Po katastrofalnej randce w ciemno, Darcy Lowell desperacko pragnie powstrzymać swojego troskliwego brata przed ponownym bawieniem się w swata.
Elle Jones, astrolożka współtworząca popularne konto "Och, Moje Gwiazdy" na Twitterze marzy o odnalezieniu bratniej duszy. Ale z całą pewnością nie jest to Darcy... zagorzała tradycjonalistka, zbyt analityczna, punktualna i sceptyczna dla tak niezależnej osoby jak ona.
Gdy brat Darcy informuje Elle, jak bardzo cieszy się, że ich randka się udała, dziewczyna jest zdumiona. Czy Darcy była na tym samym spotkaniu? Bo... dziwne.
Jednak Darcy musi pomóc Elle przebrnąć przez świąteczne spotkanie z apodyktyczną rodziną. Ich umowa wygaśnie w sylwestra.
Obie nie spodziewają się jednak, że podczas udawanego związku rozwiną się między nimi prawdziwe uczucia.
Może przeciwieństwa się przyciągają, gdy prawdziwa miłość jest zapisana w gwiazdach?
Komedia romantyczna o dwóch kompletnych przeciwieństwach, udawany związek oraz elementy zimy i świąt Bożego Narodzenia - a wszystko to queer? Nie trzeba mnie było długo przekonywać. Tak naprawdę o tej książce słyszałam wiele dobrego już miesiące temu i od tamtej pory zbierałam się do jej lektury. Jak się okazuje - te dobre opinie nie biorą się znikąd! Chociaż nigdy dotąd nie miałam styczności z twórczością Alexandrii Bellefleur, moje pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne i w przyszłości z ogromną chęcią przeczytałabym coś innego spod jej pióra. "Zapisane w gwiazdach" okazała się być przyjemną powieścią i bardzo fajnie wpasowała się w okres jesienno-zimowy, szczególnie że większość akcji dzieje się właśnie w okolicach listopada i grudnia. Dodatkowo, mówiąc szczerze, jest to chyba najlepszy romans wlw, jaki miałam szansę przeczytać w swoim życiu. Zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona.
Elle Jones jest swego rodzaju czarną owcą w rodzinie. Podczas gdy jej rodzeństwo zbiera pochwały od rodziców i ma już swoje rodziny, ona żyje w ich cieniu jako wolny duch, pracując jako astrolożka i prowadząc popularne konto "Och, Moje Gwiazdy" na Twitterze. W sekrecie zazdrości rodzeństwu jednego - tego, że każdy z nich znalazł swoją bratnią duszę. Każde jej próby i randki kończą się katastrofą i powoli zaczyna tracić nadzieję, że uda jej się znaleźć miłość. Jednak kiedy jej znajomy umawia ją na randkę w ciemno ze swoją siostrą, postanawia dać sobie ostatnią szansę. Okazuje się, że Darcy to jej kompletne przeciwieństwo, a randka nie mogłaby się skończyć gorzej. Podczas gdy Elle szuka miłości i stabilności, Darcy nie szuka zobowiązania i nie planuje się ustatkować. Ponadto jest ułożona, poważna, lekceważąco traktuje jej pracę i nawet pomimo chemii, która się między nimi pojawia, nie udaje im się poprowadzić sensownej rozmowy. Gdy randka kończy się upokorzeniem i ucieczką, Elle jest przekonana, że już nigdy więcej jej nie spotka. Kiedy więc kilka dni później Darcy proponuje jej udawanie związku przed jej bratem oraz rodziną Elle, aby udowodnić im, że ich życie uczuciowe wreszcie się ułożyło, jest zszokowana i wcale nie ma ochoty z nią współpracować. Perspektywa spokojnych świąt, bez komentarzy na temat braku partnera w jej życiu, jest jednak tak kusząca, że się zgadza. W końcu co złego może wyniknąć z udawania miłości?
Wątek udawanego związku to mój absolutnie ukochany motyw romansów, a ta książka podarowała mi wszystko, czego potrzebowałam. Elle i Darcy to niezapomniane duo - dwie kompletnie różne od siebie osoby, z kompletnie innymi zainteresowaniami oraz podejściem do miłości. Są jak ogień i woda, ich pierwsza randka to totalna katastrofa, a jednak... od samego początku coś między nimi jest. Strasznie mi się podobało to, że chociaż obydwie są od siebie tak zupełnie inne, to im bliżej się poznawały, tym wyraźniej było widać, że w tych najważniejszych aspektach idealnie się dopełniają. Ich relacja rozwija się powoli, ja nazwałabym ją nawet slow burnem, ale wszystko wskakuje na swoje miejsce w idealnym momencie. Obserwujemy jak ich niechęć przemienia się w przyjaźń, jak tląca się iskierka zainteresowania wybucha, a ich niechętna współpraca przeradza się w prawdziwe partnerstwo. Jest to jednocześnie chyba pierwszy romans wlw, w którym sceny łóżkowe zostały tak rewelacyjnie opisane i potraktowane tak samo, jak sceny w książkach hetero, czy nawet mlm - bez kręcenia wokół tematu, jednocześnie ze smakiem i pikanterią.
Najbardziej podoba mi się to, że bohaterki tej historii są tak wyraźnie nakreślone. Autorka nie skupia się jedynie na rozwoju wątku miłosnego, ale poświęca równie dużą uwagę rozwijając historie Elle i Darcy, co nadaje tej powieści głębię i emocjonalną warstwę. Elle to postać, z którą bardzo łatwo było mi się utożsamić - to osoba sama wyznaczająca sobie własną ścieżkę, nie pozwalająca nikomu innemu dyktować jej warunków, na jakich powinna żyć, nawet swojej rodzinie, która z tego powodu sprawia, że czuje się, jakby do nich nie pasowała. Jej samotność i pragnienie, żeby ktoś ją zaakceptował i pokochał taką, jaką jest, ściskały mnie za serce. Podobało mi się natomiast to, że zawsze stawia swoje dobro na pierwszym miejscu i nie pozwala, by inni za nią decydowali.
Darcy schodzi trochę na dalszy plan w porównaniu z postacią Elle, ale jej historia jest równie ważna. Skrzywdzona w przeszłości przez ukochaną osobę, Darcy nie planuje związać się z nikim na poważnie. Chociaż jej brat ciągle stara się ją z kimś zeswatać i wyciągnąć ją z domu, kobieta najchętniej spędzałaby każdą wolną chwilę samotnie, przed telewizorem, w bezpiecznym zaciszu swojego mieszkania. Strach przed złamanym sercem i zranieniem jest na tyle silny, że nie ma ochoty otwierać się przed nikim nowym... do czasu aż poznaje Elle, która budzi w niej dawno uśpione uczucia. Autorka bardzo realistycznie ukazuje nie tylko proces zdrowienia po zdradzie ukochanej osoby i posypaniu się planów na przyszłość, ale też wpływ na życie i wszelkie przyszłe relacje takiej osoby.
Jedynym powodem, dla którego nie oszalałam na punkcie tej książki i zaniżyłam odrobinę ocenę, jest to, że akcja znacznie spowalnia w drugiej połowie. Czegoś mi tam zabrakło i w porównaniu z rewelacyjnym początkiem ekscytacja opadła. Mimo wszystko - uważam, że "Zapisane w gwiazdach" to warta polecenia książka i jedna z lepszych romansów LGBT. Nietrudno znaleźć dobry romans m/m, ale zawsze miałam wrażenie, że jeśli chodzi o romanse w/w, często mi w nich czegoś brakowało. W tę powieść może nie wkręciłam się do końca, ale bardzo podobało mi się to, że autorka tak naprawdę nie bała się niczego - emocji złych i dobrych, poruszania ważnych tematów, a nawet pikantnych scen, które spodobają się wielbicielom erotyki (chociaż książka sama w sobie erotykiem nie jest!). To była jednocześnie słodka, ciepła, klimatyczna powieść, ale nie zabrakło w niej także emocjonalnych elementów. Bardzo polecam! I wyczekuję z niecierpliwością kolejnych książek autorki, bo pokochałam jej styl pisania całym sercem.
ALEXANDRIA BELLEFLEUR - bestsellerowa autorka wielokrotnie nagradzanych romansów, która zadebiutowała książką "Zapisane w gwiazdach" i zyskała tym samym uwielbienie czytelników.
Tytuł: Zapisane w gwiazdach
Autorka: Alexandria Bellefleur
Tytuł w oryginale: Written in the Stars
Seria: Written in the Stars. Tom 1
Data premiery: 12.10.2022r.
Wydawnictwo: Hype (Filia)
Liczba stron: 424
Ocena: 7.5/10
Post we współpracy z Wydawnictwem Filia!
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)