niedziela, 30 października 2022

Brittainy C. Cherry - Południowe sztormy



Małżeństwo Kennedy Lost się rozpada, a właściwie jej mąż ostatecznie je kończy i sugeruje kobiecie, że powinna ułożyć sobie życie gdzie indziej. Załamana i zagubiona Kennedy ucieka do swojej siostry oraz jej męża z nadzieją, że będzie mogła u nich zamieszkać.

Siostra oferuje jej znacznie więcej. Udostępnia Kennedy własny domek w uroczym miasteczku Havenbarrow. Dla kobiety to prawdziwy nowy początek. Niemal natychmiast się przekonuje, że natura i małomiasteczkowy klimat są dokładnie tym, czego potrzebuje. Jednak szybko pojawiają się rysy na tym sielskim obrazku. Pierwszą jest humorzasty, chociaż niewątpliwie bardzo przystojny facet, który w nieprzyjemny sposób nakazuje Kennedy opuścić teren jego posiadłości. Drugą stanowią niezwykle namolni mieszkańcy, którzy koniecznie chcą zajrzeć do domu Kennedy i dowiedzieć się czegoś o jej życiu.  Ale najgorsze są sztormy, które powodują, że serce Kennedy znowu napełnia się niepokojem. Może się okazać, że ona i Pan Charakterek mają ze sobą więcej wspólnego, niż sądzą. Sztormy, które lepiej przeczekać we dwoje.


Czekałam na moment, kiedy Brittainy C. Cherry powróci na nasz rynek czytelniczy od LAT. Zawsze będę miała ogromny sentyment do twórczości tej autorki, nieważne czy jej kolejne książki będą mi się podobać równie mocno, jak poprzednie, czy nie, bo zaliczam ją do listy autorek, dzięki którym zakochałam się w literaturze. Jej powrót z serią "Kompas" był przeze mnie bardzo wyczekiwany i wreszcie jest - "Południowe sztormy" zabierają nas w tę typową dla autorki emocjonalną podróż. To historia, która może nie jest do końca idealna, ale jednocześnie wyciska łzy i wywołuje uśmiech na twarzy czytelnika.

Rok temu życie Kennedy zmieniło się diametralnie. Tragiczny wypadek odebrał jej wszystko, co kochała, ale też otworzył jej oczy na jedno - jej małżeństwo zawsze wisiało na włosku. Nadal nie radzi sobie z poczuciem winy i żalem, a jej mąż jej tego nie ułatwia. Gdy prosi ją o rozwód i sugeruje jej wyprowadzkę, zagubiona i zraniona kobieta przenosi się do małego miasteczka, gdzie ma zacząć nowe życie. To tam spotyka Jaxa - miejscowego dupka, zamkniętego w sobie mężczyznę, który sam codziennie walczy z demonami swojej przeszłości. Małomiasteczkowa wścibskość sąsiadów oraz cierpienie, które bohaterowie niosą w sercu, nie pomaga im w budowaniu relacji, ale wkrótce Kennedy i Jax przekonują się, że być może potrzebują w swoim życiu przyjaciela. Okazuje się bowiem, że obydwoje mają ze sobą o wiele więcej wspólnego, niż sądzili.

Zawsze podziwiałam Brittainy C. Cherry za jej sposób pisania. To jedna z tych autorek, która swoimi słowami potrafi przekazać nawet najgłębiej ukryte emocje. Niektóre fragmenty jej książek są tak piękne i poruszające, że zostały ze mną do dziś. Jej słowa potrafią skleić nawet najmocniej poturbowane serca, poruszyć czułe struny czytelnika, zakotwiczyć się w pamięci na długie lata. I dokładnie tego samego dokonała w "Południowych sztormach" - napisała przepiękną historię o drugich szansach, zdrowieniu, akceptacji i miłości drugiego człowieka. I zrobiła to, jednocześnie tworząc historię wyciskającą łzy i łamiącą serce, a zarazem podnoszącą na duchu i dającą nadzieję, że każdy z nas zasługuje na drugą szansę i szczęśliwe, pełne miłości życie. Nawet pomimo trosk i demonów czyhających za rogiem.

Tak naprawdę moje jedyne zastrzeżenie, ale jednocześnie dość istotne, tyczy się długości książki. Jestem przyzwyczajona do tego, że autorka tworzy dość długie i emocjonalne historie, ale "Południowe sztormy" to - w porównaniu z innymi - krótka książka. Mam niestety wrażenie, że historia odrobinę na tym straciła. Gdyby pewne wątki zostały trochę bardziej rozwinięte, relacje między bohaterami odrobinę pogłębione, być może nie czułabym się czasami, jakby wszystko działo się za szybko i wypadało lekko nienaturalnie. To najbardziej rzucało się w oczy w wielkich, na pozór naprawdę pięknie opisanych, wyznaniach miłości, które patrząc na całość, działy się strasznie szybko. Książce czegoś zabrakło - czegoś, co pozwoliłoby mi się z nią całkowicie, nieodwracalnie połączyć, jak już niejednokrotnie mi się zdarzyło w przypadku tej autorki.

Mimo tych niedoskonałości uważam, że to była naprawdę piękna, poruszająca, emocjonalna i jednocześnie inspirująca historia. A bohaterowie byli jej sercem, bo ich historie, bolesne, tragiczne i tak cholernie niesprawiedliwe, były na swój sposób przepiękne. Nie czytało się łatwo o ich cierpieniu, poczuciu winy, samotności, uczuciu tonięcia. Pragnęłam ich przytulić i zapewnić ich, że wszystko będzie dobrze. Jednocześnie autorka przedstawiła ich historię w taki sposób, że te wątki mnie nie przytłoczyły, a wręcz odwrotnie - ukazały tę stałą prawdę, którą autorka przekazuje swoimi historiami, a mianowicie: po nawet najmroczniejszych dniach zawsze wychodzi słońce. Nasze serca się leczą, nasze demony się chowają i czasami wystarczy ta jedna rzecz albo osoba, by przypomnieć nam, że warto jest walczyć.

Między rozdziałami z przeszłości przewijają się wstawki z dzieciństwa Jaxa i Kennedy, co było przeuroczym dodatkiem. Okazuje się, że ich historia splotła się niegdyś w sposób, który odcisnął na nich piętno i że oboje nadal mają ze sobą wiele wspólnego, nawet pomimo upływu czasu. On jest miejscowym dupkiem i samotnikiem, od którego wszyscy trzymają się z daleka, a ona jest nowa w miasteczku, do którego ucieka, by poradzić sobie z tragedią sprzed roku i nieudanym małżeństwem. Dwójka zagubionych ludzi, która nie wie jak poradzić sobie z przytłaczającym poczuciem winy.

"Południowe sztormy" to był naprawdę świetny powrót Brittainy C. Cherry na polski rynek czytelniczy. Jeśli lubicie takie powieści w małomiasteczkowym klimacie, poruszające i emocjonalne, to ją wam polecam. Co prawda wolę inne książki autorki o wiele bardziej, ale ciekawa jestem jak dalej rozwinie się ta seria. Pomimo pewnych niedoskonałości, była to historia piękna, szybka i chociaż emocjonalna, to też w pewien sposób lekka. 




BRITTAINY C. CHERRY - Amerykańska pisarka, autorka poczytnych książek z gatunku romans. Brittainy Cherry była zakochana w słowach od dnia, w którym wzięła swój pierwszy oddech. Ukończyła Carroll University Degree Bechelors na kierunku Sztuka Teatralna oraz kurs kreatywnego pisania m.in. scenariuszy. Uwielbia aktorstwo, taniec, kawę, herbatę chai i wino. Brittainy mieszka w Milwaukee, Wisconsin ze swoją rodziną. Kiedy nie pisze, opiekuje się i bawi ze swoimi zwierzętami.





Tytuł: Południowe sztormy
Autor: Brittainy C. Cherry
Tytuł w oryginale: Southern Storms
Seria: Kompas. Tom 1
Liczba stron: 308
Wydawnictwo: NieZwykłe
Data premiery: 29 września 2022
Ocena: 7.5/10 

Za możliwość przeczytania ślicznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu :)


Czytaj dalej »

czwartek, 27 października 2022

Christina Lauren - Dzika Przygoda



Lily, wychowana przez fanatycznego poszukiwacza skarbów, nie odziedziczyła po zmarłym ojcu ani pasji do jego nietypowej profesji, ani pokaźnej sumy pieniędzy. Ale ta dziewczyna wie, jak sobie radzić! Korzystając z narysowanych przez ojca map, prowadzi wycieczki w Parku Narodowym Canyonlands dla głodnych wrażeń turystów. Dzięki temu jakoś wiąże koniec z końcem, wciąż nie zarabia jednak tyle, by móc odkupić ukochane, utracone przed laty, ranczo.

Leo jest przypadkowym uczestnikiem jednej z organizowanych przez Lily wypraw. Ona rozpoznaje w nim mężczyznę, którego kiedyś kochała, on pragnie ponownie spróbować szczęścia z jedyną dziewczyną, która podbiła jego serce. Jednak Lily nigdy mu nie wybaczyła rozstania, a teraz myśli wyłącznie o biznesie i jasno stawia sprawę: do niczego między nimi nie dojdzie.

Podczas tej tygodniowej eskapady Lily i Leo zostaną wystawieni na próbę. Czy skorzystają z drugiej szansy, jaką da im los? 


Nie spodziewałam się poznać pióra Christiny Lauren od tej strony, ale oficjalnie jestem bezpowrotnie zakochana. Jeśli sięgacie po tę książkę po przeczytaniu którejś z poprzednich romansów autorek, "Dzika przygoda" może okazać się zaskoczeniem. Widać, że autorki próbowały czegoś odrobinę innego i zapewne nie każdemu się to spodoba, ale ja osobiście jestem pod wrażeniem. To powieść przygodowa połączona z romansem, w której jedna zagadka goni kolejną, a dawna miłość przysparza o szybsze bicie serca i pobudza uczucia, które tkwiły ukryte od lat. I moim skromnym zdaniem - jest to najlepsza książka tego duetu pisarskiego, jaką dotychczas przeczytałam.

Lily Wilder ledwo wiąże koniec z końcem prowadząc wycieczki po Parku Narodowym Canyonlands w Utah. Jej ojciec, pełen pasji poszukiwacz skarbów, być może nie zostawił jej ani ziemi, ani zamiłowania do jego pasji, ani pieniędzy, ale pozostawił po sobie dziennik i mapy, które ściągają na tereny parku pasjonatów z całego świata, zafascynowanych legendami o przestępcach z Dzikiego Zachodu. Chociaż więc Lily marzy jedynie o odzyskaniu swojego rancza, koni i założeniu rodziny, nie mogłaby być bardziej oddalona od spełnienia swoich pragnień. Nie pozwala jednak, by ją to złamało. Nie spodziewa się jedynie, że w grupie, którą ma przeprowadzić przez szlak, spotka Leo Grady'ego - swoją wielką miłość z przeszłości, pierwszego chłopaka, który złamał jej serce i zniknął z jej życia na dziesięć lat. Ich ponownie spotkanie jest dla niej szokiem, zwłaszcza, że mężczyzna jest zdeterminowany, aby tym razem im się udało i robi wszystko, aby ją odzyskać. Na dodatek tydzień w dziczy przemienia się w niespodziewaną przygodę i poszukiwanie rzekomego skarbu, skrytego przez jej ojca. Czyhające na nich niebezpieczeństwo nie sprzyja zalepianiu ran, ale ponowna bliskość z byłym ukochanym stawia życie Lily do góry nogami...

Leo był jej promyczkiem, wniósł do jej świata tchnienie miłości oraz radość i bezpieczeństwo. Uśmiechnął się do niej, a ona poczuła, jak ten uśmiech ją uwalnia.

Chociaż sięgając po książki Christiny Lauren spodziewamy się głównie romansu, tym razem nie do końca tak jest. Wiele osób może to rozczarować, dlatego pragnę to zaznaczyć na samym początku, aby nie było żadnych niejasności - jest to przede wszystkim powieść przygodowa, a romans rozwija się jako wątek poboczny. Wcale jednak nie uważam, że jakoś to książce umniejsza, bo ja pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że historia Lily i Leo to najlepsza historia miłosna, jaka wyszła spod ich pióra. A może jestem stronnicza, bo ta dwójka absolutnie skradła moje serce? W każdym bądź razie wątek miłosny idealnie łączy się z tą przygodową, zagadkową częścią fabuły, przez co ani trochę nie chciałam tej książki kończyć i ciągle pragnęłam więcej.

Historia Leo i Lily to pełna emocjonalnych zawirowań historia o drugich szansach. O miłości, która przetrwała nawet dekadę rozłąki i powróciła ze zdwojoną siłą. Między tą dwójką było tyle intymności, tyle zażyłości i wspomnień, że momentami serce mi się ściskało, że los potraktował ich miłość tak niesprawiedliwie. Ta dwójka to definicja motywu "właściwa osoba w złym czasie" i było to jednocześnie piękne, jak i niesamowicie bolesne. Pożerałam każdą ich kolejną interakcję, każde spojrzenie, każde wyznanie, każdy dotyk. Autorki sprawiły, że ci bohaterowie stali mi się tak bliscy, jakbym była tam razem z nimi i przeżywała wszystko z pierwszej ręki - ich ból, tęsknotę, pożądanie, miłość, pragnienie. W całej tej powieści powrzucane są takie pojedyncze zdania, małe smaczki, które mają ogromne znaczenie dla ich historii miłosnej i odnajdowanie tego wszystkiego było przecudownym doświadczeniem. Pokochałam tych bohaterów z największą łatwością i kibicowałam nie tylko ich związkowi, ale im, jako ludziom - aby wreszcie udało im się znaleźć spokój, spełnienie i szczęście.

- Sporo randkujesz? (...)
- Myślę, że problemem może być to, że trudno mi jest się odkochać. Tak już mam.
- Co masz na myśli?
- To, że zakochałem się raz, i tak już zostało.

Tak jak wspomniałam, wątek Leo i Lily to tak naprawdę jedynie część tej powieści. Sięgając po tę książkę kompletnie się nie spodziewałam, że autorki pójdą w tym kierunku. Zaczęło się tak niewinnie, że oczekiwałam kilku przygód podczas wycieczki, ale w życiu nie przewidziałabym tej dynamicznej akcji, licznych zagadek, niebezpieczeństw i kolejnych plot twistów. Historia zdecydowanie trzyma w napięciu aż do ostatniej strony i bawi się umysłem czytelnika. Może nie jest to nic wyrafinowanego i trudnego do rozszyfrowania, ale czułam ogromną frajdę odkrywając kolejne tajemnice, szczególnie że nie zabrakło dreszczyku emocji i pewnych niebezpieczeństw. Myślę, że to może być coś idealnego dla osób, które poza romansem lubią gdy w tle ciągle się coś dzieje, bo przy lekturze "Dzikiej przygody" nie sposób się nudzić.

"Dzika przygoda" to z pewnością coś innego i nowatorskiego ze strony Christiny Lauren, ale ja jestem zakochana. Bez dwóch zdań jest to książka, która trafi na moją listę najlepszych książek tego roku, bo jej lektura to była po prostu czysta zabawa, oprószona emocjami i świetnie wykreowanymi bohaterami. Poszukiwanie skarbu w malowniczym i dzikim Utah, niesamowity klimat, czyhające za rogiem niebezpieczeństwo, grupa osób, której nie do końca można ufać, a na dodatek dawno utracona miłość - wszystko to składa się na niezapomnianą lekturę. No i Lily i Leo? Nazwijcie mnie niepoprawną romantyczką, ale ta dwójka to dla mnie definicja bratnich dusz. Kocham ich historię z całego serca. Jeśli lubicie takie przygodowe historie i jesteście ciekawi pióra tego duetu w odrobinie innej odsłonie, to ja polecam książkę całym sercem!


CHRISTINA LAUREN to de facto nie jedna, ale dwie osoby. Panie stanowiące autorski duet, Christina Hobbs oraz Lauren Billings, pochodzą ze Stanów Zjednoczonych, a swoją karierę rozpoczęły od publikowania utworów z gatunku fan-fiction (inspirowanych bardzo popularną serią "Zmierzch" autorstwa Stephenie Meyer). Teraz pisarki nie ograniczają się już jedynie do internetowej platformy, ale piszą i wydają jedne z najbardziej popularnych utworów z gatunku Young Fiction oraz Adult Fiction, takich jak np. międzynarodowy bestseller "Piękny drań". Ich twórczość to przede wszystkim romanse obyczajowe. Panie spotkały się w 2009 roku poprzez pisanie fan-fiction online i już rok później współpracowały. Ich twórczość została obecnie przetłumaczona na ponad 28 języków i zaistniała w czołowej dziesiątce najlepiej sprzedających się powieści New York Times. Razem piszą i udzielają wywiadów.


Tytuł: Dzika przygoda
Autor: Christina Lauren
Tytuł w oryginale: Something Wilder
Liczba stron: 384
Data premiery: 12 października 2022
Wydawnictwo: Poradnia K
Ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Poradnia K!



Czytaj dalej »

poniedziałek, 24 października 2022

Melanie Moreland - Reid



Reid Matthews miał za sobą paskudne dzieciństwo. Za swoją głupotę zapłacił czterema latami odsiadki. W więzieniu zaczął marzyć o pracy w BAM, firmie Bentleya, Aidena i Maddoxa. Kiedy przyszedł prosić o posadę, Aiden dostrzegł w nim wyjątkowo uzdolnionego i zdeterminowanego człowieka. Postanowił dać mu szansę. Wkrótce okazało się, że w świecie komputerów dla Reida nie ma rzeczy zbyt trudnych czy niemożliwych. Udowodnił to, kiedy Bentley i Maddox stanęli w obliczu przerażających okoliczności. Z czasem stał się dla Bentleya, Maddoxa i Aidena kimś więcej niż pracownikiem. Zdobył prawdziwych przyjaciół.

Pewnego dnia w pracy spotkał Beccę, managerkę marketingu. Dotąd nie miał dziewczyny i uważał, że nigdy z żadną się nie zwiąże. Był zbyt nieporadny w tych sprawach. Ale Becca wywarła na nim wielkie wrażenie. Jej uroda, jedwabiste włosy, głęboki głos... Była delikatna i silna równocześnie. Reid, który wywalczył sobie szansę na nowe życie, stanął wobec kolejnego wyzwania.

Przeczuwał, że Becca jest jedyną kobietą, z którą może przeżyć miłość, tę jedyną i najważniejszą w życiu. Dostrzegał, że i ona jest nim zafascynowana i chce z nim być. Jednak jego kryminalna przeszłość wciąż była dla niego zagrożeniem. Cztery lata pokuty najwidoczniej były zbyt małym zadośćuczynieniem za błędy, które kiedyś popełnił. Reid chciał ponad wszystko udowodnić, że zasługuje na miłość. Tyle że tym razem, aby nie przegrać wszystkiego, musiał się zmierzyć z czymś trudniejszym niż najbardziej skomplikowany kod na świecie.

Jaki kod otworzy jej serce?


Czwartego tomu serii "Prywatne Imperium" wyczekiwałam z niecierpliwością. Chociaż ogółem nie jest to seria, która zapada w pamięci, to jednak zawsze z przyjemnością sięgam po kolejne części, gdy potrzebuję czegoś lżejszego, słodkiego i odprężającego. Tym razem wreszcie nadszedł czas na historię Reida, najmłodszego ze współpracowników BAM, a zarazem postać, która intrygowała mnie od samego początku. Miałam przeczucie, że pokocham go najmocniej i się nie myliłam. Ta część była przesłodka, niewymagająca, ale jednocześnie momentami chwytająca za serce.

Kiedy Reid lata temu zjawił się w firmie BAM, prowadzoną przez Bentleya, Aidena i Maddoxa, przygotowany był na kolejną porażkę. Cztery lata w więzieniu za głupotę popełnioną w przeszłości, traumatyczne dzieciństwo i samotność towarzysząca mu od zawsze sprawiły, że nie miał już dla siebie żadnej nadziei. Dano mu jednak szansę i od tamtej pory każdego dnia udowadniał, że jest wart zaufania. W pracy daje z siebie tysiąc procent, wyzwania związane z komputerami nie są mu trudne, a jego pracodawcy stają się jego jedyną rodziną. Kiedy pewnego dnia poznaje w pracy Beccę, nową menegerkę marketingu, wie, że właśnie tego brakowało mu całe życie - poczucia, że do kogoś należy, że ktoś może o niego zadbać i pokochać go ze wszystkimi jego wadami i demonami przeszłości. Jego największym pragnieniem stało się udowodnienie jej i sobie samemu, że zasługuje na miłość, która mogłaby ich połączyć. Wtedy jednak uświadamia sobie, że jego przestępca przeszłość już na zawsze będzie nad nim wisieć, kwestionując wszystko, nad czym tak ciężko pracował. Czy uda mu się w pełni otworzyć serce?

Czasami czytając książki odczuwam takie przemożne pragnienie przytulenia fikcyjnej postaci, odebrania jej całego bólu, samotności i dokładnie tak samo czułam się w przypadku Reida. Przysięgam, ten chłopak nosi na barkach cały ciężar tego świata. Ma za sobą samotne, smutne dzieciństwo, w którym został przerzucany od jednej rodziny zastępczej do drugiej, nigdy nie zaznając miłości, ani poczucia bezpieczeństwa. Na dodatek popełnił jeden błąd, który bez wsparcia odpowiednich ludzi przekreślił całą jego wierzytelność i trafił za kratki, chociaż na to nie zasłużył. Krok po kroku odsłaniał swoje ogromne serce, pracowitość i gotowość do poświęcenia dla tych, których kochał, a tak mało mu dawano w zamian i łamało mi to serce do tego stopnia, że kilkukrotnie poleciały mi łzy. Cieszę się, że jego dobroć tak wiele razy została doceniona przez bohaterów z poprzednich tomów, bo na to zasłużył. Autorka w tej części postawiła nacisk na rodzinę, nawet jeśli tę przyszywaną i przyjaźń, co jest jednym z powodów dlaczego nadal tak przyjemnie mi się tę serię czyta.

Wiedziałam, że Reid i Becca są sobie pisani, odkąd po raz pierwszy się spotkali w poprzednim tomie. To było takie urocze i inne, śledzić historię tak niewinną i słodką, że uśmiech sam ciśnie się na usta. Reid nie jest typowym samcem alfa, do których jesteśmy przyzwyczajeni, bo wyróżnia się swoim spokojem, inteligencją i nieśmiałością, szczególnie w kontaktach z Beccą. Natomiast ona zaskakuje swoją odwagą i kokieterią, czym idealnie do niego pasuje. Gdyby nie to, że ich wątek jak na mój gust rozwinął się zbyt szybko i podpadł mi trochę pod takie insta love, za czym niestety nie przepadam, oceniłabym tę książkę wyżej. Ale właśnie - zabrakło mi budowania napięcia między bohaterami, etapu poznawania się, powolnego odkrywania tej drugiej osoby i zakochiwania się. Z nimi wszystko było na szybko, w jednej sekundzie pocałunek, w drugiej miłość. I chociaż nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo, bo zwyczajnie byłam na to przygotowana, rozwój wątku miłosnego pozostawił wiele do życzenia.

Muszę też przyznać, że pod względem fabularnym ten tom podobał mi się chyba najbardziej ze wszystkich. Co prawda nie działo się tutaj nic wielkiego i sięgając po tę książkę trzeba być przygotowanym na to, że to po prostu lekki, niewymagający romans, taki idealny na wieczór, ale było w tej historii coś takiego, że czytało się ją z sercem. Może to postać Reida, który kradnie serce, a może ten rodzinny klimat, ale miło mi się ją czytało. Doceniam też to, że tym razem obyło się bez szaleńczych, kryminalnych wątków, porwań, czy szantaży, ani nadmiaru wątków związanych z firmą, przez które ciągnęła mi się poprzednia część, bo tę książkę czytało się spokojniej.

"Reid" to bardzo fajny przerywnik na cięższe dni, bo to po prostu lekka, pełna słodkości i miłości historia, przy której nie trzeba się za mocno skupiać, a można po prostu odprężyć. Nie poleciłabym jej każdemu, bo trzeba być gotowym, że to taki "romans o niczym", ale jeśli szukacie czegoś w tym stylu, to mi się podobało i myślę, że można przy niej się fajnie odprężyć. No i gwarantuję wam, że Reid skradnie wasze serce! :)


Melanie Moreland - autorka bestsellerów New York Timesa i USA Today. Wiedzie szczęśliwe życie w spokojnej dzielnicy Ontario z ukochanym mężem i kotką Amber. Jest uzależniona od kawy. Wszystko, co wiąże się z komputerami i technologią, stanowi dla niej wyzwanie. Uwielbia piec, gotować i testować nowe przepisy. Lubi podróżować, ale uważa, że powrót do domu jest najlepszą częścią każdej podróży.

Tytuł: Reid
Autor: Melanie Moreland
Seria: Prywatne Imperium. Tom 4
Data premiery: 31.08.2022r.
Wydawnictwo: Editio.red
Liczba stron: 269
Ocena: 7.5/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio.red!





Czytaj dalej »

czwartek, 20 października 2022

Mariana Zapata - Od Lukova z miłością



Jasmine Santos zdecydowanie nie określiłaby swojej kariery łyżwiarskiej jako udanej. Niezliczona liczba złamanych kości i obietnic to jej idealne podsumowanie.

Jeżeli ktoś zapytałby kobietę, czy czegoś komuś zazdrości, to bez wahania powiedziałaby, że kariery łyżwiarza Ivanowi Lukovowi, którego nienawidzi i w myślach nazywa szatanem. Wydaje się, że mężczyzna osiągnął wszystko, w przeciwieństwie do Jasmine.

W dodatku jest aroganckim, nadętym dupkiem i niestety bratem najlepszej przyjaciółki Jasmine. Więc kiedy dziewczyna otrzymuje propozycję, która może zmienić jej karierę łyżwiarki, szczęka opada jej na podłogę. A właściwie na taflę lodu.

Bo oto sam Ivan Lukov składa tę propozycję.


Moje ulubione książki to te, przy których czuję się tak, jakbym spędzała czas z najlepszym przyjacielem, przy którym czuję komfort, szczęście i bezpieczeństwo. Bardzo szybko właśnie tym stały się dla mnie książki Mariany Zapaty, a "Od Lukova z miłością" znalazło szczególne miejsce w moim sercu. I nawet pomimo tego, że jej powieści często mają po 500-600 stron, zawsze przepływam przez nie błyskawicznie i na długo o nich nie zapominam. A historia Ivana i Jasmine jest jedną z najlepszych, jakie dane mi było przeczytać w tym roku - ci bohaterowie stali się dla mnie jak rodzina, z którą przeżywałam wszystkie upadki, czy szczęśliwe chwile. To było coś szczególnego.

Jasmine poświęciła większość swojego życia jeździe figurowej. Odkąd sięga pamięcią, jej życiem były konkursy, treningi, długie godziny na lodzie, upadki. Poza tym czas miała jedynie dla najbliższej rodziny, nie było miejsca na żadne przyjaźnie, czy związki. Kiedy jednak dwa lata temu straciła swojego partnera do jazdy, jej życie kompletnie się posypało. Pasmo kolejnych porażek i ani jednej wygranej, a także pustki na jej koncie bankowym, mocno odcisnęły się na jej dumie.

Natomiast Ivan Lukov, jej odwieczny wróg, a także brat jej jedynej przyjaciółki, to definicja sukcesu. Jego kariera to zlepek kolejnych zwycięstw na lodzie, nie można mu też odmówić charyzmy i popularności. Dla Jasmine jest jedynie Szatanem - facetem, który działa jej na nerwy od lat, nadęty dupek, z którym nigdy nie zamieniła słowa, które nie skończyłoby się obelgami. Dlatego kiedy dochodzą do niej plotki o tym, że odeszła od niego partnerka, nie spodziewa się, że wraz z trenerką zaproponuje tę pozycję właśnie jej. Ich współpraca na zawsze mogłaby odmienić jej karierę łyżwiarki. Jedyny problem? Musiałaby spędzać bardzo długie godziny na współpracy ze swoim największym wrogiem i być jego partnerką na dobre i złe.

Nie przeszkadza mi, że jest dziesięć innych osób, które lubisz ponad wszystko. Bo ty zawsze będziesz tą, którą ja lubię najbardziej. Zawsze. Bez względu na wszystko.

Książki Mariany Zapaty mogłabym porównać do moich comfort seriali, które są wielodocinkowymi tasiemcami, na przestrzeni których krok po kroku rozwija się fabuła. Tutaj co prawda wszystko jest skondensowane do 600 stron, ale właśnie tak czyta się jej powieści - jak kolejne odcinki, w których na przestrzeni miesięcy bohaterowie się zmieniają, dojrzewają, w których możemy poznać wszystkie zwyczaje i najmniejsze szczegóły z ich życia, zupełnie tak, jakbyśmy przeżywali kolejne dni razem z nimi. Tym bardziej to odczułam w przypadku "Od Lukova z miłością", bo ta książka wypadła tak melancholijnie. Naprawdę poczułam się tak, jakbym była przy Jasmine w każdym ważnym momencie jej życia, ale także przy tych mniej ważnych, jak gdy spędzała czas ze swoją rodziną, czy dzieliła się z nami swoimi myślami. Jeszcze nie miałam szansy znaleźć innego autora, który sprawiłby, że poznałabym bohaterów na tak wielu przestrzeniach, jak robi to Mariana Zapata.

Bohaterowie są sercem tej historii. Nawet jeśli fabuła sama w sobie nie jest niczym ekscytującym, to właśnie dla nich czytamy kolejne rozdziały. Jasmine jest wielowarstwową bohaterką, która w trakcie trwania historii niesamowicie się zmienia. Z trochę opryskliwej, sarkastycznej dziewczyny, która czuje się jak jedna wielka porażka, zmienia się w osobę, która zaczyna doceniać wszystkie aspekty swojego życia i zauważać rzeczy, które niegdyś brała za pewnik. Jedyne, co w niej się nie zmienia, to jej determinacja, by być lepszą, by odnosić sukcesy, a jednocześnie nigdy nie pozwolić, aby jej rodzina poczuła się, jakby była dla niej nieważna, bo sama dobrze zna to uczucie. Jak się szybko okazuje, pod całą tą maską zaciętości, chłodu i sarkazmu, skrywa się serce złamane przez jedyną osobę, która powinna ją kochać bezwarunkowo. Autorka pozwoliła nam poznać tę bohaterkę na tak wiele sposobów, ale to jej poczucie niewystarczalności, jakby brakowało w niej czegoś, przez co nie można jej w pełni pokochać, złamało mi serce. Bo jak wielu z nas chociaż raz w życiu się tak czuło? Im głębiej ją poznawałam, tym większe przywiązanie do niej czułam. A to wbrew pozorom wcale nie zdarza mi się często.

Kochałam go.
Kochałam go tak bardzo, że utrata go połamałaby moje zimne, martwe serce na tysiące drobniutkich kawałków, które musiałabym włożyć do tego samego pudełka, w którym trzymałam już swoje marzenia, i nosić je ze sobą już zawsze. (...)
To był mój partner. To był ktoś więcej niż mój partner. To była moja druga połowa.

Równie ważnym bohaterem jest Ivan, który na samym początku wypada dość arogancko i wrednie - jak człowiek, któremu z nieba spadły wszystkie sukcesy, więc ma prawo rzucać tym w twarz każdemu słabszemu. Interesujące jest natomiast to, że śledząc tę historię oczami Jasmine, nasze spojrzenie na jego osobę zmienia się wraz z kolejnym momentem, gdy bohaterka poznaje go odrobinę bliżej i sama zaczyna się do niego przekonywać. Jak się szybko okazuje, Ivan wcale nie jest złym człowiekiem, daleko mu też do "szatana". Właściwie to śmiem stwierdzić, że spośród trzech bohaterów Mariany Zapaty, których dotychczas poznałam, to jego pokochałam najmocniej. Jest niesamowicie charyzmatyczny, ma dokładnie moje poczucie humoru, a jego słabość do Jasmine była rozczulająca, szczególnie w dalszych rozdziałach książki, kiedy już mieliśmy szansę poznać go bliżej.

Nie bawiłam się tak dobrze śledząc rozwój relacji między dwójką bohaterów już od dawna. A Jasmine i Ivan przysporzyli mi całą gamę emocji i wręcz pożerałam każdą ich interakcję, każdą rozmowę, spojrzenie i dotyk. Chociaż trzeba być przygotowanym na bardzo powolny slow burn, to ten przeskok od wrogów, do przyjaciół, do kochanków, był czymś zupełnie naturalnym, pięknym i prawdziwym. Poza tym nie pamiętam już kiedy tak bardzo się śmiałam, czytając słowne potyczki między bohaterami. Ich relacja, nawet kiedy się już do siebie zbliżyli, to było złoto - było coś absolutnie rozczulającego w ich kłótniach, jakby zawsze próbowali zwracać na siebie uwagę, jakby zawsze było im za mało. Trochę jak dzieci w podstawówce, ale strasznie mnie to rozczuliło. Jasmine i Ivan to taka definicja pokrewnych dusz. Nie trzeba było słów, aby się rozumieli, co widać było w tak wielu momentach. I nawet wtedy, gdy nie do końca za sobą przepadali, było między nimi pewne przywiązanie, które w odpowiednim czasie rozwinęło się w naprawdę piękną historię miłosną.

- Na co się gapisz?
- Na ciebie.
- Dlaczego?
- Tak rzadko się śmiejesz.

Styl pisania Mariany Zapaty zapewne nie każdemu przypadnie do gustu, bo trzeba być przygotowanym na bardzo powolny rozwój fabuły i długie opisy, ale ja uważam, że "Od Lukova z miłością" to książka absolutnie warta każdej sekundy. Ta historia przyniosła mi taki komfort, że wracałam do niej z szerokim uśmiechem na twarzy. Jest pełna ciepła, uczuć i emocji, ogromną rolę odgrywa tutaj również rodzina (a rodzina Jasmine to bohaterowie, którzy sami w sobie zasługują na osobny esej, bo byli cudowni i przezabawni) i przyjaźń. To też historia, która ściska za serce, bo w typowym dla siebie stylu, Zapata nie mogłaby nie poruszyć za czułe struny czytelnika poważniejszymi wątkami. Razem z bohaterami przeżywamy kolejne rozczarowania, ból, złamane serca. I razem z nimi odczuwamy radość, miłość i spełnienie. No i samo łyżwiarstwo figurowe jest niesamowitym tłem dla tej historii. Ja jestem zakochana. I mogę mieć tylko nadzieję, że i wy ją równie mocno pokochacie.



MARIANA ZAPATA zaczęła pisać niedługo po tym, jak nauczyła się czytać. Pewnie nie powinna przyznawać, że wykradała romanse z biblioteczki ciotki, jeszcze zanim była w stanie zrozumieć, co to znaczy, że mężczyzna podciąga kobiecie spódnicę (nie mówcie o tym jej mamie). Znalazła się na liście bestsellerów New York Timesa i USA Today, dotarła do siódmego miejsca w rankingu autorów Amazonu. Jej książka The Wall of Winnipeg and Me trafiła na pierwsze miejsce na liście bestsellerów Amazonu i została nominowana w plebiscycie Goodreads Choice Awards 2016. Mariana urodziła się w Teksasie. Gdy akurat nie pisze, czyta.


Tytuł: Od Lukova z miłością
Autor: Mariana Zapata
Tytuł w oryginale: From Lukov with Love
Data premiery: 06.10.2022 r.
Wydawnictwo: NieZwykłe
Liczba stron: 584
Ocena: 10/10

Czytaj dalej »

niedziela, 16 października 2022

Podsumowanie czytelnicze września


Jestem co prawda spóźniona pół miesiąca, ale przychodzę z moim podsumowaniem czytelniczym września! Wiem, że wrzesień minął już dawno temu, ale kompletnie wypadło mi to z głowy. Przeczytałam dziesięć książek i jestem bardzo zadowolona, bo większość z nich mi się bardzo podobała. Tak wygląda cała lista:

Emma Lord, Tweet Cute - ★★★★★★★★☆☆
Jenny Han, Dla nas zawsze będzie lato - ★★☆☆☆☆☆☆☆☆
Mariana Zapata, Wielki mur z Winnipeg i ja - ★★★★★★★★★☆
Alice Oseman, Nick i Charlie - ★★★★★★★☆☆☆
Pippa Grant, Miliarder do wzięcia - ★★★★★★☆☆☆☆
Elena Armas, The American Roommate Experiment - ★★★★★★★★★★
Alison Cochrun, Długo i szczęśliwie - ★★★★★★★★☆☆
Alex Aster, Lightlark - ★★★★★☆☆☆☆☆
Sarah Adams, The Cheat Sheet - ★★★★★★★☆☆☆
K. Bromberg, Zbyt piękne, by było prawdziwe - ★★★★★★★☆☆☆


NAJLEPSZA KSIĄŻKA MIESIĄCA:


Bardzo długo czekałam na tę premierę i się nie zawiodłam - mowa oczywiście o "The American Roommate Experiment" Eleny Armas. Nie jest żadnym sekretem, że absolutnie uwielbiam "The Spanish Love Deception", a druga książka autorki okazała się być równie dobra i cudowna. Muszę natomiast wspomnieć również o polskiej premierze "Wielki mur z Winnipeg i ja" Mariany Zapaty, ponieważ ta autorka bardzo szybko staje się jedną z moich ukochanych. Slow burn w jej wykonaniu to najlepsza rzecz pod słońcem. Obydwie te pozycje skradły we wrześniu moje serce.

NAJGORSZA KSIĄŻKA MIESIĄCA:


Niestety ogromnym rozczarowaniem okazała się być trylogia "Lato" Jenny Han, a trzeci tom podobał mi się najmniej. Rzadko kiedy zdarza mi się mieć chęć, aby książkę porzucić, a niestety czytając tę trylogię strasznie musiałam się zmuszać, aby dotrwać do końca. Nie tego się spodziewałam, biorąc pod uwagę, że tom pierwszy był względnie przyjemny. "Dla nas zawsze będzie lato" było moim zdaniem zbędnym przedłużeniem historii.
Czytaj dalej »

sobota, 15 października 2022

Rachael Lippincott & Alyson Derrick - Ona i ona



Plan pięciu kroków. Cztery dziewczyny. Jeden semestr, żeby się zakochać.

Alex Blackwood uwielbia flirtować i wie, jak zdobyć serce dziewczyny. Niestety... gorzej z zatrzymaniem jej na dłużej.

Molly Parker ma w życiu wszystko pod ścisłą kontrolą, ale totalnie nie radzi sobie z ludźmi. Jest zakochana na zabój w niemożliwie fajnej, popularnej Corze Myers. Sęk w tym, że... jeszcze nigdy z nią nie rozmawiała.

Alex i Molly pochodzą z zupełnie różnych światów, a kampus uniwersytecki dla każdej z nich oznacza co innego. Jednak gdy tuż po nieprzyjemnym rozstaniu ze swoją partnerką Alex odkrywa sekretny obiekt westchnień Molly, obie dochodzą do wniosku, że mimo wszystko może je łączyć wspólny cel. Bo jeśli Alex nauczy Molly, jak zdobyć serce dziewczyny jej marzeń, to może udowodni swojej eks, że nie jest jedynie samolubną podrywaczką. Choć więc Alex jest ostatnią osobą na świecie, której Molly mogłaby zaufać, nie da się zaprzeczyć, że wie, co się robi z dziewczynami, Molly zaś nie ma o tym pojęcia.

Zaczynają zatem realizować plan pięciu kroków, dzięki któremu obie rozkochają w sobie osobę, na której najbardziej im zależy.


Okładkowa sroka we mnie zadecydowała, że muszę tę książkę przeczytać szybciej, niż zdążyłam w ogóle zapoznać się z opisem. No spójrzcie tylko na to cudo - to jedna z najpiękniejszych książek, jakie mam na półce. Jeśli jednak oczekujecie romansu na wrotkach, to ostrzegam od razu, że nic z tych rzeczy. Ja również wpadłam w tę pułapkę. Chociaż nie jestem zła, bo wrotki mają dość ważne znaczenie dla historii i wiążą się z moją ulubioną sceną z całej książki. "Ona i ona" okazała się być naprawdę dobrą, queerową komedią romantyczną, z wieloma scenami prosto jak z filmu. Dosłownie mogłam sobie wyobrazić, jak akcja rozgrywa się przed moimi oczami i wielokrotnie nie mogłam przestać się uśmiechać.

Alex zawsze dobrze radziła sobie z flirtowaniem. Zdobycie dziewczyny nigdy nie było dla niej problemem, miała więc na koncie wiele związków. Dopiero Natalie udało się sprawić, że zapragnęła czegoś więcej. I to ona okazała się być powodem, dla którego serce Alex po raz pierwszy zostało złamane, gdy zarzuciła jej oziębłość i brak zaangażowania. Kiedy więc dzień przed wyjazdem Alex na studia, rozstają się w nieprzyjemnych stosunkach, dziewczyna obiecuje sobie, że zrobi wszystko, aby udowodnić ukochanej dziewczynie, że może być dobrą partnerką. Wtedy też poznaje Molly - swój nowy projekt i szansę na odzyskanie Natalie.

Molly przeprowadza się na studia z przekonaniem, że to jej szansa na zmianę swojego życia. Dotychczas znała jedynie życie w samotności, bo zawsze miała ogromny problem, aby sięgnąć po to, czego pragnęła. W tym po Corę Myers - dziewczynę, w której sekretnie podkochiwała się od lat. Obydwie trafiają na tę samą uczelnię, co byłoby idealną szansą na zrobienie pierwszego kroku, gdyby nie to, że Molly zapada się w sobie za każdym razem, kiedy próbuje do niej zagadać. Gdy Alex poznaje Molly i poznaje jej sekret, postanawia wykorzystać sytuację i wymyśla plan pięciu kroków, dzięki któremu Molly miałaby zdobyć Corę. Jednocześnie jest to szansa, aby pokazać Natalie, że potrafi się w coś zaangażować i nie jest jedynie egoistyczną podrywaczką. Mają tylko kilka tygodni, aby plan zrealizować. Tylko co jeśli miłość zaczyna rozkwitać tam, gdzie najmniej się jej spodziewały?

Muszę przyznać, że sięgając po tę książkę nie miałam większych oczekiwań. Nie jestem największą fanką komedii romantycznych, ale zupełnie nie żałuję, że jednak się na nią zdecydowałam, bo okazała się być naprawdę pozytywnym zaskoczeniem. To pomysł na historię podoba mi się najbardziej, bo mam słabość do wszelkich eksperymentów randkowych i udawanych relacji, a autorki wyciągnęły z rękawa kilka naprawdę klasycznych, filmowych wątków. Plan pięciu kroków, aby rozkochać w sobie dziewczynę, metamorfozy, udawane, eksperymentalne randki? Jestem na TAK. Przez tę historię się niemalże płynęło. Przeczytałam ją w dwa wieczory i bawiłam się o niebo lepiej, niż się spodziewałam - to była urocza, napisana z humorem historia, w której nie zabrakło też nutki emocjonalności. Na dodatek jej klimat przypominał mi wiele klasycznych filmów romantycznych, w stylu "Cała ona", czy "The DUFF", przez co polubiłam ją jeszcze bardziej.

Ogromną zaletą tej historii są jej wielowarstwowi bohaterowie, szczególnie Alex i Molly. Opowiedziana z dwóch perspektyw, daje nam okazję zagłębić się w ich historię, doświadczenia i w pełni zrozumieć motywy, które stoją za ich decyzjami i działaniami. Obydwie dziewczyny bardzo się od siebie różnią: Alex jest odważna, flirciarska i przebojowa, a Molly cicha, na co dzień zmagająca się z fobią społeczną - a jednak w ten zaskakujący sposób idealnie do siebie pasują. Ja i Molly mamy ze sobą wiele wspólnego, naturalnie więc moje serce od razu znalazło z nią nić porozumienia. Natomiast Alex, chociaż chłodna i zamknięta w sobie na pierwszy rzut oka, krok po kroku odkrywała prawdziwą siebie i coraz trudniej było jej nie lubić, nawet jeśli nie zrobiła najlepszego pierwszego wrażenia. Jak się okazuje, ogromną częścią tej historii jest droga bohaterek do zrozumienia samych siebie i samoakceptacji. Alex i Molly przechodzą ogromną zmianę, co podobało mi się tutaj najbardziej.

Jeśli chodzi o samą relację między Alex i Molly, to szczerze powiedziawszy początkowo miałam pewne wątpliwości, czy rzeczywiście widzę między nimi coś więcej, niż przyjaźń. Zabrakło mi w ich relacji uczuć i namiętności, jakich się spodziewałam. Chociaż historia dzieje się na studiach i bohaterki są dorosłe, książka jest zaskakująco niewinna i nie zagłębia się w dojrzalsze wątki, przez co czyta się ją jak młodzieżówkę. Myślę, że przez to, że spodziewałam się czegoś odrobinę innego, wytrąciło mnie to z równowagi, ale krok po kroku takie tempo przestało mi przeszkadzać. Historia Alex i Molly to zdecydowanie bardzo powolny slow burn, do czego trzeba być przyzwyczajonym. Nie każdemu spodoba się taki powolny rozwój akcji. Ja na ogół absolutnie to uwielbiam. Tutaj co prawda czegoś mi zabrakło, ale jednocześnie doceniam czas, który autorki poświęciły na rozwinięcie intymności i zaufania między bohaterkami, zamiast od razu nas wszystkim zarzucić. To jednak romans, który wymaga dużego pokładu cierpliwości ze strony czytelnika.

"Ona i ona" to również historia, która porusza poważniejsze wątki, takie jak alkoholizm, rasizm, czy fobia społeczna, ale autorki rozwijają je w taki sposób, że nadają historii szczególnego znaczenia. Ja kilka razy przyłapałam się na tym, że bolało mnie serce. Przede wszystkim jestem jednak zachwycona, że na naszym rynku pojawia się coraz więcej lesbijskich romansów, bo dotychczas nie było ich zbyt wiele. A historia Alex i Molly jest naprawdę słodka, urocza, lekka i wręcz idealna na taki samotny wieczór, warto więc zwrócić na nią uwagę. Może nie jest to powieść, która jakoś mocno zapadnie w mojej pamięci, ale i tak ją polecam.


Rachael Lippincott urodziła się w Filadelfii, a wychowała w Bucks County w Pensylwanii. Studiowała anglistykę na University of Pittsburgh. Obecnie mieszka w Pittsburghu w Pensylwanii z żoną, Alyson Derrick, i psem Hankiem, dzieląc swój czas między pisanie oraz prowadzenie food trucka.

Alyson Derrick urodziła się i wychowała w Greenville w Pensylwanii, mieście, w którym spalone beczki zastępują kosze na śmieci. Po wielkiej ucieczce do Pittsburgha, Alyson założyła własną ciężarówkę z jedzeniem. Wkrótce zdała sobie sprawę, że woli opowiadać historie niż przerzucać steki. Obecnie mieszka w Pittsburghu w Pensylwanii z żoną, Rachael Lippincott, i psem Hankiem.


Tytuł: Ona i ona
Autorki: Rachael Lippincott & Alyson Derrick
Tytuł w oryginale: She Gets The Girl
Data premiery: 28.09.2022r.
Liczba stron: 392
Wydawnictwo: Must Read
Ocena: 7/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Must Read!




Czytaj dalej »

wtorek, 11 października 2022

Vi Keeland - Spark



Za pierwszym razem wystarczyła jedna iskra, by wywołać pożar, którego nie mogli ugasić. Czy pozwolą, by to wydarzyło się ponownie?

Jaka jest szansa, że walizka zabrana omyłkowo z lotniska okaże się należeć do mężczyzny tak przystojnego, że aż zapiera dech? Autumn przekonała się, że filmowe scenariusze czasem przydarzają się również zwykłym dziewczynom. Między nią a tajemniczym Donovanem, właścicielem walizki pełnej drogich ciuchów, iskrzy od razu, a wspólnie spędzony weekend okazuje się elektryzującą przygodą, której finałem może być tylko… ucieczka!

Co może zrobić dziewczyna, która spotka przystojnego, bystrego i zabawnego faceta ze swoich snów? Oczywiście wyjść bez pożegnania, gdy tylko ten ideał pójdzie pod prysznic. W Nowym Jorku mieszka przecież osiem milionów ludzi, więc jakie są szanse, że znowu na niego wpadnie? I to tuż po tym, kiedy zacznie spotykać się z jego szefem?


Ostatnio podchodzę do twórczości Vi Keeland z dozą ostrożności i szczerze powiedziawszy, tej książki też bałam się zacząć czytać. Mam niestety wrażenie, że jej historie to pewna loteria - nigdy nie wiem, czy do mnie przemówią, czy niestety nie, nawet jeśli po opisach jestem zaintrygowana. Zdecydowanie jednak doceniam je za to, że są idealnymi przerywnikami, gdy mam ochotę na coś niewymagającego i szybkiego. Natomiast "Spark" okazało się być jedną z tych zdecydowanie lepszych książek. Autorka wielokrotnie mnie zaskoczyła, zarówno fabułą, jak i bohaterami, ale przede wszystkim ilością emocji zawartych w tej historii. To była zdecydowanie jedna z lepszych książek Vi.

Dwie zamienione walizki i jedno spotkanie wystarczą, aby rozpalić ogień, który nie zgaśnie nawet w rok. Donovan i Autumn spotkali się w mało sprzyjających okolicznościach. Ona niechcący zwinęła jego walizkę z lotniska, umówili się więc na spotkanie, aby się nimi wymienić. Spotkanie to doprowadziło do cudownego wspólnego weekendu pełnego namiętności, zabawy, radości i cudownej chemii. Weekendu, który skończył się ucieczką Autumn. Od tamtej chwili mija niemalże rok, jednakże Donovan pomimo starań nie potrafi zapomnieć o kobiecie, która w ciągu kilku dni zawróciła mu w głowie. Kiedy więc los daje im drugą szansę i zostaje przypisany do sprawy, nad którą - jak się okazuje - ma pracować razem z pracowniczką socjalną, którą jest nikt inny, jak sama Autumn, postanawia ją wykorzystać i zrobić wszystko, aby zdobyć jej serce. Nie pozwoli, aby ponownie mu uciekła. Nawet, gdy dowiaduje się, że Autumn umawia się obecnie z jego szefem, od którego ma zależeć przyszłość jego kariery.

Jednym z powodów, dlaczego przez ostatnie kilka miesięcy nie do końca chętnie podchodzę do nowych powieści autorki, jest fakt, że niestety jej historie zaczęły mi się zlewać w jedno. Keeland ma w zwyczaju powielać różne schematy i też wyraźnie czuje się dobrze w jednego typu historiach. Dużo u niej romansów biurowych, aroganckich miliarderów i niezdarnych bohaterek. Chociaż gdzieś tam zawsze pojawia się tło życia jednego z głównych bohaterów, to jej książki rzadko kiedy są naszpikowane emocjonalnym bagażem. Mam natomiast wrażenie, że w "Spark" wreszcie coś się zmieniło, a historia momentami naprawdę chwytała za serce i zaskakiwała powagą poruszanych wątków.

Nie będę ukrywać, że początkowo niestety miałam lekki problem, aby się wkręcić w tę historię i działo się to przede wszystkim z powodu głównej bohaterki, która mnie strasznie frustrowała. Nie spodziewałam się natomiast tego, co mnie potem czeka i jaką tajemnicę skrywa. W momencie, gdy zaczęła odkrywać swoją historię, jej zachowanie nabrało kompletnie innego znaczenia i moje serce się złamało. Keeland ma w zwyczaju spychać swoje bohaterki trochę na bok, ale tym razem to Autumn została gwiazdą tej historii. I chociaż nie jest to bohaterka idealna i trzeba czasu, aby się do niej przekonać i ją zrozumieć, jest w niej jednocześnie wiele realizmu. To razem z nią płakałam, gdy walczyła z traumą przeszłości i to jej kibicowałam, by udało jej się wreszcie odnaleźć poczucie bezpieczeństwa, które zostało jej odebrane w tak okropny sposób.

Natomiast Donovan skradł moje serce kompletnie. Autorka stworzyła wielu sympatycznych bohaterów, ale to w nim było coś takiego, że polubiłam go od pierwszego spotkania. Nie jest kolejnym aroganckim, zadufanym w sobie i chłodnym facetem z całą listą kobiet do zaliczenia i problemami z zaangażowaniem, do czego Keeland mnie tak przyzwyczaiła. Donovan był nie tylko przekochany, ale sposób w jaki traktował Autumn z szacunkiem, respektował jej granice, a jednocześnie na wiele sposobów starał się jej przekazać, że jest gotów zaczekać, aż będzie na niego gotowa, kompletnie mnie rozczulił. Bez dwóch zdań jest to moja ulubiona postać stworzona przez autorkę. Gdyby nie on, ta historia nie byłaby nawet w połowie tak dobra.

Bardzo podobał mi się także dziejący się w tle wątek współpracy Donovana i Autumn nad sprawą młodego chłopaka, który wpakował się w kłopoty z systemem. Dzięki temu dostaliśmy szansę dowiedzieć się czegoś więcej o przeszłości Donovana i poznać wiele osób z jego życia, a dynamika między nim, Stormem i Budem, to była jedna z moich ulubionych części tej historii. No i dało nam to wiele okazji zobaczyć, jak rozwija się wątek Donovana i Autumn, chociaż jeśli mam być szczera, po tak wybuchowym początku i niemalże natychmiastowym zainteresowaniu, nie spodziewałam się aż takiego slow burnu. Tempo rozwoju ich relacji było wręcz frustrująco powolne i pewne rzeczy, które wydarzyły się po drodze, niezbyt mi się spodobały. Warto było jednak przez nie przetrwać, bo jeśli chodzi o chemię i miłość, Keeland potrafi ją stworzyć nawet między najbardziej upartymi postaciami, a między Donovanem i Autumn było jej ogrom. Natomiast ich relacja w drugiej połowie książki wynagrodziła wszystko.

"Spark" nie jest książką idealną, ale też tego nie oczekiwałam. Natomiast jeśli miałabym ją porównywać z poprzednimi książkami autorki, które miałam okazję czytać, to już dawno w żadną nie wciągnęłam się tak emocjonalnie, jak w tę. To było bardzo dobre połączenie niesamowitej chemii, przyciągania, humoru i poważniejszych wątków. Czytało mi się ją bardzo szybko i jeśli miałabym polecić jakąkolwiek książkę autorki, byłaby nią właśnie ta. Chociażby ze względu na samego Donovana, który jest wymarzonym książkowym chłopakiem. Polecam więc serdecznie!


VI KEELAND to jedna z najbardziej poczytnych amerykańskich autorek romansów. Jej książki często goszczą na listach bestsellerów magazynu "New York Times". Łączny nakład jej powieści to już ponad milion egzemplarzy. Szczególną sławę przyniosły jej cykle powieściowe "Na scenie", "Cole" i "MMA fighter". Każda nowa powieść jej autorstwa niemal automatycznie staje się bestsellerem. Ogromna popularność sprawiła, że książki Keeland tłumaczone są obecnie na ponad dwadzieścia języków. Pisarka śmieje się, że jej piętą achillesową w szkole były nauki ścisłe, mimo to poślubiła nauczyciela tych przedmiotów. Jej najbardziej ukochanym miejscem do spędzania wakacji jest grecka wyspa Santorini. Mieszka obecnie w swym rodzinnym Nowym Jorku wraz z mężem i dziećmi. Swojego męża poznała w wieku sześciu lat i to właśnie z nim przeżywa nieustannie swoje love story. 




Tytuł: Spark
Autor: Vi Keeland
Tytuł w oryginale: The Spark
Data premiery: 24 sierpnia 2022
Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki (Kobiece)
Liczba stron: 416
Ocena: 8/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Niegrzeczne Książki!








Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia