poniedziałek, 10 marca 2025

Podsumowanie książkowe lutego


Luty to był dla mnie przedziwny miesiąc. Po dobrym początku jakoś zaniknęły całe moje chęci do czytania i przerzuciłam się zamiast tego na oglądanie seriali oraz malowanie. Nie nazwałabym tego nawet zastojem czytelniczym, bo miałam ochotę na różne książki, ale sam akt czytania przychodził mi z trudnością. Chyba nie pomogło też to, że trafiały mi się dość średnie książki, które potrafiłam czytać nawet tydzień i w rezultacie skończyłam jedynie sześć pozycji, z czego dwie to były tak naprawdę reready moich ulubionych autorek, aby się w końcu wyrwać z tego impasu. Poniżej wrzucam moje krótkie podsumowanie każdej przeczytanej książki.

Z pozytywów natomiast w lutym miałam przyjemność patronować medialnie dwóm cudownym książkom moich ulubionych autorek. Pierwszą z nich była przesłodkie, rodzinne "Caught Up" Liz Tomforde - trzeci tom serii, która znaczy dla mnie wszystko. A drugą był powrót to mojego ulubionego hokeja w "On" Elle Kennedy i Sariny Bowen, pierwszym romansie MM autorek dostępnym u nas. Cieszę się, że tak dobrze te powieści przyjmujecie, bo ja je absolutnie uwielbiam.

PROJEKT MIŁOŚĆ - 4,5



To było moje drugie podejście do twórczości autorki i nie będę ukrywać, że nie miałam dużych oczekiwań, ale zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Małomiasteczkowy klimat tej historii, rodzinne elementy, emocje związane z drugą szansą, jaką dostają bohaterowie, ich błyskotliwe i przezabawne sprzeczki oraz żarty sprawiły, że nie mogłam się oderwać. Dahlia i Julian mieli tak wspaniałą i naturalną chemię, a autorka ukazała ich więź na dziesiątki cudownych sposobów nawet pomimo upływu lat i wielu nieporozumień. Moja wewnętrzna romantyczka absolutnie piszczała z radości, czytając tę historię.




ZWIĄZEK Z.O.O. - 3,75



Po "Projekt miłość" miałam lekkiego kaca i tak się złożyło, że fabularnie "Związek z.o.o." oferował bardzo podobną historię, ale niestety o wiele słabszą i trochę bardziej frustrującą. Po upływie czasu niewiele już z niej pamiętam poza tym, że czytało się ją szybko i przyjemnie, głównie dlatego, że pod wieloma względami była trochę wybrakowana i niedopracowana. Nadal jestem bardzo ciekawa drugiej i poprawionej wersji, którą autorka wydała rok temu i na pewno kiedyś się z nią zapoznam.




CAUGHT UP - 5



Gdy zaczęłam odczuwać moje pierwsze oznaki wypalenia, w okolicach premiery zrobiłam reread "Caught Up" i chyba nie muszę ponownie tłumaczyć, jak bardzo tę powieść uwielbiam. Czytałam ją głównie dla własnej przyjemności, aby jeszcze raz powrócić do Miller, Kaia i Maxa, a zakochałam się w nich zupełnie na nowo. Niewiele autorek tak dobrze trafia w mój gust i potrzeby, a Liz Tomforde udaje się tego dokonać za każdym razem. Zdecydowanie jest to moja ulubiona książka z motywem samotnego ojca. A teraz nie mogę się doczekać historii Kennedy i Isaiaha!




KIEDY ZABRAKNIE NAM GWIAZD DO ZLICZENIA - 3,5



Ta książka to było moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i zdecydowanie potrzebna ucieczka od ponurej i zimowej rzeczywistości (bo czytałam ją w czasie, gdy nadal było mgliście i szaro). Uwielbiam letni i włoski klimat tej historii, a jako wielbicielka książek skupiających się na relacjach i przyjaźniach, to właśnie te elementy skradły mi serce. Niestety jako romans trochę się tutaj rozczarowałam, bo brakowało mi lepszego rozwinięcia obiektu miłosnego bohaterki.




NIE MÓW "TAK" - 3



Ta książka to jedna z moich mniej lubianych książek Lynn Painter, głównie dlatego, że jest bardzo jednowymiarowa i nie zapada w pamięci. Nie minęło tak długo czasu, odkąd ją czytałam, a już niezbyt ją pamiętam. Max i Sophie mieli świetną chemię, a ich dialogi były zabawne i błyskotliwe, ale to nie wystarczyło, by mnie w sobie rozkochali. Chciałabym jednak od ich relacji czegoś więcej, niż tylko pociągu fizycznego; jakiejś komunikacji i fundamentu pod solidniejszy związek. Niestety nic takiego nie dostajemy.




UNDER LOCKE - 4,25


Jako że zbliża się premiera mojego następnego patronatu, kolejnej książki Mariany Zapaty, pod koniec miesiąca postanowiłam bez presji zrobić sobie reread fragmentów "Under Locke". To zdecydowanie coś innego, niż znane nam już książki autorki, myślę, że największą trudność może sprawić główny bohater, bo Dex jest kompletnie inny, niż chociażby Rhodes, Lukov, czy Aiden, ale jak zwykle - ja tę książkę pochłonęłam. Razem z jej pokręconymi elementami i toksycznymi bohaterami, bo lektura tej książki to była zabawa i świetna ucieczka od rzeczywistości. I chociaż trochę się boję waszych reakcji na Dexa Fujarę, to mam nadzieję, że dla was też będzie to dobra rozrywka.




Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia