poniedziałek, 29 lipca 2019

Jenn Bennett - Z Głową w Gwiazdach



Sama w głuszy. Z chłopakiem, który złamał jej serce…

Wręcz pedantycznie uporządkowane życie pewnej nastolatki zbacza ze szlaku, gdy zostaje ona sam na sam z dziką przyrodą oraz swoim najgorszym wrogiem – chłopakiem, który złamał jej serce.
Od zeszłorocznego balu serdeczna przyjaźń Zorie i Lennona przerodziła się w zaciętą wrogość. Unikają się jak ognia, w czym nieco pomaga im fakt, że ich rodziny to współczesna wersja Montekich i Kapuletich.

Aż do czasu, kiedy podczas wypadu w góry Zorie i Lennon zostają uwięzieni w głuszy. Sami. Razem.
Co złego może się stać?

Z braku innego towarzystwa Zorie i Lennonowi nie pozostaje nic innego, jak zaogniać stare rany docinkami, jednocześnie próbując odnaleźć drogę do cywilizacji. Jednak prywatna wojna podczas ścierania się z siłami natury zmniejsza ich szanse na wydostanie się z lasu w jednym kawałku.
Im dalej zagłębiają się w dzikie ostępy Północnej Kalifornii, tym więcej skrywanych dotąd tajemnic i emocji wypływa na powierzchnię. Czy jednak rozpalone na nowo uczucie Zorie i Lennona przetrwa w świecie codzienności? Czy może zatliło się tylko na chwilę pod wpływem świeżego zapachu lasu i roziskrzonych gwiazd?

Jenn Bennett lata temu zdobyła moje serce powieścią "Miłosne Graffiti", a potem również pokochałam powieść "Mój Alex". Do obydwu książek powracałam już kilkakrotnie i z pewnością zrobię to jeszcze nie raz, bo mało których bohaterów polubiłam tak bardzo jak tych stworzonych przez Bennett. Więc oczywiście nie mogłam być obojętna, kiedy zobaczyłam, że Wydawnictwo IUVI wreszcie po kilku latach wydaje nową książkę autorki. Lasy, kemping, nocowanie pod gołym niebem i historia od przyjaciół do wrogów, i od wrogów do kochanków? To coś zdecydowanie dla mnie i wiedziałam, że muszę tę książkę przeczytać.

Zorie żyje według ustalonych planów, harmonogramów i kalendarzyków. Nie lubi niespodzianek i bycia spontaniczną. Ale kiedy dostaje zaproszenie na glamping z koleżankami ze szkoły, postanawia, że czas na moment szaleństwa i zgadza się. Niestety chwilę przed wyjazdem na jaw wychodzi sekret jej ojca, który stawia cały jej świat do góry nogami, a na dodatek Zorie dowiaduje się, że na wycieczce do lasu towarzyszył im będzie także Lennon - jej były najlepszy przyjaciel i chłopak, który w zeszłym roku złamał jej serce. Żeby tego było mało, w pewnym momencie Zorie i Lennon zostają sami w lesie i muszą wykombinować jak wrócić cali i zdrowi do domu. W samotności jednak trudno powstrzymać skrywane uczucia przed wyjściem na jaw.

Żal bywa podstępny. Czasem zdaje ci się, że sobie z nim poradziłaś, a w istocie sama się okłamujesz. Jeśli się z nim nie zmierzysz, przylgnie do ciebie, a zanim wreszcie stawisz mu czoła, będzie po kawałku niszczył ci życie. Nie będziesz nawet wiedziała kiedy. 

Rodziny Zorie i Lennona to w pewnym sensie współczesna wersja Montekich i Kapuletich. Nie wiadomo dokładnie dlaczego, ale obydwie rodziny skaczą sobie do gardeł i nie potrafią odnaleźć wspólnego języka. Już od razu zaciekawiło mnie, co takiego mogło się wydarzyć, zwłaszcza, że do niemalże końca nie wiemy też do czego doszło między Zorie i Lennonem, że z bliskich sobie osób całkowicie zerwali kontakt. Jenn Bennett jest mistrzynią w utrzymywaniu czytelnika w niepewności, zdradzając nam kawałki co kilkanaście stron, a największą bombę zostawiając na koniec.

Zorie to bohaterka, z którą mam bardzo dużo wspólnego. Między innymi to, że ja też lubię mieć wszystko uporządkowane i zaplanowane, bo w innym wypadku dopada mnie lęk i czuję się niekomfortowo. Granice Zorie są ciągle testowane przez ludzi w jej życiu - rodzinę, znajomych, chłopaka, który kiedyś złamał jej serce. Kiedy zgadza się na udział w glampingu ze swoją koleżanką, robi to tylko dlatego, że niedaleko ma odbyć się impreza astronomiczna - a jest to coś, co jest jej pasją. Zorie jest sympatyczną postacią i chociaż jest nastolatką, to autorka wcale nie kreuje jej na schematyczną, rozkapryszoną dziewczynę. Zorie jest postacią bardzo różnorodną, dojrzałą jak na swój wiek, która musi zmierzyć się z wieloma nowymi informacjami, które zmieniają dotychczas znane jej życie. Bardzo ją polubiłam.

Wiem, że zabrzmi to jak banał, ale czasami, kiedy obserwowałam gwiazdy, zastanawiałam się, czy może ty też patrzysz na nie w tym samym momencie.

Chociaż historia skupia się głównie na Zorie, to autorka poświęca uwagę także innym postaciom, jak chociażby Lennonowi. Poznajemy go jako chłopaka z sąsiedztwa, który kiedyś był najlepszym przyjacielem Zorie, a teraz pała do niej nienawiścią. Lennon jest pełen niespodzianek i ukrywa wiele uczuć, których nie pokazuje światu. Jak pisałam wyżej, cenię sobie książki Bennett za to, że ona zawsze tworzy takich realistycznych, charyzmatycznych bohaterów. Nie tylko głównych, ale także pobocznych - jak chociażby przyjaciół, czy rodziny Lennona i Zorie. I nie są tu dla samego bycia, ale każdy ma inną relację z naszymi głównymi postaciami i jakoś wpływają na ich życie. Co więcej, autorka nadaje im cechy, które sprawiają, że każda osoba wypada tutaj realistycznie, ma swoje zalety, ale i też wady. Bohaterowie popełniają błędy, mają swoje racje i chociaż czasami irytują i sprawiają, że mamy ochotę przewrócić oczami, to jednak w końcu im wybaczamy, bo są prawdziwi i nie da się nie zapałać do nich empatią.

Książka ta od razu wciągnęła mnie tak mocno, że nie mogłam się oderwać i pragnęłam tylko czytać dalej. Gdyby nie to, że musiałam zrobić kilka przerw, pewnie przeczytałabym ją w jednym posiedzeniu, a na koniec błagałabym o więcej. Niby jest to historia niczym się nie wyróżniająca, a jednak ma w sobie pewien urok, którego nie znajdziemy w każdej tego typu książce. Myślę, że największą rolę, poza świetnymi bohaterami, odgrywa tutaj ten świetny, letni, dziki klimat. Jenn Bennett niemal zabiera nas na wycieczkę wgłąb lasu, na namioty, zaprasza do wspólnego spania pod rozgwieżdżonym niebem. Czułam się tak, jakbym była tam razem z Zorie. Na tle różnych niespodziewanych sytuacji i niebezpieczeństw powoli dowiadujemy się, co takiego wydarzyło się między Zorie i Lennonem. Szczególnie podobała mi się ta część książki, kiedy to oboje zostają sami w lesie i muszą sobie jakoś poradzić. Dopiero wtedy na jaw wychodzą sekrety skrywane od długiego czasu, te bolesne i te słodkie. Uwierzcie, Zorie i Lennon skradną wam serducha i pozostawią z ogromnym uśmiechem na twarzy.

Tyle wysiłku włożyłam w wygaszenie uczuć do niego, w upchnięcie ich w maleńkiej skrzyneczce i schowaniu jej gdzieś w dnie mojej świadomości. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby zapomnieć.
A Lennon wszystko, co mógł, by pamiętać.

"Z Głową w Gwiazdach" trafia na listę moich ulubionych książek, czego zresztą się spodziewałam. Jenn Bennett jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, a czytanie jej książek to czysta przyjemność. Jeśli szukacie dobrej powieści Young Adult, z świetnymi, charyzmatycznymi bohaterami, uroczym wątkiem miłosnym, bez przesadnych i obrazowych scen miłosnych, to ta książka was nie zawiedzie. A znajdziecie tu nie tylko romans, ale też historię o przyjaźni i rodzinnych sekretach, Przesympatyczna książka, polecam z całego serca!

JENN BENNETT jest artystką i autorką paranormalnych romansów, powieści urban fantasy i młodzieżowych. Jej książki są nagradzane i nominowane do najwyższych nagród, m.in. RITA Award. Trafiają na listę najlepszych książek roku magazynu „Publishers Weekly”. Urodzona w Niemczech, wiele podróżowała i mieszkała w Europie, Stanach Zjednoczonych i na Dalekim Wschodzie. Wierzy, że rebelia to niedoceniona forma sztuki - wywołała więcej demonów, niż zjedliście gorących posiłków, a powieści, które pisze, są takie, jak kawa, którą pija: mocne i bez cukru. Obecnie mieszka niedaleko Atlanty z mężem i dwoma bardzo groźnymi mopsami.


Tytuł: Z głową w gwiazdach
Autor: Jenn Bennett
Tytuł w oryginale: Starry Eyes
Data premiery: 19 czerwca 2019
Liczba stron: 397
Wydawnictwo: IUVI
Ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu IUVI! :)




Czytaj dalej »

czwartek, 25 lipca 2019

Helen Hoang - Więcej Niż Pocałunek


Według trzydziestoletniej Stelli świat powinien rządzić się jedynie prawami logiki. Tworzenie algorytmów wydaje jej się zdecydowanie prostsze niż relacje z mężczyznami. Wizja bliskości budzi w niej niechęć, a na myśl o całowaniu robi jej się niedobrze. Trochę pod wpływem matki, trochę dla samej siebie postanawia to zmienić. Na pewno nie pomagają jej chorobliwe trudności z nawiązywaniem relacji. Czy to wina objawów zespołu Aspergera, czy może Stella tak po prostu ma?

Do wprowadzenia zmian w swoim życiu Stella zabiera się nietypowo. Chce „nauczyć się współżyć”, potrzebuje dobrego treningu. Uznaje, że do ćwiczeń najlepiej nada się profesjonalista, czyli wynajęty mężczyzna do towarzystwa. Tak poznaje Michaela. Plan lekcji, który wspólnie realizują, wychodzi znacznie poza całowanie. Ich biznesowy układ szybko zmienia swój charakter. Stella odkrywa, że w życiu najbardziej liczy się to, co wymyka się równaniom matematycznym.

Nie wiem czy pamiętacie, ale kilka miesięcy temu pojawiła się tu moja krótka recenzja trzech pierwszych rozdziałów książki "Więcej Niż Pocałunek" Helen Hoang. I chociaż ciężko było jakkolwiek ocenić powieść na podstawie tych kilkudziesięciu stron, to jednak czułam, że lektura może być wyjątkowa i od razu wiedziałam, że będę chciała przeczytać całość. A skusiłam się głównie po przeczytaniu notki od samej autorki, która wyjaśniła, że główna bohaterka, Stella powstała w momencie, kiedy sama autorka została zdiagnozowana z autyzmem. Stella ma w sobie wiele cech samej autorki i reprezentuje niejedną osobę, która cierpi na zespół Aspergera. To już samo w sobie wydawało mi się być bardzo inspirujące i wyjątkowe.

Stella to kobieta, która cierpi na zespół Aspergera. I chociaż jest kobietą sukcesu i w pracy daje z siebie wszystko, to bycie autystyczną kobietą odbija się na jej życiu miłosnym. Zupełnie nie potrafi rozmawiać z ludźmi, relacje z mężczyznami są dla niej wręcz wysiłkiem, nie wspominając już o byciu z kimś w związku. Kobieta nie staje się młodsza, a na dodatek jej rodzice naciskają na to, aby się ustatkowała. Stella podejmuje decyzje, że musi popracować nad sobą i tym, jak być dobrą w związkach z innymi ludźmi, przede wszystkim mężczyznami. W tym celu wynajmuje Michaela - mężczyznę do towarzystwa, który ma być jej nauczycielem.

Stella to przesympatyczna bohaterka. Pod wieloma względami bardzo się z nią utożsamiałam i dzięki temu lektura tej książki była dla mnie jeszcze przyjemniejsza. Obserwujemy jak uczy się samej siebie i przechodzi z osoby, która nie do końca akceptuje swoją inność, do osoby, która jest z niej w pełni dumna. Dużo się teraz mówi o książkach będących reprezentacją przeróżnych społeczeństw, czy to LGBT+, czy różnych ras, itd., ale tak naprawdę niewiele czyta się o autyzmie. A przecież takie bohaterki jak Stella pomagają innym poczuć się zrozumianym, pomagają dojrzeć, że nie są na świecie sami.

Na moment uznania zasługuje również sam Michael, który niejednokrotnie zaskoczył mnie tym, jakim szacunkiem darzył Stellę. Nigdy nie przekraczał jej granic i szanował to, że w wielu sytuacjach wymagała cierpliwości i zrozumienia. Michael to niby mężczyzna do towarzystwa, a jednak ukrywa wiele tajemnic rodzinnych i problemów, przez które powoli zatracił samego siebie. Stella, która na początku miała być tylko kolejną klientką, powoli staje się osobą, dzięki której zaczyna odzyskiwać dawnego siebie. Dlatego ta książka to nie tylko historia Stelli, ale i samego Michaela, którego polubiłam równie mocno, jak naszą główną bohaterkę.

Mało która książka otwiera oczy na otaczający nas świat i uczy czegoś o drugim człowieku. Ale tutaj autorka dała nam wgląd w umysł człowieka autystycznego i nauczyła mnie kilku rzeczy, o których do tej pory nie miałam pojęcia. Spotkałam się nawet z jedną opinią, gdzie dziewczyna dzięki tej książce postanowiła zasięgnąć po profesjonalną opinię i sama została zdiagnozowana. Wiele osób żyje z zespołem Aspergera całkiem nieświadomie, a ta książka może pomóc wielu osobom.

Ta powieść jest tak ciepła, zabawna i seksowna, że przez większość czasu czytałam ją z ogromnym uśmiechem na twarzy i motylkami w brzuchu. I chociaż nie brakuje tu dość graficznych opisów scen seksu, to nawet one są na swój sposób wyjątkowe. To nie jest kolejny schematyczny romans, "Więcej Niż Pocałunek" kryje w sobie niesamowite, piękne przesłanie i z pewnością pomoże nie jednemu czytelnikowi poczuć się dobrze w swojej skórze. Ta historia pomaga nam zaakceptować nasze najmniejsze dziwności, rzeczy, które nas wyróżniają wśród innych i ukazuje, że nie ma w nich niczego złego. Że powinniśmy się kochać, takimi, jakimi jesteśmy. Polecam z całego serca!
HELEN HOANG to Amerykańska pisarka. Ukończyła studia ekonomiczne i pracowała w finansach, zanim zaczęła pisać powieści. W 2016 zdiagnozowano u niej zespół Aspergera, co zainspirowało ją do napisania powieści „Więcej niż pocałunek”, która zdobyła nagrodę czytelników portalu Goodreads dla najlepszej książki, znalazła się w Top 100 książek Amazona i Top 50 „Washington Post” w 2018 roku. Pilgrim Media Group nabył prawa do filmu na podstawie tej powieści. W 2019 roku ma się ukazać jej nowa powieść „The Bride Test”.




Tytuł: Więcej Niż Pocałunek

Autor: Helen Hoang
Tytuł w oryginale: The Kiss Quotient
Data premiery: 5 czerwca 2019
Liczba stron: 478
Wydawnictwo: Muza
Ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza! :)





Czytaj dalej »

wtorek, 23 lipca 2019

Adi Alsaid - Nigdy, Trochę, Do Szaleństwa



1# Nigdy nie umawiaj się z najlepszym przyjacielem.
2# Nigdy nie bądź taki jak inni.
3# Nigdy nie farbuj włosów na tęczowo.

Dave i Julia są najlepszymi przyjaciółmi. Zdecydowali, że za nic nie chcą być tacy jak
większość nastolatków i codziennie przesiadywać na przerwie obiadowej przy tym
samym stole, roztrząsając dramaty rodzinne i planując kampanie na wybory króla i królowej
balu. Tworzą więc wyjątkową listę rzeczy, których NIGDY nie zrobią w liceum.

Kiedy piękna i nieprzewidywalna Julia wpada na pomysł, żeby dla żartu właśnie zaliczyli wszystkie punkty swojej listy, niespodziewanie odkrywają, że unikając stereotypów, coś jednak w swoim licealnym życiu stracili. Może nawet miłość. A teraz życie przyjaciół całkowicie się zmieni...

Opis fabuły tej książki sugerował, że to letnia historia o przyjaciołach, którzy z czasem stają się czymś więcej. No więc ja oczywiście się skusiłam, bo bardzo lubię ten wątek i miałam ochotę na coś młodzieżowego. I przyznam szczerze, że odkąd przeczytałam tę książkę minęło trochę czasu, a ja nadal nie do końca wiem co napisać, poza tym, że dawno nie czułam się tak rozczarowana kierunkiem, jaki obrała historia pod koniec.

Dave i Julia są najlepszymi przyjaciółmi od kilku lat. Nierozłączni, zawsze wszystko robią razem i nie wyobrażają sobie, żeby miało być inaczej. Rozpoczynając liceum przysięgli sobie, że nie wpadną w sidła typowych szkolnych zachowań i wypisali je na liście "Nigdy". Żadnych imprez, żadnego startowania na króla/królową balu, żadnego wzdychania do kogoś w tajemnicy... nic, co można by uznać za cliché. Jednakże kiedy do końca liceum zostaje kilka miesięcy, Dave i Julia zdają sobie sprawę, że powinni zrobić coś szalonego i postanawiają dla odmiany spełnić punkty z listy.

Od początku jakoś nie potrafiłam przekonać się do tego całego pomysłu z Julią i Dave'm będącymi czymś więcej. Być może to dlatego, że nie dałam rady zapałać sympatią do postaci Julii, coś mnie w niej odpychało i do końca nie udało mi się jej polubić. Albo może dlatego, że nie poczułam tej chemii między nimi, zupełnie nic. Kiedy autor przedstawił nam drugi możliwy obiekt zainteresowania dla Dave'a, miłą i popularną Gretchen, o wiele bardziej ją polubiłam i im kibicowałam - chociaż jestem świadoma, że pewnie jestem w mniejszości. Fabuła tej książki nie skrywa nic nowego, chociaż nie jest to typowa młodzieżówka, jakiej się spodziewałam. Bohaterowie przeklinają, wspomniany jest również seks, także jeśli oczekiwaliście czegoś w stylu Kasie West, to raczej nie znajdziecie tego tutaj.

Julia i Dave przez kilka miesięcy tuż przed końcem szkoły spełniają punkty z listy i nie ukrywam, na początku bardzo się w tę książkę wciągnęłam. Była przyjemna, zabawna i sympatyczna, ale wszystko się popsuło jakoś pod koniec i bardzo się rozczarowałam czymś, do czego posunęli się Dave i Julia. A nawet nie samym wydarzeniem, a tym, że zamietli to pod dywan, jak gdyby nie zrobili czegoś naprawdę złego. Samo zakończenie byłoby tysiąc razy lepsze, gdyby nie to, że już wcześniej zostałam rozczarowana i wszelkie chęci do kontynuowania tej historii po prostu wyparowały. Już pod koniec książki doszłam do pewnego wniosku - nasza dwójka głównych bohaterów jest bardzo egocentryczna i tak naprawdę myśli tylko o swoich potrzebach, nie zastanawiając się, czy po drodze skrzywdzą kogoś innego, czy nie.

"Nigdy, Trochę, Do Szaleństwa" myli trochę swoim opisem, a przynajmniej nakierowuje na pewną historię, a dostajemy coś zupełnie innego. I o ile mi to nie przeszkadzało (a nawet byłam zadowolona), to wiem też, że wielu z czytelników może poczuć się rozczarowanych z tego powodu. Styl pisania autora jest przyzwoity, chociaż nie wciąga na tyle, by nie móc się od książki oderwać. Wiele sytuacji zostało naciągniętych i przez to wypadły niezbyt realistycznie. Ale gdyby przymknąć oko na te kilka wad, to książka była okej. Nie ma szału, wiem, że na długo nie będzie ona w mojej pamięci, ale czytało się ją przyjemnie. Z pewnością jest to książka do której podchodzi się z otwartym umysłem i bez większych oczekiwań. Na chwilę relaksu w sam raz.




ADI ALSAID urodził się i wychował w Mexico City, gdzie obecnie mieszka po kilku latach spędzonych w Izraelu, Las Vegas i Kalifornii. Jego debiut, Let's Get Lost, nominowano do nagrody YALSA 2015 za najlepszą powieść dla młodzieży. Można go odwiedzić na stronie www.somewhereoverthesun.com lub na Twitterze @AdiAlsaid.





Tytuł: Nigdy, Trochę, Do Szaleństwa
Autor: Adi Alsaid
Tytuł w oryginale: Never Always Sometimes
Data premiery: 5 czerwca 2019
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 352
Ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Feeria Young :)



Czytaj dalej »

czwartek, 18 lipca 2019

Katherine Center - Milion nowych chwil | PREMIERA


Margaret całe swoje życie ciężko pracowała, aby znaleźć się tutaj. Z perspektywą na świetną karierę, u boku ukochanego chłopaka. Kiedy w walentynki Chip zaprasza ją na romantyczny lot samolotem, Maggie zgadza się pomimo swojego lęku przed lataniem. Jest prawie pewna, że chłopak planuje się jej oświadczyć. Niestety piękny moment szybko zamienia się w koszmar, gdy para rozbija się samolotem, w wyniku czego Margaret odnosi bardzo poważne obrażenia. W szpitalu musi zmierzyć się z bardzo bolesną prawdą, że jej życie już nigdy nie będzie takie, jak przed wypadkiem.

Czy wyobrażacie sobie prowadzić cudowne życie, mieć kochającą rodzinę, przyjaciół i całą przyszłość przed sobą... i nagle wszystko zostaje wam odebrane? W ciągu kilku minut? Nie wiedziałam czego się spodziewać, kiedy sięgałam po "Milion Nowych Chwil". Nigdy dotąd nie słyszałam o tej autorce, sam opis też niewiele zdradzał, ale kiedy przekręciłam ostatnią stronę, poczułam jak ściska mi się serce ze wzruszenia i wdzięczności.

"Milion Nowych Chwil" opowiada historię pięknej i młodej Maggie. Kobieta prowadzi udane życie, ma szansę na pozycję w pracy swoich marzeń, a na dodatek jest w szczęśliwym związku z Chipem, który wkrótce zdobędzie licencję pilota. Gdy nadchodzą walentynki, nie spodziewa się, że Chip zabierze ją na wycieczkę samolotem, ale niemal pewna, że wkrótce jej ukochany się jej oświadczy, zgadza się. Pomimo jej ogromnego lęku przed lataniem. Niestety warunki pogodowe zmieniają przepiękny dzień w istny koszmar. W wyniku tragicznego wypadku Maggie zostaje sparaliżowana i powoli zaczyna tracić wszystko.

Dziwne, że w tak mrocznym okresie mojego życia potrafiłam śmiać się do rozpuku. Zauważyłam jednak, że smutek sprawia czasem, iż różne rzeczy wydają się zabawniejsze. Kiedy los naprawdę boleśnie nas doświadcza, zaczynamy odczuwać potrzebę uzewnętrznienia emocji w postaci głośnego śmiechu. 

Fabuła tej powieści brzmi tragicznie i rzeczywiście na początku tak jest. Margaret to postać pełna ambicji, pasji, miłości i szczęścia, ale kiedy ulega wypadkowi lotniczemu, całe jej życie obraca się o 180 stopni. Przez tygodnie przywiązana jest to szpitalnego łóżka, zmuszona do udziału w ciężkiej rehabilitacji z gburowatym fizjoterapeutą, która nie daje żadnej poprawy, a na dodatek zdaje sobie sprawę, że być może jej związek z Chipem wcale nie był taki idealny, jak jej się wydawało. W obliczu wypadku niewiele osób zostaje przy jej boku. Nic dziwnego, że Maggie przechodzi przez wiele różnych faz radzenia sobie z nową sytuacją - jest wściekła, zamknięta na innych, popada w smutek, rozpacz, a nawet musi radzić sobie ze stanami depresyjnymi. Jej sytuacja łamała mi serce, bo nie wyobrażam sobie i nikomu nie życzę takiego losu. Ale jednocześnie pokazuje, że w nawet najgorszej sytuacji można znaleźć iskierkę nadziei.

[...] musimy działać w obrębie tego, co mamy. Znaleźć motywację w wysiłku i radość w trudnościach.

Niezwykłe, jak wiele można dowiedzieć się o swoim życiu w obliczu takiej tragedii. Jak wiele osób dopiero wtedy pokazuje swoją prawdziwą twarz. Maggie przekonuje się, że nie wszyscy, których uważała za ważnych, potrafią poradzić sobie z tym, że być może już nigdy nie będzie tą samą Maggie, jaką była przed wypadkiem. Ale jednocześnie zyskuje nowych przyjaciół w ludziach, których nawet nie znała. Katherine Center świetnie balansuje między radzeniem sobie Maggie z nową sytuacją, a wydarzeniami, które ocieplają serce czytelników. Problemy i sekrety rodzinne, powrót siostry, przystojny fizjoterapeuta, który powoli wkrada się w serce Maggie... to wszystko złożyło się  na naprawdę cudowną i wartościową historię.

O pewnej rzeczy nie możemy się dowiedzieć, dopóki życie nie da nam w kość: dzięki temu stajemy się lepsi. Jestem lepsza, ponieważ przetrwałam. 

"Milion Nowych Chwil" wzruszyło mnie tym, że opowiada tak tragiczną historię w pozytywny sposób, który otwiera oczy na otaczający nas świat i zmusza do refleksji nad tym jak szybko życie może nam zostać odebrane. Że powinniśmy doceniać najmniejsze rzeczy, których jutro może zabraknąć. Ale też nie poddawać się, gdy jest ciężko, bo nawet Maggie w końcu odnalazła szczęście tam, gdzie widziała tylko mrok. Katherine Center sprawi, że w jednym momencie będziecie mieli złamane serce, a w drugim będziecie śmiać się przez łzy. I to właśnie to sprawiło, że lektura tej książki była tak wyjątkowa i inspirująca. Historia o sile, o przeciwnościach losu, o miłości, przyjaźni, rodzinie, która porwie wasze serca, podniesie na duchu. Dla takich książek warto czytać!
KATHERINE CENTER to nie tylko autorka kobiecych bestsellerów „New York Timesa” i tekstów dla największych amerykańskich magazynów (m.in. „Vanity Fair”). To także kobieta prowadząca wiele wykładów motywacyjnych i psychologicznych na największych konferencjach w Stanach Zjednoczonych, w tym m.in. TEDx czy The Trinity University Women and Girls’ Leadership Summit. Jej wykłady to często manifest kobiecości – Center kładzie nacisk na siłę kobiecej empatii i macierzyństwa.


Tytuł: Milion Nowych Chwil
Autor: Katherine Center
Tytuł w oryginale: How to Walk Away
Data premiery: 17 lipca 2019
Liczba stron: 415
Wydawnictwo: Muza
Ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza! :)




Czytaj dalej »

niedziela, 14 lipca 2019

Tillie Cole - Słodki Dom

 

Molly Shakespeare przenosi się do Alabamy, aby się uczyć i spełniać marzenia w zostaniu doktorantką z filozofii. Jej życie nigdy nie było łatwe i pragnie stać się kimś. Jednak wyjazd ten okazuje się być zupełnie inny, niż się spodziewała. Kiedy poznaje Romeo Prince'a, z cichej, nierozpoznawalnej szarej myszki staje się dziewczyną najpopularniejszego chłopaka na kampusie i sportowca. Oboje są samotni, a w swoich ramionach znajdują miłość i ciepło. Niestety wpływowa rodzina Romea ma dla niego inne plany, niż chodzenie z biedną dziewczyną z Anglii. Czy ich miłość okaże się wystarczająco silna, aby wygrać z wszystkimi przeciwnościami losu?

Tillie Cole jest mi znana z książki "Nasze Życzenie", która w zeszłym roku trafiła nawet na listę moich top 10 książek roku. Do tej pory miło ją wspominam, bo była to chyba pierwsza książka w życiu, na której płakałam od początku do końca. Kiedy zobaczyłam zapowiedź "Słodkiego Domu", książki, która cieszy się dużą popularnością za granicą, bardzo zapragnęłam ją przeczytać. Miałam nadzieję, że Tillie Cole znowu zaserwuje mi świetną lekturę, o której długo nie zapomnę. Pokładałam w niej ogromne nadzieje, a w końcu okazała się być rozczarowaniem. Przez większość czasu nie mogłam uwierzyć, że jest to ta sama autorka, która napisała "Nasze Życzenie".

Fabuła "Słodkiego Domu" nie skrywa w sobie nic nowego, czego jeszcze by nie było. Mamy tutaj typową amerykańską historię, osadzoną na studiach, z główną bohaterką - szarą myszką, oraz głównym bohaterem - sportowcem, najpopularniejszym w całej szkole. Kiedy Molly i Romeo spotykają się po raz pierwszy, od razu zaczyna iskrzyć, a wkrótce bohaterowie zaczynają się ze sobą spotykać. Żeby namieszać, Romeo pochodzi z wpływowej rodziny, która już dawno wybrała mu wybrankę serca, będącą jednocześnie przepustką do udanej kariery jego rodziców. Otóż nasz Romeo nie bez powodu nazywa się Romeo, a Molly nie bez powodu ma na nazwisko Shakespeare - autorka wplata tu trochę szekspirowskiego dramatu, gdyż nasi bohaterowie nie powinni być razem. I o ile ja nie mam absolutnie nic przeciwko takim typowo amerykańskim historiom, bo sama je uwielbiam od czasu do czasu przeczytać, tak za tym pomysłem pociągnęło się wiele innych, które wypadły po prostu źle.

Moje ciało rozpoznaje w tobie coś, co jest dla mnie dobre. Mój umysł rozpoznaje w tobie kogoś, kto jest dla mnie odpowiedni, a moja dusza rozpoznaje w tobie kogoś, kto jest mi przeznaczony.

Począwszy od samej kreacji głównego bohatera, Romeo Prince'a. Jak już wspomniałam wyżej, Romeo jest sportowcem, popularnym w całej uczelni, który na pozór wydaje się być mroczny i nikogo do siebie nie dopuszcza, a tak naprawdę skrywa w sobie wiele bólu i niezrozumienia. Jego rodzina pragnie kontrolować każdy aspekt jego życia, ale tak naprawdę przez całe jego życie nie okazywała mu żadnej czułości. Jego życie nigdy nie było usłane różami i Romeo dopiero na studiach odetchnął od ich toksycznej relacji. Być może to właśnie jego rodzina przyczyniła się do tego, jakim strasznym manipulatorem, ciągle zazdrosnym i kontrolującym chłopakiem był. Może i jego pragnienie dominowania mogło być gorące w pewnych momentach, ale wymuszanie na Molly reakcji i manipulowanie jej uczuciami już nie było urocze. A on dopuszczał się do takich zachowań ciągle i bardzo mi się to nie spodobało. Zaskakujące jest, na jak wiele rzeczy Molly się zgadzała, tylko po to, aby go uszczęśliwić i uspokoić.

Molly stała się w jego rękach taką marionetką i mam wrażenie, że pomyliła to z miłością. Ta dziewczyna przyjechała do Stanów, aby się uczyć i spełniać marzenia, a zamiast tego wplątała się w związek z obsesyjnym facetem. Może i nabrałabym do niej większego szacunku, gdyby nie to, że według niej Romeo wszystko robił z miłości do niej. Potrafiła wybaczyć mu absolutnie wszystko, po to, aby zaraz pójść z nim do łóżka i zapomnieć, że nawalił. Zresztą, ona sama też nie była niewinna. Niejednokrotnie zachowywała się okropnie i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Niezliczoną ilość razy przewracałam oczami przez tę dwójkę.

Niesamowite, jak głośno potrafi krzyczeć cisza, nieustannie przypominać ci, że jesteś zupełnie sam na świecie.

Akcja w tej książce płynie tak szybko, że co mrugnęłam oczami działo się coś nowego, coś jeszcze bardziej absurdalnego. Można by wypisać na liście wszystkie typowe wątki, które autorka mogłaby poruszyć i przysięgam, odznaczylibyście je wszystkie. Ja bardzo chciałam podejść do tej książki na poważnie, ale się nie dało. Nie potrafiłam znaleźć nawet jednego powodu, dla którego ta pozycja cieszy się tak wielką popularnością. Mogłabym się rozpisać na tysiące słów, żeby pokazać wam ile rzeczy jest złych w tej książce, ale wtedy musiałabym przejść na spoilery, a bardzo starałam się tego nie robić.

Bardzo ciężko było mi jednoznacznie ocenić tę książkę, bo jednak wiem, że Tillie Cole stać na napisanie rewelacyjnej powieści, ale tutaj niestety wiele rzeczy poszło nie tak. Począwszy od głównych bohaterów, kończąc na niektórych wątkach, jakie autorka poruszyła. Być może to po prostu mi ta książka nie podeszła, a ktoś inny znajdzie w niej coś cennego. W końcu cieszy się ona dobrymi ocenami na Goodreads. Może i nie jest to najgorsza książka, jaką w życiu przeczytałam, ale była tu ogromna przepaść między poprzednim razem, kiedy czytałam coś od Cole i czuję się rozczarowana.

TILLIE COLE pochodzi z małego miasteczka w północno-wschodniej Anglii. Dorastała na farmie ze swoją matką-Angielką i ojcem-Szkotem, a także starszą siostrą i całym zastępem odratowanych zwierząt. Gdy tylko mogła, porzuciła wieś na rzecz świateł wielkiego miasta. Tillie w końcu osiadła w Calgary w Kanadzie, gdzie pisze, zanurzając się w świat fantazji i zagłębiając we wspaniałe umysły swoich postaci. Gdy nie zajmuje się pisaniem, nic nie sprawia jej większej przyjemności niż wyjście na parkiet i pokazanie, na co ją stać, oglądanie filmów, słuchanie muzyki lub spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi.



Tytuł: Słodki Dom
Autor: Tillie Cole
Tytuł w oryginale: Sweet Home
Seria: Sweet Home. Tom 1
Data premiery: 4 czerwca 2019
Liczba stron: 350
Wydawnictwo: Editio.red
Ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio.red! :)




Czytaj dalej »

piątek, 12 lipca 2019

Podsumowanie czerwca


Czerwiec minął już prawie dwa tygodnie temu, ale ze względu na brak czasu dopiero dzisiaj przychodzę z moim podsumowaniem miesiąca. Przyznam szczerze, że jestem trochę zawiedziona moim wynikiem, bo miałam nadzieję, że uda mi się przeczytać więcej książek niż zwykle, ale z powodu mojego dwutygodniowego wyjazdu miałam przerwę w czytaniu. Dlatego w czerwcu udało mi się przeczytać dziewięć książek!

Jestem zadowolona, bo wszystkie książki czytało mi się dobrze. Jedne podobały mi się bardziej, inne trochę mniej, ale nie trafiłam na żadne potworki.


Tak prezentuje się moja lista:






NAJLEPSZA KSIĄŻKA MIESIĄCA:





Wiele książek mi się bardzo podobało, ale tak najlepiej wspominam "Przeznaczenie i pierwszy pocałunek" Kasie West. Miło mi się tę książkę czytało, była taka leciutka i niewymagająca, a poza tym jestem pewna, że kiedyś do niej jeszcze wrócę. Lacey i Donovan mnie zupełnie sobą oczarowali! Niezwykle przyjemnym doświadczeniem była również lektura książki "Seksowny Kłamca", której premiera pod koniec tego miesiąca.






NAJGORSZA KSIĄŻKA MIESIĄCA:

Przyjemnie mi napisać, że w tym miesiącu takiej nie było. Może i trafiły się średniaki, ale nie zasłużyły na nazwanie ich "najgorszymi" :)


A wy ile książek przeczytaliście w zeszłym miesiącu?
Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia