Do książki "Sebastian" podeszłam z ogromnym dystansem. No bo czego można się spodziewać po tytule w którym znajduje się słowo "drań" i niezbyt oryginalnym opisie fabuły? Na pewno żadnego szału. Ale, że bardzo lubię od czasu do czasu sięgnąć po takie książki, to zapragnęłam sprawdzić co skrywa w sobie ta pozycja. Zwłaszcza, że dość dużo razy przewijała mi się ona w blogosferze i czytałam dobre opinie. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie to kolejny wulgarny erotyk z irytującymi bohaterami, przepełniony scenami seksu - chociaż i tego się spodziewałam. Dlatego do tej pory jestem zaskoczona, że ta książka okazała się nie być wcale taka zła.
Nie oceniaj książki po okładce - uniwersalne powiedzenie, które jest tematem głównym tej książki. Główna bohaterka - Jameson Clark - to poukładana i pilna uczennica, która uwielbia nosić kardigany i perły na szyi. Przez jej styl ubierania zaklasyfikowana została jako nudna dziewica, chociaż im dalej w książce, tym bardziej dowiadujemy się, że daleko jej do nudnej, a już co dopiero dziewicy. Z James polubiłyśmy się od samego początku - jest zupełnie odporna na błazeństwo i podrywy Sebastiana, jest wyszczekana i nie daje sobie w kaszę dmuchać. Strasznie obawiałam się, że będzie to jedna z tych licznych bohaterek, które niby miały być odporne na czar głównego bohaterka, a tak naprawdę potem okazywało się, że zamiast myśleć głową, to myślą czymś innym. James twardo stąpała po ziemi i była nieugięta w wielu sprawach, za co bardzo lubię jej postać. Oczywiście wiadomo, że z czasem się mu poddała, ale zostało to bardzo fajnie poprowadzone i tak naprawdę stało się to dopiero pod koniec książki - ale o ich relacji opowiem za chwilę.
Miałam troszkę problem z postacią Sebastiana. Sebastian "Oz" Osborne to bardzo popularny zapaśnik, niewstydliwy i trochę wulgarny kobieciarz, któremu panienki padają u stóp. I nie zapomnijmy, że jest draniem - draniem z prawdziwego zdarzenia, a nawet dupkiem. Nie polubiłam go i potrzebowałam trochę czasu, aby się do niego przekonać. Może miało to związek z tym jak traktował kobiety, w tym nawet Jameson. A może to, że musiałam ze szczegółami śledzić jego seksualne przygody z różnymi dziewczynami (w tym także na oczach James), które były niesmaczne i zupełnie niepotrzebne. A najbardziej drażniło mnie to, że dla tego faceta numer jeden w hierarchii wartości jest seks. I to nie tylko jego uprawianie, ale myślenie o nim, rozmawianie. I nie żartuję - każda jego rozmowa z kimkolwiek w końcu schodziła na temat seksu. Na szczęście wynagradzał mi to genialnym poczuciem humoru. Nie dało się nie śmiać z jego absurdalnych tekstów i zachowań. Okazało się jednak, że pod tą warstwą drania i kobieciarza skrywa się naprawdę fajny chłopak, a nawet romantyk. Żałuję tylko, że tak mało dowiedzieliśmy się o jego życiu rodzinnym i ogólnie życiu poza szkołą.
James i Oz spotykają się z powodu zakładu. Koledzy Oz'a podpuszczają go, że jeśli pocałuje James, wygra pięćset dolarów, na co sama James po kilku negocjacjach się zgadza za połowę wygranej. Tak rozpoczyna się ich szalona przygoda, bo chociaż miało się zacząć i skończyć na tym zakładzie, to żadne z nich nie może przestać o sobie myśleć. Sebastian pragnie zdobyć dziewczynę i zaciągnąć ją do swojego łóżka, chociaż James pozostaje nieugięta. W czasie jego zabiegań wytwarza się pomiędzy nimi przyjaźń. I nie wiem jak wy, ale ja mało czułam tej chemii pomiędzy nimi. To jeden z tych związków, który w dużej mierze opiera się na fizyczności, a mnie to niezbyt przekonuje.
Wielka szkoda, że jakoś nie polubiłam też żadnego drugoplanowego bohatera. Chociaż przewijało ich się tam pełno, to do nikogo nie mogłam się przekonać, albo po prostu miałam ich gdzieś. Najbardziej denerwowali mnie koledzy Oza - nie da się ich określić inaczej jak seksistowskimi świniami. Sposób, w jaki odzywali się do innych dziewczyn i ich traktowanie było obrzydliwe i niejednokrotnie miałam ochotę im przywalić. Całe szczęście, że Sebastian miał trochę oleju w głowie i znał swoje granice. Na czele tych dupków stał Zeke, który, o ile się nie mylę, jest głównym bohaterem drugiej części. Zupełnie nie rozumiałam jego zachowania i nienawiści do James i jej koleżanek, dlatego przeczytanie drugiej książki może być ciekawe, bo nie wyobrażam sobie, żebym miała go polubić.
Żeby nie było, że piszę tylko o negatywnych rzeczach, uwielbiam tę książkę za jej humor. Dawno się tak nie zaśmiewałam podczas lektury, jak przy czytaniu "Sebastiana". Niektóre teksty bohaterów, przekomarzania się Oza i James nie jeden raz doprowadziły mnie do płaczu ze śmiechu. A najzabawniejsze były cytaty przez rozdziałami, które jak autorka podkreśliła na koniec, są zaczerpnięte z życia jej czytelników. Nieźle się uśmiałam czytając niektóre z nich. Absurdalne i głupie, a jednak komiczne. Dzięki temu przez książkę się wręcz leciało, bo chciało się ją czytać dla samego świetnego stylu pisania autorki.
Więc jaki mamy morał tej książki? Nigdy nie oceniaj dziewczyny po kardiganie. A może lepiej - nie oceniajmy nikogo po pozorach, bo pozory mylą, a my nigdy nie wiemy, co ukrywa w sobie dana osoba. Pierwszy tom "Jak poderwać drania" okazał się być świetną odskocznią od ciężkich lektur i chociaż miał w sobie kilka wad to ja miałam ubaw po pachy. To jedna z tych książek, przy której śmiejemy się nawet w najmniejszych głupot. Plusy należą się za głównych bohaterów i sam rozwój ich relacji, wszystko działo się w swoim czasie i nie było przesadzone. Może nie jest to książka roku i pewnie do niej już nie wrócę, ale było fajnie ją przeczytać. Zauważyłam, że wiele osób porównuje ją do powieści Elle Kennedy "Układ" - a że Układ to jedna z moich ulubionych książek, to muszę się nie zgodzić. Sebastian jednak nie dorównuje poziomem serii "Off-Campus" i wśród innych romansów tego typu tak naprawdę niczym się nie wyróżnia. Książkę czytało mi się dobrze, ale nie było szału.
Kilka najzabawniejszych cytatów:
"- Skarbie, Oz to tylko ksywka. Jeszcze mnie nie wygooglowałaś?
Rozbawiona przewraca swoimi błękitnymi oczami.
- Jestem pewna, że googlowałeś samego siebie tyle razy, że starczy za nas oboje.
Jasne, ma rację. Faktycznie często to robię."
"Posiadanie penisa to jak posiadanie naprawdę głupiego, wiecznie pijanego kumpla. Widzisz, jak robi głupoty, ale nic nie możesz na to poradzić. I czasami pstrykasz mu zdjęcia."
"Zeszłej nocy laska spoliczkowała mnie, bo pomyliłem jej imię w trakcie seksu. A potem przypomniała sobie, że sama mi się przedstawiła tym fałszywym imieniem."
Tytuł: Jak poderwać drania. Sebastian
Autor: Sara Ney
Tytuł oryginału: How to date a Douchebag: The studying Hours
Seria: Jak poderwać drania. Tom 1
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 23 października 2018
Liczba stron: 423
Ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu! :)
Książkę mam, ale nie ciągnie mnie jakoś do jej czytania. 😊
OdpowiedzUsuńMoże w końcu się przekonasz i po nią sięgniesz ;)
UsuńA ja sobie ją odpuściłam przez tytuł i okładkę :D Nie wiem, jakoś opis mnie nie zaciekawił. Może kiedyś po nią sięgnę, bo tak jak pisałaś, książki nie ocenia się po okładce :D
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
No, ani tytuł, ani okładka nie zachęcają ;/ Ale warto dać jej szansę, żeby się pośmiać :P
UsuńWpisuję na listę książek do przeczytania, zdecydowanie!
OdpowiedzUsuń"Posiadanie penisa to jak posiadanie naprawdę głupiego, wiecznie pijanego kumpla. Widzisz, jak robi głupoty, ale nic nie możesz na to poradzić. I czasami pstrykasz mu zdjęcia."
Super, cieszę się! :D
Usuń