Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Elizabeth O'Roark. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Elizabeth O'Roark. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 września 2024

Elizabeth O'Roark - Lato, kiedy cię ocaliłam



Czasami myślisz, że pragniesz życia jak z bajki, kiedy tak naprawdę chcesz czegoś – lub kogoś – kto jest bardzo realny

Lucie wyszła za mąż za faceta, który miał ją kochać i troszczyć się o nią. Niestety nic nie ułożyło się tak, jak miała nadzieję. Teraz kobieta została sama z dwójką dzieci. Odeszła od męża, nie ma pracy, a powrót do tego, kim była, wymaga siły i odwagi, których jej brakuje. Jedyne, co posiada, to dom ciotki, w którym mieszkała jako dziecko. To właśnie tam poznała Caleba… Obserwowała go z daleka, zastanawiając się, czy kiedykolwiek będzie jej księciem z bajki. Pragnęła tego. Ale szansa nigdy nie nadeszła i ich drogi się rozeszły. Okazuje się jednak, że Caleb wciąż mieszka w swoim rodzinnym domu. Jest nie tylko jej sąsiadem, ale i nowym szefem. I co gorsza, nie jest już tym miłym chłopakiem, którego zapamiętała z dzieciństwa…

Caleb to pracoholik, który nie dba o nic poza rozwojem swojej firmy. Nowa sąsiadka coraz bardziej działa mu na nerwy – zarówno w domu, jak i w biurze. Nie chce, by ona lub jej dzieci stały się mu bliskie. Bo łatwiej jest, kiedy nikt na nim nie polega. Wszystko jest prostsze, kiedy może robić, co chce, i wyłącznie samemu ponosić konsekwencje. Jednak z czasem życzliwe serce Lucie cegła po cegle zaczyna przebijać się przez mury, które Caleb wzniósł wokół siebie.

Oboje będą musieli stawić czoła swoim demonom. Muszą zrobić krok naprzód i zdać sobie sprawę, że być może tego lata będą mieli jedyną szansę, aby uratować siebie nawzajem.


Nie ma drugiej książki, której tak się bałam, jak "Lata, kiedy cię ocaliłam". Pierwszy tom tej serii mnie zdruzgotał. Szczerze mówiąc, do tej pory nie potrafię o nim myśleć bez bólu serca. Jeśli autorka zaserwowałaby takie same pokłady cierpienia w tym tomie, nie jestem pewna, czy bym to przetrwała. Całe szczęście - choć książka jest oczywiście pełna emocji - nie czułam się pod koniec aż tak wykończona psychicznie, jak poprzednim razem. Trzeba natomiast przyznać, że Elizabeth O'Roark dobrze wie, jak ukryć pod tak niepozorną okładką historię, która zapadnie prosto w serce, wywoła radość, ból, a nawet łzy. Czytając tę książkę przeżyłam chyba każdą możliwą emocję.

Życie Lucie ułożyło się zupełnie inaczej, niż marzyła jeszcze jako nastolatka. Jako samotna matka dwójki bliźniaków właśnie przechodzi przez ciężki rozwód z mężczyzną, który miał być jej opoką na dobre i na złe, a okazał się być toksycznym człowiekiem. Nie ma wielu oszczędności i zostaje zmuszona do wyprowadzki do starego domu swojej zmarłej ciotki, w którym pomieszkiwała jako nastolatka. To tutaj po raz pierwszy spotkała Caleba - chłopaka, w którym jako młoda dziewczyna się bardzo podkochiwała i który zawsze jako jedyny traktował ją jak wartą uwagi. Kiedy jednak okazuje się, że Caleb nadal mieszka po sąsiedzku, a na dodatek ma być jej nowym szefem przez najbliższe miesiące, wszystko staje na głowie. Ten Caleb nie ma już w sobie wiele z dawnego chłopaka. Jest chłodny, trudny i całe swoje życie poświęca pracy. Ciepłe serca Lucie i jej dzieci jednak krok po kroku przebijają się przez wysokie mury mężczyzny, ale czy to wystarczy, aby ocalić człowieka, który ma za sobą doświadczenia, z którymi nie potrafi sobie poradzić? Czy nadszedł czas, aby w końcu ocalić siebie?

Jeśli jestem czegoś w stu procentach pewna to tego, że Elizabeth O'Roark potrafi ukryć pod pozornie prostą fabułą najbardziej druzgocącą historię, po której człowiek zostanie ze swoimi myślami i nie będzie wiedział, co począć dalej. Gdy sięgałam po tę książkę, nigdy w życiu bym nie pomyślała, że przeczytam powieść o ludziach, którzy przeżyli tak ogromną traumę, że do dzisiaj nie potrafią sobie z nią poradzić. Caleb na pierwszy rzut oka zdaje się być okropnym dupkiem i prawdziwym pracoholikiem, dla którego nie liczy się nic, poza czubkiem własnego nosa. I nie będę ukrywać, nie jest on moją ulubioną postacią na świecie, ale nie zawsze muszę się w bohaterach zakochiwać. Bo autorka ukazała nam tu człowieka tak złamanego pewnym doświadczeniem, że radzi sobie na tylko sobie znane sposoby, nawet jeśli nieumyślnie rani tym kogoś innego. I mogłam się na niego wściekać, frustrować jego decyzjami, ale trudno było to robić bez jednoczesnego współczucia, bo jego historia po prostu złamała mi serce.

Ta historia to także historia kobiety, która wychodzi z toksycznego koła i odchodzi od męża, który krok po kroku ją niszczył. Kobiety, która w końcu stawia na pierwszym miejscu siebie i swoje dzieci, choć nikt nigdy w życiu nie zrobił tego dla niej. Lucie to tak silna i wspaniała kobieta, że nie mogłam nie czuć dumy i wzruszenia na myśl o każdej innej kobiecie, która została pozostawiona w podobnej sytuacji i pomimo trudności i wielu wątpliwości w końcu podjęła ten odważny krok. A także o każdej kobiecie, która bała się tego dokonać. Do nikogo nie czułam tak potężnej nienawiści, jak do Jeremy'ego. I tak naprawdę do każdej innej osoby, która sprawiła, że Lucie poczuła się tak, jakby tylko na to zasługiwała.

Lucie i Caleb to mieszanka wybuchowa, bo oboje skrywają w swoich sercach tak wiele cierpienia. A jednocześnie to spotkanie po latach jest dla nich swego rodzaju początkiem długiego procesu zdrowienia i radzenia sobie z rzeczami, które od lat ich dręczą. Chociaż nie jest to proces łatwy i bez przeszkód, to wzruszające było obserwować, jak Caleb - człowiek tak zamknięty w sobie, prawdziwy pracoholik - zakochuje się w możliwości stworzenia prawdziwego domu z Lucie i jej dziećmi. Jak zaczyna mu prawdziwie zależeć na tym, aby poskładać swoje życie do kupy, nawet jeśli jest mu ciężko i często pochłaniają go jego własne lęki. Ta surowość ich relacji, ale też realizm ich obaw, niepewności, różnych potyczek, sprawiły, że ta historia naprawdę chwyciła mnie za serce.

Ale jak już wspomniałam wyżej, pomimo ciężkiego wydźwięku i wielu bolesnych aspektów, ta historia jest też wzruszająco piękna i inspirująca. Miłość Caleba i Lucie, choć nie wolna od problemów, jest czysta i piękna. To taka miłość, przy której od razu wiadomo, że to jest to. Ale chyba najbardziej wzruszyła mnie miłość Lucie do jej własnych dzieci - miłość tak potężna, że dla nich jest gotowa poświęcić nawet swoje własne szczęście. Wszelkie sceny z tą trójką (a czasami też czwórką) ocieplały moje serce tak bardzo, że zakochiwałam się w nich coraz mocniej. Gdzieś między elementami żałoby, cierpienia, wielu wątpliwości i poczucia winy ukazał się obraz prawdziwej rodziny i silnej kobiety, która jest w stanie przezwyciężyć wszystko.

Nie jest to moja ulubiona powieść autorki, ani też nie jestem pewna, czy będę tę serię kontynuować (przede wszystkim dlatego, że jest ona wymagająca emocjonalnie i do tego muszę być w wyjątkowym humorze), ale doceniam to, że po raz kolejny udało jej się stworzyć coś tak nietuzinkowego i pełnego emocji, ale jednocześnie ciepłego i poruszającego. Dla fanów emocjonalnych romansów z pewnością będzie to książka, na którą warto zwrócić uwagę.







ELIZABETH O'ROARK po latach pisania publikacji medycznych, postanowiła, że w końcu chce zacząć pisać coś, co jest tylko i wyłącznie wytworem jej wyobraźni. Jej powieść Przebudzenie Olivii zyskała ogromne uznanie fanów w Polsce i za granicą, a także została nagrodzona złotym medalem Independent Publisher Book Awards. Elizabeth mieszka w Waszyngtonie z trójką swoich dzieci.







Tytuł: Lato, kiedy cię ocaliłam
Autor: Elizabeth O'Roark
Tytuł w oryginale: The Summer I Saved You
Seria: Pewnego lata. Tom 2
Data premiery: 26 czerwca 2024
Wydawnictwo: Papierowe Serca
Liczba stron: 352
Ocena: 7/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Papierowe Serca:
Czytaj dalej »

piątek, 7 czerwca 2024

Elizabeth O'Roark - Lato, kiedy cię poznałam



Oboje zrobią wszystko, żeby się nawzajem ochronić… nawet jeśli właśnie to ma rozdzielić ich na zawsze

Kiedy Juliet zamieszkała z rodziną pastora, myślała, że jej życie w końcu się ułoży. A gdy związała się z synem duchownego – Dannym – uwierzyła, że może być naprawdę szczęśliwa. Niestety to szczęście nie potrwało długo. Rodzina, która ją przygarnęła, zaczęła postrzegać ją tylko jako potulną kandydatkę na przyszłą żonę chłopaka, mającą ciągle okazywać wdzięczność za dach nad głową. Juliet czuła się przytłoczona dźwiganiem na swoich barkach całego ciężaru prac domowych.

Dziewczyna szybko nauczyła się ukrywać swoją prawdziwą osobowość. Starała się dopasować do oczekiwań swoich dobroczyńców i być jak najlepszą dziewczyną dla Danny’ego. Wszystko to się jednak zmienia, gdy pewnego lata Danny przyprowadza do domu swojego przyjaciela z college’u. To właśnie Luke pierwszy dostrzegł wartość Juliet. To on obudził w niej pragnienie wolności i gonienia za własnymi marzeniami.

A kiedy wszystko wokół się zmieniło, ich więź pozostała tak samo silna jak zawsze.


Sięgając po nową serię Elizabeth O'Roark na fali miłości do "Nie taki diabeł straszny" - jednej z, moim zdaniem, najbardziej niedocenianych serii romansów - zupełnie nie spodziewałam się najboleśniejszej, łamiącej duszę i serce historii, jaką dane mi było przeczytać w tym roku. I z pewnością nie wiedziałam, że piszę się na powieść, po której poczuję się tak, jakby wyssano ze mnie całą radość z życia, bo tak zapomnę się w bólu bohaterów, że ciężko mi się będzie po tym pozbierać. A więc, jeśli tak, jak ja, oczekiwaliście czegoś w podobnym klimacie, w końcu ta seria ma dziać się w tym samym świecie, co "Nie taki diabeł straszny", to ostrzegam - szykujcie się na cierpienie, łzy i historię, która was zniszczy.

Juliet dobrze wie, co to znaczy stracić wszystko. Kiedy więc pozostaje bez dachu nad głową i przygarnia ją religijna rodzina Allenów, jest zdeterminowana zrobić wszystko, aby okazać im należytą wdzięczność i zasłużyć na ich miłość - nawet jeśli oznacza to dopasowywanie się do każdego aspektu ich życia i umawianie się z ich synem. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak bardzo jest przy tym nieszczęśliwa, dopóki pewnego razu Danny nie przyprowadza do ich domu swojego przyjaciela, Luke'a. Przystojny surfer z wyglądem boga, na którego leci każda dziewczyna, od razu zachodzi jej za skórę. Jednak dopiero po jakimś czasie Juliet zdaje sobie sprawę, co jest tego powodem - Luke budzi w niej uczucia i pragnienia, których nie powinna czuć. To Luke dostrzega, że Juliet jest tak naprawdę namiastką siebie i tłamsi swoje pragnienia, aby być idealną kandydatką na przyszłą żonę syna Allenów, bo nie chce utracić ich miłości. I to on budzi w niej pragnienie podążania za własnymi marzeniami. Ale Juliet zawsze pragnęła rodziny, choć nigdy nie czuła się ich warta, a krok w jego stronę mógłby oznaczać utratę jedynego gruntu pod nogami, jaki zaznała w swoim życiu. 

Nie jestem pewna, czy to był mój błąd, czy nie, ale ja do tej książki podeszłam tak naprawdę w ciemno. Miałam jedynie jakieś założenia na podstawie opisu, ale nawet nie zagłębiałam się przed lekturą w opinie, bo ufam tej autorce, że zawsze trafi w mój gust. I oto proszę, zaskoczyła mnie historią, która mnie zdruzgotała. Wykończyła emocjonalnie, aż poczułam się wrakiem człowieka. To jedna z najboleśniejszych, pięknych w swojej tragedii historii miłosnych, jakie czytałam w całym swoim życiu i nawet nie wiem, jak ją powinnam ocenić, bo nawet nie podejrzewałam, że przeczytam coś takiego.

Ile bylibyście w stanie zrobić dla miłości? Do czego byście się posunęli, aby osoba, na której zależy wam najmocniej na świecie, była szczęśliwa i bezpieczna, nawet jeśli z daleka od was? Tak naprawdę cała historia Juliet i Luke'a sprowadza się do tych dwóch pytań, zmuszając ich do zmierzenia się z nieuchronnym i wieloletnim bólem, wynikającym ze skomplikowanej sytuacji. Chciałabym móc się złościć na Juliet za to, że przez lata pozwalała innym podejmować za nią decyzje, ale tak ciężko to robić, kiedy jej sytuacja łamie ci serce. Czułam się, jakby ciężar przygniatał mi klatkę piersiową, gdy czytałam, jak nisko ceni swoje życie i swoją wartość. Jak pozwala, by osoby wokół niej ją wykorzystywały, bo właśnie tak rozumiała miłość.

Nienawidzę rodziny Danny'ego i jego samego za to, że wykorzystali jej pragnienie posiadania prawdziwej rodziny i jej strachu o utratę dachu nad głową dla swoich własnych korzyści i pragnień. I chociaż każda historia ma dwie strony i logiczna część mnie rozumie, że niekoniecznie są oni czarnymi postaciami w tej historii, to tak bardzo ich nienawidziłam za to, że przez lata pozwalali Juliet czuć się tak, jakby tylko na to zasługiwała - na dopasowywanie się do nich jak klocek do dziury w zabawce, bo inaczej mogłaby utracić ich miłość i wsparcie. To najgorsza rzecz, jaką można zrobić osobie, której nikt nigdy nie postawił na pierwszym miejscu - sprawić, że będzie bała się każdego kroku i wyboru, w obawie, że ta upragniona miłość zostanie jej odebrana.

Jednocześnie najpiękniejszym elementem tej historii jest to, że nieważne co się dzieje, nieważne w jakim momencie życia znajdują się Juliet i Luke i jak bardzo wszystko jest przeciwko nim, to ich miłość do siebie popycha ich do przodu. Nawet jeśli musi być cicha. Nawet jeśli jest sekretem, który mógłby zniszczyć wszystko dookoła. Wybierają siebie raz za razem, nawet gdy nie są tego świadomi. Ich historia w najbardziej bolesny sposób ukazuje, że dla ukochanej osoby gotowi jesteśmy zrobić wszystko, nawet zrezygnować z własnego szczęścia, co widać w czynach Juliet raz za razem. Nigdy nie prosi o nic dla siebie, nigdy nie stawia siebie na pierwszym miejscu, ale dla Luke'a jest gotowa błagać, zniszczyć własne szczęście i wybrać nawet życie z dala od niego. Jest w tym pewien element tragedii, a może nawet toksyczności, ale to właśnie dzięki temu nie można się od ich historii oderwać.

Chociaż zazwyczaj nie sięgam po smutne książki, to nie tak, że stronię od nich całkowicie - muszę być po prostu w odpowiednim humorze i poczuć się przygotowana na to, że moje serce zostanie złamane. I chociaż nie spodziewałam się aż takiego bólu, to byłam przygotowana na emocjonalną historię, która być może pomoże mi wyjść z majowego zastoju czytelniczego - i miałam rację. Bo ta powieść mnie pochłonęła, ale była to przygoda tak emocjonalnie wykańczająca, że nie potrafiłam się po niej podnieść i pozbierać. Dzięki rozdziałom z przeszłości i teraźniejszości mamy szansę dostrzec całą beznadzieję tej sytuacji i chyba to jest najtrudniejsze. Bo możemy się wściekać i frustrować na decyzje bohaterów, ale gdy jest się tak złamanym, tak podkopanym, że zanika poczucie, że zasługujemy nawet na odrobinę szczęścia, strach sprawia, że robimy nawet mało rozsądne rzeczy.

Wiem, że to nie będzie książka dla każdego, więc nie napiszę zwykłego "polecam". Autorka porusza tutaj tak wiele trudnych tematów, takich jak gwałt, śmierć, czy samobójstwo, opisuje ciężkie życie Juliet i ciągle stawia bohaterów przed trudnymi wyborami, że nie zrobiłabym wam tego, pisząc, że każdy musi ją przeczytać. Ale jeśli chcecie coś, co was emocjonalnie pochłonie, zaangażuje do tego stopnia, że wasze serce już nigdy nie będzie takie samo, to możecie dać jej szansę. Tak naprawdę moja jedyna krytyka wobec tej historii tyczy się tego, że nie było tu wystarczająco szczęścia, aby zbalansować tę tragedię i smutek. Chciałabym przeczytać trochę więcej, niż tylko kilka stron o tym, jak po całym tym cierpieniu w końcu wszystko się układa. Myślę, że i Luke, i Juliet, ale też i my, na to zasłużyliśmy.







ELIZABETH O'ROARK po latach pisania publikacji medycznych, postanowiła, że w końcu chce zacząć pisać coś, co jest tylko i wyłącznie wytworem jej wyobraźni. Jej powieść Przebudzenie Olivii zyskała ogromne uznanie fanów w Polsce i za granicą, a także została nagrodzona złotym medalem Independent Publisher Book Awards. Elizabeth mieszka w Waszyngtonie z trójką swoich dzieci.







Tytuł: Lato, kiedy cię poznałam
Autor: Elizabeth O'Roark
Tytuł w oryginale: The Summer We Fell
Seria: Pewnego lata. Tom 1
Data premiery: 8 maja 2024
Wydawnictwo: Papierowe Serca
Liczba stron: 360
Ocena: 8/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Papierowe Serca:

Czytaj dalej »

wtorek, 13 lutego 2024

Elizabeth O'Roark - Diabeł w obrączce



Czy jedna szalona noc w Las Vegas przewróci ich życie do góry nogami?

Keeley, choć niewiele z tego pamięta, pewnej szalonej nocy wzięła ślub w Las Vegas. Dodatkowo jej wybrankiem okazał się oszczędny, zdyscyplinowany i praktyczny Graham, czyli jej całkowite przeciwieństwo. Keeley ucieka od niego nad ranem, przekonana, że problem ignorowany dostatecznie długo w końcu przestaje istnieć. Rzecz w tym, że kilka tygodni później orientuje się, że jest w ciąży.

Graham nigdy nie planował mieć dzieci. A już na pewno nie planował mieć ich z Keeley – kobietą, która od pierwszego spotkania działa mu na nerwy, nie wierzy w konta oszczędnościowe i uważa, że muffiny z czekoladą to zdrowa żywność. Mężczyzna nie może się doczekać, aż wróci do swojego poukładanego życia w Nowym Jorku. Okazuje się jednak, że im więcej czasu spędza z Keeley, tym bardziej rozumie, co nim kierowało, kiedy upojony alkoholem zdecydował się ją poślubić. Czy w ostatecznym rozrachunku okaże się to najlepszą decyzją w jego życiu?

Czy dwie zupełnie różne osoby mogą znaleźć wspólny język i szansę na miłość?


Jedną z moich ulubionych i zarazem najbardziej niedocenionych serii ostatniego roku jest seria Nie taki diabeł straszny, więc z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnego tomu. Może i nie zachęca okładkami ani tytułami, ale każda z tych książek skrywa w sobie wspaniałe historie, które można przeczytać w jeden wieczór. Diabeł w garniturze to już czwarta część i tym razem autorka przedstawia nam historię najlepszej przyjaciółki Gemmy oraz brata Bena z trzeciej części - Keeley i Grahama.

Keeley i Graham są swoimi kompletnymi przeciwieństwami. Ona jest porywcza, ma w sobie wiele z dziecka i uważa Grahama za największego nudziarza na świecie. On natomiast jest odpowiedzialny, spokojny i poukładany. Poznają się podczas organizacji imprezy dla swoich bliskich, ale po raz pierwszy spotykają się dopiero na niej. I chociaż nadal zupełnie nie potrafią się dogadać, wybucha między nimi tak ogromna chemia, że obydwoje lądują... w Vegas. Z całą masą zużytych prezerwatyw, obrączkami i aktem małżeństwa na stoliku. Keeley nie może uwierzyć, że nie tylko przespała się z takim nudziarzem, nawet jeśli jest najbardziej atrakcyjnym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała, ale też za niego wyszła. Postanawia więc udawać, że nic się nie wydarzyło i ucieka z hotelowego pokoju. I tak niczego nie pamięta, ma więc nadzieję, że to tylko jedna wielka pomyłka. Kiedy jednak mijają kolejne miesiące, a wszystko wskazuje na to, że z tego jednego szalonego weekendu wyniknie niespodzianka w postaci ciąży, której nigdy nie planowała, być może powrót Grahama do jej życia będzie nieunikniony.

Motyw nieplanowanej ciąży jest dość kontrowersyjny i wiem, że większość czytelniczek za nim nie przepada, ale ja od razu bardzo zapragnęłam tę część przeczytać. Sama fabuła wzbudziła moje zainteresowanie i miałam nadzieję, że to będzie jeszcze lepsza część, niż poprzednie - o ile to w ogóle możliwe. Niestety... coś tu po drodze poszło nie tak. Zacznijmy może od tego, że pisząc, iż Graham i Keeley są swoimi zupełnymi przeciwieństwami, wcale nie wyolbrzymiam. Właściwie napisałabym wręcz, że to niedopowiedzenie, bo dawno nie miałam do czynienia z dwójką tak niedopasowanych do siebie osób, która jest przy okazji niesamowicie uparta i nawet nie chce się poznać.

Keeley w tej książce, przynajmniej na początku, okropnie mnie frustrowała. Wyobraźcie sobie nastolatkę przechodzącą okres buntu, ale w ciele dorosłej kobiety, i dostaniecie właśnie ją. I chociaż rozumiem, że w dużej mierze to hormony, wielka zmiana związana z ciążą i tym, że Graham niezbyt na początku pomagał, tak czasami po prostu nie mogłam uwierzyć w rzeczy, które wychodziły z jej ust. Jaka kobieta, tym bardziej lekarka, karmiłaby się samym niezdrowym jedzeniem i słodyczami, obrażając się na to, że ojciec jej dziecka chce zadbać o jej zdrowie?

Graham był znośniejszy, aczkolwiek też miałam poczucie, jakbym czytała o dwóch zupełnie różnych osobach, które wychodziły z niego w zależności od sytuacji. Czasami potrafił być wielkim dupkiem, więc chyba pod tym względem dobrali się idealnie. Kiedy indziej pokazywał swoją troskliwą stronę i ciężko było go nie lubić. Na szczęście wraz z rozwojem sytuacji poznajemy ich coraz bliżej i dopiero wtedy naprawdę zaczęłam ich rozumieć. Potrzeba wiele cierpliwości, aby w końcu zaczęli odkrywać swoje karty. Porzucenie tych masek trochę mnie uspokoiło, bo obawiałam się, że być może to będzie jedna z tych par, która po prostu do siebie nie pasuje.

Chociaż sytuacja, w której bohaterowie się znaleźli, nie jest idealna, to autorka znowu wspaniale ukazała wszelkie etapy budowania prawdziwej przyszłości, razem z ich upadkami, nieporozumieniami, niepewnościami i towarzyszącymi im emocjami. Fajnie było zobaczyć, jak w końcu obydwoje się zmieniają dla dobra ich przyszłej rodziny. I nawet jeśli cała ta sytuacja w Vegas była prawdopodobnie najbardziej przerysowaną i nierealistyczną sytuacją, o której od dawna czytałam, to przymknęłam na to oko, bo mimo wszystko na koniec naprawdę dobrze się bawiłam. I może gdyby nie to, że na początku miałam z nimi pod górkę, ta książka mogła być o wiele lepsza.

Diabeł w obrączce nie jest może książką idealną, ani też moją ulubioną, ale nadal uważam, że ta seria zasługuje na dużo miłości, a już szczególnie drugi i trzeci tom. To książki łączące w sobie humor, pikanterię, ale też całą masę emocji, które momentami naprawdę chwytają za serce. Kiedy mam ochotę na lżejszy, niewymagający romans, ale też taki, który trafi do mojego serca, to właśnie tego typu historie mam na myśli. Tak więc mimo wszystko polecam!





ELIZABETH O'ROARK po latach pisania publikacji medycznych, postanowiła, że w końcu chce zacząć pisać coś, co jest tylko i wyłącznie wytworem jej wyobraźni. Jej powieść Przebudzenie Olivii zyskała ogromne uznanie fanów w Polsce i za granicą, a także została nagrodzona złotym medalem Independent Publisher Book Awards. Elizabeth mieszka w Waszyngtonie z trójką swoich dzieci.





Tytuł: Diabeł w obrączce
Autor: Elizabeth O'Roark
Tytuł w oryginale: The Devil Gets His Due
Seria: Nie taki diabeł straszny. Tom 4
Data premiery: 7 lutego 2024
Wydawnictwo: Papierowe Serca
Liczba stron: 368
Ocena: 6/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Papierowe Serca:


Czytaj dalej »

wtorek, 1 sierpnia 2023

Elizabeth O'Roark - Diabeł w garniturze



Gemma w prawniczym środowisku pnie się na szczyt. Jej celem jest zostanie partnerką w znanej kancelarii, a wszystko po to, aby w końcu rozbić męską klikę tego światka i wspierać kobiety takie jak ona sama – które za zaufanie niewłaściwemu mężczyźnie zapłaciły najwyższą cenę.

Jedną z przeszkód na jej drodze jest jednak Ben – złodziej klientów, eksmiter porzuconych kobiet, młodszy partner w kancelarii. Ze swoim uroczym, zadowolonym z siebie uśmiechem i zbyt idealnymi zębami Ben Tate jest żywym symbolem wszystkiego, czego Gemma nienawidzi. Jednak kiedy do kancelarii trafia sprawa, która może zapewnić Gemmie upragniony awans, kobieta nie waha się ani chwili – nawet jeśli oznacza to konieczność współpracy z wrogiem.

Jest jeszcze jeden problem: diablica na ramieniu Gemmy, która uaktywnia się każdego ranka przed wyjściem do biura i szepcze jej do ucha lawinę sugestii, rozpalając w jej sercu cudowny płomień. Sugestii, które Gemma od dwóch lat konsekwentnie ignoruje… ponieważ każda z nich dotyczy Bena Tate’a.


Jeśli lubicie historie w stylu "The Spanish Love Deception" Eleny Armas czy "Wrednych Igraszek" Sally Thorne, to mam dla was książkę idealną! "Diabeł w garniturze" to już trzeci tom tej cudownej serii, która z każdą kolejną częścią tylko jeszcze bardziej kradnie moje serce i to coś idealnego dla osób, które lubią takie zabawne, seksowne romanse biurowe z odrobiną emocji i dużą dawką miłości. Po wielu rozczarowaniach książkowych z ostatnich tygodni, tej historii udało się wywołać całe stado motylków w moim żołądków i uśmiech, który nie schodził z mojej twarzy. Bez dwóch zdań moja nowa komfortowa historia, do której jeszcze nie raz powrócę. 

Dwójka rywali z kancelarii prawniczej. Wspólne zlecenie, nad którym zmuszeni są współpracować. Gemma i Ben nie dogadują się ze sobą, odkąd dwa lata temu Ben przeniósł się do ich firmy i ukradł jej klienta. Ich potyczki stały się tak słynne na całą firmę, że niemalże każdy tylko czeka, aż dojdzie między nimi do kolejnego starcia. Współpraca jest ostatnim, na co Gemma ma ochotę, szczególnie, że jej najważniejszym celem jest zyskanie upragnionej pozycji partnerki w firmie, a praca z Benem zwiastuje tylko kłopoty. A jednak jest to szansa, obok której nie może przejść obojętnie. Nie pomaga też to, że Ben jest niewiarygodnie przystojny i codziennie ją rozprasza swoją obecnością, co potęgowane jest przez kolejne wspólne weekendy i długie godziny pracy. Gemma jednak nie chce wchodzić w kolejny związek z prawnikiem, a Ben to usposobienie wszystkiego, czego unika w facetach. Na dodatek wywołaliby tym tylko skandal, który nie byłby tego wart... dlaczego więc nie myślenie o sobie jest takie trudne?

Nie bez powodu porównałam tę historię do dwóch moich ukochanych książek - czytając ją, czułam się dokładnie tak samo, jak podczas poznawania historii Aarona i Liny, czy też Josha i Lucy. Ta budująca napięcie rywalizacja w miejscu pracy i sekretne pragnienie, przed którym bohaterowie za wszelką cenę starają się ustrzec. Te potyczki słowne przepełnione namiętnością i pragnieniem, do których nie chcą się przyznać. To doszukiwanie się malutkich szczególików, które pozwalają bohaterom się poznać tak, jak nie zna ich nikt inny. To robienie wszystkiego, aby ta druga osoba zwróciła na ciebie uwagę. Rozpływałam się, chichotałam jak mała dziewczynka i umierałam z zachwytu, gdy bohaterowie byli chociażby w odległości dwóch pięciu metrów od siebie - taki wpływ miała na mnie ta książka.

Czy wspominałam, że absolutnie uwielbiam Gemmę i Bena? Ta dwójka osobno z błyskawiczną prędkością skradła moje serce, ale już razem byli totalną petardą. Bezwzględni prawnicy i pracoholicy, którzy są rewelacyjni w swoim fachu, ale w życiu prywatnym kompletnie im nie idzie. Gemma ciągle pamięta swój ostatni nieudany związek z prawnikiem i przekonana jest, że do szczęścia potrzebuje teraz jedynie dobrego chłopaka z jakiegoś małego miasteczka, najlepiej weterynarza albo jakiegoś kucharza, który nauczy ją spokojnego życia z dala od hałasu dużego miasta. Po czym na scenę wchodzi Ben... czyli totalne przeciwieństwo tego, co sobie zaplanowała, a jednak jej największa pokusa i jednocześnie zmora jej życia, który za zadanie wziął sobie udowodnić jej, że to u jego boku będzie najszczęśliwsza. Nie pamiętam kiedy ostatnio chemia między bohaterami wylewała się tak bardzo, jak między tą dwójką. Pochłaniałam każdą ich interakcję jak powietrze, a nawet sceny erotyczne, które normalnie mnie nudzą, sprawiły, że uśmiechałam się jak wariatka - tak bardzo ta dwójka do siebie pasowała.

Piszę tę recenzję tydzień po przeczytaniu tej książki, a Gemma i Ben nadal siedzą w mojej głowie i chyba nigdzie się nie wybierają. Ta dwójka pochłonęła mnie bez reszty, a myślałam, że nic nie pobije Josha i Drew z drugiego tomu - okazuje się, że ta seria po prostu z każdą kolejną częścią staje się jeszcze lepsza. A wiecie, za co pokochałam ją najmocniej? Za to, jak silną żeńską postacią jest Gemma. Kocham Bena całym sercem i nigdy nie przestanę się nim zachwycać, ale romanse mają niestety to do siebie, że bohaterki często zostają przyćmione przez bohaterów. Nie tym razem - Gemma to dowód na to, że kobiety mogą być zarówno silne, bezwzględne, brutalnie szczere, zafiksowane na pracy i wspinaniu się po szczeblach kariery, ale pragnące jednocześnie miłości, namiętności, lubiące seks i nie bojące się mówić głośno o swoich pragnieniach, bez przepraszania. Uwielbiam to, że zarówno Ben, jak i Gemma, są złożonymi, skomplikowanymi postaciami, które wiele muszą przepracować, zanim rzucą się na dobre w ten związek. Popełniają błędy, czasami tracą cierpliwość i ranią się wzajemnie, ale ich reakcje są życiowe i zrozumiałe. Szczególnie z przypadku Gemmy, która zraniona przez byłego partnera nie ma już zaufania do mężczyzn. Dzięki temu naprawdę mamy szansę zaobserwować, jak budują wzajemnie zaufanie i podstawy do zdrowego, pełnego zrozumienia i wsparcia związku. 

Rzadko się zdarza, że książka napisana głównie dla kobiet, jest również o kobietach. Natomiast "Diabeł w garniturze" to był jednocześnie romans, jak i po prostu powieść, dzięki której jako kobieta poczułam się zrozumiana, podniesiona na duchu i zainspirowana. Aspekt roli kobiet, szczególnie w środowisku tak zdominowanym przez mężczyzn, to zaraz po historii miłosnej Bena i Gemmy mój ulubiony wątek w tej historii. Czasami miałam ochotę rwać sobie włosy z głowy, obserwując jak bohaterka wypruwa sobie żyły, aby zapracować na pozycję, którą mężczyzna dostałby z łatwością. Jak nazywana jest bezwzględną za bycie dobrą w swoim fachu, podczas gdy jej koledzy z pracy są z tego powodu poklepywani po ramionach. Frustrowało mnie to tysiąc razy bardziej, bo która z nas chociaż raz w życiu nie była w podobnej sytuacji, albo zna inną kobietę, której przyszło się z tym zmierzyć? A jednocześnie czułam solidarność z każdą kobietą na świecie, jakby ta historia karmiła mojego feministycznego ducha i inspirowała do zmian. Jestem nią absolutnie zauroczona.

Mogłabym się tak zachwycać w nieskończoność, ale napiszę tylko tyle - jeśli macie przeczytać coś z mojego polecenia, to przeczytajcie "Diabła w garniturze". Nie, przeczytajcie całą tę serię! Bez względu na okładki i tytuły, które mogą nie do końca zachęcać. Obiecuję wam, że to będą jedne z najlepszych romansów, jakie przeczytacie w tym roku. I to z bohaterami, którzy zapadną wam prosto w serca!








ELIZABETH O'ROARK po latach pisania publikacji medycznych, postanowiła, że w końcu chce zacząć pisać coś, co jest tylko i wyłącznie wytworem jej wyobraźni. Jej powieść Przebudzenie Olivii zyskała ogromne uznanie fanów w Polsce i za granicą, a także została nagrodzona złotym medalem Independent Publisher Book Awards. Elizabeth mieszka w Waszyngtonie z trójką swoich dzieci.







Tytuł: Diabeł w garniturze
Autor: Elizabeth O'Roark
Tytuł w oryginale: The Devil You Know
Seria: Nie taki diabeł straszny. Tom 3
Data premiery: 1 maja 2023
Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki
Liczba stron: 368
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Niegrzeczne Książki:


Czytaj dalej »

poniedziałek, 22 maja 2023

Elizabeth O'Roark - Diabeł na Hawajach



Jak najlepiej sprawdzić faceta? Pojechać z nim na wakacje!

Wakacje z byłym? To nie brzmi jak dobry pomysł, ale jeśli istnieje idealne miejsce, by spróbować od nowa, to z pewnością są nim słoneczne Hawaje! Zresztą znana wokalistka Drew i tak nie ma w tej chwili lepszego pomysłu na wyjście z życiowego kryzysu. Pakuje więc walizki i wraz ze swoim ekschłopakiem wyrusza na rodzinną wycieczkę.

Tropikalna przygoda szybko zmienia się w prawdziwy tor przeszkód. Drew naprawdę stara się dać Joelowi drugą szansę i przy okazji odwdzięczyć się jego rodzinie za okazaną życzliwość. Okazuje się to jednak szalenie trudne, kiedy na każdym kroku wpada na irytującego starszego brata swojego byłego – Joshuę. Ten nadęty i złośliwy lekarz sprawia, że złamane serce Drew zaczyna bić szybciej. Ale zaraz, zaraz… Przecież to nie z tym Baileyem miała spędzić gorące wakacje…


Są takie książki, które pod pozorami czegoś zupełnie innego skrywają historie, które na długi czas zapadną w naszych sercach. Tak samo, jak są ludzie, których podczas pierwszego wrażenia nieprzychylnie oceniamy, aby z czasem odkryć ich kolejne warstwy i pokochać to, czego nie zauważyliśmy na początku. Dla mnie właśnie do tej kategorii należy seria "Nie taki diabeł straszny" Elizabeth O'Roark - niepozorna, w pierwszej chwili przywodząca na myśl erotyk, obok którego łatwo nam przejść obojętnie, a w środku skrywająca jedne z najpiękniejszych historii. Pamiętam, że pierwszy tom zrobił na mnie duże wrażenie i byłam przekonana, że kolejne części nie dadzą rady go pobić. Jak się myliłam! Drugi tom to coś innego. To książka, która trzymała moje serce na dłoni, wywołała śmiech, rumieńce, a nawet łzy.

Główna bohaterka tej książki jest nam już dobrze znana - Drew to słynna piosenkarka, która zaprzyjaźnia się z Tali w pierwszej części, przesympatyczna osoba, która niestety tkwi w związku z beznadziejnym facetem. Nie będę ukrywać, że bardzo się bałam tego tomu ze względu na właśnie ten wątek z Sixem, bo jeśli autorka poszłaby w stronę trójkąta miłosnego, nie wiem czy dałabym radę dotrwać do końca. Ale kompletnie się nie spodziewałam, że historia Drew aż tak mnie dotknie, a cała sytuacja nabierze zupełnie innego znaczenia. Zastanawialiście się kiedyś, jak dużo poniżenia, smutku i beznadziei jest w stanie znieść człowiek w swoim życiu, zanim zacznie je akceptować jako swoją normalność, na którą zasługuje? Poznanie kulisów tego ekstrawaganckiego życia Drew, tego, jak traktowana jest przez swojego menadżera i innych ludzi, jak zmuszana jest do pracowania w nienormalnych ilościach godzin, jakby była robotem, a nie tylko człowiekiem, a dodatkowo przedstawienie tego w zestawieniu z jej życiem rodzinnym, które wcale nie ma się lepiej, złamało mi serce na milion malutkich kawałeczków.

Wyjazd na Hawaje ma być odpoczynkiem od niekończącej się pracy oraz ostatnią szansą, aby uratować związek z Sixem, ale ta wycieczka szybko staje się czymś zupełnie innym, niż Drew się spodziewała. Cóż, po pierwsze, na miejscu nie zastaje swojego niby chłopaka, a zamiast tego spotyka Josha i jego dziewczynę - irytująco przystojnego brata Sixa, który z jakiegoś powodu jej nie znosi. A po drugie, dzień po dniu coraz bardziej zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej związek z Sixem nie ma prawa się udać, ale nie ma ochoty skrzywdzić jego chorej matki, która traktuje ją jak swoją własną córkę i jest dla niej przesympatyczna. Wkrótce nawet Josh, jej jedyny wróg na tej wycieczce (nie licząc jego irytującej dziewczyny), staje się jej bliski i Drew odkrywa, że jest on wspaniałym człowiekiem, którego z łatwością mogłaby pokochać, gdyby prowadziła inne życie.

Relacja Josha i Drew to definicja motywu "right person, wrong time", a ich historia zafunduje wam solidny wachlarz przeróżnych emocji. To dwójka osób, która pomimo początkowej niechęci i nieporozumień odkrywa w sobie coś, czego nie znaleźli jeszcze nigdy w żadnej innej osobie. To Josh okazuje Drew wsparcie i zrozumienie, gdy rozpada się na kawałki i ma wszystkiego dość. I to Drew budzi w Joshu instynkty, aby zmienić coś w swoim życiu na lepsze, zaryzykować i otworzyć swoje serce na prawdziwą miłość. Pokochałam w nich tak wiele, te wzajemne docinki i to, jak świetnie rozumieli swoje poczucie humoru. Te wrażliwe rozmowy, podczas których zdradzali sobie swoje największe sekrety i uczucia, o których z nikim innym nie rozmawiali. Nawet te ich małe momenty, których nie dzielili z nikim innym, bo kochali to, że były tylko ich. To razem z nimi śmiałam się do łez, ale też płakałam z powodu złamanego serca.

Czy muszę wam mówić, że autorka na tacy serwuje wam kolejnego genialnego męża książkowego, dla którego przepadniecie? Josh zauroczył mnie z tak wielu powodów, ale najważniejsze było to, że jego miłość do Drew widać było we wszystkim, co dla niej robił. Jak się o nią troszczył, słuchał każdego jej słowa, jak pokazał jej, że miłość może być bezinteresowna, a ona zasługuje na lepsze traktowanie niż to, na które dotychczas się godziła. A taką wisienką na torcie jest osadzenie większości akcji na malowniczych Hawajach, gdzie naszych bohaterów czeka nie tylko cały rollercoaster zawirowań sercowych, ale też wiele przygód pośród dzikiej natury. Do samego końca nie mogłam się oderwać i gdybym mogła, przeczytałabym jeszcze więcej o tych bohaterach. Teraz tym bardziej nie mogę się doczekać kolejnego tomu tej serii!







ELIZABETH O'ROARK po latach pisania publikacji medycznych, postanowiła, że w końcu chce zacząć pisać coś, co jest tylko i wyłącznie wytworem jej wyobraźni. Jej powieść Przebudzenie Olivii zyskała ogromne uznanie fanów w Polsce i za granicą, a także została nagrodzona złotym medalem Independent Publisher Book Awards. Elizabeth mieszka w Waszyngtonie z trójką swoich dzieci.







Tytuł: Diabeł na Hawajach
Autor: Elizabeth O'Roark
Tytuł w oryginale: A Devil and the Deep Blue Sea
Seria: Nie taki diabeł straszny. Tom 2
Data premiery: 8 marca 2023
Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki
Liczba stron: 392
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Niegrzeczne Książki:




Czytaj dalej »

środa, 1 marca 2023

Elizabeth O'Roark - Diabeł z Hollywood



Może i nie jest diabłem, ale praca z nim przez sześć tygodni wydaje się piekłem na ziemi.

Hayes Flynn jest aroganckim gburem znanym z zamiłowania do szkockiej i sposobu, w jaki rozprzestrzenia swój brytyjski „urok” w całym Hollywood, nigdy dwa razy z tą samą kobietą.

Jest przy tym ostatnią osobą, dla której Tali chciałaby pracować, ale dobrze płaci, a w dodatku ma twarz, od której nawet ona nie może oderwać wzroku. Im więcej czasu spędzają razem, tym trudniej jest go nienawidzić.

Okazuje się bowiem, że pod tą zadowoloną z siebie powierzchownością kryje się serce, którego nie chce pokazać – takie, które zostało złamane dekadę wcześniej.

Tali chciałaby je dla niego posklejać, zanim będzie musiała odejść… Ale jak to zrobić, żeby przy okazji nie złamać swojego?


Minęły lata odkąd czytałam ostatnio książkę Elizabeth O'Roark, ale powróciłam do jej twórczości z największą przyjemnością. Jej nowa seria "Nie taki diabeł straszny" to jej powrót na polski rynek czytelniczy po latach i chociaż jest napisana w zupełnie innym klimacie niż chociażby "Przebudzenie Olivii" czy "Pokusa Erin", które były bardziej emocjonalnymi powieściami, to jest w nich ta sama lekkość i urok, za które pokochałam jej styl pisania lata temu. Przezabawna, słodka, pikantna, lekka i niewymagająca - dla mnie brzmi to jak ideał. Zresztą, kto oparłby się takiemu przystojnemu diabłu, jak Hayes Flynn?

Tali rok temu przekonała się, że mężczyznom nie można ufać i nawet najlepszy związek może okazać się kłamstwem i rozpaść się w mgnieniu oka. A jej nowy szef, jeden z najsłynniejszych chirurgów plastycznych w Hollywood, to usposobienie wszystkiego, czego nienawidzi w mężczyznach. Przyjmuje posadę jego asystentki tylko z tego powodu, że potrzebuje pieniędzy. Hayes Flynn nie bez powodu ma reputację kobieciarza, o czym przekonuje się już pierwszego dnia pracy, gdy zmuszona jest pozbyć się leżącej w jego łóżku, nagiej kobiety. Gdyby nie goniący ją termin oddania jej pierwszej książki i wisząca nad nią, jak ciemna chmura burzowa, zaliczka, uciekałaby od niego, jak najdalej. Szybko okazuje się jednak, że być może Hayes i Tali mają o wiele więcej wspólnego, niż mogłoby się im wydawać, a za maską faceta diabła, któremu nie zależy na niczym poza pracą, skrywa się skrzywdzony człowiek, który - zupełnie jak Tali - obiecał sobie już nigdy nie otworzyć przed nikim serca. Czy osoby z sercami pokrytymi wieloma warstwami ochronnymi pozwolą sobie na miłość?

Kiedy bohaterowie książki sprawiają, że chichoczę jak nastolatka i nie mogę przestać się uśmiechać, to od razu wiadomo, że mam w rękach coś wartościowego. "Diabeł z Hollywood" może i nie jest wyszukaną lekturą, a nawet sama fabuła nie jest niczym oryginalnym, ale ci bohaterowie i ich relacja zauroczyły mnie w ciągu kilku pierwszych rozdziałów książki, a to nie lada wyczyn. To była najlepsza pozycja na wieczór, kiedy potrzebowałam czegoś szybkiego, co nie będzie wymagało ode mnie skupienia, ani zaangażowania emocjonalnego. Dawno już się tak zwyczajnie nie bawiłam i nie śmiałam, jak podczas lektury historii Tali i Hayesa - a dla mnie to wyznacznik komfortu, jestem więc pewna, że w przyszłości powrócę do tej książki.

Hayes i Tali to na pierwszy rzut oka zupełne przeciwieństwa. On jest diabelnie przystojnym pracoholikiem, znanym chirurgiem plastycznym gwiazd Hollywood, który wolne wieczory spędza wlewając w siebie niezdrowie ilości alkoholu lub na baraszkowaniu z coraz to inną kobietą. Natomiast ona ciężko pracuje, aby spełnić marzenie o zostaniu pisarką, a poza pracą asystentki i pisaniem nie zależy jej na swoim życiu uczuciowym i zdecydowanie woli spędzać wieczory sama. Kiedy jednak ich charaktery się zderzają, wybucha niesamowita chemia, którą podszyta jest każda ich kolejna interakcja. Gdzie on działa na nerwy swoim zachowaniem, jakby naumyślnie chciał trzymać każdego z daleka od siebie, ona nie daje sobą pomiatać i zawsze go o tym informuje. Ich sprzeczki i przekomarzanki to czysta rozrywka, niejednokrotnie bolał mnie brzuch ze śmiechu.

O'Roark dotychczas znałam od bardziej emocjonalnej strony, ale jestem zauroczona tą cieplejszą, podnoszącą na duchu wersją, jaką poznałam w tej książce. Szczególnie, że to cudowny slow burn, który w najsłodszy sposób pokazuje wszystkie etapy zakochiwania się w osobie, której najmniej się w swoim życiu spodziewaliśmy. Pokochałam to, jak krok po kroku budowali zaufanie i odkrywali wszystkie karty, pozwalając poznać nawet najbardziej skryte i wrażliwe cząstki siebie. To osoby, które otoczyły swoje serca murami, gdy lata temu zostały złamane, ale ich przyjaźń, zrozumienie i zaufanie, jakim się wzajemnie obdarzyli, pozwoliły im je zburzyć i odkryć coś jeszcze piękniejszego. Pokochałam ich relację, ich miłość i to, jak wzajemnie zmieniali się na lepsze.

Jak już pisałam, nie oczekujcie od tej książki zwrotów akcji, wielkich dramatów, ani zaskakującej fabuły. Ta historia dość mocno skupia się na przyziemnych wątkach i relacji między bohaterami, co mi akurat bardzo się bardzo podobało - lubię czytać o najmniejszych momentach, które w szerszej perspektywie mają ogromne znaczenie dla bohaterów. Gdybym miała wymienić idealną książkę na wieczór po ciężkim dniu, na liście zdecydowanie znalazłaby się ta pozycja. Jest humor, ciepło, emocje, trochę erotyki, ale przede wszystkim dużo słodkości i miłości. Już się nie mogę doczekać drugiego tomu!






ELIZABETH O'ROARK po latach pisania publikacji medycznych, postanowiła, że w końcu chce zacząć pisać coś, co jest tylko i wyłącznie wytworem jej wyobraźni. Jej powieść Przebudzenie Olivii zyskała ogromne uznanie fanów w Polsce i za granicą, a także została nagrodzona złotym medalem Independent Publisher Book Awards. Elizabeth mieszka w Waszyngtonie z trójką swoich dzieci.







Tytuł: Diabeł z Hollywood
Autor: Elizabeth O'Roark
Tytuł w oryginale: A Deal with the Devil
Seria: Nie taki diabeł straszny. Tom 1
Data premiery: 18 stycznia 2023
Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki
Liczba stron: 360
Ocena: 8/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Niegrzeczne Książki :)


Czytaj dalej »

piątek, 5 lipca 2019

Elizabeth O'Roark - Pokusa Erin


Erin Doyle i Brendan Langstrom od dawna za sobą nie przepadają. Dziewczyna nie znosi kobieciarzy, Brendan nigdy nie ukrywał, że jedyne co go interesuje, to przygody na jedną noc i zero zobowiązań.

Mężczyzna ma jednak kłopoty i szuka miejsca, w którym mógłby na jakiś czas zamieszkać. W tej sytuacji narzeczony Erin, który jest zarazem jego najlepszym przyjacielem, proponuje mu mieszkanie w na terenie ich wspólnej posiadłości. Upokorzona dziewczyna nawet nie próbuje ukryć faktu, że bardzo jej się nie podoba ten pomysł.

Jednak pod nieobecność Roba, Brendan przez przypadek poznaje sekret Erin, którego nie zdradziła nawet swojemu narzeczonemu. Może okazać się, że mężczyzna, o którym Erin miała tak złe zdanie, stanie na wysokości zadania i będzie jedyną osobą, która może jej pomóc.

wydawnictwokobiece.pl


Jeśli czytaliście "Przebudzenie Olivii" to z pewnością nie obcy są wam bohaterowie "Pokusy Erin", będącej pewnego rodzaju kontynuacją. Co mnie zaskoczyło, książka ta nie cieszyła się zbyt pozytywnymi opiniami w porównaniu do jej wychwalanej poprzedniczki, przez co, nie ukrywam, mój zapał też trochę opadł. Dodajmy do tego trójkąt miłosny i moja lektura książki troszkę się przeciągnęła w czasie. Teraz żałuję, że tak długo zwlekałam, bo okazało się, że nie było czego się obawiać, a historia Erin i Brendana pochłonęła mnie bez reszty.

Erin i Brendan poznali się lata temu, kiedy razem pracowali w firmie turystycznej. Już wtedy Erin była chłopakiem mocno zauroczona, on jednak wyraźnie nie znosił jej obecności i na każdym kroku dawał jej o tym znać. Na ślubie Olivii i Willa doszło między nimi do czegoś, co miało zmienić wszystko, jednak wkrótce wrócili do punktu wyjścia i na lata się rozstali. Oboje poszli w swoją stronę, Erin w końcu się zaręczyła, a Brendan zamieszkał we Włoszech.

Zakazany owoc kusi najbardziej i tego właśnie przekonują się Erin oraz Brendan, kiedy kilka lat później zamieszkują pod jednym dachem, budząc w sobie skrywane uczucia z przeszłości. Jest niestety jeden problem - mieszka z nimi również narzeczony Erin, który jest jednocześnie najlepszym przyjacielem Brendana. Książkę "Przebudzenie Olivii" czytałam tak dawno temu, że nie jestem w stanie przypomnieć sobie, czy autorka w jakikolwiek sposób nakierowywała na tę właśnie parę, ale pamiętam głównych bohaterów jako przyjaciółkę Olivii oraz brata Willa. Kto by pomyślał, że ta dwójka miała jakąś wspólną przeszłość?

Erin znajduje się między młotem, a kowadłem - z jednej strony mieszka ze swoim narzeczonym, którego kocha i dzięki któremu prowadzi stabilne, spokojne życie, a z drugiej nagle jej świat staje do góry nogami, gdy staje oko w oko z mężczyzną, który lata temu nie chciał opuścić jej myśli. Teraz szczerze nie cierpi go za to, że złamał jej serce i wcale nie chce, aby mieszkał razem z nimi, ale musi to zaakceptować. Tak samo jak to, że jej dawne uczucia wychodzą na powierzchnie, kiedy tylko Brendan jest blisko. Jeszcze gorzej robi się, gdy jej narzeczony Rob wyjeżdża służbowo i Erin oraz Brendan zostają sami.

Bardzo obawiałam się kolejnego trójkąta miłosnego, bo już wszyscy tutaj chyba znają mój stosunek do tego wątku. Dlatego może was zaskoczę, jeśli powiem, że tutaj mi on prawie w ogóle nie przeszkadzał (poza ostatnimi rozdziałami, bo nie ukrywam, że wtedy trochę się zirytowałam). Chociaż pewnie ma to coś wspólnego z tym, że Rob tak naprawdę był nieobecny przez większą część książki, a na dodatek wyraźnie było widać, że jego związek z Erin nie jest najbardziej udany. Podoba mi się bardzo, że autorka skupiła się tutaj głównie na przedstawieniu historii Erin i Brandena, zarówno ich przeszłości, jak i teraźniejszości, a nie czytaliśmy ciągle o tym, jak to główna bohaterka nie może się zdecydować między dwoma mężczyznami. Dla mnie to była duża ulga, bo nic mnie bardziej nie irytuje, jak właśnie coś takiego.

Ta historia to tornado emocji, zupełnie jak poprzednia książka. Chociaż oczywiście jest to głównie romans, to główni bohaterowie codziennie mierzą się z własnymi demonami, które nie dają im spokoju. Brendan żyje w nieustannym poczuciu winy, co odbija się na jego stosunku do związków i miłości, w tym także na jego relacji z Erin. Natomiast sama Erin zaczyna odkrywać, że być może jej idealne życie wcale nie jest idealne, a ona nieświadomie zrezygnowała z wszystkiego, co ją uszczęśliwia, aby uszczęśliwić kogoś innego i w rezultacie całkowicie się zatraciła. To ich historia o drodze do wybaczenia, o walce o siebie i swoje własne szczęście. Bardzo podoba mi się to, że Elizabeth O'Roark nie skupiła się jedynie na wątku miłosnym, ale świetnie ukazała rozwój postaci. A w międzyczasie pojawili się także ukochani bohaterowie z poprzedniej książki, za którymi osobiście trochę się stęskniłam.

"Pokusa Erin" to moim zdaniem bardzo dobra książka. Może i nie dorównuje poprzedniczce i nie jest idealna, bo nawet mnie w pewnym momencie szlag trafił, ale jednak bardzo mnie poruszyła i wciągnęła na tyle mocno, że nie mogłam się oderwać. Chemia między Brendanem, a Erin była niezwykle intensywna, przez co nie można było im nie kibicować. A nawet trójkąt miłosny mi nie przeszkadzał, bo okazało się, że ta powieść skrywa w sobie coś więcej. Historia jest bardzo dobrze przemyślana i świetnie napisana. Frustrująca, intensywna, pełna bólu i emocji, ale przede wszystkim nadziei. Spotkałam się z wieloma stwierdzeniami, że ta część zawiodła oczekiwania, ale moje spełniła i nawet pozytywnie zaskoczyła. Podchodziłam do niej z dozą ostrożności, a okazało się, że nie było czego się bać. Ja całym sercem polecam.






ELIZABETH O'ROARK po latach pisania publikacji medycznych, postanowiła, że w końcu chce zacząć pisać coś, co jest tylko i wyłącznie wytworem jej wyobraźni. Jej powieść Przebudzenie Olivii zyskała ogromne uznanie fanów w Polsce i za granicą, a także została nagrodzona złotym medalem Independent Publisher Book Awards. Elizabeth mieszka w Waszyngtonie z trójką swoich dzieci.







Tytuł: Pokusa Erin
Autor: Elizabeth O'Roark
Tytuł w oryginale: Drowning Erin
Data premiery: 17 kwietnia 2019
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 445
Ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Kobiecemu :)




Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia