sobota, 17 czerwca 2023

Lucy Score - Dziewczyna na niby




Harper miała wyjątkowego pecha, wiecznie coś jej się przytrafiało: niekiedy były to zabawne nieporozumienia, innym razem groziło jej poważne niebezpieczeństwo. Jednak mimo paskudnej przeszłości i nieprzychylności losu pozostawała życzliwą optymistką. Spontanicznie ruszała na pomoc każdemu, kto jej potrzebował, przez co często... pakowała się w kolejne tarapaty. Ten dzień był właśnie taki, ale zakończył się zupełnie inaczej niż zwykle. Harper ocknęła się w ramionach wybawcy, który kilka minut wcześniej ocalił jej życie.

Luke, wybawca, był niewiarygodnie przystojnym facetem. Wszystko w nim było pociągające: od zielonkawobrązowych oczu, przez intrygującą tajemniczość, aż po zawód: był wojskowym. Drobna, śliczna blondynka, która bez wahania rzuciła się na pomoc napastowanej kobiecie, zwyczajnie mu zaimponowała.

W małym miasteczku wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Nie inaczej było w Benevolence. Przeszłość i obecna praca Luke'a wykluczały jakąkolwiek stabilizację i szczęśliwy związek z kobietą. Przynajmniej Luke tak sądził, niektórzy twierdzili inaczej.

Luke i Harper postanowili sobie pomóc. On chciał uniknąć niechcianego swatania, ona potrzebowała czasu na zorganizowanie sobie nowego życia. Zgodziła się więc udawać dziewczynę Luke'a. Układ wydawał się idealny. Jednak niebawem sprawy zaczęły się komplikować. Jego czekała kolejna misja do Afganistanu, jej wciąż groziło niebezpieczeństwo. A przecież od początku było wiadomo, że to wszystko jest na niby...

Czy w miasteczku Benevolence znajdziesz to, czego szukasz?

Kiedy na początku tego roku przeczytałam pierwszą w życiu książkę Lucy Score - "To, co zostaje w nas na zawsze" - od razu zapragnęłam zapoznać się z innymi jej powieściami. Zauroczył mnie klimat małego miasteczka, romans między dwoma zupełnie różnymi osobami i ten rozkoszny slow burn. Takim sposobem skusił mnie opis pierwszego tomu jednej z jej pierwszych serii "Miasteczko Benevolence", zwłaszcza, że poruszony zostaje tutaj mój absolutnie ukochany wątek udawanego związku. Niestety, szybko przekonałam się, że dość wyraźnie można odczuć, że ta historia została napisana dekadę temu i wypada odrobinę jak o wiele gorsza wersja historii Naomi i Knoxa - frustrująca, mało ekscytująca i rozczarowująca. A ja tak bardzo ją wymęczyłam, że straciłam na nią tydzień czasu.

Historia nie rozpoczyna się źle - poznajemy Harper, która przypadkowo trafia do małego miasteczka Benevolence, gdzie poznaje miejscowego wojskowego, Luke'a. Wszystko w jej życiu poszło nie tak, więc kobieta pragnie tylko nowego początku w jakimś spokojnym miejscu. Przypomina wam to coś? Owszem, dokładnie tak samo rozpoczyna się "To, co zostaje w nas na zawsze". Tutaj niestety wszystko zaczyna się walić, bo historia Luke'a i Harper szybko przybiera obrót, którego się nie spodziewałam. Zacznijmy od tego, że ja nie znoszę, gdy romanse zaczynają się od takiego natychmiastowego zauroczenia, a niestety właśnie tak rozwija się relacja między głównymi bohaterami. Pierwsza połowa tej książki to przede wszystkim dużo scen seksu i wzajemnej fascynacji, podczas gdy nad parą wisi chmura nadchodzącego wyjazdu Luke'a, który ma trwać pół roku i ma jednocześnie oznaczać ich zerwanie oraz wyjazd Harper z miasteczka.

Do przeczytania tej książki skusił mnie przede wszystkim wątek udawanego związku, ale niestety nawet tutaj autorka mnie zawiodła. Na samym początku Harper i Luke'a zawierają pakt - w zamian za tymczasowy dach nad głową i pracę, Harper ma udawać dziewczynę Luke'a przed jego rodziną, aby dali mu w końcu spokój z nagabywaniem o ustatkowanie się. I owszem, dzielenie jednego łóżka też się znajdzie! Z tym że dzieje się to jakieś pięć minut po ich poznaniu, więc cała możliwa ekscytacja i napięcie nie mają nawet szansy się rozwinąć. I właśnie taki miałam z nimi problem na samym początku - było słodko i uroczo, ale też nudno i mało ekscytująco. Zanim na dobre zdążyli się przyzwyczaić do tego, że mają udawać parę, już właściwie byli nią na poważnie.

I tutaj wszystko się kompletnie psuje. Początkowo, chociaż nie byłam zakochana w historii Luke'a i Harper, to nawet przyjemnie mi się o nich czytało. Ot, taki niezobowiązujący umilacz czasu, bez większej ekscytacji, za to dużo słodyczy i pikanterii. Autorka nie ma problemu w tworzeniu sympatycznych, ciekawych postaci, więc nawet Harper i Luke dali się lubić, chociaż zdecydowanie na ich punkcie nie oszalałam. A potem Score zrzuca na czytelnika bombę w postaci jednego z wątków, o których nigdzie nie ma mowy. Mam tylko jedno pytanie - dlaczego? Nie chcę tu rzucać spoilerami, zresztą każdy kto zna książkę wie co mam na myśli, ale dla mnie ten wątek już zupełnie zniszczył wszystko to, co autorka budowała do tej pory. Już pomijając fakt, że osobiście nie znoszę takich zagrań i unikam wszelkich romansów z tym wątkiem, padł on po prostu cieniem na cały wątek miłosny i pozostawił wielki niesmak.

Luke, z faceta, który był miły i dbał o każdego, na kim mu zależało, zmienił się w samolubnego dupka, który potraktował Harper jak swoją osobistą wycieraczkę, gdy mu było wygodnie. A gdy wszystko przestało iść po jego myśli, pozbył się jej jak śmiecia. Był taki jeden moment w tej historii, podczas którego całkowicie straciłam resztki szacunku do jego postaci i nie potrafiłam już przejść do porządku dziennego z tym, co powiedział. Tym samym cała podróż Harper, która od zagubionej i zdradzonej kobiety, która przeprowadza się do nowego miejsca, aby rozpocząć nowy rozdział w życiu i postawić siebie na pierwszym miejscu, przestaje mieć znaczenie, bo po raz kolejny zgadza się na to, by być czyimś drugim wyborem. Autorka porusza wątek traumy, która dotknęła głównego bohatera i ja rozumiem jego rozterki oraz problemy z pokochaniem drugiej osoby. Ale ostatnie rozdziały książki to nie jest odpowiedni czas, aby wszystko rozwiązać i potem ubrać jak w kokardkę naciąganym "i żyli długo i szczęśliwie" - szczególnie, że problem Luke'a i Harper jest bardzo głęboko zakorzeniony w przeszłości, z którą bohater nawet nie miał czasu sobie poradzić. To był jeden z tych niewielu momentów, kiedy bardzo nie kibicowałam głównej parze, aby byli razem - ich miłość wydawała się być jednostronna i bardzo niesprawiedliwa.

Czytając tę książkę żałowałam mocno, że nie jestem tym typem czytelnika, który potrafi przerwać historię w połowie i nie tracić na nią czasu, bo niestety strasznie mnie wymęczyła i frustrowała. Jedyny powód, dla którego dobrnęłam do końca, jest właśnie ten klimat małego miasteczka, który nawet tutaj odegrał świetną rolę i zrekompensował wszystko to, co zniszczył wątek romantyczny. Aż nie wierzę, że to piszę, ale w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że czytam tę książkę już tylko dla bohaterów pobocznych i ich historii, bo dzięki nim ta powieść żyła. To oni nadali jej ciepła, humoru i radości - byli jak przyszywana rodzina, której Harper potrzebowała w swoim życiu. Czy poleciłabym więc "Dziewczynę na niby"? Niestety nie. Nie skreślam jednak autorki, chociaż tej konkretnej serii nie mam w planach kontynuować, bo wiem, że jej warsztat z biegiem czasu ogromnie się poprawił, co widać po "To, co zostaje w nas na zawsze". Najwyraźniej niestety z tą serią nie było nam po drodze.



Lucy Score to autorka bestsellerowych komedii romantycznych oraz współczesnych romansów – bestsellerów New York Timesa, USA Today, Amazona i Wall Street Journal – które do tej pory zostały przetłumaczone na wiele języków.

Dorastała na wsi w Pensylwanii, a swój wolny czas poświęcała na czytanie. Dorastała w literackiej rodzinie, która upierała się, że stół kuchenny służy do czytania książek. Pasja do pisania pojawiła się u Lucy w wieku pięciu lat – kiedy nauczyła brata pisać jego imię na drzwiach łazienki.

Lucy uzyskała dyplom z dziennikarstwa, a zanim została pełnoetatową pisarką, zajmowała się planowaniem imprez, roznoszeniem gazet czy nauczaniem jogi.

Obecnie pisze na pełen etat z domu w Pensylwanii, który dzieli z mężem oraz „swoim nieznośnym kotem” Cleo. Kiedy nie spędza godzin na pisaniu łamaczy serc i kreowaniu niesamowitych bohaterek, Lucy można znaleźć na kanapie, w kuchni lub na siłowni. Ma nadzieję, że pewnego dnia będzie mogła pisać z żaglówki, pięknego domku nad oceanem lub tropikalnej wyspy z niezawodnym Wi-Fi.


Tytuł: Dziewczyna na niby
Autorka: Lucy Score
Tytuł w oryginale: Pretend You're Mine
Seria: Miasteczko Benevolence. Tom 1
Data premiery: 22.03.2023
Wydawnictwo: Editio.Red
Liczba stron: 394
Ocena: 5/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Editio.red:



Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia