sobota, 5 sierpnia 2023

Marah Woolf - Korona Popiołów



Nefertari ginie z rąk Seta, ale wampiryczna córka Platona daje jej kolejne życie… Nefertari nie może się odnaleźć w wampirzym ciele, chociaż po transformacji zyskała nowe moce i umiejętności. Nie znosi jednak dotyku innej istoty, nie toleruje bliskości, a poza tym obawia się, że żądza krwi zmusi ją do wyrządzenia krzywdy najbliższym, dlatego odpycha od siebie i Azraela, i Kimmy.

Na dworze Saidy nie mogą się otrząsnąć po zdradzie Seta. Zaufali mu, a on znowu zdradził. Wszyscy nieśmiertelni planują zemstę. Nefertari postanawia uciec, zakraść się na dwór Seta, który przejął pierścień ognia i ogłosił się królem demonów, i zabić go z zimną krwią, a także przejąć pierścień. Udaje jej się dotrzeć do Gehenny, jednak tam sprawy okazują się bardziej skomplikowane.

Czy Set naprawdę jest tym, za kogo jest uważany?

Zabił Nefertari, ale być może kierował się dobrem wyższym?


Trylogia "Kroniki Atlantydy" to było moje pierwsze spotkanie z twórczością Marah Woolf, ale uważałam je za bardzo udane. Ta seria bardzo szybko stała się takim moim guily pleasure, bo bardzo lubię wszelkie powieści oparte na mitologiach i historii świata, a autorka bardzo wyraźnie poświęciła wiele czasu, aby wrzucić różne historyczne smaczki w sposób interesujący i przyciągający uwagę czytelnika. Niestety mam wrażenie, że w finalnym tomie coś poszło nie tak i czytało mi się go zupełnie inaczej, niż dwa poprzednie - niemalże jakby autorka nie do końca miała pomysł na zawiązanie wszystkich wątków.

Gdy widzieliśmy się z bohaterami po raz ostatni, doszło do wydarzeń, które zmusiły ich do ponownego zastanowienia się, komu powinni zaufać, a kto od dziesięcioleci bawi się w gry i ich oszukuje. Na dodatek w wyniku starcia z nieśmiertelnymi i zdrady bliskiej osoby, Nefertari zostaje przemieniona w wampira i teraz jedyne czego pragnie, to odnalezienie ostatniego z insygniów - korony popiołów - w celu odwrócenia transmutacji i przywrócenia zatopionej Atlantydy. Nie znosi nieśmiertelności, swojej żądzy krwi i tego, że ciągle obawia się o to, że skrzywdzi swoich bliskich, gdy zbliżą się do niej odrobinę za bardzo.

Niestety, tak jak się obawiałam - właśnie ten wątek okazał się być pierwszym błędem, bo absolutnie nie mogłam znieść Taris w roli wampira. Mam wrażenie, że nagle z rozsądnej i inteligentnej osoby stała się kimś, kto kierował się emocjami i myślał dopiero wtedy, gdy było już za późno. Popełniła tyle amatorskich błędów, że czasami aż sama prosiła się o kłopoty. A ja nie mogłam znieść jej ciągłego narzekania na swój los, tym bardziej, że wampiry to moje najmniej lubiane fikcyjne stworzenia, a w tej historii już kompletnie mi nie pasowały. Dostatecznie wystarczająco przewijało się tu już różnych postaci - aniołów, bogów, dżinów i cała masa innych mitologicznych oraz biblijnych stworzeń. Nie potrzeba było dodawać tu jeszcze wampirów, które w sumie nie wniosły do fabuły nic pożytecznego.

Na początku miałam też duży problem, aby się w tę część wciągnąć. Nie mam pojęcia gdzie podziała się ta atmosfera zagadek i odkrywania tajemnic z dwóch poprzednich części, ale tutaj samo poszukiwanie insygniów zeszło na tak daleki plan, że było może ostatnim ważnym wątkiem z trzydziestu innych, z czego połowa była mało ważna i nieinteresująca. Akcja zaczęła się robić ciekawa dopiero jakoś po 150 stronach, a potem pod koniec znowu zrobił się melodramat, który zupełnie nie miał sensu - po co wyciągać na powierzchnię konflikty, które powinny być zapomniane już dawno temu, skoro seria zbliża się do końca? Mam wrażenie, że te dramaty między bohaterami i emocjonalne rozterki to był główny wątek tej części, z czego jakieś 2/3 książki to ciągle te same rozmyślania bohaterów na temat swoich relacji. Mało ważne stały się natomiast wątki z odzyskaniem Atlantydy (którego rozwiązanie, swoją drogą, bardzo mnie zawiodło, bo zostało potraktowane trochę po macoszemu), poszukiwania korony popiołów, wszelkie zagadki i tajemnice.

Nawet relacja między Taris i Azraelem, którym autentycznie kibicowałam, straciła tutaj trochę na intensywności. Nie pomogło też to, że przez dużą część książki Nefertari zachowuje się irracjonalnie i popełnia głupotę za głupotą, podczas gdy Azrael gdzieś tam próbuje za nią nadążyć. Chociaż i tak nic nie pobije absurdalności całej relacji Kimmy i Horusa, których taniec wokół siebie ciągnie się już od pierwszych rozdziałów "Berła światła" i jest dosłownie ciągle powtórką tego samego: zbliżają się do siebie, on leci do innych, ona jest na niego wściekła, po czym znowu się godzą i tak w kółko. Gdyby moje oczy miały takie możliwości, już dawno wyleciałyby od tego całego przewracania nimi za każdym razem, gdy się pojawiali. Horus to postać z mentalnością dziecka, a nawet gorzej, i autentycznie najbardziej frustrująca osoba w całej tej historii.

Żeby jednak nie było, że ciągle narzekam - trzeba przyznać, że nadal jestem zachwycona całym tym światem, ilością szczegółów i całą pracą, którą autorka włożyła, aby tak spektakularnie zmieszać ze sobą te przeróżne kultury, mitologie i religie. Na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że niektóre postaci nie mają w połączeniu ze sobą racji bytu, a jednak tutaj zawsze wszystko tak świetnie współgrało. To właśnie dla tego klimatu i kulturowych smaczków dobrnęłam aż do końca. Nawet jeśli fabuła mnie trochę zawiodła, warto było przeczytać tę trylogię do końca chociażby ze względu na samą tematykę. Zaskakujące jest również to, że moją ulubioną postacią stał się Set - chyba najbardziej intrygująca osoba w całej tej trylogii, o której zmieniałam zdanie milion razy. Jego postać zawsze trzymała historię w napięciu i pchała ją do przodu, nigdy nie można było do końca przewidzieć jego działania.

Chociaż nie tak wyobrażałam sobie zakończenie tej trylogii, to i tak świetnie się bawiłam zagłębiając się w ten fikcyjny świat. Szczególnie, że sama bardzo lubię taką tematykę i to głównie ona skusiła mnie do przeczytania całej tej trylogii. Natomiast "Korona popiołów" jako finał niestety pozostawiła mnie z bardzo mieszanymi uczuciami. Z jednej strony chciałam poznać zakończenie i bywały momenty, kiedy naprawdę nie mogłam się oderwać. Z drugiej pewne wątki bardzo mnie rozczarowały, a zakończenie nie do końca mnie usatysfakcjonowało.



Marah Woolf urodziła się w 1971 roku w Saksonii-Anhalt, gdzie mieszka do dziś z mężem i trójką dzieci. Studiowała historię i politykę, a publikując swoją pierwszą powieść „MondSilberLicht” w 2011 roku spełniła wielkie marzenie. Jej książki są wydawane przez Dressler i Piper Verlag i sprzedały się w ponad dwóch milionach egzemplarzy. Zostały również przetłumaczone na kilka języków. Marah Woolf otrzymała pierwszą niezależną nagrodę autorską w 2013 roku, a czytelnicy największej niemieckiej społeczności książkowej Lovelybooks regularnie przyznają jej złotą lub srebrną nagrodę czytelników.


Tytuł: Korona popiołów
Autor: Marah Woolf
Seria: Kroniki Atlantydy. Tom 3
Tytuł w oryginale: Krone aus Asche
Data premiery: 19.04.2023r.
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 488
Ocena: 6/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!


 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia