czwartek, 4 kwietnia 2019

Mia Sheridan - Bez Żalu



Jessie i Callen poznali się już jako dzieci. Dla jedenastoletniej dziewczynki kilka lat starszy od niej chłopiec był dla niej jak książę, idealny towarzysz przygód, najlepszy przyjaciel. Ich więź pozwalała im na przetrwanie, gdy życie rodzinne sypało się na kawałki, a wagon kolejowy, w którym się spotykali, był ich osobistą bezpieczną przystanią. Przez lata ich relacja się rozwija i staje tylko silniejsza, powoli przeradzając się w uczucie, którego żadne z nich nie rozumie. Gdy pewnego dnia Callen całuje Jessie, wstrząsa jej światem. Ale potem znika bez słowa, a porzucona dziewczyna postanawia o nim zapomnieć.

Wiele lat później Callen zostaje sławnym kompozytorem, a Jessie tłumaczką języka starofrancuskiego. Kobieta zamieszkuje we Francji, gdzie dostaje pracę, polegającą na przetłumaczeniu nowo znalezionych dzienników ze starożytności, mającymi powiązanie ze świętą, Joanną d'Arc. Na czas pracy zamieszkuje w starym, urokliwym zamku, gdzie pewnego dnia wpada na Callena, który przebywa tam na dwutygodniowych wakacjach. Niestety mężczyzna, chociaż niezwykle atrakcyjny, nie przypomina już tego chłopca z przeszłości - jest zimnym, zamkniętym, niepoprawnym kobieciarzem, który z łatwością mógłby złamać jej serce. Nikt nie wie, że Callen przeżywa kryzys twórczy, a muzyka tkwi w jego głębi, więziona przez cierpienie i jego wewnętrzne demony. Tylko jedna osoba może pomóc mu odnaleźć inspirację - i jest nią Jessie, która nie chce ponownie zatracać się w Callenie, wiedząc, jak ten traktuje siebie i innych - bez szacunku.

Kiedy przeznaczenie pcha do siebie dwie osoby, bardzo trudno jest trzymać się od siebie z daleka. Im dłużej Callen i Jessie przebywają w swoim towarzystwie, tym więcej uczuć wychodzi na powierzchnię. Ale w ciągu lat nazbierało się tyle niedopowiedzeń, tyle kłamstw, tyle błędów, że być może nigdy nie będą w stanie stworzyć coś prawdziwego.

Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem jedną z największych fanek twórczości Mii Sheridan i sięgam po jej książki zawsze, kiedy tylko wychodzi coś nowego. I chociaż w ostatnim czasie było trochę nam pod górkę (co nie znaczy, że książki były złe, bo absolutnie nie były), bo na punkcie żadnej książki nie oszalałam tak mocno, jak chociażby w przypadku moich ulubionych powieści - Bez Słów, czy Bez Szans, to pani Sheridan zawsze daję szansę. Jest mi tylko szkoda, że wydawnictwo tak krzywdzi jej książki okładkami - ta, chociaż lepsza od poprzedniej ("Bez Złudzeń"), nijak ma się do klimatu historii i o wiele bardziej pasowałoby tutaj pozostanie przy oryginalnej wersji. No ale chyba nic nie możemy z tym zrobić.

Książka podzielona jest na trzy konkretne części, z czego każda ma ważny wpływ na relację Jessie i Cala, a także na nich samych, jako indywidualnych ludzi. Autorka zaczyna wprowadzenie ich historii przez przedstawienie ich wspólnego dzieciństwa i problemów ich życia rodzinnego, które sprawiają, że jako dzieciaki często uciekają z domów i znajdują spokój w swoim towarzystwie. Jessie i Callen dość szybko łapią nić porozumienia i zdają sobie sprawę, że ich przyjaźń pozwala im uciec od cierpienia, jakie zadają im rodzice. Jak to dzieci, ich relacja opiera się głównie na zabawie, snuciu marzeń i fantazji, chociaż nie można nie zauważyć powagi w tym, jak ważne miejsce zajmują w swoich sercach. Łączy ich wspólna miłość do muzyki, dzięki której powoli leczą swoje zranione dusze. Aż do czasu jednego pocałunku, po którym Callen znika i już nigdy nie wraca.

Chociaż jest to dość krótkie wprowadzenie, to dzięki temu dostajemy obraz tego, jak ważni byli dla siebie bohaterowie swego czasu. Kiedy autorka przeskoczyła do teraźniejszości, nie powiem, trochę mi się złamało serce. Poza oczywistym faktem, że ich drogi rozeszły się na długie lata, w ciągu których bardzo wiele się zmieniło, to bardzo trudno było mi zaakceptować postać, jaką stał się Callen. W romansach jest wiele męskich postaci kreowanych na kobieciarzy, bawidamków i aroganckich dupków, ale w nim było coś więcej. Pierwsze spotkanie Callena i Jessie wzbudziło we mnie niesmak, bo nie dość, że mężczyzna był schlany, to jednego wieczoru zaprosił dwie kobiety do swojego pokoju - w tym Jessie. Już od razu widać, że seks i alkohol są dla niego ucieczką od czegoś okropnego, ale to nie zmienia faktu, że nie podobało mi się, że dla niego kobiety były obiektem do wykorzystywania i porzucania, że traktował je z zerowym szacunkiem i nie obchodziło go nic, poza swoją własną przyjemnością. A z biegiem akcji było tylko gorzej i bardzo trudno było mi do polubić.

Czasami miłość potrzebuje tylko odrobimy bliskości, żeby rozkwitnąć.

Callen to człowiek, który nosi w sobie bardzo dużo skrywanego cierpienia, męczą go demony swojej przeszłości i niebezpiecznie zbliża się do autodestrukcji. Wychowywany w rodzinie, w której go poniżano, bito, wyzywano, nawet jako dorosły mężczyzna nie potrafi się uwolnić od tych doświadczeń, bo prześladują go na każdym kroku. Poza czasem, kiedy jest pijany, albo uprawia seks - dlatego też jest to właściwie jedyne, co robi. I ja jestem skłonna zrozumieć jak ogromny wpływ na człowieka może mieć cierpienie, jego historia łamała serce i nikomu bym tego nie życzyła. Ale Callen jest bardzo trudną postacią, bo nawet pomimo tego, czego się dowiadujemy, nie potrafię sobie w sercu usprawiedliwić tego, że zrobił wiele świństw, za które wstydziła się nawet sama Jessie. Myślę, że Callen po drodze tak się zatracił, że stracił poczucie tego, co jest dobre, a co złe, że w życiu trzeba mieć szacunek do innych, a przede wszystkim do samego siebie. I może właśnie o to chodziło Mii - o pokazanie jego drogi do uzdrowienia, do zaakceptowania tego, że chociaż mu się wydaje, że jest inaczej, to są wokół niego ludzie, którzy go kochają i mu pomogą. Ale to nie zmienia faktu, że przez praktycznie całą książkę nie mogłam się do niego przekonać. Chociaż świadoma jego przeżyć, męczyło mnie czytanie o tym, że nie jest wart szczęścia, miłości, Jessie, podczas gdy tak naprawdę nie robił nic w kierunku, aby naprawić swoje życie, a tylko bardziej się pogrążał i narzekał.

Za to o wiele bardziej polubiłam Jessie, która chociaż momentami irytowała mnie tym, że tak łatwo ulegała Callenowi, to jednak w wielu momentach zachowywała zimną krew i wiedziała kiedy należy powiedzieć nie. Może i nie jest osobą, z którą dogadałabym się w prawdziwym życiu - zdecydowanie zdarzało się, że była naiwna, a w Callenie dopatrywała się swojego księcia z przeszłości, chociaż dobrze wiedziała, że mu do niego daleko. Nie rozumiem też dlaczego autorka zdecydowała się zrobić z niej dziewicę, która czeka na swojego księcia na białym rumaku, podczas gdy Callen puszczał się na prawo i na lewo, imprezował i bawił się w najlepsze, no ale to moja osobista preferencja, a przecież wielu autorów obiera taką drogę i czytelnicy nie mają z tym problemu. Jessie zdarzało się ulegać urokom Callena, podczas gdy ja pewnie już dawno kopnęłabym go w dupę, ale całe szczęście, że kiedy nadszedł ten czas, postawiła na swoim i wygarnęła Callenowi, każąc mu się zebrać do kupy.

Naturalnie pragnęłam, aby Callen i Jessie wreszcie zaznali spokoju, szczęścia i miłości. Bo chociaż Cal nie zostanie moim ulubionym bohaterem, to nie był on złym człowiekiem, a po prostu potrzebował pomocy, aby wrócić na właściwą drogę. Inna sprawa, że najpierw musiał zaakceptować, że jej potrzebuje i że musi wreszcie coś zmienić. Ale po raz pierwszy od bardzo dawna nie byłam za tym, aby bohaterowie się zeszli, bo to nie było dobre dla żadnego z nich, przynajmniej nie do czasu, aż Cal przestanie siebie wyniszczać. Jak można pokochać kogoś, jeśli nie kocha się siebie samego? Cieszę się, że Jessie w końcu doszła do tego samego wniosku i pozwoliła mu odejść, aby Callen mógł zmienić swój styl życia. Bałam się, że autorka obierze inną drogę i historia będzie nierealistyczna, ale koniec końców wszystko zakończyło się tak, jakbym tego chciała.

Czyżby właśnie na tym polegała prawdziwa odwaga: działaniu pomimo strachu? Podążaniu za dogmatami swojej wiary i głosem serca prosto w wir walki, do której zostało się wezwanym?

Poza głównym bohaterem, który przyczynił się do tego, że lektura tej powieści mnie trochę męczyła, to "Bez Żalu" nie było złą książką. Bardzo podobał mi się jej klimat, a osadzenie miejsca akcji we Francji zdecydowanie wyszło tutaj na dobre - czułam się prawie tak, jakbym sama tam z nimi przebywała. To uczucie piętnowały fragmenty dzienników, których tłumaczeniem zajmowała się Jessica - one stanowiły swoją własną, odrębną historię miłosną, która była naprawdę bardzo miłym dodatkiem do książki. Nie da się nie zauważyć, że jest to powieść Mii Sheridan - była tak subtelnie piękna, co zawdzięczamy niemal poetyckiemu pióru autorki. Autorka ukazuje, że ukazywanie miłości to coś więcej, niż słowa, a osoby, które są sobie pisane, zawsze odnajdą do siebie drogę.

"Bez Żalu" to chyba moja najmniej ulubiona powieść Mii Sheridan i mówię to z przykrością. Była dobra, ale nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Patrząc wstecz na jej cudowne historie, takie jak Bez Słów, czy Bez Szans - powieści, które uwielbiam za to, że poruszają, są przepełnione emocjami, a z bohaterami można się utożsamić i ich pokochać, to tutaj tego mi zabrakło. Autorka stworzyła tak wielu świetnych bohaterów i zawiodłam się trochę postacią Callena. Ale mimo wszystko spędziłam przy niej czas miło i jestem zadowolona z tego, jak potoczyły się losy Callena i Jessie. Cieszę się, że autorka nie poszła na łatwiznę i skupiła się na kilku ważnych aspektach, które koniec końców dają człowiekowi do myślenia. Właśnie za to zawsze będę sobie cenić książki Mii Sheridan, nawet te trochę gorsze.

MIA SHERIDAN  to pisarka urodzona w Stanach Zjednoczonych. Wielokrotnie odznaczana za swoją twórczość, między innymi nagrodą New York Timesa w kategorii Bestseller Author. Do tej pory Mia Sheridan napisała 10 książek. Wszystkie spotkały się z gorącym przyjęciem, a sama autorka ma rzeszę oddanych fanów.

Prywatnie żona i matka czworga dzieci. Jej największą pasją jest "tkanie prawdziwych miłosnych historii o ludziach, którym przeznaczone jest, by być razem". Postacie kreowane w jej opowieściach są wielowymiarowe, zazwyczaj z dużym bagażem doświadczeń, który ukształtował ich życie. Jej powieści cechuje duże poczucie humoru i przedstawianie miłości w jej najpiękniejszych odsłonach.

Utwory wychodzące spod jej pióra porywają czytelników na całym świecie. Ludzie, którzy czytają te książki, odbywają z ich bohaterami podróż, na końcu której są z nim tak związani, że po jakimś czasie z utęsknieniem powracają do lektury odświeżając sobie perypetie "nowych przyjaciół".


Tytuł: Bez Żalu
Autor: Mia Sheridan
Tytuł oryginału: More Than Words
Data premiery: 13 marca 2019
Wydawnictwo: Edipresse
Liczba stron: 332
Ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Edipresse.




6 komentarzy:

  1. Nie czytałam jeszcze, ale jestem ciekawa, jak ja ją odbiorę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że spodoba ci się bardziej, niż mnie :)

      Usuń
  2. Raczej się nie skuszę , za to blog będę odwiedzać. Dodaję do obserwowanych i zapraszam do mnie

    czytankanadobranoc.blogspot.com

    pozdrawiam

    karolina

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię książki tej autorki, więc tę, również na pewno przeczytam. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że spodoba ci się bardziej, niż mi ;)

      Usuń

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia