czwartek, 29 października 2020

Brittainy C. Cherry - Landon & Shay, Tom 2


Dawno temu zakochałam się w chłopaku. Pięknym, choć borykającym się z trudami życia.

Niektórzy ostrzegali mnie przed rozwijaniem tych uczuć, ale nie słuchałam. Byliśmy młodzi, słabi, głupi. I niebezpiecznie zakochani, ale zupełnie się tym nie przejmowaliśmy. Swoje uczucia owinęliśmy tajemnicą. Dzieliliśmy tylko skradzione chwile.

Wszystko układało się perfekcyjnie i miało trwać wiecznie, aż pewnego dnia nasze życie na zawsze się zmieniło.

Chłopak, którego kochałam, stał się gwiazdą Hollywood.

Jego kariera rozkwitła, podczas gdy moja utknęła w martwym punkcie. Odnosił sukcesy, a mnie spotykały porażki. Realizował się, a moje marzenia pozostały niespełnione.

Przestaliśmy do siebie pasować. W bajkach miłość zawsze zwycięża, jednak w prawdziwym życiu jest głównym powodem upadania imperiów.

Zawsze wiedziałam, że moja historia wiąże się z Landonem. To on był moim wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Jedyny problem tkwił w tym, że ja chyba nie występowałam w jego opowieści.


W swojej recenzji pierwszego tomu "Landon & Shay" napisałam, że historia tych bohaterów stała się jedną z najbardziej wartościowych pozycji, jaką miałam okazję przeczytać w ostatnim czasie. I to głównie z tego powodu obawiałam się sięgnąć po tom drugi - pojawiły się obawy, że nie utrzyma poziomu, że wydarzy się coś, przez co ta historia straci na znaczeniu, jak trochę wydarzyło się w "Eleanor & Grey". W końcu w ciągu kilkunastu lat akcji, które dzielą te części, może wydarzyć się tak wiele rzeczy. Całe szczęście z ręką na sercu mogę powiedzieć, że autorka spisała się na medal, a historia Landona i Shay porusza równie mocno, jak w pierwszej części. Chociaż troszkę bardziej podobała mi się część o ich młodości, to bez kontynuacji ta historia byłaby po prostu niepełna.

Tak właśnie na siebie działamy. Poprawiamy swój los, nawet się nie starając. Wydaje mi się, że właśnie na tym polega miłość. To uczucie zdrowienia, ilekroć towarzyszy ci ta druga osoba.

Drugi tom rozpoczyna się chwilę po wydarzeniach z końcówki pierwszej części, z tego też powodu nie radzę czytać tej recenzji, jeśli nie chcecie mieć przypadkowych spoilerów. Po tym jak Landon wyjeżdża z rodzinnego miasta, aby popracować nad swoim zdrowiem psychicznym i składa przy tym obietnicę Shay, że wróci do niej jak tylko poczuje się lepiej, przez kilka następnych lat razem z Shay próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości i jednocześnie pogodzić związek na odległość. Ich miłość nadal jest niesamowicie silna, ale wkrótce zaczynają pojawiać się pierwsze przeszkody i problemy. Byłam trochę zaskoczona, że autorka poświęciła jeszcze dość dużą część książki na ukazanie ich związku "pomiędzy" tym co już poznaliśmy, a tym co widzieliśmy w historii Eleanor & Greya, bo się tego nie spodziewałam. Sięgając po kontynuację, byłam gotowa na pierwszy rozdział kilkanaście lat później, ale cieszę się, że tak nie było.

Wdech i wydech.
Zamknęłam oczy, aby zasnąć, wiedząc, że kiedy będę śnić o domu, będę marzyć o biciu jego serca.

Historia Landona i Shay nie była łatwa do czytania już wcześniej, ale tym razem serce łamało mi się z każdą kolejną stroną, bo czułam w głębi serca, że zbliżamy się do jakiejś katastrofy. Często w życiu tak się zdarza, że możemy kogoś kochać całym sercem, możemy go uważać za nasz priorytet, ale okazuje się, że to nie wystarcza, że to nie jest nasz czas. Landon i Shay przekonują się o tym z pierwszej ręki, gdy chłopak zaczyna nowe życie w Kalifornii, staje się sławnym modelem i aktorem, idolem nastolatek, a kariera Shay staje w miejscu. Nagle przestają mieć dla siebie czas, a pewne wydarzenia sprawiają, że chłopak się na nią zamyka i Shay staje przed wyborem, czy warto jest dalej ciągnąć coś, co wyraźnie nie ma przyszłości. Najbardziej bolało mnie tutaj to, że w ich relacji nigdy nie chodziło o brak miłości, czy zaangażowania, bo tego było ponad miarę. Takiej miłości w książce nie widziałam już przez długi czas, dlatego każda przeszkoda, jaka stawała na ich drodze, głęboko mnie raniła.

Dawno, dawno temu zakochałam się w chłopaku.
Pięknym, załamanym chłopaku, który zmagał się ze światem.
Lata temu Landon Harrion obiecał wrócić do mnie, gdy odnajdzie samego siebie. Mówił, że odszuka drogę do mojego serca. Problem z młodzieńczymi obietnicami polegał jednak na tym, że w historii brakowało wystarczającego spoiwa, by mogła się trzymać.
Byliśmy młodzi, naiwni, smutni Co takiego wiedzieliśmy o miłości? Jakie mieliśmy pojęcie o prawdziwych uczuciach? O poukładaniu swoich spraw?

Landon przechodzi ogromną zmianę i już nie jest tym samym poranionym, złamanym chłopcem, jakiego poznaliśmy w pierwszym tomie. Na początku trzeba dużo wiary w jego postać, bo wydarza się kilka rzeczy, które wywołują lawinę emocji. Jego czyny i słowa mogą być momentami niezrozumiałe, ale Cherry wykonuje kawał dobrej roboty, ukazując nam, że w tym wszystkim jest głębokie dno i nic nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. Jego historia jest ciężka, pełna wybojów i wyzwań, zdarzały się momenty, w których się gubił i nie był sobą, ale właśnie za to doceniłam go w części pierwszej. Za to, że jest taki prawdziwy, że ma swoje wady, że ciągle zmaga się ze swoimi demonami i autorka go nie idealizuje.

Nastoletni Landon był złożony. Zniszczony, a jednak cały. Zły na świat, a jednocześnie niebywale łagodny. Był jednym z najlepszych ludzi, jakich znałam. Był chłopcem, który mógł rozkochać w sobie każdą dziewczynę. Znałam jedną, z którą to zrobił. Plotka głosi, że nigdy o nim nie zapomniała.

Cieszę się też, że kiedy sytuacja tego wymagała, Shay potrafiła postawić siebie na pierwszym miejscu. Landon to cudowny człowiek, ale doceniam to, że nauczyła się nie traktować jego choroby psychicznej jako usprawiedliwienia dla okrutnego traktowania. Głęboko wierzę, że ich kilkunastoletnia rozłąka, chociaż tak bolesna, była potrzebna, aby Landon nad sobą popracował i aby mogli się odnaleźć, kiedy czas będzie odpowiedni.

- Wiem, że zapewne nie mam prawa tego mówić i prawdopodobnie będę to sobie wyrzucał, ale muszę to zrobić. Jeśli kiedykolwiek zdarzy się moment, w którym uwierzysz w drugą szansę - powiedział cichym, opanowanym głosem - proszę, daj mi ją.

A uwierzcie, kiedy już to się stało, motyle w moim brzuchu znowu o sobie dały znać. Wiem, że wspominałam to już wielokrotnie, ale uwielbiam historię ich miłości. Ponieważ jest ciężka, skomplikowana, w ciągu kilkunastu lat przeszli razem przez nienawiść, przyjaźń, miłość, a potem znowu przez nienawiść i miłość, ale o rany - to jedna z najpiękniejszych form miłości, jaką kiedykolwiek przeczytałam. Ponieważ pomimo tych wszystkich trudności, pomimo niewiarygodnego cierpienia, tęsknoty, prób ruszenia dalej i zapomnienia, ich serca cały czas należały do siebie. Mam słabość do takich historii, bo one dogłębnie poruszają moje serce.

Możemy się bać, a mimo to spróbować. Możemy się obawiać, a mimo to dbać o naszą miłość. Wciąż o nią walczyć, ponieważ jest prawdziwa, Shay. Nigdy nie będzie innej. Ty jesteś moją historią. Ty jesteś moją ostatnią stroną. Ostatnim słowem.

Warto też wspomnieć, że ta część nakrywa się o wiele bardziej z "Eleanor & Grey", ponieważ w dużej mierze dzieje się już w teraźniejszości. Szczególnie doceniam to, że autorka skupiła się na postaci Karli, córki Greya, którą tak polubiłam w tamtej książce. Po poznaniu Landona z jego własnej perspektywy dostrzegłam jeszcze więcej podobieństw między nimi i podobało mi się to, że Cherry ukazała nam z bliska jak specjalną relację ma razem z Landonem, ale także z Shay. I mam ogromną nadzieję, że kiedyś, może w dalszej przyszłości, ta dziewczynka dostanie szanse opowiedzieć swoją własną historię.

Potrzebowałem długiego czasu, aby uzmysłowić sobie, że mrok mógł być piękny. W cieniu żyło tak wiele ładnych rzeczy, a naszym obowiązkiem było być dla nich dobrymi i przypominać, że również do nas należą.

Tom drugi "Landon & Shay" to idealne zakończenie historii dwójki tych bohaterów, nie mogłabym prosić o więcej. Nie ma chwili na nudę, bo książka napakowana jest emocjami i rzeczami, które nie dają o sobie zapomnieć. Oceniam ją o gwiazdkę niżej tylko dlatego, że jednak część pierwsza podobała mi się odrobinę bardziej, ale to nie oznacza, że mam jakiś problem z drugą. W rzeczywistości nie miałabym się do czego przyczepić - może tylko do tego, że koniec końców musiałam się z tymi bohaterami pożegnać, a było ciężko. Ta historia o złamanym, pełnym cierpienia chłopcu, który zmagał się codziennie z życiem i o dziewczynie, która pokochała jego blizny, ale też historia o dwójce dorosłych ludzi, których rozdzielił los, ale połączyło przeznaczenie, znaczy dla mnie tak wiele. Szczególnie za realistycznie ukazanie człowieka cierpiącego na depresję, ale w ten piękny i uzdrawiający sposób, który na chwilę sprawił, że poczułam się zrozumiana. Nie jest to może typowy, cukierkowy romans, bo autorka bardzo dużą uwagę poświęca na ukazanie zmagań osoby chorej na depresję i nie robi tego w sposób, który by je romantyzował. Nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzieć, że koniecznie musicie ją przeczytać. Polecam wam ją całym swoim sercem!

- Jak twoje serce?
- Całkowicie pełne - odparłem.
Serce, które połamane, posiniaczone i obolałe znajdowało się w mojej piersi, miało już zawsze bić dla niej.




BRITTAINY C. CHERRY - Amerykańska pisarka, autorka poczytnych książek z gatunku romans. Brittainy Cherry była zakochana w słowach od dnia, w którym wzięła swój pierwszy oddech. Ukończyła Carroll University Degree Bechelors na kierunku Sztuka Teatralna oraz kurs kreatywnego pisania m.in. scenariuszy. Uwielbia aktorstwo, taniec, kawę, herbatę chai i wino. Brittainy mieszka w Milwaukee, Wisconsin ze swoją rodziną. Kiedy nie pisze, opiekuje się i bawi ze swoimi zwierzętami.





Tytuł: Landon & Shay, Tom 2
Autor: Brittainy C. Cherry
Tytuł w oryginale: Landon & Shay, Part 2
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Filia
Data premiery: 23 września 2020
Ocena: 9/10 

Za możliwość przeczytania ślicznie dziękuję Wydawnictwu Filia :)


Czytaj dalej »

piątek, 23 października 2020

Brittainy C. Cherry - Landon & Shay, Tom 1



Landon:

Shay Gable mnie nie znosiła. Zawsze próbowaliśmy się unikać. Rozchodziliśmy się w różne strony. Nawet na siebie nie patrzyliśmy.

Wszystko się zmieniło, gdy rzuciłem jej wyzwanie. Zaczęło się od głupiego zakładu: rozkochać ją we mnie, nim sam się w niej zakocham.

Miałem zgarnąć łatwą wygraną. Przecież jej nie kochałem, ledwo ją tolerowałem. Mimo to nasza relacja powoli zaczęła ulegać zmianie. Dziewczyna sprawiała, że zapragnąłem nieznanych wcześniej rzeczy. Miłości, szczęścia, związku.

Im bliżej byliśmy, tym bardziej przeganiała mój mrok i głęboko skrywane emocje. Ból, urazę, prawdę.

Nasz związek stał się zbyt prawdziwy, uczucia się pomieszały i wzrosło ryzyko zranienia. Jednak, jak mówi stare powiedzenie: w miłości i na wojnie wszystko jest dozwolone – a zwłaszcza złamane serce.

Niewiele jest autorek, które potrafią swoimi słowami wyzwolić we mnie dziesiątki różnych emocji. Brittainy C. Cherry zdecydowanie jest jedną z najbardziej utalentowanych pisarek, której historie zapadają w pamięci na długie lata. Nie bez powodu bardzo obawiałam się sięgnięcia po jej najnowszą książkę. Leżała na mojej półce przez dłuższy czas, a ja przygotowywałam się psychicznie na rollercoaster emocji, jaki byłam pewna, że autorka mi zaserwuje. Pewne przebłyski relacji Landona & Shay dostaliśmy już w "Eleanor & Grey", więc wiedziałam, że to będzie para, która przyniesie dużo emocji. I chociaż "Eleanor & Grey" nie jest moją ulubioną książką Cherry, to coś bardzo mocno ciągnęło mnie do tych postaci i do ich uczucia już wtedy, kiedy byli tylko bohaterami epizodycznymi w historii Eleanor i Greysona. Nie spodziewałam się tylko, że ta powieść uderzy tak blisko mojego serca i że stanie się jedną z najbardziej wartościowych pozycji, jaką miałam okazję przeczytać w ciągu ostatnich kilku lat.

[...] czasami ciężko było oddzielić czyjś ból i zmagania od swoich własnych. Chyba tak właśnie było z kochaniem kogoś - ścieżki serc się przeplatały. Oznaczało to taką bliskość, że nie można było określić granicy między własnym bólem a tym drugiej osoby.

Shay Gable to najmilsza osoba pod słońcem. Nie bez powodu wszyscy ją lubią, zawsze stara się być wyrozumiała i dobra. Ale jeśli miałaby wskazać jedną osobę, której nie znosi całym sercem, byłby nią Landon Harrison. Jedyny chłopak w szkole, który działa jej na nerwy samą obecnością, który nie może znieść jej sztucznego dobra i życia usłanego różami. Zresztą, z wzajemnością. Jedyna noc, podczas której połączyło ich coś innego niż nienawiść, to noc po śmierci jego wuja, kiedy Shay pocieszała go, gdy rozpadł się na kawałki w jej ramionach. Jednak ta chwila słabości niczego nie zmieniła, a Landon uparcie unikał rozmów o dniu, kiedy opuścił maskę przed swoim największym wrogiem.

Wszystko się zmienia, gdy na imprezie dochodzi do głupiego wyzwania, w którym Landon i Shay zakładają się o to, kto pierwszy się zakocha w tej drugiej osobie przed końcem roku szkolnego. Obydwoje pewni swojej wygranej nie przemyśleli jednej rzeczy - że ten zakład będzie początkiem czegoś, co już na zawsze ich zmieni. Że spędzając ze sobą czas i opuszczając swoje mury, z głupiej zabawy może zrodzić się coś potężnego, co albo przyniesie zniszczenie, albo pomoże im uleczyć ich zranione dusze.

- Jak tam dziś twoje serce? - zapytała. Dociekała, ilekroć do nas przychodziła.
- Wciąż bije.
- Dobrze.

Obawiałam się trochę tego, że autorka postanowiła podzielić historię Landona i Shay na dwa tomy, bo martwiłam się, że będzie ona przeciągana na siłę. Ale jak tylko zaczęłam się w nią zagłębiać, zdałam sobie sprawę, że właśnie tego mi zabrakło w "Eleanor & Grey" - tej możliwości poznania ich doświadczeń z młodości, tego jak rozwijało się ich uczucie, czego nie dało się przedstawić w kilku retrospekcjach. Tom pierwszy skupia się właśnie na młodości bohaterów i na tym, jak wszystko się zaczęło. Jeśli czytaliście "Eleanor & Grey" to z pewnością pamiętacie, że autorka kilkukrotnie wspomniała kilka punktów z ich historii, ale tutaj nagle nabrały one zupełnie innego znaczenia. Nagle okazuje się, że postać Landona to coś więcej niż popularny aktor żigolak, który zachowuje się jak dupek, jakiego znamy z poprzedniej książki. Że jego relacja z Shay jest o wiele bardziej złożona, niż mogłoby się zdawać. I że jest tak niesamowicie piękna i pełna emocji.

Wydaje mi się, że urodziłem się z dziurą w sercu.
Nie bije, jak powinno, i nie wiem, czy to czyni go niewartym miłości.
Jaka osoba chciałaby kochać wadliwe serce?
Jaka poświęciłaby czas, aby słuchać bicia czegoś tak zepsutego?
Mam jednak nadzieję, że złamane serca również można pokochać.
Uważam, że te pogruchotane najbardziej zasługują na miłość.

Na pierwszy rzut oka widać jak dużo pracy autorka włożyła w stworzenie tych postaci, ponieważ są oni stuprocentowo prawdziwi, żywi, charyzmatyczni i tak łatwi do pokochania, że nie miałam żadnych problemów w zagłębienie się w ich historię i przeżywanie wszystkiego zupełnie tak, jakbym tam była. Bardzo polubiłam Shay, na tyle, że czułam się, jakby była moją bliską przyjaciółką. Jest silna, pełna miłości, zrozumienia, empatii, zawsze można na niej polegać. I walczy ze swoimi własnymi demonami, z którymi mieszka pod własnym dachem. Żyje z toksycznym ojcem, matką, która nie potrafi od niego odejść i babcią. Ale tak naprawdę nikt nie wie o tym, że często nie ma ochoty powracać do domu. Nikt nie wie, jak wiele złości i smutku w sobie skrywa.

Jeśli złamie mi serce, mam nadzieję, że pęknięcia na jego powierzchni opowiedzą dobrą historię.

Ale chociaż polubiłam Shay bardzo mocno, to Landon jest gwiazdą tej historii. O rany. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam do czynienia z postacią, której historia tak bardzo mnie poruszyła. Na początku myślałam, że będę mieć do czynienia z takim typowym aroganckim, przystojnym dupkiem, jakich pełno teraz w romansach. Ale nie trzeba było długo, aby zauważyć, jak ważną postacią jest ktoś taki, jak on. Jego zmagania, jego depresja i cały ten ból były tak prawdziwe, że przepłakałam niemalże całą książkę. Być może dlatego, że sama dokładnie wiem przez co przechodził. I przez co przechodzi miliony osób na całym świecie. Sposób w jaki Cherry opisała jego problemy był jednocześnie tak bardzo prawdziwy i bolesny, że dosłownie łamało mi się serce razem z nim, i przepiękny - ponieważ ukazała, że chociaż codziennie walczymy z rzeczami, które nie dają nam spokoju, to one nas nie definiują i nie są wyznacznikami naszej wartości.

- [...] Kocham cię, kocham - powiedziała.
- Dlaczego zawsze to robisz? - dociekałem. - Dlaczego to powtarzasz?
Uśmiechnęła się.
- Jeden raz dla twojego serca, drugi, by pozostawić ślad.
Pokiwałem głową.
- Kocham cię po dwakroć.

Muszę przyznać, kiedy przeczytałam, że Landon cierpi nie tylko po stracie wujka, bardzo bliskiej mu osoby, ale jednocześnie na ciężką depresję, miałam duże obawy. Tak łatwo jest napisać coś złego, a to nie jest tematyka, o której łatwo się czyta. A już zwłaszcza wtedy, kiedy samemu się przez to przechodzi. Nie chciałam, aby Cherry romantyzowała tak ważny temat, ponieważ depresja nie odchodzi cudownie wtedy, kiedy się zakochujemy. I całe szczęście, autorka spisała się na medal. Widać, że włożyła całe swoje serce w postać Landona, ukazała jego wrażliwą, mroczną stronę, pokazała jak brzydka i zdradziecka potrafi być psychika człowieka i nie koloryzowała realiów codziennych zmagań osób z depresją. Właśnie dlatego Landon stał się jedną z najważniejszych postaci, z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia. Bo jego historia jest tak bardzo, b a r d z o ważna.

[...] wszyscy jesteśmy nieco pogruchotani. Jeśli uważasz, że ktokolwiek na tym świecie nie ma rys, blizn i jakiejś historii, nie patrzysz na niego wystarczająco uważnie. Nie zostaliśmy powołani do życia, by być idealnymi. Jesteśmy tutaj, by być ludźmi. Aby żyć, czuć, kochać, płakać, cierpieć, istnieć. A z tym wiąże się kilka upadków. Nie musisz być idealna, by kochać i być kochaną. Musisz być jedynie na tyle odważna, by pokazać światu swoje blizny i nazwać je pięknymi.

Z należytą wrażliwością połączyła zmagania człowieka z depresją z przepiękną, potężną historią miłosną. Shay i Landon poruszyli mnie na tak wiele sposobów, że jestem pewna, że nigdy nie będę w stanie o nich zapomnieć, ponieważ o takiej miłości się po prostu nie zapomina. I mogę tylko marzyć o tym, aby kiedyś przeżyć coś takiego. Sama idea zakładu o to kto pierwszy rozkocha w sobie tę drugą osobę bardzo przypomina mi jedną z moich ulubionych książek Emmy Hart "The Love Game", ale z takim małym haczykiem, że tutaj bohaterowie zakładają się ze sobą. Przysięgam, nigdy tak się nie podekscytowałam głupim zakładem. Jeśli lubicie dobre książki z wątkiem hate-love, ta książka jest po prostu rewelacyjna. Każdy fragment, kiedy oni siebie poznawali i kiedy zaczęli zauważać skrywany przed całym światem ból w oczach tej drugiej osoby, został napisany z taką czułością, jaką znajdziemy tylko w książkach Cherry. Zakochałam się w ich miłości, w tym wzajemnym zrozumieniu, szacunku, w ich głębokich rozmowach, w bezpieczeństwie, jakie sobie dawali. Nie da się ująć słowami ich relacji lepiej niż zrobi to sama Brittainy C. Cherry.

Położyłem dłonie na piersi, odczuwając mocne bicie serca.
To jej sprawka.
To ona włączyła mi serce.
Jej pocałunek tchnął je do życia.

"Landon & Shay, Tom 1" to książka, która ma całe moje serce. Autorka zawsze wywoływała we mnie ogrom emocji, ale ta historia po prostu uderzyła inaczej, o wiele mocniej. Poruszając tematykę depresji w takich szczegółach musiała wykazać się ogromną odwagą i bardzo ją za to podziwiam, ponieważ jest to okropnie trudne zadanie. Ale postać Landona po prostu się czuje. To nie jest kolejna, łatwa do zapomnienia historia o dwójce nastolatków, którzy się w sobie zakochują. Historia Landona & Shay jest boleśnie prawdziwa, wywołuje ogromne łzy i ciężkie uczucie w sercu, a przeczytanie jej mnie wykończyło, bo zbyt wiele razy przytłoczyła mnie prawdziwość wypowiedzianych słów. Ale jest przede wszystkim piękna, bo takich historii miłosnych nie da się łatwo znaleźć. Ją się czuje, przeżywa razem z bohaterami. Pomimo bólu, zakochałam się z przyjemnością. Tak naprawdę sposób w jaki autorka zakończyła pierwszy tom nie wymaga kontynuacji, ponieważ chociaż zakończenie jest otwarte, jest wystarczająco satysfakcjonujące - przynajmniej w moim odczuciu. Ale wtedy nie dostalibyśmy żadnej odpowiedzi co stało się lata później, więc oczywiście nie widzę innej opcji, jak sięgnąć od razu po tom drugi. Cóż mogę więcej powiedzieć - polecam całym sercem. Ale przygotujcie pudełko chusteczek, bo bez nich się nie obędzie.

- Grosik za twoje myśli - szepnąłem. - Dwa za twój czas, trzy za serce... - Odetchnąłem głęboko. - Cztery, byś była moja.



BRITTAINY C. CHERRY - Amerykańska pisarka, autorka poczytnych książek z gatunku romans. Brittainy Cherry była zakochana w słowach od dnia, w którym wzięła swój pierwszy oddech. Ukończyła Carroll University Degree Bechelors na kierunku Sztuka Teatralna oraz kurs kreatywnego pisania m.in. scenariuszy. Uwielbia aktorstwo, taniec, kawę, herbatę chai i wino. Brittainy mieszka w Milwaukee, Wisconsin ze swoją rodziną. Kiedy nie pisze, opiekuje się i bawi ze swoimi zwierzętami.




Tytuł: Landon & Shay, Tom 1
Autor: Brittainy C. Cherry
Tytuł w oryginale: Landon & Shay, Part 1
Liczba stron: 422
Wydawnictwo: Filia
Data premiery: 9 września 2020
Ocena: 10/10 

Za możliwość przeczytania ślicznie dziękuję Wydawnictwu Filia :)


Czytaj dalej »

poniedziałek, 19 października 2020

Penelope Ward - Gdy skończy się sierpień



Rok temu Heather Chadwick miała jeszcze naście lat i sporo planów na przyszłość. Niestety, wszystko się zmieniło. I to na gorsze. Jej ukochany zdradził ją przy pierwszej lepszej okazji, a starsza siostra Opal popełniła samobójstwo. Dodatkowo stan zdrowia matki poważnie się pogorszył i zamiast wyjechać na studia, dziewczyna musiała zostać w domu, by zapewnić rodzicielce odpowiednią opiekę. Wszystko wokół Chadwick stało się rutynowe i przewidywalne. Ledwo dwudziestoletnia dziewczyna wpadła w wir męczących obowiązków. Wydawało się, że swoje najlepsze lata spędzi przy łóżku rodzicielki. Inny scenariusz nie wchodził w grę.

Noah Cavallari fascynował ją od samego początku. Przyjechał do miasta na lato, by odpocząć. Zdaniem dziewczyny wyglądał idealnie, a do tego był silny, męski i opiekuńczy. Niestety, poza przyjaźnią nie zamierzał zaoferować Heather niczego więcej. Może dlatego, że był kilkanaście lat starszy, a może z powodu prześladującej go przeszłości. Niezależnie od tego, gdzie przebywał i jak ciężko pracował, wciąż nie mógł odnaleźć spokoju. Nie chciał miłości dziewczyny, choć jej piękno i dobroć wywarły na nim ogromne wrażenie. Bo przecież gdy lato się skończy, będzie musiał wyjechać...
Penelope Ward jest bez dwóch zdań jedną z najpopularniejszych i najbardziej lubianych przez czytelniczki autorek romansów. Ja sama lubię od czasu do czasu sięgnąć po coś spod jej pióra, chociaż w ostatnim czasie robię to coraz rzadziej. Jej książki są dobre, seksowne, zabawne, ale i słodkie, niestety zaczęłam zauważać, że pewne wątki trochę się powtarzają i przez to nie czytam już każdej jej książki, jaka się pojawi na rynku. Jednak coś w pozycji "Gdy skończy się sierpień" mnie zaciekawiło i postanowiłam dać jej szansę. I muszę przyznać, że historia była w porządku, ale zabrakło mi w niej czegoś głębszego, czegoś, co sprawiłoby, że nie da się od niej oderwać. Tak naprawdę pisząc tę recenzję kilka dni po lekturze niewiele z niej już pamiętam.

Dwudziestoletnia Heather dopiero wkracza w dorosłe życie, ale kiedy powinna planować swoją przyszłość, korzystać z życia, pójść na studia, utknęła w domu z matką, która cierpi na depresję. Stara się robić wszystko, aby ułatwić jej życie, zwłaszcza po tym, jak jej stan się pogorszył kilka lat temu, gdy zmarła starsza siostra Heather. Dba także o domek nad jeziorem należący do ich posiadłości, który wynajmują ludziom, aby mieć z czego opłacać rachunki i wiązać koniec z końcem.

Tego lata domek wynajmuje Noah - przystojny mężczyzna, starszy od niej o kilkanaście lat. Młoda kobieta czuje do niego przyciąganie już od pierwszego spotkania i wcale tego nie ukrywa. Noah jednak nie jest zainteresowany związkiem, ani fizycznym, ani emocjonalnym i jedyne co może jej dać, to przyjaźń. W końcu jest od niej o wiele za stary, a na dodatek wyjedzie z miasta gdy tylko skończy się lato i już nigdy się nie zobaczą.

Żadne z nich nie spodziewa się jednak, że ich przyjaźń stanie się dla nich tak cenna, a z każdym dniem ich wspólne przywiązanie i uczucie będzie tylko wzrastać na sile. Na koniec będą musieli podjąć decyzję, czy ich relacja jest wystarczająco ważna, aby o nią zawalczyć.

Nie jestem fanką historii miłosnych, w których jest duża różnica wieku między głównymi bohaterami, ale to być może dlatego, że nie czytam ich za wiele. Zdecydowanie wszystko zależy od tego jak ogromna jest ta różnica i nie będę ukrywać, tutaj na początku mi to trochę doskwierało. Jednak im bardziej poznawałam bohaterów i ich relację, tym mniej obchodził mnie ich wiek i w końcu przestałam to zauważać. Tak naprawdę to właśnie relacja między Noah i Heather jest moją ulubioną częścią tej książki, bo autorka wykonała kawał dobrej roboty opisując jak przechodzą od nieznajomych, do przyjaciół, którzy mogą na sobie we wszystkim polegać, aż w końcu do czegoś więcej. Bardzo podobały mi się ich sceny kiedy zaczynali się poznawać i otwierać na siebie, bo dość wyraźnie można było dostrzec, jaki pozytywny wpływ mieli oboje na siebie, jak popychali się do bycia lepszymi ludźmi.

Heather to jedna z najdziwniejszych postaci, z jakimi miałam do czynienia. Nie wiem jak to opisać, bo nie chodzi mi o to, że jej nie polubiłam, ale większość jej zachowań sprawiała, że miałam ochotę schować się za nią pod łóżko z zażenowania. A jednocześnie nie mogłam wyjść z podziwu jak dużo w niej dorosłości, odwagi i bezwstydności, bo to są cechy, których mogę jej tylko pozazdrościć. Jest dziwaczna, wolna, pełna życia, tak odważna i wolna od strachu, że chociaż umierałam z zażenowania, gdy latała za Noah i bezwstydnie dawała mu znać, że na niego leci, to jednocześnie mi tym imponowała. Nie można też zaprzeczyć, że ma ogromne serce poświęcając własne życie, aby zadbać o mamę.

Zupełnie inny jest sam Noah, nie tylko starszy i poważniejszy, ale przede wszystkim bardzo zamknięty w sobie i tajemniczy. Przyjeżdża do domku nad jeziorem, ale nie chce zdradzić przed czym ucieka, przez co Heather jest tylko bardziej nim zaintrygowana. Jest zdeterminowany, aby trzymać się od niej z daleka, bo wie, że nigdy nie mógłby jej dać nic, niż tylko kilka chwil, które przeminą wraz z upływem lata. Trochę mi jednak zabrakło jakiegoś rozwinięcia jego postaci, bo miałam wrażenie, że mam do czynienia z taką skorupą - typowym męskim bohaterem kreowanym na tajemniczego, atrakcyjnego mężczyznę. Jakoś nie mogłam się do niego przywiązać i chociaż doceniam relację Heather i Noah, to żałuję, że autorka nie poświęciła więcej czasu na rozwinięcie tych postaci osobno.

"Gdy skończy się sierpień" to dobra książka, ale niestety jest to jedna z tych, o których łatwo się zapomina z upływem czasu. Mój problem z nią jest taki, że nie było tutaj żadnego polotu, żadnej interesującej fabuły. Jeśli kogoś przyciągnęła perspektywa zakazanego romansu, to przykro mi to stwierdzić, ale według mnie zabrakło chemii między bohaterami i tego "zakazanego" aspektu i wszystkich tych emocji, które mogły z tym przyjść. Lubiłam ich jako przyjaciół i podobały mi się ich wspólne momenty, ale nie poczułam tego wielkiego seksualnego przyciągania, o jakim była mowa. Książka nie była zła, ale jednocześnie nie wywołała we mnie żadnych emocji. Nada się na chłodny, jesienny wieczór, ale nie oczekujcie od niej wielkiego "wow".



PENELOPE WARD to autorka jedenastu powieści zajmujących wysokie miejsca na listach bestsellerów czasopism „New York Times”, „USA Today” i „Wall Street Journal”. Jej książki sprzedały się w liczbie ponad miliona egzemplarzy. Jej czwarta powieść, Przyrodni brat, zajęła pierwsze miejsce na liście serwisu Amazon za rok 2014 w kategorii niezależnie publikowanych książek w wersji elektronicznej. Penelope jest dumną mamą pięknej dwunastoletniej córki, u której zdiagnozowano autyzm (i która stanowiła inspirację dla postaci Callie w powieści Gemini), oraz dziesięcioletniego syna. Mieszka w stanie Rhode Island razem z mężem i dziećmi. Życie Penelope kręci się wokół czytania książek z gatunku new adult/współczesny romans, kawy i weekendowych spotkań z przyjaciółmi i rodziną.



Tytuł: Gdy skończy się sierpień
Autor: Penelope Ward
Tytuł w oryginale: When August Ends
Data premiery: 9 czerwca 2020
Wydawnictwo: Editio Red
Liczba stron: 296
Ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.



Czytaj dalej »

środa, 14 października 2020

Laura Kneidl - Someone Else


Cassie i Maurice byliby idealną parą: są najlepszymi przyjaciółmi, mieszkają razem, oboje pasjonują się literaturą fantasy, i, co najważniejsze – kochają się. Mimo to ich drogi się rozchodzą. Auri gra w piłkę nożną, ma wielu znajomych i jest towarzyski, natomiast Cassie raczej ucieka od świata i obraca się w wąskim kręgu przyjaciół. Z czasem coraz bardziej się obawia, że to, co łączy ją z Aurim, nie jest tak silne jak to, co ich dzieli...


Nie tak dawno temu miałam okazję przeczytać pierwszy tom serii "Someone", najnowszej serii Laury Kneidl, którą tak pokochałam za "Jednak Mnie Kochaj". "Someone New" uwielbiam do tej pory, szczególnie za cudowną reprezentację społeczności LGBTQ+ i za poruszenie tematyki, jakiej mi brakuje w tego typu książkach. Micah i Julian mają szczególne miejsce w moim sercu, więc oczywiście nie mogłam przejść obok drugiego tomu obojętnie. Tym razem poznajemy historię Cassie i Auriego, dobrze nam już znanych współlokatorów Juliana. Jak wypada ich historia w porównaniu z pierwszym tomem?

Cassie i Maurice poznali się dwa lata temu, gdy oboje wprowadzili się do tego samego mieszkania. Od samego początku znajdują nić porozumienia, odkrywając, że interesują ich te same książki i te same filmy. Od tamtej pory są niemalże nierozłączni, zawsze mogą na sobie polegać, ale wbrew powszechnemu przekonaniu, nie są razem. Nie po tym jak kilka miesięcy temu poszli na randkę, która zakończyła się tym, że Auri obściskiwał się z inną dziewczyną. Teraz za wszelką cenę spychają uczucia na bok i starają się być najlepszymi przyjaciółmi. Taki układ im odpowiada - w końcu nie warto jest pchać się w coś, co może nie mieć szansy przetrwać, kiedy w rezultacie mogliby stracić przyjaźń. Kilka ukradkowych spojrzeń i dotyków wywołujących dreszcze przecież nic nie znaczy. Prawda?

Nie jestem do końca przekonana do tej książki, ale to być może dlatego, że autorka postawiła poprzeczkę naprawdę wysoko z "Someone New". Tamtą część wręcz pożarłam, zakochałam się w bohaterach i ich historii, nie mogłam się oderwać aż do ostatniej strony. Natomiast tutaj... wszystko wydawało mi się takie płytkie, bez żadnych uczuć i głębi. Gdybym miała podsumować całą historię w jednym zdaniu to byłoby to "Dwójka przyjaciół nie może się zdecydować czy chce być razem, czy raczej nie i co pięć minut zmienia zdanie". I rozumiem, że to miała być właśnie tego typu historia, ale tak naprawdę poza tym wątkiem nie działo się NIC.

Cassie i Auri co prawda są już nam znani z pierwszego tomu i ja ich bardzo lubię, ale spodziewałam się, że skoro już dostaliśmy szansę poznania ich historii z ich perspektywy, to autorka jakoś bardziej rozwinie ich postacie i dowiemy się o nich coś więcej niż to, czym się interesują i co robią w wolnym czasie. A tak naprawdę nie zostali rozwinięci w żaden sposób i byli tylko dwójką sympatycznych bohaterów, do których nic nie mam, ale z którymi za nic na świecie nie mogłam się połączyć. Cały czas czułam się taka oderwana od tej historii i momentami znudzona. Co jest zupełnym przeciwieństwem tego jak czułam się, poznając historię Micah i Juliana. Mamy Cassie - typową dziewczynę z sąsiedztwa, lubiącą siedzieć w domu i czytać książki, czy oglądać ulubione filmy, - oraz Auriego - wysportowanego, popularnego i lubianego chłopaka. Na pierwszy rzut oka zupełne przeciwieństwa, w rzeczywistości jednak łączy ich miłość do tych samych rzeczy i silna przyjaźń. I tak naprawdę to by było na tyle, nie dowiedziałam się o nich wiele więcej. Chociaż muszę przyznać, nie spodziewałam się, że Auri tak często będzie mnie denerwował, bo zdarzało mu się zachowywać jak tchórz i niejednokrotnie miałam ochotę nim potrząsnąć.

Nie chodzi o to, że książka mi się nie podobała, bo w rzeczywistości czytało się ją bardzo lekko i szybko, ale zabrakło mi tu emocji, zabrakło mi jakiejkolwiek chemii między bohaterami i w końcu zaczęło mnie frustrować to, że jedyną fabułą w tej książce jest to ich niezdecydowanie, czy powinni być razem, czy jednak nie. I szkoda mi to napisać, ale gwiazdami w tej książce dla mnie samej są tutaj ponownie Julian i Micah, którzy ciągle gdzieś się tam przewijają. Wszystkie ich sceny razem wzięte wniosły do tej książki więcej uczucia, niż cała reszta. I nie mówię tego tylko dlatego, że uwielbiam tę dwójkę. Cassie i Auri chociaż uroczy i sympatyczni, w porównaniu z nimi wypadli po prostu słabo.

Są natomiast dwie rzeczy, które bardzo mi się podobały i za które książka zyskała wiele dodatkowych punktów. Po pierwsze, uwielbiam pomysł dodania obrazków z Cassie i Aurim, bo one w pewien sposób dodały tej historii uroku. Nie jestem pewna kto zajął się grafiką, ale jestem zachwycona tym dodatkiem, bo dzięki temu mamy zobrazowane jak wyglądały najważniejsze momenty w ich historii. Ja jestem jedną z tych czytelniczek, które po przeczytaniu jakiejś dobrej książki od razu wchodzi na Pinteresta, czy Instagrama i przegląda przeróżne fanarty, dlatego jestem zachwycona taką niespodzianką. A po drugie, w książce mamy niespodziankę w postaci pojawienia się jednego z moich ukochanych bohaterów z innej książki Kneidl! Co prawda pojawia się on tylko na chwilę i już w pierwszym tomie był wspomniany, ale ten sam fragment wywołał szeroki uśmiech na mojej twarzy.

"Someone Else" niestety wypadło o wiele słabiej niż swoja książkowa poprzedniczka, bo zabrakło tutaj emocji i jakiejś głębi, za co tak pokochałam "Someone New". Ale jeśli macie ochotę na słodką, nieskomplikowaną historię o dwójce przyjaciół, pomiędzy którymi zradza się coś więcej, to prawdopodobnie wam się spodoba. Ja czuję się troszkę rozczarowana, bo po pierwszym tomie miałam wysokie oczekiwania. Mam tylko nadzieję, że "Someone to Stay" wypadnie odrobinę lepiej, bo bardzo ciekawi mnie w jakim kierunku może rozwinąć się historia Alizy i Luciena. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać na nią za długo :)

LAURA KNEIDL pisze powieści o codziennych wyzwaniach, fantastycznych światach i miłości. Urodziła się w 1990r. w Erlangen. Studiowała zarządzanie biblioteką i informacją w Stuttgarcie. Pracę nad swoją pierwszą powieścią rozpoczęła w 2009 roku. Przez długi czas mieszkała w Szkocji, obecnie w Lipsku, a jej mieszkanie przypomina bibliotekę. Prowadzi konto na Instagramie i lubi rozmawiać ze swoimi czytelnikami.


Tytuł: Someone Else
Autor: Laura Kneidl
Tytuł w oryginale: Someone Else
Seria: Someone. Tom 2
Data premiery: 9 września 2020
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 392
Ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!


Czytaj dalej »

sobota, 10 października 2020

Podsumowanie września


Hej, kochani! Standardowo jak co miesiąc dzisiaj przychodzę z podsumowaniem września. Na szczęście ten miesiąc wypadł trochę lepiej niż poprzedni, bo udało mi się przeczytać sześć książek. Jakościowo też nie wypadły źle, dwie z tych książek uwielbiam i na pewno do nich jeszcze kiedyś wrócę, a reszta była w porządku. Zresztą, dla zainteresowanych odsyłam was do recenzji. Lista wygląda tak:



NAJLEPSZA KSIĄŻKA MIESIĄCA:

Bez dwóch zdań najlepszymi pozycjami jakie przeczytałam we wrześniu są "To Tylko Przyjaciel" Abby Jimenez oraz "Red, White & Royal Blue" Casey McQuiston. Bardzo różne od siebie pozycje, ale za to zapadające w pamięci na dłużej. Wywołują śmiech, łzy, motylki w brzuchu i dziesiątki różnych emocji, na pewno będę chciała wrócić do nich jeszcze raz (a pewnie i więcej) w przyszłości.


NAJGORSZA KSIĄŻKA MIESIĄCA:

Niekoniecznie chciałabym nazwać ją "najgorszą", ale była moim największym rozczarowaniem - "Park Avenue" Vi Keeland & Penelope Ward. Zwykle jestem ogromną fanką tego duetu i ich książki jeszcze nigdy mnie nie zawiodły, aż do czasu tej pozycji. Zakończenie i rozwiązanie akcji zepsuło mi całą fabułę i spojrzenie na pewnych bohaterów. I przy tym cała książka straciła na wartości. A wielka szkoda, bo pierwsza połowa była rewelacyjna i naprawdę byłam dobrej myśli.


A ile książek udało się przeczytać wam we wrześniu?
Czytaj dalej »

czwartek, 8 października 2020

Casey McQuiston - Red, White & Royal Blue



Co się stanie, gdy Pierwszy Syn Ameryki zakocha się w księciu Walii?

Podczas wesela na brytyjskim dworze królewskim wybucha kłótnia. W jej wyniku książę Henry i Alex - syn prezydentki USA - lądują w torcie weselnym, co wywołuje kryzys dyplomatyczny między państwami. Żeby go zażegnać, PR-owcy wymyślają ustawkę: Henry i Alex mają spędzić razem jeden dzień, pokazując się mediom jako najlepsi przyjaciele. Nikt się nie spodziewa, że fałszywa, instagramowa przyjaźń przerodzi się w uczucie, które młodzi mężczyźni będą zmuszeni ukrywać przed całym światem. Jak długo dadzą radę udawać?


"Red, White & Royal Blue" to chyba jedna z najpopularniejszych książek w Stanach Zjednoczonych. Już od dawna ciągle wyskakiwały mi gdzieś opinie i przeróżne cytaty, bo zdaje się, że Alex i Henry stali się jedną z ulubionych par książkowych świata. Z tego też powodu wiedziałam, że i ja muszę tę książkę przeczytać, bo kto nie polubiłby dobrej historii miłosnej o Księciu Anglii i Pierwszym Synu USA? Ja tę książkę przeczytałam może w ciągu dwóch wieczorów i zakochałam się od razu. To zdecydowanie była miłość od pierwszej kartki, bo szeroki uśmiech na twarzy miałam aż do końca. Uwielbiam takie słodkie, zadziorne historie, które ocieplają mi serducho i wywołują setki różnych emocji, a jednocześnie nie są ciężkie, czy wymagające. A ta książka taka była, a nawet sto razy lepsza. Nic dziwnego, że pół świata szaleje na jej punkcie.

Historia, co? Chyba moglibyśmy stworzyć własną.

Alex Claremont-Diaz to syn Prezydentki Stanów Zjednoczonych. Jego zadaniem jest prezentować się dobrze, zwłaszcza, że zbliżają się reelekcje, w których wygrana jego matki jest najważniejsza i nie mogą sobie pozwolić na żadne skandale. Pierwszy błąd popełnia, kiedy wybiera się na królewskie wesele na brytyjskim dworze. Alex od dawna nie znosi Księcia Henry'ego i jego zimnego traktowania wobec innych. Na weselu dochodzi między nimi do kłótni i przez przypadek rujnują tort weselny, co dziennikarze natychmiast uwieczniają i prowadzi do kryzysu między dwoma państwami. Ekipa jego matki natychmiast bierze się do roboty, aby uratować sytuację. W tym celu wymyślają ustawkę: Alex i Książę Henry przez najbliższe miesiące mają udawać przyjaciół i pokazywać się razem na ważnych eventach. Drugim błędem Alexa jest zgodzenie się na tę instagramową ustawkę. Ponieważ po dłuższym czasie poznawania Henry'ego i spędzania z nim czasu, rozwija się między nimi przyjaźń, a w końcu także uczucie, które nigdy nie miałoby szansy przetrwać, gdyby wyszło na jaw. Młodzi mężczyźni zmuszeni są udawać i ukrywać swój związek, bo inaczej mógłby wybuchnąć skandal na cały świat, który postawiłby w złym świetle nie tylko rodzinę królewską, ale także matkę Alexa. Jednak jak długo dadzą radę grać swoje role?

Czy powinienem ci powiedzieć, że gdy się rozstajemy, twoje ciało wraca do mnie w snach? Że kiedy śpię, widzę ciebie, widzę ten wspaniały dołeczek nad kością ogonową, plamkę nad biodrem, a gdy rano się budzę, mam wrażenie, że właśnie z tobą byłem, czuję na szyi dotyk twej dłoni, który zdaje się prawdziwy, a nie wyobrażony? Mam ci powiedzieć, że czuję twoją skórę na mojej, co sprawia, że boli mnie dosłownie każda kość? Że przez kilka chwil udaje mi się wstrzymać oddech i wrócić do snu, do ciebie, że znajdujemy się w tysiącach pokoi i jednocześnie nigdzie nas nie ma?

Jest coś w tej historii takiego, że na samą myśl mam motyle w brzuchu i szeroki uśmiech na twarzy. Chociaż minęło już trochę czasu odkąd skończyłam tę książkę, nadal mam ją w głowie i można powiedzieć, że cierpię na "kaca książkowego". Przyznaję, pod względem fabularnym ta książka nie jest jakaś niesamowita, dużo się dzieje, ale większość wydarzeń da się przewidzieć. To, co sprawia, że "Red, White & Royal Blue" jest tak dobre, to jej bohaterowie i rozwój ich relacji. Dawno nie czytałam tak dobrej historii hate-love, takiej w stylu "nienawidzę go tak mocno, że nie mogę przebywać z nim w tym samym pomieszczeniu, a jednak nie mogę przestać o nim myśleć i z nim rozmawiać". Może przemawia przeze mnie niepoprawna romantyczka, ale zostałam kupiona. Obserwowanie, jak oboje powoli siebie poznają i przyznają, że może mają więcej wspólnego, niż na początku im się zdawało, jak wymieniają razem maile i zarywają noce, aby porozmawiać o najbardziej błahych rzeczach, jak subtelnie rozwija się to potężne uczucie między nimi, które sprawi, że gotowi będą walczyć ze wszystkimi, aby tej drugiej osobie zapewnić bezpieczeństwo i miłość... to właśnie to sprawiło, że ta historia jest tak dobra. Historia Alexa i Henry'ego została opisana tak przemyślanie, że czułam się, jakbym wszystko przeżywała razem z nimi i nie potrafiłam się od książki oderwać.

- To nigdy nie miało być takie poważne - podejmuje zachrypniętym głosem. - Myślałem, że mogę mieć jakąś część ciebie i nigdy nie wypowiedzieć tego na głos. Myślałem, że nigdy się nie dowiesz, że pewnego dnia się mną znudzisz i odejdziesz, bo ja... - na chwilę przerywa i macha drżącą dłonią przed twarzą - ...nigdy nie myślałem, że będę stał przed wyborem, którego nie mogę dokonać, bo nigdy... nigdy nie wyobrażałem sobie, że mógłbyś odwzajemnić moją miłość.

Bohaterowie tej książki są jej największą zaletą, bo nawet ci drugoplanowi, czy epizodyczni, mają silne charaktery i są bardzo charyzmatyczni. Alex, Pierwszy Syn USA, jest wygadany, ma cięty język, jest porywczy i głośny, ale przy tym też niesamowicie inteligentny, bystry, lojalny i zawsze można na nim polegać. Nie lubi Henry'ego, ponieważ nadal pamięta ich pierwsze spotkanie podczas którego potraktował go zimno i z wyższością. Jednak im bliżej go poznaje, tym mocniej przekonuje się, że Henry jest po prostu osobą skrytą, niepasującą do życia, jakie jest mu pisane. W rzeczywistości jest słodki, kochający i równie inteligentny. Śledzenie jak te dwa różne światy się ze sobą stykają i powoli zburzają mury obronne, jakie wokół siebie wznieśli, przyniosło wiele emocji. Właśnie dzięki temu tak ich pokochałam i tak im kibicowałam. W momencie, kiedy ich relacja przeszła z udawanej w coś prawdziwego i poważnego, nie dało się już zaprzeczyć, że między tymi bohaterami jest ogromna chemia. Poza tym uwielbiam te dodatki w formie ich maili, czy nawet wiadomości tekstowych. Za każdym razem kiedy wysyłali sobie jakiś cytat, który podświadomie mówił o tym jak za sobą tęsknią, trochę się rozpływałam.

Pomyślałem, że gdyby kiedykolwiek pokochał mnie ktoś taki jak ty, spaliłbym się z miłości. A potem okazałem się nieostrożnym głupcem i zakochałem się w tobie. Kochałem cię, gdy dzwoniłeś do mnie w absurdalnych godzinach nocnych. Gdy całowałeś mnie w obskurnych publicznych toaletach, dąsałeś się w hotelowych barach i uszczęśliwiałeś mnie na takie sposoby, że uwierzyłem, że nawet taki wybrakowany introwertyk może być szczęśliwy.
A potem okazało się, że masz czelność odwzajemniać moje uczucie. Dasz wiarę?
Bo ja czasami, nawet teraz, w to nie wierzę.

Jedyna rzecz do której tak naprawdę muszę się przyczepić, bo uważam, że jest dość ważna, to samo tłumaczenie tej książki. Nie ma to tak naprawdę nic wspólnego z historią, więc nie jest to żadna krytyka powieści, ale muszę poruszyć temat, że tłumacz pracujący nad tą książką dość poważnie zawalił robotę. Po skończeniu lektury stwierdziłam, że czytało mi się ją niesamowicie ciężko. Zdania często nie miały sensu albo były nieskładne, wiele ważnych fragmentów brzmiało po prostu drętwo i masakrycznie, a dobrze wiem jak brzmią w oryginale, bo książką interesowałam się od dłuższego czasu. To naprawdę może mocno wpłynąć na całościowe wrażenie czytelnika i jestem zaskoczona, że wydawnictwo zezwoliło na wydanie książki w takim stanie. Bo przez większość czasu miałam wrażenie, że czytam luźno posklejane ze sobą słowa, które kupy się nie trzymają.

Ty, ja i historia, pamiętasz? Kurwa, będziemy po prostu walczyć. Bo to ty jesteś tym człowiekiem, rozumiesz? Już nigdy nie pokocham nikogo tak jak ciebie. I przysięgam ci, że pewnego dnia będziemy mogli po prostu być i chrzanić wszystkich wokół.

"Red, White & Royal Blue" to naprawdę rewelacyjna debiutancka powieść. Bawiłam się na niej tak dobrze, że jestem pewna, że w przyszłości jeszcze nie raz będę do niej wracać. Liczne grono fanów miało rację - Henry i Alex zdecydowanie zostają z tobą na dłużej. Poza tym już nie raz o tym pisałam, ale zawsze cieszę się widząc na naszym rynku dobrą reprezentację społeczeństwa LGBTQ+, a w tej książce jest ona nie tylko w formie głównych bohaterów, ale również wielu innych postaci. Jedyne co mogę napisać po skończeniu tej lektury, to, że mam nadzieję, że kiedyś i mi przyjdzie przeżyć tak epicką historię miłosną, jak ta Alexa i Księcia Henry'ego. Może bez całej tej politycznej otoczki, ale ich ogromne i czyste uczucie wręcz wylewa się stronami. Nie bez powodu zostali moją nową ulubioną parą książkową. Polecam tę książkę z ręką na sercu, zwłaszcza jeśli szukacie czegoś lekkiego, wywołującego motylki w brzuchu i łatwego w odbiorze. Nie jest to powieść typowo młodzieżowa, bo zdarzają się dość szczegółowe opisy intymnych sytuacji, ale uważam, że każdy się w tej książce zakocha. Nie polecam jednak sięgać po nią, jeśli oczekujecie czegoś niesamowicie wartościowego, bo ta powieść ma być po prostu taką przyjemną, trochę bajkową odskocznią od rzeczywistości i właśnie w tym sprawdza się idealnie.

- Jesteś absolutnie najgorszym pomysłem, jaki przyszedł mi do głowy.
Henry rozchyla usta w leniwym uśmiechu, a Alex je całuje.

Casey McQuiston to autorka bestsellera "Red, White & Royal Blue" oraz miłośniczka ciast. Pisze książki o mądrych ludziach, którzy zakochują się nie w tym, w kim trzeba. Urodzona i wychowana w południowej Luizjanie, obecnie mieszka w Nowym Jorku z Pepperem, pudlem na etacie osobistego asystenta.

Tytuł: Red, White & Royal Blue
Autor: Casey McQuiston
Data premiery: 16 czerwca 2020
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 476
Ocena: 10/10



Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia