niedziela, 12 grudnia 2021

Emily Henry - Beach Read



January Andrews to popularna autorka romansów, która ma w sercu i na koncie jedynie ogromną pustkę. Augustus Everett, poważny znany literat, gardzi szczęśliwymi zakończeniami i uważa, że prawdziwa miłość to bajka.

Dzieli ich prawie wszystko, za to łączy fakt, że przez następne trzy miesiące będą mieszkać w sąsiednich domkach na plaży, walcząc z pisarską blokadą i twórczą niemocą. Tymczasem koniec lata to nieprzekładalny termin oddania ich bestsellerów.

Zawierają zakład i wymieniają się tematami książki. Zaczyna się wyścig. Wygra ten, kogo książka ukaże się jako pierwsza. Tylko że opowiadanie sobie nawzajem życiowych historii może nieść ze sobą poważne ryzyko. I wywrócić świat do góry nogami.


"Beach Read" to książka, która na mojej półce leżała już od jakiegoś pół roku i jakoś do tej pory nie miałam ochoty się za nią zabrać. I chociaż od miesięcy czytałam o niej naokoło, na początku nawet nie miałam jej w planach czytać. Dopiero kiedy na TikToku zaczęło się robić na jej temat coraz bardziej głośno postanowiłam się skusić. Kto powiedział, że w zimę nie można czytać wakacyjnych romansów? Wbrew pozorom książka nie ma typowo wakacyjnego klimatu, więc wcale mi to nie przeszkadzało. A historia okazała się być absolutnie przeurocza i dość nietypowa, przez co przeczytałam ją błyskawicznie. Mogę szczerze napisać, że z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych książek Emily Henry.

January Andrews to autorka romansów, która kiedyś całym sercem uwielbiała swoją pracę. Teraz ma złamane serce, rozwaloną rodzinę, pustkę na koncie i całkowicie utraciła wiarę w szczęśliwe zakończenia. Wprowadza się tymczasowo do domu swojego zmarłego ojca, który - jak się niedawno dowiedziała - dzielił ze swoją kochanką w tajemnicy przed nią i jej matką. Od miesięcy zmaga się z brakiem weny, a pisanie romansów nie sprawia jej przyjemności, odkąd przestała wierzyć w prawdziwą miłość. A co gorzej - okazuje się, że jej sąsiadem jest nie kto inny, jak Augustus Everett, jej odwieczny wróg ze studiów, który gardził jej pogodnym podejściem do życia. Gus jest popularnym i uwielbianym pisarzem, a January szybko przekonuje się, że wcale nie jest taki zły, jak myślała. Obydwoje cierpią na niemoc twórczą, więc postanawiają się założyć o to, kto pierwszy sprzeda prawa do swojej najnowszej książki. Haczyk? January ma napisać poważną prozę z nieszczęśliwym zakończeniem, a Gus ma stworzyć gorący romans ze szczęśliwym zakończeniem. A - i nie mogą się po drodze w sobie zakochać.

Kiedy świat wydaje się mroczny i straszny, miłość jest zdolna porwać do tańca, śmiech potrafi odjąć trochę bólu, a piękno może powybijać dziury w lęku.

Jeszcze chyba nigdy nie miałam okazji przeczytać romansu o autorce romansów (i z romansem w tle), ale jak się okazuje - taki koncept sprawdził się idealnie. Nie tylko obserwujemy dwóch zupełnie różnych autorów podczas pracy nad książką, ale autorka świetnie komentuje sam gatunek i obala wszelkie stereotypy z nim związane. Nie wiem czy istnieje jakikolwiek inny gatunek, na który ludzie, którzy nie są z nim zaznajomieni, patrzą z taką pogardą i wyniosłością. Dzięki przeciwstawieniu ze sobą dwóch zupełnie innych podejść - January, która zawsze romanse uwielbiała, oraz Gusa, który gardził szczęśliwymi zakończeniami - mamy szansę wręcz uczestniczyć w debacie na temat literatury kobiecej. To było niesamowicie interesujące, bo sama dzielę wiele podobnych przemyśleń z January i jestem pewna, że niejedna romansoholiczka ma tak samo.

January i Gusa dzieli długa historia, która zaczęła się jeszcze na studiach. Wtedy co prawda dzieliło ich więcej niż łączyło, ale chociaż minęły długie lata, gdzieś z tyłu umysłu January zawsze o nim pamiętała. I z nim rywalizowała, nawet jeśli jednostronnie. Śledziła jego karierę, przypominając sobie o tym, że na studiach ciągle ze sobą walczyli o bycie lepszym w pisaniu. I kiedy niemalże dziesięć lat później spotykają się ponownie, okazuje się, że Gus potrafi być naprawdę dobrym przyjacielem i za swoim chłodnym zachowaniem skrywają się rzeczy, o których wie jedynie garstka ludzi. Ta książka to wręcz przykład tego jak myląca może być okładka i cała otoczka wokół niej zbudowana, bo spodziewałam się lekkiej i uroczej komedii romantycznej, a historia January i Gusa momentami mocno ściska za serce i daje do myślenia. Zarówno January, jak i Gus, to wielowarstwowe, interesujące postacie, których historie łapią za serce. Zresztą moją ulubioną częścią całej tej historii były wszelkie wycieczki, które organizowali w ramach przygotowań do pisania swoich książek, bo dzięki nim nie tylko ciągle coś się działo, ale mieliśmy szansę głębiej poznać zarówno ich osobno, jak i zaobserwować jak rozwija się ich relacja i co tak naprawdę wydarzyło się między nimi lata temu.

I kiedy tak szliśmy, raz po raz myślałam sobie: Już prawie go kocham. Zaczynam go kochać. Kocham go.

Chociaż ci bohaterowie na pierwszy rzut oka zdają się nie mieć ze sobą za wiele wspólnego, kibicowałam im od samego początku. Autorka posiada umiejętność ukazania chemii i przyciągania nawet za sprawą zwykłego spojrzenia czy uśmiechu, a to wbrew pozorom wcale nie jest takie łatwe. Świetnie się bawiłam obserwując jak powoli się na siebie otwierają, poznają swoje najgłębsze sekrety i zakochują w tych malutkich rzeczach. Jest to przede wszystkim historia o dwójce ludzi, których serca zostały już raz złamane, więc muszą na nowo nauczyć się otwierać na drugą osobę, więc polecam także przygotować sobie chusteczki, bo znajdą się takie momenty, kiedy łezka się w oku zakręci.

Chyba najbardziej poruszającym wątkiem w tej książce była właśnie skomplikowana relacja January z jej tatą, która w dużej mierze jest powodem dla którego w ogóle zmaga się z brakiem weny. Przez całą książkę obserwujemy jak bohaterka próbuje się pogodzić z jego utratą i jednocześnie urazą związaną z tym, że prowadził podwójne życie. Ale co poruszyło mnie najbardziej to fakt, że jego postać nie jest przedstawiona jako jedynie czarny charakter, a skomplikowana osoba, która się w swoim życiu mocno pogubiła. I chociaż w żaden sposób nie usprawiedliwia to jego zdrady, bardzo podobał mi się sposób w jaki autorka rozwinęła ten wątek, bo w pewnym momencie nawet ja ocierałam łzy.

Ludzie są skomplikowani. Nie są równaniami matematycznymi, są mieszanką uczuć, decyzji i łutu szczęścia. Świat też jest skomplikowany, nie jest mgliście pięknym francuskim filmem, tylko przerażająco katastrofalnym bałaganem, usianym tu i ówdzie blaskiem, miłością i sensem.

Sięgając po "Beach Read" spodziewałam się trochę czegoś innego i chociaż raczej nie jest to historia, która zapadnie w mojej pamięci na dłużej, to bardzo miło spędziłam czas czytając ją. Bardzo się polubiłam z bohaterami i podobała mi się fabuła tej powieści, bo autorka umiejętnie połączyła humor z poważniejszymi wątkami, ale jednocześnie książka nie poruszyła mną tak mocno, żebym nie mogła przestać o niej myśleć po odłożeniu. Mimo wszystko niesamowicie spodobał mi się błyskotliwy sposób pisania autorki, więc w przyszłości na pewno sięgnę po jej inne powieści. Jeśli szukacie szybkiej, niewymagającej lektury, to polecam!


Emily Henry to amerykańska autorka powieści młodzieżowych oraz takich przeznaczonych tylko dla dorosłych. Kilka jej książek osiągnęło status bestsellerów. Studiowała kreatywne pisanie w Hope College i nieistniejącym już New York Center for Art & Media Studies. Obecnie spędza większość czasu w Cincinnati w Ohio, ale też w sąsiednim stanie, Kentucky. W Polsce znana choćby jako autorka powieści "Miłość, która przełamała świat".


Tytuł: Beach Read
Autor: Emily Henry
Data premiery: 2 czerwca 2021
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 440
Ocena: 7/10




Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia