Przeszłość spowita ciemnością. Przyszłość bez szans na światło dnia. Czy tragiczną przeszłość można wymazać z pamięci?
Blake przez całe życie zmaga się z traumą po śmierci rodziców. Nie umie poradzić sobie z nocnymi koszmarami, wspomnieniami, pytaniami. Zaczyna coraz częściej myśleć o Cole’u, z którym przyjaźni się, odkąd trafiła do rodziny zastępczej. Przez lata obserwowała, jak kolejne dziewczyny opuszczały jego pokój, a szepty innych towarzyszyły mu na szkolnych korytarzach.
On ma dziewczynę, ona ma chłopaka, jednak między nimi wyczuwa się pożądanie. Blake postanawia rzucić światło dnia na cienie przeszłości. Czy uda się jej zachować przy sobie tych, na których naprawdę jej zależy?
O Claire Contreras słyszę po raz pierwszy i dlatego po lekturę "Nie ma światła w ciemności" sięgnęłam praktycznie na ślepo. Po przeczytaniu opisu postanowiłam dać jej szansę, chociaż nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Już sam prolog wzbudził moją ciekawość, bo zapowiedział coś więcej niż kolejny, schematyczny romans. Wypadł tajemniczo, ciekawie i mnie wciągnął. Ale czy dalej było równie dobrze?
Blake Brennan od dziecka musiała wiele przeżyć, aby być tu, gdzie znajduje się teraz. Względnie szczęśliwa, z poukładanym życiem i przyjaciółmi u boku. Już jako mała dziewczynka zmuszona była być świadkiem tragicznej śmierci swoich rodziców. Potem trafiła pod opiekę swojej ciotki, która po kilku latach zmarła na raka, aż wreszcie zamieszkała u rodziny zastępczej. Tam poznała swoich najlepszych przyjaciół i nową rodzinę, a nawet miłość. Ale przeszłość i tysiące pytań nigdy nie dawały jej żyć w spokoju. Dramatyczne przeżycia dręczą ją do dziś. Żyje w ciągłym strachu o tych, których kocha i o siebie samą.Żeby chronić tych, których się kocha, czasem trzeba robić rzeczy, które sprawiają ból.
Blake przeżyła w swoim życiu tak wiele, że podziwiam ją za siłę ducha, jaką sobą reprezentuje. Po takich wydarzeniach ja pewnie już dawno bym się całkowicie poddała. Mimo to nie można nie zauważyć, jak wielki wpływ na jej codzienne życie mają wydarzenia z przeszłości. Nigdzie nie czuje się bezpieczna. Boi się na poważnie zaangażować w związek z drugą osobą z obawy, co może przynieść przyszłość. Jedyną osobą, przy której czuje się bezpieczna i kochana jest Cole, jej były chłopak, z którym nie pozwala sobie być z powodu wielu wydarzeń przeszłości. Mimo to w pewnym momencie nie zostaje jej nic innego, jak zaryzykować, bo inaczej już do końca życia będzie żałować, że straciła szansę na bycie szczęśliwą. Blake wzbudziła we mnie wielki szacunek i jej historię czytało mi się bardzo dobrze.
Cole to idealny książkowy chłopak, w którym zapewne każda czytelniczka się zakocha. Pod wieloma względami jest cudowny, chociaż bywały też momenty, w którym popełniał błędy i podejmował głupie decyzje - zwłaszcza we fragmentach z przeszłości. Mimo wszystko gołym okiem widać, że chłopak ma serce na dłoni i nigdy nie ma na myśli niczego złego. Jego słowa i czyny wzruszały i powodowały rój motyli w brzuchu. Naprawdę wielka szkoda, że znaleźć takiego faceta w prawdziwym życiu to nie lada wyzwanie.
Bez względu na to, przez co przeszłaś w życiu, nie bój się kochać. Miłość to jedyne, co utrzymuje nas przy zdrowych zmysłach. Gdyby nie ona, cierpienie, którego doświadczamy, nie byłoby nic warte. Gdy nie cierpienie, nie docenialibyśmy dobrych rzeczy, które daje nam życie. Czasem można odnieść wrażenie, że życie tylko rzuca ci kłody pod nogi, ale trzeba nauczyć się wstawać po upadku i dalej walczyć.
Autorka przeplata fabułę książki między przeszłością, a teraźniejszością, dzięki czemu nie tylko poznajemy początki relacji Blake i Cole'a, ale też kilka sekretów z ich przeszłości. Nie ukrywam, że momentami się w tym wszystkim gubiłam, ale jednocześnie podoba mi się, że autorka postanowiła je wkręcić w fabułę. Nie mogę zaprzeczyć, że autorka miała konkretny pomysł na fabułę i to nawet ciekawy. Co prawda ja dodałam dwa do dwóch dość szybko i nie byłam zbytnio zaskoczona, ale z pewnością znajdą się tacy, którym spodoba się dodanie do romansu nutki tajemniczości. Niestety tutaj muszę stwierdzić, że moim zdaniem zawiodło trochę wykonanie. Być może mam takie wrażenie, ponieważ książka jest bardzo króciutka i fabuła leci w ekspresowym tempie? Czasami wszystko wydawało się naciągane, autorka zdradzała rąbka tajemnicy, by zaraz przeskoczyć do następnego wątku i zapomnieć o bombie, jaką zrzuciła. Zdecydowanie zbyt szybko kończyła pewne fragmenty i to mi uwierało. Przez to lektura tej książki nie była idealna.
"Nie ma światła w ciemności" to dobre połączenie romansu, tajemnicy, napięcia i tragedii. Co prawda nie jest to książka idealna, do kilku aspektów można by się przyczepić i jest zdecydowanie za krótka, ale nie można zaprzeczyć, że wciąga i czyta się ją przyjemnie. Historia Cole'a i Blake jest interesująca i na pewno przyłapiecie się na tym, że zaczynacie im mocno kibicować. Zakończenie natomiast sprawia, że nieważne czy książka się nam podobała, czy nie, chcemy wiedzieć co będzie dalej. Mam nadzieję, że część druga pojawi się u nas już niedługo.
CLAIRE CONTRERAS, mimo iż jest bestsellerową autorką romansów „New York Times’a”, a jej książki zostały przetłumaczone na kilkanaście języków, sama prywatnie w ogóle nie czyta książek z wątkiem miłosnym, głównie zaś sięga po kryminały. Jednak kiedy zaczyna pisać kolejną książkę, to właśnie fabuła romansu rodzi się w jej głowie. Prywatnie jest żoną i mamą dwóch chłopców.
Tytuł: Nie ma światła w ciemności
Autor: Claire Contreras
Tytuł w oryginale: There's no light in darkness
Data premiery: 19 czerwca 2019
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 274
Ocena: 6/10
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Myślę, że mimo wszystko, dam tej książce szansę. 😊
OdpowiedzUsuńMoże tobie spodoba się bardziej :D
Usuń