Lucky umawia się z gwiazdą rocka, Dylanem Ryderem, którego plakaty wisiały u niej w pokoju odkąd była nastolatką. Jest wielką szczęściarą, a jej życie niemal przypomina piękny sen. Kiedy Dylan proponuje Lucky wyruszenie z nim w trasę koncertową, dziewczyna się zgadza. Nie wie jednak, że w zastępie za jednego z członków zespołu wyruszy z nimi także on - Flynn Beckham, przystojny muzyk, którego poznała wcześniej i który wzbudza w niej zakazane uczucia. Flynn ciągle zaprząta jej myśli, a przebywanie w jednym autokarze z dnia na dzień staje się coraz bardziej ryzykowne. Czy Lucky ulegnie pokusie?
Z serią "Life On Stage" zapoznałam się w zeszłym roku, ale nie zrobiła na mnie ona większego wrażenia. Czytało się przyjemnie, ale "Show" było jedną z tych książek, o których z czasem się raczej zapomina. Więc dlaczego zdecydowałam się sięgnąć po "Rytm"? A no dlatego, że historia jest o Flynnie, a ja go polubiłam już w pierwszej części. Jeszcze wtedy pisałam, że mam nadzieję, iż dostanie swoje szczęśliwe zakończenie, bo z pewnością na nie zasłużył. Postanowiłam jeszcze raz dać szansę Vi Keeland z nadzieją, że może mnie pozytywnie zaskoczy.
Flynna bardzo dobrze znamy już z pierwszej części. Może i nie oszalałam dla niego jakoś szczególnie w pierwszej książce (głównie dlatego, że był "tym drugim" w trójkącie miłosnym), ale tutaj zupełnie dla niego przepadłam. Flynn to muzyk, który razem ze swoim zespołem ma grać jako support na trasie koncertowej Easy Ryder, jednego z najpopularniejszych zespołów na świecie. Jednak zachodzą pewne zmiany i na kilka tygodni to Flynn ma zastąpić jednego z członków zespołu, przez co ląduje w autokarze razem z całą ekipą Easy Ryder oraz dziewczyną Dylana - Lucky. Pech tak chciał, że Flynn poznał Lucky już wcześniej i dość poważnie się nią zauroczył, zdawało się, że z wzajemnością. Chciałam, żeby Flynn wreszcie znalazł sobie kogoś, kto go doceni, a on... znowu się wpakował w trójkąt miłosny. Najpierw była Kate, która jak wiemy, skończyła z Cooperem, a teraz przyszedł czas na Lucky, która jest w dość poważnym związku z innym. Facet ani trochę na to wszystko nie zasłużył. Gdyby była taka możliwość, sama bym go dla siebie przygarnęła, bo naprawdę niczego mu nie brakowało. Mogłabym przeczytać całą książkę tylko o nim i jego małej siostrzenicy.
Lucky to okropnie irytująca bohaterka, której niejednokrotnie miałam ochotę coś zrobić. To jest przykład trójkąta miłosnego, którego szczerze nie cierpię. Do tej pory nie rozumiem jego zadania w tej książce, nie rozumiem nad czym ciągle się główna bohaterka zastanawiała. Pewnie dlatego też się tak nie polubiłyśmy - przez większość czasu po prostu jej nie rozumiałam. Vi Keeland chyba specjalnie zrobiła z jej chłopaka zdradzającego palanta, żeby w jakiś sposób usprawiedliwić czyny Lucky, ale no... nie. Nie ma nic dobrego w tym, że sypiała i z jednym i z drugim, nie potrafiąc się zdecydować, którego wybrać. Ja się spodziewałam tego trójkąta, nawet byłam przygotowana, ale mam swoje granice. I o ile trójkąt mogę znieść, tak nie cierpię zdrady i nie potrafiłam tego zaakceptować. Bo kiedy wyobrażałam sobie, jak przespała się z jednym, a potem wróciła do łóżka z drugim, to mnie brzydziło. I właśnie ten aspekt najbardziej mnie raził w książce i zaważył mocno na mojej ocenie. Gdyby nie te zdrady i niezdecydowanie Lucky ta książka miała szansę być naprawdę świetnym romansem.
"Rytm" czyta się bardzo szybko i gdyby przymknąć oko na wieczne niezdecydowanie bohaterki, to nawet też przyjemnie. Przez pierwszą połowę byłam dobrej myśli, no ale wszystko zaczęło się psuć, gdy Flynn, Dylan i Lucky wylądowali razem w jednym autokarze, wyruszając w trasę koncertową. Najprzyjemniejszą częścią były sceny z Flynnem i jego przesłodką siostrzenicą. Na nich śmiałam się wniebogłosy, a na dodatek rozpływałam, jakbym jadła najsłodszego cukierka na świecie. Dla tych fragmentów warto było przetrwać całą książkę, bo rekompensowały mi wszystkie te sceny, w których to Lucky nie potrafiła się zdecydować kogo wybrać. Czy polecam? Jeśli nie macie problemu z trójkątami miłosnymi i szukacie czegoś szybkiego, i lekkiego, to "Rytm" powinien się wam spodobać. Ja jednak wiem, że do tej książki raczej już nie wrócę.

Tytuł: Rytm
Autor: Vi Keeland
Seria: Life on Stage. Tom 2
Tytuł w oryginale: Beat
Data premiery: 13 marca 2019
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 334
Ocena: 6/10
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Z trójkątami miłosnymi nie mam problemu, więc mogłabym się skusić, ale z drugiej strony takie niezdecydowanie bohaterów często mnie irytuje. Póki co mam co czytać, więc na ten tytuł się nie zdecyduję, ale może kiedyś. :)
OdpowiedzUsuńNa ten moment, mam w planach książki cięższe tematycznie. 😊
OdpowiedzUsuńJakoś w ogóle nie ciągnie mnie do tej autorki. Wiele ludzi uwielbia jej twórczość, a ja nie widzę w niej nic bardzo interesującego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudia z bloga http://czytaniejestmagiczne.blogspot.com/
Też nie jestem jej największą fanką, niektóre jej książki są dobre, ale większość okazała się być rozczarowaniem :/ Najbardziej lubię ją w duecie z Penelope Ward :D
UsuńMnie się podobała :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com