niedziela, 31 lipca 2022

Laura Steven - Nic wam nie jestem winna



Izzy O’Neill jest bohaterką, jakiej nie znacie: odważna, szczera, o ciętym języku i humorze ostrym jak brzytwa, którym broni się przed fakapami, jakie zgotowało jej życie. A było ich niemało, choć największy ma dopiero nadejść. Jako aspirująca standuperka nie boi się obnażenia, ośmieszenia ani zawstydzenia. Tymczasem świat nie jest na nią gotowy. Świat rządzi się podwójnymi standardami, a obnażanie, ośmieszanie i zawstydzanie to jego codzienne narzędzia pracy. Prywatność Izzy kończy się w momencie, w którym na okropnej stronie internetowej pojawiają się jej niecenzuralne zdjęcia z udziałem syna wpływowego polityka, wywołujące ogólnokrajowy seks skandal. Oraz lawinę osądzania, zwłaszcza przez mężczyzn.

Wstrząsająca historia o slut-shamingu, feminizmie i prawdziwej przyjaźni. Nieprawdopodobnie aktualna krytyka podwójnych standardów obowiązujących w XXI wieku, odnoszących się do kobiet, ubogich i społeczeństwa LGBTQ+, zaprezentowana w łamiący serca sposób.



"Nic wam nie jestem winna" to książka, wobec której miałam ogromne oczekiwania. Jej tematyka i główny przekaz to powody, dla których wiedziałam, że to powieść, którą wręcz trzeba przeczytać. Ale czy książka była dokładnie tym, czego się spodziewałam? Kompletnie nie. Mam wiele uwag i w dużej mierze niestety mi się nie spodobała, nawet pomimo ważnej tematyki. Mam niestety wrażenie, że potencjał tej powieści nie został wykorzystany, a styl pisania autorki pozostawia wiele do życzenia. Co jest rozczarowujące, bo to tego typu historia, którą poleciłabym każdej młodej kobiecie.

Izzy O'Neil to dziewczyna marząca o karierze scenarzystki, której znakiem rozpoznawczym jest szczery i bezpardonowy humor, sarkastyczne uwagi oraz bezwstydne podejście do życia. Ostatni rok liceum to dla niej czas korzystania z życia, imprez i chłopaków, chociaż jednocześnie stara się o wygranie konkursu na najlepszy scenariusz, który zagwarantowałby jej przyszłość. Wystarczy jedna noc i dwóch chłopaków, aby zniszczyć wszystko. Gdy za sprawą tajemniczego gnębiciela do sieci trafiają zdjęcia, jak uprawia seks z synem ważnego polityka oraz informacja, że tego samego wieczora przespała się ze sportowcem, Izzy staje się obiektem drwin, szykanowań, wyzwisk. Sytuacja stają się jeszcze gorsza, gdy wyciekają jej nagie zdjęcia wysłane do jednego z chłopaków. W sieci powstaje blog, gdzie każdy może ją oceniać, a ona sama nie ma pomocy od nikogo - każdy uznaje ją za winną samej sobie, nawet jej najlepszy przyjaciel.

"Nic wam nie jestem winna" to była jedna z tych książek, w których niestety najmocniej zawiodło mnie wykonanie. Kompletnie nie polubiłam się ze stylem pisania autorki. Żarty rzucane co kilka akapitów przez główną bohaterkę i sposób prowadzenia narracji w stylu bloga z dodatkowymi dialogami i wcinkami w nawiasach, kompletnie do mnie nie przemówił. W rzeczywistości dość szybko zaczęło mnie to męczyć i długo nie mogłam przebrnąć przez pierwsze sto stron. Szczególnie, że to książka, która jest reklamowana jako przezabawna historia z ważnym przekazem. Przekaz był, ale nie zaśmiałam się ani razu. Momentami wręcz umierałam z zażenowania, jakby żarty były bardzo na siłę i nie na miejscu.

Muszę też przyznać, że bardzo długo nie mogłam się w książkę wkręcić. Początkowo, aż do mniej więcej połowy, książkę rzeczywiście czytało się jak luźne przemyślenia nastolatki, w których nie znalazło się nic ciekawego poza jej marzeniami i planami na przyszłość. Izzy marzy o zostaniu scenarzystką, oczekiwałabym więc od niej dobrego poczucia humoru, ale kompletnie nie mogłam się wkręcić w jej narrację. Co oczywiście jest bardzo subiektywną oceną, bo każdy z nas ma inne poczucie humoru. Relacja Izzy z dwójką jej przyjaciół jest jedną z najważniejszych części tej historii, ale ich dynamika także była dość sztuczna. Jeśli mam być szczera, żadna z tych relacji nie zrobiła na mnie wrażenia. Ciężko było się z tymi bohaterami polubić, nawet z Izzy (i nie mam tu kompletnie na myśli sytuacji, w jakiej się znalazła).

Wbrew całemu mojemu narzekaniu, jest to jedna z najbardziej wartościowych młodzieżówek, jakie kiedykolwiek czytałam, bo jeszcze nie spotkałam się z książką, która w tak bezprecedensowy i prosty sposób mówiłaby o problemach życia kobiet, zwłaszcza młodych dziewczyn, podwójnych standardach, slut-shamingu, cyberbullyingu, a także o tematach, o których nie mówi się prawie w ogóle, jak o revenge porn. Czytając tę książkę, poczułam wściekłość. Taką, która buzowała we mnie na długo po skończeniu książki. Wściekłość na społeczeństwo w którym żyjemy, gdzie kobiety są szykanowane i wyzywane za lubienie seksu (i to nie tylko przez mężczyzn, ale przez kobiety również), kiedy to mężczyźni z tego samego powodu klepią się po ramieniu. Gdzie ofiara wykorzystywania seksualnego, czy też w tym przypadku wycieku nagich zdjęć do sieci, które są przecież pogwałceniem prywatności, jest sama sobie winna, bo "ubrała się wyzywająco, sama się o to prosiła, jest dziwką, która rzuca się na facetów" albo "było się nie puszczać". Taki jest świat w którym żyjemy i przeczytanie o tym w fikcyjnej powieści wcale nie zmienił odbioru, który wywołuje w czytelniku frustrację, wściekłość, irytację i poczucie niesprawiedliwości.

Dlaczego mamy przepraszać za to, że lubimy seks? Albo czemu mamy odpowiadać za to, że ktoś bez naszej zgody wrzucił do internetu nasze prywatne zdjęcia? I dlaczego facetom tak trudno zrozumieć "nie", gdy jesteśmy miłe, ale nie zainteresowane w romantycznym sensie? Dlaczego bycie miłą osobą jest od razu uważane za "zwodzenie facetów"? Historia Izzy właśnie takie pytania wzbudza, a przecież odpowiedź jest tylko jedna: bo właśnie tak w rzeczywistości wygląda ta nasza równość płciowa. Kobiety mają być jednocześnie czyste, posłuszne i niewinne, ale też doświadczone, seksowne i zadziorne. Zawsze chętne. Mężczyźni powinni móc z nas korzystać jak z zabawek. W innym wypadku jesteśmy "sukami". Nie czytało się tego łatwo, bo prawda nigdy nie jest prosta. I chociaż z Izzy się nie polubiłam za bardzo, to pod żadnym pozorem nikomu nie życzyłabym takiej sytuacji. Kurde, mogłaby się przespać nawet z dziesięcioma osobami jednego wieczora, a nikomu nic do tego. Nic nikomu nie jesteśmy winne.

Gdybym miała podsumować tę książkę jednym zdaniem, napisałabym: bardzo ważna historia, ale rozczarowujące wykonanie. Może gdyby styl narracji tej powieści do mnie bardziej przemówił czytałoby mi się ją lepiej, ale naprawdę momentami strasznie się z nią męczyłam. Myślę, że wiele osób się zaskoczy, jakie myśli pojawią się w waszych głowach podczas śledzenia historii Izzy. I jak zszokuje was powaga sytuacji, gdy przekręcicie ostatnie strony. Pod tym względem uważam więc, że to naprawdę ważna historia. Każdy odbierze ją inaczej, jednym się spodoba, innym nie, ale przekaz jest jeden: żadna kobieta nie zasługuje na to, aby zostać ofiarą szykanowań. I żadna kobieta nic nie jest winna żadnemu mężczyźnie, czy to przyjacielowi, czy nowo spotkanemu facetowi.


Laura Steven jest autorką, dziennikarką i scenarzystką z najbardziej wysuniętego na północ miasta w Anglii. Ma tytuł magistra kreatywnego pisania, a w roku 2018 zdobyła nagrodę Northern Writers Award.

Swoją dziennikarską karierę Laura rozpoczęła od pracy w magazynie lifestylowym. W 2015 roku przeniosła się do Mslexia, organizacji charytatywnej wspierającej pisarki. Pojawiała się w The i Paper, Buzzfeed, The Guardian i Living North, a także przedstawiała autorów takich jak Brandon Sanderson dla Publishers Weekly.


Tytuł: Nic wam nie jestem winna
Autor: Laura Steven
Tytuł oryginału: The Exact Opposite of Okay
Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Must Read Wydawnictwo
Data premiery: 15 czerwca 2022
Ocena: 6/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Must Read! :)





Czytaj dalej »

czwartek, 28 lipca 2022

Mona Kasten - Lonely Heart | Recenzja patronacka



Muzyka to język miłości, ale czy może istnieć uczucie bez dotyku?

Rosie nie może uwierzyć, że będzie mogła przeprowadzić wywiad z grupą Scarlet Luck dla swojej internetowej audycji radiowej. Nie tylko śledzi od lat działalność zespołu, ich piosenki towarzyszyły jej również w najtrudniejszych momentach życia. Fascynuje ją szczególnie Adam, perkusista, w dużym stopniu dlatego, że wiadomo o nim jedynie, że od lat nie toleruje bycia dotykanym – przez nikogo.

W końcu zespół pojawia się w małym studiu Rosie – a wszystko kończy się jedną wielką klapą. Wywiad musi zostać przerwany, a w sieci zalewa Rosie fala hejtu. Kiedy dochodzi nawet do tego, że zostaje zaatakowana na ulicy przez fanki zespołu, Scarlet Luck zapraszają ją na swój koncert, jako znak, że chcą zostawić całą tę sprawę za sobą. I nagle Rosie stoi powtórnie przed Adamem. Adamem, w którego oczach dostrzega niewyobrażalny ból – i do którego nie wolno jej się zbliżyć, nie wolno go dotknąć ani przytulić…


"Lonely Heart" to premiera ważna dla mnie z wielu powodów. Długo wyczekiwałam czegoś nowego od Mony Kasten, która stała się jedną z moich ulubionych autorek już lata temu, ale nigdy bym się nie spodziewała, że powróci z tak emocjonalną, boleśnie piękną i cudowną książką, że ta historia po prostu nie będzie chciała wyjść z mojej głowy. Pewne rzeczy uderzyły prosto do mojego serca z osobistych powodów, inne po prostu mnie rozwaliły emocjonalnie. A co jest moją największą dumą to fakt, że miałam szansę objąć ten cudowny tytuł patronatem medialnym i nigdy nie przestanę wam tej historii polecać. Nawet jeśli złamie wam ona serce.

Dla Rosie muzyka to całe życie. Odkąd była nastolatką, poświęcała każdą wolną chwilę na rozwój swojego internetowego programu muzycznego. Obecnie przeprowadza wywiady z muzykami, a już niedługo w jej studiu ma zagościć jej ukochany zespół, który śledziła zaciekle od ich początków - Scarlet Luck. To ich muzyka pomogła jej przejść przez najcięższe momenty jej życia. Fascynuje ją przede wszystkim perkusista zespołu, Adam, z którym wiąże się najważniejsza zasada - za wszelką cenę nie wolno go dotykać. Pech tak chciał, że kiedy nadchodzi dzień wywiadu, wszystko idzie nie tak. Rosie ośmiesza siebie i swój program, czym ściąga na siebie nienawiść nie tylko samego zespołu, ale i ich zaciętych fanów. Wkrótce samo wyjście z domu okazuje się być wyzwaniem. Aby załagodzić sytuację, zespół zaprasza Rosie na ich koncert. W ten sposób dochodzi do ponownego spotkania z Adamem, który obdarowuje ją czymś najcenniejszym - wsparciem, gdy najmocniej tego potrzebuje. Rosie i Adam dostrzegają w sobie dobrze znajomy ból, z którego wkrótce rodzi się niespodziewana przyjaźń. Jednakże Adam już niedługo wyjeżdża w trasę z zespołem, a na dodatek codziennie walczy ze swoimi demonami. Czy dla tej dwójki jest w ogóle jakakolwiek szansa?

Zawsze mam problem, żeby ująć słowami historie, które wywarły na mnie takie wrażenie, że po skończeniu nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Mam wrażenie, że nic, co napiszę, nie odda tego, co czułam podczas lektury. "Lonely Heart" to była przepiękna, przecudowna książka. Ale też niesamowicie bolesna i trudna do czytania. W pewnym momencie po prostu leżałam na łóżku zwinięta w kłębek, z zapasem chusteczek u boku, bo cierpiałam razem z tymi bohaterami. To historia o dwóch zagubionych, samotnych duszach, którym z różnych powodów przyszło się zmierzyć z przeogromnym cierpieniem, wstydem. Ci bohaterowie noszą w swoich sercach taki ogrom bólu, że niejednokrotnie przytłoczyła mnie chęć przytulenia ich i zabrania całego cierpienia. Nie spodziewałam się, że już po pierwszych kilku rozdziałach obezwładni mnie taki smutek i bezsilność. A im dalej, tym większe emocje opanowywały moje serce.

Bohaterką tej historii jest Rosie, ambitna i inteligentna młoda kobieta, która zbudowała karierę na swojej młodzieńczej pasji do muzyki. Z całego serca stara się zbudować bezpieczne miejsce dla muzyków, których u siebie gości. Dlatego obserwowanie, jak wszystko zostaje zrujnowane z powodu jednego błędu, było naprawdę bolesne. Wątek nienawiści w internecie i cancel culture to tak ważne tematy w dobie Internetu, a rzadko się z tym spotykam w romansach. Mona Kasten przedstawiła je w bolesny i prawdziwy sposób, ukazując jak wielki wpływ na psychikę człowieka mogą mieć słowa, pozornie nic nieznaczące, anonimowe. A sytuacja pogarsza się, gdy cyberbullying przechodzi w zaczepki i ataki na ulicy, wytykanie palcami i wyśmiewanie.

Adam, perkusista Scarlet Luck, również zmaga się z ogromną traumą i bólem, ale radzi sobie z nią w zupełnie inny sposób. Autorka ukrywa jego przeszłość w tajemnicy, a przynajmniej nie nazywa niczego wprost, ale subtelne znaki, takie jak strach przed bliskością i dotykiem drugiej osoby, a także ucieczka w alkohol, pozwalają nam się domyślić co wydarzyło się lata temu. I to chyba było jeszcze bardziej wstrząsające i łamiące serce - domyślać się bez słów i obserwować konsekwencje czegoś, czego padł ofiarą wbrew sobie i nie móc mu jakkolwiek pomóc. Za to z dumą w sercu obserwowałam, jak ten poturbowany i zamknięty w sobie mężczyzna odnajduje w sobie siłę, aby zaufać Rosie i krok po kroku odsłaniać przed nią części siebie, które tak szczelnie skrywał pod maską.

Ta historia to nie jest zwykły romans, który rozwijałby się tak, jak każdy inny. Ci bohaterowie potrzebują czasu, aby zbudować zaufanie. Porozumiewają się momentami bez słów, rozumiejąc wzajemnie swój ból. A najpiękniejsza jest przyjaźń, która się między nimi rozwija. Późnonocne rozmowy, wiadomości w ciągu dnia, dawanie sobie tych potrzebnych momentów na odpoczynek. Droga do wyzdrowienia, gdy w grę wchodzi trauma i uzależnienie wcale nie jest prosta, co Mona ukazuje należycie, nawet jeśli boli. Przed Rosie i Adamem jeszcze długa druga, ale ich historia zasługuje na to, by być opowiedziana. Na świecie jest pełno ludzi, którzy przechodzą przez to samo. Miłość nie potrafi, nawet nie powinna, nas wyleczyć, ale jednocześnie to uczucie między nimi rozwija się pięknie, subtelnie. W taki sposób, że uśmiech sam ciśnie się na usta, a serce puchnie ze szczęścia, że udało im się odnaleźć w sobie odrobinę spokoju.

Jestem pewna, że "Lonely Heart" znajdzie się na liście moich ulubionych książek tego roku. A nawet najlepszych kiedykolwiek. To była historia, która poruszyła najczulsze struny mojego serca, wywołała łzy i nieśmiały uśmiech. To bolesna powieść o samotności, traumie, niszczycielskiej sile uzależnień, wewnętrznej sile i powstawaniu nawet wtedy, gdy zdaje się, że nie mamy już na to siły. Złamie wam serce, ale uwierzcie - warto. Mam ogromną nadzieję, że ta historia poruszy was równie mocno, jak mnie. A tymczasem ja z niecierpliwością wyczekuję na drugi tom. Polecam i będę wam polecać jeszcze bardzo długo!




MONA KASTEN urodziła się 1992 roku w Hamburgu i jest niemiecką pisarką, która skupia się w swojej twórczości literackiej głównie na nurcie Young Adult. Jest absolwentką bibliotekoznawstwa. Ostatecznie postanowiła podporządkować swoje życie pasji, jaką jest pisanie. Prócz serii  “Maxton Hall”, na którą składają się: “Save Me”, “Save You” i “Save Us”, przygotowała również inne powieści dla młodych czytelników, m.in. książki wchodzące w skład cyklu “Begin Again”. W opisywanych historiach autorka skupia się przede wszystkim na dokładnym przedstawieniu bohaterów i targających nimi emocji, za co pokochały autorkę miliony czytelników na całym świecie.


Tytuł: Lonely Heart
Autor: Mona Kasten
Seria: Scarlet Luck. Tom 1
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Jaguar
Data premiery: 27 lipca 2022
Ocena: 10/10

Za zaufanie dziękuję wydawnictwu Jaguar! :)



Czytaj dalej »

poniedziałek, 25 lipca 2022

Kelly Quindlen - She Drives Me Crazy


Queerowa komedia romantyczna o miłości licealnych nemezis – koszykarki i czirliderki!

Dziewczyna spotyka dziewczynę i… chociaż się nie cierpią, powszechnie wiadomo, że od miłości do nienawiści tylko jeden krok.

Po krępującej porażce w meczu koszykówki przeciwko drużynie swojej byłej dziewczyny, siedemnastoletnia Scottie sądzi, że najgorsze już się stało. Niespodzianka! Ledwie chwilę później udaje się jej wjechać w zderzak samochodu należącego do jej szkolnej nemezis, równie pięknej, co wrednej czirliderki, Irene Abraham.

Dziewczyny łączy trudna przeszłość oraz nieskrywana wzajemna niechęć. Ostatnim, o czym marzą, są wspólne podróże do szkoły… A jednak zostają do nich zmuszone. Samochód Irene ląduje w warsztacie, Scottie nie ma więc innego wyjścia niż robić za taksówkę. Przynajmniej tak to widzą matki nastolatek.
Sytuacja okazuje się jednak mieć swoje plusy. Scottie marzy o tym, by odegrać się na toksycznej byłej, a także przestać być szkolnym pariasem. Irene brakuje kasy na naprawę wozu i jej kariera czirliderki staje pod znakiem zapytania. Dziewczyny mogą sobie pomóc… Tyle że okazuje się to trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.

W końcu nikt nie mówił, że udawanie związku przed całym liceum należy do rzeczy łatwych.

Im głębiej Scottie i Irene brną w intrygę, tym więcej dowiadują się o sobie samych.

Niektóre odkrycia zaś okazują się całkiem niespodziewane.


Chociaż nigdy dotąd nie miałam styczności z twórczością Kelly Quindlen, opis jej książki "She Drives Me Crazy" od razu mnie zaciekawił. Uwielbiam wątki udawanego związku i enemies to lovers, a wisienką na torcie jest fakt, że to historia wlw, zakładałam więc, że bardzo ją polubię. Romans sportowy o dwóch nemezis i to na dodatek queer... czego tu nie lubić? Niestety, czegoś mi w tej historii zabrakło i nie jestem do końca pewna czego. Była przyjemna, ale spodziewałam się czegoś więcej. Mimo wszystko to urocza i ważna młodzieżówka, którą czytało się trochę jak rom-com dla nastolatków, więc na pewno wielu osobom się spodoba.

Nie tak dawno Scottie była szczęśliwie zakochaną nastolatką. Teraz leczy złamane serce, a na dodatek jej drużyna koszykarska przegrywa rozgrywki przeciwko drużynie jej byłej, Tally. I kiedy sądzi, że nie może być już gorzej, chwilę później na parkingu szkolnym zderza się z innym samochodem... który - jak się okazuje - należy do Irene, wrednej cheerleaderki, której nie znosi. Samochód Irene zostaje tak skasowany, że Scottie nie ma wyjścia, jak zgodzić się na rozwiązanie zaproponowane przez ich mamy i podwozić Irene do szkoły, dopóki ta nie odzyska swojego auta. Nawet jeśli jest to ostatnia rzecz, na jaką którakolwiek z nich ma ochotę. Kiedy wieść o tym dociera do Tally, Scottie zdaje sobie sprawę, że wynikło z tego coś dobrego - ma szansę zemścić się na byłej i wzbudzić w niej zazdrość. Irene i Scottie zawierają między sobą układ. Irene ma udawać dziewczynę Scottie i pomóc się jej odegrać na toksycznej byłej, w zamian za pomoc w spłaceniu napraw samochodu. Co takiego wyniknie z ich gry w miłość?

"She Drives Me Crazy" to wartościowa młodzieżówka, która ukazuje prawdziwe nastoletnie życie i wszystkie zmagania i problemy, z jakimi wiele osób musi się zmierzyć. To historia, która porusza ważne wątki, takie jak homofobia, pierwsze miłości i toksyczne związki, a także która w dobry sposób ukazuje jak ogromny wpływ na nasze życie ma presja społeczeństwa i bliskich. Presja by być idealnym, wpasować się w normy społeczne, podążać kierunkiem, który byłby być może bardziej akceptowalny przez większość. Presja, by słuchać autorytetu dorosłych. Zmagania Scottie, a nawet Irene, przedstawione zostały w prawdziwy sposób i jestem pewna, że wiele osób znajdzie w ich historii cząstkę siebie - czy to z teraźniejszości, czy z przeszłości.

Scottie przechodzi ogromną przemianę w tej historii. Kiedy się z nią poznajemy, jest dziewczyną ze złamanym sercem, która za wszelką cenę pragnie skrzywdzić swoją byłą tak, jak ona skrzywdziła ją. Jest zagubiona, wściekła, chętna zemsty. I chociaż moim zdaniem pewne wątki ciągnęły się za długo, bardzo doceniam fakt, że nie była to kolejna młodzieżówka, która próbowałaby uleczyć problemy i złamane serce miłością drugiej osoby. Chyba najważniejszym przekazem tej historii jest fakt, że nikt poza nami nie może nas uleczyć. To do nas należy zadanie, by dbać o nasze serca, by dać im czas wyzdrowieć, gdy zostaną złamane. Szczególnie jeśli w grę wchodzi toksyczny związek, a my powoli zaczynamy zdawać sobie sprawę z tych wszystkich sposobów, w które zostaliśmy skrzywdzeni.

Natomiast Irene moim zdaniem została potraktowana trochę po macoszemu. Chociaż poznajemy ją jako nemezis Scottie, jej ambicja i walka o marzenia były godne podziwu, a im dalej brniemy w książkę, tym bardziej zaczynamy ją rozumieć. Żałuję tylko, że jej historia została zepchnięta na bok i właściwie autorka jej za bardzo nie rozwinęła. Szczególnie, że wiąże się z nią bardzo ważny wątek, jakim jest rola kobiet w świecie sportu, który niestety nadal jest zdominowany przez mężczyzn. Cheerleading pewnie wszystkim kojarzy nam się z amerykańskimi filmami dla nastolatków, gdzie dziewczyny gdzieś w tle zagrzewają sportowców do gry, ale okazuje się, że to wcale nie jest łatwa dyscyplina. Dla Irene jest to pasja, której nikt nie rozumie. Żałuję, że mieliśmy okazji poznać jej bliżej, bo tę postać niestety odrobinę przyćmiła nienawiść Scottie i wszystkie nieporozumienia, jakie je poróżniły.

Skoro już o Irene i Scottie mowa, bardzo się cieszę, że widzę na naszym rynku coraz więcej romansów wlw, a już szczególnie młodzieżówek. Jeszcze nie tak dawno trzeba się było mocno naszukać, aby coś znaleźć. Mam niestety wrażenie, że dynamika między bohaterkami i sposób, w jaki rozwinął się wątek miłosny, był odrobinę chaotyczny. Zdecydowaną większość czasu między Scottie i Irene była niechęć pełna nieporozumień, a potem nagle pojawiła się jedna scena i ich uczucia zmieniły się kompletnie. Ten przeskok między jawną nienawiścią, a zauroczeniem był taki gwałtowny, że kompletnie mnie to wybiło z rytmu. Żałuję, że nie mieliśmy szansy zobaczyć tej relacji od wrażliwszej strony, bo ich szczera rozmowa powinna mieć miejsce dużo, dużo wcześniej. Może wtedy wciągnęłabym się w historię mocniej. A tak to niestety nie poczułam chemii i odrobinę mnie to rozczarowało.

Chociaż "She Drives Me Crazy" to nie jest najlepsza młodzieżówka, jaką kiedykolwiek czytałam, doceniam autorkę za poruszenie tak wielu ważnych wątków. Jak wspomniałam wyżej, czytało mi się ją jak rom-com, jak licealną komedię romantyczną z bardzo fajnym klimatem. Jestem pewna, że wielu czytelników doceni ją z wielu powodów, a już szczególnie, jeśli lubicie właśnie takie licealne klimaty - nastoletnie zmagania, rywalizujące drużyny, mecze, miłości i złamane serca... a wszystko to bardzo queer.


Kelly Quindlen jest autorką powieści dla młodzieży Her Name in the Sky oraz Late to the Party. Absolwentka Uniwersytetu Vanderbilt z literatury angielskiej i amerykanistyki. Pracowała jako nauczycielka w szkole średniej. Obecnie zasiada w radzie kierowniczej organizacji non-profit dla katolickich rodziców dzieci LGBT. Kelly mieszka w Atlancie


Tytuł: She Drives Me Crazy
Autor: Kelly Quindlen
Data premiery: 15.06.2022r.
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 320
Ocena: 6.5/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar :)







Czytaj dalej »

sobota, 23 lipca 2022

Melanie Moreland - Maddox



Aiden, Bentley i Maddox spotkali się na uniwersytecie. Na studiach często zawiązują się przyjaźnie na całe życie — i tak też się stało w ich przypadku. Później zdecydowali się razem założyć firmę, a ta okazała się strzałem w dziesiątkę. Maddox czuł się spełniony. Odnosił zawodowe sukcesy, miał przyjaciół. Po dzieciństwie pełnym brutalnej przemocy i chaosu to było piękne życie: porządek i kontrola nad codziennymi sprawami. Aż nagle coś zburzyło ten ład.

Dee pojawiła się w jego życiu jakiś czas temu. Chyba od razu wpadł jej w oko. A Maddox...? Cóż, piękna Dee pociągała go jak żadna inna kobieta. Seks z nią był cudowny. Od razu jednak ustalili, że ich relacja nie wyjdzie poza dobry seks. Dla Dee miłość była niebezpieczna i niszcząca. Z kolei Maddox uważał, że miłość osłabia i wystawia na ból. A on miał dość bólu i upokorzeń. Piękna Dee i przystojny Maddox określili więc zasady i oboje ich przestrzegali... Do pewnego dnia.

Maddox się zakochał. I to skomplikowało wszystko.

Dee otoczyła się murem, a on był dla niej tylko kumplem od seksu. Zapragnął jej bliskości, chciał dawać jej poczucie bezpieczeństwa i ją chronić. Ale ściana wokół Dee była wysoka i solidna. Maddox był gotów na wiele, aby zasłużyć na jej miłość. Na wszystko.

Tylko że w przypadku Dee „wszystko” mogło nie wystarczyć.

Czy ma dość odwagi, by dać miłości jeszcze jedną szansę?


Już od jakiegoś czasu nie sięgam po erotyki, ale z jakiegoś powodu seria "Prywatne Imperium" Melanie Moreland stała się dla mnie takim guilty pleasure i chętnie sięgam po kolejne części. "Maddox" to już trzeci tom, w którym wreszcie poznajemy historię Dee i Maddoxa, znanych z poprzednich części. Czy jest to jakaś niesamowicie wartościowa lektura, do której będę chciała kiedyś wrócić? No nie. Ale nie ma w tym nic złego. Każdy z nas czasami potrzebuje czegoś takiego, żeby się oderwać od poważniejszych lektur, które wymagają odrobinę więcej skupienia, a ta książka sprawdziła się w tym zadaniu idealnie. Szybko mi się ją czytało i nawet jeśli nie była to książka idealna, miło spędziłam z nią wieczór.

Bentley, Aiden i Maddox od czasów studiów tworzą zgraną grupę przyjaciół, a ich wspólnie założona firma pnie się po szczeblach i zgarnia miliony. I chociaż każdy z nich gotów był zrezygnować z życia prywatnego dla dobra ich kariery, miłość przyszła do nich w najbardziej nieoczekiwanym momencie i zmieniła wszystko. Cóż, przynajmniej w przypadku Bentleya i Aidena. Maddox jest w pełni zadowolony z układu z Dee, siostrą Cami, która niedawno została żoną Aidena. Z Dee łączy go przyjaźń i wzajemny szacunek, a przede wszystkim wspaniały seks i niepisana umowa, że nigdy nie będą razem na poważnie i nigdy się w sobie nie zakochają. On nie ma na to czasu, ani ochoty, a ona świadoma niszczycielskiej mocy miłości nie ma ochoty ponownie przechodzić przez złamane serce. Ich układ więc sprawdza się idealnie. Do czasu aż jedno z nich łamie zasady i się zakochuje.
Maddox nie miał w planach oddać swojego serca słodkiej Dee, ale tak się właśnie stało. I chociaż jest to przerażające, postanawia zrobić wszystko, aby ona oddala mu swoje.


Nie mam dobrej głowy do książek, więc zazwyczaj jeśli coś naprawdę mnie nie chwyci za serce do tego stopnia, że wracam do danej książki kilkukrotnie, po kilku tygodniach kompletnie nie pamiętam już co gdzie się działo. I chociaż ze wstydem muszę przyznać, że jak przez mgłę pamiętam wydarzenia z dwóch pierwszych tomów tej serii, to jedna rzecz zapadła mi w głowie - ta cudowna przyjaźń między wszystkimi bohaterami (nie tylko głównymi), poczucie przynależności do rodziny, z którą niekoniecznie łączą ich więzy krwi. To też dotknęło mnie najmocniej również w tej książce i być może jest powodem dlaczego cały czas do tej serii powracam. Ci bohaterowie, nieważne z iloma rzeczami przyjdzie im się zmierzyć, jak wiele problemów i bólu spadnie na ich barki, zawsze trzymają się razem, wspierają się i stoją za sobą murem. Bentley, Emmy, Aiden, Cami, Dee, Maddox, Reid, a nawet kilku nowych bohaterów, których autorka przedstawia nam w tej części. To jest właśnie moja ulubiona część tej historii.

Pod względem fabularnym nie dostajemy tutaj nic wyniosłego ani wyszukanego. Momentami trochę się nudziłam, głównie na licznych i powtarzających się scenach łóżkowych, które są głównym powodem, dla którego już nie czytam tak wielu erotyków, ale za to podobał mi się sposób, w jaki rozwinął się wątek między Maddoxem i Dee. Chociaż nie przepadam za wątkiem friends with benefits, autorka położyła duży nacisk na ten pierwszy człon i mieliśmy niejednokrotną szansę zobaczyć, jak ważnymi są dla siebie osobami. Ich przyjaźń, chociaż z bonusami, była pełna wsparcia, zrozumienia, szacunku i ciepła, i dość naturalnie przeszła w coś poważniejszego. Miło było dla odmiany zobaczyć jak to mężczyzna stara się o serce kobiety i chociaż Dee momentami mnie frustrowała, starałam się podchodzić do jej uczuć ze zrozumieniem i jej wspomnienia z przeszłości, które ukształtowały ją na taką osobę, a nie inną, zdecydowanie w tym pomogły. Trzeba przyznać, autorka tworzy naprawdę sympatycznych bohaterów i jeszcze chyba z żadnym się nie polubiłam. 

Jak to w stylu Moreland bywa, nie obyłoby się bez dramatyzmu i dreszczyku emocji, więc i tutaj autorka serwuje nam niemały rollercoaster, gdy na jaw wychodzi wstydliwa przeszłość Maddoxa. Jak dla mnie trochę to było przesadzone i naciągane, ale przynajmniej dzięki temu akcja przyspieszyła i nawet nie wiem kiedy przewróciłam ostatnią stronę. Natomiast co mi się kompletnie nie podobało to wstawki ze spotkań biznesowych bohaterów, które ani trochę mnie nie interesowały. Może się czepiam, ale niezbyt mnie ekscytują szczegóły kolejnych kontraktów i umów, a z jakiegoś powodu autorka szczegółowo opisuje w tej części ich wielokrotne rozmowy na ten temat. Można było je spokojnie wyciąć i jedynie o nich wspomnieć, bo przyłapałam się na tym, że je niestety pomijam.

Chociaż nie była to książka idealna, "Maddox" okazał się być idealnym kompanem na dwa wieczory. Podobała mi się ta historia ze względu na jej lekkość i łatwość, nie znajdziemy tu nic wymagającego, ani emocjonalnego, a jeśli lubicie lekkie erotyki, to myślę, że cała seria wam się spodoba. Ja już się nie mogę doczekać historii Reida, bo dostajemy małą zapowiedź jego części w tym tomie i strasznie jestem ciekawa, co takiego w sobie skrywa. Mam przeczucie, że historia jego i Bekki może zostać moją ulubioną.


Melanie Moreland - autorka bestsellerów New York Timesa i USA Today. Wiedzie szczęśliwe życie w spokojnej dzielnicy Ontario z ukochanym mężem i kotką Amber. Jest uzależniona od kawy. Wszystko, co wiąże się z komputerami i technologią, stanowi dla niej wyzwanie. Uwielbia piec, gotować i testować nowe przepisy. Lubi podróżować, ale uważa, że powrót do domu jest najlepszą częścią każdej podróży.

Tytuł: Maddox
Autor: Melanie Moreland
Seria: Prywatne Imperium. Tom 3
Data premiery: 01.06.2022r.
Wydawnictwo: Editio.red
Liczba stron: 328
Ocena: 6.5/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio.red!




Czytaj dalej »

środa, 20 lipca 2022

Elena Armas - The Spanish Love Deception



Aaron Blackford zaproponował Catalinie Martín, że pojedzie z nią do Hiszpanii na ślub jej siostry i będzie udawał jej chłopaka. Chociaż Catalina rozpaczliwie potrzebuje partnera (żeby nie wydało się jej kłamstwo), nie waha się nawet przez sekundę i odrzuca jego ofertę. Nigdy nie spotkała bardziej aroganckiego, irytującego i nieznośnego mężczyzny, do tego z takim uporem utrudniającego jej życie. Ale czas, który dzieli ją od ślubu siostry, topnieje w błyskawicznym tempie i determinacja Cataliny zmienia się w desperację. Im bliżej do ślubu, tym obecność Aarona Blackforda staje się bardziej pożądana. Będą mieli trzy dni, by przekonać rodzinę Cataliny, że są w sobie zakochani. W przeciwnym razie dziewczyna zostanie zdemaskowana jako kłamczucha, a pełne współczucia spojrzenia gości weselnych zawstydzą ją mocniej niż jego lodowate, niebieskie oczy…


Kocham to uczucie, kiedy coś, co kochasz całym sercem od miesięcy, wreszcie wychodzi do świata i możesz się tym podzielić z innymi. Czekałam niemalże rok na polską wersję "The Spanish Love Deception", ponieważ odkąd przeczytałam ją po raz pierwszy w zeszłym roku, ta książka od razu trafiła na listę moich comfort reads i marzyłam o tym, aby każdy mógł po nią u nas sięgnąć. Czytając ją, za każdym razem czuję się jak w domu. Nieważne, że fabuła nie jest niczym nowym i tak naprawdę jest to po prostu lekki, letni romans. Nieważne, że pewnie nie każdy się ze mną zgodzi. To po prostu książka, która z jakiegoś powodu skradła kawałek mojego serca i już na zawsze w nim pozostanie, więc ogromnie się cieszę, że teraz wszyscy mogą ją przeczytać po polsku i zakochać się w niej równie mocno, jak ja. Nie bez powodu podbija serca czytelniczek na całym świecie.

„W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone”.
Trochę pewnie tak. Nie mogłam jednak pojąć, jak to się miało  do sytuacji, w której miłość była na niby, a wrogowie nie mieli innego wyboru, jak tylko połączyć siły.

Za kilka tygodni siostra Cataliny wychodzi za mąż, a wesele odbędzie się w Hiszpanii. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że pojawi się na nim także były Cataliny, który nie tylko złamał jej serce i był powodem największego upokorzenia w jej życiu, ale towarzyszyć ma mu jego nowa narzeczona. Pojawienie się bez partnera nie wchodzi więc w rachubę, bo kobieta dobrze wie, że jej rodzina będzie patrzeć na nią z politowaniem. Pozostaje więc tylko znaleźć kogoś, kto będzie udawał jej partnera. Nie spodziewa się natomiast, że na ochotnika zgłosi się ostatnia osoba na świecie, którą miałaby ochotę ze sobą zabrać - Aaron Blackford, jej współpracownik i największa zmora jej życia.

Catalina Martín nie znosi Aarona Blackforda, odkąd niemalże dwa lata temu przeniósł się do ich firmy i potraktował ją jak gumę na podeszwie jego buta. Powiedzieć, że w ogóle się nie dogadują, byłoby niedopowiedzeniem roku. Kobieta dobrze zna jego chłodne, lekceważące spojrzenia, które towarzyszą jej niemalże codziennie. Dlatego propozycja, która wychodzi z jego ust, gdy pewnego dnia podsłuchuje jej prywatną rozmowę z jej najlepszą przyjaciółką, Rosie, jest dla niej tak absurdalna, że nawet nie bierze jej na poważnie. Miałaby zabrać ze sobą swojego największego wroga na wesele swojej siostry? Jednakże z każdym dniem data ślubu się zbliża, a Catalina staje się jeszcze bardziej zdesperowana. Pech chciał, że do tego wszystkiego jej mama jest przekonana, że jej partnerem jest jej nowy chłopak, miłość jej życia. Wszystko wskazuje na to, że Aaron to jej jedyne wyjście z tej sytuacji, jeśli nie chce pokazać się tam sama i znosić litościwych spojrzeń swojej rodziny. Co takiego może wyniknąć z udawanego związku ze swoim największym wrogiem?

– Dam ci cały świat – powiedział tuż przy moich ustach. –  Księżyc. Pieprzone gwiazdy. Wszystko, o co poprosisz, jest twoje. J a jestem t w ó j.

Jeśli miałabym wymienić jeden idealny, letni romans, który nie tylko wywoła uśmiech na waszej twarzy, ale też całe stado motylków w brzuchu, byłoby to właśnie "The Spanish Love Deception". Kocham tę książkę za to, że nieważne ile razy do niej wracam, zawsze czuję się jak dziecko, które dostało nową zabawkę. Klimat słonecznej Hiszpanii, do której przenosimy się po kilku rozdziałach, jest cudowny, szczególnie ze względu na to, że autorka przez całą książkę wrzuca kulturowe smaczki, jak chociażby to, że Lina i jej cała rodzina porozumiewają się po hiszpańsku. Jako wielbicielka tej kultury i języka rozpływałam się bez pamięci, bo to kolejna część, która mnie z tą książką połączyła.

Fabuła tego romansu to coś idealnego dla wielbicieli wątków udawanego związku oraz enemies to lovers. Historia Cataliny i Aarona wypełniła mnie szczęściem i lekkością, bo chociaż pod względem pomysłu na fabułę może nie dostajemy tutaj nic wielkiego ani innowacyjnego, to wykonanie i ci bohaterowie skradli ogromną część mojego serca. Historia rozwija się powoli, ale za to dzięki temu mamy szansę bliżej poznać się z bohaterami i zrozumieć naturę ich relacji, a kiedy wreszcie przenosimy się do Hiszpanii? Wtedy zaczyna się dziać. Niesamowita chemia, emocje, szeroki uśmiech na twarzy i motylki w brzuchu.

Wykraczasz poza możliwości mojego mózgu, moje zasady,  mój świat. Kiedy najmniej się tego spodziewam, dynamitem  torujesz sobie drogę do mojego serca. Jakbyś już wcześniej tego  nie zrobiła. Jakbym już nie był zrujnowany dla kogokolwiek innego. Jak gdybym nie był zdany na twoją łaskę.

Chwaliłam to już w mojej pierwszej recenzji tej książki, ale autorka rewelacyjnie ukazuje jak w subtelny sposób uczucie między Cataliną i Aaronem przechodzi zmiany. Catalinie co prawda trudno jest mu zaufać i dość długo nosi w sobie żal ich pierwszego spotkania i jego chłodnego zachowania, ale od razu można się domyślić, że w tym wszystkim chodzi o coś więcej, niż o zwykłą nienawiść. Te wszystkie najmniejsze znaki, które mogłyby umknąć, gdybyśmy nie czytali tej historii uważnie, ukryte znaczenie w ostrych słowach, które wypowiadają, małe czyny i tajemnicze spojrzenia... właśnie tak prowadzi się dobry wątek miłosny. Serce szalało mi w piersi za każdym razem, gdy działo się coś, co wskazywało na ich wzajemne zainteresowanie sobą od lat. Czułam się tak, jakbym śledziła najcudowniejszą rozgrywkę miłosną, która powoli przemieniła się w najpiękniejsze uczucie.

Poza tym naprawdę nie wiem jak nie polubić się z tymi bohaterami, bo moje serce skradli w ciągu sekundy. Do końca życia Aaron Blackford będzie na szczycie moich ulubionych książkowych chłopaków, bo takiego mężczyzny życzę każdej osobie - cudownego, całującego ziemię po której chodzi jego ukochana, szanującego granice i będącego pomocną ręką zawsze, gdy życie staje się odrobinę przytłaczające. Natomiast Catalina to przecudowna, silna kobieta, której w życiu niejednokrotnie przyszło się zmierzyć z przykrą rzeczywistością, w jakiej żyją kobiety, ale wyszła z tego wszystkiego silniejsza. Autorka porusza w tej książce temat seksizmu, slut-shamingu i podwójnych standardów, ukazując to zarówno z perspektywy poprzedniego związku Liny, w którym to ona została zmieszana z błotem, a także w jej środowisku pracy, gdzie jako jedyna kobieta w swojej grupie codziennie musi znosić seksistowskie i grubiańskie komentarze. Lina przez całą książkę zmaga się z oczekiwaniami, które są narzucane na kobiety i brakiem zaufania do mężczyzn. Sama Catalina narzuca sobie pewne rzeczy, których wymaga od kobiet społeczeństwo - pragnie być szczupła, piękna, nieskazitelna. Łamało mi to serce, bo myślę, że większość z nas chociaż raz znalazła się kiedyś w podobnej sytuacji.

Jesteś tym wszystkim, Catalino. Jesteś światłem. I pasją.  Sam twój śmiech potrafi poprawić mi nastrój i jak gdyby nigdy  nic w ciągu paru sekund odmienić mój dzień. Nawet jeśli ten  śmiech nie ma związku ze mną. Potrafisz… rozjaśnić całe pomieszczenie, Catalino. Masz taką moc. I to z powodu wszystkich  cech, które składają się na to, kim jesteś. Każdej z nich, nawet  tych, które doprowadzają mnie tak do szału, że nie masz pojęcia. Nigdy nie powinnaś o tym zapominać.

"The Spanish Love Deception" to dla mnie jedna z tych książek, po które sięgam i wiem, że zostanę wciągnięta w świat komfortu i szczęścia. Nie wiem co takiego jest w tej historii, ale serce wybrało beze mnie i wiem, że ta książka na zawsze pozostanie jedną z moich ukochanych. Mogę mieć tylko nadzieję, że sięgając po nią, poczujecie chociażby cząstkę tej radości, jaką czułam ja. No a poza tym... kto nie zakochałby się w historii, w której facet proponuje udawać chłopaka dziewczyny na hiszpańskim weselu jej siostry i krok po kroku udowadnia jej, że pragnie z nią być? I czy wspominałam, że ten sam facet kocha oglądać bajki Disney'a? Czytajcie koniecznie!

A na skrzydełku książki możecie znaleźć moją opinię :)


ELENA ARMAS to hiszpańska pisarka, kolekcjonerka książek i nieuleczalna romantyczka. Uwielbia współczesną popkulturę. Prowadzi konto na Instagramie, gdzie dzieli się swoimi opiniami o książkach. The Spanish Love Deception to jej pierwsza powieść (i od razu bestseller).


Tytuł: The Spanish Love Deception
Autor: Elena Armas
Data premiery: 13.07.2022r.
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 520
Ocena: 10/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwartemu!




Czytaj dalej »

wtorek, 19 lipca 2022

Kerri Maniscalco - Jak podejść rozpruwacza



Siedemnastoletnia Audrey Rose Wadsworth to córka angielskiego lorda, której pisane jest życie w bogactwie i luksusach. Mało kto wie jednak, że coś fascynuje ją bardziej niż eleganckie podwieczorki i przymiarki sukni z jedwabiu. Jej prawdziwa pasja pozostaje ukryta przed światem. Wbrew życzeniom surowego ojca i konwenansom Audrey Rose często wymyka się do laboratorium stryja, żeby pod jego okiem odbywać ponure i krwawe praktyki z medycyny sądowej.

Dzięki pracy przy zwłokach Audrey Rose dołącza do poszukiwań seryjnego mordercy, a tropy w śledztwie prowadzą do osób z jej własnego, zamkniętego świata, który już w chwili urodzenia przeznaczył ją do roli matki i żony.


Kuba Rozpruwacz. Morderca z Whitechapel. Legendarny seryjny morderca, który w XIX wieku polował w Londynie na kobiety, mordując je i często rozpruwając ich ciała. Brzmi strasznie, nieprawdaż? Cóż, wszystko to było prawdą i właśnie na tym Kerri Maniscalco, autorka uwielbiana szczególnie za swoją serię "Królestwo Nikczemnych", oparła swoją debiutancką powieść. Ja z ręką na sercu mogę napisać, że czytało mi się ją o wiele lepiej, niż Królestwo Nikczemnych, która nie zrobiła na mnie tak dużego wrażenia, jak na innych. Ten mroczny klimat, intrygująca zagadka, ciekawi bohaterowie i groza ciągnąca się za świadomością, że to historia oparta na pewnych historycznych faktach sprawiły, że do samego końca nie mogłam się od książki oderwać.

Nastoletnia Audrey Rose dobrze wie, że kobiety w jej społeczeństwie nie powinny interesować się morderstwami, makabrycznymi śledztwami i sekcjami zwłok. Zamiast studiowania medycyny, powinny zajmować się balami, szukaniem małżonka i zapewnieniem sobie dobrego majątku. Nie powstrzymuje jej to jednak przed pobieraniem nauk od swojego stryja w tajemnicy przed jej nadopiekuńczym ojcem i bratem. Rozcinanie i badanie martwych ciał w imię nauki jest dla niej jak druga natura. Do czasu, aż w mieście odnalezione zostaje zmaltretowane i pocięte ciało kobiety. A potem kolejne. I kolejne. Wszystko wskazuje na to, że w Whitechapel grasuje seryjny morderca, który w zwierzęcy sposób morduje prostytutki i kobiety z niższych sfer. Audrey Rose wie, że nie może tak po prostu przejść obok tej sprawy obojętnie, zwłaszcza, gdy odnajduje powiązania, które do głębi ją wstrząsają. Z pomocą jednego z uczniów stryja, nieznośnego Thomasa Cresswella, który dla jej dobra jest zbyt arogancki, inteligentny i kuszący, postanawiają rozwiązać zagadkę kto jest tajemniczym mordercą, zwanym Kubą Rozpruwaczem.

"Jak podejść rozpruwacza" to makabryczna książka. Jej klimat trzymał mnie w napięciu od początku do końca, a autorka nie oszczędzała drastycznych szczegółów i wstrząsających faktów, które w dużej mierze wzięte zostały z prawdziwej historii. Polecam wam przeczytać trochę więcej o Rozpruwaczu, a ta historia stanie się jeszcze mroczniejsza, jeszcze bardziej zatrważająca. Momentami, szczególnie pod koniec książki, opisy ciał tych kobiet i scen morderstw były tak tragiczne i okrutne, że żołądek podchodził mi do gardła. A najbardziej wciągającą częścią tej historii była sama zagadka kto jest tajemniczym mordercą. Kolejne poszlaki, ślepe zaułki, lista podejrzanych, to wszystko mąciło mi w głowie i sprawiło, że do ostatniej strony od książki się nie mogłam oderwać. Nawet jeśli samo rozwiązanie nie jest jakieś mocno szokujące, bo dość szybko się go domyśliłam, sposób, w jaki zostało to poprowadzone, był genialny. Moje jedyne zastrzeżenie, co zdaje się powtarzać w książkach tej autorki, to skłonność do przesadnie długich i męczących opisów rzeczy, które nie mają większego wpływu na fabułę. Na to samo narzekałam przy "Królestwie Nikczemnych", i chociaż tutaj nie było to aż tak bardzo uciążliwe, to już kolejny raz zwróciłam na to uwagę.

W samym środku tego makabrycznego zamieszania znajdują się nasi główni bohaterowie, Audrey Rose i Thomas, których absolutnie uwielbiam. Dwójka ludzi, która od samego początku działa sobie wzajemnie na nerwy, a jednocześnie natychmiastowo obdarza się wzajemną fascynacją. Ona pragnie dla siebie czegoś więcej, niż nic nieznaczących wieczorków w towarzystwie dam. Pragnie wiedzy, czegoś innego, niż bycia jedynie czyjąś żoną i matką. Natomiast on, przebiegły i niesamowicie inteligentny, dobrze zna swoją wartość i nie pozwala, aby emocje kiedykolwiek wzięły nad nim górę. Pasują do siebie jak ogień i woda, a jednak chemia między nimi była tak niesamowicie dobra, że nawet pomimo tego, że romans to tak naprawdę jedynie wątek poboczny tej historii, nie mogłam się doczekać każdej kolejnej sceny z nimi. Uwielbiam ich wzajemne docinki, przyciąganie ukryte pod maską niechęci i te wszystkie subtelne momenty, w których chemia między nimi wybuchała, nawet jeśli chodziło o zwykłe nawiązanie kontaktu wzrokowego.

Niesamowicie podoba mi się też to, że w książce znajdziemy zdjęcia i materiały, takie jak chociażby rzekomo prawdziwy list mordercy, który można odszukać w Internecie. To wszystko sprawiło, że ta historia była jeszcze bardziej mroczna. Chociaż autorka wprowadziła oczywiste zmiany do historii, widać, że na zaplanowanie tej książki poświęciła dużo czasu i pracy. Może fabuła momentami zbyt bardzo spowalnia i samo wykonanie nie jest idealne, ale naprawdę świetnie się na niej bawiłam i z ogromną chęcią sięgnę po kolejne tomy tej serii. Mam nadzieję, że mnie nie zawiodą i będą równie intrygujące, jak "Jak podejść rozpruwacza". Jeśli lubicie wciągające historie w takim mrocznym, momentami przyprawiającym o ciarki klimacie z bardzo dobrym wątkiem miłosnym w tle, to bardzo wam tę książkę polecam.



Kerri Maniscalco jest amerykańską autorką książek dla młodzieży, w tym bestsellerowej serii Stalking Jack The Ripper.

Kerri dorastała w nawiedzonym domu w okolicy Nowego Jorku, gdzie zaczęła się jej fascynacja gotyckimi sceneriami. Studiowała sztukę, która interesowała ją już od najmłodszych lat.

W wolnym czasie czyta wszystko, co tylko wpadnie jej w ręce. Poza tym gotuje wszelkiego rodzaju potrawy z rodziną i przyjaciółmi. W dodatku pije zdecydowanie za dużo herbaty, omawiając z kotami niuanse życia.


Tytuł: Jak podejść rozpruwacza
Autor: Kerri Maniscalco
Tytuł w oryginale: Stalking Jack the Ripper
Seria: Stalking Jack the Ripper. Tom 1
Data premiery: 29.06.2022r.
Wydawnictwo: Must Read
Ocena: 8/10




Czytaj dalej »

sobota, 16 lipca 2022

Anne Gunn Halvorsen, Randi Fuglehaug - Następca tronu



Następca tronu to współczesna historia o miłości, o ponoszeniu konsekwencji za popełnione błędy, o przezwyciężaniu strachu – oraz o tym, jak to jest rządzić w mediach społecznościowych.

Siedemnastoletnia Lena przeprowadza się z rodzicami do Oslo, by zacząć wszystko od nowa. Nauka w liceum Elisenberg okazuje się sporym wyzwaniem. Na najsłynniejszym w całym kraju szkolnym dziedzińcu rządzą bliźnięta z rodziny królewskiej, Kalle i jego siostra Magrethe. Lena nawiązuje nowe przyjaźnie w kręgu ich znajomych, ale musi też mierzyć się z niechęcią ze strony Margrethe. No i oczywiście zakochuje się w księciu po uszy – z wzajemnością – ale boi się, że jej przeszłość może wszystko zniweczyć.

Lena skrywa bowiem pewne tajemnice i nie chce, by dowiedzieli się o nich jej nowi znajomi. Jednak, pod wpływem przełomowego wydarzenia, zdobywa się na odwagę i wyznaje światu prawdę…


Pamiętam czasy, kiedy codziennie wyczekiwałam nowych klipów serialu SKAM. Jako nastolatka z zapartym tchem śledziłam losy tych fikcyjnych licealistów i prawdopodobnie spędziłam niezdrową liczbę godzin, przeżywając ich rozterki życiowe i zawody miłosne. Kiedy więc zobaczyłam zapowiedź "Następcy tronu", norweskiego bestsellera, który przez wielu porównywany jest właśnie do Skamu, z sentymentu wiedziałam, że muszę tę książkę przeczytać. Co zaskakujące, wciągnęłam się w nią tak bardzo, że zarwałam nockę, aż nie przekręciłam ostatniej strony. Z pewnością nie jestem już jej odbiorcą docelowym i to uderzyło we mnie najbardziej - plotki, wtopy w internecie, fałszywe znajomości i licealne dramaty nie dostarczają mi już takiej rozrywki, jak kiedyś. To książka wyraźnie skierowana do młodszych odbiorców, co momentami wybijało mnie z rytmu, jednakże trzeba przyznać - czytało się ją bardzo szybko i przyjemnie, a autorki poruszają w niej kilka ważnych tematów.

Główna bohaterka tej historii, siedemnastoletnia Lena, skrywa największy sekret, o którym wiedzą tylko jej najbliżsi. To z tego powodu przeprowadziła się z rodzicami do Oslo, gotowa rozpocząć nowy rozdział w życiu z dala od plotek i oceniających spojrzeń. Jak się okazuje - wcale nie jest to takie proste. Razem z nią naukę w szkole rozpoczyna królewskie rodzeństwo - zastępca tronu Karl Johan, nazywany przez rówieśników Kallem i księżniczka Margrethe. Zrządzeniem losu Kalle od razu zwraca uwagę na Lenę i robi wszystko, aby się do niej zbliżyć. Jednakże czy związek z księciem na jakikolwiek sens? I jak długo dziewczyna zdoła kopać pod sobą dół złożony z kłamstw, zanim wszystko się rozpadnie na dobre?

Jeśli szukacie historii, która wywoła w was ogrom emocji i zmieni wasze życie na zawsze, to raczej tutaj tego nie znajdziecie. Bohaterowie tej historii żyją imprezami, plotkami, profilami na social mediach, influencerami, tym co jest modne, a co nie, przelotnymi romansami i nastoletnimi dramatami. Podejrzewam, że stąd też porównanie do Skamu, bo rzeczywiście, klimat jest bardzo podobny. Ale kto czasami nie lubi wrócić do takich historii? Chociaż poczułam się niesamowicie staro, jakbym czytała coś, co już nie jest przeznaczone dla mnie, to trzeba przyznać, lekki styl pisania autorek bardzo mnie wciągnął w historię tej grupki bohaterów. Ta książka to taka idealna pozycja na jeden wieczór, szczególnie jeśli lubicie się zaczytywać w młodzieżówkach.

Przede wszystkim jest to historia, która ukazuje, jak ogromną moc mają plotki i jak jedna decyzja może zmienić czyjeś życie. Przeszłość Leny ciągnie się za nią przez całą książkę i nawet ja, chociaż od początku wiedziałam co takiego ukrywa przed innymi, czułam niepokój i stres wiedząc, co może się zdarzyć, jeśli wszystko wyjdzie na jaw. To historia o rodzinie i przyjaźniach, takich przelotnych, ale też takich, które mogą nas zmienić na całe życie. A co najważniejsze, w tym wszystkim znajdzie się pewna wartość, której oczekiwałabym od takiej młodzieżówki. Autorki poruszają w tej historii pewne ważne tematy, co cenię.

Muszę natomiast przyznać, że nie jestem największą fanką wątku miłosnego w tej książce. Nie mam nic konkretnego, do czego miałabym się przyczepić, po prostu była to przyjemna historia miłosna, ale nie wywołała ona u mnie głębszych emocji. Lena i Kalle z pewnością byli momentami uroczy, ale nie poczułam do nich mocnego przywiązania, ani poczucia, że po miesiącach będę wracać do nich myślami. Natomiast jako osobne postacie byli bardzo sympatyczni. Myślę, że szczególnie Lena zasługuje tutaj na uwagę, ponieważ to z nią wiąże się najważniejsza część tej historii i trzeba przyznać, czułam do niej ogromny szacunek i podziw, że w tak młodym wieku przyszło jej się zmierzyć z czymś tak wielkim.

Myślę, że "Następca tronu" to bardzo fajna młodzieżowa historia, ale też skierowana raczej do młodszych czytelników. Czytało się ją błyskawicznie i bardzo miło, ale raczej nie zapadnie ona w mojej pamięci na dłużej. Jeśli lubicie klimat Skamu, dodajcie rodzinę królewską i skandale trochę jak z "Plotkary", a wyjdzie wam ta książka. Myślę, że do gustu przypadnie szczególnie nastolatkom i to wam ją przede wszystkim polecam :)


Anne Gunn Halvorsen (ur. 1984) jest pisarką i dziennikarką. Pisze w duecie z Randi Fuglehaug. W dorobku mają kilka książek, pracowały też między innymi dla takich dzienników jak Dagbladet i Dagens Næringsliv oraz w telewizji. Następca tronu to ich pierwsza wspólnie napisana powieść.

Randi Fuglehaug (ur. 1980) jest pisarką i dziennikarką. Powieści pisze w duecie z Anne Gunn Havorsen. W dorobku mają kilka książek, pracowały też między innymi dla takich dzienników jak Dagbladet i Dagens Næringsliv oraz w telewizji. Następca tronu to ich pierwsza wspólnie napisana powieść.


Tytuł: Następca tronu
Autork(ki): Anne Gunn Halvorsen, Randi Fuglehaug
Seria: Royalteen. Tom 1
Data premiery: 13.07.2022r.
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 288
Ocena: 6.5/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar :)





Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia