niedziela, 31 lipca 2022

Laura Steven - Nic wam nie jestem winna



Izzy O’Neill jest bohaterką, jakiej nie znacie: odważna, szczera, o ciętym języku i humorze ostrym jak brzytwa, którym broni się przed fakapami, jakie zgotowało jej życie. A było ich niemało, choć największy ma dopiero nadejść. Jako aspirująca standuperka nie boi się obnażenia, ośmieszenia ani zawstydzenia. Tymczasem świat nie jest na nią gotowy. Świat rządzi się podwójnymi standardami, a obnażanie, ośmieszanie i zawstydzanie to jego codzienne narzędzia pracy. Prywatność Izzy kończy się w momencie, w którym na okropnej stronie internetowej pojawiają się jej niecenzuralne zdjęcia z udziałem syna wpływowego polityka, wywołujące ogólnokrajowy seks skandal. Oraz lawinę osądzania, zwłaszcza przez mężczyzn.

Wstrząsająca historia o slut-shamingu, feminizmie i prawdziwej przyjaźni. Nieprawdopodobnie aktualna krytyka podwójnych standardów obowiązujących w XXI wieku, odnoszących się do kobiet, ubogich i społeczeństwa LGBTQ+, zaprezentowana w łamiący serca sposób.



"Nic wam nie jestem winna" to książka, wobec której miałam ogromne oczekiwania. Jej tematyka i główny przekaz to powody, dla których wiedziałam, że to powieść, którą wręcz trzeba przeczytać. Ale czy książka była dokładnie tym, czego się spodziewałam? Kompletnie nie. Mam wiele uwag i w dużej mierze niestety mi się nie spodobała, nawet pomimo ważnej tematyki. Mam niestety wrażenie, że potencjał tej powieści nie został wykorzystany, a styl pisania autorki pozostawia wiele do życzenia. Co jest rozczarowujące, bo to tego typu historia, którą poleciłabym każdej młodej kobiecie.

Izzy O'Neil to dziewczyna marząca o karierze scenarzystki, której znakiem rozpoznawczym jest szczery i bezpardonowy humor, sarkastyczne uwagi oraz bezwstydne podejście do życia. Ostatni rok liceum to dla niej czas korzystania z życia, imprez i chłopaków, chociaż jednocześnie stara się o wygranie konkursu na najlepszy scenariusz, który zagwarantowałby jej przyszłość. Wystarczy jedna noc i dwóch chłopaków, aby zniszczyć wszystko. Gdy za sprawą tajemniczego gnębiciela do sieci trafiają zdjęcia, jak uprawia seks z synem ważnego polityka oraz informacja, że tego samego wieczora przespała się ze sportowcem, Izzy staje się obiektem drwin, szykanowań, wyzwisk. Sytuacja stają się jeszcze gorsza, gdy wyciekają jej nagie zdjęcia wysłane do jednego z chłopaków. W sieci powstaje blog, gdzie każdy może ją oceniać, a ona sama nie ma pomocy od nikogo - każdy uznaje ją za winną samej sobie, nawet jej najlepszy przyjaciel.

"Nic wam nie jestem winna" to była jedna z tych książek, w których niestety najmocniej zawiodło mnie wykonanie. Kompletnie nie polubiłam się ze stylem pisania autorki. Żarty rzucane co kilka akapitów przez główną bohaterkę i sposób prowadzenia narracji w stylu bloga z dodatkowymi dialogami i wcinkami w nawiasach, kompletnie do mnie nie przemówił. W rzeczywistości dość szybko zaczęło mnie to męczyć i długo nie mogłam przebrnąć przez pierwsze sto stron. Szczególnie, że to książka, która jest reklamowana jako przezabawna historia z ważnym przekazem. Przekaz był, ale nie zaśmiałam się ani razu. Momentami wręcz umierałam z zażenowania, jakby żarty były bardzo na siłę i nie na miejscu.

Muszę też przyznać, że bardzo długo nie mogłam się w książkę wkręcić. Początkowo, aż do mniej więcej połowy, książkę rzeczywiście czytało się jak luźne przemyślenia nastolatki, w których nie znalazło się nic ciekawego poza jej marzeniami i planami na przyszłość. Izzy marzy o zostaniu scenarzystką, oczekiwałabym więc od niej dobrego poczucia humoru, ale kompletnie nie mogłam się wkręcić w jej narrację. Co oczywiście jest bardzo subiektywną oceną, bo każdy z nas ma inne poczucie humoru. Relacja Izzy z dwójką jej przyjaciół jest jedną z najważniejszych części tej historii, ale ich dynamika także była dość sztuczna. Jeśli mam być szczera, żadna z tych relacji nie zrobiła na mnie wrażenia. Ciężko było się z tymi bohaterami polubić, nawet z Izzy (i nie mam tu kompletnie na myśli sytuacji, w jakiej się znalazła).

Wbrew całemu mojemu narzekaniu, jest to jedna z najbardziej wartościowych młodzieżówek, jakie kiedykolwiek czytałam, bo jeszcze nie spotkałam się z książką, która w tak bezprecedensowy i prosty sposób mówiłaby o problemach życia kobiet, zwłaszcza młodych dziewczyn, podwójnych standardach, slut-shamingu, cyberbullyingu, a także o tematach, o których nie mówi się prawie w ogóle, jak o revenge porn. Czytając tę książkę, poczułam wściekłość. Taką, która buzowała we mnie na długo po skończeniu książki. Wściekłość na społeczeństwo w którym żyjemy, gdzie kobiety są szykanowane i wyzywane za lubienie seksu (i to nie tylko przez mężczyzn, ale przez kobiety również), kiedy to mężczyźni z tego samego powodu klepią się po ramieniu. Gdzie ofiara wykorzystywania seksualnego, czy też w tym przypadku wycieku nagich zdjęć do sieci, które są przecież pogwałceniem prywatności, jest sama sobie winna, bo "ubrała się wyzywająco, sama się o to prosiła, jest dziwką, która rzuca się na facetów" albo "było się nie puszczać". Taki jest świat w którym żyjemy i przeczytanie o tym w fikcyjnej powieści wcale nie zmienił odbioru, który wywołuje w czytelniku frustrację, wściekłość, irytację i poczucie niesprawiedliwości.

Dlaczego mamy przepraszać za to, że lubimy seks? Albo czemu mamy odpowiadać za to, że ktoś bez naszej zgody wrzucił do internetu nasze prywatne zdjęcia? I dlaczego facetom tak trudno zrozumieć "nie", gdy jesteśmy miłe, ale nie zainteresowane w romantycznym sensie? Dlaczego bycie miłą osobą jest od razu uważane za "zwodzenie facetów"? Historia Izzy właśnie takie pytania wzbudza, a przecież odpowiedź jest tylko jedna: bo właśnie tak w rzeczywistości wygląda ta nasza równość płciowa. Kobiety mają być jednocześnie czyste, posłuszne i niewinne, ale też doświadczone, seksowne i zadziorne. Zawsze chętne. Mężczyźni powinni móc z nas korzystać jak z zabawek. W innym wypadku jesteśmy "sukami". Nie czytało się tego łatwo, bo prawda nigdy nie jest prosta. I chociaż z Izzy się nie polubiłam za bardzo, to pod żadnym pozorem nikomu nie życzyłabym takiej sytuacji. Kurde, mogłaby się przespać nawet z dziesięcioma osobami jednego wieczora, a nikomu nic do tego. Nic nikomu nie jesteśmy winne.

Gdybym miała podsumować tę książkę jednym zdaniem, napisałabym: bardzo ważna historia, ale rozczarowujące wykonanie. Może gdyby styl narracji tej powieści do mnie bardziej przemówił czytałoby mi się ją lepiej, ale naprawdę momentami strasznie się z nią męczyłam. Myślę, że wiele osób się zaskoczy, jakie myśli pojawią się w waszych głowach podczas śledzenia historii Izzy. I jak zszokuje was powaga sytuacji, gdy przekręcicie ostatnie strony. Pod tym względem uważam więc, że to naprawdę ważna historia. Każdy odbierze ją inaczej, jednym się spodoba, innym nie, ale przekaz jest jeden: żadna kobieta nie zasługuje na to, aby zostać ofiarą szykanowań. I żadna kobieta nic nie jest winna żadnemu mężczyźnie, czy to przyjacielowi, czy nowo spotkanemu facetowi.


Laura Steven jest autorką, dziennikarką i scenarzystką z najbardziej wysuniętego na północ miasta w Anglii. Ma tytuł magistra kreatywnego pisania, a w roku 2018 zdobyła nagrodę Northern Writers Award.

Swoją dziennikarską karierę Laura rozpoczęła od pracy w magazynie lifestylowym. W 2015 roku przeniosła się do Mslexia, organizacji charytatywnej wspierającej pisarki. Pojawiała się w The i Paper, Buzzfeed, The Guardian i Living North, a także przedstawiała autorów takich jak Brandon Sanderson dla Publishers Weekly.


Tytuł: Nic wam nie jestem winna
Autor: Laura Steven
Tytuł oryginału: The Exact Opposite of Okay
Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Must Read Wydawnictwo
Data premiery: 15 czerwca 2022
Ocena: 6/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Must Read! :)





Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia