Są rzeczy, na które warto czekać…
Dziewiętnastoletnia Avery Morgansten ma nadzieję, że po wyjeździe do college'u ucieknie od tragedii sprzed pięciu lat, która odmieniła jej życie. Szuka spokoju i zapomnienia. Nie chce zwracać na siebie uwagi, chce się uczyć. Nie wyobraża sobie miłości.
Są rzeczy, których warto doświadczyć…
Ale Cameron, chodzący ideał, metr dziewięćdziesiąt o elektryzujących błękitnych oczach, budzi w niej uczucia, z których, jak myślała, na za-wsze ją obrabowano. Których najbardziej się boi…
Są rzeczy, których nie powinno się przemilczać…
Wtedy przeszłość powraca. Zaczynają się maile i telefony z pogróżkami...
Ale są rzeczy, o które warto walczyć…
Gdyby ktoś mnie zapytał jak zaczęła się moja przygoda z czytaniem, jedną z książek którą bym wymieniła byłaby właśnie "Zaczekaj na mnie" J. Lynn, większości znanej także jako Jennifer L. Armentrout. Te sześć, czy siedem lat temu odkryłam jedną ze swoich pierwszych serii, która sprawiła, że zakochałam się w czytaniu i od tamtej pory z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest to jedna z moich najukochańszych książek, jedna z tych do których mam ogromny sentyment i pomimo tego, że przeczytałam ją dziesiątki razy, zawsze z ogromną przyjemnością do niej powracam. Jakiś czas temu na moim bookstagramie ogłosiłam, że w tym roku mam zamiar zrobić sobie wyzwanie czytelnicze, w którym to przez 12 miesięcy przeczytam dwanaście moich ulubionych książek, które co miesiąc będę losować ze słoika (zachęcam do wzięcia udziału, jeśli jesteście chętni!). I tak też na styczeń wypadła mi ta pozycja, więc dzisiaj chciałabym trochę o niej wspomnieć, zwłaszcza, że na moim blogu nie pojawiła się jeszcze nigdy jej recenzja.
Avery właśnie wyprowadziła się na drugi koniec kraju, aby uciec od traumatycznej przeszłości, dręczących jej wspomnień tej jednej, okrutnej nocy i ludzi, którzy traktowali ją jak dziwkę. Studia są jej jedynym sposobem na nowy początek i ruszenie do przodu. Jednak już pierwszego dnia wszystko idzie nie tak - spóźnia się na pierwsze zajęcia, na schodach potrąca Camerona, najbardziej lubianego chłopaka na uczelni i ucieka gdzie pieprz rośnie. Na domiar złego, okazuje się, że ten sam chłopak jest jej nowym sąsiadem, który pomimo swojej reputacji okazuje się być niesamowicie miły, troskliwy, kochany i zabawny. Co więcej, nie ukrywa tego, że pragnie ją bliżej poznać i zabrać na randkę. Avery nie jest jednak gotowa, zwłaszcza, że jej przeszłość dopada ją szybciej, niż się tego spodziewała, gdy nagle zaczyna dostawać wiadomości z pogróżkami. Ostatnia rzecz jakiej pragnie, to żeby ten miły facet dowiedział się o jej wstydliwej przeszłości. Ale Cameron nigdzie się nie wybiera i pragnie poznać tę dziwaczną dziewczynę, która w jakiś sposób odnalazła sobie drogę prosto do jego serca.
Cameron i Avery to takie sympatyczne postacie, że pomimo upływu lat nadal stawiam ich na piedestale jednych z moich ulubionych bohaterów książkowych. Chociaż nie ma co ukrywać, wykreowani są na dość zwyczajnych bohaterów tego typu romansów, to jednak każde z nich ma w sobie to coś, co sprawia, że są sympatyczni, dający się lubić i wnoszą szeroki uśmiech na twarzy czytelnika. Mamy tutaj cichą, szarą myszkę i popularnego, lubianego faceta, a jednak wcale nie są tak typowi, jak mogłoby się zdawać. Sama Avery składa się z wielu warstw, a jej skrytość i niechęć do zawierania znajomości wcale nie wywodzi się z nieśmiałości, a z wielu traumatycznych przeżyć, nad którymi cały czas pracuje. Ta książka to był chyba pierwszy raz kiedy tak otwarcie czytałam o bohaterce, która w młodości została wykorzystana seksualnie i otworzyło mi to oczy na wiele spraw, przede wszystkim na to jak nawet dzisiaj traktowane są ofiary, a jak oprawcy. Jej historia była bolesna pod wieloma względami, a już zwłaszcza w tych momentach, kiedy tak bardzo pragnęła ruszyć do przodu i zapomnieć o przeszłości, ale jej głębokie rany jej na to nie pozwalały. Myślę, że to też z jej powodu ta historia jest dla mnie tak ważna, bo skupia się nie tylko na wątku miłosnym, ale jej drodze do ozdrowienia, która pomimo że nie jest prosta, pokazuje jaka z niej silna kobieta.
Gdybym opisała Camerona słowami popularny, imprezowicz, kobieciarz, to przypisałabym mu tylko łatkę typowego bohatera książkowego, jakich znamy setki, a uważam, że to niesprawiedliwe. Chociaż owszem, są one prawdą, bo Cam to dość towarzyska postać, to jednak nie bez powodu wszyscy naokoło go tak lubią, bo jest to chyba najukochańszy, najbardziej uroczy człowiek. Nie jest aroganckim, zimnym dupkiem, jak można by się spodziewać, ludzie go lubią, bo zawsze jest skory do pomocy, wszystkich traktuje z szacunkiem i jest przy tym niesamowicie charyzmatyczny. Nie brakuje mu pewnych wad, ale przecież nikt nie jest idealny, a właśnie za ten realizm go tak cenię. Cameron ukrywa swoją własną przeszłość, z której nie jest zbytnio zadowolony, a pewne rzeczy mogą nawet zszokować. Ale to jego zachowanie wobec Avery uwielbiam najbardziej - jaki jest wobec niej czuły, jak powoli rozwija się w nim ta chęć poznania jej bliżej, jak się nie poddaje, ale też zawsze daje jej czas, którego potrzebuje.
Ta historia zawiera jedne z najbardziej ikonicznych scen w historii romansów, chociaż pewnie tylko ja tak uważam, bo to mój ulubiony romans, a mianowicie wszystkie te sceny, w których to Cam zaprasza Avery na randkę, a ona za każdym razem mu odmawia. Wszystko to prowadzi do tego jednego, przeuroczego, rozczulającego momentu, który za każdym razem uruchamia stado motyli w moim żołądku, bo wręcz kocham to jak ich relacja się rozwija. I wcale nie chodzi tu o takie namolne pytanie o randkę, kiedy Avery wyraźnie nie chce, każda ta scena ma w sobie pewną czułość, zawsze napisana jest w sposób, który daje znać, że Cameron nie pyta wbrew temu, że Avery nie chce, a raczej po to, aby dać jej znać, że poczeka na nią, aż będzie gotowa, że da jej tyle czasu, ile potrzebuje i nigdzie się nie wybiera. No przysięgam, żadna para tak mnie nie dotknęła, jak ta dwójka. Miłość Camerona i Avery to ta najczystsza, najpiękniejsza miłość, bez zbędnych dramatów, niepotrzebnej zazdrości i braku komunikacji (oczywiście nie mam tu na myśli, że nic się nie działo, bo zanim oboje się na siebie w pełni otworzyli, musieli zaskarbić sobie swoje zaufanie), za co tak ją uwielbiam.
Pomimo cięższych wątków i fragmentów, które zdecydowanie ściskają za serce, "Zaczekaj na Mnie" to jeden z najcieplejszych romansów na rynku. Ta historia pełna jest przeróżnych scen, które bawią do łez, wywołują szybsze bicie serca i szeroki uśmiech na twarzy. Jasne, może nie jestem najlepszą osobą od polecania, bo darzę tę książkę takim sentymentem i nie potrafiłabym napisać jednego złego zdania na jej temat, ale i tak uważam, że wiele czytelniczek by się z nią polubiło. Czego chcieć więcej jak przeuroczą historię, która daje też do myślenia, z dwójką przesympatycznych bohaterów i na dodatek dwoma żółwiami? Być może czytając ją teraz po raz pierwszy moje zdanie nie było by aż tak dobre, ale kto wie. W każdym bądź razie bardzo miło było do tej książki powrócić i mam nadzieję, że niedługo uda mi się sięgnąć także po kolejne części serii.
J. LYNN (JENNIFER L. ARMENTROUT) - Bestsellerowa autorka New York Timesa i USA Today. Jennifer pochodzi z Zachodniej Virginii i tam też mieszka do tej pory z mężem i psami. Urodziła się 11 czerwca 1980 roku. Autorka twierdzi, iż pisze przez 8 godzin niemal każdego dnia. Jeśli tego nie robi, swój czas spędza czytając, ćwicząc, oglądając filmy zombie i udając, że pisze.
W 2011 roku w Stanach Zjednoczonych jej książki sprzedały się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy, dostały się do finałów Goodreads Choice Awards, w 2017 roku wygrały w plebiscycie romansów RITA, a także były nominowane do wielu innych nagród.
Tytuł: Zaczekaj na Mnie
Autor: J. Lynn (Jennifer L. Armentrout)
Tytuł w oryginale: Wait for You
Seria: Zaczekaj na Mnie. Tom 1
Data premiery: 4 marca 2014
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Amber
Ocena: 10/10
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)