niedziela, 27 czerwca 2021

Lena Kiefer - Don't Love Me



Dwie ogniste osobowości i zakazana miłość.

Burzliwa i nieprzewidywalna historia romantyczna.

KENZIE marzy o studiach projektowania wnętrz. Nie jest więc zachwycona faktem, że zamiast wymarzonych praktyk w Nowym Jorku dostaje staż w Szkocji. Ale na miejscu czeka ją niespodzianka. Wszystko jednak niespodziewanie się zmienia, gdy na miejscu, w swojej pierwszej pracy poznaje przyszłego spadkobiercę sieci luksusowych hoteli. Młody, atrakcyjny Lyall fascynuje ją od pierwszego, przypadkowego spotkania. Chłopak jest arogancki i narzuca dystans, a jednocześnie okazuje jej zainteresowanie.

Jaki sekret kryje się za jego zachowaniem?

LYALL ma niewiele czasu, bo tylko jedno lato, aby odbudować w oczach bliskich swoją zrujnowaną reputację. Jeśli mu się to nie uda, jego przyszłość stanie pod znakiem zapytania. Kiedy jednak poznaje Kenzie, odbywającą staż w jego rodzinnym zamku, całkowicie zapomina o planie naprawczym. Lyall nie potrafi oprzeć się urokowi dziewczyny, choć ma świadomość, że ich związek może zaszkodzić nie tylko jemu, ale też Kenzie.

Mroczna przeszłość kontra przeznaczenie i miłość.


Lena Kiefer to kolejna niemiecka autorka, która dołącza do grona uwielbianych przez czytelniczki autorek, takich jak Mona Kasten, Laura Kneidl, czy Bianca Iosivoni (i wielu innych)! Osobiście do tej pory jeszcze nigdy o niej nie słyszałam, a po "Don't Love Me" sięgnęłam na ślepo. Moje największe zaskoczenie przyszło, gdy skończyłam książkę, a okazało się, że to trylogia i teraz po mocnych rewelacjach końcowych nie wiem jak ja mam wytrzymać czekając na kolejną część... Ta książka to była kompletna niespodzianka, bo nawet nie potrafiłabym jej nazwać zwykłym romansem. Fabuła ciągle trzyma w napięciu, główny bohater skrywa tajemnicę przez którą nie do końca wiadomo, czy można mu zaufać, ale jednocześnie są wszystkie konieczne emocje i uczucia, które tak w romansidłach uwielbiamy.

Główną bohaterką książki jest Kenzie, która w ostatniej chwili dowiaduje się, że nie przyjęto jej na wymarzony staż. Teraz, aby dostać upragnione doświadczenie jako projektantka wnętrz ma jedno wyjście - wyjechać do Szkocji, do miasta rodzinnego jej zmarłej matki, gdzie miałaby uczyć się pod opieką byłej przyjaciółki jej mamy, oraz wśród Handersonów, jednej z najpotężniejszych rodzin w kraju, mającej sieć luksusowych hoteli na całym świecie. Wcale nie ma na to ochoty. Nie chce zostawiać swojego ojca i sióstr bez opieki, a to miasteczko w Szkocji zdaje się nie zapominać o mamie Kenzie, chociaż ona stara się o jej śmierci nie myśleć. Gdy podczas pierwszego dnia poznaje tajemniczego Lyalla, jej świat staje na głowie. Mężczyzna to co prawda członek uprzywilejowanej rodziny Handersonów, ale jest jego obecność w mieście wywołuje nienawistną reakcję wśród mieszkańców. Jego rodzina pilnuje go na każdym kroku, a ludzie na każdym kroku ostrzegają Kenzie, że powinna się trzymać od niego z daleka. Co na początku wcale nie jest takie trudne - Lyall sam odpycha ją swoim zimnym, okrutnym zachowaniem. Ale im bliżej go poznaje, tym bardziej zaczyna wątpić w zawistne słowa, które słyszy na jego temat na każdym kroku. Mężczyzna, jakim go przedstawiają, jest zupełnie inny od tego, kim jest w rzeczywistości. Kenzie musi podjąć decyzję czy warto położyć wszystko na szali i mu zaufać, nawet jeśli na koniec może zostać ze złamanym sercem.

Największą zaletą tej książki to sposób, w jaki autorka tworzy bohaterów. Jeśli chodzi o fabułę, to tak naprawdę nie dzieje się tutaj za wiele, ale w napięciu trzyma postać Lyalla i to wszystko, co kryje się za nienawiścią, jakim darzy go całe miasto, a nawet jego sama rodzina. Właściwie od samego początku do końca nie wiadomo, czy można mu zaufać, bo autorka sprytnie trzyma w tajemnicy wydarzenia sprzed lat, które doprowadziły do wygnania mężczyzny ze społeczeństwa. Z jednej strony mamy całe miasteczko, które traktuje go jak zarazę, które na każdym kroku wyraźnie daje mu znać, że nie jest tam mile widziany, a sama Kenzie dostaje ostrzeżenia od ludzi jak tylko przebywa w jego obecności. Z drugiej strony mamy samą perspektywę Lyalla, która pozwala nam poznać jego postać w zupełnie inny sposób - jego myśli, czyny, motywy. I szybko okazuje się, że wcale nie jest takim potworem, jakim go wszyscy malują. Wydarzenia sprzed lat związane z jego byłą dziewczyną będą go prześladować do końca życia, ale nie wróciłby do rodzinnego miasteczka, gdyby nie został do tego zmuszony. Dlatego stara się trzymać nerwy na wodzy i nie dać po sobie poznać, że nienawiść i okrutne słowa go dotykają.

Ale rany, jak mi się to ciężko czytało. Wbrew temu, że wszyscy naokoło krzyczą, że Lyall nie jest godny zaufania i dostajemy jakieś skrawki tego, że lata temu był zamieszany w jakąś tragiczną sytuację, nie sposób jego postaci nie polubić, i mu nie współczuć. We mnie natychmiastowo zrodziła się mimowolna reakcja i chciałam go ukryć przed tymi ludźmi. Jak można być tak zawistnym wobec drugiego człowieka? Nie tylko obrzucać go wyzwiskami, ale zabraniać wejścia do różnych miejsc, odmawiać usług, traktować jak śmiecia? Jednocześnie te rosnące tajemnice, a nawet samo zakończenie dają czytelnikowi do zrozumienia, że w tej historii jest coś więcej, co cały czas trzymało mnie w napięciu. Nie mogę się doczekać aż w kolejnych częściach autorka rozwinie jego historię.

Kenzie natomiast trochę blednie w porównaniu z Lyall'em, ale to dlatego, że z jego postacią wiąże się główny wątek całej tej historii. Co nie oznacza, że jest mdła, czy nudna, bo szczególnie zaimponowała mi tym, że nigdy nie pozwoliła plotkom i przesądom wpłynąć na jej decyzje dotyczące tego kim być i z kim się zadawać. Chociaż całe miasto kreuje Lyall'a na diabła, ona poświęca czas, aby go poznać i zdecydować, czy wart jest jej zaufania. Ich relacja jednak od samego początku jest skomplikowana. On nie otwiera się łatwo, a jego rodzina zabrania mu umawiania się z jakimikolwiek kobietami w trakcie lata w miasteczku - a już zwłaszcza z Kenzie, która od razu wpada mu w oko. A ona nie rozumie dlaczego Lyall w jednym momencie jest dla niej taki okropny, a w drugim zachowuje się jak normalny, kochany człowiek, w którym mogłaby się zakochać. Jakakolwiek relacja między nimi jest zakazana, więc zakochanie się w sobie byłoby głupie. Ale wszyscy wiemy jak działa serce...

Ta historia to był rollercoaster emocji i niekończących się tajemnic, a jestem pewna, że w kolejnych dwóch częściach będzie tego tylko więcej. I już nie mogę się doczekać! Nie spodziewałam się, że aż tak wciągnę się w tę książkę, ale im dalej brnęłam, tym bardziej byłam ciekawa jak autorka rozwinie relację między Kenzie, a Lyall'em, a także dokąd zaprowadzi nas wątek przeszłości głównego bohatera. Poza tym nie wiem czy kiedykolwiek spotkałam się z romansem, w którym nawet nie wiadomo, czy można zaufać jednej z głównych postaci. Mam tyle pytań, że z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych tomów. Miło chociaż raz przeczytać coś, co nie powiela różnych schematów i w pewien sposób odstępuje od norm, jakie narzuca ten gatunek. Dlatego jeśli chcielibyście czegoś trochę innego, a jednocześnie z bardzo dobrym wątkiem miłosnym, to ja polecam "Don't Love Me"!


Lena Kiefer już jako dziecko opowiadała wymyślane przez siebie historie. Powrót do fascynacji literaturą, tym razem w roli autorki, nastąpił w wieku dorosłym. Pisarka mieszka z mężem w pobliżu Bremy. Pisze powieści fantasy oraz powieści obyczajowe dla dorosłych i młodzieży.

Mówi o sobie: "Jestem pisarką, która obsesyjnie wszystko planuje, uzależnioną od kalendarzy i harmonogramów. Kolekcjonuję bluzy, spędzam połowę swojego czasu w świecie koni, bo jestem ich absolutną miłośniczką, ale nade wszystko kocham frytki. Uwielbiam silne bohaterki, historie miłosne, fantastyczne światy, większość chodzących po ziemi czworonogów i... ciasteczka!"


Tytuł: Don't Love Me
Autor: Lena Kiefer
Seria: Don't Love Me. Tom 1
Wydawnictwo: Jaguar
Premiera: 19 maja 2021
Liczba stron: 440
Ocena: 9/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar! :)




Czytaj dalej »

wtorek, 22 czerwca 2021

Julia Biel - To nie jest, do diabła, love story. Skin Deep



Wera ma żal do losu, że wiele lat temu wydrapał jej głębokie rany – dosłownie i w przenośni.

Aleks uważa, że okrutny los pozbawił go wszystkiego.

Wera niewątpliwie jest mistrzynią w stosowaniu uników. Ludzie, rzeczy, emocje – umiejętne omijanie wszelkich komplikacji to jej specjalność. Pewnego dnia jednak z opresji ratuje ją rycerz w lśniącej zbroi. No dobra, Aleks nie jest rycerzem i nie ma zbroi, i w zasadzie jest całkowitym przeciwieństwem rycerza. Ma w sobie natomiast ogromne pokłady złości.

Przypadkowe odkrycie skrywanej przez Werę tajemnicy sprawi, że Aleks w czarujący sposób spróbuje przekonać dziewczynę, że czasem warto zabrudzić krew tuszem, żeby oczyścić serce i głowę.

A Ella i Jonasz? Powrócą.

Czy można zabliźnić rany? I zatuszować przeszłość? Love story niejedno ma oblicze…


Nigdy bym się nie spodziewała, że tak się polubię z twórczością polskiej autorki, a tu proszę. Julia Biel swoją serią "To nie jest, do diabła, love story" sprawiła, że stałam się jej wielką fanką. W zeszłym roku zakochałam się w Elli i Jonaszu, a w tym roku nie mogę przestać się zachwycać historią Wery i Aleksa. Co więcej, a nie spodziewałam się, że to napiszę - "To nie jest, do diabła, love story. Skin Deep" podobało mi się najbardziej ze wszystkich książek autorki, które miałam okazję przeczytać. Ci bohaterowie w połączeniu z przezabawnym, lekkim i niekonwencjonalnym stylem pisania Julii Biel tworzą kawał naprawdę rewelacyjnej, wciągającej młodzieżówki. Plusem jest, że dzielę imię z główną bohaterką ;)

Wera to starsza siostra Jonasza z poprzednich tomów, od zawsze żyjąca w cieniu swojego rodzeństwa. Nie lubi komplikacji w swoim życiu, nie pcha się w związki, bo woli unikać emocji. I pod warstwą ubrań skrywa swoją największą tajemnicę - blizny, które lata temu zmieniły jej życie i stały się źródłem jej wielu kompleksów. Przez zupełny przypadek jej drogi łączą się z Aleksem, który odkrywa jej tajemnicę ratując ją z nieprzyjemnej sytuacji. I oferuje jej nie tylko pomoc przed zbirami, którzy ją zaatakowali, ale proponuje jej wyjście, które miałoby jej pomóc przemienić swoje blizny w coś pięknego i inspirującego. Tatuaż w polecanym przez niego studiu tatuażu jest początkiem ich znajomości, która z czasem zaczyna się przeradzać w coś poważniejszego. Ale czy trochę tuszu wystarczy, aby zatuszować blizny, które trują głowę i serce, i nie dają ruszyć dalej i być szczęśliwym? I czy dwójka poturbowanych dusz ma szansę w miłości?

Powiem tak: Wera i Aleks skradli moje serce. O ironio z Werą dzielę nie tylko imię, ale i kilka cech charakteru, co było jednocześnie dziwne, jak i zaskakująco fajne. Najwyraźniej nie da się nie polubić nikogo z rodzeństwa Millerów, bo najpierw pokochałam Jonasza, teraz Werę, a i historia Jody już zapowiada się bardzo ciekawie. Chciałabym, żeby Wera podzieliła się ze mną swoją odwagą, bo ja w życiu nie odważyłabym się pierwsza pocałować przystojnego chłopaka (kilkukrotnie), czy wziąć udziału w projekcie, w którym cała Polska zobaczyłaby moje blizny. Niesamowicie inspirująca bohaterka, każdemu z nas przydałoby się czegoś z takiej Wery. Ale to Aleks skradł moje serce najmocniej, do tego stopnia, że już go sobie przygarnęłam za pozwoleniem autorki (więc łapy precz: własność Weronik!). Od samego początku intryguje nas swoją tajemniczością i skrywanymi bliznami. Jego historia, wstyd i żal, które w sobie nosił przez tak wiele lat sprawiły, że nie dało się nie poczuć do niego przywiązania. Ja miałam ochotę schować się pod kołdrę, przytulić do książki i przejąć na siebie cały ich ból.

Julia Biel pisze w tak cudowny, kreatywny sposób, wplatając w dość poważną i poruszającą historię tylko dla niej typowe i bystre żarty, że nie sposób nie polubić się z jej stylem. Swoimi słowami sprawiła, że ciągle wybuchałam śmiechem albo czułam motylki w brzuchu. I widać, że z każdą kolejną książką jej styl tylko się rozwija, więc nie mogę się doczekać w jakim miejscu znajdzie się za pięć, dziesięć lat. Jej bohaterowie nie są nudni, składają się z wielu warstw, popełniają błędy i podejmują głupie decyzje, ale też się na nich uczą i nigdy się nie poddają. Dzięki temu czułam się niemalże jakby to byli prawdziwi ludzie z krwi i kości, a ich historie przeżywałam razem z nimi. Tak bardzo kibicowałam Werze i Aleksowi, że nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu na twarzy za każdym razem kiedy się do siebie zbliżali. A fanów poprzednich tomów na pewno ucieszy fakt, że Ella i Jonasz także się tutaj pojawiają, i zarażają swoją miłością i szczęściem. Tak miło było ich znowu zobaczyć!

"To nie jest, do diabła, love story. Skin Deep" to urocza historia z solidną dawką realizmu, która zmusza człowieka do myślenia. Autorka wzięła coś tak dla wielu wstydliwego i traumatycznego jak blizny - zarówno te na zewnątrz, jak i wewnątrz -, i ukazała ich piękno. W końcu każdy z nas nosi w środku coś, czym nie dzieli się ze światem tak łatwo, prawda? Ale każda nasza część jest piękna na swój sposób i historia Wery i Aleksa, ich droga do samoakceptacji i zakochania (zarówno w sobie, jak i wzajemnie) była piękną i inspirującą przygodą. Mam nadzieję, że zobaczymy ich jeszcze trochę w następnych książkach, bo najchętniej przeczytałabym kolejną książkę skupiającą się na nich. Nawet jeśli mieliby tylko gadać o tatuażach. I skradać sobie pocałunki. Chcę więcej, dobra? Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych książek Julii Biel, a wam polecam się zapoznać z całą serią, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście!

JULIA BIEL to polska autorka i miłośniczka książek, redaktorka i tłumaczka, z sercem ulokowanym w Poznaniu i gdzieś w Utah. Jej debiutancka książka to przyjemna młodzieżówka "To nie jest, do diabła, love story".


Tytuł: To nie jest, do diabła, love story. Skin Deep
Autor: Julia Biel
Seria: LoveStory. Tom 3
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data premiery: 2 czerwca 2021
Liczba stron: 380
Ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Media Rodzina! :)


Czytaj dalej »

piątek, 18 czerwca 2021

Corinne Michaels - On jest dla mnie


Przyjaźnię się z Devney Maxwell od szóstego roku życia, ale nigdy nie powiedziałem jej, jak bardzo ją kocham.

Jako zawodowy gracz w baseball spędzam większą część roku w rozjazdach, ale ona jest moim domem – jedynym, jaki znałem. Kiedy wróciłem do Sugarloaf, aby zająć się rodzinną farmą, dowiedziałem się, że Devney zamierza wyjść za mąż za nieodpowiedniego mężczyznę. Wpadłem w rozpacz i po prostu musiałem zadziałać.

Jeden cudowny pocałunek zmienił wszystko.

Mam sześć miesięcy, żeby przekonać Devney, by wyjechała wraz ze mną i rozpoczęła nowe, wspólne życie, którego symbolem jest nasz pocałunek.

To właśnie jest moim celem, gdy spędzam czas, porządkując sprawy na farmie, trenując drużynę baseballu ukochanego bratanka Devney i kochając ją całym sercem. Wymaga to wielu zabiegów z mojej strony, ale w końcu wydaje się, że osiągnąłem swój cel – nasz związek rozkwita i jesteśmy zgodni, że uda nam się wspólnie pokonać wszelkie przeszkody.

I wtedy wydarza się tragedia, która na zawsze odmienia życie Devney. Moja ukochana nie może ze mną wyjechać, ja zaś, związany kontraktem, na pewno nie zostanę w Sugarloaf.

Wiem, że ona jest dla mnie tą jedyną, lecz być może będę musiał pozwolić jej odejść…

"On jest dla mnie" to już trzeci tom serii o braciach Arrowood, więc powoli zbliżamy się do końca. Tym razem czytamy o Seanie oraz Devney, jego najlepszej przyjaciółce od czasów dzieciństwa. Ja akurat tej części nie mogłam się doczekać najbardziej, bo uwielbiam wątek od przyjaciół do kochanków, a ta dwójka zainteresowała mnie już na samym początku. Niestety po nieudanym drugim tomie ("Zawalcz o mnie") moja ekscytacja trochę opadła, a w zamian pojawiły się obawy, że moje wyobrażenia ponownie nie spełnią oczekiwań, ale nie mogłabym się bardziej mylić. Tym razem Corinne powraca w swoim dawnym stylu, który tak mocno kocham. Przeszła moje najśmielsze oczekiwania na tyle, że teraz z ręką na sercu mogę stwierdzić, że ta część jest moją ulubioną ze wszystkich trzech (chociaż pierwszą też uwielbiam)!

Sean i Devney byli najlepszymi przyjaciółmi odkąd sięgają pamięcią. Od szóstego roku życia zawsze się o siebie troszczyli i kochali, nawet gdy ich drogi się rozeszły w całkiem inne strony. Nawet gdy oboje zamieszkali w całkiem innych częściach kraju. Sean jako zawodowy baseballista nigdy nie miał zamiaru wrócić do Sugarloaf, swojego rodzinnego miasteczka - nie po tym, co wydarzyło się lata temu, po czym jego rodzina nadal się nie pozbierała. A Devney powróciła do miasta z powodów, o których nikt poza jej rodziną nie wie i nie ma zamiaru nigdy wyjechać. Kiedy nadchodzi czas Seana na zaopiekowanie się rodzinną farmą po śmierci ich ojca, po raz pierwszy od dawna ponownie są w swoim towarzystwie na dłużej. I na światło dzienne wychodzą uczucia, o których nie mieli pojęcia. Wystarczy jeden pijacki pocałunek i nagle ich przyjaźń przeradza się w coś więcej. Ale związek między nimi nie wchodzi nawet w grę - ona ma dobrego chłopaka, który niedługo się jej oświadczy, a Sean za sześć miesięcy wyjedzie z miasta, którego Devney nigdy nie opuści. Najrozsądniejszym wyjściem byłoby puścić pocałunek w niepamięć. Ale Sean nie ma zamiaru poddać się tak łatwo. Postanawia wykorzystać te sześć miesięcy, aby pokazać Devney, że mogliby stworzyć coś pięknego.

Poczekam na ciebie, Devney. Tak długo, aż zrozumiesz, że nie chodzi tu o wyzwanie czy zakład, ale o nas i o to, że należymy do siebie. Pragnę nas, ciebie i wszystkiego, co się z tym łączy. Chcę cię całować na dobranoc, budzić się z tobą u boku i kochać cię tak, jak na to zasługujesz. Więc zaczekam, aż twoje serce da ci znać, ale wiedz, że moje jest gotowe już od dawna.

Ta książka wyczyniała przeróżne rzeczy z moim serduchem i chyba przez długi czas się po niej nie pozbierałam. Przez większość czasu miałam motylki w brzuchu, szeroki uśmiech na twarzy, albo łzy w oczach. Dawno nie dostałam takiej solidnej dawki emocji od Corinne i strasznie się za tym stęskniłam, bo właśnie za to zawsze tak kochałam jej książki. Historia Seana i Devney była przepiękna i co więcej, muszę powiedzieć, że to jedna z moich ulubionych historii z wątkiem od przyjaźni do miłości, jaką kiedykolwiek miałam okazję przeczytać. Ta dwójka po prostu była dla siebie idealna i to da się wyczuć jeszcze w poprzednich tomach. Najlepsi przyjaciele od dzieciaka, gotowi skoczyć za sobą w ogień i sekretnie ukrywający, że pragną być czymś więcej... to najlepsza podstawa do epickiego romansu. I tak właśnie było!

Moją największą obawą było to, że autorka niepotrzebnie będzie ciągnęła tutaj trójkąt miłosny i wszystko mi to zepsuje. Całe szczęście szybko okazuje się, że nie ma czym się obawiać, a bohaterowie muszą zmierzyć się z prawdziwymi, poruszającymi problemami, które wcale nie są takie oczywiste jak mogłoby się wydawać. Absolutnie się w tej dwójce zakochałam, a ich miłość wylewała się stronami. A Sean? O rany, jak ja tego człowieka uwielbiam. Wszystko co robił, wszystko co mówił sprawiało, że zakochiwałam się w nim jeszcze bardziej, bo okazał się być najlepszym bratem z nich wszystkich. Seanie Arrowood, masz moje serce. Jego miłość do Devney była najczystsza, najpiękniejsza, ciągle wykazywał się zrozumieniem i szacunkiem, nigdy się nie poddawał i szukał rozwiązań, gdy coś stawało im na drodze. W porównaniu z Declanem ci bracia nie mogliby się bardziej różnić.

Zrobiłbym dla ciebie wszystko, Krasnalu. Trzymam cię, pamiętasz? Zawsze, nie tylko wtedy, kiedy jest mi wygodnie.

Devney może nie jest najłatwiejszą postacią do polubienia, ale to przed wszystkimi dlatego, że ukrywa ogromny sekret, który trzyma ją w Sugarloaf ponad wszystko. Osobiście domyśliłam się tego wątku już dość dawno, więc łatwiej było mi ją zrozumieć, ale zrozumiem też osoby, których jej zachowanie może frustrować. Mnie też czasami frustrowało, nie będę oszukiwać. Ale cieszę się, że w tym wszystkim dało się dostrzec prawdziwe uczucia i cierpienie, a jej zmagania nie były płytkie i bezsensowne (tak, znowu nawiązuję do Declana...). Gdybym to ja była na jej miejscu, nie byłabym nawet w połowie tak silna jak ona. Jej historia jednocześnie łamała mi serce, jak i nauczyła mnie, by nie oceniać ludzi pochopnie, bo to jedna z moich ulubionych postaci w całej serii. Nic dziwnego, że razem z Seanem tak do siebie pasowali.

Ta książka miała wszystko, o co mogłam poprosić - genialnych, wielowarstwowych bohaterów, dużo emocji i przepiękną historię miłosną, która porusza serca i nie daje o sobie zapomnieć. To było idealne połączenie humoru i szczęścia z odrobiną trudów życia, z którymi Devney i Sean musieli się zmierzyć, aby zdobyć swoje upragnione szczęśliwe zakończenie. Zostałam w pełni usatysfakcjonowana, a nawet więcej i zupełnie szczerze "On jest dla mnie" trafia teraz na moją listę ulubionych książek Corinne Michaels. Jestem pewna, że wrócę do niej jeszcze nie raz. Chociażby dla samego Seana. Czytajcie ją koniecznie!



CORINNE MICHAELS to amerykańska autorka poczytnych romansów, która niedawno wkroczyła na polski rynek i od razu znalazła się również w polskiej czołówce najbardziej lubianych i popularnych autorów tego gatunku. Wiele z jej pobudzających zmysły i kradnących całą uwagę czytelników powieści znalazło się na listach bestsellerów takich czasopism jak „New York Times”, „Wall Street Journal” oraz „USA Today”. Corinne Michaels dorastała w New Jersey, na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Miłością do literatury romantycznej zapałała już jako trzynastolatka, kiedy zamiast oglądać telewizję zaczęła zaczytywać się w książkach Daniel Steele i Nory Roberts – autorka do dzisiaj pamięta, jak przeżywała z bohaterami tych książek zakręty życiowe, problemy, dylematy, tragedie i miłości. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła podczas wielomiesięcznej rozłąki ze swoim mężem, oficerem marynarki wojennej. Corinne Michaels przez dłuższy czas zabijała swoją samotność, czytając mnóstwo książek, aż w końcu sama usiadła przed klawiaturą i napisała pierwsze słowa swojej własnej powieści.


Tytuł: On jest dla mnie
Autor: Corinne Michaels
Tytuł oryginału: The one for me
Data premiery: 26 maja 2021
Wydawnictwo: Muza
Seria: Bracia Arrowood. Tom 3
Liczba stron: 448
Ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza!





Czytaj dalej »

poniedziałek, 14 czerwca 2021

Kathinka Engel - Czekaj na mnie. Tutaj



Miłość wbrew rozsądkowi - tak nagła i wszechogarniająca, że milkną nawet najgłośniejsze myśli.

Od Zeldy, czarnej owcy w rodzinie, oczekuje się tylko jednego: że wkrótce wyjdzie za właściwego mężczyznę, takiego o odpowiednim statusie. Zelda pochodzi bowiem ze świata, w którym córki muszą dostosowywać własne potrzeby do wymogów rodziny. Tak więc dziewczyna stara się brać z życia to, co najlepsze, póki jeszcze może.

Malik, który pochodzi z biednej dzielnicy Pearley i spędził młodość w więzieniu dla nieletnich, walczy z zupełnie innymi przeciwnościami losu.

Gdy ich ścieżki się skrzyżują, nie będą przygotowani na to, co ich połączy.
Istnieją jednak przeszkody, których nawet największa, najbardziej szalona i obezwładniająca miłość nie jest w stanie pokonać...


Kathinka Engel to kolejna do kolekcji niemiecka autorka, która wśród Mony Kasten, Bianci Iosivoni, Laury Kneidl i Avy Reed ostatnio podbija serca czytelniczek na naszym polskim rynku. Początkowo nawet nie miałam w planach się z nią zapoznawać, bo jakoś umknęły mi premiery jej książek, ale do lektury skusiły mnie liczne pozytywne opinie innych czytelniczek. Zaczęłam od środka, bo "Czekaj na mnie. Tutaj" to już drugi tom serii "Znajdź mnie" i trochę tego żałuję, ale pierwszy tom czeka już na swoją kolej, więc z pewnością go niedługo nadrobię, ponieważ zakochałam się w tej historii. Dosłownie przeleciałam przez nią, tak mi się ją przyjemnie czytało i do końca nie mogłam się oderwać. A Zelda i Malik to było najdziwniejsze połączenie, ale nie dało się ich nie pokochać.

Zelda jest czarną owcą w swojej bogatej, uprzywilejowanej rodzinie. Co weekend musi znosić próby swatania ją z przeróżnymi mężczyznami i pojawiać się na ekstrawaganckich balach, ukrywając jednocześnie wszystko, co mogłoby zdenerwować jej matkę - nawet swoje różowe włosy. Znosi to tylko dlatego, że pomagają jej finansowo i dzięki nim może studiować. W jej świecie nie ma miejsca na odmienność, wolność i bycie kimś innym, niż każe jej rodzina. Studiowanie to jedyna rzecz, nad którą ma władzę, nawet jeśli sama nie wie, czy jest to coś, co rzeczywiście ją uszczęśliwia.

Malik pochodzi z biednej dzielnicy Pearley, a swoją młodość spędził w więzieniu dla nieletnich. Po wyjściu na wolność próbuje znowu stanąć na nogi i udowodnić swojej rodzinie, że już nigdy więcej ich nie zawiedzie. Dostaje pracę w restauracji, gdzie zaczyna kształcić się na kucharza i jego życie wreszcie zaczyna się układać. Gdy Zelda i Malik się poznają, od razu wpadają sobie w oko. Co prawda oboje pochodzą z zupełnie różnych światów, ale serce wygrywa nad rozumiem i nim się obejrzą, rzucają się w związek na głęboką wodę. Ale wkrótce ich różnice i liczne tajemnice dają o sobie znać, zagrażając wszystkiemu, co zaczęli razem budować.

- Za ciebie - mówi. - Za to, że odbierasz mi oddech. [...]
- Za ciebie - odpowiadam cicho. - I za to, że nauczę cię żyć bez powietrza.

Przeczytałam dopiero jedną część tej serii, ale już mogę napisać, że strasznie mi ona przypomina serię "Someone" Laury Kneidl, więc osobom, które ją polubiły, ta z pewnością także bardzo przypadnie do gustu. Napisana jest w bardzo podobny sposób, jest lekka, chociaż porusza też poważniejsze tematy i wciąga swoim klimatem oraz wielowarstwowymi bohaterami. Zelda i Malik całkowicie się od siebie różnią, nie tylko rodzinami i tłami, z których pochodzą, ale też cechami charakteru i samym stylem bycia. Ich rodziny mają też wiele do powiedzenia na temat tego, że różne kolory skóry nie pozwolą im przetrwać w prawdziwym świecie pełnym rasizmu i uprzedzeń. Malik na każdym kroku swojego życia musiał znosić okropne i rasistowskie komentarze, zawsze traktowano go gorzej i autorka świetnie porusza tutaj ten temat, wprowadzając do tego pełnego schematów gatunku książek trochę różnorodności. Moje serce mi się dla niego łamało, zwłaszcza, że to tak ogromny problem, który dotyka ogrom ludzi w prawdziwym życiu.

Zelda była dla niego trochę jak promyczek nadziei, swoim pozytywizmem i różnymi dziwactwami oczarowała nas wszystkich. Ale pod tym wszystkim skrywa całe to drugie życie, o którym nie wie nikt poza nią samą, bo wstydzi się swojej rodziny i tego, że traktowana jest przez nich jak trofeum, jak kobietę, którą za wszelką cenę trzeba wydać za mąż za dobrze prosperującego faceta. Nosiło mnie wręcz w pewnych momentach, bo jak można traktować tak własne dziecko? Zelda i Malik musieli przejść w swoim życiu tak wiele, dlatego cieszyło mnie bardzo, gdy odnaleźli w sobie zrozumienie i akceptację, jakiej nie dawano im przez całe życie.

- Ja... próbuję tylko zrozumieć do czego między nami właśnie doszło.
- Wiem, o co ci chodzi. - Bo ja też jeszcze nie do końca rozumiem, jakim cudem z sekundy na sekundę można tak się dać ponieść z drugim człowiekiem.
- Najpierw nie ma nic. A potem nagle...
-... nagle jest wszystko - kończę za niego.

Moim jedynym zastrzeżeniem wobec tej historii było dość słabe i zbytnio pośpieszone wprowadzenie, w którym w jednym momencie Zelda i Malik są jedynie znajomymi, którzy poznali się przez swoich przyjaciół, a w następnym już byli nierozłączni. Autorka w ogóle nie rozwinęła ich relacji, zaczęliśmy od niczego (dosłownie od jednej rozmowy), a już kilka rozdziałów później pojawiły się znikąd te wszystkie intensywne emocje i miłość, a bohaterowie zaczęli spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Wybiło mnie to dość mocno z rytmu, bo spodziewałam się, że Kathinka Engel wrzuci jakieś wskazówki, że się sobie spodobali, że może chcieliby coś więcej, a zupełnie nic takiego nie było, dopóki w pewnym momencie nie zaczęli się nagle całować. Ale nawet pomimo tego, że ich relacja została zbytnio pośpieszona i dość słabo rozwinięta, nadal uważam, że to przeurocza historia miłosna, a sami bohaterowie nadrobili wszelkie niedoskonałości. Bardzo im kibicowałam i z motylkami w brzuchu obserwowałam jak się w sobie zakochują i próbują przepracować wszelkie przeszkody.

"Czekaj na mnie. Tutaj" to było bardzo pozytywne zaskoczenie i rozumiem już te zachwyty nad twórczością autorki, bo mnie samą ta książka zauroczyła. A tym, którzy czytali pierwszy tom o Tamsin i Rhysie z pewnością spodoba się to, że ich historia jest w tle kontynuowana (i z tego też powodu nie polecam robić jak ja i zaczynać serii od drugiego tomu). To była bardzo lekka, słodka książka, ale poruszająca też tematy, o których trzeba mówić i otwierająca oczy. Owszem, nie obyło się bez kilku wad, ale tak naprawdę ci bohaterowie są tak charyzmatyczni, a historia tak przyjemna, że zupełnie one nie psują lektury. I jak pisałam wyżej, z pewnością spodoba się ona fanom serii "Someone" Laury Kneidl, bo obydwie serie poprowadzone są w bardzo podobny sposób. Ja polecam!


KATHINKA ENGEL urodziła się w Monachium, obecnie mieszka w Londynie. Jest wielką pasjonatką książek. Studiowała literaturę, pracowała dla czasopisma literackiego i agencji literackiej, a także jako tłumaczka i redaktorka. Tom Znajdź mnie. Teraz rozpoczął jej pierwszą trylogię romantyczną, która trafiła natychmiast na listy bestsellerów. Kiedy nie pisze ani nie czyta, można ją spotkać na stadionie piłkarskim albo z plecakiem w poszukiwaniu kolejnej przygody.


Tytuł: Czekaj na mnie. Tutaj
Autor: Kathinka Engel
Seria: Znajdź mnie. Tom 2
Tytuł w oryginale: Halte mich. Hier
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 376
Ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Prószyński i S-ka!



Czytaj dalej »

piątek, 11 czerwca 2021

Kennedy Fox - Ten, którego pragnę



Evan Bishop jest przystojnym lekarzem.

Bezkompromisowym, ponurym, profesjonalnym.

Zamiast zostać i pracować na rodzinnym ranczu, Evan złamał schemat i został lekarzem na oddziale ratunkowym. Dobrze sobie radzi w życiu, inteligentny, szarmancki południowiec, dla kobiet jest niedostępny. Randkowanie nigdy nie było jego priorytetem, a tragiczna przeszłość sprawiła, że woli trzymać się od kobiet na dystans. Jednak pewnej nocy postanawia zaszaleć i zapisać swoją kartkę w księdze związków braci Bishop. Decyduje się na niezobowiązującą przygodę z tajemniczą dziewczyną, której ma nigdy więcej nie zobaczyć, co zdaje się idealnym rozwiązaniem dla tego samozwańczego singla.

Emily Bell jest dziewczyną z miasta, zdeterminowaną by uciec od rodziny i przeszłości. Chce zacząć wszystko od nowa i wyrobić sobie nazwisko w środowisku medycznym. Żadnych jednonocnych numerków i randek z kolegami z pracy – to jej nowe motto po tym, jak niejednokrotnie sparzyła się w przeszłości. Kiedy zgadza się iść na wesele jako osoba towarzysząca, wkrótce zostaje na nim sama, na szczęście nie na długo. Południowy urok, niesforne blond włosy i nieodparty seksapil pana Przystojniaka są dla niej nie lada pokusą. Emily postanawia zapomnieć o swoich postanowieniach na tę jedną noc.

W końcu niektóre zasady są po to, żeby je łamać.

Oboje chcą tego samego – jednej namiętnej nocy, by później rozejść się każde w swoją stronę. Żadnego przytulania. Żadnych telefonów następnego dnia. Żadnych niezręcznych pożegnań. Niestety życie ma wobec nich inne plany. Jeden z nich stanie się dla nich oczywisty, gdy w poniedziałek rano stawią się do pracy.


Duet Kennedy Fox (pod tym pseudonimem ukrywają się Brooke Cumberland i Lyra Parish) do tej pory był mi nieznany, więc nie do końca wiedziałam czego mogę się spodziewać po tej książce. Sięgnęłam po nią tak naprawdę w ciemno, ale liczne pozytywne opinie zapowiadały świetną książkę, więc nie obawiałam się jej za bardzo. Ale jakie zrobiła na mnie wrażenie w rzeczywistości? Cóż, zupełnie szczerze, wzbudziła we mnie bardzo mieszane uczucia. Dość długo zeszło mi, żeby się w nią w ogóle wciągnąć i chociaż im brnęłam w nią dalej, tym bardziej mi się podobała, to nie znalazłam w niej niczego, co sprawiłoby, że zapadnie ona w mojej pamięci na dłużej.

Historia opowiada o losach Emily Bell, która po nakryciu swojego narzeczonego na zdradzie, postanawia rozpocząć nowy etap w swoim życiu i przeprowadza się do San Angelo. Jej celem jest wykazanie się w nowej pracy jako świetna doktorka, bez niepotrzebnego angażowania się w związki - a już zwłaszcza z żadnymi kolegami z pracy. Kiedy jednak jej nowa przyjaciółka zabiera ją na wesele jako swoją osobę towarzyszącą, jej plan legnie w gruzach. Natychmiastowo wpada w oko (zresztą z wzajemnością) przystojnemu drużbie i postanawia, że jedna noc bez zobowiązań jej nie zaszkodzi. Sprawy się jednak komplikują, gdy następnego ranka budzi się zdezorientowana i przerażona, że prawdopodobnie właśnie przespała się z żonatym facetem, i w zemście za zdradę kradnie mu wszystkie ubrania i ucieka. A potem okazuje się, że ten sam mężczyzna to jej nowy współpracownik, doktor Evan Bishop - który nie ma zamiaru wybaczyć jej tego, że ośmieszyła go w oczach rodziny, zostawiając go w pokoju hotelowym bez ubrań. Burzliwe emocje w połączeniu z pracą na pewno nie przyniosą nic dobrego...

Mój największy problem z tą historią jest taki, że kompletnie nie potrafiłam się połączyć z tymi bohaterami i wkręcić w to, co się działo. Bardzo się starałam, ale zarówno Emily, jak i Evan, nie wyróżniali się żadnymi interesującymi cechami, a ciekawostki z ich życia i przeszłości tak naprawdę wrzucane były jako suche fakty, przez co miałam wrażenie, że zostali potraktowani bardzo powierzchownie. A na dodatek przez dobrą połowę książki w ogóle nie potrafiłam się przekonać do Evana, chociaż na pierwszy rzut oka zapowiadało się na to, że to będzie świetna postać. Pracowity mężczyzna, który przez lata harował na swój sukces i stronił od związków, wiedząc, że bycie dobrym lekarzem wymaga z jego strony poświęceń. Dobry brat i syn, zawsze gotowy do pomocy na farmie swojej rodziny. Spędzenie nocy z nieznajomą dziewczyną w ogóle nie leży w jego naturze, dlatego samotna pobudka rano bez ubrań nie tyle sprawia, że się wścieka, co czuje zażenowanie. I kompletnie to rozumiem, miał pełne prawo być na nią wściekły. Czego nie rozumiem to jego dupkowatego zachowania, gdy Emily już mu sytuację przedstawiła i przeprosiła - jego poniżania w pracy, traktowania ją, jakby sukces uzyskała przez bycie córką słynnego doktora, kwestionowanie jej kompetencji i wykorzystywania jej jako swoją zabawkę. I to nawet wtedy, gdy zaczęli się już spotykać. No bardzo romantyczne, nie ma co.

A jeśli chodzi o Emily... nie wiem co za bardzo o niej powiedzieć. Nie jest to postać, która wyróżnia się czymś szczególnym. Doceniam jedynie to, że przez większość czasu nie dawała się traktować jak wycieraczkę. Ale i tu pojawiły się zgrzyty, bo przez to, że relacja między Emily i Evanem była taka skomplikowana, czyny bohaterki przeczyły temu, co mówiła. Niezbyt podobał mi się rozwój ich relacji, bo był taki chaotyczny i momentami zupełnie bez sensu. Ale kiedy autorki porzuciły już te zbędne komplikacje i jako tako zaczęło się wszystko układać, wreszcie zaczęłam czerpać przyjemność z tej lektury. W drugiej połowie ta książka bardzo mi się zaczęła podobać, szczególnie za to, że autorki wkręciły do fabuły nawet pewien wątek kryminalny, co nadało historii dreszczyku i emocji. Ale już zwieńczenie tego wątku było bardzo przewidywalne. Nawet Emily i Evan stali się znośni, i w końcu nawet zaczęłam im kibicować. Ale niestety nie jest to historia, o której będę pamiętać na dłużej.

"Ten, którego pragnę" to była dość przewidywalna historia, pełna wątków, o których już czytaliśmy milion razy i raczej nie wyróżniająca się niczym szczególnym. Chociaż osobom zainteresowanym medycyną spodoba się na pewno to, że bardzo dużo akcji dzieje się w szpitalu - to akurat było tutaj na plus! Przyznam szczerze, że pisząc tą recenzję dłuższy czas po odłożeniu tej książki już niewiele z niej pamiętam, stąd też jestem zdania, że jest to jedna z tych historii, którą się przeczyta i zaraz zapomni. Nie była też zła, ale dość długo zmagałam się z tym, że nie mogłam się w nią wciągnąć i momentami mnie też nudziła. Jednocześnie piszę to ze świadomością, że wielu osobom się ta książka bardzo podobała, więc może po prostu nie była ona dla mnie. Jest lekka, niewymagająca i szybka, ale dla mnie niestety dość przeciętna.


Brooke Cumberland & Lyra Parish to duet amerykańskich autorek piszących pod pseudonimem Kennedy Fox. Ich współpraca rozpoczęła w się w 2016 roku, gdy postanowiły razem tworzyć historie dla kobiet. Łączy je zamiłowanie do filmów ”Masz wiadomość” czy „Holiday”. Gdy nie oglądają komedii romantycznych, lubią wymyślać nowe fabuły do swoich powieści.


Tytuł: Ten, którego pragnę
Autor: Kennedy Fox
Tytuł w oryginale: Needing Him
Seria: Bishop Brothers. Tom 2
Wydawnictwo: MUZA S.A.
Liczba stron: 414
Data premiery: 28 kwietnia 2021
Ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu MUZA S.A.!





Czytaj dalej »

niedziela, 6 czerwca 2021

Katherine Center - To, czego pragniesz



Samantha Casey jest zadowoloną z życia bibliotekarką w Kempner School. Za wizytówkę tego miejsca należy uznać bardzo serdeczną i rodzinną atmosferę panującą wśród szkolnej społeczności. Kiedy jednak założyciel placówki niespodziewanie umiera, losy szkoły stają pod znakiem zapytania. Ku przerażeniu Sam nowym dyrektorem zostaje jej dawny znajomy i współpracownik, Duncan Carpenter, w którym kobieta w przeszłości potajemnie się podkochiwała. Samantha pamięta go jako czarującego, wyluzowanego mężczyznę, dla którego kompletnie straciła głowę. On jednak nie odwzajemniał jej uczuć. Brak zainteresowania ze strony Duncana, którego widok każdego dnia łamał jej serce, oraz chęć uniknięcia niezręcznych sytuacji sprawiły, że Sam postanowiła przenieść się do innej szkoły.

Ta spontaniczna decyzja okazała się nowym początkiem. Z szarej myszki Sam przemieniła się w atrakcyjną kobietę, która lubi zwracać na siebie uwagę. Ale zmiany zaszły także w życiu Duncana. Mężczyzna, który obejmuje posadę dyrektora, w niczym nie przypomina człowieka, którego Sam pokochała. Zmianie uległ nie tylko jego wygląd, ale i osobowość. Duncan jest wiecznie ponury, niesympatyczny i ma obsesję na punkcie przestrzegania regulaminu. Panująca na szkolnych korytarzach przyjacielska atmosfera nie jest dla niego priorytetem. Dyrektor Carpenter zamierza uczynić z Kempner School jedną z najnowocześniejszych placówek edukacyjnych, których głównym celem będzie dbanie o bezpieczeństwo uczniów. Samancie trudno uwierzyć, że to ten sam mężczyzna, ale chwilami zdaje się dostrzegać, że pod maską służbisty kryje się dawny Duncan – pełen ciepła i uroku.

Czy kobiecie uda się przebić przez mur, który zbudował wokół siebie Duncan? Jaka przyszłość czeka Sam i Duncana? Czy każde z nich odnajdzie drogę do upragnionego szczęścia?

"To, czego pragniesz" to już druga książka Katherine Center, jaką miałam okazję przeczytać. Pierwszą była "Milion nowych chwil" i już wtedy wiedziałam, że ta autorka pisze piękne, wzruszające i dające do myślenia historie, obok których nie da się przejść obojętnie. Swoją najnowszą pozycją tylko to potwierdziła, ponieważ historia Sam i Duncana całkowicie skradła mi serce. To inspirująca, przepiękna historia o odnajdowaniu szczęścia nawet w najmroczniejszych momentach naszego życia.

Samantha Casey to bibliotekarka w lokalnej szkole. Uwielbia swoją pracę, a ludzi z miasteczka traktuje jako swoją rodzinę. Gdy uderza w nich tragedia i zmuszeni są do zmian, świat wszystkich mieszkańców i nauczycieli staje na głowie. A już zwłaszcza świat Sam, gdy dowiaduje się, że na miejsce byłego dyrektora, który niespodziewanie zmarł latem, i który był dla niej prawie jak ojciec, zatrudniony został Duncan Carpenter. Jej była miłość na odległość, mężczyzna, przez którego musiała opuścić swoją poprzednią pracę. Kiedyś uwielbiała jego pozytywne nastawienie do życia, podejście do dzieci, wygłupy i kolorowe ubrania. Podziwiała go i zakochała się w nim bez pamięci, chociaż Duncan nigdy się o tym nie dowiedział. Dlatego takim szokiem jest dla niej fakt, że okazuje się, że nowy Duncan to kompletnie inna osoba. Jest zimny, zamknięty w sobie i wkrótce zaczyna zmieniać ich szkołę w coś, co niebezpiecznie zaczyna przypominać więzienie. Odbiera im radość, kolory i wolność, a nauczyciele zaczynają mieć go dość. Samantha wie, że muszą się go pozbyć, zanim na dobre zniszczy ich szkołę. Ale wtedy dowiaduje się co stoi za jego chłodem i już wie, że nie może tego zrobić. Musi mu pomóc odzyskać dawną radość i być może po drodze zdobyć jego serce.

Ludzie mówią, że miłość jest tylko dla naiwniaków. Nic z tych rzeczy. Ona jest tylko dla odważnych.

Gdybym miała opisać tę książkę jednym zdaniem, powiedziałabym: lek na wszelkie smutki. Autorka tak pięknie opisuje historię bohaterów, pokazując, że nawet w bólu i cierpieniu najważniejsze jest, by odnajdować szczęście. Cieszyć się z małych rzeczy, z małych sukcesów, i nie pozwalać, aby ból i trauma kierowały naszym życiem. Bohaterowie tej książki, zarówno ci główni, jak i drugoplanowi, są niesamowicie złożeni i skomplikowani. Samantha sprzed czterech lat wypada na osobę, która często ucieka od problemów i skrywa się w sobie. Nie lubi konfliktów, jest cicha i zamknięta, dlatego gdy zakochuje się w Duncanie, woli wierzyć w plotki o jego życiu i zmienia pracę, zamiast zwyczajnie nawiązać z nim kontakt. Ale Samantha którą poznajemy z teraźniejszości, chociaż nadal ma w sobie cząstki dawnej siebie, jest dużo bardziej radosna, otwarta i codziennie stara się, aby szczęście wygrywało ze smutkiem. Nawet jeśli zmaga się z rzeczami, o których nikt nie wie.

Wybraliśmy radość. Lecz nie dokonaliśmy tego wyboru wbrew wszystkim smutkom życia, ale właśnie z ich powodu.

Historia Duncana wygląda odwrotnie. Kiedyś wesoły, zarażający wszystkich naokoło swoją radością i pozytywizmem, teraz jest surowy, chłodny i nie do poznania. Gdzieś po drodze w jego życiu wydarzyło się coś, co zmieniło go na zawsze. Tak mnie poruszyło to, że wiele osób próbowało mu pomóc odzyskać swoje dawne światło, z Sam na czele. Puchło mi serce widząc tyle dobroci i chęci do pomocy. Wszyscy wiemy, że niektórzy ludzie w prawdziwym życiu mogliby się tego nauczyć - bezinteresowności i empatii do drugiego człowieka. Jego historią autorka porusza tak ważną tematykę, która daje mocno do myślenia. I droga Duncana do zdrowienia i spokoju została opisana tak pięknie, że na sam koniec miałam łzy w oczach. Cała ta książka to cudowna historia o zdrowieniu, szczęściu i wybieraniu tego, co nas uszczęśliwia ponad to, co nas smuci. Każdy z nas czasami potrzebuje takiego przypomnienia, bo tak łatwo jest się pogrążyć w mroku. Ja zdecydowanie go potrzebowałam.

W życiu nie wszystko układa się tak, jakbyś chciała. Nie zawsze jest łatwo. Jak śmiesz oczekiwać, że szczęście po prostu przyjdzie? Bez żadnego poświęcenia z twojej strony? Bez odwagi? Nie zachowuj się jak rozpieszczona dziewczynka. Nic w życiu nie przychodzi od tak! Miłość sprawia, że stajemy się lepsi, bo jest trudna. Podejmowanie ryzyka nas wzmacnia, bo każe przełamywać strach. Tak to działa. Nigdy nie osiągniesz niczego istotnego, jeśli sobie na to nie zapracujesz. A to, co uda ci się zdobyć [...] i tak prędzej czy później stracisz. Radość jest tylko przelotna. Nie nie trwa wiecznie. I na tym polega odwaga. Że mając tę wiedzę, i tak się na to wszystko decydujesz.

"To, czego pragniesz" to była jedna z najbardziej inspirujących, najpiękniejszych historii, jaką przeczytałam w ostatnim czasie. To taka książka, która mocno daje ci do myślenia i od razu wiesz, że na długo o niej nie zapomnisz. Samantha i Duncan skradli moje serce, przez nich śmiałam się, płakałam, a moje serce puchło ze szczęścia. Całkowicie zaraziłam się tą atmosferą i uwielbiam wiadomość, jaką autorka starała się przekazać: zawsze wybierajcie szczęście. Nawet gdy wydaje się to niemożliwe. Ta historia to takie przypomnienie, że nawet w naszych najgorszych momentach powinniśmy być dumni z najmniejszych rzeczy, które robimy, nawet z tego, że codziennie rano udaje nam się wstać z łóżka. Polecam bardzo mocno! 

KATHERINE CENTER to nie tylko autorka kobiecych bestsellerów „New York Timesa” i tekstów dla największych amerykańskich magazynów (m.in. „Vanity Fair”). To także kobieta prowadząca wiele wykładów motywacyjnych i psychologicznych na największych konferencjach w Stanach Zjednoczonych, w tym m.in. TEDx czy The Trinity University Women and Girls’ Leadership Summit. Jej wykłady to często manifest kobiecości – Center kładzie nacisk na siłę kobiecej empatii i macierzyństwa.


Tytuł: To, czego pragniesz
Autor: Katherine Center
Tytuł w oryginale: What You Wish For
Data premiery: 21 kwietnia 2021
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Muza
Ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza! :)




Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia