sobota, 1 lipca 2023

Lynn Painter - Pan Zły Numer



Chociaż Olivię Marshall od zawsze prześladował pech, nic nie przygotowało jej na to, co poczuła, gdy została zdradzona przez narzeczonego ze swoją koleżanką.

Zapoczątkowało to istną lawinę katastrof: Liv straciła pracę, jej mieszkanie spłonęło (bynajmniej nie dlatego, że rytualnie paliła listy od wiarołomnego byłego…), a bezrobotna, samotna i bezdomna dziewczyna została zmuszona do powrotu do rodzinnego miasta.

Wprowadzenie się do uwielbiających wtrącać się w życie Liv rodziców nie wchodzi w grę. Dziewczyna z niechęcią decyduje się więc na wybór mniejszego zła, czyli zatrzymanie się na miesiąc w mieszkaniu brata, które wynajmuje on razem z najlepszym przyjacielem.

Olivia i Colin Beck nienawidzą się już od dzieciństwa. Ona uważa go za rozpuszczonego bufona z bogatego domu, a on ją za chodzącą katastrofę. Ale przecież są już dorośli i na pewno dadzą radę jakoś się dogadać przez kilka tygodni, prawda?

Jedynym, co nieoczekiwanie poprawia fatalny nastrój Liv, okazuje się gorący flirt, który rodzi się pomiędzy nią a nieznajomym mężczyzną, który pomylił numer telefonu.

Błyskotliwy, zabawny i pełen zrozumienia Pan Zły Numer szybko staje się powiernikiem dziewczyny, której codzienność znów nabiera dzięki niemu kolorów.

Czy anonimowa znajomość pomoże Olivii wprowadzić życie na właściwy tor?


Wystarczy jedna, gorąca wiadomość, wysłana na niewłaściwy numer, aby życie bohaterów przybrało niespodziewany kierunek. Ta nowa komedia romantyczna od Lynn Painter to coś zupełnie innego od pierwszej jej książki, która pojawiła się na naszym rynku w zeszłym roku - "Lepiej niż w filmach". Tym razem poznajemy autorkę w dojrzałym, pikantnym wydaniu. Z każdej strony docierały do mnie same pozytywne opinie, więc miałam ogromne oczekiwania wobec tej historii. Trzeba przyznać, jest to przezabawna i lekka książka, więc rozumiem, skąd tyle miłości. Sama miło spędziłam przy niej czas, ale są pewne rzeczy, przez które nie potrafiłam się w nią w pełni zaangażować i przewróciłam ostatnią stronę odrobinę nieusatysfakcjonowana - niestety rzeczywistość nie sprostała do końca moim oczekiwaniom.

Dla Olivia Marshall "pech" to etykietka ciągnąca się za nią całe życie. Kiedy wynosi się z miasta, gdy traci pracę, przyłapuje swojego chłopaka na zdradzie, a potem niechcący prawie puszcza z dymem cały budynek mieszkalny, nikt z jej rodziny nie jest zaskoczony. Samotna i bezrobotna zmuszona jest zatrzymać się u swojego brata oraz jego współlokatora, Colina Becka. Pech tak chciał, że Colin od zawsze był wrzodem na jej tyłku i tym razem też nie omieszka sobie z niej żartować. Ona ma go za bogacza z kompleksem wyższości, on naśmiewa się z jej niezdarności i porażek. Kiedy nieoczekiwanie Olivia dostaje wiadomość od nieznanego numeru, która początkuje znajomość z Panem Zły Numer, jej życie przybiera nieoczekiwany obrót. Jedynym, co poprawia jej humor, jest jej nieznajomy z wiadomości, ale Olivia wkrótce zaczyna się również przekonywać, że między nią a Colinem jest świetna chemia...

Zacznijmy od tego, że chociaż nie pokochałam tej historii tak mocno jak wszyscy, naprawdę bardzo podobał mi się pomysł na fabułę. Może nie było w niej nic odkrywczego, ani wcześniej niezbadanego, ale Lynn Painter posługuje się tak przyjemnym i błyskotliwym językiem, że zupełnie jak podczas czytania "Lepiej niż w filmach", która była jedną z moich ulubionych książek zeszłego roku, przez książkę przepłynęłam i wielokrotnie uśmiech nie schodził mi z twarzy. Humor to największy atut tej historii, bo nawet jakby przymknąć oko na pewne niedogodności, jest to po prostu lekka i humorystycznie napisana komedia romantyczna.

Olivia i Colin są jak huragan nieposkromionych emocji i wylewającej się stronami chemii. Wystarczy sekunda, aby doszło do wybuchu napięcia między nimi i kolejnych potyczek słownych, którymi obrzucali się tak po mistrzowsku, jakby przez całą swoją znajomość opanowali całą tę sztukę do perfekcji. Zresztą, może tak właśnie było - w końcu Colin jest najlepszym przyjacielem brata Olivii odkąd byli irytującymi dzieciakami, więc znają się jak nikt inny. Ta dwójka nie mogłaby być większą katastrofą. Ich relacja pełna jest kumulowanego przez lata napięcia i niechęci, więc dojście do porozumienia też nie jest proste. Obydwoje mają o sobie wyrobione zdanie, którego nie chcą zmienić - on ma ją za życiową katastrofę, a ona jego za bogatego buca.

W tych obserwacjach jest wiele prawdy, bo za Olivią rzeczywiście ciągnie się pasmo wielu porażek i pechowych sytuacji - czy to za sprawą losu, czy jej nierozwagi. To tego typu osoba, która złamałaby sobie nogę na prostej drodze. I szczerze mówiąc, nie rozumiem dlaczego zostało to przedstawione jako taka zła cecha, bo jej energetyczne i spontaniczne podejście do życia sprawiły, że zauroczyła mnie od samego początku. Gdyby nie ona, nie bawiłabym się na tej książce nawet w połowie tak dobrze. Były niestety też takie momenty i rzeczy, które się wydarzyły, na które nie potrafiłam przymknąć oka i przyczyniły się do obniżenia oceny, a ich głównym prowokatorem okazał się być Colin. Nie wiem jak to się stało, w końcu Painter stworzyła Wesa, miłość mojego życia, ale ja i Colin ani trochę się nie polubiliśmy. Jego zachowanie czasami było nie tylko frustrujące, ale też szczerze mówiąc, obraźliwe, i miałam wiele problemów z tym, jak traktował Olivię i co o niej myślał. Ja raczej nie chciałabym z facetem, który nazywałby mnie "nieudacznicą" - nieważne czy w twarz, czy tylko w swoich myślach.

W centrum wielu sytuacji w tej książce leży zamieszanie związane z wiadomościami między Panem Zły Numer i Panną Pomyłką. Aby nic nie spoilerować, powstrzymam się od komentowania poszczególnych wydarzeń, ale niestety mocno rozczarował mnie sposób, w jaki ten wątek został rozwiązany. Nie znoszę, gdy bohaterowie się nie komunikują, a zamiast tego wolą sobie dopowiedzieć rzeczy po swojemu, a niestety Olivia i Colin to mistrzowie braku komunikacji, a Colin szczególnie. Jakiejkolwiek. Może przeszłoby to w młodzieżówce, ale nie w książce, w której bohaterowie wiekiem podchodzą pod trzydziestkę, a zachowują się jak najwięksi tchórze, którzy nie potrafią omówić nawet jednej sytuacji, bez robienia jeszcze większego zamieszania. Więcej dowiedziałam się z ich przemyśleń niż z rozmów i szczerze mówiąc, w pewnym momencie zaczęli mnie po prostu męczyć.

Niesatysfakcjonujące okazało się być też zakończenie, które było moim zdaniem bardzo pospieszone. Trochę odczuwałam to tak, jakby autorka nie do końca wiedziała jak wszystko rozwiązać, więc nie pozwoliła bohaterom do końca omówić wielu sytuacji - chociaż może nie powinno mnie to dziwić, w końcu w rozmowach nigdy nie byli najlepsi. Wiem, że książka ma wielu miłośników i to rozumiem - pomimo rzeczy, które mi się osobiście nie podobały, to nie ma być jakaś wyszukana historia. Spełnia się idealnie jako rom-com na jeden wieczór. Nie chcę jedynie narzekać, bo rzeczywiście przewija się w niej wiele przeuroczych i wywołujących uśmiech momentów, a chemia między bohaterami jest niesamowita. A co najważniejsze, jest przezabawna i leciutka, więc można się przy niej wyłączyć i odpocząć. Chyba jednak niestety stworzyłam sobie zbyt wygórowany obraz, bo zdecydowanie preferuję poprzednią książkę autorki, a ta niestety tak do mnie nie przemówiła. Jeśli jednak szukacie czegoś zabawnego i lekkiego, to może akurat was zauroczy.


Lynn Painter – pisze powieści dla młodzieży i dla dorosłych. Mieszka w Nebrasce z mężem i gromadką dzieci, a kiedy nie czyta lub nie pisze, są duże szanse, że sączy napoje energetyczne i ogląda komedie romantyczne.


Tytuł: Pan Zły Numer
Autor: Lynn Painter
Tytuł w oryginale: Mr Wrong Number
Data premiery: 17.05.2023r.
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 368
Ocena: 6.5/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Kobiece:





Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia