czwartek, 31 października 2019

Jennifer L. Armentrout - Devlin



Nawet Rosie Herpin, która para się polowaniem na duchy, nie jest w stanie przewidzieć spotkania dwójki żałobników, przez co zbliża się do sławnego i uwodzicielskiego Devlina de Vincenta. Wszyscy w Nowym Orleanie wiedzą, że spadkobierca rodzinnej klątwy zarówno przeraża, jak i fascynuje. Dla miejscowych Devlin jest diabłem. Dla Rosie jest mężczyzną, który podsyca jej najśmielsze fantazje.

Kiedy atak na przyjaciółkę kobiety okazuje się być powiązany z rodem de Vincentów, Devlin staje się dla niej zagadką, której rozwiązanie może przypłacić życiem.
Mężczyzna wie, czego pragnie od tej seksownej, uwodzicielskiej kobiety, ale co Rosie może chcieć od niego? To pytanie, które staje się naglące – i niebezpieczne – gdy Devlin podejrzewa ją o kopanie w jego przeszłości.

W tej chwili okazuje się jednak, że legendy otaczające ród de Vincentów, mogą w ogóle nie być zmyślone. Rosie będzie musiała odkryć prawdę prowadzącą ją w ramiona mężczyzny, któremu nie zdoła się oprzeć – przystojnego diabła we własnej osobie.


"Devlin" to trzecia i zarazem ostatnia część serii o braciach de Vincent, której osobiście wyczekiwałam najbardziej spośród wszystkich. Devlin jest postacią, która swoim chłodem, sekretami i małomównością intrygowała mnie już od pierwszych stron "Lucyfera", dlatego nie mogłam się doczekać, aż wreszcie znajdę czas, aby przeczytać jego historię i dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Chociaż poprzednie dwie części czytało mi się miło, brakowało mi w nich tego czegoś, co sprawiłoby, że zakochałabym się w historii, natomiast okazało się, że Devlin zrobił to z łatwością. Ta część kupiła mnie już w pierwszych rozdziałach i wiedziałam, że zostanie moją ulubioną.

Rosie Herpin kochała tylko jedną osobę - swojego męża, który zmarł dekadę temu i zostawił ją samą. Gdy odwiedza go na cmentarzu, nie spodziewa się wpaść tam na sławnego Devlina de Vincenta, mężczyznę, którego wszyscy nazywają Diabłem. Niespodziewana znajomość jednak nie kończy się tylko na tym. Gdy jej najlepsza przyjaciółka, a zarazem ukochana brata Devlina, zostaje zaatakowana, Rosie coraz więcej czasu spędza w jej towarzystwie. Równocześnie skazana jest również na mieszkającego w tej samej posiadłości Devlina, który doprowadza ją do białej gorączki, a jednocześnie podsyca jej najśmielsze fantazje. Rosie nie może zaprzeczyć, że coś zaczyna czuć do mężczyzny, Devlin jednak nie potrafi pozbyć się wrażenia, że kobieta jest dla niego niebezpieczna. Gdy oboje zaczynają się bliżej poznawać, prawda na temat drugiej osoby może być druzgocąca. Ale czy Rosie zdoła się oprzeć przystojnemu Devlinowi - diabłu we własnej osobie?

Rosie znamy już z poprzednich części, głównie jako przyjaciółkę Nikki. Tak też rozpoznaje ją Devlin, który przypomina sobie, że to ona przedstawiła dziewczynę Rossowi Haidowi, dziennikarzowi, który od lat pracuje nad zniszczeniem rodziny de Vincentów. Devlin przekonany jest, że dziewczyna z nim spiskuje i nie potrafi obdarzyć jej zaufaniem. Ich relacja pełna jest przezabawnych sytuacji, w których to jedno wyzywa drugie, przez co od razu pokochałam ich historię. Rosie to dziewczyna będąca zupełnym przeciwieństwem Devlina, jest przyjacielska, otwarta, doświadczona życiowo, ale jednocześnie pyskata i nie dająca sobą pomiatać. Devlin w porównaniu z nią jest zimny, trochę przerażający, niektórzy opisują go nawet, że wygląda na martwego na zewnątrz. Przynajmniej taki obraz jego postaci poznaliśmy dotychczas, dlatego tak bardzo chciałam go poznać bliżej. I wiecie co? Dawno nie miałam do czynienia z tak kompleksową, interesującą postacią, jaką okazał się być Devlin.

Devlin to najstarszy z braci, a jednocześnie najbardziej skryty, tajemniczy. Różne plotki chodzą na temat jego przeklętej rodziny, niektóre są prawdą, niektóre niekoniecznie, ale wszyscy zgadzają się w jednym - Devlin to wcielenie Diabła, którego boją się wszyscy. Już wcześniej dowiedzieliśmy się, że miał narzeczoną, Sabrinę, której jednak nikt nie lubił. Sam Devlin nie wydawał się być w niej ani trochę zakochany, dlatego pojawiały się kolejne pytania, z jakiego powodu z nią był. Tutaj wreszcie autorka wyjawia nam wiele sekretów z jego życia, które zataił nawet przed swoimi własnymi braćmi. I nagle ten bezwzględny, zimny, arogancki i skryty Devlin okazuje się mieć w sobie o wiele, wiele więcej. Ból, cierpienie, samotność, wściekłość. Kiedy dowiedziałam się pewnych szczegółów z jego życia, dosłownie pękło mi serce. Wielu z nich nawet się nie spodziewałam, a czytanie o nich było jak tortura, bo niesamowicie się do jego postaci przywiązałam, a okazało się, że przez całe swoje życie ukrywał tak wiele bólu. Jasne, facet potrafi być zimnym dupkiem i nie ma co tego ukrywać. Ale jednocześnie dowiadujemy się, co za tym stoi i nagle na każdą sytuację patrzymy całkowicie inaczej. Śledzenie, jak mężczyzna, który nie wierzy w miłość, staje się bezbronny i otwarty w obecności Rosie, jak powoli się w niej zakochuje, to było coś pięknego i niezapomnianego.

Można by powiedzieć, że on i Rosie zupełnie do siebie nie pasują, a jednak ich przyciąganie było tak właściwe. Rosie jest pierwszą osobą w życiu Devlina, która nie boi się mu postawić i powiedzieć, że nie da się mu traktować jak wycieraczkę. Pyskuje mu, drażni go, nie wpada w sidła jego uroku, przez co mężczyzna nie potrafi o niej zapomnieć. Pokochałam Rosie z całego serca, bo to mój typ bohaterki. Uwielbiam, kiedy główna postać nie uzależnia się od potencjalnej miłości, a patrzy na wydarzenia otwartymi oczami. Nie dawała się omamić i zawsze podejmowała rozsądne decyzje, a kiedy trzeba było, mówiła nie. Obserwowanie, jak Devlin musiał sobie poradzić z tym, że istnieje na świecie osoba, która w głębokim poważaniu ma jego nazwisko i która mu się stawia, doprowadzało mnie do płaczu ze śmiechu. Ta dwójka rozbawiała mnie do łez, i to niejednokrotnie. A ich wspólne romantyczne momenty zawsze miały głębsze znaczenie, przez co zakochiwałam się w nich jeszcze mocniej.

Ta część wypadła też najlepiej pod względem wątków paranormalnych - a przynajmniej w moim mniemaniu. Jeśli ktoś tego nie lubi, to nie spodobają mu się też łowy i sesje z duchami, rozmowy z nimi, dziwnie, niezrozumiałe rzeczy dziejące się w posiadłości de Vincentów, i wiele, wiele więcej. Ja osobiście uwielbiam takie klimaty, i o chociaż w poprzednich częściach nie zrobił ten wątek na mnie większego wrażenia, tak tutaj nie mogłam się oderwać od lektury. Odkrywanie kolejnych tajemnic, dziwnie, niewyjaśnione sytuacje przyprawiały mnie o dreszcze, a końcowe rewelacje zszokowały mnie do tego stopnia, że nadal nie potrafię w nie uwierzyć. Bo chociaż miałam swoje podejrzenia, to jednak zobaczyć ich potwierdzenie na papierze, to zupełnie inna sprawa. Jennifer L. Armentrout w tej części przeszła samą siebie.

"Devlin" to bez żadnych wątpliwości najlepsza część z całej serii, zakończenie lepsze, niż mogłabym sobie wyobrazić. Jak w poprzednich częściach miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje, tak tutaj wreszcie ono zniknęło i zostałam w pełni usatysfakcjonowana. Książka przepełniona była zaskakującymi zwrotami akcji, sekretami, tajemniczymi wydarzeniami i bohaterami, których pokochałam. Chociaż mam nadzieję, że autorka zaskoczy nas jeszcze jedną częścią (każdy, kto czytał wszystkie części, wie, o co chodzi), to jestem szczęśliwa, że dostaliśmy spojrzenie w przyszłość Rosie i Devlina, a także Nikki i Gabe'a, oraz Luciena i Julii. Polecam tę książkę nie tylko romansoholiczkom, ale także osobom, które uwielbiają sekrety i przedziwne zjawiska paranormalne. Nie polecam czytać w nocy!


JENNIFER L. ARMENTROUT, znana również jako J. Lynn, to znana w Stanach Zjednoczonych autorka, która pisze książki z nurtu young adult. Zasłynęła między innymi z takich publikacji jak "Lux", czy seria "Zaczekaj na mnie".  Jennifer pochodzi z Zachodniej Virginii i tam też mieszka do tej pory. Urodziła się 11 czerwca 1980 roku. Autorka twierdzi, iż pisze przez 8 godzin niemal każdego dnia. Natomiast w czasie wolnym uwielbia czytać, oglądać filmy na temat zombie, ćwiczyć oraz... udawać, że pisze!

Autorka jest uznawana za bardzo zaradną osobę, ponieważ bez problemu jest w stanie publikować swoje powieści samemu przy jednoczesnym podpisywaniu i aktywnym realizowaniu kontaktów z prestiżowymi wydawcami, do których na chwilę obecną zaliczają się Spencer Hill Press, Entangled Publishing, Hallequin Teen, Disney/Hyperion oraz Harper Collins.




Tytuł: Devlin
Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytuł w oryginale: Moonlight Scandals
Seria: De Vincent. Tom 3
Data premiery: 4 września 2019
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 488
Ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania ślicznie dziękuję Wydawnictwu Filia.



Czytaj dalej »

niedziela, 27 października 2019

Penelope Ward - Daddy Cool



Jeśli istnieje coś, czego absolutnie nie powinna robić nauczycielka najmłodszych klas elitarnej katolickiej szkoły, to z pewnością jest to nawiązywanie intymnych relacji z ojcem swojego ucznia. Nawet jeśli jest najbardziej seksownym i pociągającym mężczyzną świata, a do tego zrobił dosłownie wszystko, co było w jego mocy, by zapisać swojego syna właśnie do tej szkoły i tej klasy. Surowych zasad nie wolno bezkarnie łamać.

Wiele lat wcześniej Mackenzie Morrison i Francesca O'Hara byli najlepszymi przyjaciółmi. Zrodziło się między nimi uczucie, lecz Mack nagle odszedł, łamiąc serce Frankie. Wydawało się, że to definitywny koniec. Ona spełniła swoje marzenie: została nauczycielką, a w jej życiu pojawił się ktoś ważny. Jednak Mack i Frankie nie umieli i nie chcieli o sobie zapomnieć. Łączyły ich niedokończone sprawy z przeszłości. Kiedy więc na początku nowego roku szkolnego w klasie pojawił się Mack z kilkuletnim synem, Frankie od razu zrozumiała, że czeka ją trudny wybór między uczuciem a obowiązkiem.

Daddy Cool to pełna humoru i uroku opowieść o miłości, która nie chciała odejść do przeszłości. A także o drugiej szansie i odwadze wykraczania poza ustalone schematy. To również historia o wybaczeniu. Mack i Frankie wydają się sobie przeznaczeni od zawsze. Prędko się jednak przekonują, że powrót do ukochanej osoby może być bardzo trudny. Wymaga bowiem cierpliwości, zaufania i poświęcenia. Niezakończone sprawy sprzed lat mogą przynieść gorycz i łzy, ale szczerość ma cudowną moc uzdrawiania zranionych serc!

Ani okładka, ani tytuł raczej nie zachęcają do lektury najnowszej książki Penelope Ward, a jednak nie potrafiłam sobie jej odmówić. Książki tej autorki to takie moje guilty pleasure i zawsze sięgam po nie z chęcią, chociażby po to, aby rozluźnić się na te kilka godzin. Tym razem autorka pisze historię samotnego ojca, który po latach próbuje odzyskać jedyną kobietę, którą kiedykolwiek kochał. Jak zawsze, autorka stworzyła powieść pełną emocji, humoru i świetnych bohaterów, przez co nie mogłam się od niej oderwać.

On mówi tylko o tobie. I jestem pewna, że biorąc ostatni oddech w życiu, też myślałby o tobie.

Frankie O'Hara jest nauczycielką w szkole podstawowej. Kiedy nadchodzi kolejny rok szkolny, kobieta nie spodziewa się, że do jej nowej klasy trafi syn mężczyzny, który lata temu ją zostawił i złamał tym serce. Mackenzie Morrison to niesamowicie atrakcyjny mężczyzna, który kiedyś był jej najlepszym przyjacielem. Znał wszystkie jej dziwactwa, sekrety i sprawiał, że czuła się dobrze w swoim ciele. Kiedy jednak pojawiło się między nimi uczucie, Mack odszedł i od tamtej pory nie widzieli się przez lata. Teraz jednak mężczyzna jest zdeterminowany, by odzyskać Frankie i w tym celu gotów jest zrobić wszystko. Z tym, że Frankie już ułożyła sobie od nowa życie i powrót do uczuć, które czuła do Macka, jest ostatnim, czego pragnie. Czy Mackowi uda się odzyskać swoją dawną miłość, czy jest już na to za późno?

Penelope Ward posiada tą umiejętność, że z pozornie najprostszej historii potrafi stworzyć coś, co wzruszy, rozbawi i zmiażdży serducho. Można by się spodziewać nudnego erotyka, a jednak jej powieści to coś o wiele więcej. Już od pierwszego (ponownego) spotkania Mack'a i Frankie wiedziałam, że ta dwójka nie będzie mi obojętna, bo niesamowicie mocno zaczęłam im kibicować. Gdy poznajemy ich po raz pierwszy, mija już dobre kilka lat, odkąd ich przyjaźń się zakończyła i odkąd widzieli się po raz ostatni. Dla Frankie jest to ogromny szok, bo była przekonana, że już nigdy go nie spotka i tamten rozdział w jej życiu został zamknięty. Jest w stabilnym związku z mężczyzną, którego kocha i przy którym czuje się bezpieczna, ma dom, prowadzi dobre życie. Spędziła lata na leczeniu swojego serca z mężczyzny, który odszedł i złamał jej serce. Jego ponowne pojawienie się wywraca jej życie do góry nogami, bo okazuje się, że uczucia do niego wcale nie zniknęły, a tylko się nasiliły.

Sięgnąłem po jej dłoń i ująłem ją w swoją. Nie obchodziło mnie, czy to zanadto śmiały gest, po prostu potrzebowałem jej dotknąć. Położyłem jej dłoń na swoim sercu.
- Czujesz to? - zapytałem. - Poczuj, jak bije dla ciebie teraz. Za każdym razem, gdy pozwolę sobie o tobie myśleć, bije w ten sposób. I nie wiem, jak kazać mu przestać.

Kiedy Mack i Frankie spotykają się ponownie, wyraźnie widać, że ich historia jest bardzo skomplikowana i lata temu wydarzyło się coś, co wpłynęło na ich oboje. Z niecierpliwością wyczekiwałam odpowiedzi na ciągle narastające pytania. Dzięki rozdziałom z perspektyw obydwu bohaterów, poznajemy nie tylko teraźniejszość, ale dostajemy także wgląd w rozdziały z przeszłości, kiedy to Mack i Frankie się poznali, a potem ich relacja zaczęła się zmieniać. Serce mnie bolało z powodu ich obojga, bo chociaż wszystko zakończyło się z powodu Macka, to widać było, że za jego decyzją stało wiele powodów, które przez lata raniły i jego. Oboje czuli się zranieni z powodu tego, co między nimi zaszło (i nie zaszło) i szczególnie na Macku odcisnęło to wyraźne piętno. Ich historia złamała mi serducho i naprawdę mocno kibicowałam im, aby wreszcie dostali swoją szansę.

Historia kupiła mnie już na początku, a zwłaszcza w momencie, kiedy autorka ukazała pierwsze spotkanie Macka i Francesci. Uśmiałam się jak nigdy i jestem pewna, że tego typu spotkania nie zapomnę. Podobało mi się też bardzo to, że ich relacja rozpoczęła się od przyjaźni i na początku żadne z nich nie patrzyło na siebie jako na potencjalną osobę, w której mogą się zakochać. Oboje zakochali się w sobie niespodziewanie, na długo zanim pojawiło się pożądanie i przyciąganie seksualne. Rozwój ich historii wywołał w moim żołądku rój motyli i wiele uczuć, które nie łatwo we mnie wywołać. Ja uwielbiam motyw drugiej szansy i absolutnie pokochałam sposób, w jaki Mack i Frankie ciągle znajdowali drogę, aby do siebie wrócić. Bo po latach niedomówień, niewypowiedzianych słów, rzeczy, które stanęły im na drodze... teraz nie ma na to miejsca. Mack jest bardzo bezpośredni w tym, że nie da Frankie ponownie odejść i chce mieć ją na zawsze, a ona musi podjąć decyzję, czy Mack jest wart zrezygnowania z bezpiecznego życia u boku swojego obecnego chłopaka. Czytelnik wręcz czuje cały ból, pożądanie, pragnienie, tęsknotę i rozdarcie bohaterów. Ich historia jest niesamowicie romantyczna, bolesna, ale przede wszystkim, daje nadzieję, że jeśli dwójka osób jest sobie pisana, to w odpowiednim czasie wszystko się ułoży.

Nigdy nikogo nie kochałem tak jak ciebie. Od chwili, gdy cię spotkałem, moje życie się zmieniło. W miejsce szarości wprowadziłaś kolory, uświadomiłaś mi, jak to jest, gdy ktoś zmienia całe nasze spojrzenie na wszystko, zmienia powód do życia. Powoli zakochałem się w mojej najlepszej przyjaciółce. Byłaś moją pierwszą miłością. Moją jedyną miłością. [...] jeśli mnie wybierzesz, będę cię kochał jeszcze bardziej i jeszcze mocniej, tak że moja miłość do ciebie przebije wszystko inne. To nie będzie dla mnie trudne, bo mam wrażenie, że nie ma granic w tym, jak bardzo mogę cię kochać.

"Daddy Cool" to przykład lektury, której nie powinno się oceniać po okładce, bo gdybym miała to zrobić, to najpewniej przegapiłabym bardzo dobrą historię. Wbrew temu, co narzucać może nam półnagi pan na okładce, czy słowo "Daddy" w tytule, historia Macka i Frankie to wcale nie jest erotyk, jakich pełno na uginających się półkach w księgarniach. Ich historia jest pełna zawirowań, bólu, cierpienia, lat rozłąki, a autorka słowami wywołuje w czytelniku dziesiątki przeróżnych emocji. Co prawda nie jest to najlepsza książka Penelope Ward, jaką przeczytałam, ale i tak czytało mi się ją bardzo miło. Dostałam tu wszystko, co lubię - dobry humor, trochę bólu i bohaterów, z którymi się mogłam utożsamić. Historia Macka i Frankie to nie tylko opowieść o drugich szansach, ale przede wszystkim o walce o to, czego pragniemy, o odwadze, wybaczaniu, rodzinie i akceptacji tego, że bycie osobą wyróżniającą się wśród innych wcale nie jest czymś złym. Cieszę się, że poza wątkiem miłości, autorka tak dużą wagę przywiązała do samoakceptacji, do chorób psychicznych, z którymi zmaga się wiele z nas i, że rozwinęła także wątek Macka i jego synka, Jonaha. W całym tym bólu i tragedii, ta książka była bardzo pozytywna i uzdrawiająca. Polecam!


PENELOPE WARD to autorka jedenastu powieści zajmujących wysokie miejsca na listach bestsellerów czasopism „New York Times”, „USA Today” i „Wall Street Journal”. Jej książki sprzedały się w liczbie ponad miliona egzemplarzy. Jej czwarta powieść, Przyrodni brat, zajęła pierwsze miejsce na liście serwisu Amazon za rok 2014 w kategorii niezależnie publikowanych książek w wersji elektronicznej. Penelope jest dumną mamą pięknej dwunastoletniej córki, u której zdiagnozowano autyzm (i która stanowiła inspirację dla postaci Callie w powieści Gemini), oraz dziesięcioletniego syna. Mieszka w stanie Rhode Island razem z mężem i dziećmi. Życie Penelope kręci się wokół czytania książek z gatunku new adult/współczesny romans, kawy i weekendowych spotkań z przyjaciółmi i rodziną.


Tytuł: Daddy Cool
Autor: Penelope Ward
Tytuł w oryginale: Mack Daddy
Data premiery: 16 lipca 2019
Wydawnictwo: Editio Red
Liczba stron: 274
Ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.




Czytaj dalej »

środa, 23 października 2019

Ana Rose - Glow and Shadow. Walka o marzenia



Ava przyjeżdża do LA z zamiarem spełnienia swoich marzeń. Dostaje się do drużyny cheerleaderskiej LA Galaxy, gdzie może rozwinąć swoją pasję. Tam właśnie – poznaje jego. Chłopaka, na widok którego miękną jej kolana, a serce przyspiesza, ale… wie, że za związek z nim – zostałaby wyrzucona z drużyny.

Aiden to wschodząca gwiazda piłki nożnej w LA Galaxy – zna swoją wartość i skutecznie robi karierę. Przekonany jest, że to, co złe, dawno zostawił za sobą. Czy to, co było, rzeczywiście odejdzie w niepamięć, czy wywróci jego życie do góry nogami?

Ana Rose to polska autorka, która na naszym rynku zadebiutowała w zeszłym roku. Ja jednak aż do tej pory nie miałam okazji przeczytać nic spod jej pióra, bo zazwyczaj stronię od polskiej twórczości z wielu powodów, o których teraz nie będę wspominać. Kiedy nadarzyła się jednak okazja przeczytania czegoś od Any Rose, skorzystałam z niej - miałam nadzieję, że zostanę pozytywnie zaskoczona, a przy książce spędzę kilka przyjemnych chwil. W rzeczywistości niestety moja przygoda wyglądała nieco inaczej i nawet pomimo tego, że przez książkę niemalże przeleciałam, mam do niej kilka zastrzeżeń.

Ava przyjeżdża do LA, aby spełniać swoje marzenia. Stara się o miejsce w prestiżowej drużynie cheerleaderskiej, LA GALAXY, gdzie będzie mogła rozwijać swoją pasję do tańca. W tym celu na miesiąc zamieszkuje w domu razem z resztą dziewczyn startujących do eliminacji, ale również z drużyną piłkarską LA GALAXY, którzy właśnie rekrutują nowych członków. Właśnie tam Ava poznaje Aidena, chłopaka, na którego widok miękną jej kolana. Aiden jest jednak typowym kobieciarzem, a na dodatek relacje między członkiniami drużyny cheerleaderek, a piłkarzami, są zabronione. Kiedy ta dwójka poznaje się coraz bliżej, uczucie wzrasta na sile i wkrótce oboje będą musieli podjąć decyzję, czy walka o siebie jest warta ryzyka.

Ava to piękna dziewczyna, która przyciąga wzrok wielu mężczyzn. Lubi się bawić, imprezować, ale ważne dla niej są również marzenia związane z tańcem. Gdy trafia do nowego domu, od razu zaprzyjaźnia się z dziewczynami z nowej drużyny. Szczęśliwa i spełniona nie spodziewała się jednak, że na jej drodze stanie chłopak, który zawróci jej w głowie, nawet pomimo tego, że jest jej zakazany. Podobało mi się to, że pomimo wielu schematów w tej książce, tym razem autorka nie postawiła na stworzenie na główną bohaterkę szarej myszki, bo chyba każdy się zgodzi, że zostało to już przejeżdżone milion razy. Za to Ava jest rozrywkowa, szalona, otwarta i nie daje sobie w kaszę napluć. Kiedy sytuacja tego wymaga, potrafi stanąć w obronie bliskich, nie jest obojętna na krzywdę innych. Kreacja jej postaci dość mocno zaważyła na mojej ocenie książki, bo wyobrażam sobie, że gdyby sytuacja była inna, a główna bohaterka doprowadzałaby mnie do szału, możliwe, że moja opinia wyglądałaby inaczej.

Aiden natomiast został już stworzony bardziej stereotypowo i wpasowuje się w znane nam hollywoodzkie ideały. Niesamowicie atrakcyjny sportowiec, którego pragnie każda dziewczyna w szkole, trochę taki bad boy, ale mający jednak złote serce. Od razu zawiesza oko na Avie i pragnie ją zdobyć pomimo zasad wyraźnie mówiących, że ich relacja jest zakazana. Nie to jest jednak jego największym problemem, bo wkrótce odzywa się jego mroczna przyszłość, która może zrujnować nie tylko jego związek z Avą, ale wszystkie jego marzenia. Aiden był w porządku, nie miałam do niego większych zastrzeżeń i pomimo bycia rozchwytywanym, przez większość czasu zachowywał się bardzo słodko. On i Ava mają bardzo wiele wspólnych cech, przez co nietrudno było ich polubić.

Sam opis książki naprawdę niczym się nie wyróżnia wśród setek innych takich samych książek. No i niestety fabuła książki także nie porywa, czasami aż razi w oczy schematycznością i stereotypowymi zachowaniami, czy wydarzeniami rodem z filmów Hollywood. Chyba każdy z nas ma jakieś pojęcie, jak one wyglądają - cheerleaderki, piękni sportowcy, imprezy, dramaty. Autorka bardzo mocno starała się je wszystkie tutaj ująć, przez co nietrudno było się domyślić, w którą stronę pójdzie z fabułą. Na szczęście jestem jedną z tych osób, które od czasu do czasu z wielką chęcią sięgają po takie typowe, studenckie historyjki, głównie dla przyjemności. Niestety w tym przypadku, według mnie, trochę poległo wykonanie.

Relacja Aidena i Avy oparta jest w głównej mierze na seksualnym przyciąganiu i na tym skupia się autorka przez większość książki. Nie ukrywam, trochę mi zabrakło głębszego rozwinięcia ich relacji, ale na szczęście wraz z trwaniem akcji, ich relacja się rozwijała. Nie mogło też zabraknąć szalonych scen z byłymi, czy innymi zainteresowanymi chłopakami/dziewczynami, a co za tym idzie - z zazdrością, której było między nimi ogrom. I tutaj właśnie nie spodobała mi się pewna rzecz, ponieważ Ana Rose wpadła w swoją własną pułapkę, robiąc coś, czego ja nie znoszę w romansach. A mianowicie poszła tropem - Ava najpiękniejsza, Aiden najprzystojniejszy, a każda inna osoba zła. Strasznie nie spodobał mi się sposób, w jaki autorka ukazała inne bohaterki, ciągle je brzydko nazywając, kreując na niedojrzałe świruski, gdy tylko śmiały zagadać do Aidena. To samo zresztą w drugą stronę, gdy na horyzoncie pojawił się inny facet, oczywiście z nim też musiało być coś nie tak, aby uświetnić postać Aidena. Nie znoszę takich zabiegów, bo takie idealizowanie głównych bohaterów na siłę koniec końców wypada tylko nierealistycznie.

Autorka w "Walce o Marzenia" porusza wiele wątków, bez których według mnie by się obyło, bo były po prostu zbyt naciągane i ujmowały historii realizmu. Jestem świadoma, że jest to fikcja, ale trzeba znać granice. Oczywiście pewnie nie każda osoba się ze mną zgodzi i jest to całkowicie w porządku - każdy ma inne gusta i tego się trzymajmy. Wolałabym jednak, aby czytana przeze mnie książka nie powiewała mi operą mydlaną, jak to stało się w tym przypadku.

"Glow and Shadow" pomimo swoich kilku wad i rzeczy, które bym zmieniła, wcale nie nazwałabym złą książką. Uważam, że autorka ma przystępny język, który co prawda wymaga trochę pracy, ale to nie jest nic, czego praktyka nie poprawi. Książkę czytało się bardzo szybko i tak na te kilka godzin lektura była nawet w porządku. Na pewno nie zapadnie mi w pamięci na dłużej, nie ma też co się na nią zachwycać - historia jest bardzo przewidywalna, momentami absurdalna, ale jeśli podejdzie się do niej z otwartym umysłem, to powinna być okej. Jako, że czytałam już w swojej karierze złe książki, nie mogę tej tak określić. Sądzę jednak, że autorka musi trochę popracować nad swoją twórczością, aby mnie w pełni zadowolić.

ANA ROSE - Polska autorka pisząca pod pseudonimem. Zadebiutowała w 2018 roku książką "PŁONĄCY LÓD Nieczyste zagranie" napisaną w duecie z koleżanką. Kocha czytać i pisać, przez co ma na swoim koncie już kilka napisanych książek czekających na wydanie. Pisząca od pewnego czasu dla własnej przyjemności. Jej początkujące kroki w pisaniu były mizerne, ale jak wiadomo z upływem czasu człowiek uczy się i doskonali się w tym, co kocha. Pisanie jest dla niej odprężające i pozwala oderwać się od świata codziennego.


Tytuł: Glow and Shadow. Walka o marzenia
Autor: Ana Rose
Seria: Heartbeats. Tom 1
Data premiery: 20 maja 2019
Wydawnictwo: WasPos
Liczba stron: 416
Ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję autorce.


Czytaj dalej »

wtorek, 22 października 2019

Podsumowanie września


Dzień dobry, kochani! Tak, tak, wiem, mamy już prawie koniec października, a ja dopiero teraz przychodzę z podsumowaniem września... Przepraszam! Niestety w ostatnim czasie wszystko działa przeciwko mnie, a w niczym nie pomaga to, że na początku października rozpoczęłam studia i do tej pory próbuję się przyzwyczaić do tej nowej, szalonej rzeczywistości. Październik to chyba najbardziej zwariowany miesiąc w moim życiu i blog chwilowo zszedł na dalszy plan. Brak czasu na wszystko to już dla mnie rzecz normalna, a wydarzyło się jeszcze kilka innych rzeczy, przez co ten post jest tak spóźniony. Ale jest! Niestety nie ma się czym chwalić, bo we wrześniu moje czytanie wypadło bardzo biednie. Przeczytałam jedynie pięć książek, z czego na szczęście żadna nie była zła. Oczywiście są lepsze i gorsze, ale nie mam na co narzekać. Tak prezentuje się lista:



NAJLEPSZA KSIĄŻKA MIESIĄCA:
Tutaj nie potrafię zdecydować się na jedną, dlatego jako najlepsze wymienię serię "Firsts" Bianci Iosivoni oraz "Too Late" Colleen Hoover. Bardzo różne od siebie historie, zwłaszcza, że CoHo tym razem prezentuje się od zupełnie innej, pokręconej, mrocznej strony, ale każda z nich bardzo mocno mi się podobała. Bianca Iosivoni swoją serią mnie zauroczyła, bo uwielbiam takie studenckie historie i na pewno będę chciała ją kontynuować. Więcej o każdej z książek przeczytacie w moich recenzjach, więc nie będę się niepotrzebnie rozpisywać.


NAJGORSZA KSIĄŻKA MIESIĄCA:
Żadnej z przeczytanych książek nie określiłabym mianem "złej", dlatego w tym miesiącu sobie tę część daruję.


A wam ile książek udało się przeczytać we wrześniu?
Czytaj dalej »

piątek, 18 października 2019

Jewel E. Ann - Miejsce Bez Ciebie


Prawo Henny i Bodhiego: kiedy pojawia się miłość, zakochaj się, aż pęknie ci serce, a następnie pozwól, by czas posklejał jego okruchy.

Wszystko wydaje się tymczasowe, gdy wcześniej doświadczyło się tragedii – aż na festiwalu muzycznym Henna poznaje Bodhiego.

Młodzi i spontaniczni, zakochują się pod wpływem przepełnionej pożądaniem chwili.
Kiedy chłopak zostaje zmuszony do wyjazdu bez pożegnania, dziewczyna uważa, że nigdy nie przestanie go kochać, choć niedługo później poznaje seksownego pedagoga szkolnego, pana Malone’a.

Oboje są lekkomyślni, a ich relacja jest zakazana.

Tajemnica wychodzi na jaw, a Henna musi zdecydować czy ukończyć szkołę – z dala od pana Malone’a – czy rzucić ją i spełnić swoje marzenia o podróżowaniu po świecie. Stawia na własne pragnienia.

Z czasem uczy się jednak, że życie nie jest podróżą ani jej celem, niektóre rzeczy są bardziej tymczasowe niż inne, a zakazanych spraw nigdy nie można lekceważyć.

Jeśli jednak do niego wróci, czy on wciąż będzie jej?

Jewel E. Ann do tej pory kojarzyłam jedynie z "Pana Perfekcyjnego", który od miesięcy leży na półce i czeka na swoją kolej na przeczytanie. Niestety do tej pory nie znalazłam na nią czasu, za to z czasem w ręce wpadła mi nowość od autorki, jaką jest "Miejsce Bez Ciebie". Książka, po której spodziewałam się emocji, cierpienia, niesamowitej historii miłosnej... złamała mi serce na milion małych kawałeczków, nawet mocniej, niż się przygotowywałam. Nie spodziewałam się, że książka będzie aż tak ciężka i przejście przez nią wyciśnie ze mnie wszelkie emocje, ale ani trochę nie żałuję.

Henna i Bodhi poznają się na Coachelli i od razu łączy ich wielka miłość. Taka, która uderza z potężną siłą i do końca życia nie daje o sobie zapomnieć. Jednak dni festiwalu są policzone i wkrótce oboje zmuszeni są pójść w inną stronę. Ona wraca do swojego życia, on do rzeczywistości, w której musi zajmować się swoim umierającym ojcem i żyć z przytłaczającym poczuciem winy. Ich związek, pomimo silnego uczucia, nie ma szansy zaistnieć. Gdy nadchodzi kolejny rok szkolny, Henna nie spodziewa się, że jej nowym pedagogiem szkolnym zostanie nie kto inny, jak Bohdi. Tylko teraz jest dla niej jedynie Panem Malone i jakakolwiek relacja między nimi jest zakazana. Henna i Bohdi muszą pogodzić się z tym, że nigdy nie będą mogli być razem, ale z każdym kolejnym dniem staje się to coraz trudniejsze. Zwłaszcza, jeśli tylko w swoich ramionach czują, że żyją i nie muszą uciekać przed całym bólem świata.

Zamknij oczy i pozwól mi scałować te łzy. Zaśnij, wspominając to, jak trzymałem cię w ramionach. Śnij o nas.

Nie będę ukrywać, że miałam niemały problem, żeby wkręcić się w tę książkę, Tak jak w opisie fabuły wspomniałam, Henna i Bodhi zakochują się bardzo szybko i mocno, a ich miłość czasami bardzo mocno przypominała mi takie typowe instalove. Byli sobą trochę zaślepieni, naćpani nawet, zachowywali się jakby znali się całe życie i nie potrafiłam przekonać się do tej całej gadaniny o tym, że są sobie pisani na zawsze. Ciągnęło się to przez dobre sto stron i w pewnym momencie obawiałam się, że to jednak nie będzie książka dla mnie. Całe szczęście, że im dalej w nią brnęłam, tym mocniej się do niej przekonywałam.

Henna z pozoru wydaje się być lekkomyślną, naiwną, trochę szaloną dziewiętnastolatką. Zupełnie sama wybiera się na Coachellę, żyje ciągle na haju, a na dodatek szaleńczo zakochuje się w pierwszym poznanym facecie o imieniu Bodhi. Brzmi niezbyt zachęcająco, prawda? Na początku dla mnie tak było, nie mogłam się przekonać do jej osoby przez bardzo długi czas, bo rzeczywiście jej zachowanie w porównaniu z poważnym, doświadczonym Bodhim, wyróżniało się takim dziecinnym, niewinnym spojrzeniem na pewne sprawy. Nie zawsze ważyła na to, czy swoimi słowami, czy zachowaniem, rani innych, wielokrotnie robiła coś, przez co miałam ochotę nią potrząsnąć, ale okazuje się, że nawet Henna ma w sobie drugie dno. Na pierwszy rzut oka jest ćpunką, rozkapryszoną córeczką bogatych rodziców, którzy na wszystko jej pozwalają... ale i ona ma za sobą ciężkie przeżycia, które ciągną się za nią od lat. Kiedy w fabule przeskakujemy kilka lat wprzód, dopiero wtedy Henna bardzo się zmienia, dojrzeje, spogląda na pewne sprawy inaczej. Nadal jest tą samą Henną, ale też trochę poważniejszą, rozsądniejszą, trochę bardziej doświadczoną. Właśnie to mi się bardzo spodobało w tej książce, autorka naprawdę świetnie poradziła sobie z rozwojem jej postaci, udało jej się sprawić, że się do Henny przekonałam, gdy myślałam, że nie będzie to możliwe.

Nie zdajesz sobie sprawy, jak za kimś tęsknisz, póki nie spotykasz się z nim po długiej rozłące i twoje serce w końcu znów może bić.

Trochę inna sprawa była z Bodhim, bo jego polubiłam już od początku. Jest kilka lat starszy od Henny, a zarazem rozsądniejszy, poważniejszy i skrywający wiele cierpienia i poczucia winy. Od momentu, w którym poznaje wiek dziewczyny wie, że nie może między nimi nic zaistnieć, a zaognia się to tylko, gdy Henna trafia pod jego opiekę w szkole. Bodhi nie może sobie pozwolić na nieuwagę i lekkomyślne zachowanie. Jego ojciec jeździ na wózku właśnie przez jeden głupi błąd Bodhiego, a na dodatek jest umierający na raka, z czym Bodhi nie może się pogodzić. Cały swój wolny czas poświęca na opiekę nad nim, robi to jednak kosztem życia prywatnego i miłosnego. Ale nawet pomimo tego ciężaru na swoich barkach, Bodhi nadal zawsze obdarzał innych swoją dobrocią, stawiał bliskich na pierwszym miejscu i poświęcał swoje szczęście, dla szczęścia innych. Zwłaszcza dla swojego ojca i Henny.

Relacja Henny i Bodhiego przechodzi ogromną zmianę w czasie trwania książki, od typowej słodkiej, nierealistycznej miłostki, przechodzą do bardzo poważnej, łamiącej serce miłości, która zdaje się nie mieć szansy zaistnieć. W tę dwójkę uderza tak wiele przeszkód, że za każdym razem łamało mi się serce. Ale potrzebowałam czasu, żeby do ich historii się przekonać. Dopiero z każdym nowym doświadczeniem ich miłość stawała się poważniejsza, głębsza i już nie miałam wrażenia, że była dziecinna i przekoloryzowana. Oboje musieli przejść przez wiele rzeczy, przepracować wiele problemów, wytrzymać miesiące i lata rozłąki, aby zrozumieć pewne sprawy i nauczyć się, jak rozwinąć swoją relację w dobrym kierunku.

Miłość nie jest racjonalna. Skacze z samolotów i z klifów. Zostawia ślad na wszystkim, czego dotknie. Mogę postępować właściwie albo cię kochać, ale nie połączę tych dwóch rzeczy.

"Miejsce Bez Ciebie" to powieść o poświęceniu i odnajdowaniu siebie. Nie jest wolna od wad i na pewno nie nazwałabym ją ulubioną książką, ale trzeba przyznać, że autorka potrafi czytelnika wciągnąć i za pomocą słów przekazać setki emocji. Historia Bodhiego i Henny niesie za sobą rozczarowanie, cierpienie, ból i porusza wiele bardzo ciężkich tematów, ale przy tym pokazuje, jak potężna może być miłość i jak wiele jest w stanie przetrwać, gdy napotykamy na swojej drodze tę właściwą osobę. To ciężka lektura, mało mamy w niej szczęśliwych momentów, więc warto się psychicznie nastawić, zanim po nią sięgniecie. I chociaż nie jestem w nią w pełni zachwycona, to wiem, że będę chciała sięgnąć po inne książki tej autorki, gdyż język, jakim się posługuje, jest niesamowicie przystępny, wciągający i piękny.


JEWEL E. ANN to autorka uzależniona od romansów. Po dziesięciu latach wydawania książek zrezygnowała z kariery higienistki stomatologicznej, aby zostać w domu z trzema wspaniałymi chłopcami i zająć się rodziną. Kiedy nie zakłada swojej peleryny i nie ratuje drzew, ćwiczy z przyjaciółkami jogę, spożywa posiłki z rodziną, wspina się w górach z dziećmi, ogląda powtórki serialu "Jak poznałem waszą matkę" i, oczywiście... tworzy emocjonujące, wzruszające, seksowne lektury.


Tytuł: Miejsce Bez Ciebie
Autor: Jewel E. Ann
Tytuł w oryginale: A Place Without You
Data premiery: 14 sierpnia 2019
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 432
Ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia.




Czytaj dalej »

poniedziałek, 14 października 2019

Kate Sterritt - Z widokiem na miłość



Holly Ashton nie obchodzi urodzin od czasu, gdy zmarła jej matka. Zamiast tego w ten jeden dzień w roku pozwala sobie na żałobę. Resztę roku spędza na udawaniu silnej i niezależnej kobiety, którą bardzo chce być. Całkowicie pochłania ją świetna praca architektki w najbardziej prestiżowej firmie w Sydney.

Jej życie wygląda dokładnie tak, jak według niej powinno wyglądać. Aż do jej dwudziestych piątych urodzin dziewczyny. Przypadkowe spotkanie z Ryanem Davenportem, dyrektorem generalnym firmy deweloperskiej, wywraca jej ściśle kontrolowany świat do góry nogami.

Ryan jest przebojowy, ambitny i przyzwyczajony do tego, że dostaje to, czego chce. A tym, czego aktualnie chce jest piękna, okropnie wygadana Holly Ashton.

Czy mogą żyć długo i szczęśliwie, skoro żadne z nich nie wierzy w szczęśliwe zakończenia?

Pamiętam, jak w zeszłym roku dosłownie wszędzie można było zobaczyć książkę "Kocham Tylko Tak" tej samej autorki, która teraz powraca na nasz rynek z kolejnym tytułem, "Z Widokiem na Miłość". I chociaż bardzo kusiła mnie ta ładna okładka, to finalnie mi się nie udało tej książki przeczytać, więc kiedy nadarzyła się okazja, postanowiłam dać autorce szanse przy kolejnej powieści. "Z Widokiem na Miłość" zapowiadało się na przyjemną, lekką lekturę. W rzeczywistości niestety wypadła dość nudno, przewidywalnie i schematycznie.

Holly Ashton całe swoje życie poświęca na pracę jako architektka w jednej z najbardziej dochodowych firm. Ma poukładane życie, jest silna, niezależna i wystarczająco szczęśliwa. Tylko w jeden dzień w roku pozwala sobie na smutek i zamknięcie na świat - w dzień swoich urodzin, a jednocześnie w dzień śmierci jej matki. Kiedy jednak nadchodzą jej dwudzieste piąte urodziny, musi się podnieść i udać do firmy, gdzie ma przeprowadzić niezwykle ważną prezentację. Los tak chciał, że kilka godzin wcześniej w kawiarni poznaje niesamowicie atrakcyjnego i pociągającego Ryana Davenporta, który, jak się okazuje, wkrótce ma zostać jej nowym klientem. Kobieta z dnia na dzień coraz mocniej go pragnie, dawno temu jednak obiecała sobie, że nigdy nie zwiąże się z nikim na poważnie. Ryan zresztą także nie szuka niczego, poza przyjemną nocą. Wkrótce jednak oboje przekonają się, że niełatwo jest połączyć to, czego pragnie serce, z tym, co mówi głowa.

Myślę, że moim największym problemem z tą książką jest to, że autorka wszystko traktuje tak powierzchownie i właśnie to mocno zaważyło na mojej niezbyt wysokiej ocenie. Począwszy od kreacji bohaterów, skończywszy na ich relacji. Poznajemy trochę przeszłości zarówno Holly, jak i Ryana, ale nie potrafiłam wczuć się w nich na tyle, żebym poczuła jakąkolwiek zażyłość. Holly to bohaterka, której doświadczenie życiowe bardzo mocno zaważyły na tym, kim jest dzisiaj. Na wierzchu udaje poważną, ułożoną i szczęśliwą kobietę sukcesu, w rzeczywistości jednak codziennie dręczy ją smutek i żal. Śmierć matki lata temu odcisnęła na niej tak wielkie piętno, że nie zauważa nawet, że odbiera sobie wiele przyjemności z życia. Jej przyjaciele martwią się o nią i pragną, aby wreszcie zburzyła swój mur i zaryzykowała, ona jednak jest zadowolona z tego, jak żyje. Do czasu, aż pojawia się Ryan, który jednym spojrzeniem burzy całe jej poukładane życie. Nie jestem wielką fanką jej postaci, irytowało mnie jej niezdecydowanie, nawet jeśli po części je rozumiałam. Jej łatwowierność i brak wiary w bliskich także mi się zbytnio nie spodobały.

Ryan także ma swoje problemy, które musi przepracować, aby być gotowym na poważny związek. Nie potrafi jednak zaprzeczyć, że pragnie Holly, nawet jeśli ich związek jest zakazany - w końcu oboje razem pracują. W głównej mierze pragnie ją zdobyć, jest jednak świadom, że nie będzie z tego nic poważniejszego. Do czasu... Ryan podszedł mi do gustu troszkę bardziej niż Holly, ale był też taki trochę nijaki. A już zwłaszcza stracił w moich oczach pod koniec, gdy zupełnie się poddał i podjął kilka głupich decyzji. Spodziewałam się tego i nawet nie byłam zaskoczona, ale jednak miałam nadzieję, że akcja pójdzie w innym kierunku. Niestety Ryan mnie wtedy mocno zawiódł i chyba to był punkt, w którym stwierdziłam, że książka okazała się być jednym, wielkim rozczarowaniem.

Bardzo ciężko było mi się wkręcić w historię miłości Holly i Ryana, bo ona nie miała żadnego fundamentu. Ot, dwójka ludzi poznaje się w kawiarni i czuje do siebie niesamowity pociąg od pierwszego spojrzenia, nie może o sobie zapomnieć... i to by było tyle. Ich miłość rozwinęła się jak za mrugnięciem oka, nawet nie wiem kiedy i jak, jak dla mnie zdecydowanie za szybko. Jestem za powolnym rozwojem akcji, a przynajmniej zagłębieniu się w coś więcej, niż fizyczny pociąg, bo mam wrażenie, że ich połączyło tylko to. I jak potem się okazało, wcale to nie wystarczyło, bo posypali się jak domek z kart przy małym nieporozumieniu.

Cała książka jest niesamowicie przewidywalna, zresztą mam wrażenie, że autorka wcale nie starała się niczym czytelników zaskoczyć. Każdy zwrot akcji można było wyczuć już wcześniej, fabuła była nudna i śledziłam ją bez żadnych emocji, tak naprawdę przerzucając kartki, by czym szybciej ją skończyć. A szkoda, bo Kate Sterritt porusza tu wiele bardzo poważnych tematów i gdyby tylko bardziej się przyłożyła, ta historia mogłaby być niezłym wyciskaczem łez. W rzeczywistości jednak niesamowicie się wynudziłam.

"Z Widokiem na Miłość" to rzeczywiście lekki romans, ale jednocześnie nudny i w całości przewidywalny. Mamy schemat za schematem, mdłych, nijakich bohaterów i fabułę, która niczym nie porywa. Może książka spodoba się tym, którzy szukają czegoś niewymagającego, jakiegoś zapychacza czasu, mi jest jednak szkoda, że historia Holly i Ryana nie spełniła moich oczekiwań. Miałam nadzieję na interesujący zakazany romans biurowy, a dostałam, cóż, kilkaset stron niczego. Dla wymagających ta historia będzie rozczarowaniem.

KATE STERRITT jest pisarką pochodzącą z Australii, gdzie mieszka z mężem i synami. W Polsce znana z powieści “Kocham tylko tak”.


Tytuł: Z widokiem na miłość
Autor: Kate Sterritt
Tytuł w oryginale: The Holly Project
Data premiery: 14 sierpnia 2019
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 296
Ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.



Czytaj dalej »

czwartek, 10 października 2019

Jay McLean - Więcej niż on



Każdego ranka masz wybór: możesz dalej śnić lub obudzić się i ruszyć w pogoń za marzeniami.

Będę żyć dla siebie i tylko dla siebie.

Randki były naprawdę ostatnią rzeczą, na jaką miałam teraz ochotę. A powinnam była zrobić tyle rzeczy. Chyba po prostu nie rozumiałam, że mamy tak mało czasu. Może nasze dusze są splecione tak, że jeśli on przestaje oddychać, to ja też. Jeśli on umrze, ja umrę razem z nim.

Ale żyłam. Byłam przytomna. Lecz nie zobaczyłam go już potem.

Nie przyszedł do mnie. Po prostu odszedł.

Odkąd ostatnio czytałam "Więcej niż ona" minęło już dobre kilka miesięcy i nie ukrywam, musiałam do książki zajrzeć, żeby przypomnieć sobie pewne wątki. Pamiętałam natomiast bardzo dobrze w jaki sposób książka się zakończyła, bo za każdym razem, kiedy ją czytałam, tak samo łamała mi serce. Powinno być zabronione kończyć książkę w takim momencie, a potem kazać czekać na kolejną część. Do tego doszedł jeszcze mój brak czasu i lektura kontynuacji losów Logana i Amandy przeciągnęła mi się aż do teraz. To były chyba największe katusze w moim życiu. Ale dla Jay McLean wycierpiałabym wszystko, bo jej książki zawsze mnie w pełni zadowalają. Teraz nie mogłoby być wyjątku.

- Tęsknisz za nią?
- Każdego dnia, o każdej godzinie i w każdej sekundzie.

Jeśli książka "Więcej niż Ona" nie jest wam obca, to z pewnością wiecie, jak sprawy między Loganem, a Amandą się zakończyły. Po tak burzliwej historii i po pewnych tragicznych wydarzeniach, Logan odszedł i słuch po nim całkowicie zaginął. Teraz Amanda została sama, ponownie złamana przez tego samego mężczyznę i samotna w sytuacji, w której powinien ją wspierać. Przepełnia ją ogromna nienawiść i rozczarowanie człowiekiem, który był miłością jego życia. Jednak krok po kroku staje na nogi i za pomocą przyjaciół stara się o nim zapomnieć, wyzdrowieć. Do czasu aż miesiące później Logan i Amanda ponownie na siebie wpadają, a wszystkie uczucia, które już dawno powinny były zniknąć, odżywają na nowo ze zdwojoną siłą.

Mam wrażenie, że zakochuję się w tobie zupełnie od nowa.

Ja mam ogromny sentyment do pierwszego tomu, "Więcej niż my", i nigdy złego słowa o tej książce nie powiem, ale muszę przyznać, że to historia Amandy i Logana wywołała we mnie tak ogromne emocje, że wiem, że nie zapomnę jej przez długi czas. Tę dwójkę dzieli bardzo długa i burzliwa historia, którą poznaliśmy w poprzedniej części, ale teraz mamy okazję zobaczyć jej z całkiem innej strony. Jay McLean pisze historię o drugiej szansie i ukazuje miłość między głównymi bohaterami w całkiem inny sposób. Powiedziałabym, że dojrzalszy, bardziej stabilny, poważniejszy. Nie da się ukryć, że oboje przeszli już przez wiele i każde doświadczenie zmieniło ich jako ludzi, ale także jako parę. Autorka poradziła sobie znakomicie z opisaniem ich drogi do porozumienia i wspólnego szczęścia.

Czasami chodzi tylko o właściwy moment. Dwa serca mogą bić jak jedno, nawet kiedy nie są zsynchronizowane. Może tak było z wami. Może musicie tylko znaleźć ten właściwy rytm, właściwy czas. Może to właśnie teraz macie swoją szansę.

Kiedy zaczynamy tę część, poznajemy pierwsze miesiące w życiu Amandy po tym jak Logan ją opuścił i wyjechał w nieznane. Dziewczyna jest rozbita, cierpi i nie daje sobie rady. Tłumi w sobie nienawiść, która przeplata się z miłością i tęsknotą, ale za pomocą przyjaciół i rodziny powoli powstaje i układa życie na nowo. Z przyjemnością patrzyłam, jak ta dziewczyna rozkwita i staje się silna, niezależna, nawet pomimo utraty swojej drugiej połówki. Tym razem autorka postawiła bardziej na rozwój bohaterów jako osobne osoby, aby potem stworzyć fundament do solidnego związku, całkiem innego niż kilka lat wcześniej. Kiedy w jej życiu ponownie pojawia się Logan, jest już w zupełnie innym miejscu, patrzy na pewne sprawy inaczej i jest nawet gotowa go wysłuchać. Pewnie nie wszyscy się tu ze mną zgodzą, ale ja osobiście byłam pod wrażeniem, jak dojrzała i wyrozumiała się okazała dla niego, gdy wyjawiał jej szczegóły ze swojego życia, nawet te mroczne i bolesne. Cieszę się, że nie dostaliśmy kolejnej części zbędnych dramatów i stąpania wokół siebie na paluszkach, bo tego było już wystarczająco. To tylko pokazało, jak wiele zmieniło się w ich życiach w ciągu tych kilku lat.

Odwróciła głowę w moją stronę i podniosła ją lekko, żeby na mnie spojrzeć. Jej uśmiech zupełnie mnie zaskoczył. Nasze spojrzenia się spotkały.
A potem: bum, bum.
Ale tym razem inne. Już nie nerwy, nie lęk. Tylko tak, jakby świat mówił mi, że żyje. Że mam się skupić na tej dziewczynie przed moimi oczami, bo to ta jedyna i od niej wszystko zależy. To ona mnie uleczyła.

Logan także przechodzi ogromną zmianę. Na początku niewiele wiemy o jego losie, jedynie tyle, czego Amanda dowiaduje się od jego ojca i z jednego listu. Spędził rok za granicą, pracując na rzecz potrzebujących, ale wreszcie postanawia, że czas wrócić do domu. Dla niej, dla kobiety, która jest jego sercem. Dopiero kiedy wraca do jej życia i postanawia o nią zawalczyć wreszcie poznajemy jego najmroczniejsze myśli i wszystko to, co stało za jego ucieczką. Logan absolutnie złamał mi serce w poprzedniej części, ale w tej poskładał je na nowo i jeszcze sprawił, że napęczniało miłością. Może się zdawać, że zachował się jak dupek, ale w rzeczywistości za jego czynami stoi tak wiele różnych spraw, że nie da się go nie pokochać. Ten mężczyzna jest jednym z najbardziej niesamowitych i bezinteresownych postaci, jakie dane mi było poznać, a na dodatek kocha najpiękniejszą miłością. Jego walka o Amandę absolutnie mnie rozczuliła. Uwielbiam postać Logana chyba najbardziej ze wszystkich, bo jest kochany, słodki i cudowny, ale nie idealny. Ma swoje wady, które czynią go tylko bardziej realistycznym i niesamowitym.

Ty jesteś moim światłem, Amando. W życiu pełnym cieni, mroku i potworów, ty jesteś moim światłem. Kiedy mrok ustanie, a wspomnienia zblakną, ty tam będziesz. Zawsze.

Najważniejszą częścią tej książki jest sam fakt, jak bardzo zmienia się relacja Amandy i Logana. Oboje podejmują starania, aby na nowo odbudować swój związek, zbudować go na zaufaniu, zrozumieniu i miłości. Ich połączenie i uczucie jest tak silne, że nawet ja, poznając tę historię przez strony papieru, czułam motyle w brzuchu i ogromne szczęście. Każda ich rozmowa, każde spojrzenie, każdy pocałunek, to wszystko miało znaczenie.

Ta seria może i nie jest idealna, pewnie znajdą się tacy, którym nie spodobają się pewne rzeczy, ale ja ze względu na sentyment po każdą kolejną część sięgam z czystą przyjemnością. Styl autorki jest bardzo lekki w odbiorze, rozdziały krótkie i skupione bardziej na dialogach, niż opisach, przez co przez książkę się płynie. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić, to pewien konflikt między Amandą i Loganem wrzucony prawie pod koniec, bez którego mogłoby się całkowicie obyć. Na szczęście autorka nie ciągnęła go długo i zaraz został rozwiązany, ale dla mnie było już tego troszkę za dużo.

- Kocham cię.
- Przestań. Co jeśli te słowa się zużyją?
- Nie da się ich zużyć, Loganie. Jesteś mój. Nigdy nie skończy mi się miłość do ciebie. Nigdy.

"Więcej niż on" to idealne zakończenie historii Logana i Amandy, idealne połączenie rewelacyjnego humoru, słodyczy, pikanterii, ale też cierpienia i tragedii. To historia o przebaczeniu, o drugich szansach, o niewyobrażalnej sile miłości, bratnich duszach i przyjaźni. Uwielbiam całą tą ekipę, którą poznaliśmy dotąd i już nie mogę się doczekać historii Cama i Lucy. Wyczekuję jej od pierwszej strony pierwszego tomu! Polecam całym swoim serduchem całą serię, jeśli jeszcze jej nie znacie.




JAY MCLEAN to międzynarodowa bestsellerowa autorka romansów New Adult i Young Adult. Mówi, że pisze dokładnie takie historie, jakie sama chciałaby przeczytać, czyli takie książki, które sprawiają, że śmieje się na głos, płacze jak bóbr lub po prostu… odczuwa całą gamę najbarwniejszych emocji. Jay mieszka z dwójką małych synków na przedmieściach Melbourne w Australii.




Tytuł: Więcej niż on
Autor: Jay McLean
Seria: Więcej. Tom 3
Tytuł w oryginale: More Than Him
Data premiery: 14 sierpnia 2019
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 349
Ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu! :)





Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia