niedziela, 11 sierpnia 2019

Steve Bloom - Wynajmij Sobie Chłopaka


Kiedy Brooks proponuje, że zabierze na bal absolwentów kuzynkę Brudette’a, którą chłopak wystawił do wiatru, kierują nim jak najszlachetniejsze pobudki. Dostaje jednak trzysta dolarów napiwku, a wśród najbogatszych mieszkańców trzech stanów niesie się wieść o jego nienagannych manierach.

Brooks wykorzystuje więc okazję, żeby sobie dorobić – oferuje usługi niezwykle zamożnym, nadopiekuńczym rodzicom, pragnącym, by ich córki mogły przeżyć niepowtarzalne chwile podczas szkolnych imprez, w które obfituje kalendarz ostatniego roku liceum. Poza tym Brooksowi kasa jest potrzebna, żeby mógł się dostać na wymarzony uniwersytet. To dla chłopaka jedyna szansa, żeby wyrwać się z robotniczego miasteczka i osiągnąć sukces. Co z tego, że po drodze trzeba się uciec do paru oszustw i kilka razy pójść na skróty? Nikomu przecież nie dzieje się krzywda.

Brooks nie przewidział jednak, że na swej drodze napotka nieprzewidywalną Celię Lieberman... I pociągającą Shelby Pace.

Skusiłam się na książkę "Wynajmij Sobie Chłopaka" po obejrzeniu nowego filmu Netflixa o tym samym tytule, który powstał właśnie na podstawie tej powieści. Film mi się bardzo spodobał, nawet pomimo tego, że nie jest on wybitny i raczej traktuje się go jako takie guilty pleasure. Z filmem wiąże się też taka śmieszna historia, że w rolę głównych bohaterów wcielają się Laura Marano (Celia Lieberman) oraz Noah Centineo (Brooks Rattigan). Ja, jako osoba, która wychowała się na Disney'u, nałogowo oglądałam Austina & Ally, gdzie lata temu Laura i Noah przez krótki moment grali niemalże parę, więc dla mnie obejrzenie kolejnej produkcji, gdzie znowu mają się wcielić w zakochanych, było niemalże koniecznością. Dla wspomnień z dzieciństwa, do których zawsze miło wrócić. Ale kiedy wzięłam się za lekturę książki... dopadło mnie ogromne rozczarowanie. Wszystko było nie tak, a w porównaniu z ekranizacją (która przecież nie jest najwspanialszym filmem wszech czasów), film to złoto.



Postaram się nie porównywać książki z filmem w dalszej części recenzji, dlatego zaznaczę to od razu tutaj - film i książka nie mają ze sobą prawie nic wspólnego, poza ogólnym zamysłem i imionami bohaterów. Za co gratuluję twórcom filmu, bo udało im się wybrać co lepsze z książki, która wypadła beznadziejnie i zrobić z tego przyjemny, lekki film młodzieżowy. Jedyne, co łączy powieść i ekranizację, to ogólny zamysł chłopaka do wynajęcia na randki, szkolne bale, itd., w którego rolę wciela się główny bohater. Poza tym nawet charaktery postaci są zupełnie inne.
Brooks Rattigan całe życie marzył, aby dostać się na Columbię, wynieść się ze swojego rodzinnego miasta i już nigdy się za siebie nie oglądać. Ale egzaminy nie idą mu wystarczająco dobrze, jego ojciec to nieodpowiedzialny ćpun, a Brooksa nie stać na życie w wielkim mieście. Jego marzenia wydają się być zbyt oddalone, aby mogłyby się spełnić. Jednak ten nie poddaje się tak łatwo i aby zarobić trochę pieniędzy, postanawia w sobotnie wieczory pracować jako chłopak do wynajęcia. Eskortować dziewczyny na szkolne bale, być ich towarzyszem w potrzebie i zdobywać przy tym niemałe pieniądze od zdesperowanych rodziców. Wszystko idzie jak z płatka, dopóki nie poznaje Celii Lieberman - dziewczyny, która w ciągu sekundy doprowadza go do białej gorączki. Jego świat zderza się ze światem bogaczy, którzy nie mają żadnych zmartwień. A Brooks, aby dopasować się do towarzystwa, tworzy kłamstwo za kłamstwem. Wychodzi z tego jeden pozytyw - na imprezie Brooks poznaje piękną, pociągającą Shelby Pace, przy której szaleją jego nastoletnie hormony, a której nie może wyrzucić z głowy.

Brooks swoim zachowaniem doprowadzał mnie do szału. Autor zrobił z niego takiego typowego nastoletniego chłopaka, któremu w głowie dziewczyny, popularność i szacunek znajomych, którego nie obchodzi, że po drodze rani wszystkich, którym na nim zależy. Niby jest ambitny, ma marzenia i robi wszystko, aby je spełnić, pragnie udowodnić swojemu ojcu, że może być kimś, a jednocześnie jest taki żałosny i głupiutki. Zaślepia go perspektywa zadawania się z ludźmi z wyższego szczebla, bycia z dziewczyną, której pragnie każdy. On i Shelby mieli razem tyle chemii, co ja ze ścianą, a jednak przez dużą część książki byłam zmuszona czytać, jak chłopak zmienia się, by się do niej dopasować. Jak pluje na swoją wieloletnią przyjaźń z Murfem, jak poniża własnego ojca i zachowuje się jak niewdzięcznik. A tak naprawdę wszystko po to, aby pójść z nią do łóżka.
Jak to z młodzieżówkami bywa, oczywiście dostajemy kilka ciepłych, słodkich momentów i przesłanie mówiące o tym, że bycie sobą jest najważniejsze i nie warto się zmieniać, aby uszczęśliwić innych. Ale tak naprawdę fabuła tej książki nie miała żadnego polotu, bohaterowie byli płytcy i jakoś w połowie zaczęłam się nudzić, bo wszystko się powtarzało. Wszystko skupia się na imprezach, szkolnych balach i kolejnych głupich decyzjach Brooksa. Rozczarowujące jest to, że autor poświęcił zero czasu na rozwój postaci i relacji, przez co na koniec wszystko wypadło sztucznie. A już tym bardziej raziło mnie to, jak wiele stereotypów na temat kobiet tu się przewijało. Sam Brooks ciągle wszystkie dziewczyny oceniał i w końcu zaczęło się to robić niesmaczne.

Jak wspomniałam wyżej, "Wynajmij Sobie Chłopaka" było dla mnie rozczarowaniem. Oczekiwałam przyjemnej historii na rozluźnienie, a ledwo mogłam ją skończyć. Jeśli miałabym już tę książkę polecać, to zdecydowanie radziłabym obejrzeć film, który niewiele ma z książką wspólnego, a jest o wiele lepiej poprowadzony. Może i książkę czytało się szybko, ale jednak są setki innych, o wiele lepszych książek, które można przeczytać na jej miejsce. Na tą po prostu szkoda czasu.

STEVE BLOOM od ponad trzydziestu lat pracuje jako scenarzysta telewizyjny i filmowy. Studiował na Uniwersytecie Browna i skończył produkcję filmową w School of Cinematic Arts na Uniwersytecie Południowej Kalifornii. Steve mieszka w zachodnim Massachusetts z żoną Jennifer i buldogiem francuskim Rickym. Wynajmij Sobie Chłopaka to pierwsza powieść autora. Na jej pomysł wpadł, gdy przyjaciel szukał dla córki towarzysza na bal.

Tytuł: Wynajmij Sobie Chłopaka
Autor: Steve Bloom
Tytuł w oryginale: The Stand-In
Data premiery: 15 maja 2019
Wydawnictwo: YA!
Liczba stron: 350
Ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu YA!



9 komentarzy:

  1. Nie byłam do niej przekonana, a po przeczytaniu Twojej recenzji na pewno po tę książkę nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie po książkę nie sięgnę xD

    OdpowiedzUsuń
  3. To zupełnie nie jest książka dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy jest ona dla kogokolwiek. Nie widzę w niej nic wartościowego ;/

      Usuń
  4. Ostatnio jest coraz więcej książek z naklejką "Netflix", a mam wrażenie, że co jedna to zbiera słabsze opinie...no cóż. Tej pozycji po przeczytaniu Twojej recenzji raczej czytać nie zamierzam.
    xoxo
    L. (https://slowotok-laury.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co najlepsze, te Netflixowe produkcje są nawet w porządku. Ale kiedy sięgnie się po książkę, zazwyczaj jest ona jednym wielkim rozczarowaniem ;/

      Usuń
  5. Hello everyone my name is Joan from USA, i never ever believed in spell until i meet a man called Dr.Ogudugu, who helped me cast a spell that brought back my ex-lover to me within 48 hours. Dr.Ogudugu spells works beyond my imaginations and today i am happily married me and my ex-lover are now husband and wife. What more can i say rather than to say thank you Dr.Ogudugu for been there for me,contact Dr.Ogudugu today and your life will never ever remain the same. YOU CAN CONTACT Dr.Ogudugu VIA EMAIL: greatogudugu@gmail.com OR CALL HIM ON +27663492930

    NAME: JOAN
    COUNTRY: USA

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia