środa, 3 marca 2021

Przeczytaj przedłużoną wersję epilogu "Rozgrywki" Elle Kennedy! | Tłumaczenie


Cześć, kochani! Dzisiaj przychodzę z czymś ekscytującym dla fanów twórczości Elle Kennedy, królowej romansów studenckich z hokejem w tle. Swego czasu na moim blogu wrzucałam kilka moich własnych tłumaczeń dodatkowych scen z różnych książek, bo uwielbiam to robić, a o ironio teraz zajmuję się tym na co dzień na studiach, więc pomyślałam, że fajnie byłoby zrobić to ponownie. Kiedy na stronie autorki trafiłam na darmową, dłuższą wersję epilogu z "Rozgrywki", najnowszej książki Kennedy, która u nas premierę miała dosłownie kilka tygodni temu, od razu zapragnęłam się nią z wami podzielić. Zawiera dodatkową scenę między Hunterem i Demi, a na dodatek krótki fragment o Hollisie i Rupi, którzy są chyba najdziwniejszą i najbardziej zwariowaną parą w całym tym uniwersum. Ale uwaga! Nie czytajcie, jeśli nie przeczytaliście jeszcze "Rozgrywki" :) Nie chcę, żebyście sobie zaspoilerowali jedną z najlepszych akcji w całej książce, haha.

Tłumaczenie jest w całości wykonane przeze mnie, a tekst należy do Elle Kennedy i oryginał znajdziecie tutaj: THE PLAY EXTENDED EPILOGUE. Epilog dostępny jest za darmo dla każdego! Prosiłabym o nieudostępnianie bez mojej wiedzy.

Miłego czytania!
Koniecznie dajcie znać co sądzicie.



***

Epilog

Demi

 

O jedenastej wieczorem w niedzielę siedzimy na kanapie u Huntera i oglądamy mój ulubiony serial. Dzisiejszy odcinek nosi tytuł „Magicy, którzy zabijają”. Summer śpi na drugim końcu kanapy. Brenna zwinęła się w kłębek na fotelu, oglądając ekran z fascynacją, a Fitz zajął drugi, nadal niezdecydowany co sądzić o odcinku. Oglądamy go dopiero od dziesięciu minut, a on już skomentował go słowami „to popieprzone” z sześć razy.

- Przysięgam na Boga, jeśli w cylindrze tego magika pojawi się jej ścięta głowa, wstaję i wychodzę – Fitz ostrzega.

Hunter pochyla się, gdy brzęczy jego telefon, leżący na stoliku.

- Hej, to Hollis.

- Odbierz – nakazuje Brenna. – Zapytaj kiedy wracają do domu.

- Ale dzwoni na FaceTime – Hunter narzeka.

- No i? Co, musisz poprawić makijaż? – nabija się z niego.

Chichoczę.

- Nieważne – odbiera i chwilę później w salonie wybucha eksplozja hałasu.

- AHHHHHHH! LUDZISKA!

Summer podrywa się, przebudzona w ciągu sekundy.

– Co, do cholery? Co się dzieje? – dopytuje, przecierając oczy zaalarmowana.

- Ludzie! Słyszycie nas?! – Rupi piszczy zmartwiona. – Mike! Nie wiem czy nas słyszą!

- Słyszą nas, kochanie!

- Słyszymy was! – oznajmia rozdrażniony Hunter. – Co, do cholery? Gdzie wy jesteście? Dlaczego jest u was tak jasno?

Spoglądam w jego telefon, ale też nie wiem gdzie się znajdują. Na pewno jest u nich dzień. Ale w jakiej są strefie czasowej?

Brenna podskakuje i przysiada na oparciu kanapy, aby lepiej widzieć, a Summer zagląda zza mojego ramienia. Fitz co prawda się nie podnosi, ale widzę, że nasłuchuje ze skupieniem.

- Jesteśmy w Nepalu – wyjawia Hollis.

Wszyscy zastygamy.

- Jak to w Nepalu? – Brenna dopytuje.

- No w Nepalu. Ludzie, zatrzymaliśmy się w najfajniejszym miejscu na świecie! Jesteśmy tak jakby na samym szczycie góry, a obok jest klasztor buddyjski i, Davenport! Tu żyją prawdziwi mnisi i oni na serio w ogóle nie uprawiają seksu! Wszyscy przyjęli śluby milczenia, więc nie zdradzili mi żadnych szczegółów, ale…

- Hollis – Summer mu przerywa. – Co wy robicie w Nepalu?

Rupi znowu pojawia się w kadrze, a od jej idealnych, śnieżnobiałych zębów, odbija się górskie, nepalskie słońce, czy gdziekolwiek się oni znajdują.

- Świętujemy nasz miesiąc miodowy! – wykrzykuje.

Summer bierze gwałtowny wdech, a reszta z nas gapi się w telefon.

- Stroicie sobie żarty? – Brenna pyta, mrużąc swoje ciemne oczy.

- Nie! – Hollis odpowiada. Ekran wypełniają twarze jego i Rupi, i nie ma co ukrywać, nigdy nie widziałam dwójki ludzi bardziej szczęśliwych. – Wzięliśmy ślub w piątek! Przepraszamy, wiemy, że chcielibyście przy tym być. I Fitz… wiem, wiem, zawsze marzyłeś o byciu moim drużbą…

- Zawsze – stwierdza sucho Fitz.

- Wybacz, stary. Jakoś ci to wynagrodzę. Letem odbędzie się prawdziwe wesele. W Indiach. I każdy z was jest zaproszony.

- Co się właśnie dzieje? – Summer brzmi na kompletnie zszokowaną.

- Poważnie wzięliście ślub? – Hunter pyta z niedowierzaniem.

- Tak, w urzędzie stanu cywilnego w Bostonie. Naszym świadkiem był ziomek, który próbował się wykręcić z mandatu.

Tłumię śmiech.

- I teraz spędzacie miesiąc miodowy w Nepalu – Brenna powtarza powoli każde słowo, nadal w osłupieniu. – A latem odbędzie się prawdziwe wesele. W Indiach.

- Tak! – Rupi krzyczy dumnie. – Czyż to nie wspaniałe?

Nikt nie odpowiada.

Ta nagła cisza wywołuje u niej kolejny krzyk:

- Czy nikt z was nam nie pogratuluje? – jej oczy płoną.

To budzi nas do życia, bo nagle wszyscy wykrzykujemy słowa gratulacji.

- Cieszymy się waszym szczęściem! Serio! – Summer zapewnia ze szczerością w głosie. – Jesteśmy po prostu zdumieni. Nikt z nas nie spodziewał się, że uciekniecie, aby wziąć ślub.

- Właśnie o to chodzi! Aby nikt się nie spodziewał! – Rupi szczęśliwie świergocze.

- Jak długo będziecie w Nepalu? – Fitz wykrzykuje w stronę telefonu. – Kiedy wracacie?

- Za rok – odpowiada Hollis.

- Za rok? – Summer powtarza w zdumieniu. – Ale…

- Co z twoją pracą? – Hunter pyta Hollisa.

- I ze studiami, Rupi? – dodaję.

- Rzuciłem – mówi Hollis.

- Rzuciłam – oznajmia Rupi.

Gapię się na nich.

- Nawet nie wybrałam jeszcze specjalizacji – mówi Rupi, machając obojętnie dłonią. – Mam gdzieś college.

- A mnie nie obchodzi praca – Hollis dorzuca. – Davenport zasugerował podróże, więc właśnie to robimy.

Spoglądam na Huntera z wielkim co, do cholery? wypisanym na twarzy.

- Poradziłem mu, aby razem z Rupi wyjechali gdzieś na weekend albo na wakacje – broni się Hunter. – A nie, żeby wzięli ślub i wyjechali do Indii!

- Do Nepalu – poprawia go Hollis. – Jezu, słuchaj mnie uważnie, ziom.

- Cóż – Summer odchrząkuje. – Wszyscy się cieszymy. Nie mogę uwierzyć, że się pobraliście.

Ja też nie, ale Rupi i Hollis wyglądają na przeszczęśliwych, więc kim jestem, by ich osądzać?

- Okej, ludziska, tutaj jest jakaś ósma rano, a my mamy cały dzień zaplanowany – Rupi oznajmia typowym dla niej władczym tonem.

- Zdzwonimy się za kilka dni – Hollis nas zapewnia. – Albo za miesiąc. Nieważne. Kochamy was! Do zobaczenia za rok!

Połączenie się kończy.

Wszyscy spoglądamy na siebie zdumieni.

- Rzuciła college – Brenna mówi niemalże z podziwem słyszalnym w jej głosie.

- Pobrali się – dodaje Fitz, chyba wstrząśnięty.

- Rupi ma tylko dziewiętnaście lat – zdaję sobie sprawę.

- To prawda, ale w obronie Rupi, ta dziewczyna wiedziała, że wyjdzie za Hollisa jak tylko go poznała – zwraca uwagę Summer.

- Racja – zgadza się Brenna.

- Albo rozwiodą się za tydzień, albo będą razem na zawsze – Hunter przepowiada z westchnieniem. – Z tą dwójką nie ma nic pomiędzy.

Summer wsuwa swoje złote włosy za ucho.

- Cieszę się ich szczęściem, na serio. Ale cholera jasna, tego się nie spodziewałam.

Hunter kilkakrotnie potrząsa głową, jakby próbował wybudzić się ze snu.

- Okej, więc. To było… fascynujące – mówi, podnosząc pilot od telewizora. – Oglądamy dalej? Właśnie mieli zdradzić czy ta ścięta głowa wyląduje w kapeluszu tego magika.

- Idę na górę pograć w Fortnite – Fitz burczy.

- A ja idę spać – dodaje Summer.

Brenna się podnosi.

- Pójdę sprawdzić czy Jake jeszcze nie śpi. Muszę go wtajemniczyć w nowe rewelacje.

- Sztywniaki – oskarżam ich.

Gdy współlokatorzy Huntera się rozchodzą i znikają, ten przytula mnie do swojego ciepłego, zbudowanego ciała.

- Jak uważasz, kochanie? Oglądamy?

Odchylam głowę i szczerzę się do niego.

- No no.

Hunter piorunuje mnie wzrokiem.

- Nabijasz się ze mnie.

- No tak. Przecież tego nie ukrywałam.

Zanim zdążę zareagować, już leżę na plecach, a jego muskularne ramiona przyciskają mnie do kanapy.

- Jak spodobałoby cię, gdybym to ja nabijał się z ciebie? – warczy.

Przewracam oczami.

- Ciągle to robisz, Mnichu.

- Były Mnichu – poprawia mnie. W jego oczach pojawia się diabelski błysk w tym samym momencie, w którym zdaję sobie sprawę, że jego erekcja wbija mi się w udo.

- Rozmowa z Hollisem cię podnieca, co? – pytam ze współczuciem. – Nie martw się, kochanie, wróci za rok.

Hunter w odpowiedzi parska, czym łaskocze mnie w twarz. Zniża swoje usta w moją stronę i krótko mnie całuje, dając mi przedsmak czegoś więcej.

- Obydwoje wiemy kto tak naprawdę mnie podnieca i zdecydowanie nie jest to Mike Hollis.

Mrugam niewinnie.

- Oh. A więc kto?

- Brenna.

Moja szczęka opada.

- Oh, ty pieprzony dupku…

Hunter śmieje się histerycznie, przewracając się na bok, a ja uderzam go prosto w jego szeroką klatkę piersiową.

- Nie wierzę, że to właśnie powiedziałeś – wyrzucam mu.

Nadal trzęsie się ze śmiechu.

- Więc Hollis może mnie podniecać, ale Bee już nie? O to chodzi?

- Właśnie! Bo Brenna to najseksowniejsza laska na świecie, a tobie nie wolno o niej fantazjować. Tylko ja mogę być obiektem twoich fantazji – piorunuję go wzrokiem, ale on tylko uśmiecha się uroczo.

- Uwierz, tylko o tobie myślę – uspokaja mnie.

- To dobrze – też się obracam, aż leżymy twarzą w twarz. – I tylko ja mogę być powodem, dla którego ci staje. – Aby mu to udowodnić, moja dłoń wędruje pod gumkę jego dresu. – To jest moje.

- Twoje – zgadza się, kiedy obejmuję dłonią jego gorącą, twardą długość. Wzdycha, gdy poruszam ręką. – Kochanie. Każdy może tu teraz wejść…

Ignoruję jego ostrzeżenie i nadal go gładzę.

- Więc miejmy nadzieję, że będą wystarczająco mili i stąd wyjdą.

- Nikt w tym domu nie jest miły – Hunter odpowiada, ale też nie odpycha mojej dłoni. Nie próbuje też mnie powstrzymać, gdy obniżam jego spodnie i wyciągam jego kutasa. Wystrzeliwuje prosto w moją stronę, cały gorący i gruby, aż cieknie mi ślinka.

Zniżam się z kanapy i klękam przed nim.

- Dawaj – żądam.

Jego spojrzenie płonie, zamglone przez pożądanie.

- Naprawdę chcesz to tutaj zrobić?

Zamiast odpowiedzieć słowami, używam języka.

- O kurwa – jęczy.

Kiedy liżę czubek jego penisa, spoglądam w górę i puszczam mu oczko.

Jego seksowna twarz zdradza pożądanie.

- Jesteś najlepszą dziewczyną na świecie.

- Wiem. – Biorę go do ust i szczęśliwie zaczynam ssać.

Hunter łapie mnie za tył głowy. Nie próbuje mnie naprowadzać, za to bawi się moimi włosami, przepuszczając kosmyki przez jego długie palce, gdy porusza biodrami prosto w moje usta. Uwielbiam odgłosy jakie wydaje, ciche i chrapliwe. I uwielbiam jego smak, ciepło. Tę kobiecą siłę, gdy metaforycznie pada przede mną na kolana, gdy to ja na nich jestem.

- Hej ludzie, czy… O mój Boże, ups! – Głos Brenny i jej kroki zbliżają się oraz znikają niemalże w tym samym czasie. – Do kurwy nędzy – słyszymy tylko jej stłumiony krzyk, gdy kroczy z powrotem w stronę schodów.

- Mówiłam – mamroczę, wypuszczając Huntera z ust. – Są milutcy.

Znowu wybucha śmiechem. W ogóle zdaje się nie przejmować faktem, że Brenna nakryła nas w intymnej sytuacji. Ja zresztą też nie. Nikt i nic nie istnieje poza naszą dwójką, gdy z nim jestem. Mój świat to tylko jego chrapliwy śmiech, twardy kutas i miłość, która błyszczy w jego pięknych oczach.

- Mój – ponownie szepczę, po czym obejmuję go ustami.

Hunter gładzi mnie po włosach i spogląda z góry.

- Twój – odpowiada szeptem.

 

 

Hollis

 

Nepal

 

- Może się mylę, ale nie wyglądali, żeby się cieszyli naszym szczęściem – oznajmiam, jak tylko się rozłączam.

- No nie? – moja dziewczyna tupie nogą wkurzona.

Niektórzy ludzie uważają, że jest przesadnie dramatyczna. Osobiście uważam, że przez większość czasu wcale nie przesadza. No bo jaki jest cel życia, jeśli nie rzucasz się na głęboką wodę? I w jaki sposób? Cóż, czując wszystko, co powinniśmy odczuwać w danym momencie. Wrzeszcząc, gdy jesteśmy wściekli albo tańcząc nago w pieprzonym deszczu, gdy czujemy się szczęśliwi. To wcale nie jest takie trudne.

- Nie rozumieją tego – Rupi dodaje, wzdychając głośno. – Ale to nic. Większość ludzi tego nie rozumie.

- Tak – zgadzam się. – A wiesz dlaczego?

Jej oczy błyszczą determinacją.

- Bo większość ludzi to idioci.

- Dokładnie.

- Dokładnie.

Kiwam głową gorączkowo.

- Nie wiedzą jak powinno się żyć.

- Dokładnie.

- Dokładnie – jęczę szczęśliwie. – Kurwa, jak ja cię kocham.

- Nie przeklinaj – Rupi żąda. – Ale ja ciebie też kocham.

Rzuca się w moje ramiona.

Łapię ją z łatwością, bo mierzy tylko jakieś półtora metra wzrostu i jest leciutka jak piórko. Zarzuca ramiona wokół mojej szyi, obejmuje mnie nogami w pasie i przywiera do mnie jak małpka, a mój mózg wykonuje koziołki i pajacyki, a nawet pieprzone potrójne obroty w powietrzu, bo to teraz moja żona.

Jesteśmy małżeństwem, a ja nie żałuję tego ani trochę, ani ociupinkę. Rupi Miller-Hollis pojawiła się w moim życiu jak tornado i mnie rozpieprzyła. Ale w ten dobry sposób. To jedyna kobieta na całym świecie, która mnie rozumie. Rozumie mnie, ziom. Rozumie to, że życie polega na dążeniu do tego, czego się pragnie i nie przejmowaniu się tym, co inni o tobie myślą.

Wie, że ludzie uważają ją za wariatkę. I nie obchodzi jej to.

Ja wiem, że ludzie uważają mnie za wariata. I zgadnijcie co – też mnie to nie obchodzi.

- Ten rok będzie magiczny! – Rupi wykrzykuje, wtulając twarz w zgięcie mojej szyi.

Taki będzie. Z pewnością. Patrzę właśnie na pieprzone Himalaje. Ten górski krajobraz to wariactwo, jest piękny, nigdy czegoś takiego nie widziałem. W cholerę z Nową Anglią. Właśnie tutaj powinienem być. Cholera, może nawet podbijemy Everest skoro już tu jesteśmy. W końcu nie może być to takie trudne, nie? Chociaż będziemy musieli kupić Rupes inne buty.

Nie mogę się doczekać, aż poznam ten świat z nią u boku. Nie zrozumcie mnie źle – wiem, że będziemy się kłócić jak szaleni i krzyczeć na siebie całymi dniami. Ale będziemy się też pieprzyć do nieprzytomności, trzymać za ręce i tulić do snu przez całą noc. Bo tacy jesteśmy.

- Jesteś głodna? – pytam moją żonę.

- UMIERAM z głodu! – odpowiada żarliwie.

- Ja tak samo. Poszukajmy tego mnicha, żebym cię mógł nakarmić – mówię, ruszając w stronę naszej małej chatki, bez puszczania jej z rąk. Nadal jest owinięta wokół mnie jak bluszcz, moje ramiona dają jej szczęście, wygodę i ciepło.

To tutaj jest jej miejsce.



Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia