poniedziałek, 31 stycznia 2022

Danielle L. Jensen - Królestwo Mostu



A gdybyście zakochali się w tej jednej osobie, którą przysięgaliście zniszczyć?

W dniu ślubu Lara ma dla męża tylko jedną myśl: rzucę twoje królestwo na kolana. Jako księżniczka szkolona od najmłodszych lat, by być śmiertelnie niebezpiecznym szpiegiem, wie, że Królestwo Mostu symbolizuje jednocześnie legendarne zło – i legendarną obietnicę. Jako jedyna droga przez pustoszony burzami świat, Królestwo Mostu kontroluje handel i podróże między krajami, co pozwala jego władcy się wzbogacać, a swoich wrogów– w tym ojczyznę Lary – rujnować. Kiedy więc Lara – pod pozorem wypełniania zapisów traktatu pokojowego – trafia do niego jako narzeczona władcy, jest gotowa zrobić wszystko, by osłabić obronę nieprzeniknionego Królestwa Mostu.

Ale kiedy Lara trafia do nowego domu – porośniętego bujną roślinnością raju otoczonego przez wzburzone morza – i poznaje przyszłego męża, Arena, zaczyna się zastanawiać, gdzie leży prawdziwe zło. Wokół siebie widzi królestwo walczące o przetrwanie, a w Arenie mężczyznę, który zajadle broni swoich poddanych. Dzięki swojej misji Lara coraz lepiej rozumie konflikt o most, a jednocześnie nie może dłużej ignorować uczucia, które zaczyna ją łączyć z Arenem.

A mając cel niemal w zasięgu ręki, musi podjąć decyzję – czy zniszczy króla, czy wybawi własny lud?


Jako wielka fanka powieści fantasy czuję się zobligowana napisać, że tak - żyłam pod kamieniem i do tej pory nie wiedziałam o twórczości Danielle L. Jensen. Dopóki nie zaczęłam dostawać wiadomości z poleceniami nawet nie miałam w planach jej serii "Królestwo Mostu", bo nigdy o niej nie słyszałam, ale jak tylko przeczytałam opis tej książki wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Wątek od nienawiści do miłości z dobrze rozwiniętym światem i licznymi zwrotami akcji? Więcej mi nie trzeba. Teraz z ręką na sercu mogę napisać, że przeczytałam i się zakochałam. Przepadłam na kilka dni i nic mnie nie mogło oderwać, a co więcej - już planuję zapoznać się z resztą książek autorki. Jak mogłam tak długo żyć w nieświadomości, że gdzieś tam istnieje tak dobra seria?

- Jest twoja - szepnął jej do ucha. - Ithicana. Wszystko, co mam, jest twoje. By chronić. By ulepszać.

Lara wychowywana była razem z siostrami na przyszłego szpiega, którego zadaniem było zniszczyć Królestwo Ithicany i przejąć Most, który ma być drogą do lepszego życia i wolności. Przez lata wpajano jej legendy o złym Królu i jego następcy, o tym, że Królestwo Mostu wzbogaca się na cierpieniu innych i kontroluje handel między królestwami. Gdy przybywa do Ithicany, aby spełnić warunki wieloletniego traktatu pokojowego między Ithicaną, a Maridriną, gotowa jest zniszczyć swojego przyszłego męża i doprowadzić do upadku jego Królestwa. Król Aren ma być jej środkiem do osiągnięcia celu, pionkiem w jej grze, mężczyzną, któremu złamie serce i zwycięży. Jednakże gdy zjawia się w Ithicanie i zaczyna poznawać tajemnice królestwa i swojego tajemniczego, intrygującego męża, sprawy zaczynają się jeszcze bardziej komplikować. Jej zadaniem było poznać najsłabsze punkty Króla i jego Królestwa. Lara szybko zaczęła się jednak przekonywać, że coś jest nie tak, a konflikt między królestwami jest o wiele bardziej skomplikowany, niż myślała. Kobieta staje przed wyzwaniem - posłuchać żądań swojego ojca i zniszczyć swojego męża i Ithicanę, czy stanąć po stronie wroga, który z każdym dniem staje się jej coraz bliższy.

Będzie dla niego walczyć.
Będzie dla niego krwawić.
Dla niego zginie.

Ta książka pochłonęła mnie od pierwszych stron, ponieważ autorka rozpoczęła z przytupem i zakończyła z jeszcze większym przytupem. Szokujące detale i intrygująca główna bohaterka wciągnęły mnie bez reszty szybciej, niż mogłabym się spodziewać. Ta historia kusi licznymi intrygami, krwawą walką o przetrwanie, sekretami i swoją nieoczywistością. Autorka bawi się czytelnikiem tak, abyśmy przechodzili przez całą gamę sprzecznych emocji razem z główną bohaterką, do samego końca nie wiedząc w co wierzyć, komu ufać i jak ta historia się zakończy. A nawet gdy uda nam się coś przewidzieć, historia zaraz obiera zupełnie inny kierunek, zaskakując kolejnym zwrotem akcji i wywołując szaleńcze bicie serca. Momentami czułam taką adrenalinę, jakbym sama brała udział w wydarzeniach. Rwałam sobie włosy z głowy, miałam ochotę krzyczeć na bohaterów i modliłam się o dobre zakończenie.

Lara to jedna z najciekawszych postaci żeńskich, o jakich miałam okazję kiedykolwiek przeczytać. Najlepsze w tej książce jest to, że tym razem odwracają się typowe role z romansów, w których to mamy niegrzecznego chłopca i grzeczną dziewczynkę - Lara rozpoczyna niemalże jako czarny charakter, pragnie zniszczyć Arena i doprowadzić do upadku jego i jego ludu. Niejednokrotnie robi coś, co naraża jej życie, gotowa jest jednak poświęcić się, jeśli miałoby to uratować jej królestwo. Wkrótce jednak nawet i jej postać i jej czyny przestają być tak oczywiste, bo szybko granice dobra i zła zaczynają się zacierać, a Aren okazuje się być inny, niż wpajano jej całe życie. Jej decyzje i czyny mnie frustrowały, bo jako czytelniczka miałam inny wgląd w sytuację, ale jednocześnie serce mi się łamało dla niej i decyzji, przed jaką stanęła. Przede wszystkim jestem jednak pod wrażeniem jej odwagi, przebiegłości i determinacji, ponieważ ta dziewczyna nie obawia się NICZEGO. Gotowa jest zaryzykować życiem, aby obronić tych, na którym jej zależy. I prawdopodobnie właśnie dlatego jej wewnętrzna walka była tak dobra i emocjonująca.

- Od kiedy spoczął na tobie mój wzrok, na Południowej Strażnicy, nie było nikogo poza tobą. I nawet jeśli jestem przeklętym głupcem, nigdy nie będzie nikogo poza tobą.
"Jesteś głupcem", pomyślała (...).
A to znaczyło, że było ich dwoje.

Kiedy Lara przybywa do Ithicany, spodziewa się, że jej przyszły mąż będzie szczurem, zdrajcą i mordercą, któremu zależy tylko na bogactwie. W rzeczywistości Aren okazuje się być zupełnie inny i oczywiście jak to ja - zakochałam się w nim od razu. Wątek miłosny między Arenem, a Larą, to dzieło sztuki. Cudo. I chociaż rozwija się w przerażająco powolnym tempie i niemalże do samego końca nie wiadomo jak się zakończy, jak na szpilkach śledziłam rozwój ich uczucia i relacji. To enemies to lovers w najlepszej postaci, pełne uczuć i emocji, aż czasami miałam ochotę krzyczeć, żeby wreszcie się pocałowali i dali upust całej tej chemii i napięciu między nimi. Ta dwójka to bratnie dusze, nie wyobrażam sobie lepszego połączenia.

Jeśli lubicie fantasy z dużą dawką zwrotów akcji, grą polityczną, rewelacyjnie rozbudowaną fabułą i światem, a na dodatek genialnym wątkiem miłosnym z motywem od nienawiści do miłości i aranżowanego małżeństwa, to "Królestwo Mostu" jest dla was. Dzięki przejrzystemu i lekkiemu stylowi pisania autorki ani na moment nie czułam się przytłoczona natłokiem informacji, co często się zdarza w przypadku książek z tego gatunku. Wręcz przeciwnie - chociaż od początku można się było domyślać, że ta historia wyciśnie z czytelnika wszystkie emocje, nie mogłam się oderwać. A to zakończenie? Niby je przewidziałam (co zresztą nie było trudne), a rozwaliło mi serce na milion kawałeczków. Do tego stopnia, że przez dłuższy czas nie mogłam się pozbierać. To zakończenie, po którym nie sposób nie sięgnąć po kolejną część, bo po prostu trzeba się dowiedzieć co dalej. Szczerze, ta seria zasługuje na taki sam rozgłos jak książki Armentrout, czy Maas. Polecam całym sercem!


Danielle L. Jensen urodziła się i dorastała w Calgary - największym mieście kanadyjskiej prowincji Alberta.

Początkowo ukończyła studia na University of Calgary ze stopniem licencjata w dziedzinie finansów, jednak później zdecydowała się na powrót do szkoły i ukończyła stopień z zakresu literatury angielskiej na Mount Royal University.

Autorka zasłynęła z napisania bestsellerowej "Trylogii klątwy", do której zaliczają się następujące tytuły: "Porwana pieśniarka", "Ukryta łowczyni" oraz "Waleczna czarownica". Są to książki z gatunku fantasy. W pierwszym tomie przenosimy się pod ruiny Samotnej Góry, gdzie w wyniku klątwy pewnej czarownicy przebywające tam trolle nie mogą opuszczać owego miejsca już od kilku stuleci. Tam też trafia Cécile de Troyes, która wg przepowiedni mogłaby złamać okrutny czar. Pomiędzy nią i księciem Tristanem kwitnie uczucie w atmosferze intryg politycznych i zbliżającego się buntu. W drugiej części Cécile udaje się wreszcie uciec z mrocznego miasta Trollus, gdzie władzę sprawuje tyran. Dla dobra bliskich postanawia odnaleźć wiedźmę Anushkę. W ostatnim tomie trylogii główna bohaterka oraz Tristan muszą stanąć przed największym wyzwaniem, które wydaje się być wręcz niemożliwe. By ocalić tych, którzy są dla nich ważni, muszą zaryzykować dosłownie wszystko.

Danielle już jako dziecko wyobrażała sobie siebie spędzającą w przyszłości długie godziny na pisaniu. Autorka przyznaje również, że początkowo próbowała pisać romanse, ponieważ wydawało jej się to łatwym zadaniem na początek, jednak szło jej to okropnie i wróciła na tor jej ulubionego gatunku literackiego - fantasy. Pisała w czasie wolnym i nie chciała nikomu przyznać się do tego, co robi. Dlatego wszystkich bardzo zaskoczyła, kiedy skończyła pisać swoją pierwszą powieść (2008 rok). Wtedy wiedziała już, że chce zostać pisarką i dlatego między innymi zdecydowała się na ukończenie drugiego kierunku studiów (literatura angielska) - by zarobić na swoje marzenia pracowała jako kelnerka w pubie sportowym. Kiedy tylko miała jakąkolwiek wolną chwilę - pisała.


Tytuł: Królestwo Mostu
Autor: Danielle L. Jensen
Tytuł w oryginale: The Bridge Kingdom
Seria: The Bridge Kingdom. Tom 1
Data premiery: 15 stycznia 2020
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 400
Ocena: 10/10







Czytaj dalej »

piątek, 28 stycznia 2022

Corinne Michaels - Beholden | Patronat



Próbowałam mu się opierać. Robiłam co w mojej mocy, by historia znów się nie powtórzyła.

Jackson i ja wiedzieliśmy, że ostatecznie on i tak wygra. Zburzył moje mury obronne, zlekceważył wszystkie wymówki i sprawił, że pokochałam go na przekór wszystkiemu.

A potem roztrzaskał moje serce na tysiąc drobnych kawałków.

Nie pozwolę mu na to ponownie. Oddanie mu serca po raz pierwszy było wystarczająco trudne. Jeśli znowu mnie zrani, nigdy tego nie przeboleję. Bez względu na to, co myśli sobie Jackson, nie uciekniemy przed własną przeszłością.


Z "Beholden" niestety wiąże się nieprzyjemna historia związana z patronatem medialnym, więc bez wchodzenia w szczegóły - książka leżała u mnie na półce od kilku miesięcy i niezbyt mnie ciągnęło, aby ją nadrobić. Jestem jednak ogromną fanką Corinne Michaels, a historia Catherine i Jacksona wciągnęła mnie już w "Beloved", więc w końcu udało mi się ją nadrobić. Niestety między lekturą pierwszego i drugiego tomu minęły już niemalże dwa lata, więc obawiałam się, że pamięć mnie zawiedzie, historia jednak toczy się dalej, niemalże od tego samego momentu, na którym skończyła się pierwsza część, nie miałam więc większych problemów. Jedynym wyzwaniem okazało się to, że kompletnie zapomniałam, że ta seria (a już zwłaszcza historia Catherine i Jacksona) to festiwal płaczu i złamanych serc. Myślałam, że ci bohaterowie przeszli już wystarczająco, ale okazuje się, że nie i moje serce ponownie zostało rozerwane na kawałki. 

Jak wspomniałam wyżej, historia rozpoczyna się w tym samym momencie, na którym skończył się pierwszym tom - Jackson i Catherine się rozstają, a Jackson niemalże umiera na polu walki. Chociaż między bohaterami wiele się wydarzyło, Catherine od razu wsiada w pierwszy samolot, aby być blisko ukochanego. Wie, że pomimo ich błędów i kłótni nie może pozwolić na to, aby nie było jej przy nim w momencie, gdy Jackson walczy o swoje życie. Ta niespodziewana tragedia ponownie zbliża bohaterów do siebie i pozwala im na naprawienie błędów i danie sobie drugiej szansy. Jednakże Catherine stawia Jacksonowi tylko jedno ultimatum: nigdy nie może jej okłamać, zdradzić, ani oszukać. W innym przypadku już nigdy nie da mu kolejnej szansy. Czy Jackson, niosący za sobą ogromny bagaż doświadczeń, zdoła spełnić daną jej obietnicę? Czy ich związek z góry skazany jest na niepowodzenie?

Strasznie mam mieszane uczucia odnośnie tej książki. Z jednej strony to Corinne Michaels - królowa emocjonalnych historii, autorka która swoimi słowami sprawiła, że wylałam morze łez i w tym przypadku też nie mogłoby być inaczej. Ta historia, chociaż nie była idealna, poruszyła moje serce niejednokrotnie i była napisana w naprawdę piękny, łamiący serce sposób. To historia dwójki zranionych i zagubionych osób, więc czasami ciężko było czytać o tym, jak bolesna przeszłość wpływała na ich związek. Zawsze można liczyć na Corinne, że wyciśnie z czytelnika wszystkie łzy i zostawi z niczym.

Z drugiej strony mam jednak wrażenie, że w tej części autorka trochę nie miała pomysłu jak sensownie podzielić te lekkie i trudniejsze wątki, bo w jednym momencie nudziłam się, czytając dziesiąte wyznania miłości, które w pewnym momencie zaczynały mnie już odrobinę mdlić, a w drugim czułam się przytłoczona kolejnymi dramatami i brakiem komunikacji między bohaterami. Nie trzymało się to kupy, bo w pierwszej połowie historii nie działo się praktycznie nic, a w drugiej działo się za wiele. I naprawdę ciężko mi to pisać, bo kocham książki Corinne, a jej duet opowiadający historię Natalie i Liama to jeden z moich absolutnie ukochanych romansów, ale kontynuacja historii Catherine i Jacksona mnie pod tym względem odrobinę zawiodła. Czasami miałam ochotę rzucić tę książkę w kąt i siłą myśli zmusić bohaterów to porozmawiania ze sobą, bo frustrował mnie ten brak komunikacji, zaufania i tajemnice.

Mam też wrażenie, że Catherine w tej części stała się o wiele bardziej nieznośna, zwłaszcza, że ciągłe widziała winę w innych, szczególnie w Jacksonie, a nigdy w sobie. Jej uparta natura i skłonność do dramatyzmu w pewnych sytuacjach doprowadzały mnie do bólu głowy, chociaż naprawdę starałam się ją rozumieć. Jasne, czasami zdecydowanie się z nią zgadzałam - cieszę się też, że autorka ukazała, że w miłości nie chodzi o to, aby poświęcić wszystko dla tej drugiej osoby i czasami na pierwszym miejscu trzeba postawić siebie, - ale przez większość czasu zachowywała się tak, jakby Jackson jej niemalże przeszkadzał. Ogromnym plusem jest natomiast historia Jacksona, którą wreszcie poznajemy ze szczegółami po tak długim wyczekiwaniu. Autorka przedstawia jego bolesną przeszłość i to, jak ogromny wpływ ma ona na jego życie i związki do dzisiaj, co kompletnie łamało mi serce. Oczywiście Jackson też nie jest idealnym bohaterem, tak samo jak Catherine popełnia błędy i potrafi się głupio zachowywać, ale poczułam się do niego bardziej przywiązana i wyrozumiała.

"Beholden" to była bardzo dobra książka pod względem stylu pisania i poziomu emocji, które wylewały się między stronami, ale w porównaniu z "Beloved" niestety moje zainteresowanie tymi bohaterami trochę opadło i obawiam się, że autorka niepotrzebnie przeciągnęła ich historię na dwa tomy. To zadziałało idealnie w przypadku Liama i Natalie z "Consolation" i "Conviction", ale tutaj skończyło się na tym, że pewnie dramaty były przeciągnięte na siłę i męczące. Z drugiej strony momentami naprawdę dobrze się bawiłam, bo Jackson i Catherine, chociaż nieidealni, mają chemię i łączy ich szczególny rodzaj miłości. No i trzeba przyznać, autorka pisze w cudowny i przepiękny sposób. Dlatego chociaż ten tom nie jest moim ulubionym, nadal bym go poleciła.


CORINNE MICHAELS to amerykańska autorka poczytnych romansów, która niedawno wkroczyła na polski rynek i od razu znalazła się również w polskiej czołówce najbardziej lubianych i popularnych autorów tego gatunku. Wiele z jej pobudzających zmysły i kradnących całą uwagę czytelników powieści znalazło się na listach bestsellerów takich czasopism jak „New York Times”, „Wall Street Journal” oraz „USA Today”. Corinne Michaels dorastała w New Jersey, na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Miłością do literatury romantycznej zapałała już jako trzynastolatka, kiedy zamiast oglądać telewizję zaczęła zaczytywać się w książkach Daniel Steele i Nory Roberts – autorka do dzisiaj pamięta, jak przeżywała z bohaterami tych książek zakręty życiowe, problemy, dylematy, tragedie i miłości. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła podczas wielomiesięcznej rozłąki ze swoim mężem, oficerem marynarki wojennej. Corinne Michaels przez dłuższy czas zabijała swoją samotność, czytając mnóstwo książek, aż w końcu sama usiadła przed klawiaturą i napisała pierwsze słowa swojej własnej powieści.





Tytuł: Beholden
Autor: Corinne Michaels
Data premiery: 5 listopada 2020
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Seria: Salvation. Tom 2
Liczba stron: 369
Ocena: 7/10





Czytaj dalej »

poniedziałek, 24 stycznia 2022

Chloe Gong - These Violent Delights. Gwałtowne Pasje | Recenzja przedpremierowa



W migotliwym Szanghaju budzi się monstrum. Otwiera oczy w głębinach rzeki Huangpu i rozwiera szczęki, aby posmakować cuchnącej krwi, która sączy się do wody. Smugi czerwieni ślizgają się po nowoczesnych ulicach starożytnego miasta; oplatają bruk siecią jak naczynia krwionośne, aż w końcu kropla po kropli ściekają do wody, wlewając esencję życia miasta do paszczy z innego świata. Gdy noc staje się jeszcze ciemniejsza, potwór wznosi się w górę i wreszcie wynurza się z fal leniwie jak zapomniane bóstwo. Kiedy podnosi łeb, widzi wiszący nisko opasły księżyc. Oddycha. Prześlizguje się bliżej.

Szanghaj, rok 1926. Juliette Cai i Roma Montagow są szykowani na przywódców dwóch zwalczających się gangów. Cokolwiek łączyło ich w przeszłości, ustąpiło miejsca goryczy i nienawiści…

A kiedy gangsterskie porachunki osiągają punkt kulminacyjny, w mieście szaleje zaraza, a jego mieszkańców zaczyna ogarniać panika. Zwłaszcza że w głębinach rzeki Huangpu czai się… potwór. Śmierć zbiera obfite żniwo, zaś Juliette i Roma muszą zapomnieć o tym, co ich dzieli, i zacząć działać razem. Jeśli wspólnie nie powstrzymają panującego wokół chaosu, miasto, którym mogliby rządzić, zniknie z powierzchni ziemi.


Wyobraźcie sobie... "Romeo i Julia" w latach dwudziestych XX wieku, na ulicach Szanghaju grasuje potwór, który sieje spustoszenie i śmierć wśród ludzi, a dwa zwaśnione gangi walczą ze sobą o pozycję i władzę. Właśnie ten opis od razu mnie zaintrygował i wiedziałam, że muszę przeczytać debiutancką powieść Chloe Gong. "These Violent Delights" to jedna z najpopularniejszych powieści ostatnich lat i ja sama czytałam i słyszałam o niej same dobre rzeczy, więc jako fanka fantastyki nie zastanawiałam się dwa razy. Wszyscy znamy historię Romea i Julii, wszyscy wiemy jak się potoczyła i jeśli mam być całkowicie szczera - osobiście nie jestem największą fanką tej tragedii Szekspira - ale autorka zrobiła z nią coś rewelacyjnego. Ten świat wciągnął mnie już od pierwszej strony, umiejętność trzymania czytelnika w napięciu i liczne emocje towarzyszące lekturze tej książki to coś niezastąpionego i mogę z ręką na sercu napisać, że "These Violent Delights" przeszła moje najśmielsze oczekiwania.

Juliette Cai to córka przywódcy Szkarłatnego Gangu i jego przyszła następczyni. Powraca do Szanghaju po czterech latach przebywania w Nowym Jorku, aby przygotować się do przejęcia roli. Ich największym wrogiem są Białe Kwiaty, gang prowadzony przez rodzinę Montagów, który ma zostać przejęty przez Romę - chłopaka, który lata temu złamał jej serce i którego Juliette całą sobą nienawidzi. Niespodziewanie jednak w mieście wybucha chaos, a ludzie, niezależnie czy gangsterzy, czy zwykli mieszkańcy, umierają na ulicach w wyniku dziwnej choroby, która atakuje ich ciała i w wyniku której rozrywają sobie gardła. Rozpoczyna się gra polityczna o przetrwanie i władzę nad miastem, w wyniku której Roma i Juliette ponownie się do siebie zbliżają, próbując dojść do sedna sprawy. Ich sojusz, chociaż kruchy, ma pomóc powstrzymać tajemniczego potwora siejącego spustoszenie w mieście, zanim będzie za późno. Ich gra jednak może się okazać jeszcze bardziej niebezpieczna, niż się spodziewali - i zagrozić nie tylko ich życiom, ale i sercom.

Jestem kompletnie, bezapelacyjnie, bezpowrotnie zakochana w stylu pisania Chloe Gong. Jestem przyzwyczajona do narracji pierwszoosobowej i na ogół chwilę mi zajmuje przestawienie się na perspektywę trzecioosobową, ale autorka pisze w tak wciągający, malowniczy i intrygujący sposób, że od pierwszej do ostatniej strony nie sposób się od tej książki oderwać. Niecodziennym zabiegiem jest to, że pomimo oczywistych głównych bohaterów tej powieści, autorka rozwija historię skupiając uwagę również na postaciach drugoplanowych, takich jak Benedikt i Marshall, bliskich Romy, czy też Rosalind i Kathleen, kuzynek Juliette. Dzięki temu dostajemy bardzo szczegółowy i dogłębny opis tego intrygującego świata. Szanghaj błyszczy zepsuciem, rozlewem krwi, gangsterskimi potyczkami i grami politycznymi, a jednak nie sposób nie poczuć się tym wszystkim zauroczonym, zaintrygowanym. Być może dlatego, że autorka poświęca uwagę nawet najmniejszym szczegółom, a jednak robi to w dystyngowany sposób, który nie nudzi czytelnika, a każe mu w skupieniu szukać wskazówek co do tego komu można zaufać, co się dzieje i do czego zmierza ta historia. Dawno już nie czytałam tak dobrego opisu świata, a wisienką na torcie jest to, że widać tu ogromny wpływ historii i kultury tego miasta.

Na ogół nie jestem zwolenniczką wątku gangów i bezsensownego rozlewu krwi, trzymam się z daleka od romansów mafijnych i na pewno się to w przyszłości nie zmieni, ale autorce udało się w rewelacyjny sposób ukazać zepsucie tego miasta, wpleść pewne historyczne wątki, a gdzieś pomiędzy ulokować przyszłych następców dwóch zwaśnionych grup gangsterskich, których łączy skomplikowana, splamiona krwią przeszłość i zakazane uczucie, które pomimo upływu lat nie daje im spokoju. I chociaż pojawiają się intrygi, strzelaniny, morderstwa, a nasi główni bohaterowie mają nie jedno za uszami, ta historia jest złożona z tak wielu warstw, że do samego końca ciągle byłam zaskakiwana kolejnymi zwrotami akcji. Ostatnie pięćdziesiąt stron tej powieści to istne szaleństwo, szok za szokiem, serce waliło mi tak mocno, a ja pomimo łamiącego się serca nie potrafiłam przestać czytać.

Chociaż wszyscy dobrze znamy historię Romea i Julii, okazuje się, że Juliette i Roma poza podobnymi imionami i pewnymi wątkami niewiele dzielą ze swoimi szekspirowskimi odpowiednikami. Owszem - pochodzą ze zwaśnionych rodzin i ich uczucie jest zakazane, ale poza tym jako postacie nie mogliby się bardziej różnić, co osobiście uważam za ogromny plus. Juliette jest odrobinę w gorącej wodzie kąpana, emocjonalna, silna, odważna i zdeterminowana udowodnić ojcu, że świetnie spełni się w roli przewodniczącej Szkarłatnego Gangu, natomiast Roma cieszy się reputacją przyszłego następcy swojego ojca, którego obawiają się wszyscy, skrycie jednak marzy o wszystkim innym, niż życie, które mu przypadło. Łączy ich długa i skomplikowana historia, która skończyła się złamanymi sercami i zdradą, ale właśnie to sprawiło, że ich wątek był tak niesamowicie, wciągająco dobry. Przez niemalże całą książkę odczuwałam razem z nimi tę bolesną tęsknotę za czymś, co kiedyś było tak dobre i okropny ból zdrady, który skaził ich uczucie. Zakazana chemia między tą dwójką i ich bolesne pragnienie bycia blisko siebie pomimo nienawiści sprawiły, że ta dwójka bardzo szybko stała się jedną z moich ukochanych par książkowych. Ich historia jest trudna i bolesna, ale nawet najmniejsze momenty, słowa, które ukazywały ich uczucie do siebie, były tego warte.

"Gwałtowne Pasje" to debiut warty uwagi każdego zwolennika wartkiej akcji, dobrze rozbudowanego świata i wywołującego szybsze bicie romansu, z bohaterami zapadającymi w pamięci na dłużej. Chloe Gong łączy w swojej historii retelling klasycznej tragedii z wątkiem fantastycznym i subtelnymi komentarzami na temat wielu poważnych tematów oraz historii, tworząc naprawdę rewelacyjną i intrygującą, szybko płynącą historię. Juliette i Roma, a także wielu innych bohaterów, skradli moje serce, a autorka pozostawia czytelnika z tak wieloma nieodpowiedzianymi pytaniami i otwartymi kwestiami, że pragnę tylko mieć już u siebie drugi tom, bo nie wyobrażam sobie go nie przeczytać. To historia pełna subtelnych wskazówek i zaskakujących zwrotów akcji, pełna uczuć i emocji. Nie mogłam się od niej oderwać i mogę z ręką na sercu napisać, że to jedna z najlepszych książek fantasy, jaką kiedykolwiek przeczytałam. Z niecierpliwością wyczekuję kontynuacji! A tymczasem koniecznie czytajcie pierwszy tom, zakochacie się równie szybko jak ja. Premiera książki już 26 stycznia.


Chloe Gong znalazła się na liście bestsellerów „The New York Times” dzięki powieści These Violent Delights oraz jej kontynuacji, Our Violent Ends. Niedawno ukończyła dwa kierunki na Uniwersytecie Pensylwanii: anglistykę oraz stosunki międzynarodowe. Urodziła się w Szanghaju, wychowała w Auckland w Nowej Zelandii, a obecnie mieszka w Nowym Jorku i udaje, że jest całkiem dorosła.

Po pochłonięciu wszystkich książek z działu Young Adult w lokalnej bibliotece w wieku trzynastu lat zaczęła pisać własne powieści dla zabicia czasu i od tamtej pory robi to nieustannie. Plotki głoszą, że Chloe pojawia się tajemniczo, jeśli ktoś spojrzy w lustro i trzy razy powtórzy „Romeo i Julia to arcydzieło Szekspira, które nie zasługuje na pomiatanie nim w popkulturze”.

Można ją znaleźć na Twitterze, Instagramie i TikToku pod nickiem @thechloegong.


Tytuł: Gwałtowne pasje
Autor: Chloe Gong
Seria: These Violent Delights. Tom 1
Data premiery: 26.01.2022r.
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 576
Ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar! :)

Czytaj dalej »

sobota, 22 stycznia 2022

K. A. Tucker - Forever Wild



The holiday season is upon Calla and Jonah, and with the mistletoe and gingerbread comes plenty of family drama. Jonah is bracing himself for two weeks with a stepfather he loathes, and while Calla is looking forward to her mother and Simon’s arrival, she dreads the continued pressure to set a date for their wedding…in Toronto.

Add in one bullheaded neighbor’s unintentional meddling and another cantankerous neighbor’s own family strife, and Christmas in Trapper’s Crossing will be anything but simple.


"Forever Wild" to ostatnia nowelka poświęcona historii Calli i Jonah, których znamy już od "Zostań ze mną" i tym razem spędzamy razem z bohaterami święta! To miły prezent dla fanów, którzy śledzą losy tych bohaterów od kilku lat. Chociaż historia jest krótka, wypełniona jest radością, miłością, ciepłem i idealną niespodzianką na sam koniec, a po tych wszystkich problemach i wyzwaniach, z którymi bohaterowie musieli się zmierzyć, aby w końcu odnaleźć szczęście, miło jest przeczytać taki miły, spokojny dodatek. Dzięki temu dostajemy szansę należycie się z nimi pożegnać i poczuć spełnienie, że po tak długiej podróży Calla i Jonah wreszcie znaleźli się tam, gdzie powinni być - szczęśliwi, otoczeni miłością. Moje serce nie mogłoby się z tego powodu bardziej cieszyć.

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a Calla i Jonah przygotowują się na przyjęcie w swoim domu całej swojej rodziny - w tym matki, której Jonah nie widział od lat i jego irytującego, znienawidzonego ojczyma. Calla nie może się doczekać ponownego spotkania z mamą i Simonem, jej ojczymem. Czego jednak się obawia, to ciągłych pytań o datę ślubu. Odkąd Jonah zadał to ogromne pytanie, jej matka nie daje jej spokoju z przygotowaniami wesela... w Toronto. Gdy cała rodzina zamieszkuje na dwa tygodnie razem, cały dom opanowuje szaleństwo przygotowań do świąt i wesela, przyprawiając Callę i Jonah o ból głowy. Ale to nie wszystko - ich irytujący (aczkolwiek kochani) sąsiedzi także mają swoje zdanie na ten temat. Zapowiadają się niezapomniane święta na Alasce...

Ta nowelka to taki przedłużony epilog, w którym znajdziemy wszystko, co w tej serii tak pokochałam - dużo ciepła, miłości, radości, szczęścia, emocji. To też najlżejsza część tej historii, wolna od zbędnych dramatów, więc czytając ją dostajemy ostatnią szansę, aby się kompletnie zanurzyć w tym świecie i na moment, jeszcze raz, zniknąć w górskim miasteczku na Alasce i na nowo zakochać się w tych bohaterach. Calla i Jonah są w tej części absolutnie cudowni, po tylu wyzwaniach, które los stawiał im na drodze, z szerokim uśmiechem czytałam jak wreszcie im się wszystko ułożyło. Dodajmy do tego ich szaloną rodzinkę, która zjechała się na święta z różnych części świata i dostajemy szaloną, przeuroczą historię.

Miło było wreszcie doświadczyć pierwszego spotkania rodzin Calli i Jonaha, a w połączeniu z ekscentryczną kobietą z miasteczka, gburowatym sąsiadem (który szybko stał się jednym z moich ulubionych bohaterów tej serii) i Agnes, którą poznaliśmy już w pierwszym tomie, w domu bohaterów zapanował chaos i szaleństwo przygotowań do ślubu. Uwielbiam to, jak autorka zakończyła ich historię, i to nie tylko Jonah i Calli, ale każdej innej postaci drugoplanowej, których historię rozwijała od dwóch części. Nie wyobrażam sobie lepszego zakończenia.

"Forever Wild" to cudowna, zimowo-świąteczna nowelka dla fanów tej historii. Była pełna klimatu, rodzinnego ciepła i miłości, a ja z ogromną przyjemnością po raz ostatni powróciłam do tych bohaterów. Jeśli jeszcze nie znacie tej serii, to koniecznie musicie ją nadrobić! Chociażby "Zostań ze mną", która wyszła w polskiej wersji. Polecam całym sercem!




K.A. TUCKER - K.A. Tucker to kanadyjska pisarka urodzona w małym mieście niedaleko Ontario. Pierwszą książkę napisała w wieku sześciu lat - z pomocą zaprzyjaźnionej bibliotekarki i pudełka kredek. Jest bibliofilką, lubiącą czytać książki bardzo różnorodnych gatunków - począwszy od fantasy, po literaturę z gatunku chick lit. Jest autorką bestsellerowych serii: Dziesięć płytkich oddechów oraz Burying Water. Pisze również porywające historie, takie jak: Przez niego zginę oraz Zanim odejdziesz (wkrótce). Obecnie mieszka wraz z mężem i dwiema pięknymi córeczkami w spokojnym miasteczku niedaleko Toronto.




Tytuł: Forever Wild
Autor: K.A. Tucker
Seria: Wild at Heart. Tom 2.5
Data premiery: 1 grudnia 2020
Liczba stron: 158
Język: angielski
Ocena: 10/10



Czytaj dalej »

środa, 19 stycznia 2022

K. A. Tucker - Wild at Heart



Calla Fletcher returns to Toronto a different person, struggling to find direction and still very much in love with the rugged bush pilot she left behind. When Jonah arrives on her doorstep with a proposition she can’t dismiss, she takes the leap and rushes back to Alaska to begin their exciting future together.

But Calla soon learns that even the best intentions can lead to broken promises, and that compromise comes with a hefty price—a log cabin in interior rural Alaska that feels as isolating as the western tundra.

With Jonah gone more than he’s home, one neighbor who insists on transforming her into a true Alaskan, and another who seems more likely to shoot her than come to her aid, Calla grapples with forging her own path. In a world with roaming wildlife that has her constantly watching over her shoulder and harsh conditions that stretch far beyond the cold, dark, winter months, just stepping outside her front door can be daunting.

This is not the future Calla had in mind, leaving her to fear that perhaps she is doomed to follow in her mother’s fleeing footsteps after all. 


K. A. Tucker była jedną z pierwszych autorek, które lata temu sprawiły, że zakochałam się w czytaniu książek i jej romanse do tej pory są jednymi z moich ulubionych. Historię Calli i Jonah mieliśmy szansę poznać już w "Zostań ze mną" i do tej pory jest to jedna z tych historii, które niesamowicie miło wspominam. Niestety wydawnictwo na tym zaprzestało wydawanie książek autorki, więc pomimo kontynuacji nigdy nie dostaliśmy szansy przeczytania o tym, co wydarzyło się po tym "i żyli długo i szczęśliwie", które dostaliśmy pod koniec pierwszego tomu. "Wild at Heart" jest odpowiedzią na wszystkie nurtujące pytania i szansą na ponowne spotkanie z ukochanymi bohaterami, którzy budują razem swoje wspólne życie. Ta książka to był miód na moje serce, źródło nieustającego uśmiechu na twarzy, motylków w żołądku, a nawet typowego dla Tucker bólu serca. Ponownie zakochałam się w Alasce i tych bohaterach (a także wielu nowych!), i nie wyobrażam sobie lepszego zwieńczenia ich historii.

Pod koniec "Zostań ze mną" autorka pozostawiła nas z jednym pytaniem - czy Jonah i Calla dadzą radę pójść na kompromis, aby zbudować wspólną przyszłość, czy ich związek skazany jest na niepowodzenie? Ta dwójka pochodzi z kompletnie różnych światów, o czym przekonaliśmy się już w pierwszym tomie, obydwoje jednak nie są w stanie z siebie zrezygnować. Więc kiedy Jonah staje na progu mieszkania Calli i prosi ją o to, aby zamieszkała z nim na Alasce i dała im szansę, kobieta nie widzi innego rozwiązania, jak podjąć tę najbardziej szaloną decyzję w swoim życiu i zaufać swojej miłości do ukochanego pilota. Calla i Jonah kupują dom w środku niczego, rzucając się w wir przygotowań do wspólnego życia na Alasce, obiecując sobie, że zrobią wszystko, aby tym razem im wyszło. Wkrótce jednak obietnice stają się coraz większym wyzwaniem, gdy okazuje się, że Jonah więcej czasu spędza poza domem niż w nim, nowy sąsiad ich nienawidzi, a Calla nie potrafi znaleźć sobie miejsca w nowej sytuacji. Czy właśnie tak powinno wyglądać jej nowe życie? Bezustanne czekanie na powrót ukochanego, samotność, brak poczucia przynależności?

Muszę przyznać, że ta książka (i nowelka "Forever Wild") leżały na mojej półce już kilka dobrych miesięcy i świadomie odkładałam ich lekturę w czasie, bo byłam przerażona, że nie spełnią moich oczekiwań. Kontynuacje dobrych historii, zwłaszcza jeśli chodzi o literaturę kobiecą, niestety nie zawsze kończą się dobrze, a ja bardzo nie chciałam, aby coś mi zniszczyło pierwszy tom, który absolutnie kocham. Cieszę się jednak, że się nie śpieszyłam, ponieważ idealnie wpasowałam się klimatem do otaczającej nas zimy, a dość szybko okazało się też, że kompletnie nie było czego się obawiać. Wciągnęłam się w tę historię z taką łatwością, jakbym nigdy się z tymi bohaterami nie pożegnała, a powrót do tego świata był jak powrót do miejsca, które otula czytelnika miłością, ciepłem i bezpieczeństwem.

Calla i Jonah to już nie są ci sami bohaterowie, których poznaliśmy w pierwszym tomie. Dawno zapomniana została wszelka nienawiść, która ich połączyła i przemilczane słowa, które doprowadziły do ich rozstania. Teraz oboje wchodzą w ten związek z pełną determinacją, aby im się udało, gotowi się poświęcić dla ich wspólnej przyszłości. Oczywiście nie obyłoby się bez problemów i bólu serca, w końcu nie byłaby to książka Tucker, gdyby trochę nie pobawiła się sercami czytelników i nie doprowadziła do łez, ale ta historia okazała się być takim idealnym zimowym otulaczem, pozwalającym nam na obserwowanie domowego życia ukochanych bohaterów i tego, jak ich miłość tylko rośnie i się wzmacnia. Jonah i Calla muszą zmierzyć się z wieloma wyzwaniami, aby ich wspólne życie miało szansę przetrwać, ale to nadal ta sama, szalenie w sobie zakochana para, którą tak pokochaliśmy. Ich historia to istny rollercoaster emocji, ale jestem niesamowicie wdzięczna, że dostałam szansę poznać dalszą część ich wspólnego życia.

Najbardziej uwielbiam jednak to, że ta historia to o wiele więcej niż romans. To historia pełna rodzinnego ciepła, przyjaźni starych i nowych, to powieść o odkrywaniu swojego miejsca na świecie. Dzięki tej książce mieliśmy szansę poznać jeszcze bliżej Callę, która za wszelką cenę stara się odnaleźć w tej zupełnie nowej rzeczywistości i odkryć tę jedną rzecz, która da jej poczucie przynależności i celu. Ilu z nas codziennie zmaga się z takimi problemami, codziennie szukając swojego miejsca? Absolutnie zakochałam się w niepowtarzalnym klimacie tej książki, w dzikiej Alasce przysypanej śniegiem, gdzie życie jest odrobinę inne, w mieszkańcach miasteczka, którzy skradli kawałek mojego serca. Moje serce puchło z miłości dla niemalże każdej postaci tej serii (może poza Marie, która o ironio jest główną bohaterką 4 tomu... z kilku powodów okropnie mnie irytowała w tej części). Każda postać poboczna miała ważny wkład w tę historię i stała się częścią tej małej rodziny, do której z pewnością jeszcze nie raz powrócę. 

"Wild at Heart" to była idealna kontynuacja historii Jonah i Calli, zwłaszcza dla osób, którzy pokochali ich w pierwszym tomie równie mocno jak ja. Koniecznie musicie się z nią zapoznać, jeśli chcecie zobaczyć jak Calla i Jonah budują razem życie, poznają nowych przyjaciół i mierzą się z nowymi wyzwaniami. To historia pełna ciepła, humoru, miłości i przyjaźni - uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy ją czytałam. Ci bohaterowie naprawdę przeszli ogromną przemianę. Sposób pisania autorki sprawił, że czułam się niemalże tak, jakbym była na Alasce razem z bohaterami i nie mogłabym jej wam bardziej polecić.




K.A. TUCKER - K.A. Tucker to kanadyjska pisarka urodzona w małym mieście niedaleko Ontario. Pierwszą książkę napisała w wieku sześciu lat - z pomocą zaprzyjaźnionej bibliotekarki i pudełka kredek. Jest bibliofilką, lubiącą czytać książki bardzo różnorodnych gatunków - począwszy od fantasy, po literaturę z gatunku chick lit. Jest autorką bestsellerowych serii: Dziesięć płytkich oddechów oraz Burying Water. Pisze również porywające historie, takie jak: Przez niego zginę oraz Zanim odejdziesz (wkrótce). Obecnie mieszka wraz z mężem i dwiema pięknymi córeczkami w spokojnym miasteczku niedaleko Toronto.




Tytuł: Wild at Heart
Autor: K.A. Tucker
Seria: Wild at Heart. Tom 2
Data premiery: 1 marca 2020
Liczba stron: 400
Język: angielski
Ocena: 9/10




Czytaj dalej »

niedziela, 16 stycznia 2022

Sarah Hogle - Miłosny układ | Recenzja przedpremierowa



Kiedy twój najgorszy wróg jest jednocześnie twoim narzeczonym...

Naomi i Nicholas są parą idealną. Wkrótce ma się odbyć ich wystawne, eleganckie wesele. Tymczasem... mają siebie serdecznie dość.

Niestety osoba, która wycofa się pierwsza, będzie musiała także pokryć niebotyczne koszty niedoszłego wesela. Kiedy Naomi orientuje się, że nie tylko ona udaje szczęście na myśl o wspólnej przyszłości, oboje rozpoczynają wojnę podjazdową: uciekają się do sztuczek, złośliwych kawałów i różnych podstępów, byle tylko dokuczyć drugiemu i zmusić go do zerwania. Wszystkie chwyty są dozwolone.

Okazuje się jednak, że gdy nie mają już nic do stracenia, nareszcie mogą być sobą. Co więcej, tak doskonale bawią się, dręcząc się nawzajem, że cała sytuacja zaczyna nabierać zupełnie innego charakteru…


"Miłosny układ" to była moja najbardziej wyczekiwana premiera 2022 roku odkąd tylko się dowiedziałam, że wychodzi polska wersja. Nie zliczę ile razy przewijała mi się na BookToku czy na Bookstagramie, dlatego naturalnie wzrosła moja ciekawość i zabrałam się za nią niemalże jak tylko do mnie dotarła. Tak jak przeczuwałam, kompletnie się w tej historii zakochałam, a dużym powodem jest fakt, że jeszcze nigdy nie czytałam tego typu romansu - historii miłosnej na opak. Jednym się to spodoba, inni pewnie książkę znienawidzą, ale ja od pierwszej strony do ostatniej nie mogłam się oderwać, przeżywając całą gamę emocji jakbym to ja była bohaterką książki. Zdecydowanie będzie to jedna z tych historii, które na długo zapadną mi w pamięci.

Wyobrażacie sobie planować swój ślub i nagle zdać sobie sprawę, że tak naprawdę kochacie swojego narzeczonego może w 40%? Naomi i Nicholas zaręczyli się rok temu i chociaż powinien to być cudowny okres przygotowań do najpiękniejszego dnia w ich życiu, te dwanaście miesięcy okazało się być powolnym procesem odkochiwania się w sobie. Naomi z dnia na dzień ma coraz większy problem w wymienieniu rzeczy, które kiedyś pokochała w Nicholasie. Za to z łatwością wymieniłaby te, które doprowadzają ją do szału. To, że on nie pasuje do jej świata, a ona do jego. To, że traktuje ją z wyższością i nienawidzi jej przyjaciół. A przede wszystkim jego zgryźliwa i ciągle poniżająca ją matka, która całkowicie przejęła stery nad ich weselem, robiąc z tego całe przedsięwzięcie, w którym Naomi i Nicholas najwyraźniej mają tylko wystąpić. Naomi pragnie jedynie zerwać zaręczyny i zapomnieć o tej porażce, wie jednak, że robiąc to zostałaby poniżona, a na dodatek musiałaby ponieść niebotyczne koszty wesela. Postanawia więc doprowadzić do tego, aby to Nicholas ją porzucił. Ich mała wojna prowadzi do wielu złośliwych żartów i otwierających oczy kłótni, ale chociaż początkowo miała być ich końcem, Naomi i Nicholas zaczynają sobie zdawać sprawę, że być może podeszli do tego związku od kompletnie złej strony. Czy będą w stanie go uratować zanim będzie za późno?

Nie przeraża mnie już, że się przed nim odsłaniam. Nie upadnę, bo mnie trzyma. Jest tuż obok, ja też go trzymam.

Jeszcze nigdy nie czytałam tak inteligentnie złośliwej i błyskotliwej książki w stylu filmu "Jak stracić chłopaka w 10 dni". Patrząc na zarys fabuły, można by było pomyśleć, że historia złamie nam serce i wyciśnie z wszelkich chęci do życia, no bo kto chciałby przeczytać romans o parze, która się w sobie odkochuje i pragnie doprowadzić partnera do zerwania? Okazuje się, że właśnie w tym tkwi całe sedno tej historii. Absolutnie i nieodwracalnie zakochałam się w relacji tych bohaterów i chociaż słowa mówią jedno, dość szybko okazuje się, że to czyny krzyczą najważniejsze. Historia Naomi i Nicholasa sama w sobie może i jest smutna, bo obserwujemy wszystkie te momenty, w których się ranią i wyrzucają sobie najgorsze, ale przyłapałam się na tym, że aż dziękowałam niebiosom za to, że wreszcie dają upust swojej frustracji i szczerze mówią (a raczej krzyczą) o swoich emocjach.

Autorka w inteligentny i naprawdę przezabawny sposób ukazuje, że żaden związek, nieważne jak bardzo osoby się kochają, nie przetrwa, jeśli między partnerami nie będzie szczerości, zaufania i gotowości do poświęceń. Gdy bohaterowie poznają się po raz pierwszy, dość szybko między nimi iskrzy i nie potrzeba wielu czasu, aby w pełni się zaangażowali. Ale okazuje się, że pośpiech i pragnienie ukazania się z jak najlepszej strony mogą mieć ogromne konsekwencje, gdy uderza w nich rzeczywistość i zdają sobie sprawę, że pomimo pierścionka na ręce Naomi, tak naprawdę zupełnie się nie znają. A raczej - wiedzą o sobie tylko to, co chcieli pokazać. Bohaterowie gdzieś po drodze się gubią, pojawiają się złośliwość, docinki, kłamstwa, cisza. Dom przemienia się w pole bitwy, a miłość schodzi na daleki plan. I nie ukrywam, nawet moje serce momentami się krajało. Nie obyło się bez łez, bólu i bezsilności. Ale te gorsze momenty zostają przyćmione przez każdą kłótnię, każdy psikus, wzajemne dokuczanie sobie, ponieważ to właśnie dlatego tak mi się ta książka podobała.

- Nie powiedziałeś, że mnie kochasz.
- Nieprawda.
- Przecież nie powiedziałeś.
- Mówię ci to ciągle, tylko bardzo, bardzo cicho. Mówię to, gdy jestem w innym pomieszczeniu albo zaraz po tym, gdy się żegnamy. Kiedy masz na uszach słuchawki. Kiedy zamykasz za sobą drzwi. Mówię to w myślach za każdym razem, gdy na mnie patrzysz.

Nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam ze śmiechu czytając jakieś romansidło. Naomi i Nicholas bezustannie doprowadzali mnie do bólu brzucha ze śmiechu, a nawet w ich złośliwościach pełno było uroku i miłości, która wcale nie znika tak łatwo między osobami, które do siebie po prostu pasują. A według mnie ci bohaterowie dobrali się idealnie i chociaż chwilę im zajęło, żeby dojść do tego wniosku, obserwowanie każdego małego momentu, w którym ich wzajemna miłość prześwitywała ponad ból i frustrację, to było cudowne doświadczenie. Oboje muszą przejść przez wiele, aby nauczyć się, że związki to ciągła praca. Że najważniejsze jest partnerstwo i wsparcie w trudnych momentach, a nie zamykanie się w sobie. Droga do ich ponownego zakochania się była przepiękna, pełna humoru i emocji i jestem pod wrażeniem, bo autorce udało się ukazać kompatybilność tych bohaterów nawet w momentach, gdy odpychali się jak dwa bieguny.

Przeczytałam w swoim życiu setki romansów, ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z historią miłosną na opak. Ta książka to był powiew świeżości w przepełnionym schematami gatunku literackim i wiem, że ta historia zapadnie w mojej pamięci na bardzo długi czas. Autorce udało się stworzyć komedię romantyczną z uczuciem i niepowtarzalnym humorem, a Naomi i Nicholas kompletnie skradli moje serce. Zakochałam się w ich historii, kibicowałam im z całej siły z rumieńcami i szerokim uśmiechem na twarzy, bo jak się okazało - prawdziwie "są siebie warci". Ostatnie sto stron sprawiło, że stado motylków szalało w moim brzuchu, bo autorce w najcudowniejszy sposób udało się pokazać, jak ważne jest, aby w związku walczyć przeciwko rzeczom, które mogły ich bezpowrotnie zniszczyć.

Słowo "miłość" przybiera kształt Nicholasa. Jest nim wypełnione. [...]
Poznaliśmy się od najgorszej strony. Walczyliśmy z przeciwnościami i zwyciężyliśmy. [...] Będziemy musieli wybierać siebie nawzajem wciąż od nowa i zawsze stać po swojej stronie, nigdy nie pozwalając sobie zapomnieć o tym, co dobre, gdy będziemy przechodzić gorszy okres. To ciężka praca. Ale coś wam powiem.
Nicholas Benjamin Rosefield jest tego wart.

"Miłosny Układ" to moja nowa ukochana książka, idealna komedia romantyczna z idealnie złośliwym humorem i idealnie nieidealnymi bohaterami, którzy może wcale nie są aż tak niekompatybilni, jak im się wydaje. Historia (nie)miłosna Naomi i Nicholasa nie tylko doprowadziła mnie do łez ze śmiechu, ale skradła kawałek serducha, który już nigdy do mnie nie wróci. Jeśli lubicie inteligentny, cięty humor, może trochę niedojrzałych, ale absolutnie czarujących bohaterów i dużo miłości, to koniecznie czytajcie tę powieść. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy się ze mną zgodzi i pewnie znajdą się tacy, którzy tę książkę znienawidzą za jej specyficzność, ja jednak polecam ją całym sercem. Premiera już 26 stycznia!


Tytuł: Miłosny układ
Autor: Sarah Hogle
Tytuł w oryginale: You deserve each other
Data premiery: 26.01.2022r.
Wydawnictwo: MUZA
Liczba stron: 384
Ocena: 10/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu MUZA!






Czytaj dalej »

środa, 12 stycznia 2022

Ali Hazelwood - The Love Hypothesis



As a third-year Ph.D. candidate, Olive Smith doesn't believe in lasting romantic relationships, but her best friend does, and that's what got her into this situation. Convincing Anh that Olive is dating and well on her way to a happily ever after was always going to take more than hand-wavy Jedi mind tricks: Scientists require proof. So, like any self-respecting biologist, Olive panics and kisses the first man she sees.

That man is none other than Adam Carlsen, a young hotshot professor and well-known ass. Which is why Olive is positively floored when Stanford's reigning lab tyrant agrees to keep her charade a secret and be her fake boyfriend. But when a big science conference goes haywire, putting Olive's career on the Bunsen burner, Adam surprises her again with his unyielding support and even more unyielding... six-pack abs.

Suddenly their little experiment feels dangerously close to combustion. And Olive discovers that the only thing more complicated than a hypothesis on love is putting her own heart under the microscope.


Jeśli miałabym wymienić książkę, o której w ostatnich miesiącach słyszę niemalże codziennie, byłaby nią właśnie debiutancka powieść Ali Hazelwood "The Love Hypothesis". A ja, ogromna fanka wątku udawanego związku, oczywiście nie mogłam się oprzeć kupieniu jej i sprawdzeniu na własną rękę z jakiego powodu jest wokół tej powieści taki szum. I muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Ta historia wciągnęła mnie od pierwszych stron, a napięcie między bohaterami było tak namacalne, że uśmiech nie schodził mi z twarzy, a rumieńce na stałe zawitały na moich policzkach. Pełna błyskotliwego humoru, emocji i napięcia powieść, obok której nie da się przejść obojętnie.

You just had to go and make me fall for you, she thought, blinking against his skin. You absolute ass.

Olive Smith skupia się tylko na zdobyciu tytułu doktora i nad badaniami nad rakiem, bycie w związku to tak naprawdę ostatnia rzecz w jej głowie. Kiedy jednak zauważa, że jej najlepsza przyjaciółka z szacunku do niej ciągle odmawia byłemu chłopakowi Olive, który jest jednocześnie ich przyjacielem, kobieta postanawia zrobić coś w tym kierunku. Potrzebuje czegoś, co przekona Ahn, że nie czuje już nic do Jeremy'ego i że powinna się z nim umówić - więc gdy wpada na przyjaciółkę w dzień, gdy rzekomo powinna być na randce, w wyniku lekkiej paniki całuje na korytarzu pierwszego napotkanego mężczyznę.

Jak się okazuje, mężczyzną jest Adam Carlsen, młody profesor na uniwersytecie, na którym Olive studiuje i jednocześnie postrach wszystkich studentów. Olive przekonana jest, że nie mogła trafić gorzej, jednak zostaje zaskoczona, gdy Adam proponuje, by udawać jej chłopaka. Pomogłoby to zarówno jej, jak i jemu, więc komu mogliby zaszkodzić? Szybko okazuje się, że chociaż Adam jest wymagający i poważny, potrafi być też cudownym przyjacielem i ich cotygodniowe, środowe randki na niby, stają się główną atrakcją jej tygodnia. Udawanie jego dziewczyny zaczyna coraz bardziej przypominać zakochiwanie się, jednak Olive nie może sobie na to pozwolić. Musi podjąć decyzję, czy warto nadal ciągnąć to przedstawienie, zanim ktoś zostanie zraniony.

"You know, when I have no more friends and everyone hates me because of this fake-dating thing, I'll be super lonely and you are going to have to hang out with me every day. I'll annoy you all the time. Is it really worth being mean to every grad in the program?"
"Absolutely."

Z książkami, które nagle zyskują popularność, mam taki problem, że nigdy nie wiem czego się spodziewać. W większości przypadków okazują się one przechwalone i wcale nie tak dobre, jak wszyscy mówią, ale czasami trafiają się takie perełki jak "The Spanish Love Deception" Eleny Armas (którą również recenzowałam) i właśnie "The Love Hypothesis", że zaczynam się zastanawiać, że może coś w tym jest. Nie spodziewałam się, że tak tę książkę pokocham, a przepadłam bez reszty. Być może dlatego, że zawiera w sobie dokładnie to, co kocham w romansach - wątek udawanego związku, humor, emocje, napięcie, intrygujących i sympatycznych bohaterów, no i powoli rozwijający się wątek miłosny, który wywoływał szybsze bicie mojego serca oraz motylki w brzuchu.

Hipoteza: Dajcie mi książkę z gburowatym, skrytym w sobie bohaterem, który skrycie od lat podkochuje się w głównej bohaterce, więc zgadza się zostać jej udawanym chłopakiem, aby móc spędzać z nią czas, a ja przepadnę kompletnie. I co z tego, że Adam Carlsen tak naprawdę nie istnieje? I nikt nie będzie mi kupował moich wymyślnych kaw i dokarmiał słodyczami na udawanych randkach, bo jestem biedną studentką, tylko po to, aby mnie uszczęśliwić? Nieważne, że faceci tacy jak Adam nie istnieją, nie powstrzymało mnie to przed tym, żeby przez dobre 370 stron zakochiwać się w nim razem z Olive. Chociaż jest znienawidzonym profesorem na uczelni, który wymaga od swoich studentów 1000% i często czepia się różnych rzeczy, w rzeczywistości okazuje się być cudownym człowiekiem. Uwielbienie jakie okazywał Olive w najmniejszych czynach, nawet jeśli skrywał je pod maską, absolutnie roztopiły moje serce.

I'm starting to wonder if this is what being in love is. Being okay with ripping yourself to shreds, so the other person can stay whole.

Muszę jednak wspomnieć tutaj również o Olive, bo romanse mają niestety to do siebie, że bohaterki zostają zazwyczaj przyćmione przez ich obiekty miłosne, a Olive to była cudowna, inspirująca osoba, którą pokochałam od pierwszej strony. Jako kobieta obracająca się w kręgach zdominowanych przez mężczyzn i do tego naukowiec, ciągle ma pod górkę, ale pokazuje, że jej płeć wcale nie jest wyznacznikiem jej wartości i bycie kobietą nie oznacza, że jest słabsza, czy mniej inteligentna. Jej determinacja nie pozwala jej się poddać, nawet gdy zostaje zmuszona do rzeczy, z którymi nie czuje się komfortowo. Autorka poruszyła tutaj również bardzo ważny temat wykorzystywania studentek przez profesorów, o czym w środowisku akademickim nie lubi się mówić, a jest to coś niesamowicie ważnego. Olive szybko stała się jedną z moich ulubionych bohaterek książkowych.

Ogromną przyjemnością było obserwować, jak Olive i Adam przechodzą od kompletnych nieznajomych, do udawanego związku, do przyjaciół i w końcu czegoś więcej. Uwielbiam, że ta książka była tak cudownie niezręczna, a jednocześnie chemia między bohaterami wręcz wylewała się stronami. Jedyne, co mi się trochę nie spodobało, to fakt, że na początku bohaterowie byli dosłownie ciągle wrzucani w takie wymuszone, żenujące sytuacje i niektóre ich spotkania wypadły odrobinę sztucznie i naciąganie. Ten problem jednak szybko zniknął, zwłaszcza, gdy zaczęła się między nimi rodzić prawdziwa przyjaźń. Historia Olive i Adama nie jest też wolna od cierpienia i to cudowne przeciąganie, skrywanie prawdziwych uczuć, małe kłamstewka, żeby ta druga osoba przypadkiem nie dowiedziała się o tym, że coś do siebie czują, było słodką torturą, ale było warto. Autorka rewelacyjnie budowała napięcie w tej książce.

Careful analyses of the data collected, accounting for potential confounds, statistical error, and experimenter's bias, show what when I fall in love... things don't actually turn out to be that bad.

"The Love Hypothesis" to naprawdę rewelacyjny, pełen uczuć i emocji romans, który miejmy nadzieję pojawi się kiedyś na naszych polskich półkach. Zakochałam się w Olive i Adamie do tego stopnia, że z pewnością wrócę do ich historii niejednokrotnie. Szczególnie spodoba się fanom wątku udawanego związku, bo tutaj został poprowadzony idealnie. Nie zabrakło uczuć, emocji, humoru i pikanterii. Polecam!


Tytuł: The Love Hypothesis
Autor: Ali Hazelwood
Język: angielski
Data premiery: 14.09.2021
Liczba stron: 352
Ocena: 9/10



Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia