wtorek, 13 maja 2025

Lynn Painter - Inaczej niż w filmach



Wes miał dziewczynę swoich marzeń, ale potem ją stracił.

Może odzyskać ją tylko wtedy, gdy będzie jak bohater komedii romantycznej...

Przez kilka pięknych miesięcy Wes i Liz byli razem. Jednak gdy oboje zaczynali studia, wydarzyła się tragedia i ich związek dobiegł końca, a Wes wrócił do rodzinnej miejscowości.

Po pewnym czasie chłopak wraca na uczelnię i chce sprawić, by Liz znów się w nim zakochała, choć wie, że złamał jej serce. Ma niezawodny plan – przekona ją dzięki wielkim gestom godnym komedii romantycznych, które dziewczyna uwielbia. Tylko że... na Liz nie robi to już wrażenia.

Wes robi wszystko, aby dowiedzieć się, jak się z nią spotkać. Co gorsza, Liz ma nowego przyjaciela... Mimo to Wes się nie poddaje i jest zdeterminowany, by odzyskać jej serce.

Jednak w życiu wszystko wygląda zupełnie inaczej niż w filmach...


Chociaż nie czytam już zbyt wielu młodzieżówek, do dzisiejszego dnia historia Wesa i Liz pozostaje moją ulubioną z tego gatunki. I prawdopodobnie właśnie z powodu mojej opiekuńczości i sentymentu do tej dwójki ogromnie się bałam sięgnąć po niespodziewaną kontynuację ich historii. Nietrudno jest zepsuć wyobrażenie czytelnika, gdy bardzo zależy mu na losach bohaterów, a już zwłaszcza, że początkowo "Lepiej niż w filmach" miało być tylko jednotomówką, słodką historią o młodzieńczej, licealnej miłości. Tak więc tu pojawia się najważniejsze pytanie: czy Lynn Painter udało się napisać satysfakcjonującą kontynuację historii bohaterów, których pokochał cały świat, czy może powstanie "Inaczej niż w filmach" nie było konieczne?

Jak mówi nam sam tytuł, prawdziwe życie wygląda kompletnie inaczej niż w filmach. I o tym w trudny sposób przekonali się Wes i Liz, gdy po paru miesiącach bujania w obłokach jako zakochana para, która ma razem rozpoczynać studia i wspólne życie, spadła na nich tragiczna wiadomość. W jednej chwili Wes miał wszystko, wymarzoną dziewczynę, przyszłość, baseball, studia... a w następnej wszystko to stracił. Dwa lata później nadal nie może zapomnieć o Liz, którą tak straszliwie zranił, gdy życie mu się kompletnie posypało. Postanawia wykorzystać powrót na UCLA jako swoją drugą szansę, aby nie tylko przywrócić swoje życie na właściwie tory, ale także odzyskać ukochaną. Dla Liz nie ma już jednak w życiu miejsca na Wesa, ani na nic, co ma związek z miłością. Po tym, jak złamał jej serce, kompletnie się zmieniła, pragnąc skupić się na swojej wymarzonej karierze i budowaniu nowego życia. Wes jest jednak przekonany, że odzyska jej serce, jeśli tylko się postara - ale czy jest jeszcze szansa, by wrócili do tego, co było, gdy tak wiele się między nimi wydarzyło?

Jeśli oczekujecie ode mnie odpowiedzi na pytanie, czy warto tę część czytać, to... cóż, wszystko zależy od tego, czego od niej oczekujecie. "Lepiej niż w filmach" to raczej lekka, romantyczna i słodka młodzieżówka, do której aż przyjemnie powrócić po latach, a "Inaczej niż w filmach" jest jak pobudka, która sprowadza nas na ziemię. Nie piszę tego w żaden sposób w negatywnym sensie, ale zdecydowanie zmienia to wizję cudownej, młodzieńczej miłości, stworzonej w pierwszym tomie. Osoby, które czytały poprzednią książkę i pokochały ją dla jej humoru, lekkości i jej romantycznej aury, i tego też chcieliby od kontynuacji, mogą się trochę rozczarować. A przynajmniej zaskoczyć - bo chwilę nam zajmuje, aby ponownie dojrzeć tych samych Wesa i Liz, których zdążyliśmy pokochać.

Biorąc pod uwagę okoliczności i wszystko, przez co musieli przejść (Wes w szczególności), nie jest to ani trochę zaskakujące. Ale może być trudne do przyswojenia, bo jest jak spadające różowe okulary po zakończeniu, gdzie myśleliśmy, że zostawiamy tę dwójkę z ich "i żyli długo i szczęśliwie". Autorka nie daje Wesowi i Liz chwili spokoju, a rzeczy, które im się przydarzyły, prawdziwie łamią serce. Nie będę ukrywać, że nie byłam wściekła na niektóre wybory, bo byłam - nadal jest mi ciężko się z nimi pogodzić, bo chyba część mnie zawsze będzie wolała zostać z tą wizją Wesa i Liz, którą zostawiłam lata temu. Chyba po prostu tkwiącej we mnie romantyczce, która preferuje swoje szczęśliwe zakończenia bez zastanawiania się nad przyszłością, bardzo ciężko było czytać o tym, że niestety rzadko kiedy życie układa się pięknie jak w filmach, nawet bohaterom tak w sobie zakochanym.

Wes i Liz się tu zmieniają. Można pomyśleć, że dwa lata to niewiele, ale nie, gdy w grę wchodzą tak trudne wydarzenia, które zmuszają ich do zrzucenia masek młodzieńczej naiwności. Żałoba, trudne decyzje, pierwsze prawdziwie złamane serce. W szczególności zauważamy to w Liz, w której nie ma już tej kochającej playlisty i rom-comy romantyczki, którą była w liceum. I niełatwo jest im ponownie odnaleźć drogę do siebie, przez co nie mamy szansy przeczytać wielu słodkich i romantycznych momentów, co - nie ukrywam - chyba najbardziej mnie rozczarowało. Miałam chyba nadzieję, że przynajmniej pod koniec dostaniemy szansę poczytać trochę o ich szczęśliwych chwilach jako para. Niestety, zanim możemy w pełni nacieszyć się faktem, że oto w końcu znowu mamy okazję czytać historię, która wywołuje śmiech i motylki w brzuchu, książka dobiega końca.

Natomiast pomijając już moje narzekania i osobiste preferencje, muszę tu zaznaczyć, że jest to naprawdę świetnie napisana kontynuacja. Może gdybym czytała ją bez znajomości pierwszej części mogłaby się stać nawet jedną z moich ulubionych. Painter świetnie zgłębia emocje bohaterów, złamane zaufanie Liz, cierpienie, samotność oraz tęsknotę Wesa, ale jednocześnie nie robi tego w przytłaczający sposób. Książkę czyta się lekko, wciąga tak naprawdę od pierwszych stron i naprawdę, naprawdę cudownie było móc jeszcze raz wrócić do tej dwójki. Wes, pomimo tego, że przyszło mu szybko dorosnąć, nadal jest niesamowicie czarujący i kochany (nawet pomimo tego, że czasami miałam ochotę dać mu po głowie), do tego stopnia, że ciężko jest mu nie kibicować, by udało mu się odzyskać Liz.

I chociaż na początku musiałam się przyzwyczaić, tak w drugiej połowie w końcu zaczęłam dostrzegać całość sytuacji, zrozumiałam decyzje bohaterów, a w moim sercu zapadł pewien spokój. Dostałam w końcu to, czego pragnęłam - świetny humor, Wesa, który ma obsesję na punkcie Liz (scena na balkonie sprawiła, że płakałam ze śmiechu), chaotyczne grupowe imprezy i wypady, różne przyjaźnie, stare i nowe, trochę melancholii związanej ze zmianami oraz wspomnieniami, a nawet poczucie, że oto w końcu czytam o Wesie i Liz, za którymi tęskniłam i których tak pokochałam. Najbardziej podobały mi się te przebłyski dawnej Liz w obecności Wesa, który powoli przebijał się przez jej mury - nie ma wątpliwości, że ta dwójka to swoje bratnie dusze, które rozumieją się jak nikt inny. Brakowało mi jedynie jakiejś rozmowy wyjaśniającej jeden wątek z Clarkiem, który trochę został zapomniany (nie będę spoilerować, ale kto czytał książkę, ten raczej wie, co mam na myśli).

Osobiście uważam, że warto dać tej kontynuacji szansę, nawet jeśli się jej boicie, ale też przygotujcie się na zmiany i na to, że to trochę inni Wes i Liz, jakich zostawiliśmy w poprzednim tomie. Nie żałuję, że w końcu po nią sięgnęłam, bo naprawdę przyjemnie mi się ją czytało i cieszę się, że miałam okazję powrócić do bohaterów, których tak pokochałam  i poczytać o nich więcej, gdy są już trochę starsi - ale jednocześnie wiem, że jeśli miałabym kiedykolwiek powracać do historii Liz i Wesa, to raczej wybrałabym powrót do ich wersji z "Lepiej niż w filmach". Mam nadzieję, że jeśli jeszcze kiedykolwiek Lynn poczuje potrzebę do nich powrócić, przestanie być uczulona na szczęście i da nam się trochę nacieszyć ich miłością.



Lynn Painter – pisze powieści dla młodzieży i dla dorosłych. Mieszka w Nebrasce z mężem i gromadką dzieci, a kiedy nie czyta lub nie pisze, są duże szanse, że sączy napoje energetyczne i ogląda komedie romantyczne.


Tytuł: Inaczej niż w filmach
Autor: Lynn Painter
Tytuł w oryginale: Nothing Like The Movies
Data premiery: 07.05.2025r.
Wydawnictwo: Young
Liczba stron: 464
Ocena: 8/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Young:

1 komentarz:

  1. Dałam z siebie wszystko, żeby to zadziałało w moim małżeństwie, ale on i tak zostawił mnie i nasze dzieci. Jego rodzina walczyła o mnie, ale nic się nie zmieniło, a on odszedł złamany i smutny. Udaje mi się iść dalej z nadzieją, że pewnego dnia wszystko się poprawi i wróci do ciebie. Jest wspaniałym ojcem dla dzieci i miałam wielką wiarę, że zobaczę, jak wraca do nas. Miałam wystarczająco dużo szczęścia, żeby skontaktować się z doktorem Isikolo, który rzeczywiście wiedział, jak rozwiązać problem i zrobił to, a ku mojemu zaskoczeniu mój mąż wrócił do domu, do mnie. Nadal jestem zdumiona, jak to było możliwe, ale rzeczywiście to prawda. Efekt jego pracy z pewnością objawi się po 48 godzinach. Mój mąż wrócił i wiem, że doktor Isikolo jest naprawdę uczciwym człowiekiem, któremu każdy może zaufać. Jest dobry w naprawianiu problemów między partnerami i sprawianiu, że znów są razem. Możesz wysłać e-mail do doktora Isikolo na adres: isikolosolutionhome@gmail.com lub możesz również wysłać mu SMS-a przez WhatsApp na numer: +2348133261196.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia