Everlee ma huragan w sercu, podczas gdy Maverick konsekwentnie trzyma ją na dystans. W dodatku Frosta aktualnie usiłuje roztopić pół uniwerku. Mimo oczywistej chemii wydaje się, że tych dwoje nigdy nie będzie razem.
Jest jeszcze Haven – dziewczyna po przejściach – energiczna i słodka jak syrop klonowy. Haven głęboko wierzy, że może pokonać każdą przeszkodę i nic w życiu nie jest w stanie jej złamać. Dlatego chce namówić Everlee do próby zawalczenia o siebie (i przy okazji o Mavericka), a równocześnie bardzo pragnie przebić skorupę Ashtona, który jako jedyny doprowadza ją do szewskiej pasji i odbiera umiejętność logicznego myślenia. Jednak zanim Ash na serio zacznie rozważać przyszłość, najpierw musi rozprawić się z demonami przeszłości, które coraz odważniej wyciągają po niego szpony.
Julia Biel to autorka, która nigdy mnie nie zawodzi, gdy potrzebuję lekkiej, błyskotliwej, a zarazem chwytającej za serce historii. To już piąta książka na jej koncie, a ja z każdą kolejną zakochuje się w jej stylu pisania coraz bardziej. Każdy, kto miał szansę przeczytać "Be My Ever", z pewnością dobrze zna to obezwładniające uczucie szoku, niedowierzania i bezsilności, które opanowuje czytelnika pod koniec tej książki. Oczekiwanie na kontynuację to były tortury. Ale wreszcie, po miesiącach czekania i niepewności, z lekko poturbowanymi sercami, mamy okazję wrócić do tych bohaterów, którzy już na zawsze pozostaną w naszych sercach. I jest jeszcze bardziej emocjonalnie, wzruszająco i cudownie.
Gdy ostatnio widzieliśmy się z Maverickiem, Everlee, Haven i Ashtonem, pożegnaliśmy ich w samym środku emocjonalnego chaosu. Chociaż pewne sprawy z przeszłości udało się pożegnać, konsekwencje ciągną się za nimi każdego dnia, z czego zdają sobie sprawę na każdym kroku. Everlee udało się pożegnać tragiczną przeszłość i wreszcie nie musi jej ukrywać przed tymi, na których najbardziej jej zależy, ale jednocześnie straciła przy tym zaufanie i wsparcie Mavericka. Maverick ma dość bycia workiem emocjonalnym Lee i ze złamanym sercem postanawia trzymać ją na dystans, aż sama o siebie zawalczy. Haven, jako jedyna pozytywnie myśląca dziewczyna w tej grupie, stara się poskładać ich do kupy, a tym samym pomóc najlepszej przyjaciółce odzyskać miłość, zarówno chłopaka, jak i do samej siebie, ale sama jednocześnie zmaga się z tym, że jedyny facet, któremu pragnie oddać swoje serce, traktuje ją jedynie jako przyjaciółkę. A Ashton, kompletnie zagubiony z powodu swojej tragicznej i traumatycznej przeszłości, nie widzi dla siebie szczęśliwego zakończenia, rodziny, ani miłości. Jak zawalczyć o siebie, gdy zdaje się nie być już nadziei?
A kiedy spojrzał na mnie i w jego oczach zalśniły łzy, pomyślałam, że tak może płakać tylko silna osoba. Osoba, która w życiu zniosła wiele i wciąż niesie na barkach ogromny ciężar.
Zdrowie psychiczne to zabawna sprawa. Może nam się wydawać, że mamy wszystko pod kontrolą, że nasze traumy, doświadczenia, wydarzenia z przeszłości zostawiamy za sobą, a obecność bliskich w naszym życiu pomaga nam się pozbierać i dzięki nim ruszamy dalej, ale tak naprawdę jest to codzienna, ogromnie trudna i wymagająca walka, która wymaga poświęceń, wytrzymałości i siły. I tak ogromnie się cieszę, że autorka pozwoliła tym bohaterom popracować nad swoimi problemami w odpowiednim czasie. Czy miałam czasami ochotę potrząsnąć Mavericka i Everlee, aby wyjęli swoje głowy z tyłka i zaczęli szczerze rozmawiać, zanim co chwilę wzajemnie się ranić? Hell yes. Właściwie co chwilę. Ale miłość nie leczy traum i najgłębszych ran, które trwały w nas od lat. Właściwie nie powinna. I droga Lee, którą podejmuje w tej części, aby zawalczyć o siebie i swoje własne zdrowie oraz szczęście, po całej tej tragedii, jaka ją spotkała i stała się początkiem wydarzeń, które wpłynęły nie tylko na nią, ale i Mavericka, była konieczna. I uważam, że pomogła zrozumieć ją jeszcze lepiej.
Lubię opisywać tych bohaterów jako nieidealnie idealnych, bo tak właśnie ich odbieram. Popełniają błędy. Robią frustrujące rzeczy, uciekają od uczuć, chowają się za bezpieczną maską i codziennie walczą z rzeczami, które mają potęgę zawładnięcia ich szczęściem. I owszem, nie zawsze ich lubimy. Czasami kusi nas, aby zamknąć ich w jakimś pomieszczeniu, aż zaczną ze sobą rozmawiać. Ale to właśnie ich wady i zmagania sprawiają, że są tak ludzcy i realistyczni, co tak dotknęło mnie w pierwszym tomie, a w tym tylko utwierdziło w przekonaniu, że Julia Biel jest mistrzynią w tworzeniu pełnowymiarowych bohaterów, których mamy ochotę potrząsnąć, ale jednocześnie z całej siły uściskać, chroniąc przed całym cierpieniem świata.
Nie mogła wiedzieć, że kiedy myślałam o przyszłości, nie widziałam miejsca zamieszkania, pracy, konkretnego zajęcia. Jedyne, co widziałam, to moje palce splecione z palcami Mavericka.To właśnie były moje widoki na przyszłość.
W tej części do głosu dochodzą również Haven i Ashton, co uważam za najlepszą decyzję autorki. Dzięki ich rozdziałom mieliśmy okazję poznać nie tylko ich przemyślenia, doświadczenia i historie życiowe, ale zobaczyć z czterech różnych perspektyw jak różny wpływ mogą mieć różne problemy i doświadczenia na nasze życia. Jak różnie na nie reagujemy i jak różnie sobie z nimi radzimy. Haven skradła moje serce swoim pozytywnym podejściem do życia, a Ashton... rany, miałam ochotę go schować przed całym bólem, jaki w sobie nosił, uścisnąć najmocniej na świecie i już nigdy nie wypuszczać. Dostajemy szansę zajrzeć w jego traumatyczną przeszłość i życie w rodzinie, w której rządził alkoholizm i przemoc, i absolutnie złamało mi to serce.
Chyba właśnie to tak uwielbiam w tej dylogii, wiecie? To, że ci bohaterowie przeszli przez piekło, zostali zmuszeni, aby w mniejszym czy większym stopniu wcześniej dorosnąć, poradzić sobie z emocjami, traumami i doświadczeniami, które złamałyby niejednego człowieka, a ich droga pełna była wzlotów i upadków, ale nie poddali się nawet wtedy, gdy utracili całą nadzieję. W mojej polecajce na okładkę książki zadałam pewne pytanie, które trwało w mojej głowie przez cały czas, gdy czytałam te książki, a mianowicie: ile razy serce może się złamać, zanim będzie za późno, by je poskładać? Ile możemy znieść? Otóż ci bohaterowie udowodnili mi, że ludzkie serca, chociaż podatne na złamania i pęknięcia, są niesamowicie silne i potrafią bić wbrew nim, a nawet dzięki nim. Maverick, Everlee, Haven i Ashton pokazali mi swoją historią, że miłość to potężna rzecz, jeśli tylko otworzy się na nią serce. Najmniejsze wsparcie drugiego człowieka ma moc i wystarczy chwila, aby odmienić czyjeś życie na zawsze. Ci bohaterowie uratowali siebie nawzajem. Wbrew trudom życia, zawalczyli o siebie. I to była najpiękniejsza rzecz w całej tej historii.
Moje imię przeszło najpierw przez jej usta, a potem moje myśli, moje serce, moją skórę już tysiące razy - jako warknięcie, jako krzyk, jako westchnienie, jako tęsknota. Ale teraz miałem wrażenie, że wyraża to wszystko naraz.
"For Ever More" to była piękna kontynuacja, nawet bardziej emocjonalna niż pierwszy tom. Julia porusza tutaj kilka niesamowicie ważnych wątków, pisze o poważnych konsekwencjach traumatycznej przeszłości, daje swoim bohaterom czas na zrozumienie swoich uczuć i poradzenie sobie z nimi. I chociaż czytając tę książkę bolało mnie serducho, przekręciłam ostatnią stronę z szerokim uśmiechem na twarzy i z dumą z każdego z tych bohaterów. Wbrew cierpienia, frustracji i trudów życia, koniec końców jest to przepiękna historia o miłości, przyjaźni, szukaniu szczęścia i miejsca na świecie, pełna nadziei i piękna. Koniecznie czytajcie to cudo, myślę, że autorka naprawdę pozytywnie was zaskoczy.
JULIA BIEL to polska autorka i miłośniczka książek, redaktorka i tłumaczka, z sercem ulokowanym w Poznaniu i gdzieś w Utah. Jej debiutancka książka to przyjemna młodzieżówka "To nie jest, do diabła, love story".
Tytuł: For Ever More
Autor: Julia Biel
Seria: Be My Ever. Tom 2
Wydawnictwo: Must Read
Data premiery: 24 sierpnia 2022
Liczba stron: 352
Ocena: 10/10
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Must Read! :)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)