środa, 29 sierpnia 2018

Laurelin Paige - Uwikłani. Grzeszne noce


Norma Anders to kobieta biznesu. Ciężko pracując wspięła się na szczyt swojej kariery w firmie Pierce Industries. Wydawanie poleceń i władza to coś, dla czego żyje. Jednak w swoim życiu prywatnym pragnie, aby zajął się tym ktoś inny. Pragnie oddać się w ręce mężczyzny. Z pomocą przychodzi jej młodszy asystent, Boyd, który od dłuższego czasu uważa ją nie tylko za swoją szefową, ale również za niezwykle atrakcyjną kobietę. W końcu ich role się odwrócą i to on zacznie jej wydawać rozkazy, których ona będzie musiała słuchać.

Seria "Uwikłanych" była mi zupełnie nieznana do czasu aż udało mi się wygrać na rozdaniu "Grzeszne Noce" - krótką nowelkę, która jest już szóstą książką z kolei. Podeszłam do niej z zupełną nieznajomością poprzednich książek i bohaterów, mając nadzieję, że nie będzie mi to przeszkadzać. I na szczęście, głównie przez małą ilość stron, autorka skupiła się tylko na głównej parze, więc moja niewiedza w niczym nie przeszkadzała.

Główna bohaterka, Norma to trzydziestokilkuletnia bizneswoman. W pracy uwielbia mieć wszystko pod kontrolą, jednak w życiu prywatnym chciałaby się oddać komuś innemu. Odrzucona przez swojego szefa, w którym podkochiwała się od jakiegoś czasu, nie zauważa, że uczuciem darzy ją jej kilka lat młodszy asystent, Boyd. Zawsze uważała go za niezwykle atrakcyjnego mężczyznę, jednak na drodze stała praca i profesjonalizm. Aż do czasu, kiedy składa jej pewną propozycję. Trudno tu powiedzieć, że pokochałam postaci, bo tak naprawdę niewiele się o nich dowiedziałam. Ale zarówno Norma, jak i Boyd byli sympatyczni i przyjemnie czytało mi się ich krótką historyjkę miłosną. Zapewne jest o nich trochę więcej w poprzednich tomach, ale niestety mogę tylko zakładać, bo ich nie czytałam.

Książka jest zbyt krótka, aby mówić o jakiejkolwiek akcji. Laurelin Paige skupiła się głównie na głównych bohaterach i tak naprawdę postacie drugoplanowe tutaj nie istnieją. Autorka rozwija relację Normy i Boyda bez większych dramatów i komplikacji, przeskakując z akcją o kilka miesięcy co kilka rozdziałów. Normalnie by mi to przeszkadzało, ale zważywszy, że jest to jedynie króciutka nowelka, będąca dodatkiem do serii, nie było w tym nic złego.

Historia Normy i Boyda to typowy zakazany romans biurowy. Rozpoczyna się trochę w stylu Greya, a z czasem rozwija w coś o wiele poważniejszego i pokazuje, że prawdziwa miłość wygra z każdą, nawet najgorszą zasadzką. Ja przeczytałam ją w niewiele ponad godzinę, a jestem pewna, że fani serii "Uwikłani" będą zadowoleni z tego krótkiego dodatku. Po tej przyjemnej, namiętnej, ale także uroczej historii, jestem pewna, że w swoim czasie będę chciała sięgnąć także po poprzednie tomy :)

Tytuł: Grzeszne Noce
Autor: Laureling Paige
Seria: Uwikłani. Tom 4.5
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 21 czerwca 2018
Liczba stron: 155
Ocena: 7/10

Bardzo przepraszam za moją chwilową nieobecność, ale z powodów osobistych nie miałam czasu na czytanie oraz pisanie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :) 
Czytaj dalej »

niedziela, 19 sierpnia 2018

J. Sterling - Rozgrywka


Jack to najpopularniejszy facet na uczelni, łamacz serc i kapitan szkolnej drużyny baseballa. Jedyną przyszłością dla niego jest gra, nie ma miejsca na żadne poważne związki, dlatego jedyne, na co sobie pozwala, to niezobowiązujące przygody na jedną noc. Do czasu aż poznaje Cassie, nową dziewczynę, która jako jedyna opiera się jego zalotom i odmawia mu pójścia na randkę. Jedna randka brzmi niewinnie, ale dla Jacka ta rozgrywka będzie punktem zwrotnym w jego życiu. Jedna randka okaże się niewystarczająca, ale problemy z zaufaniem powoli będą ich zbliżać do przegranej.

Zanim zasiadłam do lektury serii o Jacku i Cassie, naczytałam się dużo negatywnych opinii, a i moja przyjaciółka odradzała mi czytanie. A ja, napędzana niezbyt pochlebnymi opiniami, pomyślałam sobie, "a co tam, zobaczę co w niej takiego złego". Z natury jest tak, że wiele książek, które podobają się innym, mi nie podchodzą, albo odwrotnie. Więc nabyłam aż trzy dostępne części i postanowiłam je przeczytać. I jakie są moje odczucia?

Zacznijmy od tego, że fabuła tej książki to totalny miszmasz wszystkiego. Cassie i Jack zaczynają swoją relację niezbyt dobrze, ponieważ reputacja Jacka sprawia, że Cassie nie chce mieć z nim nic wspólnego, ale ten nie daje za wygraną. W końcu jednak ulega i już jakieś kilkadziesiąt stron później są razem, zakochani jak nigdy. Jak na mój gust, ich relacja rozwinęła się o wiele za szybko, co zresztą odbijało się na ich związku niejednokrotnie. Pojawiły się problemy z zaufaniem, komunikacją i wiele innych, nieprzyjemnych sytuacji. Na ogół uwielbiam romanse, które dzieją się w college'u, w świecie sportowców i są takim typowym, amerykańskim romansem, ale mam wrażenie, że tutaj autorka po prostu chciała na siłę napisać o wszystkim. Ciągle wymyślała jakieś problemy, bez których spokojnie dałoby się obejść.

"Jak łatwo jest mówić coś, co się wie, że ktoś chce usłyszeć? Jak kilkoma marnymi zdaniami można wpłynąć na czyjeś całe życie? Ale kiedy w ślad za nimi nie idą czyny, słowa są zupełnie bezużyteczne. To tylko dźwięki i sylaby. Nieznaczące zupełnie nic."

Nie polubiłam się z głównymi bohaterami. Może Cassie byłaby w porządku, gdyby nie jej naiwność i łatwowierność. Zdaje się, że to kolejna bohaterka, którą ogłupiła miłość, myśląca nie tą częścią ciała, którą powinna. Jack to schematyczny bohater, typowy bad boy, kobieciarz, kapitan drużyny, a jednak zachowywał się beznadziejnie i nie dało się go polubić. Jego postać odebrała mi całkowitą przyjemność z lektury, zwłaszcza przez tą jedną sytuację pod koniec książki, która dla mnie jest niewybaczalna. Nie wiem jakim sposobem Cassie tak łatwo mu wszystko zapomniała, zważywszy na to, że niejednokrotnie powtarzała, że ma problemy z zaufaniem i nie pozwoli tak łatwo się wykorzystać. I to nie tylko do niego wróciła, ale co jeszcze zrobiła? Przeprosiła JEGO za rozpad ich związku, chociaż jedyną winną osobą był on.

Na szczęście pod koniec Jack pokazał, że żałował wszystkiego, co sprawiło, że złamał Cassie serce. Pokusił się o kilka słodkich czynów, które sprawiły, że moja nienawiść do niego trochę zelżała, ale i tak długa droga, zanim będę w stanie znowu go zaakceptować. To przykre, ale pewnie nie byłabym tak zirytowana tą historią, gdyby nie właśnie zachowanie Jacka, które mnie niejednokrotnie zniesmaczyło. Bo książka miała potencjał, nawet jeśli nie byłaby najlepszą lekturą pod słońcem, to czytałoby się ją przyjemnie, gdyby odjąć niektóre sytuacje i może nie narzucać takiego tempa ich związkowi.

"Nasze blizny nie pokazują nam kierunku, w którym powinniśmy zmierzać, lecz przypominają skąd przyszliśmy."

"Rozgrywka" to nie jest najgorsza książka, jaką przeczytałam, ale wiem, że teraz zastanowiłabym się dziesięć razy, zanim miałabym ją przeczytać jeszcze raz. Zaczęła się dobrze, luźno i naprawdę miałam nadzieję na taką niewymagającą, zabawną książkę, przy której się zrelaksuję, a dostałam lekko irytującą historię, z bohaterami, którzy sprawiają, że pragniesz wyrwać włosy z głowy. Kolejne części przeczytam tylko dlatego, że szkoda, aby tak leżały na półce. Poza tym, pocieszam się tym, że wiele osób mówi, iż są lepsze, niż tom pierwszy. Czy polecam przeczytanie "Rozgrywki"? Myślę, że to decyzja do podjęcia przez was.

Tytuł: Rozgrywka
Autor: J. Sterling
Seria: The Perfect Game. Tom 1
Data premiery: 25 październik 2017
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 300
Ocena: 5/10

Znacie tę serię? Jakie są wasze odczucia i który tom przypadł wam do gustu najlepiej?
Czytaj dalej »

wtorek, 14 sierpnia 2018

Vi Keeland - Show


Żadnego randkowania poza show.
Żadnego seksu poza show.
Żadnego łamania zasad kontraktu.

Kate zgłasza się do udziału w reality show, w którym jako jedna wśród kilkunastu innych dziewczyn będzie walczyć o względy przystojnego kawalera, Flynna. Bardzo zależy jej na wygranej, jaką jest duża suma pieniędzy, która pozwoli jej na opłacenie leczenia dla swojego brata oraz wspomożenie swojej rodziny. Wygrana wydawała się prosta, a kawaler był spełnieniem marzeń niejednej kobiety. Jednak gdy na jej drodze staje Cooper, wszystko się komplikuje. Bo chociaż bardzo lubi Flynna, jej serce budzi się do życia w obecności Coopera, który jest jej zakazany ze względu na kontrakt, który jasno mówi, że zabrania się związków z każdym, poza kawalerem. Czy Kate uda się wygrać, czy złamie zasady gry? 

Vi Keeland w ostatnich miesiącach udało się mnie do siebie przekonać głównie za sprawą "Bossmana". Ale potem przyszła kolej na mniej udaną lekturę "Tylko Twój" i znowu znalazłam się w pozycji, w której z jednej strony lubię czytać książki tej autorki, a z drugiej nigdy nie wiadomo, czy trafię na dobrą lekturę, czy raczej będę się męczyć. Do "Show" podeszłam sceptycznie, nie do końca wiedząc czego się spodziewać.

Fabuła książki była mi nieznana, kiedy brałam się za czytanie. Przeczytałam opis tylko raz i to było jakiś czas temu i do czasu, kiedy książkę dostałam w ręce, czekała przede mną jedna wielka niewiadoma. Czasami lubię tak robić, zwłaszcza z erotykami, które raczej nie słyną z wybitnej fabuły. Do tej pory, kilka dni po lekturze, pytam siebie, jakim cudem nie zauważyłam, że ta książka wręcz krzyczy słowami "uwaga, trójkąt miłosny!". Ale o tym za chwilę.

"Cooper Montgomery sprawił, że wszyscy inni mężczyźni są dla mnie straceni."

Instagram
Główna bohaterka, Kate, dość często irytowała mnie swoim niezdecydowaniem i głupimi decyzjami, ale nie przeszkadzała na tyle, by chcieć przerwać lekturę. Jest sympatyczna i troskliwa, a jej czyny miały rozsądne wytłumaczenie. Jednak jest jedną z tych bohaterek stworzonych przez Vi Keeland, której brakuje tego czegoś, za co mogłabym ją naprawdę polubić. Cooper natomiast od razu zdobył moje serce i sprawił, że lektura tej książki była o wiele przyjemniejsza. Jest typowym samcem alfa, ale współczułam mu sytuacji, w jakiej się znalazł. Chyba nikt nie chciałby oglądać, jak twoja ukochana całuje i admiruje innego mężczyznę. Aż jestem zaskoczona, że tak spokojnie to wszystko znosił, ja na jego miejscu pewnie bym oszalała. Na kilka słów zasługuje również Flynn, czyli kawaler, o którego walczy Kate. Myślę, że gdyby nie fakt, że był "tym drugim", bardzo bym go polubiła jako bohatera. Jest mężczyzną idealnym - atrakcyjny muzyk, a do tego kochany i słodki. Mam nadzieję, że uda mu się znaleźć swoje własne szczęśliwe zakończenie.

Cały aspekt "reality show" bardzo mnie zaciekawił i może gdyby autorka poszła tylko w tę stronę i skupiła się jedynie na tej walce o kawalera, bez żadnych romansów pobocznych, bardziej wciągnęłabym się w tę historię. Ale trójkąt miłosny jaki tu powstał zupełnie odebrał mi radość z lektury, bo unikam ich w romansach jak zarazy. Niektórzy mogą się sprzeczać i mówić, że autorka jednak nie przekroczyła tej granicy, bo Kate powtarzała, że to Cooper sprawia, że nogi jej miękną, a Flynn chociaż jest świetnym facetem, jest tylko przyjacielem, ale bywały momenty, kiedy chyba sama nie wiedziała, czy dobrze postępuje, wiążąc się z Cooperem. Tłumaczenie, że gdyby go nie spotkała, z pewnością zakochałaby się po uszy we Flynnie też raczej nie brzmi ciekawie. Może nie było tu zdrady fizycznej (poza scenicznymi pocałunkami), ale cały czas czułam, że w jakimś stopniu zdradzała go emocjonalnie.

"- Zwycięstwo to nie fart, tylko talent. Życzenie dotyczyło ciebie.
- Nie musiałaś sobie tego życzyć - szepcze. - Miałaś mnie, odkąd pierwszy raz na ciebie spojrzałem."

Polubiłam Kate i Coopera razem, zdecydowanie przyjemnie mi się o nich czytało. Mamy tu zakazany romans, nutkę pikanterii, kiedy bohaterowie skradali się, aby nie zostać przyłapani. Trudno było im nie kibicować, bo razem tworzyli naprawdę dobrze dobraną parę. Książka miała w sobie duży potencjał i byłabym naprawdę zadowolona, gdyby nie ten aspekt trójkąta miłosnego, bo cały czas on jednak mi doskwierał. Mimo wszystko jest to taki umilacz czasu, który da się przeczytać w kilka godzin. Vi Keeland nie zawodzi swoim stylem pisania i łatwo jest się zaangażować w historię, niestety tutaj fabuła wypadła słabo. To idealna pozycja, gdy ma się ochotę na szybką, słodką historię miłosną z dramatem w tle :)

"Chcę, żeby tak było cały czas. Chcę z tobą tańczyć, obejmować cię na imprezach, patrzeć na ten beztroski uśmiech. Nie wiedziałem, że mi tego brakuje, dopóki cię nie poznałem. Chcę tego. P o t r z e b u j ę."


Tytuł: Show
Seria: Na Scenie. Tom 1
Autor: Vi Keeland
Tytuł oryginału: Throb
Data premiery: 13 lipca 2018
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 334
Ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwo Kobiece :)

Czytaj dalej »

sobota, 11 sierpnia 2018

Jak radzić sobie z przemocą | Z książką Emily Giffin w dłoni


W związku z premierą książki "Wszystko, czego Pragnęliśmy" Emily Giffin blogerzy w całej Polsce łączą siły, aby podnieść świadomość czytelników na temat problemów poruszanych w książce. Nienawiść, wykorzystywanie seksualne, ignorancja, dyskryminacja to tylko część tematów poruszanych przez autorkę, a o których raczej nie mówi się głośno w codziennym życiu. Dzisiejszy wpis będzie dość nietypowy, bo napiszę kilka własnych porad, jak poradzić sobie z dręczycielami.

Instagram
Po co taki wpis na blogu książkowym? Przeczytajcie książkę, a znajdziecie odpowiedzi. Autorka świetnie ukazuje skutki nawet najgłupszego, niewinnego żartu. Da ludzi, którzy karmią się cierpieniem innych przecież tym takie nienawistne zachowanie jest - niewinnym czynem, który jednak potrafi zniszczyć drugiego człowieka. Myślę, że każdy z nas chociaż raz w życiu był ofiarą nienawiści, w mniejszym czy większym stopniu, więc ten post piszę z myślą o was.

1. Nie pozwól, aby okrutne słowa na ciebie wpłynęły.
Tak, wiem, łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Czy tego chcemy, czy nie, przykre komentarze zawsze ranią i na nas wpływają. Ja sama kilka razy byłam ofiarą szykanowań i bardzo długo zajęło mi nauczyć się, że te słowa zupełnie nic nie znaczą, bo są wypowiadane przez ludzi, którzy są dla mnie nikim. W końcu nauczyłam się nie pozwalać im mieć nade mną takiej władzy. One nie mają żadnego znaczenia, bo to, co robią i mówią świadczy o tym, jakimi ludźmi są oni. Nie ja, czy ty. Oni. Wśród siedmiu miliardów ludzi na świecie, dlaczego mamy pozwalać, aby słowa i czyny JEDNEJ osoby wpłynęły na nasze życie? Nie dajmy im tej mocy.

2. Nie odpowiadaj na zaczepki i bądź odważny.

Dręczyciele uwielbiają, gdy ich ofiary reagują na zaczepki. To ich chory sposób na czerpanie przyjemności. A najlepszym sposobem, aby ich zniszczyć, jest pokazanie, że nie robi to na tobie wrażenia. Może i nie mamy władzy nad tym, co nam się przytrafia, ale możemy wybrać jak na to zareagujemy. Możemy zamknąć się w pokoju i płakać, albo możemy stawić się światu i pokazać, że nie pozwolimy, aby te rzeczy odebrały nam radość z życia. Więc kiedy ktoś powie ci coś niemiłego, uśmiechnij się i odejdź. Zobaczysz, jak tym czynem zaskoczysz tę osobę.

3. Nie zniżaj się do ich poziomu.
Kiedy ktoś jest niemiły i okrutny względem ciebie, naturalną reakcją jest samoobrona. Pragniesz odpowiedzieć i wydobyć z siebie całą wściekłość. Pamiętaj, że to oni zniżają się do niskiego poziomu. Ty musisz pokazać, że jesteś lepszy/a. Z niektórymi ludźmi nie warto dyskutować. Nigdy nie zachowuj się jak oni, aby bronić siebie, czy bliskich, bo to tylko daje im jeszcze większą władzę.

4. Powiedz komuś.
Jasne, żyjemy w świecie, w którym nie każda osoba jest chętna do pomocy, nie oszukujmy się. Ale znajdzie się chociaż jedna, której możesz się wygadać i poprosić o pomoc, kiedy czujesz, że sam nie dasz rady. Pomóc może nawet wejście na forum internetowe i napisanie swoich uczuć anonimowo. Jest pełno ludzi, którzy przeszli/przechodzą przez to samo i chętnie ci pomogą. Nigdy nie jesteś z tym sam/a, masz bliskich, przyjaciół, nauczycieli, sąsiadów, nawet nieznajomych na ulicy. To nie twoja wina, że są ludzie, którzy są tak zepsuci, że czerpią radość z twojego cierpienia. Ale nie możesz o tym milczeć, bo to daje im przewagę. Krzycz, walcz o siebie, nie trzymaj niczego wewnątrz siebie, bo w końcu cię to zniszczy.

5. Nie zamiataj problemu pod dywan.
Wiele osób sądzi, że przemilczenie problemu sprawi, że w końcu on zniknie. Nic bardziej mylnego. Najważniejsze jest, aby o tym mówić i pokazać innym, że taki problem istnieje i trzeba o nim mówić, trzeba z nim walczyć. Walczysz nie tylko o siebie, ale o tysiące innych ludzi, którzy codziennie przeżywają to samo. Znęcanie w szkołach, nienawiść w internecie, dyskryminacja na tle religijnym, rasowym, seksizm, homofobia, transfobia, ksenofobia i wiele, wiele innych problemów, z jakimi świat walczy od wieków. Milczenie nie sprawi, że świat będzie lepszym środowiskiem do życia. To mówienie o tym jest pierwszym krokiem w dobrą stronę.

Nie jestem psychologiem, nie mam też prawa mówić wam, co macie robić. Ale warto wziąć do ręki książkę Emily Giffin i przemyśleć sobie kilka spraw. Książkę znajdziecie w księgarniach, a moją recenzję przeczytacie tutaj :)
Czytaj dalej »

środa, 8 sierpnia 2018

Jessica Sorensen - Spełnione Marzenia. Ella i Micha


Dzień, na który Ella i Micha tak długo czekali jest tuż tuż. W dzień Bożego Narodzenia oboje poślubią miłość swojego życia i przypieczętują swoje wspólne życie. Wszystko zapowiada się dobrze, dopóki Ella nie dostaje pocztą tajemniczej przesyłki, która przynosi za sobą bolesne przypomnienie o przeszłości. Do jej życia ponownie wkrada się niepewność i uczucia, które zwalczyła już dawno temu. Nagle szczęśliwe zakończenie staje się przerażające. Jednak Micha nie pozwoli jej odejść i zrobi wszystko, aby wreszcie móc nazywać ją swoją żoną. Będzie stał przy niej nieważne co los rzuci im pod nogi i pokaże jej, że zasługuje na dobrą przyszłość u jego boku.

Rzadko kiedy sięgam po serie opowiadające o tej samej parze, bo trudno jest znaleźć coś, co nie jest jedynie powtarzającą się, nudnawą historią. Kiedy już za coś się biorę, muszę mieć pewność, że nie będę miała ochoty rzucić książkami o ścianę. Tutaj na ratunek przychodzi Jessica Sorensen, królowa emocjonalnych książek, po które sięgam zawsze wiedząc, że czeka mnie genialna lektura.

Seria o Elli i Michy to jedne z pierwszych książek, jakie przeczytałam, nie tylko spod pióra autorki (wcześniej były tylko książki o Callie i Kaydenie), ale ogólnie. Jest to prawdopodobnie moja ulubiona historia typu "od przyjaciół do kochanków", bo niesie za sobą nie tylko wiele wspomnień, ale również emocji. Przyznam się, że dwa pierwsze tomy czytałam naprawdę bardzo dawno temu, bo minęło już dobre kilka lat, więc obawiałam się, że nie będę pamiętała ważnych szczegółów. I rzeczywiście były momenty, kiedy dość intensywnie poszukiwałam informacji w zakątkach mojego czytelniczego umysłu, bo niestety nie miałam czasu, aby odświeżyć sobie pamięć przed lekturą tomu trzeciego. Ale z czasem wszystko zaczęło układać się w całość, a te najważniejsze sytuacje sobie przypominałam.

"Czasem w życiu przydarzą się złe rzeczy, a ludzie muszą robić, co tylko mogą, by się od nich uwolnić."

@swiatromansow
Książka zaczyna się tego samego dnia, w którym kończy się "Lila i Ethan. Nie kuś mnie", pierwsza książka poświęcona ich przyjaciołom, a zarazem trzecia z kolei w całej serii. Jeśli ją czytaliście, to wiecie, że Ella i Micha szykują się do ślubu. Po tylu latach wzlotów i upadków, ta dwójka wreszcie przygotowuje się, aby już na zawsze złączyć się wiązłem małżeńskim. I chociaż miłości pomiędzy nimi nie brakuje, w ich życiu ponownie pojawiają się komplikacje, które w skutkach mogą nie doprowadzić do tego jednego, najbardziej wyczekiwanego dnia. Jessica Sorensen ma zdolność do tworzenia problematycznych bohaterów. Nie oszczędza im na cierpieniu i nie ułatwia im życia. W dwóch poprzednich tomach o Elli i Michy bohaterowie przeszli przez piekło, ale na koniec wydawało się, że wreszcie odnaleźli razem względny spokój i szczęście. Ale autorka jeszcze raz zabiera nas w szaloną podróż, która być może zakończy się weselnymi dzwonami.

Nie znam bohaterów książkowych tak wymęczonych przez los, jak bohaterowie tworzeni przez Sorensen. Ale tutaj wreszcie dostajemy Ellę i Michę, którzy zwalczyli swoje demony i zaufali swojej miłości. Mieszkają razem w domku w Kalifornii, spełniają swoje marzenia i jedyne, czego brakuje, to pewności, że będą ze sobą już na zawsze. Jestem bardzo dumna z Elli, bo przez trzy książki obserwowałam jej drogę do uzdrowienia i zwalczenia poczucia winy, depresji i uzależnienia i wreszcie jej się to udało. Wiadomo, nie zawsze wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale dzięki miłości Michy świetnie daje sobie radę. Natomiast Micha to nadal ten kochany, czuły mężczyzna, którego pokochałam już na samym początku. Jego miłość się nie wyczerpuje i dla swojej ukochanej gotowy jest zrobić wszystko. Ze świecą szukać takiego chłopaka.

"Kochasz mnie na tyle, by nie pozwolić mi się poddać, bez względu na to, jak ciężką toczę walkę."

Ta książka, w porównaniu z "Nie pozwól mi odejść" i "Na zawsze razem" była o wiele mniej dramatyczna i frustrująca. Ella i Micha znaleźli się w miejscu, kiedy są dla siebie ostoją, problemy rozwiązują razem i nie ma miejsca na sekrety. Pojawia się kilka przeciwności, ale ten tom czyta się o wiele lżej. Jessica Sorensen nadal pisze bardzo emocjonalnie, ale koniec końców idealnie zwieńcza ich historię miłosną. Ella i Micha wreszcie dostają swoje dobrze zasłużone szczęśliwe zakończenie, a ja nie mogłabym być bardziej zadowolona. Już nie mogę się doczekać następnych tomów o Lili i Ethanie, które pewnie również zmiażdżą moje serce.

Tytuł: Spełnione marzenia. Ella i Micha
Autor: Jessica Sorensen
Seria: The Secret. Tom 4
Tytuł oryginału: The Ever After Of Ella and Micha
Data premiery: 23 lipca 2018
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 310
Ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka :)


Czytaj dalej »

niedziela, 5 sierpnia 2018

Vi Keeland - Tylko Twój


Sydney miała zaplanowany wymarzony miesiąc miodowy z ukochanym. Niestety dwa miesiące przed ślubem zaręczyny zostały zerwane, a ona, aby nie stracić wycieczki, zabrała ze sobą najlepszą przyjaciółkę, Siennę. Tam też poznaje Jacka, przystojnego i tajemniczego mężczyznę, z którym wchodzi w kilkudniowy romans, który ma zakończyć się w dzień powrotu z wakacji. Szybko jednak okazuje się, że coś, co miało być kilkoma dniami przyjemności, przeradza się w coś więcej. Sydney nie tak łatwo jest zapomnieć o Jacku. Czy letni romans ma szansę być czymś więcej?

Po tak udanej lekturze "Bossmana", a jeszcze wcześniej "Egomaniaca", bardzo zapragnęłam przeczytać kolejne książki Vi Keeland. Moja przygoda z autorką była wyboista, ale w ostatnim czasie przekonałam się do jej książek i byłam pewna, że sięgając po kolejną jej powieść, będę równie zachwycona. Więc jak było?

Vi Keeland przenosi nas do wakacyjnego raju - na Hawaje, gdzie Sydney wraz ze swoją przyjaciółką korzysta ze swojego miesiąca miodowego, do którego w końcu nie doszło. Plaża, lazurowa woda, słońce i tropiki - czego więcej chcieć? Sydney stara się wyleczyć z nieudanego związku, gdy na jej drodze staje idealne rozwiązanie. Nieziemsko przystojny, seksowny Jack jest pragnieniem każdej kobiety i od razu przyciąga jej uwagę.

Sydney to kobieta ostrożna, niewywyższająca się, która pragnie korzystać z wolności po latach bycia w związku. Pragnie robić rzeczy, z których do tej pory musiała zrezygnować  na prośbę narzeczonego. Trudno mi powiedzieć, żebym ją polubiła, bo brakowało mi w niej tej stanowczości i zdecydowania. Jest dość nudną bohaterką, nie wyróżnia się niczym wśród setek innych postaci tego typu książek. Natomiast Jack to typowy, schematyczny playboy, który na każdy dzień tygodnia ma inną kobietę, pieniądze wylewają mu się kieszeniami, a do tego jest zaborczy, zawsze dostaje to, czego mu się zapragnie i jest oczywiście niezwykle przystojny. Myślę, że gdybym spotkała go na żywo, raczej byśmy się nie polubili, głównie ze względu na to, że zdarzało mu się zachowywać, jakby świat należał tylko do niego. Ale na szczęście ani on, ani Sydney, nie sprawili, że chciałam sobie włosy powyrywać, jak to często zdarza się w tego typu erotykach. Nie pokochałam ich, ale mi nie przeszkadzali. Szkoda tylko, że autorka nie włożyła w nich trochę więcej serca, bo dla mnie są po prostu kolejnymi, mało oryginalnymi postaciami książkowymi, o których raczej nie pamięta się zbyt długo.

Do tej pory mam mieszane uczucia, co do tej książki. Nie była zła i nie zrozumcie mnie źle, dobrze mi się ją czytało, ale nie miała w sobie nic nadzwyczajnego, nic, czego już bym nie czytała. Na początku miałam trochę wrażenie, że czytam coś podobnego do Pięćdziesięciu Twarzy Greya (a przynajmniej wersji filmowej, bo książek nie czytałam) - niedoświadczona, słodka główna bohaterka i niezwykle bogaty, atrakcyjny, zaborczy samiec alfa, który ma wszystko i potrafi wszystko, pomiędzy którymi coś, co zaczęło się od nieziemskiego seksu, rozwija się w coś głębszego. Ale na szczęście na tym podobieństwa się zakończyły, bo autorka ukryła kilka zaskakujących asów w rękawie, chociażby to, czym zajmował się Jack.

Jak to w erotyku, nie zabrakło tu licznych scen łóżkowych, które niejedną czytelniczkę przyprawią o rumieńce. Jak na mój gust było ich tu zdecydowanie zbyt wiele i dopiero w drugiej połowie książki zaczęło robić się na tyle ciekawie, by przestały mi przeszkadzać. Ale tego można było się spodziewać, koniec końców jest to przecież książka erotyczna. "Tylko Twój" kończy się w sposób, który zachęca do sięgnięcia po kolejny tom, kontynuujący losy Sydney oraz Jacka. Jestem ciekawa co autorka dla nich jeszcze wymyśliła, chociaż uważam, że spokojnie mogła to zmieścić w jednej książce, bo nie ma sensu tego niepotrzebnie rozciągać. Ale przeczytam, może akurat mnie pozytywnie zaskoczy :)

"Tylko Twój" to dość schematyczna, mało oryginalna książka, ale przyjemnie umila czas w samotny wieczór. Do przeczytania w jednym posiedzeniu. Nie ma co oczekiwać od niej niczego wielkiego, bo na pewno tego nie znajdziecie. Ale nadaje się idealnie na okres wakacyjny, zważywszy na to, że jednym z miejsc akcji są Hawaje. Vi Keeland nie udało się mnie zaskoczyć i zdecydowanie jest to jedna z jej słabszych książek. Na półce czeka mnie jeszcze jedna nowość od tej pani, więc trzymam kciuki, aby było lepiej :)


Tytuł: Tylko Twój
Autor: Vi Keeland
Seria: Cole. Tom 1
Tytuł oryginału: Belong To You
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 20 lipca 2018
Liczba stron: 254
Ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu :)


Czytaj dalej »

środa, 1 sierpnia 2018

Scarlett Cole - Rozdarte Serce


Brody "Cujo" Matthews lubi kiedy wszystko jest proste. Nie pozwala sobie na związki i trzyma się z dala od skomplikowanych kobiet, takich jak jego matka, która porzuciła go i jego braci, gdy był dzieckiem. Jest tatuażystą, kobiet ma na pęczki i właściwie niczego mu nie brakuje. Kiedy zmuszony jest współpracować z Dreą, przyjaciółką narzeczonej swojego przyjaciela nad ich przyjęciem zaręczynowym, okazuje się, że być może będzie musiał złamać swoje zasady. Drea jest piękna, ognista, ale zmęczona życiem - opiekuje się swoją chorą matką, sypia ledwo dwie godziny i zapracowuje się na śmierć. Ostatnim czego potrzebuje to znosić obecność Cujo, który działa jej na nerwy jak nikt inny. Ich współpraca wywołuje niechciane pożądanie, które szybko prowadzi do czegoś głębszego. Ale kiedy Drea zostaje świadkiem przestępstwa, a świat Brody'ego staje do góry nogami, okazuje się, że nie zostaje im nic innego, jak nauczyć się polegać na drugiej osobie.

W zeszłym roku dane mi było przeczytać "Najtwardszą Stal" i książką byłam wręcz oczarowana. Trafiła ona nawet do mojej topowej dziesiątki premier 2017 roku, więc można się domyślić, że kiedy wydawnictwo ogłosiło zapowiedź drugiego tomu serii "Tatuaże", byłam w niebie. Tym razem mamy szansę poznać historię Cujo, najlepszego przyjaciela Trenta, oraz Drei, przyjaciółki Harper, znanych nam z pierwszej części. Miałam duże oczekiwania względem tej pozycji, niestety wypada ona o wiele słabiej niż pierwsza.

Cujo i Drea nie zaczynają dobrze, bo pałają do siebie niechęcią. Drea uważa go za leniwego dupka, który nie potrafi utrzymać swojego członka w spodniach, natomiast Cujo uważa ją za irytującą wariatkę. Dlatego kiedy zmuszeni są wspólnie urządzić przyjęcie zaręczynowe dla przyjaciół, zaczyna się od wielu sprzeczek, z czasem jednak nie potrafią zaprzeczyć pojawiającemu się przyciąganiu. Muszę przyznać, że autorka wykonała dobrą robotę budując ich relację, bo wszystko działo się w swoim czasie. Zarówno Cujo, jak i Drea niosą na swoich barkach niezły bagaż doświadczeń i cieszę się, że autorka o tym nie zapomniała, budując ich związek. W tle pojawiło się wiele dramatu, a bohaterowie musieli podjąć niejedną decyzję, która odbijała się na nich, ale z czasem rozpracowali jak sobie ufać i rozmawiać o ciężkich tematach. Coś co na początku było tak kruche i podsycane jedynie pożądaniem, powoli stało się czymś silnym, solidnym i poważnym. Nauczyli się dzielić swoimi problemami i lękami, budując tym samym mocną podstawę do związku.

"Naprawdę jesteś niesamowita, mała. I nie mogę się już doczekać, aż twoje wspaniałe serce zabije mocniej dla mnie."

Bohaterowie są przyjemni, jednak mam wrażenie, że autorka pisała o innym Cujo, niż tym, którego poznałam w pierwszym tomie. Może zabrakło mi tutaj jego poczucia humoru i zuchwałości, co nie zmienia jednak tego, że nadal go lubiłam. Scarlett Cole pokazała nam też jego troskliwą stronę, skorą do poświęceń w imię bliskich i przyjaciół. Spodziewałam się trochę więcej charakterku, który, ku mojemu zaskoczeniu, niejednokrotnie ukazała Drea. Zdecydowanie była tu bardziej zadziorna niż Cujo, jednak przez to zdarzało się, że podejmowała głupie i nierozsądne decyzje, które odbijały się nie tylko na niej, ale na wszystkich wokół. Nie jest to bohaterka, którą bym pokochała, ale mi nie przeszkadzała w lekturze.

W tle romansu pojawił się wątek kryminalny, który szczerze przyznam, zepsuł mi radość z lektury. Nie jestem pewna czy to przez niedopracowanie i nawał informacji, czy to ja czytałam nieuważnie, ale momentami całkowicie się gubiłam, przez co zupełnie nie mogłam się wkręcić w opowiadaną historię. Muszę jednak przyznać, że autorce udało się mnie zaskoczyć niektórymi wątkami, więc nie było kompletnie źle. Może gdyby zostało to lepiej napisane, trochę mniej chaotycznie, o wiele lepiej by mi się czytało. Pod względem kryminalnym pierwsza książka wypadła o wiele lepiej.

"Rozdarte Serce" opowiedziane jest z perspektywy trzeciej osoby, a ja ciągle powtarzam, że według mnie romanse powinny być pisane narracją pierwszoosobową. Wplątany jest tu wątek kryminalny i podejrzewam, że właśnie dlatego autorka zdecydowała się pisać jako narrator wszystkowiedzący, jednak dla mnie tutaj pojawił się problem, bo zupełnie nie potrafiłam się wkręcić w książkę. Nie dało się wręcz poczuć emocji głównych bohaterów i zaangażować w ich życie, więc jestem zawiedziona.

Mimo kilku wad, cała historia była przyjemna i ciekawa. Autorka połączyła tu gorący romans, rodzinne problemy i wątek kryminalny, jednak nie udało jej się pobić tomu pierwszego. Na szczęście to romans wychodzi tu na pierwszy plan, więc te kilka godzin czytania spędziłam dość przyjemnie. Pomimo niespełnionych oczekiwań, na pewno będę chciała przeczytać następne tomy :)

Tytuł: Rozdarte Serce
Autor: Scarlett Cole
Seria: Tatuaże. Tom 2
Tytuł oryginału: The Fractured Heart
Data premiery: 6 czerwca 2018
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 352
Ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Akurat.


Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia