niedziela, 20 stycznia 2019

Jennifer L. Armentrout - Lucyfer


Bracia de Vincent to arystokracja, jedna z najzamożniejszych i jednocześnie najbardziej skandalicznych rodzin w kraju. Mówi się, że zarówno oni, jak i ziemia na której żyją, są przeklęci. Każdą kobietę, która mieszkała w tym domu, albo przekroczyła jego progi, czekał tragiczny los. Kiedy ich zaginiona przed laty siostra powraca do domu, zatrudniają Julię jako opiekunkę. Julia Hughes zawsze postępowała w życiu ostrożnie, nigdy nie robiła niczego spontanicznie. Kiedy życie daje jej nauczkę, pragnie nowego początku. W tym celu przyjmuje pozycję jako pielęgniarka w całkiem innym stanie. Wprowadza się do domu de Vincentów, gdzie ma sprawować opiekę nad ich siostrą. Jednakże rezydencja jest pełna mrocznych tajemnic i niebezpieczeństw, a na dodatek jednym z jej szefów jest seksowny Lucian, najmłodszy z braci de Vincent, którego miała szansę już wcześniej poznać w dość interesującej sytuacji. W międzyczasie w posiadłości dochodzi do tajemniczej śmierci ojca braci.

"Ich przydomki były wynaturzone i dziwne, wskazujące na dzikie, niemal niewiarygodne zachowania ich właścicieli. [...]
Lucyfer.
Demon.
Diabeł."

Skoro już jestem na fali czytania książek Jennifer L. Armentrout, przyszła kolej na Lucyfera, na którego czaiłam się już odkąd pojawiła się jego zapowiedź w zeszłym roku. Ta książka przyciągnęła moją uwagę nie tylko ze względu na samą autorkę, ale też okładkę - swego czasu przewijała mi się ona wszędzie, czy to na blogach, czy bookstagramie. Oczy przystojnego pana wręcz prosiły mnie o przeczytanie, tak więc to zrobiłam. Nie żebym miała tego nie zrobić, bo nie potrafię odmówić książkom Armentrout...

Muszę zacząć od tego, że bardzo ciężko było mi się wkręcić w czytanie tej książki, a jest to spowodowane głównie tym, że napisana jest w narracji trzecioosobowej. Nie jestem w stu procentach pewna dlaczego. Może dlatego, że większość romansów napisana jest oczami głównych bohaterów i się do tego już przyzwyczaiłam? Chociaż ostatnio czytałam kilka książek napisanych oczami osoby trzeciej i nie miałam z tym większego problemu. A może dlatego, że Jennifer L. Armentrout zwykła pisać w pierwszej osobie i przeskakując nagle na trzecią cały czas miałam wrażenie, że czytam książkę zupełnie innego autora. Powodów może być wiele i niestety przez większość książki nie mogłam się odeprzeć wrażeniu, że ta historia byłaby o wiele lepsza, gdyby została napisana oczami Julii, czy Luciana (albo ich obojga). Dzięki temu bardziej wczułabym się w emocje i uczucia bohaterów, podczas gdy tak naprawdę cały czas odczuwałam tę barierę pomiędzy mną, jako czytelniczką, a postaciami i tym, co przeżywali. Ale to moja osobista preferencja, każdy przecież lubi co innego.

"Ludzie zazwyczaj mówią prawdę, gdy są nieuprzejmi. I przeważnie kłamią, gdy chcą być grzeczni."

Natomiast jeśli chodzi o samą fabułę, to autorka zdecydowanie poszła w stronę, której się nie spodziewałam. Historia rodziny de Vincentów i klątwy, jaka rzekomo nad nimi wisi, już od razu mnie zaciekawiła. Nadała historii mroku i tajemniczości, a ja przez chwilę myślałam nawet, że jest to powieść paranormalna, wyczekiwałam wątków rodem z horroru, momentami nawet czułam ciarki na ciele. Zaskoczona byłam kierunkiem, jaki autorka obrała, bo chociaż gdzieś tam w głowie miałam swoje domysły i nawet przewidziałam jedną sytuację, to jednak nie mogłam odłożyć książki, bo ciągle pojawiało się coraz więcej pytań i dziwnych, niezrozumiałych sytuacji. Nie od razu się w książkę wkręciłam, fabuła zdecydowanie rozwija się powoli, a autorka dyskretnie wrzuca między wiersze nowe tajemnice i sprawia, że zadajemy sobie kolejne pytania, na które odpowiedzi znajdujemy dopiero na koniec książki, albo i wcale.

Mam mieszane uczucia co do samego zakończenia. Bo tak naprawdę większość książki to było budowanie napięcia i skupienie na relacji między Julią, a Lucianem, a dopiero w ostatnich kilkudziesięciu stronach wszystko się skumulowało. Przez to zakończenie zdawało się zbyt pośpieszone i naciągnięte, chociaż samo to, co zostało wyjawione, było bardzo ciekawe. Co mi się podobało, to mimo, że książka się skończyła, to nadal jest tak wiele pytań, na które nie poznaliśmy odpowiedzi. Podejrzewam, że poznamy je w częściach o kolejnych braciach de Vincent.

"Lubię swoje popieprzone fragmenty. To one sprawiają, że jestem tym, kim jestem. Sprawiają, że jestem prawdziwy."

Jak narracja trzecioosobowa może i świetnie nadawała się do samego wątku kryminalnego, tak romans mi zepsuła. Jennifer L. Armentrout wykreowała jedne z moich absolutnie ukochanych par książkowych, jak chociażby Daemona i Kat (seria "Lux), czy Cama i Avery ("Zaczekaj na Mnie"), a jeśli chodzi o Luciana i Julię, było dość... słabo. Lucian zdecydowanie mnie intrygował, jak zresztą cała jego rodzina i wszystkie tajemnice, ale nie oszalałam dla niego. Pokazany jest jako kobieciarz, bogacz i arogancki, zadufany w sobie przystojniak, jego cechy sprawiły, że był nieidealny, ale i prawdziwy. Muszę przyznać, że bardzo mi go było szkoda, gdy na jaw wyszły niektóre sekrety jego rodziny, wtedy nawet wydał mi się jeszcze bardziej człowieczy. Natomiast Julia była w porządku, ale na początku miałam wrażenie, że jest trochę naiwna i zbyt niewinna. Na szczęście z czasem okazało się inaczej. Bohaterowie są wielowarstwowi i intrygujący, jednakże nie określiłabym ich moimi nowymi ulubieńcami. W dużej mierze ich romans opierał się na tańcu wokół siebie. Ich relacja opierała się głównie na pożądaniu, a dopiero pod koniec książki przekształciła się w coś więcej. Może i wyczuwałam chemię pomiędzy nimi, ale moje serce nie waliło w szaleńczym tempie, kiedy już doszło do jakiegoś zbliżenia.

"Lucyfer" bez dwóch zdań jest książką intrygującą i świeżą, a kiedy już zaczynało się coś dziać, nie dało się oderwać od lektury. Mamy wiele dziwnych zdarzeń, tajemniczą śmierć ojca braci de Vincent i pojawienie się zaginionej siostry, a do tego kwitnący romans między najmłodszym z braci i nową pielęgniarką. Zdecydowanie nie można się na tej książce nudzić, jednakże chociaż mi się podobała, to czegoś mi w niej jednak zabrakło. Z drugiej strony wiem, że wiele osób jest tą książką zachwyconych, więc to tylko moja opinia. Czy sięgnę po części o Gabrielu i Devlinie, starszych braciach Luciana? Pewnie tak, bo chcę poznać odpowiedzi na kilka nurtujących mnie pytań, chociaż nie jestem przekonana do żadnego z braci. Zdecydowanie nie jest to moja ulubiona książka Armentrout, ale nie żałuję, że ją przeczytałam. Jeśli chcecie czegoś z dreszczykiem i tajemnicami, to "Lucyfer" powinien wam się spodobać.

Tytuł: Lucyfer
Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytuł w oryginale: Moonlight Sins
Seria: De Vincent. Tom 1
Liczba stron: 460
Data premiery: 17 października 2018
Wydawnictwo: Filia
Ocena: 6/10





8 komentarzy:

  1. Jak narazie ta książka jakoś do mnie nie przemawia, ale może kiedyś :) pozdrawiam i zapraszam do siebie www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale w sumie nie jest to książka jakaś rewelacyjna :P

      Usuń
  2. U mnie czeka jeszcze na półce xD Ale słyszałam skrajne opinie, więc dam jej szansę :D
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka zbytnio nie należy do moich gatunków, więc raczej nie skuszę się przeczytać :/ Pozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie jest to póki co jedna z lepszych książek, które przeczytałam w tym roku :D Bardzo lubię takie klimaty <3 Nie mogę się już doczekać drugiej części :D

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się bardzo cieszę! Ja też jestem ciekawa drugiej części :D

      Usuń

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia