niedziela, 30 września 2018

Adriana Locke - Poświęcenie


Czasami los nie ma dla nas litości - rzuca w nas najgorszymi sytuacjami i mówi "radź sobie". Odbiera wszystko, co kiedykolwiek kochaliśmy, zabiera szczęście i spokój i zostawia z niczym. Aby przetrwać, trzeba odnaleźć w sobie ogromną siłę i odwagę, a także przyjąć do świadomości to, że trzeba będzie bardzo wiele poświęcić. Adriana Locke w swojej powieści genialnie ukazuje zdolność do poświęceń w imię miłości.

Tak naprawdę nie wiedziałam w co się pakuję, kiedy kupowałam tę książkę. Jednak swego czasu czytałam o niej wiele pozytywnych opinii i ciągle gdzieś tam przewijały mi się jej zdjęcia. Skusiła mnie też samym opisem fabuły, dlatego też postanowiłam, że muszę ją nabyć. Obawiałam się tej lektury, bo czytałam, że czyta się ją ciężko i boleśnie... no i tak właśnie było.

Główna bohaterka, Julia, kilka lat temu straciła ukochanego męża, Gage'a i została sama z ich córką i toną długów. Ledwo wiąże koniec z końcem, chociaż na pomoc zawsze przychodzi jej Crew - brat jej męża, a zarazem jej pierwsza wielka miłość, który odpowiedzialny jest za śmierć Gage'a. Duma i jawna nienawiść do mężczyzny nie pozwalają jej na przyjmowanie od niego pomocy, jednak kiedy uderza w nią kolejna tragedia, nie zostaje jej nic innego, jak pogodzić się z jego obecnością w ich życiu. Przyznam się szczerze, ciężko mi było ją polubić na początku książki. Chociaż bardzo jej współczułam, bo nikt nie powinien przechodzić przez tyle cierpienia, to zachowywała się naprawdę okropnie w stosunku do Crew, nieważne jak bardzo skrzywdził ją w przeszłości. Obwinianie go za śmierć swojego własnego brata było okrutnym posunięciem z jej strony i przez to trochę mi zajęło przekonanie się do jej postaci. 

"Gdy zostajesz sam, a twój świat rozpada się na kawałki, zaczynasz walczyć.
Walczyć o życie.
Walczyć o przetrwanie.
Walczyć, by bronić tego, co ci zostało."

Podobnie było z Crew, bo na początku poznajemy go jako trochę niepoważnego faceta, któremu w głowie tylko praca, pijackie wypady z przyjacielem i panienki. Autorka przybliża nam trochę jego nieciekawą przeszłość i skłonność do uciekania od problemów, wpadania w kłopoty i popełniania wielu błędów. Zawiódł wiele osób, myśląc o sobie i swoich zachciankach, co do dnia dzisiejszego go męczy. Tak samo jak w przypadku Julii, nie pałałam do niego sympatią od samego początku i potrzebowałam troszkę czasu, aby się do niego przekonać.

Jednakże Adriana Locke genialnie ukazała ich rozwój. Bo chociaż nie zaczęło się ciekawie i miałam problem, żeby się wczuć w historię bohaterów, to ze strony na stronę coraz bardziej się przekonywałam. Bohaterowie musieli przejść przez wiele zmian pod wpływem nowej, tragicznej sytuacji i widać to było szczególnie w postaci Crew. Z niepoważnego, nierozważnego faceta, stał się prawdziwym, ciężko pracującym mężczyzną, gotowym poświęcić wszystko, nawet własne życie, dla osób, które kochał. Crew był prawdziwym wojownikiem (i nie tylko dlatego, że walczył w MMA), nie jestem w stanie opisać jak wielki szacunek do niego czuję, patrząc na to wszystko, czego dokonał, co stracił, by poprawić warunki życia ukochanych mu osób. Natomiast Julia w moich oczach stała się symbolem siły i odwagi, bo ogrom ciężaru, jaki nosiła na swoich ramionach, przygniótł by nawet największych twardzieli, a ona dawała radę dla swojej córki. Chociaż potrzebowałam czasu, by się do niej przekonać, wreszcie dojrzałam w niej to, co autorka chciała pokazać.

"Kiedy się kogoś kocha, człowiek jest gotowy poświęcić samego siebie."

Chyba moją ulubioną częścią tej książki to każde sceny z Everleigh, córką Julii. Ta dziewczynka skradła moje serce w ułamku sekundy i serce mi się krajało za każdym razem, kiedy przechodziła przez coś złego. Jak na swój bardzo młody wiek jest inteligentna, widzi więcej niż mogłoby się zdawać i jest przeurocza. 

Do czego mogłabym się przyczepić, to to, jak autorka rozwinęła samą relację między Julią, a Crew. Jak można się domyślić, na początku nie jest między nimi ciekawie - w końcu Julia go nienawidzi i obwinia za wiele krzywd, a sam Crew też nie traktuje jej przyjaźnie. Chociaż kiedyś byli kochankami, zdaje się, że nie miało to dla nich większego znaczenia te lata później, kiedy każde z nich znalazło się gdzieś indziej i prowadziło życie osobno. Dlatego tak sztucznie wyszedł moment, kiedy do siebie wrócili. Mam wrażenie, że autorka za mało skupiła się na fundamentach i za szybko doprowadziła do ich ponownego zejścia się. Rozwój ich związku pozostawił we mnie lekki niedosyt, zwłaszcza, że względu na nienawiść Julii do Crew z początku książki, która zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

"Najsilniejszymi są nie ci, którzy wszędzie się tym chwalą, lecz ci, którzy toczą walki tak, że nikt inny tego nie widzi."

Nie podobało mi się też samo zakończenie, bo czuję, że autorka zbyt szybko chciała to wszystko zakończyć. Tak wiele bardzo ważnych rzeczy mi zabrakło - rzeczy, które były ogromną częścią historii, a autorka je po prostu pominęła. Udało jej się zbudować napięcie, bo przez ułamek sekundy myślałam, że zakończenie będzie zupełnie inne, niż się spodziewałam, ale to nie zmienia faktu, że cały epilog mnie bardzo nie usatysfakcjonował. Myślę, że po tylu przejściach i emocjach zasłużyliśmy na coś więcej niż kilka stron, które mam wrażenie, autorka napisała na szybko.

Tak jak wspomniałam na początku, "Poświęcenie" jest bardzo ciężką książką do czytania. Od pierwszego rozdziału do epilogu wylewa się z niej cierpienie i smutek, jest pełna dramatu i tragedii, przez co czyta się ją z bolącym sercem. Psychicznie książka mnie wykończyła, bo co chwilę roniłam łzy. Pomimo tych kilku wad, o których wspomniałam, powieść jest warta uwagi. Pokazuje prawdziwą siłę miłości i gotowość poświęcenia dla ukochanych osób. Jest piękna i ujmująca, jednak trzeba przygotować się na to, że łamie serce. Na pewno będę chciała w przyszłości sięgnąć po kolejną książkę Locke.

Tytuł: Poświęcenie
Autor: Adriana Locke
Tytuł oryginału: Sacrifice
Data premiery: 11 lipca 2018
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Liczba stron: 445
Ocena: 9/10
Czytaj dalej »

czwartek, 27 września 2018

Jessica Sorensen - Rozstrzygnięcie Callie i Kaydena | PREMIERA


Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo zatęskniłam za Callie i Kaydenem, dopóki ponownie nie przeniosłam się do ich świata. Książki opowiadające o nich były jednymi z pierwszych romansów, jakie dane mi było przeczytać - a było to lata temu! Chociaż moja pamięć do wydarzeń troszkę wywietrzała, nie da się zapomnieć bohaterów, których kiedyś się tak mocno pokochało. Dlatego też z wielką przyjemnością sięgnęłam po trzecią i ostatnią część ich historii. Książka sama w sobie jest dla mnie również bardzo ważna z tego względu, że na skrzydełkach książki możecie znaleźć moją pierwszą w życiu rekomendację :)

"[...] może wcale bym się tu nie znalazła, gdyby moje życie potoczyło się inną ścieżką, więc mogę spojrzeć na zło jak na coś, przez co musiałam przejść, by otrzymać dobro. Ty jesteś moim dobrem, bez względu na to, w co chcesz wierzyć. Siedzę tutaj i jestem dzięki tobie najszczęśliwsza na świecie. Ty jesteś moim szczęściem."

Wspomnienia wydarzeń z książki lekko wyblakły w obliczu lat, które minęły odkąd pojawiły się pierwsze dwa tomy. Sięgając po "Rozstrzygnięcie Callie i Kaydena", obawiałam się, że nie będę wiele pamiętała, ale nie miałam czasu, aby odświeżyć "Przypadki" oraz "Ocalenie". Na szczęście okazało się, że martwię się na zapas, bo z każdą kolejną czytaną stroną przypominałam sobie fakty z życia bohaterów. Wiele osób może powiedzieć, że autorka niepotrzebnie podzieliła tę historię aż na trzy książki. I chociaż ja nie jestem fanką trylogii romantycznych, tutaj zupełnie mi nie przeszkadza fakt, że autorka postanowiła pociągnąć tę historię tak długo, bo bardzo pokochałam tych bohaterów i miło było do nich wrócić.

"W trakcie naszej egzystencji pojawia się wiele przypadków, które zbliżają nas do siebie, ale tylko jedna osoba będzie władać twoim sercem na zawsze."

Jeśli znacie Jessicę Sorensen, to wiecie, że lubi ona doszczętnie wycisnąć wszystkie emocje z czytelnika. Wyrywa serca, serwuje prawdziwy rollercoaster wrażeń i na bardzo długo nie daje o sobie zapomnieć. I o ile pierwsze dwie części były pełne bólu i rozpaczy, a autorka potraktowała bohaterów bezlitośnie, tak tutaj wreszcie daje im szansę na dobrze zasłużone szczęśliwe zakończenie. Życie Callie i Kaydena wreszcie zdaje się być stabilne. Chociaż nie jest perfekcyjne, a bohaterowie nadal muszą walczyć z demonami swojej tragicznej przeszłości, to mają w sobie oparcie, a ich wzajemna miłość pozwala im przetrwać.

"Biorę ją za rękę i trzymam, mając tysiąc różnych powodów, by ją dotknąć, czuć pocieszenie, móc nadal stać, żyć i oddychać."

Pamiętam Kaydena, jako naprawdę smutnego, zamkniętego w sobie mężczyznę i nadal boli mnie to, przez co musiał przejść w tak młodym wieku. W trzeciej książce nadal musi walczyć z przeszłością i to głównie na jego postaci skupia się ta część. Obserwujemy jego terapię, wzloty i upadki, walkę o bycie dobrym dla swojej ukochanej, ale droga do szczęścia okazuje się nie być łatwa. Natomiast Callie udało się otrząsnąć po wydarzeniach z przeszłości i dzięki terapii wreszcie uczy się patrzeć w przyszłość, a nie przeszłość. Jest szczęśliwa i jedyne, czego pragnie, to tego samego dla Kaydena. Jej siła i miłość pomagają Kaydenowi w zdrowieniu, a Jessica Sorensen po raz kolejny ukazuje, że potęga miłości może uzdrowić nawet najbardziej złamane serca.

"Pragnę zostać.
Zostać.
Zostać. 
Serce bije mocno.
Na zawsze.
Na wieki.
Do końca."

Historia Callie i Kaydena to jedna z najpiękniejszych historii miłosnych, jakie przeczytałam. Nie opiera się na fizyczności (chociaż i takich scen nie brakuje), ale na prawdziwym oddaniu, zaufaniu i trosce. Ich więź jest silna i niezniszczalna, a przecież o takiej miłości marzy każdy z nas. "Rozstrzygnięcie Callie i Kaydena" to idealne zakończenie ich historii. Fani tych książek na pewno będą zadowoleni, bo ja nie wyobrażam sobie lepszego sposobu, aby pożegnać moich ukochanych bohaterów. Wspomnienia, jakie autorka zawarła w książce przywołały na mojej twarzy szeroki uśmiech, doprowadziły mnie do płaczu i były chyba moją ulubioną częścią całej książki.

"Obdarowuje mnie czymś najlepszym na świecie.
Nie tylko szczęśliwym zakończeniem bajki.
Daje mi siebie."

"Rozstrzygnięcie Callie i Kaydena" to moje upragnione szczęśliwe zakończenie. Wzruszająca, piękna i inspirująca historia, charyzmatyczni i realistyczni bohaterowie i wspaniałe zakończenie. Jestem w stu procentach usatysfakcjonowana. Książkę kończyłam czytać z bolącym sercem, uzależniona już od pierwszych stron. Zdecydowanie polecam sięgnąć po serię, jeśli jeszcze jej nie znacie!


Tytuł: Rozstrzygnięcie Callie i Kaydena
Autor: Jessica Sorensen
Seria: Coincidence. Tom 3
Tytuł oryginału: The Resolution of Callie and Kayden
Data premiery: 24 września 2018
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

Czytaj dalej »

niedziela, 23 września 2018

Kasie West - Słuchaj Swojego Serca


Kasie West to jedna z najbardziej znanych i lubianych autorek powieści młodzieżowych na świecie, a "Słuchaj Swojego Serca" jest już jej dziesiątą książką. Przeczytałam prawie każdą jej powieść dostępną u nas w Polsce i mogę śmiało powiedzieć, że Kasie West jest jedną z moich ulubionych autorek. Chociaż pisze powieści dla młodzieży, ja uwielbiam czasami po takie sięgnąć, bo są lekkie, słodkie i zawsze wiem, że miło spędzę przy nich czas.

Kate Bailey to nastolatka, która nie przepada za towarzystwem ludzi. Jest bardzo sarkastyczna, raczej cicha i lubi być sama. Woli spędzać czas pływając na skuterze po jeziorze, dlatego też nie jest zadowolona, kiedy jej najlepsza przyjaciółka zgłasza ich do udziału w szkolnym podkaście, gdzie ma udzielać porad innym uczniom. Na dodatek zostaje wybrana na prowadzącą programu. Wbrew pozorom Kate zaczyna sobie dobrze radzić i nawet lubić nowe zajęcie. Wtedy na antenie odbiera anonimowy telefon od chłopaka, którego głos brzmi bardzo podobnie do głosu Diego - bardzo atrakcyjnego chłopaka, który wpadł w oko jej najlepszej przyjaciółce, Alanie. Gdy chłopak opowiada o dziewczynie, która mu się podoba, Kate jest święcie przekonana, że mówi on o Alanie. Stara się pomóc swojej przyjaciółce i zbliżyć ich do siebie. Ale wtedy zaczyna spędzać z nim więcej czasu i sama przyłapuje się na tym, że coś zaczyna coś do niego czuć...

Wbrew pozorom Kasie West trochę zawirowała perypetie głównych bohaterów i na koniec nic nie jest tak, jak się by nam zdawało. Bardzo mi się to w tej książce spodobało, bo wciągnęłam się w historię już od pierwszych stron. Nie ukrywam, że obawiałam się tu trójkąta miłosnego - na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Nie zdradzę jak to wszystko się zakończyło, ale koniec końców uważam, że Kasie West bardzo fajnie to sobie wymyśliła. Historia rozwija się w swoim tempie, nie śpieszy się, ale nie jest też nudno. Autorka skupia się na ukazaniu relacji między każdym z głównych bohaterów - bardzo fajnie ukazała przyjaźń Alany i Kate oraz rozwijającą się relację między Kate, a Diego.

Jeśli miałabym wybrać moją ulubioną postać, wskazałabym na Kate, głównie dlatego, że jest do mnie bardzo podobna pod względem charakteru. Bardzo dobrze się z nią utożsamiłam i nie miałam żadnego problemu z wczuciem się w opowiadaną przez nią historię. Ale polubiłam też Diego, który był bardzo miłym i ciekawym chłopakiem, a także Alanę, czy też Franka - odwiecznego wroga rodziny Kate, który koniec końców okazał się wcale nie być taki zły.

"Słuchaj Swojego Serca" to bardzo dobrze napisana, przyjemna historia - wbrew pozorom nie tylko dla młodzieży. Myślę, że może się spodobać nawet starszym czytelnikom, bo kto nie lubi czasem wrócić do czasów młodości? Chociaż książka jest idealną pozycją na lato, to z pewnością spodoba się też jesienią czy zimą, bo dzięki niej jeszcze raz możemy wrócić do upalnych, słonecznych dni. Książkę skończyłam z ogromnym uśmiechem na twarzy, a i ten nie znikał przez cały proces czytania - czy, w moim przypadku, pożerania jej w jednym posiedzeniu. Chociaż powieści Kasie West są lekko przewidywalne i przesłodzone, to jednak nigdy nie umiem ich sobie odmówić. Dlatego też polecam wam "Słuchaj Swojego Serca" :)

Tytuł: Słuchaj Swojego Serca
Autor: Kasie West
Tytuł oryginału: Listen to Your Heart
Data premiery: 1 sierpnia 2018
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 373
Ocena: 9/10
Czytaj dalej »

czwartek, 20 września 2018

Lex Martin - Dearest Clementine


Clementine ma dużo problemów, z którymi musi codziennie dawać sobie radę. Wiele zdarzeń z przeszłości złożyło się na to, że stała się bardzo nieufną i zamkniętą w sobie osobą. Od czasów liceum nie była w żadnym związku z chłopakiem. Do czasu kiedy poznaje atrakcyjnego Gavina, który nie daje jej o sobie zapomnieć. Clem i Gavin szybko nawiązują nić porozumienia i zaczyna między nimi iskrzyć. Jednak na drodze ich szczęściu staje sprawa zaginięcia pewnej studentki, w którą się angażują. Clementine musi być ostrożna, bo może zostać kolejną ofiarą, a Gavin zrobi wszystko, aby ochronić ukochaną przed czyhającym niebezpieczeństwem.

Kiedy sięgałam po książkę "Dearest Clementine", tak naprawdę nie wiedziałam czego się spodziewać. Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką, a po jej debiutancką powieść sięgnęłam troszkę na ślepo. Kupiłam ją, dlatego że miałam ochotę na coś lekkiego, a jednocześnie ciekawego, a po opisie i kilku opiniach zdawało się, że ten tytuł będzie do tego idealny. Miałam wrażenie, że książka może być w moim guście - więc jakie są moje odczucia?

Główna bohaterka, Clementine, jest bardzo zamknięta w sobie i nie dzieli się swoimi uczuciami z innymi. Ma za sobą kilka nieprzyjemnych przeżyć, zaczynając od zdradzającego chłopaka, kłótni z rodzicami, kończąc na napadzie ze strony wykładowcy. Pod pseudonimem literackim wydała książkę, która w pewnym sensie była jej terapią na przykre wydarzenia, jednak mało kto z jej znajomych miał okazję ją przeczytać. Przyznam się szczerze, że nie polubiłam Clementine od samego początku. Potrzebowałam kilku stron, aby się do niej przekonać, bo rzeczywiście ma dość specyficzny charakter. Ale im bliżej ją poznawałam, tym więcej zrozumienia do niej się pojawiało, a w końcu bardzo jej postać polubiłam.

Gavin jest opiekunem akademika, lubianym przez innych studentów. Razem z chłopakiem przyjaciółki Clem gra w zespole, a do tego zajmuje się również dziennikarstwem. Nie potrzebowałam dużo czasu, żeby go pokochać - właściwie zrobiłam to w pierwszej chwili, kiedy się pojawił. Nie jest schematycznym "niegrzecznym chłopakiem", jakich często spotkamy w tego typu książkach. Jest miły, troskliwy, ma świetne poczucie humoru, a do tego wkłada wiele pasji w to, co robi. Pomiędzy nim, a Clementine pojawia się niezaprzeczalna chemia i po prostu nie da się im nie kibicować.

Myślę, że warto wspomnieć o wielu bohaterach drugoplanowych, bo im również autorka poświęca wiele uwagi. Przedstawiła nam historię nie tylko przyjaciółek Clem, ale również jej byłego chłopaka, który przecież ma być trochę czarnym charakterem. Bardzo mi się to podobało, bo każdy drugoplanowy bohater wniósł coś do tej książki i przez to nie było nudno. Może nie każdego polubiłam (jak Angelique, o której nic wam nie zdradzę, jeśli jeszcze nie czytaliście), nadal też nie jestem w pełni przekonana do Darena, ale doceniam to, że autorka stworzyła inne wątki, poza głównym romansem.

Opis fabuły umieszczony na tylnej okładce jest tak naprawdę trochę mylny. Kiedy przeczytałam go po raz pierwszy, pomyślałam, że pojawi się tu trochę kryminału - no bo w końcu mowa jest o wplątaniu się w zaginięcie pewnej dziewczyny, przez co Clem staje się kolejnym celem. W rzeczywistości sprawa wyglądała lekko inaczej, bo nie było zbyt wiele tajemniczości, ani żadnego dreszczyku. Ta sprawa została potraktowana subtelnie, a autorka nie poszła w stronę, w jaką myślałam, że pójdzie.

Tak jak myślałam, książka była w odbiorze lekka i bardzo przyjemna. W dużej mierze skupiła się na rozwinięciu relacji między Gavinem, a Clem, ale autorka poświęciła także dużo uwagi wewnętrznej przemianie głównej bohaterki. Z nieufnej i zamkniętej w sobie dziewczyny stała się bardziej otwarta, a z czasem przekonała się, że przeszłość nie musi definiować jej przyszłości. Romans może nie przyprawiał o rumieńce, bo tak naprawdę w związku Clem i Gavina nie o to chodziło, co było naprawdę miłym zaskoczeniem. Zawsze chętnie czytam coś innego od erotyków i romansów przepełnionych scenami łóżkowymi. Uważam, że Lex Martin spisała się rewelacyjnie tworząc romans, bo pokazała, że w miłości nie chodzi tylko o fizyczność. Bohaterowie powoli i stopniowo otwierali się na siebie i uczyli się sobie ufać.

"Dearest Clementine" odebrałam bardzo pozytywnie i jestem nawet zaskoczona, jak bardzo. Nie mam do niej właściwie żadnych zastrzeżeń, bo zawiera w sobie wszystko, co lubię - dobrze rozwinięty romans, świetnych bohaterów (nie tylko głównych, ale i pobocznych), dawkę dobrego humoru i ukryte przesłanie. Jest to jedna z tych książek, do których pewnie jeszcze nie raz wrócę, bo jest to po prostu bardzo dobry umilacz czasu. Czyta się ją szybko, a prosty i niewymagający styl autorki uzależnia. Zdecydowanie będę chciała sięgnąć kiedyś po kolejne części, które opowiadają o bracie Clem, Jaxie, oraz jej byłym, Darenie.


Tytuł: Dearest Clementine
Autor: Lex Martin
Seria: Dearest. Tom 1
Data premiery: 13 lipca 2018
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 367
Ocena: 10/10
Czytaj dalej »

sobota, 15 września 2018

Mona Kasten - Feel Again


On miał być tylko projektem...
Ale jej serce zdecydowało inaczej.

Sawyer Dixon to twarda, młoda kobieta. Nie pozwala, aby ktokolwiek się do niej zbliżył, dlatego stara trzymać się na uboczu. Wszystko zmienia się, gdy poznaje Isaaca Granta, zupełne przeciwieństwo mężczyzn, z którymi spotykała się dotychczas. Isaac jest nieśmiały, trochę niezdarny i nosi nerdowskie okulary, a do tego przypięto mu status wiecznego singla, który nie potrafi rozmawiać z dziewczynami. Kiedy prosi Sawyer o pomoc, zawierają między sobą umowę - ona zmieni go w bad boya, a on będzie jej modelem do projektu artystycznego. Jednak im więcej czasu spędzają razem, tym bardziej uświadamiają sobie, że być może ich układ nie był dobrym pomysłem.

Książki Mony Kasten to bez dwóch zdań moje najlepsze odkrycie tego roku. Pod tak niewinnymi okładkami skrywają się naprawdę dobre historie, o których długo nie da się zapomnieć. Jej unikatowy sposób przedstawienia bohaterów i fabuły, która na pierwszy rzut oka może nie wydawać się niczym nowym wśród tysiąca podobnych romansów, sprawiają, że oderwanie się od lektury jest wręcz niemożliwe.

Autorka skradła moje serce historią Allie i Kadena, i chociaż drugi tom również mi się podobał, to nie udało mu się podbić mojego serca tak mocno, jak zrobił to tom pierwszy. Wtedy jednak na rynku pojawiła się trzecia książka i już wiedziałam, że kompletnie przepadnę dla Sawyer i Isaaca, których dane nam było poznać w poprzednich tomach. 

Sawyer w pierwszym tomie przedstawiona była jako negatywna postać - była dziewczyna Kadena, która kilkakrotnie miała starcie z Allie i innymi. Nie przepadałam za nią, bo była wybuchowa i cięta, ale potem powróciła w tomie drugim jako współlokatorka i przyjaciółka Dawn, a ja zaczęłam patrzeć na nią z innej strony i ją polubiłam. Dopiero w "Feel Again" uświadomiłam sobie, jak łatwo i niesprawiedliwie oceniłam ją po jej zachowaniach, podczas gdy stało za nimi naprawdę wiele mrocznych i przykrych doświadczeń. Sawyer Dixon to na pierwszy rzut oka samotniczka, która nie dopuszcza do siebie nikogo. Jest twarda, cięta i ludzie niekoniecznie przepadają za jej towarzystwem, ale jej to w zupełności odpowiada. W młodym wieku straciła dwójkę rodziców, przez co razem z siostrą musiała zamieszkać z ciotką, gdzie nie było im łatwo. Przykre doświadczenia z dzieciństwa sprawiły, że postawiła wokół siebie mur ochronny, przez który nikomu nie pozwala się przebić. Moje serce łamało się dla tej dziewczyny, bo życie zdecydowanie nie było dla niej łaskawe i widać jak ogromne piętno na niej to odcisnęło. Byłam dumna, kiedy ze strony na stronę coraz łatwiej otwierała się na innych i akceptowała uczucia, które się w niej rodziły. 

Instagram
Natomiast Isaac to zupełne przeciwieństwo typowych książkowych męskich postaci. Mona Kasten zerwała ze schematami i stworzyła nieśmiałego, grzecznego chłopaka, który nie ma powodzenia u kobiet. Poznaliśmy go w drugim tomie jako słodkiego, lecz trochę niepewnego siebie przyjaciela Dawn. Rumieni się przy dziewczynach i czuje się niezręcznie w większości sytuacji. Chociaż przy pomocy Sawyer zmienia się i staje się trochę odważniejszy i pewniejszy siebie, nie zmienia to jego wnętrza. Pokochałam tego chłopaka od razu! Jeśli czytaliście jeden z moich ostatnich postów, gdzie narzekałam na rzeczy, których nie lubię w romansach, powinniście wiedzieć, że lubię, kiedy autorzy zrywają z popularnymi schematami książkowymi. Nieśmiałość i niezręczność Isaaca była przesłodka i nie trzeba było wiele, żebym się w nim zakochała. Isaac również ma swoje tajemnice i demony, jednak stara się, aby nie stało to na drodze tego kim chce być. 

Kiedy po raz pierwszy wzięłam tę książkę do ręki, zdziwiłam się jak cienka jest ona w porównaniu do "Begin Again" oraz "Trust Again". Dwa grubaśne tomy, a tu nagle dostaję w ręce trzeci tom, o połowę mniejszy od poprzednich. Zmartwiłam się tym trochę, ale potem zauważyłam, że wydawnictwo po prostu zdecydowało się wydrukować książkę na innym papierze niż dotychczas, przez co zdaje się, że książka jest krótsza. Uspokojona tym faktem, wzięłam się za czytanie i... przepadłam. O ile podczas "Trust Again" zajęło mi chwilę wkręcenie się w historię, tutaj przepadłam od razu. 

Na pierwszy rzut oka Isaac i Sawyer to przeciwieństwa, które razem nie mają szansy zaistnieć. Jednak im głębiej ich poznajemy, tym bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że są dla siebie stworzeni. Oboje zauważają w sobie coś więcej, widzą to, czego nie zauważa nikt inny. Chemia pomiędzy nimi była niesamowita i kibicowałam ich już od pierwszych stron. Fabuła zaczyna się mniej więcej tam, gdzie skończyła się druga książka - na imprezie z okazji podpisania kontraktu wydawniczego na pierwszą książkę Dawn. Sawyer i Isaac jako jedyni single na sali wśród przyjaciół postanawiają spędzić razem czas przy barze. Lubię w książkach Kasten to, że zawsze wszystko rozwija się stopniowo i nigdy niczego nienaturalnie nie pośpiesza. Fabuła może nie jest najoryginalniejsza, a jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że książka jest rewelacyjna. Z każdej strony wylewają się emocje, nie potrafię stwierdzić, kiedy ostatnio miałam tak mieszane reakcje na czytaną książkę. "Feel Again" przyprawiło mnie o śmiech, rumieńce, a także sprawiło, że w pewnym momencie złamało mi się serce i poleciały łzy. Zdecydowanie była to przygoda pełna emocji, ale warto było.

Nie sądziłam, że coś pobije historię Allie i Kadena, ale "Feel Again" udało się trafić razem z "Begin Again" na pierwsze miejsce. "Feel Again" to genialny romans, ze wspaniale wykreowanymi postaciami, idealną dawką humoru i dramatu oraz dobrze przemyślaną fabułą. Styl pisania Mony Kasten uzależnia od pierwszej strony i nie pozwala odłożyć książki. Te książki mają w sobie wszystko, co ja uwielbiam. Całe szczęście, że nie musimy jeszcze żegnać się ze światem wykreowanym przez autorkę, ponieważ zapowiedziana została czwarta książka o tytule "Hope Again", która ukaże się w Niemczech już za rok. Będzie opowiadała historię Evelyn oraz Nolana, którzy sporadycznie pojawiali się we wcześniejszych tomach. Już nie mogę się doczekać! A jeśli chodzi o "Feel Again", to chyba nie muszę tego mówić, ale polecam książkę z całego serca! :)

Tytuł: Feel Again
Autor: Mona Kasten
Seria: Again. Tom 3
Data premiery: 22 sierpnia 2018
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 344
Ocena: 10/10

Czytaj dalej »

poniedziałek, 10 września 2018

J. Sterling - Słodkie Zwycięstwo


Jack Carter i Cassie Andrews musieli zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu, aby być tu, gdzie są teraz. Ale wreszcie są szczęśliwi i gotowi, aby rozpocząć wspólną przyszłość. Jednak szybko zdają sobie sprawę, że dorosłość i życie małżeńskie nie jest tak kolorowe, jak mogłoby się zdawać. Cassie i Jack muszą zmierzyć się z nowymi wyzwaniami, aby wreszcie dostać swoje szczęśliwe zakończenie.

"Słodkie Zwycięstwo" to trzecia i ostatnia część historii Jacka i Cassie. Miałam obawy przed lekturą, zwłaszcza, że poprzednie dwa tomy mnie troszkę wymęczyły, ale na szczęście ta część okazała się najlepsza i nawet przyjemna. Jak autorka zakończyła losy tej pary?

Jack i Cassie wreszcie sprawili, że się do nich przekonałam! Narzekałam na ich postacie przez dwa ostatnie tomy, a tu autorka mnie zaskoczyła, bo tak naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Może gdybym na siłę czegoś poszukała, to by się znalazło, ale patrząc z perspektywy przeczytanej całej serii, tutaj było bardzo dobrze. Jack złamał mi serce swoim zachowaniem w pierwszej książce, ale od tamtego czasu robił wszystko, aby zadośćuczynić za swój błąd. Tutaj mieliśmy szansę obserwować go jako dojrzałego mężczyznę, który nauczył się stawiać potrzeby swoich bliskich ponad swoje. Kiedyś to baseball był całym jego życiem, teraz to Cassie i jego dzieci zajęły to miejsce. Natomiast Cassie... raczej nigdy nie zostanie moją ulubioną bohaterką książkową i tak naprawdę pewnie niedługo o niej zupełnie zapomnę, ale muszę zaklaskać, bo ani razu mnie nie zirytowała.

Miłość Jacka i Cassie jest tutaj nawet silniejsza niż wcześniej. Ta dwójka jest tak irytująco słodka i zakochana w sobie, że śmiem stwierdzić, że jest to trochę bajkowa miłość. Pojawiają się na drodze nowe problemy i niespodzianki, z którymi muszą się zmierzyć, ale w dużej mierze w ich życiu wreszcie robi się spokojnie. Kieruje nimi determinacja, aby stworzyć dla siebie jak najlepszą przyszłość. Autorka przeskakuje z fabułą co kilka lat, aż do czasów rodzicielstwa, a na koniec mamy możliwość przeczytania epilogu z zaskakującej perspektywy. Nie było tutaj nic nadzwyczajnego, ale J. Sterling miło zwieńczyła ich historię i fani serii zdecydowanie będą zadowoleni.

Podoba mi się, że tutaj mamy duży wgląd w relację Deana i Melissy, których burzliwą relację mieliśmy okazję obserwować już od długiego czasu. Bardzo polubiłam brata Jacka, a obserwowanie go usychającego z miłości łamało mi serce, więc cieszę się, że autorka wreszcie wyjaśniła ich związek i problemy, a nawet napisała szczęśliwe zakończenie. Wiem, że Dean dostanie swoją własną książkę, ale wielka szkoda, bo wygląda to na to, że jest to po prostu cała historia Jacka i Cassie opowiedziana jego oczami. A bardzo chętnie przeczytałabym co działo się w jego życiu.

"Słodkie Zwycięstwo" to słodkie zakończenie historii miłosnej Cassie i Jacka. Po wyboistej drodze ta dwójka wreszcie znajduje się we właściwym miejscu i dostaje swoje szczęśliwe zakończenie. Myślę, że autorce dobrze udało się ukazać, że to miłość jest prawdziwym zwycięstwem w życiu. Żałuję tylko, że dwa pierwsze tomy były takie słabe, bo ostatnią część czytało mi się przyjemnie i miło. Prosty i nieskomplikowany styl autorki pozwala na przeczytanie tej książki za jednym posiedzeniem.
Seria "The Perfect Game" raczej nie zostanie na długo w mej pamięci, a już na pewno nie "Rozgrywka" i "Zmiana", ale jestem zadowolona, że dotrwałam do końca i miałam możliwość wyrobienia swojej własnej opinii, zanim spisałam te książki na straty.

Tytuł: Słodkie Zwycięstwo
Autor: J. Sterling
Seria: The Perfect Game. Tom 3
Data premiery: 22 sierpnia 2018
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 256
Ocena: 6/10


Czytaj dalej »

czwartek, 6 września 2018

Czego nie lubię w romansach?


Jako osoba, która czyta przynajmniej dwa romanse tygodniowo, mam za sobą ogrom przeróżnych historii miłosnych (co zresztą widać, w końcu cały ten blog poświęcony jest takim książkom). Chociaż kocham ten gatunek bardzo mocno i nie wyobrażam sobie przestać go czytać, z czasem w mojej głowie wytworzyła się lista rzeczy, które w romansach mnie irytują, czy nudzą. Dlatego też dzisiaj zaproszę was na trochę inny wpis, bo nie na recenzję, a coś w stylu pogadanki (a raczej mojego narzekania). Od razu zaznaczam, że ma to raczej charakter humorystyczny, więc nie bierzcie sobie tego zbytnio do siebie :) Miłego czytania!


JEDEN: TRÓJKĄTY MIŁOSNE
Nie. Znoszę. Trójkątów. Miłosnych. Nie wiem ile razy już na nie narzekałam na blogu, czy na instagramie, ale każda książka, która ma w sobie ten motyw jest przeze mnie z góry przekreślana. Zdarzyło się, że kilka razy się wkopałam w taką książkę i były to dla mnie najgorsze tortury. Po prostu nie potrafię zrozumieć, jak ktoś może spędzić tygodnie, miesiące, a nawet lata, na zastanawianiu się, którą osobę wybrać? To jest mało realistyczne, bo w prawdziwym życiu, nawet jak się zdarzy, że spodobają nam się dwie osoby na raz, raczej nie wygląda to tak, jak w książkach. Bohaterka wzdycha do jednego chłopca, wymienia jego najlepsze cechy i zachwyca się jego wyglądem, ale potem pojawia się ten drugi chłopiec, równie piękny i wspaniały, i ah, któregoż to ma  wybrać? Nie, nie, nie. Szkoda mi nerwów na takie pierdoły, już nie wspominając o tym, ile takie zachowanie mówi o tej bohaterce. I tych dwóch facetach, którzy walczą o jej względy. Nie powiecie mi, że w prawdziwym życiu którykolwiek czekałby, aż dziewczyna łaskawie da ci odpowiedź, czy wybiera ciebie, czy raczej jednak woli tego drugiego. Dodatkowo, będąc przy temacie trójkątów miłosnych, zabawne jest to, że tutaj prawie zawsze chodzi o scenariusz chłopiec-dziewczyna-chłopiec. Mało kiedy to facet zastanawia się, która dziewczyna jest dla niego odpowiedniejsza. Jeśli już ma być ten trójkąt, to przynajmniej niech on będzie dobry - tutaj mogłabym przywołać na przykład książkę "Bez Pożegnania" Mii Sheridan, w której w jakimś sensie był trójkąt i ani trochę mi nie przeszkadzał, bo został poprowadzony dobrze.

DWA: SZALONE EX-DZIEWCZYNY
Powiedzcie mi, ile znacie książek, w których byłe partnerki głównego bohatera nie wychodzą na totalne wariatki? Zawsze w którymś momencie pojawia się to uświęcanie głównej bohaterki, a zarazem obecnego obiektu westchnień oraz gadanie, jaka to ta była jest okropna i zła. Już nie wspomnę o tych książkach, w których byłe pojawiają się i robią bałagan, nie mogąc się pogodzić z rozstaniem z danym głównym bohaterem. Wiecznie zazdrosne, mało rozumne i irytujące przylepy, od których nie da się odgonić. W prawdziwym życiu jak związek się kończy, to raczej nikt nie lata za tą drugą osobą jak porypany. Dlaczego dla odmiany nie możemy przeczytać o miłej, dającej się lubić byłej? Dlaczego takich książek jest tak mało?

TRZY: MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA
Nie chcę tu nikomu narzucać, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje, nie. Ale mówię o sobie i swoich odczuciach, a ja w takową miłość nie wierzę. Owszem, wierzę, że dwójka ludzi może czuć do siebie przyciąganie w chwili, w której się poznają. To normalne, że ciągnie nas do kogoś i pragniemy go poznać. Ale w momencie, kiedy bohaterowie książki już podczas pierwszego spotkania WIEDZĄ, że będą razem na zawsze, a kilka dni później wyznają sobie miłość, ja po prostu przewracam oczami. Przykro mi to mówić, ale miłość tak nie działa. A przynajmniej nie ta prawdziwa.

CZTERY: SCHEMATYCZNI KSIĄŻKOWI FACECI
Atrakcyjny, wysportowany facet, mający powodzenie u kobiet, rzeszę przyjaciół, grający czarusia, twardziela i dupka, który tak naprawdę jest kochany i troskliwy - czy nie tak opisujemy większość męskich bohaterów książkowych w romansach? Wiem, że głównie tacy mężczyźni przemawiają do kobiet i takie książki są czytane najchętniej (nawet przeze mnie), ale czemu jest tak mało książek, w których to mężczyzna jest nieśmiały, trochę niezdarny i niekoniecznie mający sześciopak na klacie? Nie każdy facet na świecie to model wyrwany prosto z okładki. Chciałabym, żeby dla odmiany było trochę więcej takich książek, bo byłoby to odświeżające.

PIĘĆ: BRAK FABUŁY POZA ROMANSEM
Czy tylko ja nie lubię książek, w których jedyne co się dzieje, to właśnie romans między głównymi bohaterami? Każda scena, strona po stronie, przeznaczona tylko dla nich i rozwijającej się relacji. A już lepiej nie wspomnę, jak co chwilę jest to scena łóżkowa. Nie, ja potrzebuję dobrej książki z mocnymi postaciami drugoplanowymi i wglądem w ich życie. Kiedy ludzie są w związku, nie stają się nagle niedostępni dla każdej innej osoby w ich życiu, poza swoim partnerem. Każdy ma też jakieś zainteresowania, plany, marzenia. Chcę czytać o wypadach ze znajomymi, czy kolacjach z rodzinami, bo to w jakiś sposób jednak urozmaica fabułę i pozwala na głębsze poznanie głównych bohaterów.

SZEŚĆ: ZDRADA
Dobra, może jednak jest coś, czego nie znoszę bardziej od trójkątów miłosnych. I mam tu na myśli zdradę, nieważne czy to pocałunek, seks, czy nawet zdrada emocjonalna. I nawet nie mówię o sytuacji, w której główny bohater zdradza główną bohaterkę z jakąś inną dziewczyną, bo to tak naprawdę nie zdarza się zbyt często. Ale są sytuacje, w których książka rozpoczyna się w momencie, kiedy główny bohater jest w związku z jakąś dziewczyną, a potem pojawia się główna bohaterka i nagle jest wielka miłość i tak naprawdę mało go obchodzi, czy właśnie zdradza swoją dawno zapomnianą dziewczynę, czy nie. Dlaczego ci ludzie, w momencie kiedy zauważają, że czują coś do kogoś innego, po prostu szczerze nie porozmawiają z tą osobą, z którą są w związku? Skoro już mamy złamać komuś serce, to lepiej być uczciwym, niż zdradzać. Nic nie denerwuje mnie bardziej, niż gadanie w stylu "ale ta osoba jest dla mnie taka dobra i mnie kocha, nie mogę jej zostawić tylko dlatego, że w moim życiu pojawił się ktoś inny, który sprawia, że moje serce bije tak mocno, jak jeszcze nigdy nie biło".


Na ten moment tylko tyle rzeczy przychodzi mi do głowy, a na pewno jest tego więcej. Jeśli podoba wam się coś w tym stylu, może kiedyś napiszę część drugą. I oczywiście to co napisałam nie odnosi się do wszystkich romansów i nie zawsze są to rzeczy, które odbierają mi przyjemność z czytania (może poza tymi trójkątami i zdradami). W końcu nie można mieć wszystkiego, co sobie zamarzymy i nawet jeśli są to rzeczy, które mnie irytują, to pojawiają się nawet w moich ukochanych romansach. Nie oznacza to od razu, że książka jest zła, bo często przyćmiewa to coś innego, na przykład dobry styl pisania autora, czy barwni, dający się lubić bohaterowie.

Bardzo chętnie przeczytam w komentarzach czy zgadzacie się z tym, co napisałam. Pisałam to na luźno, z humorem i są to jedynie moje opinie i każdy ma prawo się z nimi nie zgodzić :) Chciałabym przeczytać, czego wy nie lubicie w romansach. Napiszcie poniżej!
Czytaj dalej »

niedziela, 2 września 2018

J. Sterling - Zmiana


Jestem osobą, która nie lubi zostawiać książek niedokończonych, dlatego też w mojej biblioteczce żadnej takiej nie ma. Choćbym nie wiem jak miała się męczyć czytaniem, dokończę ją za wszelką cenę, bo staram się mieć całościowe spojrzenie na daną historię zanim się na jej temat wypowiem - w końcu są książki, które wypadają słabo na początku, a potem akcja się rozkręca. Z tego też powodu postanowiłam dać szansę kolejnym książkom z serii "The Perfect Game", nawet jeśli pierwszy tom zakończyłam z niezadowoleniem.

Fabuła "Zmiany" startuje zaraz tam, gdzie zakończyła się pierwsza książka - po wielu przejściach i sześciu miesiącach nie widzenia się, Jack wreszcie zjawia się na progu mieszkania Cassie i błaga ją o wybaczenie. Jak można się domyślić, Cassie go przyjmuje i wszystko wraca do normy. Zanim brałam się za tę część, pytałam się o czym tu jeszcze można pisać, że powstały nie dwie, ale aż trzy części. I chociaż Cassie i Jack sobie przebaczają i planują razem życie, to właśnie teraz pojawiają się najważniejsze problemy, bo oboje muszą nauczyć się spełniać własne marzenia i cele, jednocześnie pamiętając o tym, że muszą być przy tym drużyną. Co niestety nie wychodzi im najlepiej, ale tu dla mnie nie było zaskoczenia.

Na początku książki autorka postarała się wkleić kilka sytuacji oczami Jacka, tak, abyśmy dostali pełny wgląd w to, co się działo, kiedy my "byliśmy oczami Cassie" i nie wiedzieliśmy, co dzieje się w życiu bohatera, gdy zniknął na sześć miesięcy. Odpowiedziało to na wiele pojawiających się pytań i było dobrym uzupełniaczem do ich historii. Dobrze było dowiedzieć się co działo się w jego głowie.

"Najważniejsze jest to, kogo kochasz, bo kiedy wszystko inne stanie się odległym wspomnieniem, pozostaną ci tylko najbliżsi. A miłość jest w naszym życiu najważniejsza. Dawanie jej. Otrzymywanie. Uczenie innych, jak kochać."

Kończąc czytać Rozgrywkę, zupełnie nie miałam nadziei, że w drugiej książce zmienię swoje nastawienie do Jacka (każdy, kto czytał tom pierwszy powinien wiedzieć z jakiego powodu). Zakończyłam ją zniesmaczona jego zachowaniem i byłam przekonana, że nieważne co zrobi, nie uda mu się mnie przekonać. I owszem, na pewno nigdy nie zostanie jednym z moich ulubionych męskich postaci książkowych, ale z czasem moja nienawiść do niego zelżała. Tak naprawdę przez całą książkę obserwowałam jego zmianę i zdecydowanie nie jest to już ten sam Jack, jakiego poznaliśmy na początku. Z imprezowicza, kobieciarza i faceta podchodzącego do życia na luzie zmienił się w poważniejszego mężczyznę, który zachowuje się o wiele bardziej racjonalnie i mniej dziecinnie. Zdecydowanie starał się naprawić swoje błędy przeszłości i za to ma u mnie ogromnego plusa.

Natomiast w tej części miałam serdecznie dość Cassie. Ja rozumiem, że straciła zaufanie do Jacka po tym wszystkich co się stało, ale w końcu przyjęła go z otwartymi ramionami i powiedziała mu prosto w twarz, że wszystko mu wybaczyła. Więc czy nie powinna mu tego jakoś okazywać? Skoro wcale tak nie było, powinna mu była o tym powiedzieć, zanim zaczęli planować wspólną przyszłość. Bo skończyło się na tym, że nieważne co Jack zrobił, czy to była rzecz dobra, czy zła, ona wszczynała kłótnię i irytowała się jego zachowaniem. Przysięgam, był taki moment, że nawrzeszczała na niego za to, że chciał się upewnić, czy jego pracownikowi odpowiada zwiększenie obowiązków, które miały zapewnić jej bezpieczeństwo po kilku nieprzyjemnych sytuacjach, na które zresztą ona sama narzekała. W tamtym momencie siedziałam i myślałam sobie "zdecyduj się laska, bo ja już sama ciebie nie rozumiem, a przecież facet to facet i się nie domyśli o co ci chodzi, dopóki nie powiesz wprost". Jej rozterki ciągnęły się przez całą książkę i odebrały mi przyjemność z lektury (jeśli w ogóle można o takowej mówić przy tej serii).

"Kiedy jest się młodym, myśli się, że wszystko będzie trwało wiecznie. Ja na przykład sądziłem, że będę pracował aż do śmierci. Ale nawet praca w pewnym momencie dobiega końca. I wtedy się rozglądasz, dokonujesz inwentaryzacji swojego życia, a potem dociera do ciebie, że masz w nosie, gdzie pracowałeś i jak zarabiałeś na rodzinę, liczą się tylko ludzie. Miłość, którą dzieliłeś. Rodzina, którą stworzyłeś. Liczy się to, kto stoi przy tobie, kiedy życie robi się naprawdę gówniane."

Autorka ukazuje tutaj trochę szerzej życie w świetle reflektorów. Jack wreszcie zostaje profesjonalnym baseballistą, a co za tym idzie, staje się rozpoznawalny na całym świecie. Niestety, tyczy się to również Cassie, która jest jego partnerką i pada ofiarą plotek równie często, jak on. Ta część książki nawet mi się podobała, bo ukazuje ukazuje prawdę w tym, co śledzimy na co dzień. Cassie i Jack są z góry oceniani przez fanów, reporterów i pełną rzeszę ludzi, którzy są dla nich tak naprawdę nieznajomymi. Wymyślają historie ich życia, w które odbiorcy wierzą, nie zdając sobie sprawy, że ma to ogromny wpływ na prywatne życie Jacka i Cassie. Cassie staje się ofiarą szykanowań i uczy się, jak sobie z tym wszystkim radzić, co okazuje się o wiele trudniejsze, niż mogłoby się zdawać. Może niektóre sytuacje zostały lekko przerysowane, ale fajnie, że autorka podjęła się próby ukazania, jak to wygląda od strony "celebryty".

Jeśli by to wszystko podsumować, to ta część wypada gorzej niż Rozgrywka. O ile tam wszystko się pięknie posypało dopiero pod koniec, tutaj miałam wrażenie, że przez całą książkę było po prostu słabo. Zdecydowanie za mało Jacka i Cassie (nie licząc tych kilku scen łóżkowych, co zdaje się, wychodzi im najlepiej), a za dużo dramy z tymi wątpliwościami i marudzeniem Cassie. Ciągłe narzekanie i takie mówienie jednego, a robienie drugiego w końcu męczy. Mam nadzieję, że w trzeciej części wreszcie wszystko się jakoś ułoży. Dużym plusem w tej książce są postacie drugoplanowe, takie jak Dean, Melissa i dziadkowie Jacka, którzy koniec końców interesowali mnie o wiele bardziej, niż sami główni bohaterowie. Zachowywali się o wiele rozsądniej niż oni i zawsze wiedzieli co zrobić, czy powiedzieć.

"Jeśli przegapia się miłość, przegapia się życie."

"Zmiana" to według mnie zbędna kontynuacja losów Cassie i Jacka, ale jeśli pokochaliście ich podczas Rozgrywki, to powinniście być zadowoleni, że macie możliwość wrócenia do ich historii miłosnej. Na pewno doczekacie się upragnionego szczęśliwego zakończenia ;)


Tytuł: Zmiana
Autor: J. Sterling
Seria: The Perfect Game. Tom 2
Data premiery: 15 lutego 2018
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 314
Ocena: 4/10


Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia