sobota, 31 grudnia 2022

B. K. Borison - Lovelight Farms



Where the lovelight gleams …

A pasture of dead trees. A hostile takeover of the Santa barn by a family of raccoons. And shipments that have mysteriously gone missing. Lovelight Farms is not the magical winter wonderland of Stella Bloom’s dreams.

In an effort to save the Christmas tree farm she’s loved since she was a kid, she enters a contest with instafamous influencer Evelyn St. James. With the added publicity and the $100,000 cash prize, she might just be able to save the farm from its financial woes. There’s just one problem. To make the farm seem like a romantic destination for the holidays, she lied on the application and said she owns Lovelight Farms with her boyfriend. Only … there is no boyfriend.

Enter best friend Luka Peters. He just came home for some hot chocolate, and somehow got a farm and a serious girlfriend in the process.


Sięgnęłam po tę książkę w święta kompletnie w ciemno, bo od paru tygodni ciągle mi się gdzieś przewijała i to była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć. Nie tylko zakochałam się w historii, która idealnie nadaje się na sezon zimowo-świąteczny, ale kompletnie przepadłam dla stylu pisania autorki i już teraz wiem, że w przyszłości sięgnę po kolejne książki z tej serii. Szukacie czegoś lekkiego, niewymagającego, szybkiego, z całą tą magią zimy, świąt i miłości? Właśnie tym jest książka "Lovelight Farms".

Stella i Luka stali się nierozłączni odkąd ona dosłownie wpadła na niego pod sklepem niemalże dekadę temu. On pomagał swojej mamie w przeprowadzce do tego urokliwego, małego miasteczka, a ona leczyła serce po śmierci mamy. Ich przyjaźń rozwinęła się nawet pomimo tego, że obydwoje mieszkają kilka godzin od siebie - każde kolejne spotkanie zbliżało ich do siebie jeszcze bardziej. Nigdy jednak nie doszło do nimi do czegoś więcej, nawet jeśli Stella skrycie tylko o tym marzyła od lat. Jest przekonana, że Luka traktuje ją tylko jako swoją przyjaciółkę. Kiedy jednak nadarza się okazja, aby przetestować ich relację, postanawia z niej skorzystać. Niewinne kłamstwo na temat posiadania chłopaka w kwestionariuszu, w którym zgłasza swoją farmę choinek do konkursu, nie wydaje się być tak poważne w przypływie chwili. Kiedy prosi Lukę o udawanie jej chłopaka, aby uwiarygodnić kłamstwo przed organizatorką konkursu, skrycie ma nadzieję, że będzie to szansa, aby spróbować i raz na zawsze wyleczyć się z zauroczenia swoim najlepszym przyjacielem. Kiedy jednak udawanie zaczyna przeistaczać się w coś prawdziwego, Stella zaczyna obawiać się, czy jednym kłamstwem nie postawiła właśnie całego swojego starannie poukładanego życia do góry nogami.

Małe miasteczko i farma choinek. Dwójka najlepszych przyjaciół, która ma udawać parę. Społeczność, na której zawsze można polegać. Czy to nie brzmi jak przepis na najbardziej uroczą, zimową komedię romantyczną? Zauroczyłam się w tej historii od pierwszych stron. Może i nie jest to najbardziej wyszukana historia na świecie, ani też nie oddaje do końca klimatu zimowego, ale jest w niej coś takiego ciepłego i rodzinnego, co chwyta za serce. Osobiście uwielbiam powieści, które skupiają się przede wszystkim na bohaterach i ich historii, a dokładnie oni są sercem "Lovelight Farms".

Stella to właścicielka i założycielka farmy choinek, w którą włożyła wszystkie swoje pieniądze i całe swoje serce. Niestety już od jakiegoś czasu wszystko idzie nie tak, a sytuacja pieniężna staje się coraz bardziej skomplikowana, o czym nie wiedzą nawet jej najbliżsi, w tym jej wspólnicy - Beckett i Layla. Na dodatek już od jakiegoś czasu na farmie dzieją się dziwne rzeczy - ginące przyrządy, gnijące plony i kolejne nieprzyjemne niespodzianki, których nikt nie potrafi wyjaśnić. Zgłoszenie farmy do konkursu ma pomóc nie tylko zdobyć nowych klientów, ale zawalczyć o wysoką nagrodę pieniężną i Stella ma nadzieję, że pomoże to im poprawić ich sytuację finansową. Nie byłaby to jednak komedia romantyczna bez miłosnego plot twistu, nasza bohaterka wpada więc na pomysł, aby skłamać w podaniu konkursowym, że firmę prowadzi z... chłopakiem. A jak wykaraskać się z kłopotów, jeśli owego chłopaka się nie ma? Poprosić o pomoc najlepszego przyjaciela.

Nigdy nie byłam największą fanką wątku friends to lovers, ale Luka i Stella zauroczyliby nawet największego sceptyka. Ich relacja jest dokładnie taka, o której marzy każdy z nas - rozwija się na fundamentach dziesięcioletniej przyjaźni, ale każdy dobrze wie, że między nimi zawsze było coś więcej. To do siebie zwracają się w potrzebie. To do siebie dzwonią, gdy potrzebują otuchy drugiego człowieka. To ze sobą spędzają każdą wolną chwilę, czy to podróżując między miastami, czy spędzając długie godziny na rozmowach telefonicznych. Szykujcie się jednak na kilkaset stron frustracji i niepewności, bo ta dwójka dobrze wie, jak wokół siebie tańczyć i udawać, że owych uczuć nie ma. Szczególnie, jeśli mowa o Stelli, która chociaż jest niesamowicie sympatyczną i inteligentną kobietą, to jeśli chodzi o uczucia do Luki jest wręcz frustrująco ślepa i głupia. Jej strach przed zrujnowaniem tej przyjaźni nie pozwala jej wyjrzeć poza czubek własnego nosa i do końca książki zastanawiałam się, jak można być aż tak nieświadomym czyichś uczuć.

Pokochałam jednak tę książkę, bo autorka rewelacyjnie radzi sobie z budowaniem napięcia i rozwijaniem tej relacji. Kiedy jakaś para książkowa sprawia, że serducho mi się ściska, a szeroki uśmiech nie schodzi z twarzy i mam ochotę piszczeć jak zakochana nastolatka, to coś musiało pójść dobrze. A dokładnie tak czułam się przez Lukę i Stellę, nawet pomimo frustracji. Poza tym czy wspominałam, że Luka to absolutny ideał mężczyzny? Jego cierpliwość, gotowość do poświęceń i miłość do Stelli sprawiły, że moje serce zabiło mocniej. Wszystkie sceny z tą dwójką są cudowne i przesłodkie.

Jak wspomniałam, nie jest to oczywiście jakaś wyszukana lektura, ale nada się idealnie na taki luźniejszy wieczór. Święta może już za nami, ale z pewnością równie przyjemnie będzie się ja czytało teraz, szczególnie, że to bardziej powieść zimowa, aniżeli świąteczna. Styl pisania autorki jest tak wciągający i piękny, że przez kolejne strony się przepływa. Poza tym pokochałam nie tylko Stellę i Lukę, ale całą tę małą rodzinkę, którą stworzyli z resztą postaci. Jestem niesamowicie ciekawa historii Becketta oraz Layli, o których czytamy w kolejnych dwóch książkach, więc z pewnością sięgnę po nie w przyszłości. To była idealna pozycja na zimę!


Tytuł: Lovelight Farms
Autorka: B. K. Borison
Seria: Lovelight. Tom 1
Język: angielski
Data premiery: 10.11. 2021
Liczba stron: 416
Ocena: 9/10



Czytaj dalej »

piątek, 30 grudnia 2022

15 najlepszych książek, które przeczytałam w 2022 roku


Witam was w przedostatni dzień 2022 roku! To było szalone dwanaście miesięcy, zarówno pod względem prywatnym, jak i czytelniczym. Nie pamiętam kiedy ostatnio rok był tak obfity w premiery i wznowienia słynnych serii oraz książek, ale bardzo mnie cieszy ten szeroki wybór. Dzisiaj natomiast chciałabym wytypować moją topową piętnastkę książek, które zrobiły na mnie największe wrażenie w 2022 roku. Tym samym rozpoczynam coroczną serię postów podsumowujących rok, a będzie ich jeszcze kilka. To nie było proste zadanie - w tym roku przeczytałam prawie 130 książek, większość z nich mi się naprawdę podobała, ale postanowiłam zawęzić tę listę do jedynie 15... z kilkoma miejscami honorowymi.

Te książki z jakiegoś powodu poruszyły moje serducho i wkradły się tam na dobre. To właśnie tych książek nigdy nie przestanę wam polecać i mam ogromną nadzieję, że wy pokochacie je równie mocno, jak ja. To zbiór nie tylko tegorocznych premier, ale kilku zagranicznych książek, jak i powieści, które miałam w planach przeczytać od dłuższego czasu, ale dopiero w tym roku udało mi się za nie zabrać. Jeśli jesteście ciekawi moich opinii na temat tych książek, zachęcam was do przeczytania moich recenzji, gdzie mam o wiele więcej do powiedzenia :)

Sarah Hogle - Miłosny układ (recenzja)

Moja ocena: 10/10

Kiedy twój najgorszy wróg jest jednocześnie twoim narzeczonym...

Naomi i Nicholas są parą idealną. Wkrótce ma się odbyć ich wystawne, eleganckie wesele. Tymczasem... mają siebie serdecznie dość.

Niestety osoba, która wycofa się pierwsza, będzie musiała także pokryć niebotyczne koszty niedoszłego wesela. Kiedy Naomi orientuje się, że nie tylko ona udaje szczęście na myśl o wspólnej przyszłości, oboje rozpoczynają wojnę podjazdową: uciekają się do sztuczek, złośliwych kawałów i różnych podstępów, byle tylko dokuczyć drugiemu i zmusić go do zerwania. Wszystkie chwyty są dozwolone.

Okazuje się jednak, że gdy nie mają już nic do stracenia, nareszcie mogą być sobą. Co więcej, tak doskonale bawią się, dręcząc się nawzajem, że cała sytuacja zaczyna nabierać zupełnie innego charakteru…



Mariana Zapata - Od Lukova z miłością (recenzja)

Moja ocena: 10/10


Jasmine Santos zdecydowanie nie określiłaby swojej kariery łyżwiarskiej jako udanej. Niezliczona liczba złamanych kości i obietnic to jej idealne podsumowanie.

Jeżeli ktoś zapytałby kobietę, czy czegoś komuś zazdrości, to bez wahania powiedziałaby, że kariery łyżwiarza Ivanowi Lukovowi, którego nienawidzi i w myślach nazywa szatanem. Wydaje się, że mężczyzna osiągnął wszystko, w przeciwieństwie do Jasmine.

W dodatku jest aroganckim, nadętym dupkiem i niestety bratem najlepszej przyjaciółki Jasmine. Więc kiedy dziewczyna otrzymuje propozycję, która może zmienić jej karierę łyżwiarki, szczęka opada jej na podłogę. A właściwie na taflę lodu.

Bo oto sam Ivan Lukov składa tę propozycję.





Elena Armas - The Spanish Love Deception (recenzja)

Moja ocena: 10/10



Aaron Blackford zaproponował Catalinie Martín, że pojedzie z nią do Hiszpanii na ślub jej siostry i będzie udawał jej chłopaka. Chociaż Catalina rozpaczliwie potrzebuje partnera (żeby nie wydało się jej kłamstwo), nie waha się nawet przez sekundę i odrzuca jego ofertę. Nigdy nie spotkała bardziej aroganckiego, irytującego i nieznośnego mężczyzny, do tego z takim uporem utrudniającego jej życie. Ale czas, który dzieli ją od ślubu siostry, topnieje w błyskawicznym tempie i determinacja Cataliny zmienia się w desperację. Im bliżej do ślubu, tym obecność Aarona Blackforda staje się bardziej pożądana. Będą mieli trzy dni, by przekonać rodzinę Cataliny, że są w sobie zakochani. W przeciwnym razie dziewczyna zostanie zdemaskowana jako kłamczucha, a pełne współczucia spojrzenia gości weselnych zawstydzą ją mocniej niż jego lodowate, niebieskie oczy…




Chloe Gong - These Violent Delights. Gwałtowne pasje (recenzja)

Moja ocena: 10/10

Szanghaj, rok 1926. Juliette Cai i Roma Montagow to przyszli bossowie zwaśnionych organizacji przestępczych: Szkarłatnego Gangu i Białych Kwiatów. Cokolwiek łączyło ich kilka lat temu, ustąpiło miejsca zapiekłej goryczy i nienawiści…

Podczas gdy gangsterskie porachunki osiągają punkt kulminacyjny, a w mieście szerzą się zaraza i szaleństwo, z głębin rzeki Huangpu wynurza się… potwór. Śmierć zbiera obfite żniwo, zaś Juliette i Roma muszą zapomnieć o tym, co ich dzieli. Jeśli nie powstrzymają tego chaosu, nie będzie już dłużej miasta, w którym mogliby rządzić. Współpraca między nimi staje się nieuniknioną wręcz palącą potrzebą.

Zapierający dech w piersiach debiut to pełna akcji i szalonego tempa opowieść o Romeo i Julii, której akcja toczy się w Szanghaju w latach 20. XX wieku. W tle powiew egzotyki, rywalizujące gangi i potwór z mrocznych głębin rzeki Huangpu.




Christina Lauren - Dzika przygoda (recenzja)

Moja ocena: 10/10

Lily, wychowana przez fanatycznego poszukiwacza skarbów, nie odziedziczyła po zmarłym ojcu ani pasji do jego nietypowej profesji, ani pokaźnej sumy pieniędzy. Ale ta dziewczyna wie, jak sobie radzić! Korzystając z narysowanych przez ojca map, prowadzi wycieczki w Parku Narodowym Canyonlands dla głodnych wrażeń turystów. Dzięki temu jakoś wiąże koniec z końcem, wciąż nie zarabia jednak tyle, by móc odkupić ukochane, utracone przed laty, ranczo.

Leo jest przypadkowym uczestnikiem jednej z organizowanych przez Lily wypraw. Ona rozpoznaje w nim mężczyznę, którego kiedyś kochała, on pragnie ponownie spróbować szczęścia z jedyną dziewczyną, która podbiła jego serce. Jednak Lily nigdy mu nie wybaczyła rozstania, a teraz myśli wyłącznie o biznesie i jasno stawia sprawę: do niczego między nimi nie dojdzie.

Podczas tej tygodniowej eskapady Lily i Leo zostaną wystawieni na próbę. Czy skorzystają z drugiej szansy, jaką da im los? Zapewniamy: nie pożałujecie wyprawy z Leo i Lily!


Lynn Painter - Lepiej niż w filmach (recenzja)

Moja ocena: 9/10

Czasem życie ma dla nas gotowy scenariusz. Lepszy niż w filmach.

Liz Buxbaum miłość do romansów i szczęśliwych zakończeń ma we krwi. Dziewczyna już dawno temu oddała swoje serce Michaelowi, który wyjechał, kiedy oboje byli młodsi. Teraz, gdy chłopak wrócił do miasta, Liz zrobi wszystko, żeby znowu ją zauważył. Naprawdę wszystko. Zaprzyjaźni się nawet z Wesem Bennetem – jej sąsiadem i wrogiem z czasów dzieciństwa, z którym z jakiegoś powodu koleguje się Michael.

Tylko że nic nie idzie zgodnie z planem...

Im więcej czasu spędzają razem, tym lepiej zaczynają się dogadywać. Liz jest zaskoczona, że tak bardzo lubi przebywać w towarzystwie Wesa. I będzie musiała przeanalizować to, co dotychczas wiedziała i wyobrażała sobie o miłości.

Czy wychowanej na komediach romantycznych dziewczynie uda się odejść od scenariusza, który zawsze miała w głowie?


Angie Hockman - Potyczki w raju (recenzja)

Moja ocena: 10/10

Dwoje wrogów.

Jeden awans.

Czy będą zdolni oprzeć się miłości w raju?

Henley Evans, kierowniczka działu marketingu, rzadko ma czas dla siebie, o rodzinie, przyjaciołach czy facetach nie wspominając. Jednak poświęcenie wydaje się tego warte, kiedy pojawia się możliwość awansu. Szkoda tylko, że Graeme Crawford-Collins, pracujący zdalnie kierownik działu social mediów (a zarazem zmora jej życia), również interesuje się tym stanowiskiem.

Choć nie poznali się osobiście, ich potyczki na maile są znane w całym biurze.

Zadanie #1: Zaproponować projekt zwiększenia sprzedaży rejsów na Galapagos.

Haczyk? Wspólna delegacja…

Gdy spotykają się na pokładzie statku, Henley odkrywa, że Graeme jest inny, niż zakładała. A granica między niechęcią a sympatią wydaje się cieńsza niż pocztówka.

W obliczu zawodowych marzeń i nowych uczuć dla rywala Henley zaczyna kwestionować swoje życiowe decyzje. Bo czy nieustanna praca ma sens, jeśli nie masz czasu na radość?


Mona Kasten - Lonely Heart (recenzja)

Moja ocena: 10/10


Rosie nie może uwierzyć, że będzie mogła przeprowadzić wywiad z grupą Scarlet Luck dla swojej internetowej audycji radiowej. Nie tylko śledzi od lat działalność zespołu, ich piosenki towarzyszyły jej również w najtrudniejszych momentach życia. Fascynuje ją szczególnie Adam, perkusista, w dużym stopniu dlatego, że wiadomo o nim jedynie, że od lat nie toleruje bycia dotykanym – przez nikogo. W końcu zespół pojawia się w małym studiu Rosie – a  wszystko kończy się jedną wielką klapą. Wywiad musi zostać przerwany, a w sieci zalewa Rosie fala hejtu. Kiedy dochodzi nawet do tego, że zostaje zaatakowana na ulicy przez fanki zespołu, Scarlet Luck zapraszają ją na swój koncert, jako znak, że chcą zostawić całą tę sprawę za sobą. I nagle Rosie stoi powtórnie przed Adamem. Adamem, w którego oczach dostrzega niewyobrażalny ból – i do którego nie wolno jej się zbliżyć, nie wolno go dotknąć ani przytulić…





Kerri Maniscalco - Jak podejść Rozpruwacza (recenzja)

Moja ocena: 9/10



Siedemnastoletnia Audrey Rose Wadsworth to córka angielskiego lorda, której pisane jest życie w bogactwie i luksusach. Mało kto wie jednak, że coś fascynuje ją bardziej niż eleganckie podwieczorki i przymiarki sukni z jedwabiu. Jej prawdziwa pasja pozostaje ukryta przed światem. Wbrew życzeniom surowego ojca i konwenansom Audrey Rose często wymyka się do laboratorium stryja, żeby pod jego okiem odbywać ponure i krwawe praktyki z medycyny sądowej.

Dzięki pracy przy zwłokach Audrey Rose dołącza do poszukiwań seryjnego mordercy, a tropy w śledztwie nakierowują ją na osoby z jej własnego, zamkniętego świata, który już w chwili urodzenia przeznaczył ją do roli matki i żony.





Colleen Hoover - Reminders of Him (recenzja)

Moja ocena: 10/10


Po pięciu latach pobytu w więzieniu Kenna Rowan wraca tam, gdzie wszystko się zaczęło.

Chce zmierzyć się z przeszłością i odzyskać córkę. Niestety, okazuje się, że mostów, które spaliła, nie da się odbudować. Bez względu na to, jak ciężko pracuje, wciąż są ludzie, którzy wykluczają ją z życia jej dziecka.

Jedyną osobą, która nie skreśliła Kenny, jest Ledger Ward, właściciel lokalnego baru. Między nimi rodzi się nić porozumienia, a potem fascynacja. Jednak romans wiąże się ryzykiem – relacja z Ledgerem może zadecydować o przyszłości Kenny i jej córki.

Kenna będzie musiała odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce przeciwstawić się uczuciu i osiągnąć swój cel…




Julia Popiel - Ryzykowny pocałunek (recenzja)

Moja ocena: 10/10

Dwudziestosześcioletnia malarka Ava Harrison postanowiła za wszelką cenę unikać facetów. Konsekwencje popełnionych w przeszłości błędów, które odczuwa aż do teraz, utwierdziły ją w przekonaniu, że to najbezpieczniejsza taktyka.

Jednak kiedy przyjaciółki podczas jednej z zakrapianych imprez w barze rzucają jej szalone wyzwanie, dziewczyna, żeby w końcu dały spokój, zgadza się i całuje nieznajomego mężczyznę.

Tak się składa, że facet jest całkiem przystojny, a cudowny pocałunek powoduje, że świat Avy na chwilę się zatrzymuje. Szczególnie że to mężczyzna przejmuje inicjatywę. Pomimo przebudzenia głęboko ukrytych pragnień dziewczyna szybko przerywa ekscytującą grę. Spełniła życzenie koleżanek, aby w końcu przestały ją dręczyć.

Następnego dnia skacowana Ava udaje się na umówioną rozmowę z prawnikiem. Chce zemścić się na byłym partnerze, który ukradł jej obrazy, a teraz próbuje je sprzedać. Gdy kobieta wchodzi do kancelarii i staje twarzą w twarz z adwokatem, nie może uwierzyć w to, co widzi. Właśnie spotkała mężczyznę z baru.



K. Bromberg - Trudno dorosnąć do miłości (recenzja)

Moja ocena: 9/10

Brexton Kincade, profesjonalna agentka sportowa, podpisała już niejeden lukratywny kontrakt dla Kincade Sports Management. Jej profesjonalizm został jednak wystawiony na poważną próbę, gdy któregoś wieczoru w wyjątkowo seksownym przystojniaku rozpoznała swoją pierwszą miłość. Spędzili wtedy wspólne wakacje, ich rodzice przyjaźnili się ze sobą. Ale potem wybuchł skandal, przyjaźń została zerwana i Brexton musiała się zachowywać tak, jakby nigdy nie znała Drew.

Drew Bowman wybrał sport wbrew woli rodziców. Miał wybitny talent, ale nie pozwolono mu pokazać go światu. Wszystko z powodu wydarzeń sprzed lat. To była paskudna sprawa: zdradzona przyjaźń, śmierć, nieuczciwe zagranie i tłumy żądnych sensacji dziennikarzy. Od tamtego dnia nie wolno mu było wspominać nazwiska Kincade. Zakaz dotyczył również ślicznej Brexton.

Teraz Drew podczas meczów wciąż pozostawał na ławce rezerwowych, zupełnie jakby w jego kontrakcie napisano "tylko zawodnik rezerwowy". Niespodziewane spotkanie z Brexton zburzyło spokój, z jakim nauczył się przyjmować gorycz swojej codzienności. A przecież nie wolno mu było przyjąć jej pomocy w karierze! Nie potrafił się jednak opierać własnym uczuciom i miłości, którą widział w pięknych oczach Brexton.

Wszystko wskazywało na to, że niezależnie od tego, co wybierze, zostanie boleśnie ukarany. I nigdy nie znajdzie odpowiedzi na dręczące go pytania. Tym razem miłość i prawda są skazane na porażkę.

Powinieneś jej nienawidzić. A ona powinna nienawidzić ciebie!


Anna Benning - Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat (recenzja)

Moja ocena: 9/10



Moment, na który Elaine czekała całe życie, właśnie nadszedł. W Nowym Londynie ma miejsce spektakularny wyścig vortexami, a ona jest jedną z wybranych, która może spróbować swoich sił. Setki młodych ludzi z całego świata ruszają po zwycięstwo za pomocą tuneli energii podobnych do tych, które kilkadziesiąt lat wcześniej niemal zniszczyły nasz świat. Przeskok vortexem jest śmiertelnie niebezpieczny, ale dla łowców to codzienność. Niczym magiczny portal przenosi ich z miejsca na miejsce w ciągu zaledwie paru sekund. Elaine za wszelką cenę pragnie wygrać. Jednak podczas wyścigu budzi się w niej ukryta moc; moc, która znów może zatrząść światem w posadach. A jedynym sprzymierzeńcem dziewczyny ma być chłopak, który nie chce mieć z nią nic wspólnego…






Ella Maise - Marriage for One (recenzja)

Moja ocena: 10/10

Relacja Rosie i Jacka zaczyna się w niecodziennych okolicznościach - propozycją fałszywego małżeństwa. Gdy umiera rodzina Rosie, dzięki której miała otworzyć swoją wymarzoną kawiarnię i dowiaduje się o zmianach, przez które miejsce może odziedziczyć tylko jeśli zostanie przepisane na jej męża, kobieta traci wszelkie nadzieje na spełnienie marzenia. Nie stać jej na wykupienie posiadłości, nie pozwoli jej również na to rodzina. Więc kiedy Jack Hawthorne pracujący w firmie prawniczej zaprasza ją do swojego biura i składa propozycję udawanego małżeństwa, Rosie pomimo oczywistego szaleństwa tego planu postanawia się zgodzić. Dwa lata. Tylko tyle musi udawać jego żonę, pojawić się na kilku uroczystościach u jego boku, a w rezultacie dostaje zielone światło na otworzenie swojej ukochanej kawiarni. Wkłada w pracę nad nią całe swoje serce, zdeterminowana wykorzystać sytuację najlepiej jak może, jednocześnie unikając swojego nowego męża, którego praktycznie nie zna. Jack Hawthorne ma jednak inne plany - aby uwiarygodnić ich grę każe jej się do siebie wprowadzić, na dodatek codziennie odwiedza ją w pracy i oferuje swoją pomoc. Mężczyzna, który miał być tylko pionkiem do celu i nieznajomym, nagle staje się stałym elementem jej życia i jej oparciem. W jednej sekundzie był dla niej nikim. W drugiej staje się wszystkim. Jednakże czy w tej grze jest szansa na coś prawdziwego?



Mary E. Pearson - Taniec Złodziei (recenzja)

Moja ocena: 9/10


Potężna, wyjęta spod prawa rodzina.

Syn zmuszony do przedwczesnego objęcia rządów.

Trzy zawzięte młode członkinie Rahtanu, elitarnej straży królowej.

Przewodząca misji słynna uliczna złodziejka, która pragnie się wykazać.

Mroczny sekret stanowiący zagrożenie dla całego kontynentu.

Kiedy przywódca zbuntowanej rodziny spotyka byłą złodziejkę, rozpoczyna się gra pozorów.

Bohaterowie zmierzą się w bitwie, która może kosztować ich życie – a także serca.





To tyle, jeśli chodzi o oficjalną listę. Nie byłabym jednak sobą, jeśli nie dodałabym jeszcze więcej tytułów - no bo jak mam wybrać jedynie garstkę z tak dużej liczby? Oto kilka książek wartych wspomnienia spoza piętnastki, które także pokochałam w tym roku:

Danielle L. Jensen - Królestwo Mostu (recenzja)

Moja ocena: 10/10

A gdybyście zakochali się w tej jednej osobie, którą przysięgaliście zniszczyć?

W dniu ślubu Lara ma dla męża tylko jedną myśl: rzucę twoje królestwo na kolana. Jako księżniczka szkolona od najmłodszych lat, by być śmiertelnie niebezpiecznym szpiegiem, wie, że Królestwo Mostu symbolizuje jednocześnie legendarne zło – i legendarną obietnicę. Jako jedyna droga przez pustoszony burzami świat, Królestwo Mostu kontroluje handel i podróże między krajami, co pozwala jego władcy się wzbogacać, a swoich wrogów– w tym ojczyznę Lary – rujnować. Kiedy więc Lara – pod pozorem wypełniania zapisów traktatu pokojowego – trafia do niego jako narzeczona władcy, jest gotowa zrobić wszystko, by osłabić obronę nieprzeniknionego Królestwa Mostu. Ale kiedy Lara trafia do nowego domu – porośniętego bujną roślinnością raju otoczonego przez wzburzone morza – i poznaje przyszłego męża, Arena, zaczyna się zastanawiać, gdzie leży prawdziwe zło. Wokół siebie widzi królestwo walczące o przetrwanie, a w Arenie mężczyznę, który zajadle broni swoich poddanych. Dzięki swojej misji Lara coraz lepiej rozumie konflikt o most, a jednocześnie nie może dłużej ignorować uczucia, które zaczyna ją łączyć z Arenem. A mając cel niemal w zasięgu ręki, musi podjąć decyzję – czy zniszczy króla, czy wybawi własny lud?


Elena Armas - The American Roommate Experiment (recenzja)

Moja ocena: 10/10

Autorka bestsellerowego „The Spanish Love Deception” powraca z historią, która sprawi, że twoje serce zabije szybciej!

Czasem miłość potrzebuje jedynie odrobiny inspiracji!

Rosie Graham ma problem. A właściwie kilka. Rzuciła dobrze płatną pracę dla kariery pisarskiej. Tyle że właściwie nie pisze, a deadline oddania wydawcy tekstu zbliża się nieubłaganie. Na domiar złego sufit jej nowojorskiego mieszkania dosłownie wali jej się na głowę.

Zdesperowana szuka tymczasowego schronienia u swojej przyjaciółki. Jak się okazuje, nie ona jedna. Na miejscu zastaje kuzyna Cataliny – Lucasa Martína, którego od miesięcy „stalkuje” na Instagramie. Rosie zgadza się dzielić mieszkanie z Lucasem. Szybko odkrywa, że nie tylko paraduje on po domu w samym ręczniku – ma także zniewalający uśmiech, niesamowicie pociągający akcent i świetnie gotuje.

Kiedy Lucas dowiaduje się o zastoju pisarskim Rosie, proponuje jej eksperyment: zabierze ją na kilka randek, by odnalazła inspirację. Rosie uznaje, że nie ma nic do stracenia, i zaczyna spotykać się z Lucasem. Wszystko okazuje się jednak dużo bardziej skomplikowane, gdy randki stają się o wiele lepszą zabawą, niż Rosie przypuszczała…



Lena Kiefer - Don't Leave Me (recenzja)

Moja ocena: 10/10

Po wielu perturbacjach Kenzie i Lyall wreszcie są razem. Ale ich z trudem zdobyte szczęście jest zagrożone, ponieważ przeciwko Lyallowi wysunięto poważne oskarżenie. Kenzie ufa chłopakowi bezgranicznie, choć wszystkie dowody zdają się przemawiać na jego niekorzyść…

Dziewczyna stara się zrobić wszystko, by udowodnić  niewinność Lyalla, ale przeciwnicy wciąż wyprzedzają ją o krok. Lyall szybko zaczyna wątpić, czy jego związek z Kenzie ma jeszcze w ogóle jakiekolwiek szanse na przetrwanie... Trudne wydarzenia jeszcze raz wpłyną na głęboką przemianę każdego z bohaterów. Na próbę zostanie wystawiona ich odwaga, uczciwość i lojalność.

Zwątpienie, miłość, bezwzględne intrygi, zagrożenia, zacięta walka o władzę, pokrętne kłamstwa… A wszystko na tle skomplikowanego procesu sądowego, który nie raz wywoła nieoczekiwany zwrot akcji.




Colleen Hoover - It Starts With Us (recenzja)

Moja ocena: 9/10


Każde zakończenie może być początkiem.

„It Starts with Us” rozpoczyna się w momencie, w którym pozostawił nas emocjonujący epilog „It Ends with Us”.

Lily i jej były mąż Ryle zgodnie współdzielą opiekę nad córką Emerson. Pewnego dnia Lily wpada na swoją pierwszą miłość – Altasa. Jest zachwycona tym spotkaniem i gdy tylko Atlas proponuje randkę, bez namysłu się zgadza. Entuzjazm Lily szybko przygasa, gdy uświadamia sobie, że Ryle wciąż odgrywa ważną rolę w jej życiu, a Atlas to jedyna osoba, której Ryle nie zaakceptuje u boku swojej córki i byłej żony.

Czy Lily uda się w końcu odnaleźć szczęście? Czy Ryle stanie na drodze prawdziwej miłości?




Julia Biel - For Ever More (recenzja)

Moja ocena: 10/10

Wyczekiwana kontynuacja "Be My Ever" Julii Biel, autorki "To nie jest, do diabła, love story".

"For Ever More" to dowód na to, że czasem miłość nie wystarczy. A czasem… tak! Tematy poważne i zabawne przeplatają się w powieści jak pasma w warkoczu. Kipiąca od emocji fabuła bezwzględnie cię poturbuje, a następnie z mocą defibrylatora poderwie twoje serce do działania. Na końcu zaś z czułością zaleczy wszystkie rany.

Everlee ma huragan w sercu, podczas gdy Maverick konsekwentnie trzyma ją na dystans. W dodatku Frosta aktualnie usiłuje roztopić pół uniwerku. Mimo oczywistej chemii wydaje się, że tych dwoje nigdy nie będzie razem.

Jest jeszcze Haven – dziewczyna po przejściach – energiczna i słodka jak syrop klonowy.  Haven głęboko wierzy, że może pokonać każdą przeszkodę i nic w życiu nie jest w stanie jej złamać. Dlatego chce namówić Everlee do próby zawalczenia o siebie (i przy okazji o Mavericka), a równocześnie bardzo pragnie przebić skorupę Ashtona, który jako jedyny doprowadza ją do szewskiej pasji i odbiera umiejętność logicznego myślenia. Jednak zanim Ash na serio zacznie rozważać przyszłość, najpierw musi rozprawić się z demonami przeszłości, które coraz odważniej wyciągają po niego szpony.

Czytaj dalej »

środa, 28 grudnia 2022

Colleen Hoover, Tarryn Fisher - Never Never



Charlie i Silas nie wiedzą, kim są, co do siebie czują, skąd pochodzą ani co wydarzyło się wcześniej w ich życiu. Nie znają swojej przeszłości. Pomięte kartki, tajemnicze notatki i fotografie z nieznanych miejsc muszą im pomóc w odkryciu tego, co kiedyś ich łączyło. Ale czy można odbudować uczucia? Czy można przypomnieć sobie, że kiedyś się kochało? A jeśli tylko zapomnienie chroni przed szaleństwem?

Silasa i Charlie połączyło przeznaczenie. Czy to wystarczy, by miłość znów zapłonęła w ich sercach?


Jak na ogromną fankę twórczości Colleen Hoover aż wstyd się przyznać, że "Never Never" to jedyna jej powieść, której nigdy nie miałam okazji przeczytać. Nie jestem pewna z jakiego powodu, ale ta historia nigdy mnie nie zainteresowała. Napisana w duecie z Tarryn Fisher, która kojarzy mi się ze swoich thrillerów i kryminałów, przypominała mi zawsze właśnie tego typu historię, a nie romans, do których jestem tak przyzwyczajona. Skusiłam się na nią dopiero za sprawą nowego wydania i muszę przyznać, że zostałam pozytywnie zaskoczona. To była niecodzienna historia, wciągająca od początku do końca i chociaż nie zostanie moją nową ulubioną książką Hoover, przeczytałam ją w mgnieniu oka.

Czy istnieje coś takiego jak przeznaczenie? Co się stanie, jeśli spróbujemy w nie interweniować? Silas i Charlie przekonują się o tym, gdy pewnego dnia wybudzają się, nie pamiętając niczego - nie wiedzą kim są, nie znają swoich imion, nie pamiętają bliskich ani rówieśników, ani co takiego się wydarzyło. Jedyne co udaje im się ustalić to fakt, że byli parą i byli w sobie bardzo zakochani. Krok po kroku odkrywają kolejne wskazówki, pomięte listy, wpisy z dzienników i fotografie, które mają pomóc im ustalić co zaszło, że nie pamiętają niczego, ale stanięcie oko w oko z prawdą na temat tego, jakimi osobami byli, okazuje się nie być proste. Dlaczego nie pamiętają, że tak mocno się kochali? I dlaczego wszystko wskazuje na to, że im się nie układało, chociaż każde zapisane i ukryte wspomnienie wskazuje na to, że ich miłość była jedną z tych, o której każdy marzy? Czy można sobie przypomnieć to, że kiedyś się kogoś kochało?

Nigdy nie zapominaj, że to ja jako pierwszy cię pocałowałem.
Nigdy nie zapominaj, że będziesz ostatnią, którą pocałuję.
I nigdy nie przestawaj mnie kochać.
Nigdy nie przestawaj, Charlie.
Nigdy, przenigdy nie zapominaj.

Nie wiem, czy kiedykolwiek czytałam tego typu historię. Ta książka mocno przypomina mi filmy i powieści z wątkiem podróży w czasie, w których to bohaterowie codziennie budzą się tego samego dnia i na nowo muszą przeżywać te same wydarzenia, jednocześnie próbując dojść, co jest tego powodem. Hoover i Fisher modyfikują jednak ten dość często wykorzystywany wątek, wprowadzając w historię znaczne zmiany. Już sam fakt, że bohaterowie tracą pamięć sprawia, że ta książka wciąga od pierwszej strony. Liczne listy i wpisy z dzienników pozwalają nam zajrzeć w przeszłość bohaterów i połączyć pewne wątki do kupy, ale fabuła cały czas trzyma w napięciu. Autorki sprytnie bawią się nie tylko swoimi bohaterami, ale i czytelnikiem, zdradzając tylko pojedyncze wątki i wprowadzając nas w liczne pułapki.

Silas i Charlie nie pamiętają niczego, poza rzeczami, które nie mają dla nich większego znaczenia. I chociaż wszystko wokół wskazuje na to, że byli w sobie szaleńczo zakochani, nie potrafią sobie przypomnieć tych uczuć. Muszę przyznać, że strasznie ciężko było mi jakkolwiek ocenić tych bohaterów, mając jedynie strzępki informacji na temat ich poprzedniego życia. Kiedy ich poznajemy, są jak pusta karta - to ich wspomnienia zapisane w listach i na zdjęciach mają dać nam wskazówkę do tego, kim byli przedtem, a nie zawsze są to dobre wspomnienia. Są rzeczy, których się o nich dowiadujemy, które naprawdę mącą w głowie i każą mocno się zastanowić, czy jesteśmy w stanie przymknąć na to oko. Frustrowały mnie i czasami musiałam mocno się wysilić, aby je przełknąć, ale koniec końców to właśnie dzięki nim kreacja Silasa i Charlie była tak świetna.

Podczas gdy on nieustannie próbował pamiętać... Ja próbowałam zapomnieć.
Nie chcę pamiętać naszych pocałunków.
Nie chcę pamiętać naszej miłości.
Chcę zapomnieć Silasa Nasha i wszystko na tym świecie, co mi go przypomina.

Tę książkę naprawdę czytało się tak, jakbyśmy byli Silasem i Charlie. Cały czas miałam mętlik w głowie, próbując sensownie skleić do kupy te strzępki informacji, które dostawaliśmy i przy okazji ocenić, czy w ogóle podoba mi się to, czego się dowiaduję. Przez to samo przechodzili bohaterowie, co było niesamowitym zagraniem. Poza tym ta historia została napisana naprawdę przepięknym językiem i widać to przede wszystkim w sposobie, w jakim autorki opisują związek bohaterów. Uczucie między Silasem i Charlie, chociaż tak zagmatwane i skomplikowane przez wiele wydarzeń z ich życia, to coś wręcz nierealistycznego i bajkowego - jakby zostało zapisane w gwiazdach. To historia o bratnich duszach, którym przychodzi się zmierzyć z realiami prawdziwego życia. Fikcja przeplata się z realizmem, ale bawiąc się tym wątkiem przeznaczenia i bratnich dusz autorki naprawdę dają do myślenia i poruszają serce.

Niestety są też w tej historii rzeczy, które nie do końca przypadły mi do gustu. Oryginalnie została podzielona na trzy części, które wychodziły osobno i chociaż dzięki wydawnictwu mamy szansę poznać je wszystkie w jednym wydaniu, niestety czuć trochę, że autorki pisały je na raty. W książce poruszane są dość znaczące wątki, które zostały rozpoczęte, a po jakimś czasie porzucone bez odpowiedzi (czy specjalnie, czy nie - nie wiem). Duża jest też przepaść między każdą częścią, bo dziwnie się ze sobą łączą. Trochę czytało mi się je tak, jakby autorkom ciągle zmieniał się pomysł na zakończenie tej historii i do samego końca nie potrafiły się zdecydować na jedną wersję. Nie jest to nic aż tak znaczącego, żeby mi popsuć przyjemność z lektury, ale też dlatego nie potrafię do końca ocenić, jak bardzo mi się ta książka spodobała.

- Co właściwie nas łączy? - pyta Charlie. - Kochamy się i tak dalej?
Śmieję się głośno po raz pierwszy od wczorajszego poranka.
- Tak - odpowiadam, nie przestając się śmiać. - Zdaje się, że kocham cię i tak dalej już osiemnaście lat.

Pod wieloma względami "Never Never" różni się od reszty książek Hoover, ale jedno pozostaje niezmienne - ta wciągająca i niecodzienna fabuła, na którą zawsze mogę liczyć w jej powieściach. Nawet pomimo kilku niedoskonałości, ta historia zapadnie mi w pamięci, bo była intrygująca, emocjonalna i nietuzinkowa. Wymagała też skupienia i uważnego czytania, aby w pełni docenić podróż Charlie i Silasa.

COLLEEN HOOVER to amerykańska pisarka, autorka poruszających romansów i powieści z gatunku New Adult. Pisarka urodziła się w 1979 roku w Sulphur Springs (miasto w Teksasie). Zaczęła pisać dla przyjemności. Ponieważ jej książki zostały docenione przez czytelników, porzuciła pracę jako pracownik socjalny i skoncentrowała się na pisaniu kolejnych powieści. Dotychczas napisała ich już kilkanaście, a kilka z nich trafiło na listy bestsellerów „New York Timesa”. Każda natomiast została bardzo wysoko oceniona przez użytkowników Goodreads.

TARRYN FISHER to autorka bestsellerowych powieści dla kobiet. Do tej pory napisała Mud Vein oraz serię książek o miłosnym trójkącie: Mimo moich win, Mimo twoich łez, Mimo naszych kłamstw. W sierpniu 2016 roku w Polsce ukazała się powieść Never Never napisana przez Tarryn wspólnie z Colleen Hoover. Pisarka mieszka z rodziną w Seattle. Uwielbia deszczowe dni, coca-colę i uważa, że Instagram to nowy Facebook. Razem ze swoją przyjaciółką Madison prowadzi blog modowy.



Tytuł: Never Never
Autorki: Colleen Hoover, Tarryn Fisher
Tytuł w oryginale: Never Never
Data premiery: 23 listopada 2022
Wydawnictwo: Moondrive
Liczba stron: 392
Ocena: 7.5/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Moondrive!



Czytaj dalej »

czwartek, 22 grudnia 2022

P. D. Hutton - Serce w prezencie



Cuda się zdarzają – nie tylko w święta.

Dla Jane McClarance Boże Narodzenie to najbardziej magiczny, a zarazem niezwykle pracowity czas w roku. Jako doradca zakupowy młoda kobieta ma ważną misję – pomaga klientom wybierać prezenty dla bliskich. W końcu nie ma nic ważniejszego niż serdeczność wobec ludzi i chęć niesienia im pomocy, a święta to idealny czas na dzielenie się radością i miłością.

Bez względu na to, co dzieje się wokół, Jane stara się iść naprzód z uśmiechem, wierząc w czekający na nią happy end. Jej niespotykany urok przykuwa uwagę pewnego prawnika z trzydziestego trzeciego piętra. Snobistyczny mecenas dobrze wie, że taka wrażliwa kobieta najprawdopodobniej nie zwróciłaby nie niego uwagi, jednak niespodziewane zdarzenie i rozlana kawa zupełnie zmieniają bieg wydarzeń.

Czy między tą dwójką jest szansą na miłość, czy może tylko zadziałała… magia świąt?


W tym roku znacząco ograniczyłam powieści zimowo-świąteczne, ale musiałam się skusić chociaż na jedną i tak trafiłam na "Serce w prezencie". Nigdy dotąd nie miałam okazji czytać nic spod pióra P. D. Hutton, szczerze mówiąc autorka nie jest mi znana, ale nawet mnie przekonała ta urocza okładka. Sama historia nie odmieniła mojego życia, ani też nie wyróżniła się niczym szczególnym, ale była przyjemna. Powiedziałabym, że w sam raz na ten świąteczny okres, kiedy wielu z nas szuka czegoś takiego odprężającego, wolnego od dramatów i niewymagającego dużego wysiłku. Pod tym względem jest to powieść idealna.

Jane ma trzydziestkę na karku, niemalże zero czasu dla siebie i całą listę klientów, których musi zadowolić. Jako osobistka shopperka w okresie przedświątecznym ma niemałe urwanie głowy, krążąc po całym Londynie w poszukiwaniu prezentów dla bliskich swoich klientów. Nie pozwala jednak, aby zapracowanie, zimno czy zmęczenie odebrały jej ducha świąt i codziennie rozpoczyna oraz kończy dzień uśmiechem. Jej otwarte, radosne i pozytywne podejście do życia wyróżnia ją wśród innych ludzi w firmie, ale też niejednokrotnie pakuje w kłopoty. To właśnie jej urok i lekko żenująca sytuacja zwraca uwagę gburowatego prawnika z trzydziestego trzeciego piętra, którego od lat mija na korytarzach - Michaela. Zawsze wydawał jej się zamknięty w sobie i odrobinę snobistyczny, ale ich spotkanie w windzie, jakkolwiek żenujące i zawstydzające, na dobre zmienia jej życie. Czy Michael okaże się być jej świątecznym cudem?

Na ogół bardzo nie lubię insta love, przesadnej słodyczy i takiej nierealistycznej wizji miłości, która rozwija się w ciągu kilku dni, ale w tej książce nawet mi to nie przeszkadzało. Być może po prostu zimowo-świąteczne powieści rządzą się swoimi prawami i rzeczy, które normalnie by mi się nie spodobały, w tym przypadku po prostu działają, a może zauroczyli mnie ci bohaterowie. Trzeba przyznać, że postaci wykreowane przez autorkę są przesympatyczne i wywołują uśmiech na twarzy swoim urokiem. Jane może jest trochę taką trzpiotką, wiecznie zabieganą i nierealistycznie ciągle uśmiechniętą, ale to taki promyczek tej powieści. Szczerze mówiąc, żałuję, że na świecie ciężko o takich ludzi, bo przydałaby się jej dobroć i pozytywne nastawienie, jakim wręcz emanuje. A jej zamiłowanie do k-dram i kultury koreańskiej przez całą książkę przypominało mi o mojej przyjaciółce, przez co naturalnie bardzo ją polubiłam. Równie sympatyczną i dającą się lubić postacią jest Michael, który jest przeciwieństwem Jane, ale na swój sposób idealnie do niej pasuje. Poukładany prawnik, wzorowy wujek i dbający o umierającą matkę syn. Jego zauroczenie Jane było słodkie, ale zauroczył mnie przede wszystkim swoim ogromnym sercem.

Niestety tak naprawdę poza relacją Jane i Michaela niewiele w tej książce się dzieje interesującego. Autorka bardzo dużo czasu poświęca na przybliżenie nam pracy głównej bohaterki i jej relacji z klientami, ale tutaj mam niestety wrażenie, że momentami było tych scen aż za dużo. A już z pewnością obyłoby się bez tych długich i żmudnych opisów pewnych sytuacji, które do fabuły niewiele wnosiły. W pewnym momencie na książkę składały się tylko spotkania Michaela i Jane, problemy rodzinne Michaela oraz zawirowania zakupowe Jane - i tak w kółko. Natomiast wątki, które moim zdaniem mogły zostać trochę bardziej rozwinięte, zostały jedynie krótko wspomniane. Pewnie nie każdemu przypadnie do gustu taka monotonia codziennych zdarzeń i szybko rozwijający się związek, który spokojnie można było trochę bardziej przeciągnąć. Zabrakło mi tu jakiegoś napięcia i emocji. Za to słodyczy, radości i ciepła nie zabrakło, co w tego typu historii uważam za plus. W końcu czy nie po to sięgamy po świąteczne powieści? Wszyscy poszukujemy tej magii świąt.

Książkę samą w sobie czytało się szybko i przyjemnie, ale nie do końca jestem przekonana do samego stylu pisania autorki. Przewijały się powtórzenia, szczególnie w wyznaniach bohaterów, a wyżej wspomniane umiłowanie do długich opisów scen stało się trochę męczące. Bardziej czułam się, jakbym czytała opowiadanie, a nie książkę, co samo w sobie oczywiście nie jest złe, ale też miałam wrażenie, że potencjał tej historii nie został do końca wykorzystany. Myślę, że to tego typu książka, która spodoba się osobom, które szukają właśnie takiego niezobowiązującego, lekkiego romansu, w którym nie ma żadnych dramatów, a jest za to pełno miłości, szczęścia i słodyczy. Ja mimo wszystko z książką spędziłam przyjemny czas, po prostu nie oszalałam na jej punkcie.


P.D. Hutton to autorka takich książek jak: "Stay with me. Dla Ciebie wszystko", "Stay with me 2. Zaryzykuj dla mnie" oraz "Serce w prezencie". Ma 26 lat i mieszka pod Radomiem. Od zawsze uwielbia pisać od zawsze, ponieqaż jest to dla niej jeden ze sposobów pokazania siebie, takim jakim się jest, bądź chciałoby być. Jak autorka pisze: "nie zawsze da się wyrazić wszelkie emocje, a za pośrednictwem odpowiedniej historii i bohaterów można dać upust wszystkiemu, co nas poruszyło w ostatnim czasie".


Autorka: P. D. Hutton
Tytuł: Serce w prezencie
Data premiery: 26.10.2022r.
Wydawnictwo: Amare
Liczba stron: 448
Ocena: 6/10

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Amare :)



Czytaj dalej »

niedziela, 18 grudnia 2022

Marah Woolf - Pierścień ognia



Taris nie może uwierzyć, że Malachi naprawdę nie żyje. Azrael nie kontaktuje się z nią, więc zdesperowana dziewczyna postanawia jechać do Londynu.

Niestety natrafia na Azraela z inną kobietą. Nie może uwierzyć w to, co widzi ale Azrael twierdzi, że Taris nic dla niego nie znaczyła, a ich umowa nie powiodła się nie z jego winy. Malachi chciał umrzeć i nie prosił o odroczenie śmierci.

Świat Taris rozpada się na kawałki. Najpierw straciła brata, potem musiała się zmierzyć ze zdradą Azraela, a to jeszcze nie koniec…

Aristoi rozkazują Taris odszukać pierścień ognia – w przeciwnym razie dusza jej brata trafi w ręce demonów. Dziewczyna nie ma wyboru: znów udaje się na poszukiwania… Demony – także te wewnętrzne – nie zamierzają jednak ułatwiać jej życia. Czy Taris odnajdzie w sobie siłę, aby się im przeciwstawić?

Śmiertelniczkę Taris i nieśmiertelnego Azraela dzieli wszystko – pochodzenie, wartości, siła, a nawet poczucie humoru. Ale może różnice tak naprawdę są po to, by łączyć?


"Pierścień ognia" to drugi tom trylogii "Kroniki Atlantydy" i akcja rozpoczyna się niemalże w tym samym momencie, w którym kończy się pierwszy tom. Osobiście strasznie się nie mogłam tej książki doczekać. Uwielbiam wszelkie historie oparte na mitologiach, antyku i ogólnie historii świata, a chociaż sama twórczość autorki jest mi nowa, szybko się w niej zakochałam. Drugi tom okazał się emocjonalną huśtawką, kontynuacją pełną kolejnych zagadek, niebezpieczeństw i skomplikowanych relacji. Powiedziałabym nawet, że to uczucia i relacje między bohaterami wskakują tutaj na pierwszy plan, a sam wątek poszukiwania insygniów zostaje w tle. Nie ma czasu na nudę, nawet jeśli książka jest momentami odrobinę za długa.

Wieści o śmierci ukochanego brata Malachiego wstrząsają Nefertari. Dodatkowo kobieta dowiaduje się, że stoi za tym nie kto inny, jak Azrael, który złamał złożoną jej obietnicę i ją wykorzystał, co tylko potęguje ból złamanego serca. Nigdy by się nie spodziewała, że to on, anioł, któremu oddała swoje ciało i serce, tak okropnie ją zrani. Nie ma już ochoty mieć nic wspólnego z nieśmiertelnymi i poszukiwaniem insygniów, które pozwolą im powrócić na Atlantydę, ale wtedy bezpieczeństwo duszy jej brata w zaświatach zostaje zachwiane. Gdy Azrael powraca i przekazuje jej żądania Ozyrysa, który wymusza na niej poszukiwania pierścienia ognia oraz korony popiołów, nie ma wyjścia, jak się zgodzić i po raz kolejny podjąć współpracę z nieśmiertelnymi. Tym razem jednak stawia wyraźne granice - między nią, a aniołem, już nigdy więcej do niczego nie dojdzie, a ich relacja pozostanie czysto biznesowa. Nawet wbrew kolejnym próbom Azraela, aby odzyskać jej serce...

Najbardziej pokochałam tę historię za to, jak autorka bawi się wszelkimi postaciami historycznymi, biblijnymi i mitologicznymi i jak sprytnie oraz umiejętnie to wszystko ze sobą łączy. Bardzo mnie cieszy, że w drugim tomie utrzymuje poziom. Być może nie każdemu aż tak bardzo się to spodoba, ale do moich ulubieńców należy wiele serii i książek opartych na mitologii, więc naturalnie ta historia szybko skradła moje serce. Z pewnością rozpoznacie wiele postaci i miejsc, które przewijają się w mitologii greckiej, nordyckiej, egipskiej, w Biblii, czy też na kartach naszej własnej historii powstawania świata. Mamy do czynienia nie tylko z ludźmi, ale też z aniołami, bogami, demonami, dżinami, archaniołami i wieloma innymi stworzeniami nieśmiertelnymi, a w obliczu wielu tajemnic i różnorodności, jaką wnoszą do historii, nie sposób się nudzić.

Tym razem akcja przenosi się na poszukiwania pierścienia ognia, kolejnego z trzech insygniów, które mają pomóc powrócić nieśmiertelnym na zatopioną przed tysiącami laty Atlantydę, ale stawka jest jeszcze wyższa. Poszukiwania stają się niebezpieczniejsze, życie bohaterów jest zagrożone, a przyszłość niepewna. Uwielbiam te zagadki, ciągłe kwestionowanie tego, komu można ufać, a komu nie, szczególnie, że w tym tomie prawda jeszcze bardziej przeplata się z podstępem i nic nie jest oczywiste. Chociaż wiele tajemnic zostaje wyjawionych, jeszcze więcej zostaje szczelnie ukrytych, gdy każdy z bohaterów walczy o to, co jest dla nich samych najważniejsze.

Chyba największą taką enigmą była dla mnie postać Seta, który staje się swego rodzaju kompanem Nefertari w tej części i jedyną osobą, której - o ironio - nadal ufa. Pomimo jego burzliwej przeszłości i trudnej relacji z Azraelem oraz resztą jego przyjaciół, dowiadujemy się coraz więcej rzeczy na jego temat, które stawiają jego poczynania w innym świetle i zmuszają bohaterów do stanięcia twarzą w twarz ze swoimi decyzjami z przeszłości. Muszę przyznać, chociaż początkowo podchodziłam do jego postaci sceptycznie, bardzo go polubiłam i dlatego zakończenie tej części tak bardzo mnie zszokowało. Mam nadzieję, że autorka będzie kontynuować rozwój jego postaci w finalnej części, bo na ten moment jest najbardziej fascynującym dodatkiem tej historii.

Nasi bohaterowie nie tylko muszą się zmierzyć z kolejnymi wyzwaniami związanymi z poszukiwaniami zaginionych reliktów, ale też z turbulencjami sercowymi. Krok po kroku sekrety i półprawdy Azraela wychodzą na jaw i w rezultacie cała relacja jego i Nefertari staje pod znakiem zapytania. O ile pokochałam ich w pierwszym tomie i bardzo im kibicowałam, tak w tej części miałam strasznie mieszane uczucia co do wielu decyzji bohaterów. Dużym katalizatorem ich rozłąki staje się przeszłość Azraela i mam niestety wrażenie, że jest to jeden z tych wątków, do których autorka sama nie do końca miała pomysł i ciągnęła go dla samego dramatyzmu. Cieszę się, że Taris nie pozwoliła sobie być tą drugą i postawiła się na pierwszym miejscu, ale jednocześnie ich ciągłe przyciąganie i odpychanie się stało się trochę męczące.

Co zabawne, to nie oni najbardziej testowali moją cierpliwość, ale Horus i Kimmy. Chociaż to Azrael i Taris są główną parą, kuzynka Nefertari i przyjaciel Aza także dostają swoje pięć minut i muszę przyznać, dawno już nie miałam takiej ochoty rwać sobie włosów z głowy, jak podczas śledzenia ich tańca wokół siebie. Mam tu na myśli głównie Horusa, którego bardzo lubiłam w pierwszym tomie, ale tutaj niestety moja sympatia do niego opadła. Zdążyłam się już przyzwyczaić do tego, że nawet w porównaniu z główną parą tej historii, która też sobie ciągle kopie dołki i wszystko utrudnia, Horus i Kimmy to najbardziej skomplikowany i dziwny duet, jaki się tu rozwinął. Co więcej, tchórzostwo i głupota Horusa wykroczyły w tym tomie poza skalę. W tej historii pełno alfa męskich bohaterów, którzy lubią myśleć nie tą częścią ciała co trzeba i roztaczać wokół siebie aurę wyższości. Całe szczęście, że Kimmy nie pozwala sobą pomiatać i, tak jak Taris, stawia wyraźne granice, bo inaczej mogłabym wejść do tej książki i kogoś udusić.

Z historii mocno osadzonej w zagadkach, poszukiwaniach i odkrywaniu historii zrobiła się z tego trochę taka melodrama mocno skupiona na związkach i postaciach, ale i tak świetnie się bawiłam. Kocham ten klimat i przywiązanie do historycznych detali, nawet jeśli autorka na potrzeby historii modyfikuje pewne fakty, bo tak naprawdę ciągle dzieje się coś (przynajmniej dla mnie) fascynującego. Polecam uzbroić się w trochę cierpliwości i wyrozumiałości dla bohaterów, a miło spędzicie czas. Ja z niecierpliwością czekam na finał!



Marah Woolf urodziła się w 1971 roku w Saksonii-Anhalt, gdzie mieszka do dziś z mężem i trójką dzieci. Studiowała historię i politykę, a publikując swoją pierwszą powieść „MondSilberLicht” w 2011 roku spełniła wielkie marzenie. Jej książki są wydawane przez Dressler i Piper Verlag i sprzedały się w ponad dwóch milionach egzemplarzy. Zostały również przetłumaczone na kilka języków. Marah Woolf otrzymała pierwszą niezależną nagrodę autorską w 2013 roku, a czytelnicy największej niemieckiej społeczności książkowej Lovelybooks regularnie przyznają jej złotą lub srebrną nagrodę czytelników.


Tytuł: Pierścień ognia
Autor: Marah Woolf
Seria: Kroniki Atlantydy. Tom 2
Tytuł w oryginale: Ring aus feuer
Data premiery: 26.10.2022r.
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 528
Ocena: 7/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!


Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia