czwartek, 28 listopada 2024

Elsie Silver - Wild Love



Pożądanie siostry najlepszego przyjaciela jest zakazane.

Ford Grant może być postrzegany przez cały świat jako jeden z najgorętszych bogaczy, ale on marzy wyłącznie o założeniu studia nagrań w spokojnym miasteczku Rose Hill i o ucieczce od ciekawskiej prasy oraz zgiełku wielkiego miasta.

Wszystko obraca się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy z dnia na dzień mężczyzna dowiaduje się, że jest biologicznym ojcem pewnej dwunastoletniej dziewczynki.

Jest jeszcze ktoś, kto spędza mu sen z powiek. To Rosie Belmont – siostra jego najlepszego przyjaciela. Zbieg okoliczności sprawia, że dziewczyna rozpoczyna dla niego pracę, a on obiecuje sobie, że będzie się trzymał od niej z daleka. Jednak są rzeczy, którym Ford po prostu nie potrafi się oprzeć.

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.


Macie czasami tak, że sięgacie po jakąś książkę bardzo polecanego autora, ale nie podoba wam się tak bardzo, jak wszystkim i potem czujecie się, że omija was cała zabawa i coś jest z wami nie tak? Ja tak miałam, kiedy bardzo podekscytowana zaczęłam serię Chestnut Springs, ale po Bez skazy poczułam rozczarowanie, bo zupełnie nie to sobie wyobrażałam i przez to bałam się sięgnąć po coś innego napisanego przez autorkę. I teraz tego żałuję, bo prawie ominęłaby mnie w ten sposób Wild Love, którą zupełnie nieoczekiwanie pokochałam tak mocno, że z ręką na sercu mogę ją nazwać jedną z moich ulubionych książek tego roku. 

Gdy Rosie zostaje niesprawiedliwie zwolniona z pracy i zdaje sobie sprawę, że jest ze swoim chłopakiem dla wygody, a nie z miłości, postanawia uciec w jedyne zaufane miejsce, aby wszystko sobie poukładać: do rodzinnego miasteczka Rose Hill, gdzie nadal mieszka jej brat, West. Nie spodziewa się natomiast, że po dziesięciu latach wpadnie tam ponownie na Forda Granta, najlepszego przyjaciela Westa i zmorę jej nastoletnich lat, z którym ciągle się o coś kłóciła. Świeżo okrzyknięty najseksowniejszym miliarderem roku, Ford ucieka z dużego miasta i zaszywa się w miasteczku, w którym niegdyś spędzał każde lato, podkochując się po cichu w młodszej siostrze swojego przyjaciela. Planuje założyć tu studio nagraniowe i ostatnie, czego się spodziewa, to pojawienie się na progu dwunastoletniej dziewczynki, która twierdzi, że jest jej biologicznym ojcem. Ani, że po dziesięciu latach milczenia znowu będzie dzielić ten sam pomost z jedyną dziewczyną, której zawsze pragnął... i która nadal jest tak bardzo dla niego nieosiągalna.

Gdybym miała wymienić mój idealny typ romansu, książka taka jak Wild Love zdecydowanie znalazłaby się na liście. Jakimś sposobem Elsie Silver udało się zawrzeć tu dokładnie to, za co tak bardzo kocham ten gatunek. Jak można wywnioskować po tytule, uczucie jakie łączy bohaterów tej historii jest nieujarzmione, dzikie, niebezpieczne. Ford i Rosie znają się od lat, a za sprawą wstawek z pamiętnika Rosie możemy dostrzec przebłyski ich dawnej relacji, pełnej docinek, młodzieńczego zauroczenia, którego nawet nie do końca byli świadomi i wszystkich tych znaków, że być może ich drogi od zawsze były pisane się ponownie zetknąć.

Gdy dekadę później spotykają się ponownie, ich skłonność do potyczek słownych i dokuczania sobie powraca, ale teraz jest podszyta flirtem oraz napięciem, które zmusza ich do skonfrontowania się ze stłumionymi lata temu uczuciami, które nigdy nie miały szansy się rozwinąć. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się śmiałam, jak podczas ich docinek, w szczególności gdy w grę wchodziły wymieniane przez nich zgryźliwe maile. Jeśli coś miałoby być ich językiem miłości, to wzajemne dokuczanie sobie, ale też stawanie za sobą murem, bycie swoim największym wsparciem i ukazywanie miłości w dużych i małych gestach oraz milionach różnych sytuacji, które nazbierały się przez lata.

Nie potrafię wyrazić słowami, jak bardzo pokochałam Forda i jak bardzo skradł mi serce swoją miłością do Rosie oraz do Cory - córki, której się nie spodziewał, a dla której pragnął stać się najlepszą wersją siebie. To ten typ bohatera, którego postawiłabym na piedestale obok facetów, tacy jak Ryan Shay ("The Right Move") czy Jack Hawthorne ("Marriage for One"). Facetów, którzy będą całować ziemię, po której stąpa ich ukochana osoba, którzy słuchają, obdarzają wsparciem, zaufaniem, którzy zauważają w tobie te małe dziwactwa, które unikają zwyczajnym ludziom i często zupełnie nieświadomie robią najbardziej romantyczne rzeczy. Aż mnie korci, by wspomnieć o moich ulubionych, ale odkrywanie tych sposobów, w jakie krok po kroku Ford ujawniał swoją miłość do Rosie, to moja ulubiona część ich historii, więc pozostawię je wam do okrycia.

Aspekt rodziny, jakkolwiek niespodziewanej, to kolejna z moich ulubionych rzeczy w tej historii i prawdopodobnie jeden z głównych powodów, dlaczego tak bardzo ją pokochałam. To, jak naturalne były wszystkie interakcje między postaciami, w szczególności w relacji Forda, Cory i Rosie, nadały tej powieści wyjątkowej swojskości. Jest coś w stylu pisania autorki magicznego, dzięki czemu prawie każdy dialog, każda rozmowa wypadała naturalnie, jakbym słuchała prawdziwych przyjaciół i prawdziwą rodzinę. Wszystko tu płynęło niesamowicie gładko, każda relacja została stworzona z sercem i na każdej stronie można było wyczuć, jak świetnie autorka się bawiła, tworząc tych bohaterów. Bo ja bawiłam się równie dobrze i nie chciałam, aby kiedykolwiek się kończyło.

Uznajcie mnie za oficjalnie nawróconą, bo Wild Love to był strzał w dziesiątkę i książka, o której z pewnością nie zapomnę. A po takim sukcesie nie tylko czekam niecierpliwie na drugi tom tej serii, ale jestem tym bardziej skłonna dać drugą szansę serii Chestnut Springs, nawet jeśli koniec końców nie zostanie ona moim ulubieńcem. Odkrywanie dziesiątek sposobów, w jakie Ford kochał Rosie, było najsłodszym i najprzyjemniejszym doświadczeniem. Gdyby nie liczne sceny erotyczne, których fanką niestety nie jestem, ta powieść byłaby bliska doskonałości. 



Elsie Silver jest kanadyjską autorką bestsellerów USA Today. Mieszka na obrzeżach Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej z mężem, synem i trzema psami. Uwielbia gotować i próbować nowych potraw, a także spędzać czas ze swoimi chłopcami. Jest miłośniczką koni i dobrego wina.


Tytuł: Wild Love
Autorka: Elsie Silver
Seria: Rose Hill. Tom 1
Wydawnictwo: Niezwykłe
Premiera: 07.11.2024
Liczba stron: 545
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem NieZwykłym:

Czytaj dalej »

niedziela, 24 listopada 2024

Stephanie Archer - Za bandą



Jest przystojnym, zrzędliwym bramkarzem, który podoba mi się od szkoły średniej… A teraz jestem jego asystentką i współlokatorką.

Po tym, jak były chłopak Pippy zniweczył jej marzenia o branży muzycznej, Jamie Streicher, utalentowany bramkarz Vancouver Storm i jej crush ze szkoły średniej, jest ostatnim mężczyzną, w którym powinna się zakochać. Praca jako asystentka gracza NHL miała być łatwa, ale w przypadku Jamiego nic nie jest proste. Facet jest seksowny, ma ogromne ego i nie umawia się na randki. Pippa jest przekonana, że utrzymanie profesjonalizmu nie będzie stanowić problemu, ale kiedy coraz bardziej zbliżają się do siebie, tłumione przez lata uczucia odżywają z pełną mocą.

Mógłby złamać jej serce, ale może… Jest skłonna zaryzykować.


Romanse hokejowe to chyba temat przewodni tego roku czytelniczego, nie tylko u mnie, ale i wśród nowych premier praktycznie każdego miesiąca, a jedną z książek, której ogromnie wyczekiwałam, jest właśnie powieść "Za bandą" Stephanie Archer. Od miesięcy miałam ją na swojej liście do przeczytania i nie mogłam się doczekać polskiego wydania. Ale - jak to z popularnymi tytułami czasami bywa - moje oczekiwania były duże, a rzeczywistość... niestety trochę mnie zawiodła.

Pippa spędziła większość swojego życia zadowalając innych, w tym swojego - teraz już byłego - chłopaka, muzyka, który porzucił ją jak pierwszą lepszą dziewczynę, zostawiając z niskim poczuciem wartości i przekonaniem, że sama nie nadaje się do tej branży. Jej marzeniem od zawsze było tworzenie muzyki i występowania przed tysiącami fanów, a teraz musi zadowolić się wygodną posadą, jakiej pragną dla niej rodzice. W tej sposób zostaje osobistą asystentką Jamiego Streichera, słynnego bramkarza drużyny NHL Vancouver Storm, a także jej byłego crusha ze szkoły średniej. Z tym, że dorosły Jamie w niczym nie przypomina tego słodkiego chłopaka z młodości. Ten facet każe jej schodzić z jego drogi i opiekować się jego psem, kiedy sam jest na meczach wyjazdowych i treningach. Pippa jest przekonana, że to nie będzie trudna praca, zwłaszcza, że Jamie sam stara się jej unikać - ale wtedy jego maska nieuprzejmości zaczyna opadać, spędzają razem coraz więcej czasu i kobieta zaczyna odkrywać, że być może dawne uczucia wcale nie odeszły tak łatwo w zapomnienie...

Byłam tak bardzo podekscytowana, kiedy zaczęłam tę książkę czytać. Pomimo moich narzekań, do których za moment przejdę, Jamie i Pippa robią naprawdę dobre pierwsze wrażenie. Już od pierwszych stron świetnie się bawiłam, śledząc ich dynamikę, odkrywając kolejne elementy ich przeszłości, które pozwalały mi zrozumieć, że oboje nieświadomie mieli w nastoletnich czasach do siebie słabość, z którą nie potrafili sobie poradzić, a ich chemia była taka naturalna. Co więcej, bardzo polubiłam ich jako bohaterów, nawet jeśli teoretycznie nie wyróżniają się niczym szczególnym. Bohaterowie, w tym ci drugoplanowi, są zdecydowanie sercem tej powieści i to autorce wyszło bardzo dobrze.

Niestety nie wiem co wydarzyło się mniej więcej w połowie, ale historia straciła dla mnie cały swój urok. Mam przeczucie, że dużą częścią tego rozczarowania jest sam styl pisania autorki, z którym ciężko mi się było polubić. Wypadał bardzo Wattpadowo, jakby książkę pisała osoba dopiero zaczynająca przygodę z pisaniem, przez co wpadała w klisze i schematy. Czasami miałam przeczucie, jakbym w kółko czytała o tym samym, a nie pomaga to, że autorka ma skłonność do nudnych opisów, które nie wnoszą za wiele do fabuły. Najbardziej rzuca się to w oczy w samej relacji głównych bohaterów, którzy w kółko myślą tylko o tym, że chcieliby się ze sobą przespać i to się przewija w praktycznie każdej ich interakcji. Jest to tym bardziej frustrujące, że książka jest reklamowana jako slow burn, a bohaterowie są sobą zainteresowani już od pierwszego spotkania. Mniej więcej w połowie musiałam się już zmuszać, aby tę książkę dokończyć, bo straciłam zainteresowanie.

Najsmutniejsze jest to, że ta powieść miała duży potencjał na naprawdę przyjemną historię z wartościowymi wątkami, który nie został wykorzystany. Ważne wątki, które pomogłyby czytelnikowi jakoś mocniej zaangażować się w życie bohaterów, takie jak problemy mamy Jamiego, reprezentacja osób zmagających się z depresją i lękami, czy złożona przeszłość Pippy, wypadły trochę płytko. Jakby autorka zamiotła je pod dywan na rzecz budowania napięcia seksualnego, które niestety szybko stało się nudne. Co jest tym bardziej rozczarowujące, bo Pippa i Jamie mieli czasami naprawdę urocze momenty, ale brakowało w nich czegoś, dzięki czemu prawdziwie skradliby moje serce.

Normalnie nie piszę o takich rzeczach w recenzjach, bo wolę się skupiać na samej fabule, ale niestety tutaj dużym problemem okazała się być także korekta książki (a raczej jej widoczny brak). Strasznie wybijało mnie z rytmu czytania to, że na praktycznie każdej stronie przewijały się problemy, czy to w wyniku błędu formatowania, czy po prostu z nieuwagi. Brakujące półpauzy, czy też wręcz przeciwnie, półpauzy w nieodpowiednich miejscach, źle przeniesione akapity, okazjonalne błędy tłumaczeniowe - to bardzo utrudniało czytanie i nie powinno mieć miejsca.

Z tych też powodów, choć początek był niezły i miałam nadzieję na dobrą lekturę, muszę niestety przyznać, że Za bandą wypada bardzo średnio. Szczególnie, że mogłabym wymienić dziesiątki innych podobnych hokejowych romansów, które mają do zaoferowania więcej. Nie jest to oczywiście zła książka, ale kiedy czytam już kolejną z kolei taką powieść w tym roku, to potrzeba mi czegoś więcej, niż schematycznej powieści, o której zaraz zapomnę. Nie skreślam jednak jeszcze twórczości Stephanie Archer, bo wierzę, że jest tu pole, by się rozwinąć - Hazel i Rory mnie bardzo zaciekawili, więc chętnie przeczytam kolejną część tej serii i dam autorce jeszcze jedną szansę. A wam polecam tę książkę tylko jeśli macie ochotę na jakiś mniej wymagający przerywnik, nie oczekujcie jednak niczego odkrywczego.


STEPHANIE ARCHER - pisze pikantne komedie obyczajowe pełne ciętych ripost, przezabawnych sytuacji i szczęśliwych zakończeń. Wierzy w potęgę przyjaźni, w sprawczość upartych kobiet, w moc nowej fryzury i w miłość. Mieszka w Vancouver wraz ze swoim partnerem i psem.


Tytuł: Za bandą
Autorka: Stephanie Archer
Tytuł w oryginale: Behind the Net
Seria: Vancouver Storm. Tom 1
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: YaNa
Ocena: 5/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem YaNa:



Czytaj dalej »

środa, 20 listopada 2024

Avery Keelan - Offside | Recenzja patronacka



Łamacz serc. Awanturnik i największy rywal jej byłego chłopaka.

Bailey James w dwudzieste pierwsze urodziny zostaje porzucona przez faceta hokeistę, z którym spotykała się przez dwa lata. Przyjaciółki postanawiają wyciągnąć ją do klubu, aby mogła odreagować i zapomnieć o tym dupku.

Po kilku drinkach dziewczyna zauważa idealną okazję pozwalającą zapomnieć o problemach. Jest nią Chase Carter największy wróg jej ekschłopaka, grający w przeciwnej drużynie. W dodatku ten mężczyzna jest bardzo przystojny.

Problem w tym, że zamiast wywrzeć na nim jak najlepsze wrażenie, Bailey wymiotuje prosto na jego buty. Natomiast Chase, zamiast ją ochrzanić, otacza ją opieką przez całą noc.

Później, kiedy na oczach jej byłego odgrywają pocałunek, Bailey łapie się na tym, że tak naprawdę nie wydarzył się on na niby.


Macie ochotę zakochać się w kolejnym romansie hokejowym? No to proszę bardzo, oto nadeszło Offside Avery Keelan, historia, którą pragnęłam przeczytać od miesięcy, a która oficjalnie stała się moim nowym ulubieńcem! Jako wielbicielka powieści w stylu Elle Kennedy i Hannah Grace, ta historia wstrzeliła się idealnie w mój gust rewelacyjnym slow burnem, dużą dawką hokeja, świetnymi, wielowarstwowymi bohaterami (Chase Carter to będzie wasz nowy chłopak książkowy, bez dwóch zdań) i klimatem swojskości codziennego życia osób wchodzących w dorosłość.

Bailey James z pewnością nie spodziewała się, że w dniu jej dwudziestych pierwszych urodzin zerwie z nią jej chłopak, z którym była od dwóch lat, który jest jednocześnie hokeistą i najlepszym kumplem jej brata. Zachęcana przez przyjaciółki postanawia zapomnieć się z kimś innym, gdy los na jej drodze stawia aroganckiego kobieciarza, hokeistę Chase'a Cartera, rywala jej uniwersyteckiej drużyny i wroga jej byłego. Chase nie ma dobrej reputacji, nie zależy mu na niczym poza hokejem i kobietami, czego Bailey nie boi się rzucić mu w twarz. A jednak, noc zakrapiana alkoholem i silnym napięciem seksualnym pozwala jej zapomnieć o tej niechęci, popychając ją prosto w jego ramiona... aż kończy się to zatruciem alkoholowym i zarzyganiem jego butów. Chase zabiera ją do siebie, ale całą noc się nią opiekuje, nie potrafiąc tak po prostu pozwolić jej odejść. Spoufalanie się z wrogiem to ostatnie, co Bailey powinna robić, a jednak Carter odkrywa przed nią zupełnie inną twarz, niż pokazuje każdej innej osobie i postanawia zdobyć jej serce. Jednakże czy taka relacja ma szansę przetrwać, kiedy każda bliska jej osoba wyraźnie jest przeciwko ich związkowi?

Gdy pierwszy raz przeczytałam opis tej książki i sposób, w jaki zostaje przedstawiony Chase, nawet nie pomyślałam, że dostanę najsłodszego, prawdziwie oddanego chłopaka. Oczywiście jego postać ma wiele z dość stereotypowego książkowego hokeisty, nie bez powodu ciągnie się za nim pewna reputacja, ale mam absolutną obsesję na punkcie tego, jak zmienia się w obliczu miłości, i to od pierwszego momentu, kiedy poznaje Bailey. Jest dla niej w stanie zrobić wszystko, porzucić rzeczy, na których dotychczas zależało mu najbardziej i zmienić się w najlepszego chłopaka, który swoją ukochaną zawsze będzie stawiał na pierwszym miejscu. Jak tu dla niego kompletnie nie przepaść?

Jego relacja z Bailey zaczyna się od pewnej niechęci z jej strony, bo oboje uczą się na rywalizujących ze sobą uniwersytetach, a hokejowe rywalizacje potrafią być pełne pasji, ale to przesłodkie, jak bardzo wszystko się zmienia po ich nieudanej próbie przygody na jedną noc. Budują prawdziwą przyjaźń, okazują sobie wsparcie, kiedy wszyscy wokół traktują ich relację lekceważąco i poświęcają czas, aby się prawdziwie poznać. Obawiałam się, że wroga reakcja bliskich Bailey doprowadzi do wielu nieporozumień, dram, przez które bohaterka będzie musiała wybierać, ale jej postać to silna, twardo stąpająca po ziemi kobieta, która nie pozwala innym dyktować, jak powinna przeżyć własne życie. I nie daje sobą pomiatać jak popychadłem, nawet przez swoje byłe "przyjaciółki" (których szczerze nienawidzę).

Ta historia cudownie ukazuje przemianę bohaterów w obliczu wyzwań, jakie rzuca w nich codzienne, studenckie życie. Zwłaszcza ze strony bliskich im osób, a także byłego chłopaka Bailey, którzy nie omieszkają się na każdym kroku przypominać, że nie popierają ich związku. Jednak to, co uwielbiam w nich najbardziej, to jak szczerze i otwarcie rozmawiają na wszystkie tematy, które mogłyby jakoś im zagrozić. Zamiast kłócić się o błahostki, czy też obrażać z powodu nieporozumień, oni starają się być prawdziwymi partnerami, którzy zawsze mogą na sobie polegać. Tak naprawdę moja jedyna krytyka tej książki tyczy się ilości scen erotycznych, za którymi ja nie przepadam - trzeba mieć na uwadze, że jest ich tu dużo. Ale dla całokształtu warto przymknąć na nie oko.

Jeśli lubicie takie powolne, życiowe powieści, w których czytamy o codzienności bohaterów i ich zmaganiach z trudami normalnego życia, to z pewnością pokochacie Offside. Jestem przekonana, że to dopiero początek kolejnej hokejowej serii, która skradnie moje serce, bo Bailey i Chase dokonali tego z największą łatwością. Także przygotujcie sobie gorącą czekoladę, zakopcie się pod cieplutki kocyk i przygotujcie się na długie godziny pełne humoru, pikanterii, słodyczy i hokeja!


AVERY KEELAN jest nagradzaną autorką współczesnych romansów, w tych sportowych, miłośniczką hokeja i zagorzałą wielbicielką kawy. Tworzy wzruszające historie ze szczęśliwymi zakończeniami, wystarczająco gorące, aby zaparowało lustro. Pisze o seksownych hokeistach i jest mistrzynią ironicznych dialogów. Posiada licencjaty z ekonomii oraz psychologii. W przeszłości specjalizowała się w polityce rządu i ustawodawstwie. Mieszka w Kanadzie z mężem, dwójką dzieci, a także dwoma adoptowanymi kotami.


Tytuł: Offside
Autorka: Avery Keelan
Seria: Rules of The Game. Tom 1
Wydawnictwo: NieZwykłe
Data premiery: 14.11.2024
Liczba stron: 690
Ocena: 9/10

Współpraca patronacka z Wydawnictwem Niezwykłym:


Czytaj dalej »

niedziela, 17 listopada 2024

Ana Huang - Władca chciwości




Miał ją i stracił... i zrobi wszystko, by ją odzyskać.

Dominic Davenport przeszedł drogę od zera do króla Wall Street.

Ma wszystko: piękny dom, piękną żonę i więcej pieniędzy, niż byłby w stanie wydać przez całe życie. Ale bez względu na to, ile zgromadził, nigdy nie jest usatysfakcjonowany.

W swoim niekończącym się dążeniu do powiększania majątku odsuwa od siebie jedyną osobę, która uważa go za wystarczającego.

Dopiero gdy ona odchodzi, dociera do niego, że w życiu liczy się coś więcej niż bogactwo i chwała... ale wtedy może być już za późno.


Mam bardzo skomplikowaną relację z twórczością Any Huang i niestety za jakąś połową jej książek nie przepadam, a jednak za każdym razem wracam i daję jej kolejną szansę. Czy to jakaś forma masochizmu? Prawdopodobnie. Relacja Dominica i Alessandry ciekawiła mnie jednak zbyt bardzo już od ich pierwszego pojawienia się w pierwszym tomie, żebym tak po prostu ją pominęła, no więc tu jestem i daję autorce już siódmą szansę. Może i Huang powiela swoje schematy i w dużej mierze cały czas pisze podobne powieści, ale jedno trzeba jej przyznać - (zazwyczaj) potrafi wciągnąć czytelnika do swojego fikcyjnego świata. A niespodziewanie Władca chciwości zapewnił mi tak emocjonalne doświadczenie, że skończyłam na czytaniu tej powieści ze łzami w oczach.

Dominic i Alessandra Davenportowie są małżeństwem od prawie dziesięciu lat, ale już dawno przestali być tą zakochaną w sobie do szaleństwa młodą parą, jaką byli na studiach. Teraz Dominic spędza każdą chwilę w pracy, ustanawiając swoją pozycję króla Wall Street i widując się ze swoją żoną w przelocie, a codziennością Alessandry jest cisza i samotność w ich dużym, lecz pustym domu. Gdy Dominic po raz kolejny łamie złożoną jej obietnicę i wybiera pracę ponad ich związek, kobieta w końcu ma dość i prosi go o rozwód, zmęczona udawaniem szczęśliwej żony będącej trofeum miliardera. Podczas gdy Alessandra po raz pierwszy od lat stawia siebie na pierwszym miejscu, świat Dominica chwieje się w posadach, gdy zaczyna zdawać sobie sprawę, że w swoich dążeniach do zapewnienia im stabilizacji finansowej traci właśnie najcenniejszą osobę w swoim życiu. Dla niej to szansa, by w końcu odnalazła siebie, nawet jeśli oznacza to utratę kogoś, kogo kocha całym sercem... a dla niego pobudka, że teraz to on musi zawalczyć o ich małżeństwo i udowodnić Alessandrze, że jest dla niego wszystkim.

Nie czytam zbyt wielu romansów o małżeństwach z problemami, być może dlatego, że jestem wybredna i lubię tylko bardzo specyficzne historie, ale bardzo je doceniam za to, że ukazują trochę realizmu życiowego, jednocześnie dając nadzieję na to, że wszystko w życiu w końcu się jakoś poukłada. Sięgając po tę książkę oczywiście szykowałam się na emocjonalny rollercoaster, chyba nie da się inaczej przy tego typu powieści, a jednak i tak zaskoczyło mnie to, jak bardzo emocjonalnie na nią zareagowałam. Już w pierwszych rozdziałach polały się łzy, a słowa Alessandry, jej samotność i tęsknota za mężem, a także reakcja Dominica, gdy zdał sobie sprawę, że ją traci, złamały mi serce na malutkie kawałeczki.

Ta dwójka to idealny przykład tego, że nieważne jak ogromna jest miłość między dwójką ludzi, związek czy małżeństwo nie ma szansy przetrwać bez ciągłej pracy i wysiłku od obydwu stron. Jeśli wszystko inne zawodzi, aż w końcu zostają same wspomnienia dobrych chwil, nie wystarczy tak po prostu zamieść wszystkiego pod dywan i udawać, że samo zacznie się układać. Dominica i Alessandrę czeka największe wyzwanie, aby pozbierać ich złamane małżeństwo i wymaga to wielu ciężkich miesięcy, wzajemnego wysiłku i bycia otwartym na siebie na takie sposoby, na jakie nie byli na siebie otwarci już od dawna.

Ana Huang miała tutaj bardzo trudną robotę, aby przedstawić historię tej dwójki prawidłowo, realistycznie i z odpowiednią wrażliwością. I moim zdaniem dobrze sobie z tym poradziła. Jako kobieta współczułam Alessandrze, czytając o jej samotności, poczuciu, że zawsze jest na drugim miejscu za imperium swojego męża, tym bardziej, że jej miłość do niego była tak prawdziwa i w rezultacie słodko-gorzka. I kibicowałam jej całym sercem, gdy postanowiła od niego odejść i w końcu skupić się na sobie. Ale jako największa romantyczka nie mogłabym się nie wzruszyć, widząc kompletne załamanie Dominica, gdy zaczynał zdawać sobie sprawę, jak bardzo zawalił jako mąż i jak bardzo oraz prawdziwie kochał Alessandrę, którą utracił.

Miałam skomplikowane uczucia co do tego, czy ja osobiście wybaczyłabym drugiej osobie takie zaniedbanie, ale tutaj chyba każdy z nas zareagowałby inaczej - i za to bardzo tę powieść tak bardzo doceniam. Być może Dominic nie zrobił wystarczająco, aby odzyskać Alessandrę, a być może tu nie chodziło o długie kajanie się i wielkie gesty, a o jego wewnętrzną zmianę, która zdecydowanie zaszła pod wpływem okoliczności. Może nigdy nie przestanie być pracoholikiem, co jest w pewien sposób zrozumiałe, biorąc pod uwagę jego dorastanie bez rodziny i własnego domu, ale też obserwujemy, jak prawdziwie stara się połączyć to z byciem lepszym mężem i jak ogromna jest jego miłość do Alessandry. Moja jedyna krytyka tyczy się tego samego, co zawsze - nie rozumiem niestety tego zwyczaju uciekania do seksu w momentach, kiedy miejsce powinna mieć bardziej rozmowa (tym bardziej, że bohaterowie próbują uratować małżeństwo), a autorka robi to w każdej swojej książce i zrobiła to też niestety tutaj.

Władca gniewu to bez dwóch zdań jedna z najbardziej emocjonalnych i dających do myślenia powieści Any Huang. To historia o ogromnej miłości, która trwa nawet w najmroczniejszych momentach, kiedy bezsilność i rozczarowanie pozwalają bohaterom o tym zapomnieć, ale o miłości, na którą trzeba ciężko zapracować. Oczywiście, jak to w stylu autorki, nie mogłoby tu zabraknąć trochę zaborczości, zazdrości i dziejących się w tle biznesowych intryg (które niestety nudziły mnie tu niemiłosiernie), ale na pierwszy plan zdecydowanie wychodzi pełna emocji i wrażliwości historia. Bardzo kibicowałam Alessandrze i Dominicowi, a ta książka zdecydowanie trafia na listę ulubieńców od autorki. Jeśli macie ją w planach, to pamiętajcie o chusteczkach!


Ana Huang jest autorką przede wszystkim namiętnych i pełnych pasji książek z gatunku New Adult i współczesnych romansów. Jej książki zawierają zróżnicowane postacie i emocjonalne, czasem kręte drogi do szczęśliwego zakończenia (z dużą ilością żartów i pikanterii). Poza czytaniem i pisaniem Ana uwielbia podróżować, ma obsesję na punkcie gorącej czekolady i jest w związkach z wieloma fikcyjnymi chłopakami.


Tytuł: Władca chciwości
Autor: Ana Huang
Seria: Kings of Sin. Tom 3
Tytuł w oryginale: King of Greed
Data premiery: 23.10.2024
Liczba stron: 300
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ocena: 8.5/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czwarta Strona:


Czytaj dalej »

środa, 13 listopada 2024

Christina Lauren - Kłopoty w raju



Annę i Westa, głównych bohaterów, wydawałoby się, że różni wszystko. Ona jest artystką żyjącą od wypłaty do wypłaty, a on profesorem na Uniwersytecie Stanforda.

West może zostać jednym z czworga dziedziców konglomeratu Weston Foods. Jednak odziedziczenie stumilionowego spadku obwarowane jest warunkiem: zgodnie z testamentowym zapisem jego dziadka West nie zobaczy ani centa, dopóki nie będzie szczęśliwie żonaty przez co najmniej pięć lat. Początkowo wydaje mu się to banalnie proste – przecież jego fałszywe małżeństwo z Anną trwa już właśnie prawie tyle. Kiedy West czuje, że jest na ostatniej prostej, jego rodzina zaczyna naciskać na poznanie jego tajemniczej małżonki. Nie pozostaje mu więc nic innego, jak tylko odszukać Annę, jego nieokrzesaną żonę, i za sowite wynagrodzenie zaproponować jej kilkunastodniowy pobyt w towarzystwie jego bogatych i wymagających krewnych.

Lęki Westa szybko przechodzą od tego, czy zadziorna, pyskata żona zdoła odegrać swoją rolę, do obawy o to, że toksyczny świat bogaczy zatruje ją, kobietę zaskakująco rozsądną, lojalną i o dobrym sercu. Milioner będzie musiał sam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy cena za jego kiepską historyjkę jest warta tego, by stracić prawdziwą miłość, która narodziła się z kłamstwa.


Christina Lauren znowu tego dokonały: stworzyły historię, która teoretycznie fabularnie może i nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale w praktyce wywołuje śmiech, motylki w brzuchu, a nawet łzy wzruszenia. Jest coś w tej powieści takiego, że trafiła prosto w moje serce i sprawiła, że naprawdę zależało mi na dobrze bohaterów, na ich spokoju i szczęściu. Była dokładnie tym, czego potrzebowałam, a nawet więcej. I zupełnie niespodziewanie wspięła się na liście moich ulubionych książek autorek.

Anna Green i Liam Weston są małżeństwem już od pięciu lat, ale tak naprawdę w ogóle się nie znają. Po krótkim okresie wspólnego mieszkania na studiach rozeszli się w swoje strony, nie poświęcając sobie zbyt wiele uwagi. Teraz ona ledwo wiąże koniec z końcem, dbając o swojego chorego ojca, a on jest szanowanym profesorem na Uniwersytecie Stanforda. Kiedy więc Liam niespodziewanie pojawia się na jej progu po latach i prosi ją o ponowne udawanie jego żony na weselu jego siostry, kobieta jest gotowa uznać go za wariata. Liam, jako członek bogatej rodziny Westonów, właścicieli jednej z największych sieci supermarketów w kraju, ma szansę odziedziczyć miliony w spadku po swoim dziadku, ale warunkiem jest pozostanie w szczęśliwym małżeństwie przez pięć lat, a nikt z jego rodziny nie wie, że jego małżeństwo to tylko fikcja.

Udawanie małżeństwa przez parę dni na rajskiej wyspie podczas rodzinnych uroczystości nie wydaje się być takie trudne, tym bardziej, że już niewiele pozostało im do spełnienia warunków testamentu. Ale kiedy oboje pojawiają się na wyspie i po raz pierwszy naprawdę zaczynają spędzać ze sobą czas jako mąż i żona, zaczynają się przekonywać, że niemalże przegapili coś tak dobrego, co mieli pod samymi nosami. Liam dostrzega w Annie lojalną i ciepłą kobietę, ale coraz bardziej zaczyna się obawiać, że jego toksyczna i materialistyczna rodzina wyssie z niej całą dobroć, a on nigdy nie będzie dla niej wystarczający. Czy ciągnięcie dalej tej farsy dla spadku jest warte utraty tego nieoczekiwanego i wspaniałego uczucia?

Jest coś w motywie udawanego małżeństwa, co przyciągnie mnie za każdym razem. Zwłaszcza, jeśli wykorzystany jest w pełni i w jak najlepszy sposób, a tutaj autorki sprawdziły się na medal. Relacja Anny i Liama rozwija się tak naturalnie, że chociaż cała wyprawa na wyspę trwa jedynie jakieś dwa tygodnie, to ani przez chwilę nie miałam poczucia, że czas leci za szybko. Po pierwszych niezręcznościach wchodzą w rolę małżonków tak łatwo, jakby pasowali do siebie idealnie. Bardzo mi się podobało to, że gdzieś pomiędzy dość wyświechtanymi motywami, takimi jak dzielenie jednego łóżka (absolutnie nie narzekam!), Liam i Anna naprawdę poświęcali czas i uwagę, aby siebie poznać.

Rodzina Westonów, ojciec Liama w szczególności, to sępy pragnące pieniędzy i uwagi, a więc nawet uroczystości ślubne zostają przyćmione spotkaniami biznesowymi i nieustającymi przytykami ojca Liama, które mają zmusić go do dołączenia do ich rodzinnej firmy, od której świadomie trzymał się od lat z daleka. Atmosfera jest napięta i toksyczna, a pochodząca z zupełnie innego świata Anna, która na co dzień prowadzi bardzo skromne życie, nagle zostaje rzucona wilkom na pożarcie i musi udawać wykształconą żonę milionera. Na początku bałam się, że Liam okaże się być taki, jak oni wszyscy, bo autorki skrupulatnie pozostawiają w tajemnicy powody dla jego pragnienia zdobycia spadku, ale szybko przekonał mnie swoim wielkim sercem, a nawet tym, że od samego początku zależało mu na ochronie Anny przed jego światem - nawet wtedy, kiedy byli sobie jeszcze właściwie obcy.

Ta dwójka to idealna definicja miłości, która wspiera, chroni i buduje, kiedy wszystko wokół jest szare i okrutne. Może wchodzą w to małżeństwo kłamstwem, ale z łatwością tworzy się między nimi więź, a chemia wypływa przy każdej ich interakcji, na pokaz czy w prywatności. Tak bardzo doceniam książki, w których po prostu można czuć naturalność uczuć bohaterów i ich wzajemne przyciąganie, a tutaj autorki wykonały kawał dobrej roboty. Nie zliczę, ile razy miałam łzy w oczach ze wzruszenia, czytając, jak bardzo się o siebie troszczą i martwią, jak obydwoje chcą się chronić przed cierpieniem. W szczególności mam tu na myśli Annę, która pierwszorzędnie obserwuje, jak Liam jest traktowany w swojej rodzinie i pragnie być jego oparciem. Zupełnie się nie spodziewałam, że ta dwójka tak utkwi w moim sercu.

Kłopoty w raju to wspaniałe połączenie rodzinnych dramatów, pełnych emocji wzlotów i upadków, intensywnej chemii między dwoma zupełnymi przeciwieństwami, a wszystko to na pięknej, indonezyjskiej wyspie. Śmiałam się do łez, czasami poleciały łzy, ale przede wszystkim nie mogłam pozbyć się szerokiego uśmiechu i motylków w brzuchu, bo tak bardzo zakochałam się w Liamie i Annie. Okazuje się, że naprawdę nie potrzeba jakiejś niesamowicie wyrafinowanej fabuły, kiedy bohaterowie i chemia między nimi są tak dobre, że nie chce się od książki odrywać. A ten epilog? Jeden z moich ulubionych, bo jakimś sposobem autorkom udało się sprawić, że pokochałam relację bohaterów jeszcze bardziej. Christina Lauren przeszły same siebie i ta powieść trafia do trójki moich ulubionych spod ich pióra. Z pewnością jeszcze nie raz do niej powrócę!



CHRISTINA LAUREN to de facto nie jedna, ale dwie osoby. Panie stanowiące autorski duet, Christina Hobbs oraz Lauren Billings, pochodzą ze Stanów Zjednoczonych, a swoją karierę rozpoczęły od publikowania utworów z gatunku fan-fiction (inspirowanych bardzo popularną serią "Zmierzch" autorstwa Stephenie Meyer). Teraz pisarki nie ograniczają się już jedynie do internetowej platformy, ale piszą i wydają jedne z najbardziej popularnych utworów z gatunku Young Fiction oraz Adult Fiction, takich jak np. międzynarodowy bestseller "Piękny drań". Ich twórczość to przede wszystkim romanse obyczajowe. Panie spotkały się w 2009 roku poprzez pisanie fan-fiction online i już rok później współpracowały. Ich twórczość została obecnie przetłumaczona na ponad 28 języków i zaistniała w czołowej dziesiątce najlepiej sprzedających się powieści New York Times. Razem piszą i udzielają wywiadów.


Tytuł: 
Kłopoty w raju
Autor: Christina Lauren
Tytuł w oryginale: The Paradise Problem
Liczba stron: 568
Data premiery: 23 października 2024
Wydawnictwo: Filia (Hype)
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Filia:


Czytaj dalej »

wtorek, 12 listopada 2024

Elle Kennedy - Efekt Grahama



Gigi Graham wyznaczyła sobie trzy cele: zakwalifikować się do narodowej reprezentacji hokejowej, zdobyć olimpijskie złoto i wyjść z cienia swojego ojca. I idzie jej całkiem nieźle, poza dwiema małymi przeszkodami. Dobra, jedną wielką marudną przeszkodą. Bo żeby poprawić swoją technikę jazdy, Gigi musi nakłonić do pomocy nowego współkapitana drużyny Briar U. Ryder ma metr dziewięćdziesiąt wzrostu, jest dobrze zbudowany, arogancki, uparty i niemiły, a do tego cholernie seksowny…

Luke Ryder ma swoje problemy. Męska drużyna hokeja właśnie połączyła się z odwiecznymi rywalami, przez co jako kapitan jest skazany na nieustające docinki kolegów. Co gorsza, miejsce na letnim obozie, na którym tak mu zależy, prowadzonym przez legendarnego Garretta Grahama, stoi pod znakiem zapytania, gdy robi na swoim idolu złe pierwsze wrażenie. Dlatego układ z Gigi wprost spada mu z nieba. On pomoże jej dostać się do drużyny narodowej, a ona szepnie o nim dobre słówko tacie…

Jaki jest jedyny, potencjalny, minus tego układu? Oszałamiająca zmysły chemia, którą starają się ignorować. Oboje prowadzą niebezpieczną grę, ale ryzyko może się opłacić.


Gdy czytałam ten tom po raz pierwszy rok temu, dopadło mnie ogromne poczucie deja vu. Oto zbliżałam się do końca studiów, czytając drugi już spin-off jednej z najsłynniejszych studenckich serii romansów, podczas gdy sama zaczynałam z nią przygodę będąc jeszcze nastolatką. I czułam się tak, jakbym wracała do domu. Do czegoś znajomego, dającego poczucie komfortu. Czegoś, co wiem, że nigdy mnie nie zawiedzie. W "Efekcie Grahama" mamy okazję nie tylko jeszcze raz odwiedzić niektórych ze znajomych postaci, ale też poznać zupełnie nowe pokolenie bohaterów, którzy skradną wasze serca równie błyskawicznie, jak skradli moje. A co jest w tym najlepsze? Poznajemy tutaj historię Gigi, córki Garretta i Hannah, których z pewnością dobrze znacie z "Układu"!

Gigi jest rewelacyjną hokeistką z wielkimi marzeniami o zdobyciu medalu olimpijskiego. Bycie córką największego gracza hokeja na świecie, Garretta Grahama, otwiera przed nią wiele drzwi, ale też kładzie się cieniem na jej sukcesach, dlatego pragnie dokonać wszystkiego na własną rękę. Kiedy więc zbliżają się kwalifikacje do profesjonalnej drużyny, dobija układu z nowym współkapitanem męskiej drużyny uniwersyteckiej Briar, Lukiem Ryderem, który ma jej pomóc poprawić jej grę. Męska drużyna Briar dopiero co przeszła fuzję z dawną drużyną z Eastwood, ale żadna ze stron nie potrafi się ze sobą dogadać. Każdemu zależy na sukcesach i miejscu w drużynie, a dodatkowo sam Garrett ogłasza, że najlepsi z hokeistów dostaną szansę bliskiej współpracy z nim oraz Jake'em Connellym. Ryder nie robi jednak na trenerach dobrego wrażenia, tym bardziej, że ciągnie się za nim łatka agresywnego faceta, wynikająca z pewnej sytuacji na jednym z meczy. Układ z Gigi miałby pomóc mu zyskać w oczach jej ojca, jeśli tylko szeptałaby mu na ucho dobre słówka o Ryderze. To ma być układ dobry dla ich obojga. Jedyny problem? Niezaprzeczalna, ogromna chemia, jaka pojawia się za każdym razem, gdy znajdują się w swojej obecności. Może się okazać, że ich mała gierka, której się podejmują, doprowadzi ich do większych komplikacji, niż się spodziewali.

Czy kogoś jeszcze zaskoczy, że jestem zakochana? Czytanie tej książki to była dla mnie czysta przyjemność, tak rewelacyjna zabawa, że równie dobrze mogłaby się nigdy nie kończyć. To Elle Kennedy w swoim najlepszym wydaniu, z typowymi dla siebie studenckimi romansami o hokeistach, przy których jest śmiech, dużo motylków w brzuchu i dużo, dużo miłości. Z tym, że teraz jest nawet lepiej, bo autorka ma już na swoim koncie mnóstwo innych książek, które pozwoliły jej na przestrzeni dekady doszlifować pióro i ponownie stworzyć coś rewelacyjnego.

Gigi ma w sobie wiele z Garretta, ale ja bym powiedziała, że w dużej mierze przypomina Hannah. Na lodowisku jest totalną petardą, jedną z najlepszych na uczelni, ale prywatnie nosi serce na ramieniu, zawsze starając się być dla wszystkich miła, unikając konfliktów i nieporozumień. Wielu może zaskoczyć to, jak bardzo ciąży jej łatka bycia córką Garretta Grahama, ale rozumiem jej potrzebę wykazania się na swoją rękę. W pewnym sensie była zupełnym przeciwieństwem Rydera, który już od pierwszego momentu sprawia wrażenie osoby mrukliwej, chłodnej i zamkniętej w sobie. I rzeczywiście taki był - to prawdopodobnie najbardziej cicha i antyspołeczna postać ze wszystkich męskich bohaterów Elle, ale jego niechęć do angażowania się w bliskie relacje z ludźmi nie bierze się znikąd. Historia jego dorastania złamała mi serce na milion kawałeczków. Gdy odkrywał przed Gigi swoje karty, opowiadał o swoich najgłębszych demonach, próbując stać się dla niej lepszym mężczyzną, miałam ochotę go z całej siły przytulić. Zresztą, niech was nie oszuka swoją małomównością - ten facet potrafił mówić Gigi takie rzeczy, że siedziałam zaczerwieniona jak burak, a sądziłam, że niewiele rzeczy w romansach potrafi mnie doprowadzić do takiego stanu.

Ta dwójka po prostu tak idealnie do siebie pasowała, że rozwój ich relacji był naturalną kolejną rzeczy, nawet jeśli był bardzo powolny. Szczerze mówiąc, zakochałam się w nich już wtedy, gdy Ryder przyniósł jej na przeprosiny bukiet stokrotek po ich pierwszej rozmowie, chociaż absolutnie nie chciał się przyznać, że robi to dla niej. Jeśli to nie opisuje najlepiej ich dynamiki, to ja nie wiem. Tam, gdzie ona była radosna i wręcz boleśnie próbowała wszystkich zadowalać, on uczył ją mówienia nie i stawiania siebie na pierwszym miejscu. I tam, gdzie on był zamknięty w sobie, przyzwyczajony do samotności i duszenia w sobie bólu spowodowanego traumatycznym dzieciństwem, ona uczyła go miłości i pozwalania drugiej osobie się podnieść, gdy zaczynało się robić źle. Chociaż jest między nimi niesamowita namiętność, i jak to w przypadku Elle, nie zabraknie tutaj wielu scen erotycznych, to ich relacja rozwija się przede wszystkim na emocjonalnym poziomie, kiedy pod maską żartów uczyli się być ze sobą szczerzy, wrażliwi. Budują jedną z najzdrowszych i najpiękniejszych relacji, nie pozwalając, aby rozdzieliły ich rzeczy, na które nie mają wpływu. 

Na początku nie do końca wiedziałam, czy podoba mi się perspektywa czytania o pokoleniu dzieci postaci z "Off-Campus", bo raczej nie miałam okazji czytać zbyt wielu tego typu historii, ale tutaj po prostu od razu coś kliknęło. Otworzyłam pierwszą stronę i było tak, jakby żaden czas nie minął. Tym bardziej, że niektórzy ukochani bohaterowie z poprzednich książek także się pojawiają lub są chociażby wspomniani, mają swoje rodziny, poukładane kariery. W momencie, gdy pojawił się Dean, mogła mi nawet polecieć łezka z radości. Natomiast interesujące było czytanie o Garrecie i Hannah w roli rodziców - nadopiekuńczość Garretta doprowadzała mnie do śmiechu, a wielkie serce Hannah, którym wykazała się wobec Rydera, sprawiło, że w jednym momencie podczas tej książki nawet płakałam.

Jak już wspomniałam, poznajemy w tym tomie zupełnie nowych bohaterów, zarówno z drużyn Briar, jak i bliskich Gigi oraz Rydera, ale cała ta dynamika grupowej przyjaźni tak była podobna do tej z poprzednich serii, że w żadnym momencie nie czułam się tak, jakbym czytała coś nowego. Nadal nie zabraknie tu tak głupiego, wywołującego salwy śmiechu humoru, żartów drużyny hokejowej, gadek o seksie i tej swobody w stosunkach między różnymi postaciami, dzięki której zaczyna nam zależeć na każdym z osobna. Sama obecność trenera Jensena, który torturował kolejną już drużynę, była idealnym nostalgicznym elementem. Jedyne, co mnie frustrowało, to były chłopak Gigi, któremu autorka poświęciła zdecydowanie zbyt wiele uwagi jak na mój gust. I chociaż jeszcze rok temu nie byłam przekonana do drugiego tomu, który nie opowiada już o dzieciach znanych nam bohaterów, to teraz, będąc już po lekturze The Dixon Rule, mogę śmiało powiedzieć, że jest na co czekać.

Jeśli również macie taki sentyment do tego hokejowego uniwersum, które Elle Kennedy zdołała stworzyć na przestrzeni lat, to zdecydowanie musicie poznać "Efekt Grahama". Chociaż przeskakujemy wiele lat do przodu i zostajemy przedstawieni zupełnie nowym postaciom, to jest to dokładnie ten sam klimat, te same żarty i tak samo dający się lubić bohaterowie, jak wcześniej. Gigi i Ryder zawładną waszymi serduchami. Gwarantuję wam, że to będzie kolejna seria, którą pokochacie równie mocno, jak poprzednie.



ELLE KENNEDY to kanadyjskiego pochodzenia autorka romansów. Napisała takie książki jak "Błąd" czy "Układ". Znalazła się na liście bestsellerów New York Time, USA Today oraz Wall Street Journal. Jest autorką słynnej na całym świecie serii "Off-Campus", która zostanie zekranizowana przez Prime Video.

W 2010 roku pisarka była nominowana do prestiżowej nagrody RITA Award za swoją debiutancką powieść "Silent Watch". Ponadto nominowano ją do Goodreads Choice Award w kategorii: najlepszy romans.

Elle Kennedy dorastała w Toronto, Ontario, natomiast w 2005 r. ukończyła anglistykę na Uniwersytecie Nowojorskim. Już od najmłodszych lat wiedziała, że pragnie zostać pisarką i już jako nastolatka usilnie próbowała spełnić to marzenie. Na chwilę obecną pisze dla kilku różnych wydawców. Ponadto twierdzi, iż uwielbia silne bohaterki oraz seksownych alfa bohaterów.


Tytuł: Efekt Grahama
Autor: Elle Kennedy
Tytuł w oryginale: The Graham Effect
Seria: Campus Diaries. Tom 1
Liczba stron: 576
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data premiery: 22.10.2024
Ocena: 9.5/10



Czytaj dalej »

piątek, 8 listopada 2024

Ali Hazelwood - Szach-mat



Mallory Greenleaf twierdzi, że skończyła z szachami. Po tym, jak cztery lata wcześniej szachy doprowadziły jej rodzinę niemal do rozpadu, obecnie Mal skupia się na swojej mamie, siostrach i pracy zapewniającej jako taki byt bez perspektyw. Do dnia, w którym niechętnie zgadza się po raz ostatni wziąć udział w turnieju charytatywnym i beztrosko rozsmarowuje na szachownicy słynnego Nolana „Królobójcę” Sawyera, mistrza świata i niegrzecznego chłopca szachów.

Ta przegrana z nikomu nieznaną szachistką jest wstrząsem dla wszystkich. Jeszcze bardziej zdumiewa dążenie Nolana do rewanżu. Co mu chodzi po głowie? Co chce uzyskać? Najrozsądniej byłoby wstać od stolika i odejść. Zrezygnować. Poddać się.

Triumf otwiera Mallory drogę do tak bardzo pożądanych w jej sytuacji nagród pieniężnych, poza tym wbrew sobie Mal zaczyna czuć osobliwy pociąg do enigmatycznego przeciwnika…

Dziewczyna pnie się po szczeblach kariery szachowej i szybko uświadamia sobie, że gra toczy się nie tylko na szachownicy. Rywalizacja okazuje się wściekle ostra, przeciwnik zaś zabójczo… atrakcyjny, inteligentny i nieprzeciętnie doprowadzający do szału.


Długo zbierałam się do przeczytania kolejnej książki Ali po The Love Hypothesis, które z lekka mnie rozczarowało i teraz żałuję, że tak zwlekałam, bo Szach-mat okazało się być wyborem w dziesiątkę. Potrzebowałam jakiejś książki Young Adult, przy której się trochę rozerwę, a Ali Hazelwood właśnie tego dokonała. Szachy, dwójka rywali z niesamowitą chemią, dużo życiowych konwersacji i akcja płynąca naturalnie sprawiły, że niespodziewanie odkryłam jedną z moich ulubionych powieści tego roku.

Mallory cztery lata temu przysięgła sobie, że już nigdy nie powróci do gry w szachy. Nie, kiedy sama myśl o nich przypomina jej ojca i wyciąga na wierzch wszystkie skomplikowane uczucia, jakie się z tymi wspomnieniami wiążą. Teraz cały swój czas poświęca na pracę, opiekę nad chorą matką i swoimi młodszymi siostrami oraz na okazjonalne, niezobowiązujące spotkania z ludźmi. Kiedy jej najlepsza przyjaciółka prosi ją dołączenie do jej drużyny w nadchodzącym turnieju szachowym, bardzo niechętnie zgadza się na pomoc. Nie spodziewa się, że ta decyzja kompletnie odmieni jej życie. Gdy zupełnie nieoczekiwanie pokonuje Nolana Sawyera, szachistę numer jeden na świecie, zwraca na siebie uwagę nie tylko mediów, ale też samego chłopaka. Nagle otrzymuje propozycję trenowania pod okiem doświadczonych graczy oraz zarabiania dużych pieniędzy poprzez udziały w kolejnych turniejach, a Nolan nie ustaje w swoich prośbach o rewanż. Powrót do tego świata to ostatnie, czego Mallory pragnie, ale ten inteligentny, pociągający chłopak o wątłej reputacji coraz bardziej ją intryguje, a kolejne rozgrywki budzą na nowo uczucia, jakich dawno nie pozwalała sobie czuć... i zrezygnowanie z takiej szansy okazuje się nie być takie proste.

Pomyślelibyście kiedykolwiek, że gra w szachy może być seksowna i pełna chemii? Bo ja nie. Zawsze postrzegałam tę grę jako rozgrywkę pełną wyrafinowania i skupienia, w której nie ma miejsca na emocje czy uczucia. A wtedy poznałam Nolana i Mallory i niemożliwe stało się możliwym, bo szachy i ta dwójka okazały się być zabójczym połączeniem, bardziej pochłaniającym i pełnym elektrycznego napięcia niż jakakolwiek scena erotyczna. Nie mam pojęcia, co takiego autorka dodała do tej historii, ale rany - ależ ta dwójka miała chemię! Od pierwszego spotkania, od pełnego niedowierzania spojrzenia, że ta nieznana dziewczyna pokonała króla szach, była między nimi chemia tak dobra, że motylki w moim brzuchu za każdym razem wylatywały w powietrze.

Hazelwood wplata szachy w tę fabułę w taki sposób, że mamy poczucie, jakby to był wręcz język miłości naszej głównej pary bohaterów. Wszelkie związane z nimi słowne docinki, ta wzajemna fascynacja, ten taniec, który rozumieją tylko oni, to wszystko sprawia, że nie sposób się oderwać od ich wspólnych interakcji. Dodatkowo dziejące się w tle turnieje trzymają w napięciu jak ulubiony sport. I chociaż osobiście nie mam zielonego pojęcia jak grać w szachy i przez większość czasu nie wiedziałam, o czym dokładnie czytam, to autorka przystępnie opisuje rozgrywki i tworzy z tego wręcz sztukę.

Ale chociaż duża część fabuły dzieje się wokół turniejów szachowych, to w jej sercu zdecydowanie znajdują się jej bohaterowie. Mallory to postać, która w tak młodym wieku narzuciła na siebie obowiązki nie tylko dorosłej osoby, ale także rodzica. Stara się dbać o swoją chorą mamę, opiekować siostrami i utrzymywać rodzinę pieniężnie, ale wyraźnie odbija się to na jej własnych relacjach. Jej skomplikowane uczucia do taty, przez którego porzuciła grę w szachy, stają się tym bardziej wyraźne, gdy w jej życiu pojawia się Nolan, bo nagle zaczynamy dostrzegać, jak ciężko jest jej pozwolić komuś ją pokochać i w tą miłość uwierzyć. Nie będę ukrywać - czasami miałam ochotę bardzo mocno nią potrząsnąć. Zachowywała się jak jędza wobec bliskich, co zresztą (na szczęście!) niejedna osoba jej wytknęła i bardzo często wpadała w ciąg egoistycznego użalania się nad sobą. Ale też ciężko mi było się na nią jakoś poważnie złościć, kiedy rozumiałam powody tego zachowania.

Nolan natomiast skradł moje serce i nawet nie chcę go z powrotem. Złoty, niepokonalny chłopiec świata szachów, który dorastał w świetle reflektorów jako jeden z najinteligentniejszych dzieciaków, za którym ciągnie się wiele nieprzychylnych historii. Mistrz numer jeden na świecie. A jednocześnie skryty w sobie chłopak, który po raz pierwszy od dawna odnajduje godną siebie przeciwniczkę i widzi w niej to, czego sama boi się dostrzec. Jego fascynacja i zauroczenie Mallory, determinacja, by nie tylko z nim ponownie zagrała, ale spędzała z nim czas, były rozkosznie urocze. Przy każdej kolejnej próbie zwrócenia jej uwagi rozpływałam się troszkę bardziej. Nie da się tej książki nie przeczytać i lekko w nim nie podkochiwać.

Poza oczywistym wątkiem miłosnym autorka zagłębia się tu także w relacje rodzinne, w przyjaźnie i ukazuje trudy dorastania w różnych środowiskach, a więc naprawdę znajdziemy tu wszystko, co dobre i wartościowe. Szach-mat to kawał naprawdę dobrego YA, nawet pomimo swoich okazjonalnych wad. Rzadko kiedy spotkam się z tak dobrą i naturalną chemią między bohaterami, nawet drugoplanowymi, że nie mam ochoty się z nimi rozstawać i pochłaniam każdą kolejną interakcję. Ogromnie więc wam tę historię polecam!


ALI HAZELWOOD to pochodząca z Włoch autorka bestsellerów „New York Timesa”. Po tym, jak mieszkała w Japonii i Niemczech, ostatecznie przeniosła się do Stanów Zjednoczonych, aby robić tam doktorat z neurologii. Niedawno została wykładowcą uniwersyteckim. Pisze współczesne powieści romantyczne o kobietach w STEM i środowisku akademickim. Gdy nie jest w pracy, spędza czas w towarzystwie męża i kotów.


Tytuł: Szach-mat
Autor: Ali Hazelwood
Tytuł w oryginale: Check Mate
Data premiery: 15.05.2024
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: You&YA Books
Ocena: 9/10

Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia