niedziela, 23 czerwca 2024

Bal Khabra - Collide. Kolizja serc



Największym marzeniem Summer Preston jest zostanie psycholożką sportową. Do osiągnięcia obranego celu ma ją przybliżyć aplikacja do programu naukowego. Aby spełnić swoje marzenie, dziewczyna musi współpracować z kapitanem uczelnianej drużyny hokejowej Aidenem Crawfordem. Brzmi prosto, prawda? Jest jednak mały problem. Aiden niechętnie pracuje z Summer, a Summer żywi głęboką niechęć do hokeistów. Ponadto, gdy poznaje Aidena, on potwierdza jej wszystkie najgorsze przypuszczenia.

Bycie kapitanem uczelnianej drużyny hokejowej to dla Aidena ogromne wyróżnienie. Jego lekkomyślny błąd może jednak zagrozić wszystkiemu, o co zespół walczył przez cały sezon. Za karę Aiden zostaje zmuszony do wzięcia udziału w projekcie badawczym Summer. Skrupulatna natura i niezachwiana koncentracja na celach Summer zderzy się z beztroską postawą Aidena, który działa bez namysłu i nie bierze pod  uwagę konsekwencji.

W miarę jak zagłębiają się w projekt, zaczynają jednak odkrywać to, co jest schowane za ich starannie skonstruowanymi fasadami. 

Czy uda im się zburzyć mur, który wokół siebie zbudowali? Czy połączy ich coś więcej niż tylko współpraca?


Raczej nikogo nie zaskoczę pisząc, że wystarczy mi podstawić romans hokejowy pod nos, a ja go przeczytam w ciemno. Hokej to jedna z moich miłości, chociaż jeszcze nie tak dawno nie sądziłam, że realnie wciągnę się w ten sport poza książkami, a więc "Collide", najnowszy fenomen romansiar, naturalnie zwrócił moją uwagę jeszcze zanim usłyszałam o polskiej premierze. Czytałam o niej same dobre rzeczy od zagranicznych czytelniczek, cytaty mnie kusiły, no więc w końcu ją przeczytałam. Muszę jednak przyznać, że mam wobec niej ogromnie mieszane uczucia - nie pokochałam jej, ale też nie znienawidziłam. Przyjemnie mi się ją czytało, ale mam kilka zastrzeżeń.

Summer marzy o karierze przycholożki sportowej, ale aby mogło się to spełnić, musi dostać się na wymarzony staż. W tym celu jej promotorka każe jej napisać pracę badawczą o hokeju, od którego dziewczyna za wszelką cenę stara się trzymać z daleka. Aiden, kapitan uniwersyteckiej drużyny hokejowej, ma zostać jej obiektem badań, zmuszony do tego po kolejnej wpadce jego drużyny u trenera i dziekana. Żadne z nich nie ma ochoty na tę współpracę, ale nie bardzo mają inny wybór - zaczynają więc spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Wkrótce oboje odkrywają, że za fasadą frywolnego sportowca i zimnej, ambitnej dziewczyny skrywa się coś więcej, ale czy Summer uda się otworzyć serce na chłopaka, który przypomina jej o najgorszych momentach swojego życia?

Zacznijmy od tego, że fabularnie "Collide" jest bardzo przystępną, łatwą do polubienia książką, bo z pewnością niejednej osobie przypomni o najpopularniejszych studenckich i hokejowych historiach, które lata temu skradły serce niejednej czytelniczki. Ja osobiście nie mogłam nie zauważyć podobieństw do "Układu" Elle Kennedy czy "Icebreakera" Hannah Grace, zarówno w klimacie i relacji między różnymi bohaterami, jak i w niektórych scenach. Inspiracja oczywiście nie jest niczym złym i nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo, ale też w pewien sposób sprawiło, że na pewno nie pokochałam jej tak mocno, jak mogą ją pokochać osoby, które być może nie miały styczności z wyżej wymienionymi tytułami - po prostu czytałam już tego typo historie wcześniej.

Książka napisana jest tak lekkim i przystępnym językiem, że naprawdę nietrudno jest się w nią wkręcić już od pierwszych stron. Chociaż bohaterowie nie robią najlepszego wrażenia, ani na sobie, ani na czytelnikach (Aiden i drużyna hokejowa w szczególności), to lekkość tej historii nadrabia i wkrótce zostajemy wciągnięci w ich błazenady i frustrację Summer związaną z tym, że musi współpracować z hokeistą - ze wszystkich sportowców na świecie trafiła jej się akurat dziedzina sportu, której szczerze nienawidzi. Kocham dobrą historię enemies to lovers i byłam podekscytowana tym, że tak jest promowana, ale osobiście wcale bym jej tak nie określiła, co było moim pierwszym rozczarowaniem. Aiden i Summer może i początkowo okazują sobie niechęć, ale to by było na tyle, bo już parę scen później ze sobą normalnie rozmawiają - a pierwszego złego wrażenia i niechęci Summer do nawiązywania znajomości z hokeistami chyba nie można nazwać nienawiścią?

Tak jak wspomniałam, bohaterowie nie mają najlepszego startu, bo żadne z nich nie ma ochoty ze sobą współpracować. A jednak Summer potrzebuje Aidena, by dostać wymarzony staż, a Aiden potrzebuje jej, aby poprawić reputację swoją i drużyny po wpadce u trenera i dziekana, a więc niechętnie zaczynają razem pracować nad badaniami Summer. Mamy tutaj fajny zabieg wykorzystania motywu grumpy/sunshine, z tym że dla odmiany do główna bohaterka jest trochę takim gburkiem, a nasz kapitan drużyny miłym chłopakiem, który do życia podchodzi z lekkością. Z pewnością pozwoliło to na stworzenie fajnej dynamiki między tą dwójką.

I jak na początku byłam trochę zniesmaczona Aidenem i całą drużyną hokejową za ich dziecinne wybryki i lekceważące podejście do obowiązków, to wkrótce Aiden skradł całe moje serce. Nie żartuję, gdyby nie ten chłopak, nie polubiłabym tej książki nawet w połowie tak bardzo. To idealny przykład faceta, który dla swojej ukochanej zrobiłby wszystko. Jest absolutnie, nieodwracalnie zauroczony Summer i to rozczulające, jak bardzo dla niej przepadł. Słucha jej potrzeb, rozumie ją bez słów, jest cierpliwy, daje jej czas, aby sobie poradziła ze swoimi emocjami, a na dodatek ma przeogromne serce i zawsze bliskich stawia na pierwszym miejscu. Ten facet całowałby ziemię, po której stąpa i aż czasami byłam pod wrażeniem jego cierpliwości wobec niej, bo ja dla odmiany byłam nią zmęczona już w połowie książki.

Postać Summer to dla mnie skomplikowana kwestia, bo mam wrażenie, że tutaj zawiodło parę rzeczy i przez to jej zachowanie strasznie mnie czasami męczyło. To nie żaden sekret, że bohaterka ma awersję do hokeistów z powodu swojego ojca i dlatego tak ciężko było jej się otworzyć przez Aidenem, ale mam wrażenie, że autorka nie do końca wiedziała, jak się w to zagłębić. Przez większość czasu mogłam się tylko domyślać, że o to chodzi, ale przez to, że dopiero pod koniec książki powracamy do jej problemów, jej decyzje i zachowanie mniej więcej w środku książki pozostawiają wiele do życzenia. Momentami miałam dość tego, że bohaterowie robili krok w stronę siebie tylko po to, aby chwilę później Summer to ponownie zepsuła. Nie zliczę ile razy myślałam, że w końcu idziemy w dobrym kierunku, aby za chwilę znowu zszokowała mnie swoją głupią decyzją. A chyba najbardziej frustrowało mnie to, z jak małym szacunkiem traktowała Aidena, który był dla niej miły i zawsze brał pod uwagę jej uczucia (nie żartuję, raz obraziła się na niego za to, że powiedział jej, że nie chce, aby ich pierwszy raz był w samochodzie, bo zasługuje na coś więcej). Bardzo, bardzo starałam się być wyrozumiała, ale już w pewnym momencie miałam dość jej wybuchów, chowania się, zazdrości i niezdecydowania. 

Gdyby tak wyciąć z tej książki jakieś sto stron kolejnych dram, które w połowie książki po prostu powracały w kółko i w kółko, a ich relacja w ogóle nie ruszała się do przodu, to naprawdę mogłabym tę historię pokochać. Początek był świetny, a końcówka jeszcze lepsza (uwielbiam epilog tej historii, jest przeuroczy), ale nie mogłam się pozbyć wrażenia, że zabrakło tu jakiejś spójności i dopracowania wszystkiego, aby wątki i kreacja bohaterów się trzymała kupy. Bo weźmy chociażby wątek współpracy Summer i Aidena - tak naprawdę w ogóle nie wiem na czym on polegał, bo nie został w żaden sposób rozwinięty. Podobny problem miałam z wieloma innymi momentami w tej historii.

Mimo moich uwag i czepialstwa, szczerze miło spędziłam przy tej książce czas (pomijając środek). Czyta się ją bardzo przyjemnie i szybciutko, jak zwykle zauroczyła mnie już kolejna fikcyjna drużyna hokejowa (Kian to mój ulubieniec, facet mnie rozbawiał do łez), a poza tym kto by się nie zakochał w takim Aidenie? Jest tu tak wiele ciepłych, przeuroczych momentów i cytatów, że trudno się czasami nie rozczulić, nawet jeśli przez dużą część czasu ma się ochotę bohaterów udusić. Tak więc może nie będzie to mój nowy ulubieniec, ale mimo wszystko uważam to za fajny romans hokejowy i chętnie sięgnę po inne książki autorki w tej serii. 


Bal Khabra jest kanadyjską pisarką, entuzjastką romansów i miłośniczką książek. Zanim zdecydowała się wskoczyć do świata romansów jako autorka, spędzała czas na pisaniu o książkach w mediach społecznościowych. Bal ma wielokulturowe korzenie, podobnie jak Summer i inne postacie z jej książek. Niezależnie od tego, czy jest to język, pudełko jej ulubionych słodyczy, czy filiżanka chai, w jej pisarstwie nie brakuje śladów jej południowoazjatyckiego pochodzenia. Uwielbia czytać o miłości, oglądać filmy o miłości, a teraz sama o niej pisze. Naprawdę niewiele innych rzeczy sprawia, że jej serce trzepocze tak jak wtedy, gdy książka kończy się happily ever after. Zakochała się w pisaniu i ma nadzieję, że nadal będzie spełniać swoje marzenia jako autorka romansów.


Tytuł: Collide. Kolizja serc
Autorka: Bal Khabra
Tytuł w oryginale: Collide
Seria: Off the Ice. Tom 1
Data premiery: 05.06.2024
Wydawnictwo: Papierowe Serca
Ocena: 6.5/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Papierowe Serca:


Czytaj dalej »

czwartek, 20 czerwca 2024

Leah Brunner - Flirtation or Faceoff | Recenzja patronacka



Po tym, jak złamano mi serce, na zawsze wyrzekłam się sportowców.

Ale potem moja najlepsza przyjaciółka wzięła ślub z hokeistą z NHL, którego kolega, Colby Knight, nie chciał mi dać spokoju. Colby to mistrz zdobywania bramek (na lodowisku i poza nim) i nie jest przyzwyczajony do tego, że mu się odmawia. Dlatego mój brak zainteresowania traktował jak zaproszenie. Ignorowałam go, dopóki nie uświadomiłam sobie, że jego wiedza i umiejętności mogą mi pomóc w zwróceniu uwagi kogoś, na kim mi zależy. Problem w tym, że od kiedy Colby został moim randkowym doradcą, staję się coraz bardziej rozkojarzona... I właśnie teraz, kiedy zaczęłam sądzić, że może on być kimś więcej niż tylko hokeistą-playboyem, przeszłość dała o sobie znać, przypominając mi, dlaczego postawiłam krzyżyk na sportowcach.

Czy Colby to naprawdę kolejny dupek, który złamie mi serce?


Leah Brunner szybko staje jedną z moich ulubionych autorek tworzących przezabawne komedie romantyczne, bo to już druga jej książka, dla której przepadłam i której z ogromną przyjemnością mogę patronować. Hokej, humor, frenemies to lovers, lekcje randkowania i jeszcze do tego bohater, który zakochuje się pierwszy? To przecież przepis na idealną, wieczorową lekturę i dokładnie tak było. W "Flirtation or Faceoff" powracamy do drużyny hokejowej D.C. Eagles, a do głosu dochodzi znany ze swoich licznych podbojów i troszkę lekceważącego podejścia do życia Colby, który jest zakochany w Noel... która, cóż, go nie chce. I jak uwielbiam Micha i Andie z pierwszego tomu, tak ta dwójka sprawiła, że śmiałam się tak głośno, że bolał mnie brzuch, czym bezpowrotnie skradli moje serce.

Colby może i ma za sobą wiele podbojów i z pewnością gościł w swoim łóżku niejedną kobietę, ale jeszcze nigdy mu się nie zdarzyło, aby się w kimś poważnie zakochał. Do czasu, aż pewnego dnia poznaje Noel, najlepszą przyjaciółkę dziewczyny swojego kumpla z drużyny. Colby jest w niej zauroczony od pierwszego spotkania, Noel jednak wyznaje żelazną zasadę nieumawiania się z hokeistami, na dodatek uważa Colby'ego za irytującego i aroganckiego sportowca. Tak więc chociaż ich drogi czasami się przecinają, Noel nie zwraca na niego uwagi. Kiedy jednak niespodziewanie Noel zwraca się do niego o pomoc w poderwaniu faceta, który jej się podoba, Colby postanawia wykorzystać ich lekcje randkowania, by przekonać ją do siebie i skraść jej serce. Jednakże czy uda mu się tego dokonać, czy nieuchronnie popchnie ją w ramiona innego?

Wiele osób mogłoby powiedzieć, że nie ma w tej serii niczego wyjątkowego i może bym się zgodziła, bo fabularnie nie są to jakoś wymagające, czy niesamowite historie, ale naprawdę przy niewielu książkach bawię się aż tak dobrze. Te króciutkie powieści to połączenie najlepszego humoru, lekkości i przesympatycznych postaci, których po prostu nie sposób nie polubić. Zresztą, jeśli lubicie takie przyszywane grupy przyjaciół, jak w "Off-Campus", czy "Icebreakerze", to z pewnością pokochacie również chłopaków z D.C. Eagles i ich drugie połówki. Ileż ja się uśmiałam podczas scen z chłopakami z drużyny!

Colby skradł moje serce natychmiastowo prawdopodobnie dlatego, że bardzo przypomina mi jednego z moich ukochanych fikcyjnych hokeistów, a mianowicie Deana DiLaurentisa z "Podboju" Elle Kennedy. Obydwoje wypadają na odrobinę przygłupich, zadufanych w sobie sportowców, którzy latają za kobietami, ale jak się w nich zagłębimy, to ukazują się faceci, których nie da się nie pokochać - z ogromnym sercem, charyzmą i łatwym przysposobieniem, aż naprawdę nic dziwnego, że wszyscy do nich lgną. Poza tym zawsze pokocham bohatera, który dla swojej ukochanej jest w stanie zrobić wszystko, nawet obmyślić najbardziej absurdalny plan, aby ją w sobie rozkochać.

Noel zdaje się być jego zupełnym przeciwieństwem, bo jest poukładaną profesorką na pobliskiej uczelni i nie leci na jego błazenady. Zresztą trzyma się jak najdalej od hokeja, bo już raz się sparzyła, umawiając się ze sportowcem i nie ma ochoty tego powtórzyć. Zamiast tego jej uwagę przyciąga kolega z pracy, kochający pulowery profesor historii. Szczerze powiedziawszy, uwielbiam to, jak potrafiła postawić Colby'ego do pionu i jak zawsze zachodziła mu za skórę, odpychając jego zaloty - jej ostrożność jest jak najbardziej uzasadniona, a jej powoli rosnące uczucie tym bardziej satysfakcjonujące.

Chociaż Noel jest do Colby'ego od samego początku uprzedzona i nie chce mieć z nim nic wspólnego, to za sprawą przekrętów swojej Babuni (uwielbiam tę staruszkę, moja ulubiona postać) zaczyna spędzać z nim więcej czasu i, jak się okazuje, rozwija się między nimi porozumienie, a nawet przyjaźń. Przejścia między kolejnymi etapami ich relacji są tak naturalne, a przewijające pomiędzy udawane randki przesłodkie, że nim się obejrzymy, a ta dwójka zdążyła nam skraść serce. Dzięki nim co chwilę miałam motyle w brzuchu i wyszczerz na twarzy. A ta chemia? Nie z tej ziemi. Jest między nimi pewna słodycz, ale też pożądanie, przez co pochłaniałam każdą kolejną scenę.

A chyba najbardziej uwielbiam tę serię za to, że nie ma w niej żadnych opisowych i wulgarnych scen seksu, bo mam wrażenie, że w dzisiejszych romansach po prostu już takie rzeczy się nie zdarzają. Autorka nie potrzebuje smutów co rozdział, aby ukazać namiętność bohaterów, a mi w zupełności wystarczą aluzje i intymne pocałunki, aby się świetnie bawić. Zamiast tego skupia się na innych aspektach ich relacji, co wybrałabym zawsze ponad sceny 18+.

Jeśli więc macie ochotę na odprężającą, przezabawną i słodką komedię romantyczną z hokejem w tle, to polecam wam nie tylko "Flirtation or Faceoff", ale i całą serię "D.C. Eagles". Sama już się nie mogę doczekać trzeciego tomu, bo wszystko wskazuje na historię o samotnej matce i jej najlepszym przyjacielu, którą z pewnością pokocham równie mocno. A co najlepsze, chociaż jest to lekka i niezobowiązująca historia, to z pewnością skradnie wasze serce tym, że czytając ją ma się odczucie, jakby śledziło się perypetie jednej, wielkiej przyszywanej rodziny, gdzie każdy bohater poboczny wnosi do książki coś od siebie. Ogromnie wam ją polecam!


LEAH BRUNNER - autorka uroczych i zabawnych romansów. Jej powieści niejednokrotnie gościły na liście 50 najlepiej sprzedających się książek Amazona! Uwielbia tworzyć realistycznych bohaterów, z którymi łatwo się utożsamić. Ich perypetie sprawią, że będziecie śmiać się (i zalewać łzami).

Kiedy akurat nie pisze, spędza czas na głaskaniu swojego kota rasy Maine Coon lub ogląda śmieszne filmy o kotach ze swoimi dziećmi.

Choć sercem związana jest z Kansas, skąd pochodzi, obecnie mieszka w Ohio z mężem i trójką dzieci. Leah można znaleźć na Instagramie @leah.brunner.writer lub dołączyć do jej grupy czytelników na Facebooku: Leah's Lit Lovers.


Tytuł: Flirtation or Faceoff
Autorka: Leah Brunner
Seria: D.C. Eagles. Tom 2
Wydawnictwo: Jaguar
Premiera: 12.06.2024
Liczba stron: 320
Ocena: 10/10

Współpraca patronacka/reklamowa z Wydawnictwem Jaguar:



Czytaj dalej »

wtorek, 18 czerwca 2024

Elle Kennedy - The Dixon Rule



Diana Dixon has a lot going on this summer. She’s rehearsing for a ballroom dance competition, juggling two jobs, and dealing with an ex-boyfriend who can’t take the hint it’s over. Yet despite all that, she still has plenty of time and energy to tell Shane Lindley to screw off.

Shane just moved into her apartment building and seems dedicated to sleeping his way through her entire cheerleading squad. Sure, he’s a tall, gorgeous hockey player, but he’s messing with her turf. This calls for some ground rules: no parties in her apartment, leave her teammates alone, and—most importantly—leave her alone.

What Diana doesn’t realize is that Shane’s sick of hookups and tired of being on the rebound after his long-term girlfriend called it quits. He wants a relationship. And when his ex comes back into the picture, he pretends he has one to make her jealous…and who better to play the girlfriend role than his sassy new neighbor?

Despite Diana’s reluctance to break her rule, a fake relationship is the perfect solution for her own ex issues, and soon she can’t deny something is sizzling between her and Shane. Something hot and completely unexpected.

And it might just be getting a little too real.


Nie jestem pewna co Elle Kennedy dodaje do swoich książek, ale znowu to zrobiła - sprawiła, że przewróciłam ostatnią stronę z bólem brzucha od głośnego śmiechu, wypiekami na twarzy i szerokim, szczęśliwym uśmiechem. Nawet nie byłam przekonana, czy mam ochotę na ten tom, bo byłam lekko rozczarowana, że po historii Gigi (córki Garretta i Hannah z "Układu") i Rydera przechodzimy do historii nowych bohaterów, ale bawiłam się z tą dwójką tak wspaniale, że nawet już mnie to w tym momencie nie obchodzi. Przysięgam, Diana i Shane oficjalnie stali się jedną z moich ukochanych par w całym hokejowym uniwersum Kennedy.

Diana Dixon ma na głowie zbyt wiele, by przejmować się jeszcze swoim nowym, irytującym sąsiadem hokeistą. Shane Lindley wprowadza się do mieszkania obok niej i już pierwszego dnia zachodzi jej za skórę, dziewczyna więc wymyśla listę zasad, których ma się trzymać, aby nie wchodzić jej w drogę. Jednymi z nich są nie zbliżanie się do niej oraz trzymanie się z dala od dziewczyn z jej drużyny cheerleaderek. Kiedy jednak na horyzoncie pojawia się była dziewczyna Shane'a, chłopak musi ponownie zmierzyć się ze swoimi uczuciami i prosi o pomoc Dianę - udawanie pary mogłoby wzbudzić w jego byłej trochę zazdrości i być może w końcu udałoby mu się ją odzyskać. A kto byłby lepszy w tej roli niż jego sąsiadka o ciętym języku, z którą ma niesamowitą chemię? Chociaż początkowo niechętnie, Diana w końcu się zgadza na ten układ, bo sama może czerpać z niego korzyści. Ale co jeśli ich udawane uczucia zaczną się robić odrobinę zbyt prawdziwe?

Wiecie, do jakiego wniosku doszłam po lekturze tej książki? Że tak bardzo pokochałam Dianę i Shane'a, bo oni mają bardzo podobną dynamikę do Allie i Deana z "Podboju", a ta dwójka jest w ogóle moją parą numer jeden spośród wszystkich części. Diana i Shane po prostu nadają na tych samych falach pod wszystkimi względami, nawet jeśli żadne z nich nie chce się do tego przyznać. Wiedzą, jakie docinki rzucać, aby rozjuszyć drugą osobę, którą strunę poruszyć, aby wywołać reakcję, rozumieją swój humor i żarty, a na dodatek chemia między nimi jest tak intensywna i gorąca, że mogliby cały budynek postawić w ogniu. Czytając ich historię byłam jak rozchichotana nastolatka. Nie mogłam opanować motylów w brzuchu, nawet kiedy sobie dogryzali i doprowadzali do szału, bo było w tym tyle pasji. Wiecie, jak niewiele książek potrafi wywołać u mnie taką reakcję?

Najbardziej w książkach autorki uwielbiam to, jak bardzo realnie udaje jej się opisać rozwój zarówno postaci, jak i ich relacji, i tym razem również udało jej się to bez najmniejszego problemu. Już w "The Graham Effect" można było zauważyć, że Diana nie znosi Shane'a i tego, co sobą reprezentuje. Ciągnie się za nim reputacja kobieciarza odkąd zerwał ze swoją wieloletnią dziewczyną rok temu i za wszelką cenę stara się o niej zapomnieć, a Diana jest wkurzona za to, że musiał się dobrać nawet do cheerleaderek z jej zespołu, zakłócając jej spokój. Na dodatek teraz muszą mieszkać obok siebie, a Shane'a wyraźnie bawi doprowadzanie jej do szału, a więc nie daje jej spokoju. A jednak nawet w ich docinkach widać wyraźnie, że kiełkuje tu coś więcej i z czasem zaczyna się rozwijać się w coś poważniejszego, i w bardzo naturalny sposób.
 
Ta książka już totalnie mnie kupiła w momencie, gdy Diana i Shane zaczęli udawać parę oraz ćwiczyć do konkursu tanecznego, do którego w jakichś sposób udało się Dianie przekonać Shane'a. Za obydwojgiem ciągną się historie związane z poprzednimi związkami, a więc udawanie pary ma im z różnych powodów pomóc, a jednak obraca się to przeciwko nim, bo wkrótce wszystko inne przestaje mieć znaczenie, poza ich niezaprzeczalną chemią. Nawet nie macie pojęcia, jak wielką przyjemność i satysfakcję sprawiło mi obserwowanie, jak przechodzą od wzajemnie irytujących się sąsiadów, do swego rodzaju przyjaciół z korzyściami, którzy w końcu zdają sobie sprawę, że są dla siebie idealni. Nawet jeśli im to trochę zajęło, czerpałam radość z każdej chwili tej podróży.

Zresztą, jak zwykle, książki Elle Kennedy to o wiele więcej niż zwykły romans - to dopracowane, wielowątkowe powieści, które naprawdę wciągają i pozwalają na każdym poziomie zapoznać się z wszystkimi postaciami, ich historiami i doświadczeniami. Jak też wspomniałam, Shane i Diana mają swoje własne doświadczenia, w które się trochę zagłębiamy. Shane już wcześniej zdradzał, że nadal tęskni za swoją byłą dziewczyną i z bólem rozstania radzi sobie poprzez umawianie się z różnymi kobietami, ale jak sam mówi - jest typem faceta, który kocha być w związku i obserwujemy tutaj jego drogę do zrozumienia, czego tak naprawdę pragnie. W końcu czasami może nam się wydawać, że chcemy jednego, ale życie nas uczy, że nie zawsze jest to właściwe. Jak na tak małostkowego - na pierwszy rzut oka - okazuje się być uczuciowym i wspaniałym facetem, którego bardzo polubiłam.

Natomiast Diana to moja idolka, dziewczyna, przed którą składam pokłony, bo aspiruję, aby być taka, jak ona - pełna energii, pasji, tak bardzo nieprzepraszająca za to, kim jest, cheerleaderka z niewyparzonym językiem. Absolutnie uwielbiam to, jak rozstawiała Shane'a po kątach, jak zawsze miała ciętą ripostę na jego zachowanie i nie pozwalała sobie w kaszę napluć. To może być jedna z moich ulubionych książkowych postaci żeńskich, bo przy niej po prostu nie sposób się nudzić. Jak zauważa sam Shane, kiedy Diana czegoś zapragnie, zrobi wszystko, aby tego dokonać, bo nic jej nie powstrzyma (wliczając to zmuszenie go do konkursu tanecznego, co absolutnie uwielbiam). Chyba jestem w niej zakochana nawet bardziej niż w Shanie.

Co więcej, ta książka jest przezabawna. Zdarza mi się to pisać o książkach, ale mam tu na myśli humor tak dobry, że o późnych godzinach czasami wybuchałam śmiechem tak głośnym, nieatrakcyjnym i niespodziewanym, że z pewnością nie raz obudziłam mieszkańców mojego bloku. Wyobraźcie sobie setting trochę jak z Przyjaciół, budynek pełen różnych, czasami przedziwnych mieszkańców, z cienkimi ścianami i wścibskim sąsiadem, który nienawidzi nawet lekkiego hałasu (trochę taki pan Heckles, który dobijał się do Moniki i Rachel szczotką), a pośród wszystkiego chaos dwóch nemezis, którzy ciągle drą koty... a potem robią inne rzeczy. A, nie mogłabym nie wspomnieć o comiesięcznych spotkaniach mieszkańców, napalonej pięćdziesięcioletniej Veronice i group chacie, na którego za żadną cenę Diana nie pozwala dodać Shane'a. To był jeden wielki chaos, który absolutnie uwielbiam. Dawno się tak dobrze nie bawiłam.

Ale też w typowym dla Elle Kennedy stylu, nie zawsze może być za pięknie i za lekko, bo były w tej historii wątki i chwile, które wywoływały wiele emocji. Ja sama zupełnie się tego nie spodziewałam, ale w pewnym momencie rozpłakałam się prawdziwym potokiem łez, bo przytłoczyły mnie emocje pewnych wydarzeń. W tym momencie byłam już tak zaangażowana w tych bohaterów, że odczuwałam to wszystko razem z nimi - a to niesamowity talent, sprawić, by czytelnik tak się czuł. Nie wspomniałam jeszcze o byłym chłopaku Diany, z którym wiąże się jedna z najważniejszych historii bohaterki, bo nie chcę niczego zdradzać, ale jej przeżycia, emocje i strach chwyciły mnie za serce do tego stopnia, że czasami pragnęłam uścisnąć nie tylko ją, ale i każdą kobietę, która przez coś takiego przeszła.

Oficjalnie stwierdzam więc, że Elle Kennedy ponownie zakochała mnie w swojej hokejowej historii. Nie powinnam być zaskoczona, jeszcze żadna historia z jej hokejowego uniwersum Briar mnie nie zawiodła. Uśmiałam się po wsze czasy, motylki szalały w brzuchu, a nawet sceny erotyczne, które zazwyczaj mnie męczą, tym razem mnie tak zaangażowały, że czytałam je z wypiekami na twarzy (w tej książce przeczytacie jedną z najgorętszych scen w całej tej serii). No i czy wspominałam, że znajome twarze również się tu pojawiają? Autorka ciągle rzuca okruszki i wskazówki, że planuje powrócić jeszcze do dzieci reszty bohaterów (co zresztą już potwierdziła) i nie mogę się doczekać, bo bardzo pragnę zobaczyć Logana i Deana w roli nadopiekuńczych ojców. Potrzebuję tego jak powietrza. Z każdą kolejną książką zakochuję się w tej serii tylko mocniej. Wystarczy mi samo wspomnienie imion znanych bohaterów, abym szalała z radości, bo mają tak szczególne miejsce w moim czytelniczym serduszku. Czekam niecierpliwie na polskie wydania tych historii, bo nie mogę się doczekać, aż wy również pokochacie Shane'a i Dianę, a wcześniej także Gigi i Rydera.



ELLE KENNEDY to kanadyjskiego pochodzenia autorka romansów. Napisała takie książki jak "Błąd" czy "Układ". Znalazła się na liście bestsellerów New York Time, USA Today oraz Wall Street Journal. Jest również znana pod pseudonimem Leeanne Kenedy.

W 2010 roku pisarka była nominowana do prestiżowej nagrody RITA Award za swoją debiutancką powieść "Silent Watch". Ponadto nominowano ją do Goodreads Choice Award w kategorii: najlepszy romans.

Elle Kennedy dorastała w Toronto, Ontario, natomiast w 2005 r. ukończyła anglistykę na Uniwersytecie Nowojorskim. Już od najmłodszych lat wiedziała, że pragnie zostać pisarką i już jako nastolatka usilnie próbowała spełnić to marzenie. Na chwilę obecną pisze dla kilku różnych wydawców. Ponadto twierdzi, iż uwielbia silne bohaterki oraz seksownych alfa bohaterów.


Tytuł: The Dixon Rule
Autor: Elle Kennedy
Seria: Campus Diaries. Tom 2
Język: angielski
Liczba stron: 490
Data premiery: 14.05.2024
Ocena: 9.5/10



Czytaj dalej »

piątek, 14 czerwca 2024

Lyla Sage - Done and Dusted



Clementine ,,Emmy” Ryder po raz pierwszy w swoim życiu zupełnie nie ma pojęcia, co robi. Udało się jej zrealizować wszystkie plany: wyrwała się z Meadowlark, zabitej dechami mieściny w Wyoming, dostała się na studia, a swoje ukochane hobby – jazdę konną – uczyniła źródłem dochodu. Zdarzył się jednak wypadek, który wywrócił wszystko do góry nogami. Emmy musi wracać do rodzinnego miasteczka, z którego tak bardzo pragnęła uciec.   

Luke Brooks z Meadowlark to miejscowy rozrabiaka. Prowadzi bar. Jest kawalerem. A jako najbliższy przyjaciel brata Emmy stał się też przyszywanym piątym członkiem rodziny Ryderów. Przez całe dzieciństwo darł koty z dziewczyną, ale odkąd widział ją po raz ostatni, upłynęło już dobrych kilka lat. Kiedy więc niespodziewanie Emmy wkracza do baru i życia Luke’a, ten nie może oderwać od niej oczu. I choć rozsądek podpowiada mu co innego, Luke ma wielką ochotę na coś więcej, niż tylko przyglądanie się dziewczynie.   

Ale Emmy ma teraz zbyt wiele na głowie, by myśleć o romansie. Luke za to dobrze wie, że powinien trzymać się z dala od młodszej siostry swojego najlepszego przyjaciela. Jeśli jednak Luke jest właśnie tym, czego Emmy potrzebuje najbardziej, by rozniecić w sobie dawną iskrę radości życia? Iskrę, która może rozpalić ogień namiętności… 


Załóżcie swoje kapelusze, najlepsze kowbojki i włączcie muzykę country, bo Lyla Sage zabiera nas na prawdziwą kowbojską przejażdżkę! Na "Done and Dusted" miałam ochotę od miesięcy, bo jest to jedna z tych książek, o których słyszałam wszędzie. W ostatnim czasie tego typu romanse stają się coraz popularniejsze i zdaje się, że w końcu nawet Polska zaczyna wchodzić w nową erę. Jednak z tą popularnością wiąże się fakt, że wyrobiłam sobie swoje oczekiwania - czy udało jej się spełnić?

Nasza główna bohaterka, Emmy, powraca do swojego rodzinnego miasteczka po latach zapierania się, że nie chce wiązać z nim przyszłości, i że zależy jej na większych rzeczach. Nikt jednak nie wie, jaki jest prawdziwy powód jej powrotu - że kilka miesięcy temu miała poważny wypadek podczas zawodów w wyścigach na koniu i od tamtej pory nie potrafi już jeździć. Powrót do domu ma jej pomóc zastanowić się nad swoją przyszłością, ale jej plany zostają pokrzyżowane, gdy w miasteczkowym barze wpada na Luke'a Brooksa, irytującego najlepszego przyjaciela jej brata z reputacją niegrzecznego chłopca, którego nie widziała od lat. Na początku wyraźnie daje mu znać, że nie chce mieć z nim nic wspólnego, ale wkrótce przyłapuje się na tym, że Luke wcale nie przypomina tego chłopaka, którego niegdyś znała i czuje się coraz bardziej zaintrygowana. Natomiast on wie, że nie powinien się interesować siostrą swojego kumpla, ale nie powstrzymuje go to przed tym, by jej skrycie pragnąć. Oboje igrają z ogniem, ale być może właśnie tego im potrzeba...

Chciałabym móc napisać, że zakochałam się w tej książce bez pamięci, tak, jak oczekiwałam, ale niestety trochę mam mieszane uczucia. Bawiłam się świetnie, nie zrozumcie mnie źle, ale to nie jest historia bez wad i zastanawiam się trochę, czy to kwestia tłumaczenia, czy może samej powieści. Zacznijmy może od tego, że wszędzie widziałam, jak reklamowano ją jako slow burn - a jako największa fanka slow burnów w stylu Mariany Zapaty czy Chloe Walsh niestety muszę rozbić tę bańkę i napisać, że slow burnu to tu nie było. Właściwie powiedziałabym, że jest odwrotnie - mamy tu bardziej insta lust. Bohaterowie, a Luke w szczególności, mają ochotę wskoczyć sobie do łóżek niemalże od pierwszego spotkania, o czym nie dają czytelnikowi zapomnieć. Emmy może jest trochę bardziej niechętna, bo początkowo go nie lubi, ale już parę rozdziałów później sama myśli tylko o tym, aby się z nim spiknąć. Niewiele później ich relacja nabiera błyskawicznego tempa.

Tak naprawdę samych Emmy i Luke'a polubiłam i zupełnie nie mam nic przeciwko ich relacji. Była tu prawdziwa chemia, bywały między nimi naprawdę urocze i piękne momenty, przy których nawet ja się rozpływałam, a poza tym lubię sobie czasami poczytać takie lżejsze, ciepłe romansidła, a właśnie to od tej książki dostałam. Czasami troszkę skręcało mnie z zażenowania (choć, jak mówię, to mogła być kwestia przekładu, którego nie jestem za bardzo fanką), ale nic na tyle poważnego, żebym miała ochotę książkę odłożyć na bok. Ale to króciutka powieść, a co za tym idzie - nie było czasu, aby się jakoś bardziej zagłębić w historię bohaterów, a już na pewno by sensownie rozwinąć ich uczucie w ten sposób, by nie dało się odczuć, że wszystko dzieje się za szybko. Nawet sam aspekt zakazanego związku wynikający z tego, że Emmy jest siostrą najlepszego przyjaciela Luke'a został jakoś zamieciony pod dywan i miał znaczenie może przez jakieś pięć sekund - to się tyczyło niestety większości wątków w tej książce. Osobiście nie jestem też fanką scen erotycznych, bo w pewnym momencie było ich dla mnie po prostu za dużo, a pewne teksty mnie troszeczkę skręcały.

Muszę natomiast przyznać, że kreacja bohaterów i klimatu tej historii była w porządku, bo dzięki temu przez tę książkę po prostu przepłynęłam. Nie jest to może nic odkrywczego, ale zdecydowanie czytałam gorsze książki, gdzie autorzy nawet nie próbowali zagłębić się w kreację bohaterów. Autorka rzuca nam trochę szczegółów na temat dawnego życia Luke'a i tego, jaki był samotny w młodości i dlaczego przyjęcie go do rodziny Emmy tak wiele dla niego znaczyło, co bardzo doceniam, nawet jeśli można to było trochę bardziej pociągnąć. Emmy od początku nie dawała mu szansy przez swoje uprzedzenia wywołane jego skomplikowaną przeszłością, ale ciężko go nie polubić, gdy wyraźnie stara się zmienić swoje życie na lepsze i zostawić tę część swojego życia za sobą. Podobało mi się też, jak ukazane zostały zmagania Emmy po wypadku i jej trudności z przezwyciężeniem traumy - nie tylko było to ważne w kontekście reprezentacji zdrowia psychicznego, ale też fajnie ukazało tę bardziej emocjonalną stronę relacji Emmy i Luke'a, gdy towarzyszył jej w przezwyciężeniu tego strachu.

"Done and Dusted" to dla mnie książka z kategorii "przeczytać, przyjemnie spędzić czas i zapomnieć". Za parę tygodni raczej nie będę już nic z niej pamiętała, ale mimo to czytało się ją fajnie jako taki przerywnik po poważniejszej lekturze. Niestety dla mnie była to historia, która miała większy potencjał i hype, niż jej rzeczywiste wykonanie, bo niektóre wątki zdecydowanie powinny być bardziej dopracowane. Może gdyby książka była dłuższa nie czułabym tego aż tak bardzo. To był taki przyjemny, swojski romans, ale bez efektu "wow". Na pewno nie będzie to odmieniająca życie książka, chociaż ma pewien urok. Jeśli jednak macie ochotę na enemies to lovers i slow burn, to muszę was rozczarować - raczej tego tutaj nie znajdziecie. Natomiast polecam ją tym, którzy mają ochotę na szybką, niezobowiązującą lekturę.


Tytuł: Done and Dusted
Autorka: Lyla Sage
Seria: Rebel Blue Ranch. Tom 1
Data premiery: 19.06.2024
Wydawnictwo: Storylight (Insignis)
Liczba stron: 356
Ocena: 6/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Storylight:


Czytaj dalej »

wtorek, 11 czerwca 2024

Elle Kennedy - Reputacja niegrzecznej dziewczyny



Genevieve West wraca do domu na pogrzeb matki. Ma jedno silne postanowienie: trzymać się z daleka od swojego byłego chłopaka, Evana Hartleya. Ich historia to prawdziwa jazda bez trzymanki. I mnóstwo pasji. Zdecydowanie zbyt wiele pasji… o której Genevieve desperacko stara się zapomnieć.

Ale nie sposób nie wpaść na siebie w małym nadmorskim miasteczku, jakim jest Avalon Bay. W chwili, gdy Genevieve widzi Evana, zdaje sobie sprawę, że jest tak samo niesforny i seksowny jak kiedyś i że wciąż trudno mu się oprzeć. Tym razem jednak dziewczyna postanawia pójść inną drogą. Koniec z imprezowaniem. Koniec z głupimi błędami. Koniec z reputacją niegrzecznej dziewczyny. Jej plan to zostać w mieście i pomagać ojcu w prowadzeniu interesu, ale tylko do momentu, w którym ojciec znajdzie kogoś na jej miejsce.

Tymczasem Evan widzi to inaczej. Jest przekonany, że razem stworzą świetny duet, musi tylko przekonać do tego Genevieve. Ale co ze złą reputacją? Czy może zniknąć? I czy drugie szanse naprawdę działają? Genevieve i Evan są gotowi to sprawdzić.


Zbliżające się lato kusi powieściami utrzymanymi w wakacyjnym klimacie, a jakie historie są lepsze, niż te, których akcja dzieje się w małych nadmorskich miasteczkach? W swojej nowej serii Elle Kennedy zabiera nas do miasteczka Avalon Bay, pełnego rozterek miłosnych, dramatów rodzinnych, szalonych imprez i niezapomnianych wrażeń. To zupełnie inny klimat, jeśli przychodzicie tutaj po hokejowym "Off-Campus" (i reszcie książek z uniwersum Briar), bo jest bardziej dramatycznie i dużo się dzieje. Czytając tę serię, mamy niemalże wrażenie, jakbyśmy oglądali serial - i chyba dlatego jest tak uzależniająca. Ja osobiście miałam przyjemność patronować pierwszemu tomowi "Kompleks grzecznej dziewczynki", a teraz w końcu nadrobiłam "Reputację niegrzecznej dziewczyny" i cóż to było za doświadczenie!

Kto czytał pierwszy tom, z pewnością zna Evana, brata bliźniaka Coopera, który - jak zostało wspomniane - miał niegdyś dziewczynę, Genevive, z którą łączyła go burzliwa relacja. Rok temu opuściła ona Avalon Bay bez słowa pożegnania, zostawiając chłopaka ze złamanym sercem, które próbował ukryć wykorzystując do tego alkohol i inne dziewczyny. Wszystko się zmienia, gdy Genevive powraca na pogrzeb swojej matki i postanawia zostać na najbliższe miesiące, aby pomóc swojej rodzinie stanąć na nogi. Genevive jest jednak zdeterminowana, by trzymać się od Evana z daleka, bo dobrze pamięta, jacy byli w swoim towarzystwie - zakochani, ale nieostrożni, wybuchowi, ciągle balansujący między kolejnymi kłótniami, a seksem na zgodę. Za nią samą ciągnęła się beznadziejna reputacja, którą za wszelką cenę chce naprawić. Ta Genevive jest inna i nie może pozwolić, aby zadziorny uśmieszek Evana i to, jak jej serce ciągle galopuje w jego towarzystwie, to zaprzepaściły. Z tym, że Evan ma inne plany i nie zamierza pozwolić, aby jedyna dziewczyna, którą kiedykolwiek kochał, ponownie mu się wymsknęła z rąk...

Muszę się wam przyznać, że ja na początku w ogóle nie planowałam czytać książki Evana i Gen. Z tego, co się o nich dowiadujemy w poprzednim tomie, tę dwójkę łączyła niegdyś bardzo burzliwa, toksyczna relacja. Wypełniona alkoholem, kłótniami, wywoływaniem w sobie wzajemnie zazdrości, aby potem połączył ich seks na zgodę. Niezdrowe koło, którego nie potrafili przerwać. I być może rzeczywiście tak było, ale w tej książce dowiadujemy się, że było w nich też o wiele więcej - prawdziwa więź między dwójką ludzi, którzy rozumieją się lepiej, niż inni, których łączyły złe chwile, ale też te piękne, pełne prawdziwej miłości.

Zaskoczyło mnie trochę to, że autorka nie przedstawiła nam za bardzo Gen i Evana z przeszłości, a jedynie wspominała pewne wydarzenia. Spodziewałam się rozdziałów podzielonych na dwie linie czasowe, jak to zazwyczaj bywa w romansach z wątkiem drugiej szansy, pełnych tajemnic i nieporozumień, które doprowadziły do zerwania bohaterów, ale nic takiego się nie zdarzyło. Wręcz przeciwnie - zaskoczyło mnie to, że ich historia okazała się być mniej skupiona na rozterkach miłosnych z przeszłości, a bardziej na ich drodze, aby stać się lepszymi ludźmi, nawet jeśli na początku się na to nie zapowiadało.

Obecni Evan i Gen pragną zrobić wszystko, aby zostawić za sobą tę toksyczną wersję siebie i zamiast tego wypracować równowagę między tym, czym naprawdę są i zawsze byli, a tym, co pozwoli im zbudować prawdziwe szczery i zdrowy związek, który może mieć przyszłość. Może i trochę im to zajmuje, ale dzięki temu ich przemiana jest tym bardziej satysfakcjonująca. Ogromnie mi się to podobało, bo tak naprawdę rzadko czytamy tego typu romanse, w których bohaterowie próbują przezwyciężyć  swego rodzaju toksyczność i złe nawyki, aby zbudować coś lepszego. Chociaż nie jest im łatwo, oboje starają się zmienić, dla siebie samych, ale też w końcu również dla ich związku. Bywały może i takie momenty, kiedy wątpiłam, że im się uda, ale ciągle mnie zaskakiwali. I chociaż nie sądzę jednocześnie, że każdy ich problem został rozwiązany i ich relacja stała się idealna, to bardzo im kibicowałam i wierzę, że udało im się osiągnąć sukces, który pozwoli im być lepszą parą.

Żałuję jedynie, że we wszystko został wmieszany Harrison, nowa postać, którą poznajemy podczas prób Gen ruszenia do przodu ze swoim życiem, bo - przyznaję - polubiłam chłopaka. Mam słabość do kochanych, drugoplanowych obiektów miłosnych, którzy chociaż nie mają szans (bez obaw, nie musicie się tu męczyć z irytującym trójkątem miłosnym; uważam, że akurat jego postać pozwoliła dwójce naszych bohaterów dostrzec pewne rzeczy wyraźniej), kradną ci serce. Wiem, że zapewne Elle nie planuje do niego powracać, ale mam nadzieję, że znajdzie swoją idealną partnerkę, która będzie do niego bardziej dopasowana. Ja osobiście bardzo mu kibicuję.

Dla mnie ta książka, chociaż może nie jest idealna, to bardzo przyjemna i dająca do myślenia historia o tym, że każdy z nas może zmienić swoje życie na lepsze, jeśli tylko będziemy tego prawdziwie chcieli. I chociaż łatwo przekreślić związek, który ma swoje problemy, to wszystko da się uratować ciężką pracą i decyzjami, do których bohaterowie musieli dorośleć. W końcu nikt z nas nie pozostaje nastoletnią wersją nas do końca życia - mamy prawo popełniać błędy, podejmować głupie decyzje i się z tych doświadczeń uczyć, aby stać się lepszymi ludźmi, dla siebie i dla naszych bliskich. Droga bohaterów do tych rewelacji może i jest odrobinę wyboista, ale jeśli dacie im szansę, to z pewnością pozytywnie was zaskoczą - tak jak zaskoczyli mnie.

ELLE KENNEDY to kanadyjskiego pochodzenia autorka romansów. Napisała takie książki jak "Błąd" czy "Układ". Znalazła się na liście bestsellerów New York Time, USA Today oraz Wall Street Journal. Jest również znana pod pseudonimem Leeanne Kenedy.

W 2010 roku pisarka była nominowana do prestiżowej nagrody RITA Award za swoją debiutancką powieść "Silent Watch". Ponadto nominowano ją do Goodreads Choice Award w kategorii: najlepszy romans.

Elle Kennedy dorastała w Toronto, Ontario, natomiast w 2005 r. ukończyła anglistykę na Uniwersytecie Nowojorskim. Już od najmłodszych lat wiedziała, że pragnie zostać pisarką i już jako nastolatka usilnie próbowała spełnić to marzenie. Na chwilę obecną pisze dla kilku różnych wydawców. Ponadto twierdzi, iż uwielbia silne bohaterki oraz seksownych alfa bohaterów.


Tytuł: Reputacja niegrzecznej dziewczyny
Autor: Elle Kennedy
Seria: Avalon Bay. Tom 2
Tytuł w oryginale: Bad Girl Reputation
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 336
Data premiery: 20.02.2024
Ocena: 8/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Zysk i S-ka:





Czytaj dalej »

poniedziałek, 10 czerwca 2024

Podsumowanie czytelnicze maja


Nie wiem, co jest tego powodem, ale maj okazuje się być u mnie już kolejny rok z rzędu miesiącem kryzysu czytelniczego, bo przez cały ten miesiąc zupełnie nie miałam ochoty na czytanie książek. Myślę, że gdyby nie motywacja w formie bookmediów, pewnie w ogóle bym po książkę nie sięgnęła. Na pomoc na szczęście przyszedł serial "Maxton Hall", przez który na nowo zapragnęłam przeczytać trylogię Mony Kasten, na podstawie której powstał i to jakoś powoli mnie wyratowało z jednego z największych zastojów czytelniczych tego roku. Czy wy też tak się w maju męczyliście z czytaniem?

Natomiast z tych bardziej pozytywnych wiadomości - w maju premierę miały trzy ważne dla mnie tytuły, którym miałam przyjemność patronować. Pierwszą z nich jest nowiutka seria niemieckiej autorki Leny Kiefer "Westwell", w której czytamy współczesną historię Romea i Julii o zakazanej miłości, z tajemniczą śmiercią w tle. Tego samego dnia pojawiła się nowiutka książka Julii Biel, gdzie autorka pokazuje nam swoje doroślejsze, odważniejsze wydanie - "Times New Romans". A na idealne zakończenie miesiąca w końcu powróciliśmy do ukochanych bohaterów z Chicago w "The Right Move" Liz Tomforde, czyli coś dla miłośników poprzedniego tomu, "Mile High". Zdecydowanie było spośród czego wybierać!

Jeśli chcecie poczytać o każdej przeczytanej przeze mnie pozycji w paru zdaniach, zapraszam do dalszej lektury:

FOUL HEART HUNTSMAN - ★★★(i pół)


Nie mogłam się doczekać ostatniej części tej serii, ale na początku miałam z nią trochę problem. Akcja rozwija się powolutku, dużo jest opisów, które początkowo mnie męczyły, bo nie mogłam się w nich połapać, a nie pomaga też fakt, że jest tu wiele różnych narracji (co zresztą jest osobnym problemem, bo przez to miałam trochę wrażenie, że w żadną parę autorce nie udało się w pełni zagłębić). 
Uwielbiam klimat całej tej serii, fabułę i wciągające opisy intryg politycznych oraz zawartych w tym fikcyjnym świecie prawdziwych historycznych elementów, ale jednocześnie uważam, że to był dość ciężki i czasami przeciągający się finał serii. 




TAYLOR SWIFT. PODRÓŻ PRZEZ WSZYSTKIE ERY - ★★★☆☆



W potrzebie chwilowej przerwy od romansów sięgnęłam po coś zupełnie innego, a mianowicie przewodnik po erach Taylor Swift. Nie ukrywam, skusiłam się na tę książkę głównie dla przepięknych ilustracji, w których się zakochałam, ale fajnie też było przeczytać o jednej z najsłynniejszych piosenkarek na świecie z perspektywy wieloletniego fana. Dla samego tekstu bym jej nie kupiła, ale oprawa graficzna skradła moje serce.






ZASADY GRY - ★★★☆☆



Po "Zasadzie numer pięć" ogromnie nie mogłam się doczekać historii Piper i Lucasa, ale niestety nie tego oczekiwałam. Tę książkę czyta się po prostu jak pełen wzlotów i upadków chaos, który w pewnym momencie zaczyna męczyć. Strasznie nie lubię motywu drugiej szansy wynikającego z nieporozumień, a w tym przypadku tak niestety było. Chociaż ogółem książkę czytało mi się szybko i nawet przyjemnie, to mam niestety wrażenie, że była nie do końca dopracowana - a miała predyspozycję na świetną historię.




SAVE ME - ★★★★★ 
(reread)



Po kolejnych rozczarowaniach zdecydowałam się włączyć sobie w audiobooku trylogię "Maxton Hall" i to był świetny wybór, bo przepadłam natychmiastowo. Wróciłam do tej serii po pięciu latach, odkąd czytałam ją po raz pierwszy, a więc niemalże odkrywałam ją na nowo - ale było to równie wspaniałe doświadczenie, jak wtedy. Pierwszy tom co prawda nie był aż tak zaskakujący, bo czytałam go zaraz po obejrzeniu serialu, który trzyma się zaskakująco blisko książki, ale dał mi wgląd w pewne aspekty osobowości bohaterów, które tam zostały pominięte.




SAVE YOU - ★★★★★ 
(reread)



Dziwnie to napisać, bo ten tom to ból, ból i więcej bólu, ale to moja ulubiona część z całej trylogii. Być może dlatego, że Monie po mistrzowsku udaje się ująć cierpienie bohaterów, ich tęsknotę za sobą i rozterki, gdy próbują ruszyć dalej, ale ich serca im na to nie pozwalają. Związek Ruby i Jamesa zostaje wystawiony tutaj na największą próbę, ale te problemy pozwalają im wyjść z wszystkiego jeszcze silniejszymi. Płakałam z nimi, śmiałam się i jeszcze mocniej zakochiwałam.




SAVE US - ★★★(i pół) 
(reread)



W tym finale trylogii autorka znowu daje nam popalić, ale jednocześnie mam wrażenie, że jest to część "na pocieszenie". Nadal bohaterom nie jest łatwo, ale w końcu zza chmur zaczyna wychodzić słońce i wszystko zaczyna się jakoś okładać. To takie pocieszenie po ostatniej części, która przetyrała mnie emocjonalnie. Tutaj do narracji dochodzą też inne postacie poza Jamesem i Ruby, bo także Lydia i Graham, Ember i Wren, oraz Keshav i Alistair - z jednej strony mi się to podobało, z drugiej brakowało mi czasami głównych bohaterów.




FIGHTING HARD FOR ME - ★★★☆☆



Do listy średniaczków maja niestety dołączyła też nowa książka Bianki Iosivoni. Nie była ona zła, ja po prostu niestety nie jestem fanką motywu friends to lovers i chociaż na początku mi to nie przeszkadzało, to w końcu zaczęłam się męczyć ciągłym odpychaniem bohaterów, aby przypadkiem "nie popsuć przyjaźni". Najbardziej podobała mi się ich grupka przyjaciół i wszelkie sceny z nimi, bo absolutnie kocham w książkach aspekty found family. Lekka, szybka historia, chociaż nie mój ulubieniec.
Czytaj dalej »

piątek, 7 czerwca 2024

Elizabeth O'Roark - Lato, kiedy cię poznałam



Oboje zrobią wszystko, żeby się nawzajem ochronić… nawet jeśli właśnie to ma rozdzielić ich na zawsze

Kiedy Juliet zamieszkała z rodziną pastora, myślała, że jej życie w końcu się ułoży. A gdy związała się z synem duchownego – Dannym – uwierzyła, że może być naprawdę szczęśliwa. Niestety to szczęście nie potrwało długo. Rodzina, która ją przygarnęła, zaczęła postrzegać ją tylko jako potulną kandydatkę na przyszłą żonę chłopaka, mającą ciągle okazywać wdzięczność za dach nad głową. Juliet czuła się przytłoczona dźwiganiem na swoich barkach całego ciężaru prac domowych.

Dziewczyna szybko nauczyła się ukrywać swoją prawdziwą osobowość. Starała się dopasować do oczekiwań swoich dobroczyńców i być jak najlepszą dziewczyną dla Danny’ego. Wszystko to się jednak zmienia, gdy pewnego lata Danny przyprowadza do domu swojego przyjaciela z college’u. To właśnie Luke pierwszy dostrzegł wartość Juliet. To on obudził w niej pragnienie wolności i gonienia za własnymi marzeniami.

A kiedy wszystko wokół się zmieniło, ich więź pozostała tak samo silna jak zawsze.


Sięgając po nową serię Elizabeth O'Roark na fali miłości do "Nie taki diabeł straszny" - jednej z, moim zdaniem, najbardziej niedocenianych serii romansów - zupełnie nie spodziewałam się najboleśniejszej, łamiącej duszę i serce historii, jaką dane mi było przeczytać w tym roku. I z pewnością nie wiedziałam, że piszę się na powieść, po której poczuję się tak, jakby wyssano ze mnie całą radość z życia, bo tak zapomnę się w bólu bohaterów, że ciężko mi się będzie po tym pozbierać. A więc, jeśli tak, jak ja, oczekiwaliście czegoś w podobnym klimacie, w końcu ta seria ma dziać się w tym samym świecie, co "Nie taki diabeł straszny", to ostrzegam - szykujcie się na cierpienie, łzy i historię, która was zniszczy.

Juliet dobrze wie, co to znaczy stracić wszystko. Kiedy więc pozostaje bez dachu nad głową i przygarnia ją religijna rodzina Allenów, jest zdeterminowana zrobić wszystko, aby okazać im należytą wdzięczność i zasłużyć na ich miłość - nawet jeśli oznacza to dopasowywanie się do każdego aspektu ich życia i umawianie się z ich synem. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak bardzo jest przy tym nieszczęśliwa, dopóki pewnego razu Danny nie przyprowadza do ich domu swojego przyjaciela, Luke'a. Przystojny surfer z wyglądem boga, na którego leci każda dziewczyna, od razu zachodzi jej za skórę. Jednak dopiero po jakimś czasie Juliet zdaje sobie sprawę, co jest tego powodem - Luke budzi w niej uczucia i pragnienia, których nie powinna czuć. To Luke dostrzega, że Juliet jest tak naprawdę namiastką siebie i tłamsi swoje pragnienia, aby być idealną kandydatką na przyszłą żonę syna Allenów, bo nie chce utracić ich miłości. I to on budzi w niej pragnienie podążania za własnymi marzeniami. Ale Juliet zawsze pragnęła rodziny, choć nigdy nie czuła się ich warta, a krok w jego stronę mógłby oznaczać utratę jedynego gruntu pod nogami, jaki zaznała w swoim życiu. 

Nie jestem pewna, czy to był mój błąd, czy nie, ale ja do tej książki podeszłam tak naprawdę w ciemno. Miałam jedynie jakieś założenia na podstawie opisu, ale nawet nie zagłębiałam się przed lekturą w opinie, bo ufam tej autorce, że zawsze trafi w mój gust. I oto proszę, zaskoczyła mnie historią, która mnie zdruzgotała. Wykończyła emocjonalnie, aż poczułam się wrakiem człowieka. To jedna z najboleśniejszych, pięknych w swojej tragedii historii miłosnych, jakie czytałam w całym swoim życiu i nawet nie wiem, jak ją powinnam ocenić, bo nawet nie podejrzewałam, że przeczytam coś takiego.

Ile bylibyście w stanie zrobić dla miłości? Do czego byście się posunęli, aby osoba, na której zależy wam najmocniej na świecie, była szczęśliwa i bezpieczna, nawet jeśli z daleka od was? Tak naprawdę cała historia Juliet i Luke'a sprowadza się do tych dwóch pytań, zmuszając ich do zmierzenia się z nieuchronnym i wieloletnim bólem, wynikającym ze skomplikowanej sytuacji. Chciałabym móc się złościć na Juliet za to, że przez lata pozwalała innym podejmować za nią decyzje, ale tak ciężko to robić, kiedy jej sytuacja łamie ci serce. Czułam się, jakby ciężar przygniatał mi klatkę piersiową, gdy czytałam, jak nisko ceni swoje życie i swoją wartość. Jak pozwala, by osoby wokół niej ją wykorzystywały, bo właśnie tak rozumiała miłość.

Nienawidzę rodziny Danny'ego i jego samego za to, że wykorzystali jej pragnienie posiadania prawdziwej rodziny i jej strachu o utratę dachu nad głową dla swoich własnych korzyści i pragnień. I chociaż każda historia ma dwie strony i logiczna część mnie rozumie, że niekoniecznie są oni czarnymi postaciami w tej historii, to tak bardzo ich nienawidziłam za to, że przez lata pozwalali Juliet czuć się tak, jakby tylko na to zasługiwała - na dopasowywanie się do nich jak klocek do dziury w zabawce, bo inaczej mogłaby utracić ich miłość i wsparcie. To najgorsza rzecz, jaką można zrobić osobie, której nikt nigdy nie postawił na pierwszym miejscu - sprawić, że będzie bała się każdego kroku i wyboru, w obawie, że ta upragniona miłość zostanie jej odebrana.

Jednocześnie najpiękniejszym elementem tej historii jest to, że nieważne co się dzieje, nieważne w jakim momencie życia znajdują się Juliet i Luke i jak bardzo wszystko jest przeciwko nim, to ich miłość do siebie popycha ich do przodu. Nawet jeśli musi być cicha. Nawet jeśli jest sekretem, który mógłby zniszczyć wszystko dookoła. Wybierają siebie raz za razem, nawet gdy nie są tego świadomi. Ich historia w najbardziej bolesny sposób ukazuje, że dla ukochanej osoby gotowi jesteśmy zrobić wszystko, nawet zrezygnować z własnego szczęścia, co widać w czynach Juliet raz za razem. Nigdy nie prosi o nic dla siebie, nigdy nie stawia siebie na pierwszym miejscu, ale dla Luke'a jest gotowa błagać, zniszczyć własne szczęście i wybrać nawet życie z dala od niego. Jest w tym pewien element tragedii, a może nawet toksyczności, ale to właśnie dzięki temu nie można się od ich historii oderwać.

Chociaż zazwyczaj nie sięgam po smutne książki, to nie tak, że stronię od nich całkowicie - muszę być po prostu w odpowiednim humorze i poczuć się przygotowana na to, że moje serce zostanie złamane. I chociaż nie spodziewałam się aż takiego bólu, to byłam przygotowana na emocjonalną historię, która być może pomoże mi wyjść z majowego zastoju czytelniczego - i miałam rację. Bo ta powieść mnie pochłonęła, ale była to przygoda tak emocjonalnie wykańczająca, że nie potrafiłam się po niej podnieść i pozbierać. Dzięki rozdziałom z przeszłości i teraźniejszości mamy szansę dostrzec całą beznadzieję tej sytuacji i chyba to jest najtrudniejsze. Bo możemy się wściekać i frustrować na decyzje bohaterów, ale gdy jest się tak złamanym, tak podkopanym, że zanika poczucie, że zasługujemy nawet na odrobinę szczęścia, strach sprawia, że robimy nawet mało rozsądne rzeczy.

Wiem, że to nie będzie książka dla każdego, więc nie napiszę zwykłego "polecam". Autorka porusza tutaj tak wiele trudnych tematów, takich jak gwałt, śmierć, czy samobójstwo, opisuje ciężkie życie Juliet i ciągle stawia bohaterów przed trudnymi wyborami, że nie zrobiłabym wam tego, pisząc, że każdy musi ją przeczytać. Ale jeśli chcecie coś, co was emocjonalnie pochłonie, zaangażuje do tego stopnia, że wasze serce już nigdy nie będzie takie samo, to możecie dać jej szansę. Tak naprawdę moja jedyna krytyka wobec tej historii tyczy się tego, że nie było tu wystarczająco szczęścia, aby zbalansować tę tragedię i smutek. Chciałabym przeczytać trochę więcej, niż tylko kilka stron o tym, jak po całym tym cierpieniu w końcu wszystko się układa. Myślę, że i Luke, i Juliet, ale też i my, na to zasłużyliśmy.







ELIZABETH O'ROARK po latach pisania publikacji medycznych, postanowiła, że w końcu chce zacząć pisać coś, co jest tylko i wyłącznie wytworem jej wyobraźni. Jej powieść Przebudzenie Olivii zyskała ogromne uznanie fanów w Polsce i za granicą, a także została nagrodzona złotym medalem Independent Publisher Book Awards. Elizabeth mieszka w Waszyngtonie z trójką swoich dzieci.







Tytuł: Lato, kiedy cię poznałam
Autor: Elizabeth O'Roark
Tytuł w oryginale: The Summer We Fell
Seria: Pewnego lata. Tom 1
Data premiery: 8 maja 2024
Wydawnictwo: Papierowe Serca
Liczba stron: 360
Ocena: 8/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Papierowe Serca:

Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia