Bycie innym jest trudne do zaakceptowania przez społeczeństwo. I chociaż ludzkość z dnia na dzień się zmienia, nawet w dzisiejszych czasach, wielu patrząc na twarz człowieka z bliznami, czy bez ręki, nogi, chorego, trędowatego, potrafi się śmiać, drwić, nie zastanawiając się jakie piętno na drugim człowieku może odcisnąć taka reakcja. Katy Regnery przyciągnęła mnie do swojej książki właśnie tym aspektem książki - byłam ciekawa jak ukaże człowieka, który stał się "bestią" w oczach ludności.
Asher Lee podczas wojny stracił rękę, a połowa jego twarzy została zniszczona. Po tragicznym wypadku zaszył się w swoim domu na wzgórzu na osiem lat, mając kontakt jedynie ze swoją gosposią. W samotności uczył się trwać, rezygnując z życia poza murami domu, aby nie patrzeć na reakcje ludności i słuchać jak jest nazywany potworem, bestią. Nigdy nie myślał, że pewnego dnia do jego drzwi zapuka kobieta, która wniesie do jego życia światło i nauczy go ponownie żyć. Savannah Carmichael powraca do rodzinnego miasta po tym jak zostaje zdradzona przez ukochanego mężczyznę i traci posadę w wymarzonej pracy. Dostaje zlecenie od innego wydawnictwa, aby napisać artykuł na Święto Dziękczynienia. Zdesperowana, aby odzyskać swoją karierę, wybiera się do domu tajemniczego pustelnika, byłego weterana wojennego. Nie spodziewa się, że to, co miało być tylko historią szybko stanie się ich rzeczywistością, a ich serca zapałają miłością.
"Nie oczekuj niczego, gdyż życie nie jest ci nic winne."
Katy Regnery wykonała kawał dobrej roboty tworząc postać Ashera. Pokochałam go za jego odwagę, siłę, męstwo i honor. A także cierpiałam, bo wszystko co zrobił, jego poświęcenie w imię kraju, nie odpłaciło mu się niczym, jak bólem i samotnością. Jego postać rozłożyła mnie na kawałeczki, chociaż przyznam się, nie uroniłam ani jednej łzy. Co nie oznacza, że nie było mi przeraźliwie smutno z jego powodu. Myślę, że polubiłam go tak mocno, bo znalazłam w nim cząstkę siebie. Dobrze wiem, jakie to uczucie, gdy ludzie patrzą i oceniają, bo masz coś, co nie jest akceptowane w dzisiejszych standardach. Natomiast co do samej postaci Savannah mam mieszane uczucia. To głównie jej postać nie pozwoliła mi w pełni czerpać przyjemności z lektury. Momentami bywała strasznie naiwna, czasami także egoistyczna i trochę miałam problem z polubieniem jej. Na szczęście nie było to aż tak strasznie irytujące, bo w dużej mierze ukazywała także dobre serce i dobre zamiary.
"Tak dawno nie czuła czystego, zwykłego szczęścia, a właśnie to uczucie wypełniło ją, gdy na niego patrzyła."
Savannah zdobyła w moich oczach za swoją akceptację. Nigdy nie patrzyła na Ashera jak na kogoś innego, widziała w nim jedynie dobre serce i pięknego mężczyznę, którego pokochała za całego siebie - zabliźnionego, poturbowanego i cierpiącego. Ich miłość rozwinęła się dość szybko, bo właściwie już w ciągu tygodnia, czy dwóch. Z czasem jednak coraz bardziej widoczna była ich kruchość, co nadało im związku trochę tego realizmu, bo obawiałam się, że zbyt szybko i zbyt pięknie to wszystko się dzieje.
"Piękno tkwi w oczach obserwatora."
Natomiast jeśli chodzi o drugoplanowych bohaterów, nie polubiłam żadnej postaci. Siostry Savannah, Scarlet, nie mogłam znieść. A tym bardziej jej narzeczonego Trenta oraz całej jej grupy przyjaciół. Jak wyżej mówiłam o Savannah, że bywała naiwna i egoistyczna, tak Scarlet jest wręcz słownikową definicją tych słów. Już od początku zachowywała się jak rozkapryszone dziecko, które nie dostało upragnionej zabawki, a z czasem takich głupich sytuacji przybywało coraz więcej i całkowicie ją znielubiłam.
"Wybrałeś życie, Asher. Myślę, że przetrwałeś, bo czekałeś na mnie."
Problem miałam z narracją trzecioosobową, bo zdecydowanie preferuję czytać książkę z perspektywy głównych bohaterów. Na szczęście nie było tu bałaganu i nie czułam się zdezorientowana, kiedy narracja zmieniała się z Ashera na Savannah (i odwrotnie), bo autorka wszystko od siebie oddzieliła. Myślę jednak, że gdyby Regnery napisała książkę w pierwszej osobie, o wiele bardziej wczułabym się w opowiadaną historię. Bo owszem, chociaż była smutna i poruszająca, to jednak nie wycisnęła ze mnie emocji tak, żeby rozerwać mi serce.
"Mogę bez ciebie przetrwać... Ale nie potrafię bez ciebie żyć."
Gdyby "Bez Słów" Mii Sheridan i "Making Faces" Amy Harmon miały dziecko, byłby to właśnie "Weteran" Katy Regnery. Taką notatkę zapisałam sobie w telefonie rozpoczynając lekturę. I rzeczywiście, biorąc pod uwagę elementy fabularne, po połączeniu kilku aspektów z tamtych dwóch książek wyszłaby właśnie ta. Jednakże teraz, po ukończeniu czytania książki, myślę, że jednak trochę się rozpędziłam z tym stwierdzeniem. Uważam, że chociaż "Weteran" bardzo mi się podobał, to jednak trochę brakowało książce w swojej świetności do tych dwóch.
"Zasługujesz na wszystko, czego tylko zapragniesz. Jeśli pragniesz akurat mnie... to jestem straszną szczęściarą."
Powieść była smutna i poruszająca, ale zabrakło mi w niej tej uczuciowości. Autorka trochę zbyt bardzo skupiła się na rozterkach Savannah i jej problemach z artykułem, kiedy mogła bardziej rozwinąć postać Ashera. Zabrakło mi tu przedstawienia tego jaką reakcję rzeczywiście wywołuje w ludziach - bo owszem, było takich kilka, ale szybko o nich się zapominało. Czekałam na moment, który wywoła w czytelniku żal i cierpienie, a mogliśmy jedynie czytać o tym, że ludzie nazywają go odrażającym potworem, kiedy w rzeczywistości autorka żadnej takiej sytuacji nie ukazała - oprócz jednego momentu, blisko zakończenia książki.
Podsumowując, książka była dobra i mogę ją polecić. Czytało się ją lekko i szybko, a ja spędziłam przyjemne kilka godzin na czytaniu. Jednakże znalazłabym inne tytuły w tym stylu, które są jednak lepsze od "Weterana" :)
Tytuł: Weteran
Autor: Katy Regnery
Seria: Współczesne baśnie. Tom 1
Data premiery: 2018-03-14
Liczba stron: 347
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tytuł oryginału: The Vixen and the Vet
Ocena: 8/10
Brzmi dosyć zachęcająco - lubię takie motywy i nie przepadam chyba tylko za takimi okładkami z gołymi klatami :D Ale generalnie ciekawa recenzja i zdecydowanie zachciało mi się po niej zaopatrzyć się w tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńCałuję!
korpoludka.blogspot.com
No tak, okładka do najlepszych nie należy. Może klata fajna, ale wydaje mi się, że do takiej historii mogli stworzyć coś głębszego ;)) Oby książka ci się spodobała! :D
UsuńJej siostra też strasznie działała mi na nerwy. Miałam wrażenie, że to taka pusta lala zapatrzona w świat. A sama historia bardzo mi się podobała i ja pochłonęłam :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Tak, zgadzam się :D
Usuń