różne rzeczy, a jednocześnie walczą o to samo. Dzięki temu książka nie tylko płynęła dynamiczniej, ale też stała się bardzo emocjonalnym doświadczeniem.

Mam wrażenie, że autorka porzuciła w końcu wszelkie ograniczenia i zrobiła ogromny krok do przodu, poruszając jeszcze mroczniejsze wątki, nie bojąc się rozlewu krwi i trudnych opisów okrucieństwa, jakie spotykało ludność w królestwie przez długie lata rządów Lennona. Bywały takie momenty, kiedy aż ciężko mi się to wszystko czytało, ale jednocześnie tego właśnie wymaga świat, który autorka przedstawia, aby jeszcze lepiej ukazać powagę celu, za który bohaterowie walczą. Jednocześnie nie zabraknie także momentów wzruszeń, cudownych przyjaźni i niespodziewanych więzi, które chwytają za serce i pozwalają dostrzec światło w trudniejszych momentach.

Natomiast jeśli chodzi o romans, który był moją największą krytyką w pierwszym tomie, nie będę ukrywać - nadal nie jest to najważniejszy wątek tej historii. Zresztą raczej nigdy nie miał nim być, bo nie on jest jej sednem. I może jako czytelniczka głównie romansów powinnam być tym zawiedziona, ale osobiście bardzo podobało mi się to, jak autorka rozwija uczucie Brienny i Cartiera w tym tomie. To relacja, która rozwija się subtelnie, w czasie tak trudnym dla nich wszystkich, ale ich skradzione w całym bolesnym chaosie momenty przynoszą swego rodzaju ukojenie i spokój ducha.

The Queen's Resistance to świetna, dobrze dopracowana kontynuacja, w której stawka jest jeszcze wyższa, a emocje ogromne. Autorka zgłębia motywy i postacie w sposób, którego być może brakowało w tomie pierwszym, dzięki czemu całościowo cała dylogia wypada jeszcze lepiej. Myślę, że osoby, którym czegoś brakowało w The Queen's Raising będą bardzo zadowolone, bo widać ogromną poprawę. Tutaj autorka gwarantuje nie tylko świetnie rozwinięty świat i konflikt polityczny, ale wielowarstwowych bohaterów i relacje, które chwytają za serce, a także wzruszający przekaz o tym, że rodzina to nie tylko krew, ale przede wszystkim miłość i wsparcie, dzięki którym można przezwyciężyć nawet największy mrok. I jak pierwszy tom mi się podobał, ten trafił do mnie na zupełnie innym, emocjonalnym poziomie.


Autorka powieści fantasy dla nastolatków i dorosłych. Mieszka u podnóża Appalachów, w północno-wschodniej Georgii, z mężem, owczarkiem australijskim i górą książek, którą trudno ogarnąć wzrokiem. Zanim odważyła się przelać na papier rodzące się w niej opowieści, pracowała m.in. na ranczo w Kolorado i w szkolnej bibliotece. Kocha kawę, stare maszyny do pisania i znaczki pocztowe. Gdy nie pisze - czyta lub pracuje w ogrodzie, gdzie hoduje polne kwiaty i pomysły na swoje historie. Do jej najpopularniejszych książek zalicza się dylogia "Divine Rivals".


Tytuł: The Queen's Resistance
Autor: Rebecca Ross
Seria: The Queen's Rising. Tom 2
Data premiery: 17.09.2025r.
Wydawnictwo: You & YA Books
Liczba stron: 352
Ocena: 9/10

Współpraca ambasadorska z Wydawnictwem You & YA Books:
Czytaj dalej »

poniedziałek, 15 września 2025

Ann Liang - Oby to do ciebie nie doszło



Co by było, gdyby wszyscy się dowiedzieli, co tak naprawdę o nich myślisz?

Sadie Wen to chodzący ideał. Przewodnicząca elitarnej szkoły. Wzorowa uczennica. Obsesyjnie miła. Ale gdy nikt nie patrzy, wylewa całą swoją złość w mailach – tak jadowitych, że aż skóra cierpnie. Gdy Sadie pisze, nie ma hamulców. Tylko wtedy się nie przejmuje, co pomyślą inni. Dostaje się wszystkim, którzy kiedykolwiek jej podpadli: niesprawiedliwym nauczycielom, popularnej dziewczynie, największym wrogom. Ale nie ma w tym nic złego. Przecież to tylko wersje robocze. Nikt tego nigdy nie przeczyta…

Kiedy jednak przez zupełny przypadek wiadomości zostają wysłane i trafiają do absolutnie wszystkich, dziewczyna wpada w poważne kłopoty.

Zwłaszcza że większość maili jest skierowana do Juliusa – największego rywala Sadie, chłopaka o pięknej twarzy i ohydnej osobowości.


Nie mam pojęcia kiedy, ale komedie romantyczne YA stały się ostatnio moim guilty pleasure. Nie ma lepszego wyboru, niż stara, dobra młodzieżówka, przy której można się odprężyć i pośmiać, a nawet oderwać od rzeczywistości. Zwłaszcza, kiedy udaje się znaleźć taką perełkę, jaką okazała się być książka Oby to do ciebie nie doszło. Mam ogromną słabość do motywu rywali szkolnych, nieważne ile takich historii czytam, jestem też ogromną miłośniczką rom-comów, a Ann Liang stworzyła tu realistyczną, uderzającą prosto w serce, ale przy tym rozrywkową i czarującą powieść. Każda minuta z nią spędzona to była czysta przyjemność.

Sadie Wen spędziła większość swojego życia próbując wszystkim udowodnić, że jest idealna, inteligentna i poukładana. Idealna uczennica, idealna córka, idealna koleżanka. Zawsze z uśmiechem traktowała kolegów z klasy, nigdy nie wykłócała się z ludźmi, którzy mogli wykorzystywać jej dobroć. Całą swoją frustrację wylewała w mailach, których nigdy nikomu nie wysłała. Jedyną osobą, której udało się zajść prawdziwie za jej skórę, jest jej największy wróg od czasów dzieciństwa, Julius Gong, który stale rywalizuje z nią o rzeczy, na których jej najmocniej zależy. I to do niego zaadresowana jest większość jej maili, w których obsypuje go największymi obelgami. W końcu to tylko sposób na danie upust emocjom, nikt tych wiadomości nigdy nie przeczyta... dopóki pewnego dnia jakimś sposobem nie zostają wysłane i nie oblatują całej szkoły w ciągu paru godzin. Nagle spokojne i poukładane życie Sadie roztrzaskuje się na kawałki...

Oby to do ciebie nie doszło to bardzo krótka książka, fabularnie prosta, a jednak autorce udało się stworzyć tak złożonych, prawdziwych bohaterów, że coś w niej chwyciło mnie za serce. Ta historia skierowana jest do każdej osoby, która zamiast konfrontacji wybiera zadowolenie innych ludzi. Do każdej starszej siostry i idealnej córki, która nie chce nigdy sprawiać problemów. Do każdej uczennicy, która spędziła lata urabiając się po łokcie, zarywając noce, tylko po to, by lata później żałować utraty wielu lat życia na rzeczy, które ostatecznie nie mają większego znaczenia. Sadie Wen to postać tak boleśnie realistyczna, że czasami czułam aż smutek i potrzebę jej przytulenia, bo widziałam w niej tak wiele z młodszej siebie. I jestem pewna, że znajdzie się mnóstwo osób, które czytając tę książkę poczują się równie zrozumiani i widziani. 

Na początku nie jest łatwo być w głowie Sadie, która tak bardzo pragnie być lubiana i akceptowana, że nieuchronnie daje innym wykorzystywać swoją dobroć. Miałam ochotę uderzyć każdą osobę, która bez żadnej wdzięczności ciągle czegoś od niej chciała. I szczerze mówiąc, wliczałam w to także Juliusa, bo czasami swoim zachowaniem naprawdę się o to prosił. I zapewne dlatego tak się ucieszyłam, gdy trochę w stylu Do wszystkich chłopców, których kochałam, maile Sadie zostają wysłane do każdej osoby, do której kiedykolwiek zostały zaadresowane i wybucha chaos. Do koleżanki z klasy, która ukradła jej projekt lata temu. Do nauczycielki, która niesprawiedliwie potraktowała jej wypracowanie. Do Juliusa, jej największego rywala, który od dziesięciu lat jest największym utrapieniem jej życia.

Pokochałam tę historię z tak wielu powodów, a jednym z nich jest oczywiście wątek miłosny, którego nawet nie spodziewałam się tak pokochać. Jak na tak krótką historię mam wrażenie, że przeżyłam z tymi bohaterami tak ogromną przemianę, że nawet nie wiem kiedy dotarłam do końca. To nie jest jeden z tych przypadków, kiedy książka jest reklamowana jako enemies to lovers, a nienawiści szukać tu na próżno. Sadie i Julius prawdziwie się nie znoszą, a ich wzajemne frustracja zostaje tylko spotęgowana, gdy maile Sadie zostają wysłane i zostają zmuszeni skonfrontować się z wieloma rzeczami, które zbierały się między nimi przez długie lata. Z rzeczami, które na dobre zmieniają bieg ich historii.

Autorka wspaniale ukazuje ich sprzeczki i konfrontacje, jednocześnie skrywając między wierszami momenty, kiedy zaczynają się przed sobą odsłaniać, dawać upust głęboko skrywanym pragnieniom, kiedy pozwalają sobie być w swoim towarzystwie ludźmi, chyba po raz pierwszy w życiu - ludźmi z całym tym bałaganem, niepewnością, chwilami samotności, zwątpienia i cierpienia. To nie jest łatwa droga, ale jakże satysfakcjonująca. Krok po kroku burzą swoje mury, pozwalają sobie odczuwać te wszystkie emocje, które normalnie by przed sobą ukrywali, aż nie zostaje im już nic, tylko zwyczajna prawda. Odczuwałam przy tym takie motylki w brzuchu, tak cudownie bawiłam się obserwując ich zmieniającą się dynamikę, jak z wrogów stają się dla siebie wsparciem, zaczynają się o siebie troszczyć i wspierać, a nie ze sobą walczyć.

Przemianę przechodzi nie tylko Sadie, która uczy się stawiać w końcu na pierwszym miejscu siebie, ale także Julius, którego na początku trochę zbyt szybko oceniłam, a który z czasem zdobył moją pełną sympatię. To niesamowite, jak wiele ta dwójka okazuje się mieć ze sobą wspólnego, gdy pozwalają sobie dostrzec w sobie coś więcej, niż szkolnego rywala. Widzimy jego zupełnie inną stronę, gdy poznajemy jego brata - chłopaka ciągle porównywanego do sukcesów kogoś innego, kogoś, kto nigdy nie czuje się wystarczający. To Sadie popycha go do bycia najlepszą wersją siebie, ale też pomaga mu zaakceptować, że nie musi ciągle dawać z siebie dwustu procent, aby zadowalać innych. A poza tym kto by go w końcu nie pokochał, kiedy robi wszystkie te wspaniałe rzeczy dla Sadie? Wliczając w to moje ulubione chwile czystej zazdrości i szukania jej uwagi, które mnie absolutnie rozczuliły (i rozbawiły).

Jeśli kochacie komedie romantyczne, z pewnością docenicie wszystkie te romantyczne momenty między Sadie i Juliusem, bo ja przy niektórych się zwyczajnie rozpływałam. I dlatego chyba moim największym rozczarowaniem okazało się to, jak szybko i nagle ta książka się kończy. Mam wrażenie, że zabrakło tych kilku dodatkowych rozdziałów, bo czekałam tak długo na pewne momenty, a nie dostałam nic więcej. Autorka urwała ich historię właśnie wtedy, kiedy najmniej chciałam się z nimi rozstawać. Ale to chyba dodatkowa pochwała, że polubiłam tę książkę tak bardzo, że nie chciałam jej kończyć? Mogę napisać tyle, że jeśli szukacie dobrej młodzieżówki, Oby to do ciebie nie doszło dostarczy wam wszystkich wrażeń, jakie dostarczają najlepsze rom-comy, od śmiechu po wzruszenie. A jeśli wam mało, to polecam zajrzeć do nowelki I hope this finds you, gdzie autorka zaspokaja odrobinę satysfakcję, dając nam troszkę więcej Sadie i Juliusa!


ANN LIANG to chińsko-australijska pisarka, autorka bestsellerowych powieści młodzieżowych. Jej książki zostały przetłumaczone na ponad dwadzieścia języków.Urodziła się w Pekinie. W wieku pięciu lat przeprowadziła się do Melbourne w Australii. Ukończyła University of Melbourne, gdzie studiowała historię i media. Debiutowała w 2022 roku powieścią “If You Could See the Sun”, która zdobyła nominacje do nagród takich jak Goodreads Choice Award oraz Aurealis Award. W 2024 roku jej trzecia powieść “Oby to do ciebie nie doszło” osiągnęła 7. miejsce na liście bestsellerów The New York Times w kategorii literatura młodzieżowa.


Tytuł: Oby to do ciebie nie doszło
Autorka: Ann Liang
Tytuł w oryginale: I hope this doesn't find you
Data premiery: 10.09.2025
Wydawnictwo: OdyseYA
Liczba stron: 304
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem OdyseYA:


Czytaj dalej »

środa, 10 września 2025

Sarah Adams - Beg, Borrow, or Steal. Miłosny rozejm



Dwoje zwaśnionych nauczycieli (i sąsiadów) łączy siły w romansie, w którym rywale stają się kochankami.

Emily Walker nie znosi, gdy ktoś zakłóca jej skrupulatnie uporządkowany świat – a już szczególnie Jack Bennett, jej odwieczny wróg. Jack to całkowite przeciwieństwo idealnych bohaterów romansów, których Emily potajemnie tworzy jako autorka pisząca pod pseudonimem. Dlatego z ulgą przyjęła wiadomość, że Jack opuścił Rzym w Kentucky w połowie roku szkolnego, wyjeżdżając z narzeczoną. Ostatnim, czego się spodziewała, był jego powrót – samotny, po zerwanych zaręczynach, i co gorsza, na stałe. Teraz nie tylko jest jej sąsiadem, ale i kolegą z pracy.

Jackson Bennett cieszy się z powrotu do rodzinnego miasteczka. Planuje wyremontować dom i skupić się na nowej powieści kryminalnej, którą pisze pod pseudonimem. Szybko jednak odkrywa, że jego największym wyzwaniem nie będzie literacka fabuła, lecz Emily – jedyna kobieta, która potrafi wytrącić go z równowagi. Gdy orientuje się, że została jego sąsiadką, nie może się oprzeć pokusie, by pokrzyżować jej małostkowe plany sabotowania jego powrotu.

Gdy ich pełna napięcia rywalizacja osiąga punkt kulminacyjny, Emily przez przypadek wysyła maila do dyrektora szkoły, który może ujawnić jej największy sekret – tożsamość autorki romansów. Aby go odzyskać, potrzebuje pomocy... i nieoczekiwanie jedyną osobą, na którą może liczyć, jest Jack. Ku jej zdziwieniu, Jack zgadza się pomóc. Czy ich nieoczekiwany sojusz zakończy wieloletnią wojnę? A może rozpali uczucia, z którymi żadne z nich się nie liczyło?


Czy ta seria mogłaby być jeszcze lepsza? Myślałam, że Will i Annie postawili poprzeczkę wysoko, ale potem nadeszła kolej na Jacka i Emily, a ja przepadłam kompletnie i bezpowrotnie. Z każdą kolejną książką warsztat Sarah Adams staje się tylko lepszy. Swoimi słowami potrafi przenieść czytelnika do małego, urokliwego miasteczka, owinąć nasze serducha ciepłem i poczuciem komfortu, jakie może stworzyć tylko najlepsza historia. I po raz kolejny już sprawiła, że od pierwszych stron przywiązałam się do bohaterów, a ich osobiste doświadczenia wywołały we mnie całą masę emocji.

Emily i Jack nie znoszą się odkąd dziesięć lat temu ich niefortunne pierwsze spotkanie na studiach doprowadziło do rozlanej kawy i pierwszej kłótni. Potem poszło z górki - każde ich następne spotkanie, najpierw w college'u, potem w pracy w szkole, gdzie oboje objęli posady nauczycieli, prowadziło do rywalizacji i sprzeczek. Całe szczęście, że Jack parę miesięcy temu w końcu wyjechał z miasta, aby rozpocząć nowe życie ze swoją narzeczoną... cóż, tak może i by było, gdyby los nie lubił sobie drwić z Emily i nie sprowadził go ponownie do Rzymu jako jej nowego sąsiada. Całe miasto mówi o odwołanym ślubie i jego powrocie, ale Emily nie ma zamiaru ponownie go znosić i to tak blisko siebie. Jednak kiedy ona wymyśla kolejne sposoby by się go pozbyć, Jack z determinacją planuje swoje nowe życie, odbudowę domu oraz pracę nad swoją kolejną książką. Niespodziewanie odkrywa, że irytowanie tym swojej sąsiadki staje się jego nowym ulubionym zajęciem. Wszystko to, co dotychczas myśleli o swojej relacji zostaje zachwiane, gdy Emily zwraca się do niego pewnego dnia o pomoc. Okazuje się, że połączenie sił i wspólna praca mogą być równie ekscytujące, a może nawet lepsze, niż ich dotychczasowe kłótnie...

Rzym w Kentucky stał się moim komfortowym miejscem, a rodzeństwo Walkerów domem, do którego z przyjemnością powracam. Mieliśmy już okazję poznać Noah i Annie, to teraz nadszedł czas na Emily - tę najbardziej odpowiedzialną, noszącą ciężar całego świata na swoich barkach z rodzeństwa. Tę, która była dla swojego brata i sióstr bardziej opiekunką, odkąd stracili rodziców w młodym wieku. I która gdzieś po drodze zagubiła ogromną część siebie. Na pierwszy rzut oka może się zdawać, że wszystko ma w życiu ułożone, ale dopiero gdy zaczynamy zgłębiać jej postać odkrywamy głębię jej samotności, strachu przed porzuceniem przez najbliższych i przed poczuciem, że nie będzie już nikomu więcej potrzebna. Coś w jej skrytej wrażliwości chwyciło mnie tak mocno za serce, że czasami miałam ochotę bardzo mocno ją przytulić - i każdą osobę, która kiedykolwiek tak się czuła.

W tej historii właśnie to trafiło do mnie najmocniej: ta wrażliwość bohaterów, rozłożenie na części pierwsze ich najgłębszych obaw i lęków, ukazanie ich drogi do samoakceptacji, do zrozumienia, że proszenie o pomoc nie jest oznaką słabości, a ogromnej wewnętrznej siły i odwagi. Mogłabym napisać, że ta książka to romans o dwójce wieloletnich wrogów, którzy łączą siły, ale to o wiele więcej, niż mogłabym wyrazić prostymi słowami. Podobnie jak Emily, także Jack zostaje ukazany jako wielowymiarowa postać, która z irytującego rywala i sąsiada staje się wkrótce człowiekiem z własnymi traumami, ciężkimi doświadczeniami związanymi z dorastaniem w cieniu ojca narcyza, dla którego nigdy nie był wystarczający. Jego historia to idealny przykład tego, że nasze dorastanie może mieć wpływ na nasze dorosłe życie, ale tylko nasze własne decyzje mogą prawdziwie przerwać to toksyczne koło. A droga Jacka do zrozumienia, że nie musi ciągle strategicznie dopasowywać się do każdego człowieka i każdej sytuacji, aby być lubianym, była wzruszająca i inspirująca. Poza tym, czy można tego człowieka nie pokochać? To, jak cierpliwie podchodził do Emily, jak okazywał jej wsparcie, ale też nie ukrywał swoich pragnień, było cudowne. To oficjalnie jedna z moich ulubionych postaci Sarah Adams.

Wspaniały wątek romantyczny w tej historii to tak naprawdę wisienka na torcie. Szczerze się tego nie spodziewałam, ale Jack i Emily chyba pobili dla mnie Willa i Annie, bo ich historia niepozornie trafiła we wszystkie najwrażliwsze kąty mojego serca. Początkowo nic tego nie zapowiada - mamy w końcu dość typową historię, wrogów od czasów studenckich, którzy potem przez wiele lat musieli znosić swoją obecność w pracy, gdzie oboje pracowali jako nauczyciele - dopóki Jack nie opuścił miasta ze swoją narzeczoną parę miesięcy temu. To jest... tak było, dopóki nie okazało się, że do ślubu nie dojdzie, a Jack wrócił i został jej nowym sąsiadem. Emily nie ukrywa swojego niezadowolenia tym faktem i chce się go pozbyć, a Jack nie jest jej dłużny. Ta dwójka z łatwością wpada w dawne nawyki, ale pojawia się coś jeszcze: dziwna realizacja, że ta kilkumiesięczna rozłąka wcale nie była tak wspaniała, jak oczekiwali.

Ich wzajemne docinki i sprzeczki były tak dobre, że nie mogłam przestać się śmiać. Tak naprawdę od samego początku wiadomo, że nie kryje się za nimi czysta niechęć, a raczej wiele nieporozumień i strach przed stanięciem oko w oko z faktem, że być może zależy im na swojej uwadze bardziej, niż chcieliby przyznać. Nawet za ich kłótniami stoi czysta chemia, zalążek czegoś, co mogłoby się przerodzić w coś pięknego, a granica między przysłowiowymi miłością i nienawiścią zaciera się coraz bardziej. Nie było nic bardziej rozkosznego i wspaniałego niż obserwować, jak powoli burzą swoje mury, ukazują najbrzydsze, najmroczniejsze strony samych siebie i zaczynają się w nich zakochiwać, wzajemnie się uzdrawiać i wspierać na sposoby, jakich nigdy dotychczas nie zaznali.

Sam fakt, że znają się od dziesięciu lat dodaje ich historii dodatkowego znaczenia, a odkrywanie wszystkich tych znaków, że być może przez cały ten czas było im pisane spotkać się gdzieś po drodze i stworzyć coś prawdziwego, to czysta przyjemność. Wstawki ich maili oraz wiadomości, tych z przeszłości i tych z teraźniejszości, odkrywały tak wiele na temat ich uczuć oraz narastającego przyciągania, że mogłam tylko szczerzyć się do papieru i piszczeć z radości. Może jeśli nie lubicie tego rodzaju enemies to lovers, gdzie tak naprawdę nie mamy do czynienia z prawdziwą nienawiścią, to nie będzie to historia dla was, ale ja uwielbiam tego typu książki i bawiłam się cudownie. Poznawanie ich historii było jak zakochiwanie się - razem z całymi tymi nerwami, motylkami w brzuchu i obsesyjnym myśleniem o bohaterach, o których czytałam.

Ta seria szybko stała się jedną z moich ulubionych małomiasteczkowych serii romansów i z każdym kolejnym tomem się o tym przekonuję jeszcze bardziej. Wspaniale jest obserwować jak każde rodzeństwo Walkerów powoli przepracowuje swoje traumy i problemy, pozwala ponieść się miłości, ale też leczy swoje własne relacje. A Emily i Jack są dla mnie jedną z tych par, która była po prostu sobie od dawna pisana, nawet jeśli trochę im zajęło, by do tego dojść. Ich historia pełna jest śmiechu, ciepła, flirtu i błyskotliwego humoru, ale też wrażliwości, szczerości i autorefleksji na temat najmroczniejszych momentów w życiu, które mają wpływ na to, jakimi jesteśmy ludźmi. Nie sposób nie zaangażować się w nią emocjonalnie, kiedy jest tak pełna życia. Ogromnie wam ją polecam!




Sarah Adams to niezadeklarowana introwertyczka, matka dwóch córek, żona swojego najlepszego przyjaciela. Woli przekąski od posiłków i marzy o tym, by zawsze pisać historie, które rozbawią, a może nawet doprowadzą czytelników do łez - jednak zawsze pozostawią ich szczęśliwszych niż przed rozpoczęciem lektury.


Tytuł: Beg, Borrow, or Steal. Miłosny rozejm
Autorka: Sarah Adams
Seria: When in Rome. Tom 3
Data premiery: 13.08.2025r.
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 576
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Filia:
Czytaj dalej »

piątek, 5 września 2025

Podsumowanie czytelnicze sierpnia


Po dość średnim lipcu, w sierpień weszłam z determinacją, by sięgać po same dobre tytuły, na które od dawna miałam ochotę i przez pierwszą połowę rzeczywiście udawało mi się tego postanowienia trzymać. Zaczęłam od jednej z najlepszych książek tego lata, skończyłam jeszcze lepszą (niestety o niej opowiem wam wkrótce). I zapewne przeczytałabym jeszcze więcej, gdyby nie dwutygodniowy urlop, na którym tak naprawdę rzadko kiedy sięgałam po książkę - moją jedyną lekturą był reread "Beach Read". Nawet cieszę się, że spędziłam ten czas na czym innym, a nie na cowieczornym czytaniu, ale też żałuję, że nie odhaczyłam większej ilości książek, które tak bardzo za mną chodzą. Mam nadzieję, że we wrześniu będzie na to więcej czasu - a mam na liście kilka książek, za które najchętniej zabrałabym się już.

NIE MOJA BAJKA - 4


Nie wiedziałam, czego się dokładnie spodziewać, gdy sięgałam po tę książkę, ale coś mnie do niej przyciągnęło i nie żałuję, bo to była jedna z moich ulubionych komedii romantycznych tego roku. Wiecie, takich, które może i nie są idealne, czasami trochę żenujące, ale przy których bawi się tak świetnie, że wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Nawet pomimo paru wad bardzo polubiłam lekki styl pisania autorki, humor, z jakim ukazała relację Aidena i Rosie, ich drogę od akademickich wrogów do czegoś więcej. Miałam przy tej książce prawdziwe motylki w brzuchu!




SPIRAL - 3



To było moje drugie podejście do twórczości Bal Khabry i niestety stwierdziłam po Spiral, że ostatnie. Książka może i nie jest zła, na początku nawet mi się podobała, ale strasznie frustruje mnie brak oryginalności w jej twórczości. Już drugi raz mam wrażenie, jakbym czytała zlepek najpopularniejszych romansów sportowych. I jak rozumiem inspirację i to, że w romansach ciężko też o pełną oryginalność, to autorce nie udało się niczym wyróżnić. Ostatecznie kończyłam ją znużona i rozczarowana.




POKOCHAĆ ROMEA - 4



Po tę książkę sięgnęłam w audiobooku kompletnie w ciemno i zaskakująco przyjemnie spędziłam z nią czas. To kolejny przypadek lekkiej, szybkiej historii, która może nie zapada w pamięci jakoś głęboko, ale przy której można się świetnie bawić. Polubiłam ją nawet nie tyle dla romansu, bo ten nie do końca jest w moim guście (ja preferuję slow burny), ale dla bohaterów, głównych i pobocznych, dla motywu found family i całej masy akcji dziejącej się w tle, która trzymała mnie w napięciu.




SCYTHE & SPARROW - 3


Ten tom to było niestety lekko rozczarowujące zakończenie trylogii. Spodziewałam się mrocznych i szalonych akcji, jak w poprzednich tomach, ale tego aspektu było chyba najmniej. I chociaż początkowo byłam bardzo pozytywnie nastawiona i nawet myślałam, że to będzie moja ulubiona część, to ostatecznie zaczęłam się trochę nudzić. Nie lubię motywu przyjaciół z korzyściami, a on niestety staje się głównym elementem w połowie książki i właśnie wtedy straciłam książką zainteresowanie. Może spodoba się ona bardziej osobom, które te wątki lubią - niestety nie była ona dla mnie.



BEACH READ - 4,5


Po latach powróciłam w tym roku do jednej z pierwszych książek Emily Henry (tym razem po angielsku) i tak się cieszę, że to zrobiłam, bo doceniłam Beach Read na zupełnie innym poziomie. Może zmienił się mój gust, może dorosłam, ale trafiła we mnie ta historia w sposób, w jaki wtedy jej nie zrozumiałam. Frustrował mnie trochę wątek byłej Gusa, o którym zapomniałam (albo wyparłam z pamięci), ale na szczęście to była mała wada. Kocham humor w tej książce, życiowe lekcje zawarte w przemyśleniach bohaterów, ich wrażliwość i realizm.




??? - 4,5

Między innymi książkami miałam przyjemność czytać pewien tytuł, o którym mam nadzieję móc powiedzieć wam więcej już wkrótce, a który niespodziewanie skradł moje serce. Początkowo się tego nie spodziewałam, a okazało się, że kończyłam tę książkę tak zaangażowana w historię i bohaterów, że potem przez długi czas nie mogłam przestać o nich myśleć. Mogę wam zdradzić tyle, że nadchodzi wspaniała młodzieżówka!

??? - 4,75

Nie mogę jeszcze zdradzić tytułu tej książki (obiecuję, że już niedługo), ale miesiąc skończyłam przedpremierową lekturą pewnego rom-comu i mogę powiedzieć tyle... dawno się tak nie śmiałam, dawno nie miałam takiej uciechy, takich szalejących motylków w brzuchu i potrzeby chichotania do samej siebie. Ta książka jest jak ukochany film, do którego chce się wracać!
Czytaj dalej »

środa, 3 września 2025

Laura Pavlov - Pokochać Romea



Demi jest złotą dziewczyną Magnolia Falls.

Ja jestem bokserem z burzliwą przeszłością.

Demi jest piękna, szczera i urocza.

Ja jestem wściekły, zuchwały i krnąbrny.

Nienawidzę jej z całego serca.

Ale chyba mógłbym ją pokochać.

Kiedy Demi Crawford wraca do miasta i otwiera kawiarnię tuż koło mojej siłowni, nie jestem zadowolony – jak mam pracować obok dziewczyny, której rodzina zniszczyła mi życie? Choć z całej siły próbuję jej unikać, nasze drogi ciągle się krzyżują. Chcę dalej żywić do niej nienawiść… ale jest mi coraz trudniej trzymać się od Demi z daleka.

Bo Demi okazuje się inna niż reszta Crawfordów. Wspiera mnie, rozmawia ze mną i mnie słucha. Sprawia, że powoli się otwieram… i mówię jej o rzeczach, o których nie powiedziałbym nikomu innemu. Zaczynam nawet myśleć, że może nasze uczucie miałoby szansę rozkwitnąć.

Jednak czy to, co ukrywam, nie przekreśli naszego szczęśliwego zakończenia?


Po "Pokochać Romeo" sięgnęłam spontanicznie i praktycznie w ciemno, bo nigdy dotąd nie miałam okazji czytać nic od Laury Pavlov. Miałam ochotę posłuchać czegoś lekkiego, przy czym nie będę musiała się skupiać, a słyszałam same opinie, że ta historia właśnie taka jest - prosta, łatwa w odbiorze i przyjemna. I rzeczywiście praktycznie przez nią przeleciałam, chociaż teoretycznie nie jest to nawet do końca mój typ romansu. Wszyscy wiedzą, że ja preferuję bardziej slow burny, a tutaj go nie ma. Jest natomiast mnóstwo innych rzeczy dziejących się w tle, które sprawiły, że mimo wszystko fajnie mi się słuchało o tych bohaterach i nawet zauważalne wady przestawały mieć większe znaczenie.

Demi Crawford powraca do Magnolia Falls i otwiera w miasteczku kawiarnię, aby udowodnić, że sama może dokonać czegoś wielkiego i nie potrzebuje do tego wsparcia wpływowych rodziców. Nieważne jak bardzo ich kocha, zależy jej na tym, by wyrobić sobie własne imię. Pech tak chciał, że tuż po sąsiedzku jest siłownia należąca do Romea, który nawet nie udaje, że z jakiegoś powodu jej nie znosi. Za każdym razem, gdy ich ścieżki się krzyżują, Romeo traktuje ją z chłodem i wrogością, bo jej obecność przypomina mu o każdym najgorszym momencie jego dawnego życia. Jednak im częściej na siebie wpadają, tym bardziej się przekonuje, że Demi nie ma nic wspólnego z tamtym światem. Wręcz przeciwnie - jest mądra, piękna i zabawna, a na dodatek okazuje się być pierwszą osobą, która prawdziwie go rozumie. Tylko że Romeo powinien skupić się na przygotowaniach do walki, która może go słono kosztować, a nie na dziewczynie z sąsiedztwa, która jako jedyna może go rozproszyć...

Jeśli po tytule spodziewacie się nawiązań do Romea i Julii to mogę potwierdzić, że w tej historii zdecydowanie przewijają się momenty, które od razu przywodzą na myśl tę słynną, tragiczną historię miłosną. Autorka jednak wplata w nią współczesny twist, stawiając głównych bohaterów jako reprezentantów wrogich rodzin... z własnego wyboru. Demi to złota dziewczyna Magnolia Falls, córka wpływowej rodziny, która jednak za wszelką cenę chce udowodnić, że nie potrzebuje wsparcia ani pieniędzy rodziców, aby coś osiągnąć. Romeo to natomiast właściciel lokalnej siłowni, za którym ciągnie się trudna reputacja i który szczerze nienawidzi rodziny Demi za to, co zrobili mu w przeszłości. Jak można się więc domyślić, wrogie nastawienie wobec siebie przychodzi im naturalnie, zwłaszcza ze strony Romea.

Jeśli jednak oczekujecie od tej historii takiego prawdziwego enemies to lovers, to muszę was zawieść, bo tak naprawdę cały wątek miłosny rozwija się szybko. Już mniej więcej w połowie książki Demi i Romeo wyjaśniają sobie nieporozumienia, a ich relacja staje się poważniejsza. W innym przypadku pewnie by mi to przeszkadzało (może nawet jeśli czytałabym tę książkę w papierze), ale Demi i Romeo są tak sympatycznymi postaciami, obdarzają się prawdziwą przyjaźnią i wsparciem, a historia oferuje jeszcze tak wiele innych rzeczy, że nawet nie przeszkadzała mi ich słodycz. Obydwoje są osobami z własnym bagażem, a ich relacja nie przyćmiewa drogi, jaką przechodzą, by stać się lepszymi, szczęśliwszymi ludźmi, którzy zostawiają za sobą ciężką przeszłość i ruszają do przodu.

Tak naprawdę jednak głównym powodem, dlaczego ta książka była dla mnie tak przyjemnym doświadczeniem, są poboczni bohaterowie. Found family w tej historii jest jednym z lepszych, o jakich czytałam w tym roku. Ciepła i humoru wnoszą kumple Romea, których rozmowy czasami doprowadzały mnie do napadów śmiechu (przymykam oko na te trochę bardziej żenujące teksty), a gwiazdą całej książki jest syn jednego z jego przyjaciół. Chłopak tak czasami wymiatał, że ocierałam łzy. Wszyscy łatwo przyjmują Demi do ich grupki i obdarzają ją wsparciem oraz ochroną, za co polubiłam ich jeszcze mocniej.

Pozytywnym zaskoczeniem okazało się być także to, że boks jest jednym z najważniejszych elementów historii, a nie tylko mało znaczącym punktem fabularnym dziejącym się w tle. Tyczy się to nie tylko licznych opisów przygotowań Romea do walki, ale tak naprawdę całego wątku, dzięki któremu książka oferuje o wiele więcej, niż wątek miłosny. Ja osobiście za boksem nie przepadam, ale jeśli już autorzy wybierają jakąś dziedzinę, to zawsze doceniam, że poświęcają czas na research i wplątanie jej do fabuły. Jest też mnóstwo zawirowań i sekretów rodzinnych, niebezpieczeństw, które stają na drodze bohaterów do szczęścia i zaskakujących wydarzeń, które czasami prawdziwie trzymają w napięciu.

Oczywiście nie uważam, aby była to najwspanialsza książka pod słońcem, pewnie nawet nie zapadnie mi w pamięci na jakoś długo, ale myślę, że to fajny tytuł, jeśli poszukujecie takiej luźniejszej historii bez emocjonalnego bagażu, którą można albo szybko przeczytać, albo - tak jak ja - posłuchać, gdy robi się coś innego. Wątek miłosny nie był moim ulubionym, ale polubiłam wszystkich bohaterów na tyle, że spędzenie z nimi tych paru godzin było przyjemnością. Można się pośmiać, uśmiechnąć i rozluźnić - a czasami tylko tego potrzeba.


LAURA PAVLOV - Uwielbia pisać małomiasteczkowe romanse, które wypełnia emocjami i odrobiną angstu. W głębi serca jest beznadziejną romantyczką. Poślubiła swoją miłość z college’u, z którą ma dwoje niesamowitych dzieci. Mieszka w Las Vegas, gdzie razem z bliskimi, temperamentnym yorkiem i dzikim bernedoodlem przeżywa prawdziwe długo i szczęśliwie.


Tytuł: Pokochać Romea
Autorka: Laura Pavlov
Tytuł w oryginale: Loving Romeo
Seria: Magnolia Falls. Tom 1
Data premiery: 05.02.2025
Liczba stron: 328
Wydawnictwo: Luna
Ocena: 7/10

Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia