czwartek, 10 listopada 2022

Colleen Hoover - It Starts With Us



„It Starts with Us” rozpoczyna się w momencie, w którym pozostawił nas emocjonujący epilog „It Ends with Us”.

Lily i jej były mąż Ryle zgodnie współdzielą opiekę nad córką Emerson. Pewnego dnia Lily wpada na swoją pierwszą miłość – Altasa. Jest zachwycona tym spotkaniem i gdy tylko Atlas proponuje randkę, bez namysłu się zgadza. Entuzjazm Lily szybko przygasa, gdy uświadamia sobie, że Ryle wciąż odgrywa ważną rolę w jej życiu, a Atlas to jedyna osoba, której Ryle nie zaakceptuje u boku swojej córki i byłej żony.

Czy Lily uda się w końcu odnaleźć szczęście? Czy Ryle stanie na drodze prawdziwej miłości?


Wiele czasu minęło odkąd czytałam "It Ends With Us", a od tamtej pory książka - za sprawą TikToka - zdołała podbić serca milionów czytelników na całym świecie i stać się jedną z najpopularniejszych powieści ostatniej dekady. Czy mnie to dziwi? Zupełnie nie. Nigdy nie zapomnę emocji i natłoku uczuć, które towarzyszyły mi podczas jej lektury. Colleen Hoover przez wiele lat trzymała się zdania, że historia zakończyła się we właściwym momencie i jej przeciągnięcie mogłoby jej odebrać na wartości, z czym trudno się nie zgodzić. Myślę jednak, że każdy z nas skrycie miał małą nadzieję, że może kiedyś, w przyszłości, dostaniemy szansę, aby jeszcze raz spotkać się z tymi bohaterami i zobaczyć ich szczęście po całym tym cierpieniu, którego zaznali w swoim życiu. I wiecie co? Dokładnie tym okazało się być "It Starts With Us" - spotkaniem po latach, szansą na zaznanie spokoju, terapią po pierwszym tomie - czymś w stylu mocnego, pocieszającego uścisku od samej autorki, który pozwala nam spokojnie odetchnąć i szczerze się uśmiechnąć, mając świadomość, że Lily i Atlas odnaleźli się po latach i ich historia tak naprawdę dopiero się rozpoczęła.

"It Starts With Us" rozpoczyna się niemalże w tym samym momencie, w którym kończy się "It Ends With Us" - po słynnym spotkaniu Lily i Atlasa, miesiące po traumatycznych wydarzeniach z życia Lily. Pomimo rozłąki, cierpienia, traumy i wielu czynników, które sprawiły, że ich drogi się rozeszły, teraz wreszcie wszystko układa się tak, jak powinno, a los ponownie sprawia, że ich ścieżki się przecinają. Oboje są wolni, nadal całymi sercami im na sobie zależy i zdaje się, że to ich szansa, aby wreszcie spróbować być naprawdę razem. Kiedy więc Atlas zaprasza Lily na randkę, kobieta nie potrafi mu odmówić. Nawet pomimo upływu lat, zdaje się, jakby między nimi nic się nie zmieniło - Atlas nadal jest tym samym facetem, który zawsze był jej bezpieczną przystanią, a Lily to nadal ta sama dziewczyna, która go ocaliła, gdy był nastolatkiem. Zdaje się, że ich rozłąka jedynie spotęgowała to uczucie. Ale teraz ich życia wyglądają zupełnie inaczej i pojawiły się nowe komplikacje - jak chociażby były mąż Lily i zarazem ojciec jej córeczki, Ryle, który nigdy nie pozwoliłby na to, aby Lily umawiała się z Atlasem. I pomimo upływu czasu, Lily nadal odczuwa strach i walczy ze wspomnieniami traumy, jakiej zaznała z jego ręki, stawiając na pierwszym miejscu dobro swojej córeczki. Jak ma pogodzić związek z Atlasem, jednocześnie wiedząc, że może być on źródłem wielu problemów? Jak pogodzić szansę na przyszłość z kimś innym, jeśli jej przeszłość już zawsze będzie obecna w jej życiu?

Czasami będziesz chciała, żebym trzymał cię za rękę, gdy będziesz schodzić w dół, a czasem ja będę potrzebował, byś poprowadziła mnie pod górę, ale ze wszystkim, co nas od teraz czeka, zmierzymy się razem. Ja i ty, Lily. 

Moją największą obawą związaną z tą historią był sposób, w jaki Colleen poprowadzi dalej relację Ryle'a i Lily, a dokładniej - jak określi jego miejsce w życiu jej oraz ich córki. Nawet jeśli autorka wielokrotnie obiecywała, że nie ma zamiaru próbować wyjaśnić jego poczynań i dawać mu drugiej szansy, gdzieś we mnie tkwiła ta mała obawa, że może jednak - w końcu czy nam się to podoba, czy nie, Ryle zawsze będzie częścią ich życia. Uważam jednak, że Colleen rewelacyjnie poradziła sobie z tym wątkiem. Przedstawiła prawdziwą rzeczywistość dzielenia obowiązków opieki nad córką z osobą, którą niegdyś kochała, a która jest jednocześnie źródłem ogromnej traumy, strachu i braku zaufania wobec innych.

Wątpliwości Lily, jej poczucie winy i ciągły strach idealnie ukazują, jak wielki wpływ na życie ofiary przemocy ma związek z taką osobą, nawet jeśli się skończy. To wszystko tkwi w środku ofiary przez całe życie i proces zdrowienia jest skomplikowany i trudny, a każda chwila szczęścia potrafi być przyćmiona strachem i wspomnieniami bólu. Nawet jeśli wielu z nas nie chciało już nigdy więcej słyszeć o Ryle'u, to jego obecność była zrozumiała, bo autorka ukazuje tym samym, że przemoc i jej skutki nie kończą się wraz z zakończeniem związku, a już szczególnie, gdy w grę wchodzi dziecko. A dzięki temu Lily zdołała zrozumieć, że wszystko, co między nimi się wydarzyło, nie było jej winą i ma prawo być szczęśliwa nawet pomimo jego niezadowolenia i kolejnych prób manipulacji. Jestem naprawdę dumna, bo to droga, która wymaga ogromnych pokładów siły i odwagi, a Lily jest jedną z najsilniejszych, godnych podziwu bohaterek, jakie znam.

Gdy na nią patrzyłem, po raz kolejny poczułem to niesamowite pragnienie, by powiedzieć "kocham cię", i już prawie miałem te słowa na ustach, więc pochyliłem się i odcisnąłem je na twojej skórze.
I tam właśnie zostały, ukryte i milczące, aż zdobyłem się na odwagę, by sześć miesięcy później wypowiedzieć je na głos.

Wiem, że wiele osób uzna tę powieść za niepotrzebną, ale ja kompletnie się nie zgodzę. Zresztą, obserwuję zawiść wobec Hoover od kilku miesięcy z wielką przykrością, bo ani ta historia, ani autorka na to nie zasługują. Ta część nie tylko była plastrem na ranę i pocieszeniem, ale potrzebnym procesem, który pozwolił bohaterom przepracować wiele rzeczy. Mam też nadzieję, że będzie to też część, która otworzy oczy tym, którzy widzieli w "It Ends With Us" jedynie nieudany romans i niezrozumianego bohatera, który zasłużył na drugą szansę, bo bolało mnie serce, widząc taką reakcję na tę historię. Lily nigdy nie miała być lekarstwem na traumę Ryle'a i nigdy nie była mu winna przebaczenia. Cieszę się, że Hoover ukazała go dokładnie takim, jakim jest - manipulującym, skorym do przemocy mężczyzną, który nigdy się nie zmieni. Ta historia nigdy nie miała być romansem (czy też mrocznym romansem), ani słodką anegdotką o drugich szansach, bo nie takie są realia życia w związku z osobą, która się nad tobą znęca. Ogromnie się cieszę, że autorka ciągle to tutaj podkreślała.

Moim miodem na serce była relacja Lily i Atlasa, absolutnie najcudowniejsza część tej historii. Tak długo czekałam na kontynuację ich wątku, bo zawsze czułam niedosyt po tym, jak ich sprawy się zakończyły i dostałam dokładnie to, a nawet więcej. Ich miłość zawsze była tym, czym powinna być prawdziwa miłość - wsparciem, bezpieczeństwem, siłą w trudnych chwilach, szczęściem. Wszystkie te wstawki z pamiętników Lily z młodości, a także listy miłosne Atlasa, to był miód na moje serce. Wszystko wreszcie wskoczyło na swoje miejsce - pomimo upływu lat, pomimo traumy i cierpienia, ta dwójka ponownie się odnalazła, zaakceptowała z całą swoją przeszłością, z traumą i wadami, bo dokładnie tak zawsze miało być.

Jestem właśnie tu, gdzie moje miejsce - w ramionach kochającego mnie Atlasa Corrigana.

Nie muszę też wspominać, że Atlas całkowicie skradł moje serce. Tym razem mamy szansę przeczytać rozdziały jego oczami i poznać nie tylko jego przemyślenia i uczucia do Lily, ale zagłębić się w jego przeszłość oraz życie, jakie sobie ułożył, a które dopiero na nowo poznajemy razem z Lily. Hoover rozwija jego postać w sposób, na który nie mogła sobie pozwolić w poprzednim tomie i naprawdę mnie to cieszy - pojawiają się pewne wątki i osoby z jego życia, które sprawiły, że pokochałam tę historię jeszcze mocniej. Mam tu na myśli szczególnie Josha i Theo, których nie dało się nie polubić. Wnieśli do tej historii nie tylko warstwę emocjonalną, ale też humor, a wątki z nimi związane były niespodziewanym, aczkolwiek świetnym dodatkiem do tej historii.

Pomimo nieprzychylnych (moim zdaniem niesprawiedliwych) opinii, że "It Starts With Us" to niepotrzebna kontynuacja, ja się absolutnie zakochałam i jestem pewna, że fani Atlasa i Lily ją docenią. Oczywiście książka znacznie różni się od swojej poprzedniczki, ale też nie tego oczekiwałam. Nie spodziewajcie się równie emocjonalnej, bolesnej i poruszającej powieści, bo ta część ma być swego rodzaju terapią. Pocieszeniem, że wszystko się w końcu ułożyło i bohaterowie (a my razem z nimi) wreszcie mogą odetchnąć i ruszyć dalej. Cierpienia wystarczy im na całe życie. Ta część to duża dawka miłości i szczęścia, jest nowym rozdziałem i szansą na zostawienie za sobą traumy. I ogromnie się cieszę, że Lily i Atlas tę szansę dostali. "It Starts With Us" to moja mała osobista bańka szczęścia i mam ogromną nadzieję, że pokochacie tę książkę równie mocno, jak ja.




COLLEEN HOOVER to amerykańska pisarka, autorka poruszających romansów i powieści z gatunku New Adult. Pisarka urodziła się w 1979 roku w Sulphur Springs (miasto w Teksasie). Zaczęła pisać dla przyjemności. Ponieważ jej książki zostały docenione przez czytelników, porzuciła pracę jako pracownik socjalny i skoncentrowała się na pisaniu kolejnych powieści. Dotychczas napisała ich już kilkanaście, a kilka z nich trafiło na listy bestsellerów „New York Timesa”. Każda natomiast została bardzo wysoko oceniona przez użytkowników Goodreads.




Tytuł: It Starts With Us
Autor: Colleen Hoover
Tytuł w oryginale: It Starts With Us
Seria: It Ends With Us. Tom 2
Data premiery: 26 października 2022
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 336
Ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwartemu!

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia