piątek, 12 października 2018

Kirsty Moseley - Chłopak, który wiedział o mnie wszystko


Kirsty Moseley znam jedynie z książki "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno", którą czytałam dawno, dawno temu. Chociaż chodziły o niej różne opinie to ja byłam w tej części, której książka się podobała i właśnie dlatego skusiłam się na nowość autorki, a mianowicie "Chłopaka, który wiedział o mnie wszystko". Miałam nadzieję na coś lekkiego, przyjemnego i dobrego, a dostałam... cóż, czytajcie dalej.

Historia rozpoczyna się w momencie kiedy główna bohaterka, Riley, powraca z miesięcznych wakacji w Anglii i rozpoczyna naukę w nowej szkole. Jest niezadowolona, że musiała pozostawić wszystkich swoich przyjaciół, ale jej oparciem jest jej o rok starszy, najlepszy przyjaciel (a zarazem sąsiad), Clay. Już od razu zauważamy, że ta dwójka jest sobie aż nadzwyczaj bliska - i mam tu na myśli wskakiwanie sobie w ramiona, robienie malinek i otwarte filtrowanie. Riley jako piękna nowa dziewczyna w szkole wzbudza wielkie zainteresowanie nie tylko u płci przeciwnej, ale też u dziewczyn, które nie pałają do niej sympatią, ze względu na to, jak blisko jest z Clayem - najprzystojniejszym chłopakiem w szkole i zarazem najbardziej pożądanym przez kobiety.

Kiedy sięgałam po tę książkę, byłam przekonana, że spędzę przy niej miło czas. Zaskoczyło mnie to, jaką cegiełką się ta powieść okazała, bo ma ona ponad 500 stron i chociaż zastanowiło mnie, o czym autorka tyle mogła pisać, to nie pozwoliłam, by mnie to zraziło. Do czytania podeszłam z naprawdę dobrym nastawieniem, no ale niestety szybko wszystko zaczęło się sypać. Książka skupiła w sobie praktycznie każdy schematyczny, przewidywalny wątek, jej czytanie ciągnęło mi się tydzień, miałam wrażenie, że napisana została ręką dwunastolatki (nie obrażając dwunastolatek) i była chyba najbardziej nierealistyczną i absurdalną książką, jaką dane mi było przeczytać w ostatnim czasie. Nienawidzę pisać negatywnych opinii, ale ta powieść aż się o taką prosi.

Jeśli chodzi o bohaterów, to niesamowicie irytowała mnie główna bohaterka. Znacie te wszystkie tandetne amerykańskie filmy, w których w szkole pojawia się nowa dziewczyna i nagle chłopcy padają jej u stóp, staje się popularna, a na końcu i tak zdobywa tego najpopularniejszego niegrzecznego chłopca? (I oczywiście nie mówię tu, że wszystkie filmy tego typu są złe, bo ja sama z chęcią niektóre oglądam). Tak, Riley jest właśnie taką postacią. Ledwo pojawia się w szkole, a każdy chłopak pragnie się z nią umówić, jest najpiękniejsza w całej szkole, a każda inna dziewczyna jest ble. Nagle ugania się za nią tajemniczy, seksowny i także popularny Blake, który skończył już liceum, do którego teraz uczęszcza Riley, a skrycie kocha ją także Clay, obiekt westchnień zdaje się całej żeńskiej populacji w szkole (a także poza nią). Zważywszy na to, że prawie cała książka napisana jest z jej perspektywy, miałam wrażenie, że umieszczona byłam w umyśle dziecka, które ciągle tylko na coś narzekało i beczało. Paradoksem było to, że miała siedemnaście lat, autorka na siłę pragnęła zrobić z niej dorosłą, a zachowywała się jak bachor. I wielka szkoda, że nie dowiedziałam się o niej nic, poza tym, że lubi kolor różowy.

Jeśli chodzi o Claya, to on jest takim perfekcyjnym chłopakiem, który nie ma żadnych wad. Mogłabym się do tego przyczepić, ale patrząc na całą książkę, to jego postać nawet umiliła mi czytanie. Chociaż autorka chyba chciała wykreować go na badboya, to tak naprawdę był bardzo kochany, troskliwy no i oczywiście nieziemsko przystojny. Poza tym, również nie dowiedziałam się o nim nic - może tylko tyle, że gra w futbol. Każda dziewczyna zasługuje na takiego chłopaka, jak Clay, więc zdecydowanie był on jasnym punktem tej książki.

Podczas lektury robiłam sobie notatki, żeby wspomnieć o tych najbardziej absurdalnych sytuacjach, ale w pewnym momencie zaczęło przybywać ich tyle, że przestałam. Największy problem miałam z przejściem przez pierwsze dwieście stron, gdzie Riley kręciła z Blakiem, jednocześnie wiedząc, że czuła coś do Claya. Żeby nie zaspoilerować całego wątku, wspomnę tylko o jednym fragmencie - rozmowie, w której powiedziała Blake'owi, że nie może zabronić jej przyjaźni z Clay'em i wspomniała coś jeszcze o tym, że nie zaakceptuje zdrady. Śmiech na sali. Sam fakt, że wybrała przyjaciela ponad chłopaka może i byłby uroczy, ale kurde - kto chciałby, by jego druga połówka spała półnago z innym facetem, robiła mu malinki (i vice versa) i rzucała się w jego ramiona, jak jakaś przylepa? Bo ja na pewno nie chciałabym, by mój chłopak zachowywał się tak z inną dziewczyną. Już nie wspominając o jej hipokryzji, gdy mówiła o zdradzie, gdy sama skakała z kwiatka na kwiatek. Jej zachowanie było złe, niewłaściwie i ukazało zupełny brak poszanowania dla Blake'a, który był, jaki był, ale jednak się z nim umawiała.

Kolejna sprawa - rodzice. A raczej ich brak. Który rodzicom o zdrowym umyśle pozwala swojej siedemnastoletniej córce robić takie rzeczy? Rodzice Riley byli równie niepoważni, co ona sama, a o rodzicach Claya to nawet szkoda wspominać, bo ręce opadają.

Już pomijając niektóre absurdalne zachowania, czy sytuacje, ta książka ma w sobie pełno ogromnych i poważnych błędów, które wręcz rażą w oczy. Może się nie znam i nie powinnam wypowiadać na ten temat, ale od kiedy przy przesłuchaniu na policji niepełnoletniej osobie może towarzyszyć zupełnie przypadkowa dorosła osoba? O ile mi wiadomo, to powinien być to rodzic, opiekun - osoba prawnie odpowiadająca za osobę niepełnoletnią - a nie osiemnastoletni sąsiad. Druga sprawa - wygrana pieniężna w kasyno nie wpada nam od tak do kieszenie! Tutaj również nie mam żadnego doświadczenia, ale czy nie wymaga to jakiejś papierkowej roboty?

Naprawdę byłam przekonana, że książka mi się spodoba, a zawiodła mnie w tak wielu aspektach. Strasznie wymęczyło mnie to pięćset stron i wielokrotnie byłam bliska odłożenia tej książki nieskończonej. Jednak brnęłam dalej z nadzieją, że dalej będzie lepiej. Głupia ja... Zawsze staram się znaleźć jakiś pozytywny aspekt w książkach, które mi się nie podobają, dlatego powiem, że książka napisana jest lekkim językiem i rzeczywiście jest bardzo urocza. Może spodoba się osobom, które lubią przerysowane historie typu "od przyjaciół do kochanków". Myślę, że podeszłabym do niej zupełnie inaczej lata temu, kiedy nałogowo czytałam fanfiction, bo ta książka bardzo mi przypominała takie właśnie zakręcone opowiadania z młodzieńczych lat.

"Chłopak, który wiedział o mnie wszystko" napisany jest bardzo prostym, łatwym w odbiorze językiem. Niepotrzebnie autorka rozciągnęła akcję na pięćset stron, bo spokojnie dałoby radę skrócić to nawet o połowę - może wtedy książka nie ciągnęłaby mi się tak długo. Gdyby nie to, że od lektury wymagam jednak kilku rzeczy, może i przymrużyłabym oczy na te niedociągnięcia i skupiła się na tym, że to słodka historia o przyjaźni, która przeobraża się w wielką miłość. Niestety mnie ta historia nie kupiła.


Tytuł: Chłopak, który wiedział o mnie wszystko
Autor: Kirsty Moseley
Seria: Best Friend. Tom 1
Tytuł oryginału: Always You
Data premiery: 19 września 2018
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Liczba stron: 511
Ocena: 4/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.

4 komentarze:

  1. Ja akurat nic jeszcze nie czytałam tej autorki, ale jej książki znam z widzenia, że tak powiem :) Jeśli i ta wpadnie mi w łapki, to przeczytam, by wyrobić sobie opinię, a co :D
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie, jakoś ta książka nie kusi. 😊

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia