Wszystkim, którzy odwiedzają mojego bloga, chciałabym życzyć wesołych, radosnych świąt w gronie rodziny i przyjaciół! Świetnych prezentów pod choinką (w tym dobrych książek oczywiście), dużo radości, zdrowia i ogólnie, mile spędzonego czasu. Chciałabym, żebyście wszyscy w tym okresie zapomnieli o smutku i cierpieniu, i chociaż ten jeden raz, całkowicie cieszyli się ze świąt. Wiem jak trudne to potrafi być, dlatego jestem sercem z każdym, który w tym okresie czuje się samotnie. Nie jestem pewna, czy uda mi się dodać coś przed nowym rokiem, dlatego od razu również składam wam życzenia na rok 2018. Oby był dla was lepszy od 2017, kochani.
__________________
Tytuł: Mój Alex
Autor: Jenn Bennett
Data wydania: 2017-11-14
Liczba stron: 336
Tytuł w oryginale: Alex, Approximately
Wydawnictwo: Amber
Jenn Bennett jest mi znana z „Miłosnego Graffiti”, które
skradło moje serce dawno temu. Jako, że byłam totalnie zauroczona historią Bex
i Josha (Świetny romans i bohaterowie, którzy są artystami? Coś idealnego dla
mnie), wiedziałam, że czeka mnie kolejna dobra książka z rąk tej autorki. I się
nie zawiodłam.
Bailey jest wielką fanką klasycznych filmów i ubierania się
jak Lana Turner. Na forum filmowym poznaje Alexa, chłopaka równie zakręconego
na punkcie starych hitów filmowych, jak ona sama. Bailey, zauroczona
nieznajomym chłopakiem, codziennie wymienia z nim wiadomości. Mieszkają po
przeciwnych stronach kontynentu, dopóki Bailey nie wprowadza się do taty – do
tego samego miejsca, które zamieszkuje Alex. Bailey, mając wątpliwości, czy aby
na pewno może chłopakowi ufać, nie mówi mu, że mieszka w jego rodzinnym mieście
i sama najpierw postanawia go wyszukać i sprawdzić. Rozpoczyna pracę w lokalnym
muzeum, a jej współpracownikiem zostaje ochroniarz miejsca, arogancki i
bezczelny, ale jakże przystojny, Porter Roth. Wszystko się komplikuje, gdy
odkrywa jak szybko jej nienawiść przemienia się w coś innego, a Bailey musi
podjąć decyzję, czy szukać swoją internetową miłość, czy zawalczyć o chłopaka,
który wkurza ją do czerwoności, a jednocześnie sprawia, że miękną jej nogi, a
serce bije w szalonym tempie.
Początkowo, biorąc się za książkę, bałam się, że czeka mnie
trójkąt miłosny – a to jest coś, czego serdecznie nienawidzę w romansach i co
niesamowicie mnie irytuje. Szybko jednak przekonałam się, że nic takiego mnie
nie czeka i mogłam odetchnąć z ulgą. Zacznijmy od tego, że od bardzo dawna nie
śmiałam się tak, jak podczas czytania tej pozycji. Relacja Portera i Bailey,
polegająca na ciągłych przekomarzaniach i kłótniach, doprowadziła mnie do łez
(chociaż nie zabrakło też tych nieprzyjemnych sprzeczek, za które miałam ochotę
wbić Porterowi kij w oko). Chociaż na początku oboje uważali, że więcej ich
różni, niż łączy, okazało się, że mają więcej wspólnego niż mogli sobie
wyobrazić. Było też to, że żadne z nich nie mogło zaprzeczyć, iż pociągało ich
do siebie coś niesamowicie mocnego.
Bailey, jestem twój. Po prostu czekałem, abyś ty to zrozumiała.
Porter w pierwszym wrażeniu wydaje się być aroganckim,
bezczelnym dupkiem, który już od pierwszego spotkania z Bailey wprawia ją w
zażenowanie. Okazuje się jednak, że pod tą fasadą kryje się świetny chłopak –
lojalny i prawdziwy. Pokochałam jego obydwie odsłony – ten arogancki Porter
swoimi tekstami i uwagami rozśmieszał mnie do łez, a ten uroczy, rozczulał i
sprawił, że chciałam go ukraść Bailey. Gdzie znaleźć takiego chłopaka? Natomiast
Bailey jest osobą, która jest trochę jak ja. W jej przeszłości stało się coś,
co sprawiło, że ma kłopoty z zaufaniem. Unika ludzi, stara się nie wyróżniać i
woli być sama, niż w towarzystwie. Uwielbiam to, jak przez papier można było
wyczuć napięcie, kiedy tych dwoje stawało w tym samym pomieszczeniu. Oboje
rzucają w swoją stronę aroganckie komentarze, a jednocześnie nie mogą przestać
o sobie myśleć. Kocham to, jak bezwstydny potrafił być Porter, to sprawiało, że
książka była jeszcze zabawniejsza. Jenn Bennett odwaliła kawał dobrej roboty
tworząc bohaterów. Bailey ma swoje wady, popełnia błędy, ale je naprawia,
przeprasza i przez całą książkę pozostaje prawdziwa. Natomiast Porter i jego
pewna siebie postawa, zalotność, a jednocześnie oddanie rodzinie oraz to jak
mocno stara się o Bailey… nie można go nie pokochać.
- Należysz do tego miejsca razem ze mną.
I w tamtej chwili wierzę, że tak.
Wydaje mi się, że tajemnica, kto jest Alexem została
wyjawiona już w opisie książki, ale ja nie chcę wam tego zaspoilerować. Sama
przeskoczyłam na koniec historii (głupi nawyk) i dowiedziałam się tego, zanim
jeszcze zaczęłam czytać i trochę tego żałuję. Myślę, że warto poprowadzić swoje
własne dochodzenie, podczas, gdy Bailey prowadzi swoje, a obiecuję, nie
będziecie zawiedzeni.
Może Walt Whitman miał rację. W nas wszystkich są sprzeczności i składamy się z wielu osobowości. Jak możemy zatem określić, kim naprawdę jesteśmy?
Może się wydawać, że skoro to książka dla młodzieży, to nie
będzie zbyt ciężkiej tematyki. A jednak autorka pisze o wielu trudnych
sprawach, takich jak narkotyki, przemoc, seks i traumatyczne przeżycia. Świetnie
daje sobie radę z wprowadzeniem ich w fabułę, nie przytłacza czytelnika, a daje
wgląd w historię bohaterów, a nawet tych drugoplanowych. Autorka stworzyła
przyjemną historię, z ciemniejszymi fragmentami, które tylko ją
urozmaiciły i sprawiły, że stała się
jeszcze lepsza.
Przyjemne ciepło spływa mi na pierś. Refleksy wody migają na jego wydatnych kościach policzkowych, kiedy bierze moją twarz w obie ręce i pochyla głowę, żeby mnie pocałować, delikatnie, miękko, jakbym była czymś, co trzeba uszanować.
Ale jest coś, o czym nie wie, coś co szokuje nawet mnie. Ja nie jestem łagodnym duchem strażnika; jestem głodnym rekinem. I boje się, że jego ramiona nie wystarczą. Chcę jego całego.
Książka jest tak wciągająca, że czytałam ją do późna w nocy,
a potem dokańczałam ją w szkole, bo chciałam wiedzieć co będzie dalej. Czyta
się ją błyskawicznie, a czytelnik cały czas czuje podekscytowanie i
zainteresowanie – to ten typ książek, dla których moje książkowe serce żyje. Nie
było momentu, w którym czułabym znudzenie, a to duże osiągnięcie. Z pewnością
jeszcze nie raz sięgnę po ten tytuł. Jeśli zastanawiacie się, czy powinniście
to przeczytać, to przestańcie. Po prostu to zróbcie, a nie pożałujecie.
Skoro tak stawiasz sprawę to chyba czas poznać ten tytuł bliżej :)
OdpowiedzUsuń