poniedziałek, 28 lutego 2022

Podsumowanie czytelnicze lutego


W ostatni dzień miesiąca przychodzę z czytelniczym podsumowaniem! Luty dzięki przerwie międzysemestralnej pozwolił mi nadrobić kilka pozycji, na które miałam ochotę od dłuższego czasu, więc udało mi się przeczytać 11 książek! Jestem dumna z tego wyniku, bo nie miałam wiele czasu na czytanie. Nie wszystkie pozycje mnie porwały, ale ogólnie uznałabym ten miesiąc za udany. Tak prezentuje się cała lista:

Roni Loren, A może ty i ja - ★★★★★★★☆☆☆
Ella Maise, Pokochać Jasona - ★★★★★★★★☆☆
Julia Biel, Be My Ever - ★★★★★★★★★★
Ella Maise, To Hate Adam Connor - ★★★★★★★★★☆
Vi Keeland, Niestosowne Zachowanie - ★★★★★★☆☆☆☆
Ella Maise, Marriage for One - ★★★★★★★★★★
Sophie Gonzales, Perfect on Paper - ★★★★★★★★☆☆
Ava Reed, Deeply - ★★★★★★★★★☆
Tobly McSmith, Act Cool - ★★★★★★★☆☆☆
Mariana Zapata, Kulti - ★★★★★★★★☆☆
Kasie West, Przeznaczenie i pierwszy pocałunek - ★★★★★★★★☆☆ (reread)


NAJLEPSZA KSIĄŻKA MIESIĄCA:

W lutym postanowiłam wybrać dwie najlepsze książki, jedną zagraniczną, a drugą polską. Zachwycałam się już nimi na moich profilach wielokrotnie - oczywiście mowa tutaj o "Marriage for One" Elli Maise oraz "Be My Ever" Julii Biel. Kompletnie różne od siebie, ale za to cudowne. Książkę Biel miałam okazję przeczytać już drugi raz w ciągu ostatnich miesięcy i bawiłam się na niej równie rewelacyjnie jak za pierwszym razem, natomiast "Marriage for One" skradło całe moje serce i z pewnością będzie to jedna z tych książek, o której na długo nie zapomnę. Rzadko mi się zdarza, że mam ochotę przeczytać książkę jeszcze raz zaraz po jej skończeniu, ale właśnie tak było w przypadku Rose i Jacka.

NAJGORSZA KSIĄŻKA MIESIĄCA:


W tym miesiącu nie trafiłam na taką pozycję, którą nazwałabym "najgorszą". Były takie, które podobały mi się trochę mniej i raczej już do nich nie powrócę, ale to nie były złe lektury. Zresztą możecie o nich przeczytać w moich recenzjach :)

A jak wypadł wasz luty pod względem czytelniczym? Ile książek przeczytaliście?

Czytaj dalej »

niedziela, 27 lutego 2022

Ella Maise - Marriage for One



Jack and I, we did everything backward. The day he lured me into his office-which was also the first day we met-he proposed. You'd think a guy who looked like him-a bit cold maybe, but still striking and very unattainable-would only ask the love of his life to marry him, right? You'd think he must be madly in love.

Nope. It was me he asked. A complete stranger who had never even heard of him. A stranger who had been dumped by her fiancé only weeks before. You'd think I'd laugh in his face, call him insane-and a few other names-then walk away as quickly as possible. Well…I did all those things except the walking away part.

It took him only minutes to talk me into a business deal…erm, I mean marriage, and only days for us to officially tie the knot. Happiest day of my life. Magical. Pop the champagne… Not. It was the worst day. Jack Hawthorne was nothing like what I'd imagined for myself.
I blamed him for my lapse in judgment. I blamed his eyes, the ocean blue eyes that looked straight into mine unapologetically, and that frown on his face I had no idea I would become so fascinated with in time.

It wasn't long after he said I was the biggest mistake of his life that things started to change. No, he still didn't talk much, but anyone can string a few words together. His actions spoke the loudest to me. And day after day my heart started to get a mind of its own.

One second he was no one. The next he became everything.
One second he was unattainable. The next he seemed to be completely mine.
One second I thought we were in love. The next it was still nothing but a lie.

After all, I was Rose and he was Jack. We were doomed from the very beginning with those names. Did you expect anything else?



Macie takie książki, które słowo po słowie kradły kawałek waszego serca i nawet pomimo tego, że może fabularnie nie mogą się pochwalić niczym szczególnym, to czytając je czuliście się jak w domu? Właśnie tym była dla mnie trzecia już książka Elli Maise, którą czytam w tym miesiącu, "Marriage for One". Nie wiem czy spodoba się ona wszystkim - to historia, która charakteryzuje się powolnym rozwojem akcji, ma niemalże sześćset stron, które skupiają się na najmniejszych szczegółach, dzięki którym obserwujemy rozwój relacji głównych bohaterów, ale jest to najsłodszy i najpiękniejszy slow burn, jaki czytałam w ostatnim czasie. Ja uwielbiam takie romanse, które rozwijają się powoli i pozwalają czytelnikowi kompletnie zanurzyć się w fikcyjnym świecie, bo pomimo braku zaskakujących zwrotów akcji czy przesadnych dramatów, emocje czułam w każdym słowie wypowiedzianym przez bohaterów, w każdej, nawet najmniejszej czynności. Nie spodziewałam się zupełnie, że tak mnie ta historia zauroczy, ale od teraz trafia na listę moich ukochanych romansów, do których będę wielokrotnie wracać.

"What am I gonna do with you?"
I shrugged. "Keep me?"

Relacja Rosie i Jacka zaczyna się w niecodziennych okolicznościach - propozycją fałszywego małżeństwa. Gdy umiera rodzina Rosie, dzięki której miała otworzyć swoją wymarzoną kawiarnię i dowiaduje się o zmianach, przez które miejsce może odziedziczyć tylko jeśli zostanie przepisane na jej męża, kobieta traci wszelkie nadzieje na spełnienie marzenia. Nie stać jej na wykupienie posiadłości, nie pozwoli jej również na to rodzina. Więc kiedy Jack Hawthorne pracujący w firmie prawniczej zaprasza ją do swojego biura i składa propozycję udawanego małżeństwa, Rosie pomimo oczywistego szaleństwa tego planu postanawia się zgodzić. Dwa lata. Tylko tyle musi udawać jego żonę, pojawić się na kilku uroczystościach u jego boku, a w rezultacie dostaje zielone światło na otworzenie swojej ukochanej kawiarni. Wkłada w pracę nad nią całe swoje serce, zdeterminowana wykorzystać sytuację najlepiej jak może, jednocześnie unikając swojego nowego męża, którego praktycznie nie zna. Jack Hawthorne ma jednak inne plany - aby uwiarygodnić ich grę każe jej się do siebie wprowadzić, na dodatek codziennie odwiedza ją w pracy i oferuje swoją pomoc. Mężczyzna, który miał być tylko pionkiem do celu i nieznajomym, nagle staje się stałym elementem jej życia i jej oparciem. W jednej sekundzie był dla niej nikim. W drugiej staje się wszystkim. Jednakże czy w tej grze jest szansa na coś prawdziwego?

This man I had fallen for, eyes wide open.
This man who was nothing like what I had wanted for myself.
This fierce man who was the only one for me.
My family.

Ostatnio mam w zwyczaju narzekać na książki, w których główny bohater jest bogatym, aroganckim kobieciarzem, a główna bohaterka jest taką "dziewczyną z sąsiedztwa", która żyje w celibacie, prawdopodobnie dlatego, że jest ich wysyp i nie wnoszą już nic nowego, ale Ella Maise wykorzystała ten trop i stworzyła z tego coś cudownego. Nasi główni bohaterowie, chociaż na pierwszy rzut oka właśnie tacy - on bogaty, ona biedna - składają się z tylu warstw, tylu różnych cech charakteru, małych dziwactw i rzeczy, które zauważamy po czasie, że nie da się ich nie pokochać.

She had my heart in her hands. She was the only one for me; it was as simple as that.

Okazuje się, że da się stworzyć bohatera z wyższych sfer, który wcale nie jest aroganckim samcem alfa, który zaliczył połowę miasta - Jack może i jest skryty w sobie, mało się odzywa i na pierwszy rzut oka wydaje się gburowaty. Jednakże im bliżej go poznajemy, tym bardziej zaczynamy się zakochiwać w tych jego krzywych minach. Szczerze, w momencie kiedy roześmiał się po raz pierwszy, zupełnie jak Rose czułam się tak, jakbym wygrała na loterii. Poza tym czy wspominałam o tym, że absolutnie, kompletnie, bezwarunkowo go kocham? Jack zniszczył dla mnie wszystkich przyszłych facetów (książkowych i nie tylko). Wszystko, co zrobił dla Rose, każdy sposób, w który pokazywał swoją miłość do niej - kupowanie świeżych kwiatów co tydzień, pomaganie w renowacji kawiarni, odbieranie jej z pracy każdego dnia, noszenie po mieście, gdy miała mały wypadek, i wiele innych rzeczy - ten facet kompletnie skradł mi serce najmniejszymi rzeczami, które dla niej robił.

Nothing else in this world is more important than you.

Rose to również nie jest wcale kolejna typowa mdła bohaterka, która zostaje przyćmiona przez bohatera. Jej historia i w ogóle cała jej osoba skradły kolejny kawałek mojego serca - jej determinacja, aby spełnić własne marzenie o otworzeniu kawiarni, nawet pomimo potu, łez i ciągłego zmęczenia. Jej przeszłość, gdy trafiła do rodziny zastępczej, w której nie czuła się kochana. Jej siła i odwaga, gdy przyszło jej zmierzyć się z czymś niesamowicie trudnym i traumatycznym. Jej pozytywna energia, którą zarażała wszystkich wokół i jej dobre serce, które dzieliła nawet z nieznajomymi osobami. Rzadko się zdarza, że bohaterki są równie dobrze rozwinięte jak bohaterowie, taka już przypadłość tego gatunku, ale Rose szybko stała się jedną z moich ulubionych postaci.

I never let anyone take care of me. Until you. You, big idiot. Until you gave me everything that I've longed for since I was nine. Until you gave me a family. My own. The two of us against everything and everyone.

Zresztą cały związek Rose i Jacka jest godny podziwu, bo nieczęsto się czyta o tak zdrowych, pełnych zaufania i komunikujących się ze sobą parach. Jestem tak przyzwyczajona do różnych dramatów, że miłość tej dwójki do siebie, ich szczerość, gotowość do poświęceń i prawdziwe partnerstwo mnie zszokowało. Ta dwójka sprawiła, że przez większość książki motylki szalały mi w brzuchu, a na twarzy widniał szeroki uśmiech. Okazuje się, że wcale nie trzeba mieszać w życiu bohaterów dramami wyssanymi z palca tylko po to, żeby coś się działo, bo historię miłosną można poprowadzić na wiele innych sposobów. I jak wspomniałam wyżej, ich historia to slow burn, więc wszystko rozwija się bardzo powoli i stopniowo, ale ja byłam w tym absolutnie zakochana - w każdym znaku, że zaczęło się rodzić między nimi coś więcej, w każdym czynie, słowie, uśmiechu. Zostałam całkowicie zauroczona.

Your heart always has a home with me, Rose. No matter what, never forget that.

"Marriage for One" to była taka przyjemna historia, że przez długi czas będę ją wspominać jako jedna z najsłodszych, najmniej skomplikowanych, a jednocześnie przepięknych i wciągających historii miłosnych, jakie dane mi było przeczytać. I chociaż jestem świadoma, że nie każdy się ze mną zgodzi, bo takie powolne romanse trzeba po prostu lubić, ja wam ją polecam z ręką na sercu. Gwarantuję, Jack i Rose skradną kawałek waszego serca. Ella Maise opisuje ich historię w tak piękny sposób, że nie sposób się nie zauroczyć. Polecam!



Ella Maise to pochodząca ze Szwecji młoda pisarka, która zdobyła już pokaźne grono wiernych czytelników. Tworzy powieści z gatunku literatury kobiecej i obyczajowej. Z lekkością przemyca do swoich historii poczucie humoru i skłaniające do refleksji wypowiedzi, a także rozmaite emocje. Wśród opublikowanych przez nią pozycji znajdują się między innymi “The Hardest Fall” oraz “Marriage for One”.


Tytuł: Marriage for One
Autor: Ella Maise
Data premiery: 06.05.2019
Język: angielski
Liczba stron: 520
Ocena: 10/10

Czytaj dalej »

czwartek, 24 lutego 2022

Ella Maise - To Hate Adam Connor



So you may ask, who is Adam Connor? He is the recently divorced, Academy Award-winning actor who just moved in next door with his kid. He also happens to be an exquisite male specimen and the most infuriating sly bastard I’ve ever come across.

Let’s be honest here, wouldn’t you wanna take a peek over the wall to catch a glimpse of him, hopefully when he is naked? Wouldn’t you melt away after watching him work out as his five-year-old kid cheered him on? Do I even have to mention those abs, the big bulge in his pants, or that arm porn? Oh, wait, you would never spy on him? Sure…

While I was being thoughtful by not breaking and entering and was actually considering going over to offer him a shoulder—or maybe a boob or two—to cry on (y’know, because of his divorce), instead he had me thrown in jail after a small incident. Jail, people! He was supposed to grant me countless orgasms as a thank you, not a jail cell.

After that day, I was mentally plotting ways to strangle him instead of jumping his bones to make sweet love. So what if my body did more than just shiver when he whispered dirty little things in my ear? I can’t be held responsible for that. And when was the last time he’d kissed anyone anyway? Who’d enjoy a kiss with a side of heart attack?

Even if he and his son were the best things since sliced bread—and I’m not saying he was—I couldn’t fall for him. No matter what promises he whispered on my skin, my curse wouldn’t let us be. I wasn’t a damsel in distress—I could save myself, thank you very much—but deep inside, I still hoped Adam Connor would be the hero of my story.


To oficjalne - Ella Maise trafia na listę moich nowych ukochanych autorek. Nie wierzę, że zwlekałam tyle czasu z przeczytaniem "Pokochać Jasona", bo dzięki tej książce poznałam jej cudowną twórczość, a "To Hate Adam Connor" kompletnie skradło moje serce. Historia dość mocno różni się od pierwszego tomu, bohaterowie zmuszeni są zmierzyć się z wieloma problemami i gdzie historia Jasona i Olive była szybka i lekka, ta część naprawdę porusza serce czytelnika i wywołuje ogrom emocji. Można naprawdę zauważyć zmianę w stylu pisania autorki (na lepsze) i ogromnie żałuję, że nie ma polskiej wersji tej powieści. Adam i Lucy absolutnie mnie w sobie rozkochali.

I took everything inside me and told myself that this would be it. That my nights and days and everything in between would be filled with this woman. That I wouldn’t let her go. I’d be her home. I’d give her a family. I’d be her family. Her heart.

Lucy wierzy, że nad jej rodziną wisi klątwa. Kobiety z jej rodu ogółem mają ogromnego pecha i zakochanie się w kimś zawsze kończy się katastrofą. Dlatego kiedy jej chłopak zostawia ją i wyjeżdża do innego miasta, łamiąc jej tym serce, Lucy przekonana o tym, że i ją czeka los jej rodziny, postanawia sobie, że już nigdy się w nikim nie zakocha. Przygodny seks? Jasne. Ale żadnych więcej uczuć. Zmuszona opuścić mieszkanie zamieszkuje ze swoją najlepszą przyjaciółką i jej mężem, który jest słynną gwiazdą filmową. Największym plusem okazuje się być jednak jej nowy sąsiad - Adam Connor, aktor, świeży rozwodnik i samotny ojciec. Lucy i Olive nie potrafią się oprzeć i postanawiają zajrzeć zza płotu w życie tego ekscytującego aktora. Do czasu, aż Lucy prawie staje się świadkiem tragedii na jego posesji i pomimo licznych wyjaśnień trafia za sprawą Adama do aresztu za wtargnięcie. Chociaż ich początki są burzliwe i wybucha między nimi nienawiść, Adam i Lucy w końcu szczerze zaczynają się do siebie zbliżać. Jedyny problem? Lucy nie może mu pozwolić na to, aby ją w sobie rozkochał.

I wanted this girl…this strong, beautiful girl. I wanted her to be mine. To hold her hand and walk on the street. To smile with her. Do simple things. Things other people took for granted. I wanted to laugh with her. I wanted to sneak into her heart just as I’d sneaked into her bedroom.

Lucy to bardzo specyficzna postać. Ma obsesję na punkcie seksu, skłonności stalkerskie, plecie co ślina jej na język przyniesie i zdarza jej się zachowywać jak dzieciak. Zresztą, gdy ją poznajemy, spędza tygodnie na obserwowaniu przez płot Adama, co samo w sobie jest szalone (chociaż nie oszukujmy się, kogo nie zaintrygowałaby gwiazda filmowa mieszkająca za płotem naszego domu?). I pewnie znajdą się osoby, którym ta bohaterka wyda się zbyt śmiała, ekscentryczna i głośna, a może nawet infantylna. Bo rzeczywiście dokładnie taka jest - a jednak ja pokochałam ją już w pierwszym tomie, a w tej części uwielbiam ją jeszcze bardziej. Jest taka inna od typowych, spokojnych bohaterek romansów - Lucy znana jest z tego, że plecie różne rzeczy, nie ma filtra w ustach i nie daje nikomu sobą pomiatać. Jest też osobą z ogromnym murem wokół własnego serca, który zbudowała w wyniku tego, że zostało złamane już zbyt wiele razy, zarówno przez własną rodzinę, jak i byłego chłopaka. Serce mi się dla niej łamało, a jednocześnie z każdą kolejną stroną przekonywałam się o tym, że to jest właśnie mój typ książkowej bohaterki.

“I’ll hold you up, Lucy. You can trust me. I see who you are. I see who you are, and I want you to choose me. I want you to open your eyes and look at me so you can see that I have what it takes, that I can take care of your heart for you.”

Adam jest dla niej w moim odczuciu idealny - poukładany facet, który samotnie wychowuje swojego pięcioletniego synka, Aidena (który swoją drogą zyskał całe moje serce, a jego relacja z Lucy była przeurocza), wprowadza pewną równowagę do jej życia. I chociaż ich relacja nie mogłaby się zacząć bardziej katastrofalnie, obserwowanie ich drogi od nieznajomych, do wrogów, do przyjaciół, aż w końcu do miłości, to była przepiękna, pełna emocji i różnych zawiłości droga, od której nie mogłam się oderwać. Adam swoimi czynami i słowami rozłożył mnie na łopatki. Jego miłość do syna była godna podziwu, ale to jego uczucia do Lucy w dalszej części historii kompletnie mnie rozwaliły. Jego gotowość do walki o jej serce, wyrozumiałość i cierpliwość, a dodatkowo jego osobista historia, to wszystko sprawiło, że pokochałam jego postać.

It was a beautiful mess. It was the perfect mess. My heart…my own frantic heartbeat drowned out every other noise but him.

Jeśli znacie "Pokochać Jasona", to możecie się spodziewać, że w drugim tomie dostaniecie wszystko, co było dobre w tamtej historii - emocje, miłość, humor i pikanterię - i o wiele więcej. Adam i Lucy zafundują wam solidny rollercoaster emocji, istną przejażdżkę wśród różnych trudności, ale dzięki temu ich historia była jeszcze bardziej wyjątkowa. I nie wiem czy to była kwestia tłumaczenia, ale nawet styl autorki w tej części wydaje się być poważniejszy i o wiele bardziej wciągający. Ta historia składa się z tak wielu warstw, pewnych osobistych tragedii i uczuć, że nie sposób się w niej nie zakochać. Zresztą, jeśli kochacie pierwszy tom, to samą przyjemnością jest powrócić do tych bohaterów i zobaczyć jak się im układa. Jedną z moich ukochanych części całej tej serii jest przyjaźń między Olive i Lucy, z którymi nigdy nie sposób się nudzić. To chyba moje ulubione książkowe przyjaciółki, bo zawsze płaczę ze śmiechu obserwując ich wspólne akcje i poczynania.

“What did you wrap around your heart to protect yourself, beautiful girl?” I asked, letting my fingertip trail down from her cheek to her chin. Her eyes cut to mine, and I knew I had her attention. “I see you unwrap it, whatever it is you have around your heart, so I know it’s there. You change when you are with your friends, with Aiden, but as soon as you can, you wrap it back up. I hope it’s not a steel cage, Lucy. I hope you’re being gentle with your heart, taking care of it for me.”

"To Hate Adam Connor" podobało mi się o wiele bardziej niż pierwsza część, bo widać, że autorka włożyła duży wysiłek w rozwinięcie tej historii na wiele sposobów. To powieść poruszająca serce, pełna humoru i pikanterii, ale przede wszystkim pełna serca i ciepła. Mogłabym spędzić z tymi bohaterami kolejne kilkaset stron i bym się nie znudziła, a nie zdarza mi się to często. I chociaż sam wątek sławy w porównaniu z pierwszym tomem schodzi tutaj odrobinę na bok, nadal uważam te historie za jedne z najlepszych z tym motywem. Polecam wam tę książkę całym sercem!



Ella Maise to pochodząca ze Szwecji młoda pisarka, która zdobyła już pokaźne grono wiernych czytelników. Tworzy powieści z gatunku literatury kobiecej i obyczajowej. Z lekkością przemyca do swoich historii poczucie humoru i skłaniające do refleksji wypowiedzi, a także rozmaite emocje. Wśród opublikowanych przez nią pozycji znajdują się między innymi “The Hardest Fall” oraz “Marriage for One”.


Tytuł: To Hate Adam Connor
Autor: Ella Maise
Seria: Love & Hate. Tom 2
Data premiery: 06.08.2016
Język: angielski
Liczba stron: 430
Ocena: 9/10



Czytaj dalej »

poniedziałek, 21 lutego 2022

Ella Maise - Pokochać Jasona



Oto Jason Thorn - niepokorny gwiazdor, który kiedyś złamał serce pewnej dziewczyny

Już raz go pokochała. Teraz on zrobi wszystko, by ponownie zdobyć jej serce.

Olive Taylor właśnie napisała swoją pierwszą książkę. Romantyczna powieść jest na tyle dobra, że ruszają prace nad jej ekranizacją. W rolę głównego bohatera ma się wcielić gwiazdor Hollywood – Jason Thorn. Gorzej być nie mogło.

Przystojny Jason nie ma pojęcia, że postać z filmu jest inspirowana jego osobą. To właśnie on lata temu złamał serce Olive, która była w nim zakochana po same uszy. Teraz ich drogi znowu się krzyżują. Czy tym razem zwróci na nią uwagę?


"Pokochać Jasona" to książka, która chodziła za mną już od kilku miesięcy, szczególnie z powodu jej popularności na BookToku. Zresztą, od bardzo dawna miałam w planach wreszcie zapoznać się z twórczością Elli Maise i cieszę się, że wreszcie mi się to udało, bo ta książka była cudowna i już wiem, że muszę się zapoznać z innymi. Ogólnie mam dziwną relację z książkami, w których bohater(owie) jest osobą sławną, szczególnie jeśli mowa o gwiazdorach Hollywood, ale ta seria skradła moje serce od razu. I chociaż nie jest idealna, bo do pewnych rzeczy bym się przyczepiła, czytałam ją z szerokim uśmiechem na twarzy i motylkami w brzuchu. Zdecydowanie była to jedna z najlepszych powieści z tym wątkiem.

Wiecie, co się dzieje, gdy zaczynasz się zachowywać tak, jakbyś kochał dziewczynę? Albo czy wiecie, co się, do diabła, dzieje, gdy zachowujesz się tak, jakbyście ze sobą chodzili i zakochiwali się w sobie? Nie?
Pozwólcie, że wam na to odpowiem: zaczynasz gubić się we własnej pieprzonej grze. Zaczynasz myśleć, że naprawdę z nią chodzisz. A co masz, kurwa, myśleć, skoro trzymacie się za ręce, patrzycie sobie w oczy, śmiejecie się razem i po prostu cieszycie się życiem?

Olive i Jason znali się, kiedy byli dziećmi. On był najlepszym przyjacielem jej nieznośnego brata, który pochodził z rozbitej rodziny i często u nich przesiadywał. Ona była kilka lat młodsza i zakochana w nim bez pamięci. Chociaż nigdy nie traktował jej inaczej, niż młodszą siostrę przyjaciela, zawsze marzyła o byciu dla niego kimś więcej. Aż w końcu złamał jej serce swoim wyjazdem i na lata utraciła z nim kontakt. Teraz Olive ułożyła sobie życie i właśnie otrzymała ogromną szansę życiową. Producent firmowy zainteresował się zekranizowaniem jej debiutanckiej powieści, z czego nie mogłaby się bardziej cieszyć. Jedyny problem? Do głównej roli wybrano Jasona Thorna. O ironio, jest to nie tylko facet, który w młodości złamał jej serce, ale największa inspiracja dla napisania jej książki. I największy łamacz serc w Hollywood. Ich ponowne spotkanie to druga szansa od losu. Jednakże czy w świecie Hollywood, w którym panuje blistr i nic nie jest prawdziwe, relacja między aktorem o złej reputacji i zwykłą dziewczyną ma szansę przetrwać?

Ostatnio często to robiłem. Trzymałem ją za rękę, blisko siebie. Oddychałem nią. Dotykałem jej. Patrzyłem jej na tyłek. I co najważniejsze, kurwa, widziałem ją.

Jeśli kochacie wątki drugiej szansy, udawanego związku (a bardziej aranżowanego małżeństwa), od przyjaźni do miłości, a wszystko to w świecie Hollywood - ta książka będzie dla was idealna. Chyba jeszcze bardziej zakochałam się w niej właśnie dlatego, że Olive i Jason nie tylko zaczynają jako dawni przyjaciele z dzieciństwa, ale gdzieś po drodze zostają wplątani w aranżowane małżeństwo i zaczynają się zacierać wszelkie granice. Mam totalnego bzika na punkcie tego wątku, a Jason i Olive skradli moje serce. Ich historia jest idealnie lekka, bez większych dramatów, a przy tym wciąga natychmiastowo i sprawdza się idealnie jako powieść na jeden wieczór.

Mój wymarzony chłopak.
Moja miłość z dzieciństwa.
Moja pierwsza miłość.
Moja jedyna miłość.
A teraz mój udawany mąż.

Nasza główna bohaterka wynajmuje mieszkanie z trójką przyjaciół, w tym z byłym chłopakiem i prowadzi stosunkowo normalne życie. Jej debiutancka książka, która inspirowana była jej nieodwzajemnioną miłością do przyjaciela z dzieciństwa zyskuje jednak taką popularność, że niemalże natychmiastowo sprzedaje prawa do jej ekranizacji. Fajnie było zobaczyć te kilka rozdziałów z przeszłości, gdzie w typowym dla młodej nastolatki stylu wzdychała do Jasona, bo dzięki temu te rozdziały z teraźniejszości, w których dla odmiany to Jason próbował zyskać jej uwagę, były przesłodkie. Jason natomiast znany jest z tego, że sypia z wieloma kobietami z Hollywood i ciągle pakuje się w jakieś kłopoty. Gdy do sieci trafia nagranie jak uprawia seks w miejscu publicznym, producenci zaczynają odmawiać współpracy i jego kariera staje na włosku. Film na podstawie książki Olive to jego szansa na pokazanie się w nowym świetle, ale to nie wystarcza - jego agenci twierdzą, że powinien się z kimś związać na poważnie, aby poprawić swoją opinię.

- Widzisz mnie, Olive?
(...)
- Zawsze cię widziałam, Jason - odpowiedziała szeptem.

Czy ich historia miałaby w ogóle szansę wydarzyć się w prawdziwym życiu? Cóż, nie oszukujmy się, raczej nie. To bajka, kilkaset stron marzenia niejednej dziewczyny (serio, kto z nas nie chciał za młodu rozkochać w sobie gwiazdora?), ale to działa. Pożerałam kolejne strony romansu Olive i Jasona, tajemnic i intryg Hollywood i tego, co działo się między nimi w prywatności. Ta historia nie tylko wywołała szeroki uśmiech na mojej twarzy i stado motylków w żołądku, ale zawierała w sobie jedne z najlepiej opisanych i najgorętszych scen miłosnych, jakie kiedykolwiek czytałam. I pisze to osoba, której nie mogłyby takie sceny mniej obchodzić - co więcej, zazwyczaj przeczytam jedną i kolejne po prostu pomijam, bo za nimi nie przepadam, zwłaszcza gdy zaczynają się powtarzać. Ella Maise wie jednak bardzo dobrze jak pobudzić wyobraźnie czytelnika i wywołać rumieńce na twarzy. Pikanteria w tej książce była poza skalą. A najlepsze w tym wszystkim było to, że autorka umiejętnie połączyła te sceny z powolnym budowaniem napięcia i więzi emocjonalnej bohaterów, przez co ich związek nie opierał się jedynie na napięciu seksualnym, ale naprawdę można było dostrzec ich uczucia i więź.

Zajmowałem się całowaniem kącików jej ust. To tam ukrywała te sekretne uśmiechy (...). Tak samo jak pragnąłem posiąść jej piękne serce, chciałem zabrać dla siebie te uśmiechy. Chciałem być tym, który sprawia, że rozkwitają na jej twarzy.

Jak wspomniałam wyżej, to nie jest oczywiście książka idealna. Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, ale momentami styl pisania był odrobinę infantylny, a za każdym razem kiedy Jason mówił do Olive "maleńka" zwijałam się z zażenowania (to tylko takie moje czepialstwo, bo osobiście tego zdrobnienia nie lubię). Sama fabuła książki też nie powala niczym nowym, ani zaskakującym, ale mimo wszystko, świetnie się bawiłam i myślę, że w przyszłości mogłabym do niej jeszcze wrócić. Szczególnie pokochałam przyjaźń między Olive i Lucy (o której jest druga część!), do tego stopnia, że chyba nazwałabym je moimi ulubionymi książkowymi przyjaciółkami. Podobało mi się to, że chociaż głównym wątkiem był tu romans, autorka zawsze znalazła dla nich czas i miałyśmy szansę poznać je razem trochę bliżej. Ta dwójka była przy sobie na dobre i na złe, co było przeurocze.

O dziwo, okazałeś się najlepszym bólem serca na świecie, Jasonie Thornie.

Tak jak się spodziewałam, ta historia skradła kawałek mojego serca i już się nie mogę doczekać, aż przeczytam "To Hate Adam Connor", czyli historię Lucy i Adama. Bawiłam się rewelacyjnie i nawet pomimo kilku wad, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Chętnie jeszcze raz zanurzyłabym się w świecie Hollywood, jeśli miałabym na nowo obserwować drogę Olive i Jasona do zakochania. Może nie jest to wybitna historia, ale poleciłabym ją fanom szybkich romansów bez większych dramatów.


Ella Maise to pochodząca ze Szwecji młoda pisarka, która zdobyła już pokaźne grono wiernych czytelników. Tworzy powieści z gatunku literatury kobiecej i obyczajowej. Z lekkością przemyca do swoich historii poczucie humoru i skłaniające do refleksji wypowiedzi, a także rozmaite emocje. Wśród opublikowanych przez nią pozycji znajdują się między innymi “The Hardest Fall” oraz “Marriage for One”.


Tytuł: Pokochać Jasona
Autor: Ella Maise
Tytuł w oryginale: To Love Jason Thorn
Seria: Love & Hate. Tom 1
Data premiery: 19.10.19r.
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 416
Ocena: 8/10



Czytaj dalej »

piątek, 18 lutego 2022

Roni Loren - A może ty i ja



Andi Lockley, autorka bestsellerowych horrorów i podcastu kryminalnego, uważa, że świat jest przerażający i niebezpieczny. Dlatego zawsze pamięta o zaryglowaniu drzwi, a w torebce nosi pojemnik z gazem pieprzowym. Na domiar złego jej nowy sąsiad jest złowieszczo ponury i hałasuje w środku nocy…

Były strażak Hill Dawson nie może spać. Po tym, jak został ciężko ranny podczas akcji ratunkowej, musi uporać się ze swoimi emocjami. Hill czuje, że utknął w martwym punkcie, próbuje więc się pozbierać i wymyślić, co ma zrobić dalej ze swoim życiem. Nie może dopuścić do tego, by rozpraszała go ładna rudowłosa dziewczyna mieszkająca za ścianą.

Kiedy jednak ktoś włamuje się do mieszkania Andi, Hill nie może się powstrzymać przed odegraniem bohatera. Wkrótce między dwojgiem bohaterów tworzy się krucha więź. To, co zaczęło się jako sąsiedzka znajomość, może stać się czymś więcej, o ile Andi i Hill przezwyciężą swój strach i odzyskają zaufanie do samych siebie… i miłości.


Roni Loren to autorka, z którą jeszcze nie miałam styczności, ale kiedy tylko przeczytałam opis jej książki, coś mnie do niej przyciągnęło. I muszę przyznać, "A może ty i ja", chociaż raczej nie zostanie moją nową ulubioną książką, pod wieloma względami bardzo mi się podobała. Przede wszystkim dawno już nie czytałam historii, która w tak dobry sposób skupiłaby się na traumie bohaterów i drodze do jej przepracowania. Jednocześnie, pomimo ciężkich tematów, tę historię czytało mi się z lekkością i z uśmiechem na twarzy obserwowałam kolejne kroki bohaterów do uzdrowienia. To inspirująca historia dwójki bohaterów po traumatycznych przejściach.

Andi jest autorką bestsellerowych horrorów, zawsze jest przygotowana na najgorsze, bo dobrze wie, jak to jest sięgnąć dna. Gaz pieprzowy to jej najlepszy przyjaciel, nie potrafiłaby też normalnie zasnąć bez przedsięwzięcia wszelkich środków ostrożności. Hill z drugiej strony jest przedwcześnie emerytowanym strażakiem, który zbiera się po wypadku, w którym stracił nogę. Jego życie kompletnie się rozsypało i powoli stracił wszystko, na czym mu zależało. Dzieli ich jedynie ściana, ale chociaż są sąsiadami od tygodni, poznają się po raz pierwszy, gdy Hill zaczyna się do niej dobijać pewnej nocy, zaalarmowany krzykami dochodzącymi z telewizora Andi. To niecodzienne spotkanie okazuje się być jednak początkiem przyjaźni i fascynacji, która wkrótce zaczyna się rozwijać w coś więcej. Żadne z nich jednak nie szuka niczego stałego, tym bardziej Andi, w której zbliżenie się do mężczyzny wzbudza panikę. Czy uda im się przezwyciężyć strach, aby zbudować coś stałego?

Największą zaletą tej historii są jej główni bohaterowie, bo oni są jej sercem, to nimi żyjemy i to im kibicujemy. Główna bohaterka, Andi, lata temu weszła w związek z chłopakiem, który okazał się być kimś zupełnie innym, niż się spodziewała. Miłość do niego okazała się być jej największym przekleństwem, z czego ledwo uszła z życiem. Ta tragedia odcisnęła na niej piętno na zawsze, nie pozwalając jej zbliżyć się do jakiegokolwiek innego mężczyzny, bo na samą myśl o samym spaniu z kimś w jednym łóżku miała ataki paniki. Swoją traumę wykorzystuje w kreatywny sposób pisząc horrory i prowadząc słynny podcast o tej samej tematyce. Ma nadzieję, że jej opowieści będą przestrogą dla kobiet, aby zawsze miały się na baczności i były gotowe do obrony. I szczerze mogę przyznać, jako kobieta, która niejednokrotnie była ofiarą głupich męskich zachowań i sama nie wyobraża sobie wyjść nocą bez gazu pieprzowego, poczułam przywiązanie z tą bohaterką. Uwielbiam jej zamiłowanie do horrorów, które obie w mniejszym czy większym stopniu dzielimy, a jej tragiczna przeszłość absolutnie złamała mi serce.

Również Hill skradł moje serce, a zwłaszcza jego cierpliwość i chęć pomocy Andi w przezwyciężeniu jej lęku. On sam ma za sobą tragedię, która odebrała mu nie tylko nogę, ale życie, które znał i kochał. Jego narzeczona porzuciła go dla jego byłego kumpla, a na dodatek utracił nawet zamiłowanie do gotowania, które kiedyś było jej największym hobby. Nie potrafi sobie znaleźć miejsca i zajęcia, a w nocy męczy go bezsenność i depresja. Uwielbiam, absolutnie kocham to, jak szczerze przyznawał się do swoich zmagań, bo mam wrażenie, że w romansach przyznanie się do problemów i depresji to niecodzienny widok. Krok po kroku z przyjemnością obserwowałam jak odzyskiwał dawnego siebie i pomagał przy tym Andi. Obydwoje są tak barwnymi postaciami, których dotknęła tragedia, że moje serce od razu się z nimi połączyło.

Muszę jednak przyznać, że nie jestem największą fanką wątku miłosnego w tej książce. Prawdopodobnie wynika to z tego, że nie lubię zbytnio motywu friends with benefits, a właśnie od tego zaczęła się relacja Hilla i Andi. I chociaż doceniam, że był to pewien proces zdrowienia Andi, w którym na nowo odkrywała swoje granice, to niestety zabrakło mi między nimi chemii. Czasami czułam się jakbym rzeczywiście czytała historię o dwójce przyjaciół i nic więcej, jakoś nie potrafiłam się wczuć w ich relację poza aspektem przyjaźni. Jako przyjaciele pasowali do siebie idealnie, byli dla siebie oparciem w ciężkich chwilach i okazali się być właśnie tym, czego potrzebowali, aby wyzdrowieć. Ale sceny miłosne wypadły tak sobie, co było odrobinę rozczarowujące.

"A może ty i ja" to była przyjemna powieść obyczajowa, która ukazuje w jaki sposób traumatyczne przeżycia mogą wpłynąć na życie człowieka. Hill i Andi przeszli długą drogę, która nauczyła ich ponownie zaufać drugiej osobie, ale to była piękna i inspirująca droga. Ta historia raczej nie zapadnie w mojej pamięci na dłużej, bo oczekiwałam trochę większych emocji, ale doceniam ich historię, bo jako kobieta utożsamiam się szczególnie z Andi. To była przyjemna książka na dwa wieczory, więc jeśli szukacie czegoś takiego, to polecam.


Roni stworzyła swój pierwszy romans, gdy miała piętnaście lat i odkryła, że pisanie o chłopcach jest dużo łatwiejsze, niż rozmawianie z nimi w realu. Od tamtej pory jej umiejętność flirtowania nie polepszyła się ani trochę, ale za to uważa, że jej umiejętności pisarskie mocno się poprawiły.

Ma tytuł magistra pracy socjalnej i przez lata pracowała jako doradca w zakresie zdrowia psychicznego. Od niedawna pisze na pełen etat w swoim przytulnym biurze w Dallas w Teksasie, gdzie poddaje terapii bohaterów swoich książek. Zdobyła dwie nagrody RITA i New York Times i USA Today dla bestsellerowej autorki.


Tytuł: A może ty i ja
Autor: Roni Loren
Tytuł w oryginale: What if You and Me
Seria: Say Everything. Tom 2
Wydawnictwo: Słowne
Data premiery: 11 stycznia 2022
Liczba stron: 352
Ocena: 7/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Słowne!






Czytaj dalej »

środa, 16 lutego 2022

Vi Keeland - Niestosowne zachowanie





Ireland Saint James mieszka w Los Angeles i pracuje jako reporterka i prezenterka wiadomości dla Lexington Industries w porannej ramówce. Podczas tygodniowych wakacji w raju z okazji zbliżającego się ślubu swojej najlepszej przyjaciółki Mii bawi się aż za dobrze. Nie przewidziała tylko, że prywatne nagranie rejestrujące jej wygłupy wycieknie do wiadomości publicznej.

Kiedy wraca do domu, odkrywa, że jest bezrobotna. Została zwolniona ze skutkiem natychmiastowym za niestosowne zachowanie. Kobieta uważa, że niesłusznie. W efekcie, zdenerwowana, wysyła pijacką przemowę właścicielowi stacji. Grant Lexington nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś mu się sprzeciwia, więc mail od pracownicy to dla niego prawdziwy szok. Podczas wymiany wiadomości odkrywa, że wybuchowa blondynka intryguje go coraz bardziej…


Ja i Vi Keeland ostatnio mamy odrobinę niepewną relację. Chociaż niektóre jej książki absolutnie kocham, w jej najnowszych powieściach zaczęłam zauważać pewną schematyczność i przewidywalność, niemalże tak, jakby pisała tę samą historię z innymi imionami bohaterów i pewnymi zmienionymi szczegółami. Zawsze mamy bogatego głównego bohatera, który jest właścicielem słynnej firmy (albo zajmuje w niej wysokie stanowisko), który jest przy okazji nieangażującym się w związki kobieciarzem, oraz bohaterkę, która dla niego pracuje i ma jakieś problemy w życiu, no i oczywiście niedawno się z kimś rozstała, więc pozostaje w celibacie. Tym razem nie mogłoby być inaczej, co mnie ponownie odrobinę rozczarowało, nawet jeśli książkę czytało się przyjemnie i błyskawicznie.

Historia zaczyna się w momencie, gdy Ireland Saint James dostaje listem zawiadomienie o zwolnieniu z pracy w firmie, w której pracowała od lat. A wszystko za sprawą prywatnego filmiku z wakacji, który rzekomo naruszył politykę firmy za niestosowne zachowanie. Wściekła (i odrobinę pijana) kobieta postanawia wyrzucić co sobie myśli o takim traktowaniu i pisze maila do prezesa, Granta Lexingtona. W końcu nie po to harowała jak wół przez lata, aby wyrzucono ją z takiego powodu. Nie spodziewała się natomiast, że zwróci tym samym uwagę tego zamkniętego w sobie mężczyzny z mroczną przeszłością, który nie tylko pomoże jej odzyskać jej posadę, ale zaprosi ją na randkę. W końcu umawianie się ze swoim szefem byłoby niestosowne, nieprawda?

Wiecie o czym chciałabym dla odmiany przeczytać? Książkę, w której role są zamienione. W której to główna bohaterka jest pewną siebie miliarderką, będącą właścicielką dobrze prosperującej firmy, która nie angażuje się w związki, a bohater dla odmiany jest zwykłym człowiekiem, jak większość z nas, który nie zalicza każdej chętnej kobiety. Im dłużej czytam książki z tym samym schematem, tym bardziej staje się to nudne i niesmaczne. I chociaż bardzo chciałabym napisać, że się w tej książce zakochałam, to przewróciłam ostatnią stronę z poczuciem, że już przecież wiele razy czytałam coś podobnego. Nie zrozumcie mnie źle - to była dobra książka. Styl pisania autorki jak zwykle nie zawodzi, jej bohaterowie są przyjemni, z przyjemnością też zauważam, że autorka przykłada coraz większą uwagę w rozwój swoich historii na głębszym poziomie, niż kilka pikantnych scen seksu. Czegoś mi tu jednak zabrakło.

Chociaż główną bohaterką i narratorką tej powieści jest przede wszystkim Ireland, tak naprawdę niewiele o niej się dowiadujemy. Autorka zdecydowaną część tej książki poświęca na historię Granta, wplatając w książkę nawet rozdziały z jego przeszłości, które pokazują nam jego życie "przed". To kolejna rzecz, którą zauważyłam w książkach Keeland, za którą nie przepadam - te dodatkowe rozdziały, które w głównej mierze opowiadają historię głównego bohatera związaną z inną kobietą, która ma być obrazem tego, dlaczego jest obecnie takim, a nie innym człowiekiem (czytaj: zamkniętym w sobie kobieciarzem). Na to samo narzekałam ostatnio przy recenzji "Nie powinniśmy", ale jako że sięgam po romanse w wiadomym celu, wcale nie mam ochoty czytać o byłej miłości głównego bohatera i ich związku. Trochę mnie dziwi taki zabieg, bo te rozdziały nie mają nic wspólnego z historią głównej pary i dodatkowo ujmują głównej bohaterce, która kompletnie schodzi na bok, bo autorka nie rozwija jej historii.

Grant i Ireland rzeczywiście są uroczą parą i chociaż czepiam się wielu rzeczy, polubiłam tę dwójkę i im kibicowałam. Taki już urok Keeland, może nie wszystkie jej książki pokocham, ale wie jak napisać romans, bo historia Granta i Ireland była urocza, pikantna i momentami nawet emocjonalna. Dodatkowym plusem jest to, że autorka naprawdę zaczęła rozwijać swoje historie i uczucie między bohaterami, które niegdyś nazwałabym głównie erotykami. Teraz sceny łóżkowe schodzą na dalszy plan i nie powtarzają się co kilka rozdziałów, dzięki czemu nietrudno jest się wciągnąć w wątek miłosny, bo te uczucia między bohaterami czuć i widać. Obydwoje przeżyli w swoich życiach pewne tragedie i gdyby nie ta cała typowa, schematyczna otoczka, ta historia mogłaby być mocnym wyciskaczem łez. Niestety tak nie było.

"Niestosowne zachowanie" to nie będzie moja nowa ulubiona książka Keeland, ale to tylko i wyłącznie moja osobista opinia. Wiem, że wielu osobom się spodoba, bo mimo wszystko to była lekka i szybka powieść z wątkiem biurowym w tle. Chciałabym jednak przeczytać od tej autorki coś innego, bo najwyraźniej jej romanse biurowe mi się już odrobinę przejadły.


VI KEELAND to jedna z najbardziej poczytnych amerykańskich autorek romansów. Jej książki często goszczą na listach bestsellerów magazynu "New York Times". Łączny nakład jej powieści to już ponad milion egzemplarzy. Szczególną sławę przyniosły jej cykle powieściowe "Na scenie", "Cole" i "MMA fighter". Każda nowa powieść jej autorstwa niemal automatycznie staje się bestsellerem. Ogromna popularność sprawiła, że książki Keeland tłumaczone są obecnie na ponad dwadzieścia języków. Pisarka śmieje się, że jej piętą achillesową w szkole były nauki ścisłe, mimo to poślubiła nauczyciela tych przedmiotów. Jej najbardziej ukochanym miejscem do spędzania wakacji jest grecka wyspa Santorini. Mieszka obecnie w swym rodzinnym Nowym Jorku wraz z mężem i dziećmi. Swojego męża poznała w wieku sześciu lat i to właśnie z nim przeżywa nieustannie swoje love story. 


Tytuł: Niestosowne Zachowanie
Autor: Vi Keeland
Tytuł w oryginale: Inappropriate
Data premiery: 9 lutego 2022
Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki (Kobiece)
Liczba stron: 432
Ocena: 6/10


Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję księgarni Tania Książka!




Czytaj dalej »

niedziela, 13 lutego 2022

Vi Keeland - Nie powinniśmy



Okoliczności, w których poznali się Bennett i Annaliste, trudno uznać za sprzyjające. Najpierw ON widział, jak ona niszczy jego auto, próbując podrzucić mu swój mandat, a w dodatku okazało się, że oboje konkurują o pracę na tym samym wysokim stanowisku. Do tego żadne z nich nie planuje ustąpić! Tym bardziej, że przegrany zostanie oddelegowany do filii firmy w Teksasie, a oboje chcą pozostać w San Francisco.

Szykuje się zaciekła walka o klientów. Nie jest łatwo, szczególnie że Bennett wcale nie zamierza grać czysto. Dla niego liczy się jedynie zwycięstwo! Mężczyzna nie wie jeszcze, że trafił na godną przeciwniczkę. Annalise potrafi go zaskoczyć – i to nie jeden raz.

Czy tych dwoje przekona się, o jaką nagrodę w rzeczywistości warto powalczyć?


Kiedy mam ochotę na szybki, niezobowiązujący romans biurowy, najlepiej z wątkiem enemies to lovers, sięgam po Vi Keeland - proste jak słońce. Ta autorka radzi sobie z nimi świetnie i chociaż nie wszystkie jej książki przypadły mi kompletnie do gustu, na ogół dobrze się na nich bawię. "Nie powinniśmy" czekało na swoją kolej na mojej półce już od kilku miesięcy, ale jak tylko zaczęłam lekturę, naturalnie się wciągnęłam. To kolejna zabawna, pikantna i słodka historia, czyli dokładnie to, czego się spodziewałam. Niestety mam też wrażenie, że nie wyróżniła się niczym spośród wielu podobnych powieści tej autorki (jak i w sumie innych autorów) i jeśli mam być kompletnie szczera, nie zapada ona w pamięci. Piszę tę recenzję już chwilę po lekturze i dość ciężko mi przypomnieć sobie szczegóły historii, a zazwyczaj nie mam z tym aż takiego problemu.

Dzień Annalise nie mógłby się zacząć gorzej - właśnie rozpoczyna swój pierwszy dzień w firmie po fuzji, ale już rankiem wszystko się psuje, gdy dostaje mandat za parkowanie w niewłaściwym miejscu. Gdy próbuje sprytnie przerzucić go na sąsiadujący samochód tej samej marki, zaplątuje się włosami w wycieraczkę i niechcący ją wyrywa. A najgorsze? Że świadkiem całego zajścia jest nie kto inny, jak właściciel samochodu. I jej nowy współpracownik... z którym będzie walczyć o stanowisko w firmie. Przegrany zostaje oddelegowany do filii w Teksasie, a wygrany zgarnie posadę i będzie mógł zostać w mieście. Ani Bennett, ani Annalise, nie mają zamiaru się poddać i gotowi są podjąć wszelkich starań, aby wygrać i pozostać w San Francisco, nawet jeśli gra nie jest czysta. W końcu w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone, prawda? Szybko się jednak okazuje, że chociaż w życiu zawodowym rywalizacja idzie im świetnie, w życiu prywatnym zaczyna między nimi coraz bardziej iskrzyć.

Koncept walki o stanowisko w firmie między bohaterami nie jest niczym nowym, w końcu chociażby na tym wybiły się słynne "Wredne Igraszki" Sally Thorne, dlatego podchodząc do tej powieści starałam się nie mieć większych oczekiwań. Okazało się, że dobrze zrobiłam, bo miałam odrobinę wrażenie, że historia Bennetta i Annalise to właśnie taka gorsza, mniej interesująca wersja historii Lucy i Josha. Nie zrozumcie mnie źle - romanse biurowe kocham i zawsze będę kochać, chyba jednak oczekiwałabym po tej historii czegoś więcej. Bohaterowie jak zawsze są sympatyczni i łatwo jest ich polubić. Annalise jest świeżo po rozstaniu, a Bennett lata temu przysiągł sobie, że nigdy nie wejdzie z nikim w poważny związek. Oboje więc nie szukają niczego poważnego i tak też się zaczyna - rywalizacją w pracy i igraszkami poza nią.

Oczywiście w typowym dla Keeland stylu, chemia między głównymi bohaterami jest widoczna niemalże od pierwszego spotkania i trzeba przyznać, autorka dobrze wie jak zacząć historię, żeby to pierwsze spotkanie zapadło w pamięci. Mogłabym zapomnieć całą resztę, ale akcję z samochodem i mandatem zapamiętam na długo, bo nie mogłam przestać się śmiać. I oczywiście między bohaterami od razu wybucha nienawiść i rywalizacja, co przekłada się na liczne podstępy w pracy i wojnę, w której wygrać może tylko jedna osoba. Druga natomiast zostanie odesłana do całkiem innego stanu. Annalise zbiera się właśnie po rozstaniu z wieloletnim chłopakiem nie w głowie jej więc nowe związki, a już zwłaszcza nie ze współpracownikami. Natomiast historia Bennetta jest odrobinę bardziej skomplikowana, bo wiemy, że zbudował wokół swojego serca ogromny mur, przez który przebić się może tak naprawdę tylko jedna osoba - syn jego zmarłej przyjaciółki, Sophie. Autorka wplata w historię również kilka wpisów z pamiętnika Sophie, co moim zdaniem było kompletnie zbędne. Nie tylko nie wniosły one nic interesującego do historii, to na dodatek raczej mało kto ma ochotę czytać w romansidle o innej kobiecie i jej przeszłości z głównym bohaterem, nieważne czy tylko platonicznej, czy nie.

Podobała mi się relacja Annalise i Bennetta, zdecydowanie kiedy ją czytałam miałam ubaw śledząc ich rywalizację w biurze i jednocześnie drogę do zakochania, krok po kroku. Prawdę mówiąc nie ma w tej historii nic złego, czyta się ją błyskawicznie, są uczucia i emocje, a także humor i pikanteria. Mój problem jest jednak taki, że ta historia niczym się nie wyróżnia i przez to po czasie po prostu nie zapada w pamięci. Bohaterowie, chociaż sympatyczni, mogliby być bardziej błyskotliwi i interesujący, a sama fabuła to coś, o czym już czytaliśmy w innych książkach autorki. Mam takie wrażenie, że Vi Keeland skończyły się pomysły i cały czas kręci się wokół tego samego schematu, co staje się strasznie przewidywalne.

"Nie powinniśmy" to dobry romans na jeden wieczór, taka szybka historia, która raczej nie zapadnie w pamięci na dłużej. Czytałam lepsze, również spod pióra Vi Keeland, więc czuję się odrobinę rozczarowana, bo ta książka niestety nie zaskoczyła mnie niczym nowym. Prawdę mówiąc, jeśli miałabym wybierać, zdecydowanie poleciłabym inne książki Keeland, chociażby "Rywali" czy "Bossmana", bo właśnie w takiej wersji wolę tę autorkę. Bennett i Annalise są uroczy i ich historia też sama w sobie nie jest zła, ale chyba po prostu zabrakło w niej "tego czegoś". Mimo wszystko polecam, jeśli lubicie szybkie, niewymagające romanse - w tym Keeland sprawdza się idealnie.


VI KEELAND to jedna z najbardziej poczytnych amerykańskich autorek romansów. Jej książki często goszczą na listach bestsellerów magazynu "New York Times". Łączny nakład jej powieści to już ponad milion egzemplarzy. Szczególną sławę przyniosły jej cykle powieściowe "Na scenie", "Cole" i "MMA fighter". Każda nowa powieść jej autorstwa niemal automatycznie staje się bestsellerem. Ogromna popularność sprawiła, że książki Keeland tłumaczone są obecnie na ponad dwadzieścia języków. Pisarka śmieje się, że jej piętą achillesową w szkole były nauki ścisłe, mimo to poślubiła nauczyciela tych przedmiotów. Jej najbardziej ukochanym miejscem do spędzania wakacji jest grecka wyspa Santorini. Mieszka obecnie w swym rodzinnym Nowym Jorku wraz z mężem i dziećmi. Swojego męża poznała w wieku sześciu lat i to właśnie z nim przeżywa nieustannie swoje love story. 


Tytuł: Nie powinniśmy
Autor: Vi Keeland
Tytuł w oryginale: We Shouldn't
Data premiery: 29 września 2021
Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki (Kobiece)
Liczba stron: 400
Ocena: 7/10





Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia